Data: 2007-01-28 18:05:25
Temat: Re: zle mi
Od: "Magdalena" <j...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 28 Sty, 18:22, "Masoneczka" <m...@p...onet.pl> wrote:
> Użytkownik "Magdalena" <j...@i...pl> napisał w wiadomości
>
> > To pewnie jak byś miała takie życie jak ja, to byś się pochlastała, i
> > na pewno byś tego nie wytrzymała. Tyle, że tu nie chodzi o
> > licytację...
>
> Odkryj tę tajemnicę.
Tajemnicę moich problemów? Nie odkryję. Chyba, że w jakiejś książce.
Tutaj nie :)
> Pewnie bym sobie żyły podcięła, bo ja
> nie umiem problemów rozwiązywać, tylko je mnożyć.
Ja w zasadzie również :).
Teraz jest lepiej.
Wszystko, ale to absolutnie wszystko jest w _ GŁOWIE_.
W najgorszym bagnie szukaj pozytywów, i zmień swoje podejście do
życia. Wiem - łatwo powiedzieć. Wszystkich tych, co mi tak powtarzali
miałam ochotę skopać :). To w ogromnym skrócie. Nie da się tego
wszystkiego tu napisać. To lata pracy...
Otwórz się na życie, na ludzi. Nie bój się, nie wstydź się prosić o
pomoc, ale też uwierz w swoje siły :).
> > Wytrzymuję, bo muszę? Nie, wytrzymuję ponieważ chcę.
>
> O właśnie, a ja nie chcę i mam dosyć!
I łatwiej Ci z tym podejściem?
Ja w pewnym momencie miałam dość mienia dość, miałam dość nie chcenia.
Przychodzi taki moment, że albo wóz, albo przewóz. A wszystko w Twoich
rękach (mówimy głównie o podejściu, ale to pociąga za sobą znacznie
więcej). Możesz oczywiście szukać pomocy, i nawet często człowiek
powinien jej szukać, nie ma w tym przecież nic złego, ale i pomoc nie
pomoże, jeśli TY sama nie będziesz chciała nic zmienić.
O ile łatwiej jest (uwaga - teraz głupi przykład:)) gotować obiad,
ponieważ się chce, niż gotować obiad, ponieważ człowiek musi.
To wszystko kwestia podejścia. Długo się do tego dochodzi. To nie
takie proste, i miewałam momenty krańcowego załamania.
Ale gdyby nie takie podejście, nie wiem, co by dzisiaj ze mną było ...
I wiesz, w zasadzie w moim życiu nic się nie zmieniło na lepsze. Ale
tylko "w zasadzie". Bo zmieniło się jednak moje podejście.
A co za tym idzie - zmieniło się wszystko, całe moje postrzeganie
życia, cierpienia, ludzi. Zmieniłam się ja :).
I raptem, jak w bajce, zaczęły spotykać mnie niesamowite rzeczy,
przedziwne sytuacje i zbiegi okoliczności, niesamowici ludzie zaczęli
pojawiać się na mojej drodze.
Po prostu kocham swoje życie, takim jakie jest. Kocham siebie. Kocham
ludzi. Uwielbiam pomagać bezinteresownie. Niczego nie oczekuję, a
dostaję :). I jestem otwarta na całe dobro tego świata, choć nie
zawsze je widać.
Nic mi nie przyjdzie z buntu na mój los. Mogę go zaakceptować i
cieszyć się tym, co mam, albo mogę się spalać na bycie wkurzoną i
załamaną. Wybrałam to pierwsze, bo drugiego już miałam dość. Co nie
znaczy, że nie miewam chwil słabości i załamania. Ale czasami
przyzwalam sobie na te chwile. Nie winię się za nie. Poczucie winy, w
momencie, gdy nie jesteśmy niczemu winni, jest ogromnie destrukcyjne.
Nie możesz się winić za to, że jesteś, jaka jesteś, że jesteś chora,
że sobie z czymś nie radzisz. Daj sobie czas. A najważniejsza jest i
tak chęć zmiany w podejściu. Od tego się zaczyna. Od chęci.
Tak więc postanowiłam, że teraz przyszedł czas na radość :). Z tego co
mam. A im więcej się raduję, tym więcej dobrego dostaję,
czego i Tobie z całego serca życzę :)
Pozdrawiam,
Magda
|