Data: 2018-01-06 16:14:26
Temat: Re: zawierzyc
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu sobota, 6 stycznia 2018 14:56:53 UTC+1 użytkownik pinokio napisał:
> W dniu 06.01.2018 o 14:47, Jakub A. Krzewicki pisze:
> > Tylko że ja tak do końca nie byłem wychowany w kulturze chrześcijańskiej.
> > Zresztą pisałem, że miałem buddystów w rodzinie i osoby związane z ruchem
>
> Nie chodziło o Ciebie, byś Ty nie parał się buddyzmem ;-) Porównuję Cię
> w tym przypadku nie z uczniem ale tym mistrzem.
> chodziło mi o to , że Ty katolikom, którzy nie mają kontaktu z buddyzmem
> na siłę wtykasz buddyzm.
Wiesz dobrze, że tu nie chodzi o wierzących katolików tylko o agnostyków.
Poza tym nie wtykam, tylko próbuję coś wyjaśnić. Z buddyzmem stykają się
w naszej epoce chyba wszyscy od bajtla np. w filmach sztuk walki i japońskich
kreskówkach. A że z tego pop-buddyzmu mogą powstać jakieś wyobrażenia błędne
i bałamutne, ponieważ praktyki tam pokazywane są wyjęte z kontekstu, więc
sporo ludzi może być w błędzie co do tego o czym jest buddyzm. Również
katolików - przykład (może nie najlepszy, bo kosher marrano de Navarro)
Cejrowski i wynikają z tego dziwne, a nawet koszmarne nieporozumienia.
Nie zależy mi, żeby przeciętny polski katolik przechodził na buddyzm, tak jak
nie zależy mi, żeby przechodził ktoś ze stanu, dla którego najlepsze są religie
z grupy Czystej Ziemi (na jakich pograniczu tkwią Bon czy różne odłamy
Chrześcijaństwa), natomiast dla agnostyckich elit, szczególnie trzymających
branżę akademicką i mundurową (odpowiednik Samurajów i Daimyo) to może być
ciekawa propozycja. Zresztą nie ukrywam, że to już się dzieje i sporo tych
środowisk jest już umocowanych. Chyba lepiej, żeby to Zen maszerował przez
instytucje niż marksistowskie lewactwo i genderyzm? Co prawda dla tego zupełnie
ostatniego Zen jest bardziej tolerancyjny - homoseksualizm w buddyzmie to też
grzech, ale z reguły lekki o ile nie powoduje publicznego zgorszenia, tym
niemniej buddyzm nie popiera lewackiego rozbijania więzów rodzinnych ani
społecznych i co najważniejsze lewackiego stosunku do pracy. O dobrobyt domu
czy obejścia należy dbać, ochraniać go, wspierać finansowo znajdując uczciwe
środki - zatem spekulant, bumelant, abnegat i wszawy handlarz mają pod względem
duchowym "w plecy", uważa się taki stan za obciążenie dla rozwoju.
W filozofii buddyjskiej są więc elementy, które moim zdaniem powinny były się
w III RP zachować z PRyLu a nawet Sanacji, ale nie zachowały, bo gawiedź wybrała
łatwy, lekki i przyjemny marksizm zachodni. Polskie pokolenie "greed-is-good"
je odrzuciło.
Co do katolików, to mi się bardziej postawa p. Karonia zatem podoba, bo jest
w niej wiele elementów, które są realnie słuszne w kwestiach społecznych.
Może nie bardzo mi się podoba mieszanie beat generation do tego co nastąpiło
później pn. "flower-power" (nb. ci, którzy z tych ruchów poszli w stronę Zen -
w większości stopniowo, jak np. baron Kerouac, odcięli się od lewactwa, przy
którym pozostał m.in. Ginsberg), jednakże uważam, że rewolucja seksualna poszła
"o jeden most za daleko". Swobodne związki hetero i wyłączenie przyjemności
ze sfery ekonomii to była nawet rzecz fajna, ale jej ponowne włączenie poprzez
rozpowszechnienie pornografii i prostytucji już nie bardzo, bo zabiło szczęśliwe
wolne związki romantyczne i w konsekwencji społeczne poczucie optymizmu.
Genderyzm tylko dodał drew do ognia tej drugiej fazy i gdyby taki Reich
zobaczył, co z tego wyszło i co zrobił z tym jego uczeń Marcuse, to byłoby
przeciwnie do jego intencji. Błędem Reicha nie było tyle dążenie do wyzwolenia
przyjemności, co założenie, że trzeba do tego rewolucji społecznej i zerwania
z pracą. Leniom śmierdzącym krótko i dosadnie mówiąc, nawet nie staje na
wysokości zadania, kiedy znajdą tę kobietę, która ich realnie interesuje.
Za bardzo przyzwyczaili się do fapowania do jotpegóff, toteż nawet orgonu
nie potrafią bidoki zakumulować.
|