| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2013-05-23 17:26:02
Temat: RwandaJeśli chciałbym udać się do kościoła katolickiego na mszę, to nie
miałbym gdzie. Jedyny kościół katolicki w Nyamata to obecnie miejsce
pamięci ofiar ludobójstwa. Msze w nim się już dawno nie odbywają.
Robert mówi, że tak jest teraz w większości miejscowości. Nie ma już
katolików. Nyamata Memorial Site, Ntarama Memorial Site, Gikongoro
Memorial Site - kiedyś kościoły, teraz mauzolea.
* * *
Tu sąsiad zabijał sąsiada. Jednego dnia mieszkali ze sobą płot w płot,
następnego dnia przychodził z innymi, podpalał dom, zarzynał maczetą,
tych którzy uciekali. Potem szedł do następnego domu, podpalał dom i
czekał aż zaczną wybiegać. Ucinał ramiona i wciąż żywych zrzucał na
dno głębokiego na kilkanaście metrów wychodka. Wczoraj witał ich
słowami mwirwe, mwarametse. Jutro wbijał maczetę tak głęboko, że
pękała kość.
Tu mąż zabijał żonę. Tu ojciec zabijał swoje dzieci. Wystarczyło, że
Hutu poślubił Tutsi. Zbrodnię tą mógł odkupić tylko krwią żony i
wszelkiego ich potomstwa. Inaczej sam zostałby zabity. Niejeden z
maczetą zawieszoną w powietrzu nad głową bez wahania przypominał sobie
o swym plemiennym długu. Najpierw żonę, potem po kolei każde z
licznych wciąż patrzących z ufnością dzieci.
Synowie zabijali rodziców. Lata temu udało im się zdobyć wpis w
dowodzie, że nie są już Tutsi, a są Hutu. Jeden z przywódców
interahamwe to były Tutsi, który zabił swoich rodziców jak i wielu
innych członków rodziny.
* * *
Szybka śmierć była przywilejem. Można było być ciętym maczetami,
tłuczonym kamieniami, czy zakatowanym na śmierć kijami. Leżeć kopanym
z połamanymi żebrami. Tłum ludzi skakał by po dogorywającym ciele.
Można też było umrzeć szybko, od kuli wystrzelonej prosto w głowę. Za
to jednak niejednokrotnie trzeba było zapłacić. I ludzie płacili.
Można było próbować uciekać. Nie natknąć się na liczne punkty
kontrolne, gdzie sąsiad wskazywał palcem i mówił, że jesteś Tutsi.
Ciało pozostawione by zostało tam gdzie upadło, jako upewnienie
innych, że wszystko to dzieje się naprawdę. Zarówno przemierzających
drogę jak i Hutu zgromadzonych na zaporze. Bo kto by się wyłamał z
zabijania, sam by szybko zginął.
Próbować się schronić. W szpitalach i szkołach. I kościołach.
Niezależnie jaka szerokość geograficzna, niezależnie który rok i jaka
wojna, między jakimi stronami, wystraszeni ludzie kierują się do
świątyń.
Czy można sobie wyobrazić coś gorszego niż złamanie sacrum uświęconego
miejsca? Czy można zabijać ludzi w kościele?
* * *
Dyrektor liceum w Nyamata pyta mnie ile ma mi zapłacić za pomoc przy
naprawie komputerów. Mówię, że nic, ale że nie ustępuje, pytam czy
mają w szkole bibliotekę i czy mógłbym coś wypożyczyć. Kończą mi się
książki, więc może znajdę jakąś powieść przynajmniej po angielsku.
Fragment relacji Philipo Kayitare opisującej kościół w Nyamata ósmego
kwietnia 1994 roku.
"...reszta z nas uciekła do kościoła w Nyamata w nadziei na to, że tam
nas nie tkną, zwłaszcza w obecności białego księdza. Ścisnęliśmy się w
kościele wraz z tak dużą ilością osób jak to tylko było możliwe. Było
tak wielu ludzi wypełniających kościół, że nie mógłbyś znaleźć miejsca
by postawić stopę. To były tysiące w środku świątyni, niektórzy
musieli się położyć się pod ławkami. Kolejne tysiące stały na
zewnątrz."
* * *
Na początku mojego pobytu w Rwandzie w ogóle ich nie dostrzegam.
Rwanda to bajka, to kolorowy sen. Widzę tęczowe ptaki i
uśmiechniętych serdecznych ludzi. Z biegiem czasu jednak zaczynają się
wyłaniać. Krótkie migawki, gdzieś pomiędzy tłumem. Żyją swoim życiem
po cichu nie rzucając się w oczy.
Gdy wracam ze szpitala przed sobą dostrzegam kobietę z ręką uciętą
wysoko ponad łokciem.
Inna kobieta wyciąga rękę po pieniądze i demonstruje drugi kikut bez
dłoni.
W Kigali omal nie potykam się o wciśniętego w tłum pucybuta. Obie nogi
ucięte są u samego ich początku.
Odwrócony tyłem do mnie mężczyzna podaje sobie ręką coś z ziemi,
chwyta zębami i zaczyna pełzać przesuwając się jedynie dzięki
podporowi rąk. Rzecz uchwycona w zęby to nogawka od jedynej nogi;
kompletnie bezwładnej, zachowującej się jak gumowy wąż.
Przyglądam się po raz pierwszy mężczyźnie u którego zwróciłem jak
dotąd uwagę tylko na jego pomysłowy wózek inwalidzki. Z przodu na
wysokości piersi zamontowane są pedały od roweru. Wtedy dostrzegam, że
mężczyzna nie ma lewej nogi, nie ma prawej nogi i nie ma lewej ręki.
Dociera do mnie, że to wydarzyło się naprawdę.
* * *
Wychodzimy i Robert opowiada dalej. Zaczyna od tego, że w tym kościele
zginęło kilkanaście tysięcy ludzi. Nikt nigdy dokładnie tego nie
policzył i właściwie nie było nikogo, kto zidentyfikowałby ciała.
Tylko kilka półek w podziemiach to trumny osób, z których rodzin ktoś
się zachował i rozpoznał ofiary. Inni ginęli całymi rodzinami i są
teraz częścią wielkiego magazynu kości.
I wraca do tematu kościoła. Opowiada znów jak ludzie uciekali do
świątyń z nadzieją na schronienie za plecami księdza. A ci tymczasem
zawiedli. Nie wpuszczali za drzwi kościoła, jeśli wpuszczali, nie
dawali żadnej nadziei na ochronę i przeżycie. I przeraża mnie
stwierdzeniem: sami donosili do Hutu, że w ich kościele są pasożyty,
które trzeba zabić. Sami chwytali za pistolety i rozstrzeliwali ludzi.
Nie mogę uwierzyć, a Robert opowiada dalej jak na całe lata przed
ludobójstwem księża grzmieli zza ołtarzy mówiąc, że Tutsi to nie
ludzie. Że to węże, karaluchy i jak karaluchy próbują wedrzeć się do
Rwandy by ją opanować. I jak karaluchów trzeba się ich pozbyć. Jak
dzielili ludzi w szkołach niedzielnych na Tutsi i na Hutu, jak
tłumaczyli czym jest duma Hutu i czym jest grzech Tutsi. Pokazuje
przed kościołem grób siostry zakonnej, która zginęła na całe lata
przed ludobójstwem zamordowana, bo nie chciała zgodzić się z ideologią
tutejszego kościoła.
Mówi, a ja nadal nie wierzę, jaką rolę polityczną odgrywał kościół.
Jak księża i biskupi tworzyli podwaliny ekstremistycznych ugrupowań
Hutu. Jak wielka była zażyłość pomiędzy kościołem, a tutejszym
dyktatorem Habyarimana. Ideologia kościoła wykluwała się na salonach
tutejszego reżimu.
Tłumaczy czym była wizyta Jana Pawła II na rok przed ludobójstwem w
kraju, w którym księża, biskupi i arcybiskup nawoływali do zbrodni.
"Papież nic nie zrobił by to powstrzymać", mówił Innocent. Wystraszeni
ludzie z nadzieją na zmianę czekali tej wizyty. Ludzie ginęli z rąk
Hutu nakłanianych przez liderów, w tym i księży, do morderstw. Wizyta
papieża była ich ostatnią nadzieją, która nie została ziszczona.
Papież - jak mówi Innocent i jak potwierdza Robert - nie zrobił nic.
Jakby problemu nie było lub nie widział.
A potem rok później ludzie uciekali do kościołów gdzie wpadali prosto
w paszczę lwa. Proboszczowie parafii szli po Hutu i w ich asyście
dokonywali ostatecznego rozwiązania. Do kościołów przez wywietrzniki
najpierw wrzucano granaty, a tych, którzy nie zginęli dożynano
maczetami i rozstrzeliwano; nie raz z broni trzymanej przez księdza.
Powstrzymuję Roberta i walę prosto z mostu pytanie, nie zważając no to
czy go obrażę czy nie insynuując kłamstwo. Pytam czy ma jakieś dowody
na to co mówi, bo to się wydaje tak nieprawdopodobne, że uważam, że
zmyśla i ubarwia.
Odpowiada, że tak. Że dowodem są księża skazani i osadzeni w
więzieniach za te zbrodnie. Mówi, że mogę zapytać kogo chcę, mówi, że
wiele się o tym pisze. Że Rwanda szuka po całym świecie tych księży,
którym udało się zbiec. I dziwi się, że świat zachodni nic o tym nie
wie. Ja też się dziwie. Że telewizja huczy o księżach pedofilach w
USA, o księdzu Rydzyku co zebrał i nie oddał, a nic nie słychać o
księżach - totalitarnych mordercach. Informacja ta mnie przytłacza.
Ksiądz, który gwałci dzieci szokuje. Co można powiedzieć o księdzu,
który rozstrzeliwuje ludzi, gwałci chroniące się u niego dzieci i
dostarcza je do Hutu na kolejne gwałty i na śmierć? Księdzu, który
jest elementem całej państwowej struktury kościoła, która
uczestniczyła w przygotowaniu i wykonaniu ludobójstwa.
* * *
Tydzień później nie mogę powstrzymać emocji wracając do domu z właśnie
co wypożyczoną książką dokumentującą ludobójstwo. Siadam na tarasie i
pierwsze co robię, to wertuję spis treści z nadzieją, że znajdę - lub
lepiej nie - potwierdzenie słów Roberta.
Niestety okazuje się to prawdą. Rozdział odnośnie roli księży w
ludobójstwie liczy 70 stron. Ponadto kolejne rozdziały opisujące
kolejne przypadki ludobójstwa noszą nazwy parafi: Parafia w Nyamata,
Parafia w Gahanga, Seminarium w Ndera... I tak przez kolejne ponad
trzysta stron. Jedna trzecia książki to opis roli Kościoła w
ludobójstwie.
* * *
Na podstawie książki Rwanda. Death, Despair and Defiance.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2013-05-23 17:32:12
Temat: Re: Rwanda
Użytkownik "outside" <s...@g...com> napisał w wiadomości
news:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000vb
b.googlegroups.com...
glob- ja się coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawić się u Ciebie z
księdzem- egzorcystą. Bardzo mnie ciekawi, czy będziesz po tym przepraszał
na grupach za ataki na KRK i w ogóle chrześcijan.
--
Chiron
p.s.
A w ogóle to znajomy ksiądz z którym Cię kiedyś chciałem odwiedzić jak mu
pokazałem, co wypisujesz- z całą pewnością nie chce już Cię poznawać.
Pozostał tylko egzorcysta- taka jego praca...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2013-05-23 17:51:19
Temat: Re: RwandaOn 23 Maj, 17:32, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
> U ytkownik "outside" <s...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000
vbb.googlegroups.com...
>
> glob- ja si coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawi si u Ciebie z
> ksi dzem- egzorcyst . Bardzo mnie ciekawi, czy b dziesz po tym przeprasza
> na grupach za ataki na KRK i w og le chrze cijan.
>
> --
>
> Chiron
>
> p.s.
> A w og le to znajomy ksi dz z kt rym Ci kiedy chcia em odwiedzi jak mu
> pokaza em, co wypisujesz- z ca pewno ci nie chce ju Ci poznawa .
> Pozosta tylko egzorcysta- taka jego praca...
Chiron księża mordercy z Rwandy siędzą w więzieniach i są ścigani po
całem świecie. Tak kościół podzielił naród tutsi i hutu i mordował to
są fakty.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2013-05-23 18:09:29
Temat: Re: RwandaJeśli chciałbym udać się do kościoła katolickiego na mszę, to nie
miałbym gdzie. Jedyny kościół katolicki w Nyamata to obecnie miejsce
pamięci ofiar ludobójstwa. Msze w nim się już dawno nie odbywają.
Robert mówi, że tak jest teraz w większości miejscowości. Nie ma już
katolików. Nyamata Memorial Site, Ntarama Memorial Site, Gikongoro
Memorial Site - kiedyś kościoły, teraz mauzolea.
* * *
Którejś niedzieli Innocent wychodzi z domu wyjątkowo wcześnie, jeszcze
przed wschodem słońca. Jedzie do Kigali, do swojej przyjaciółki. Od
lat szukała gdzie znajdują się ciała jej rodziców, w którym miejscu
Rwandy zostali zabici. Rodziców trzeba pochować, a jeśli to już
niemożliwe, trzeba wiedzieć, w którym miejscu się za nich modlić.
Z tego powodu ostatnie czternaście lat odwiedzała kolejne więzienia w
Rwandzie i błagała osadzonych by jej w tym pomogli. Gdy tylko komuś
kończył się wyrok szła i pytała, czy to ty zabiłeś moją mamę i mojego
tatę. Czy wiesz kto to zrobił. Nie musiała często tłumaczyć jak
wyglądali, gdzie mieszkali. Szukała wśród więźniów swych byłych
sąsiadów, bo tu sąsiad zabijał swojego sąsiada.
I w końcu stanął przed nią ten, który ją rozpoznał po latach i
przyznał się. Wychodzi właśnie z więzienia i mówi, że jej rodzice
zginęli w kościele w Kigali. Ich kości nie da się już odróżnić od
innych zgromadzonych w Kigali Memorial Site. Dlatego ona i wszyscy jej
znajomi i resztki rodziny, w tym i Innocent w niedzielę będą od świtu
do zmierzchu cały dzień się tam modlić i wspominać.
* * *
Tu sąsiad zabijał sąsiada. Jednego dnia mieszkali ze sobą płot w płot,
następnego dnia przychodził z innymi, podpalał dom, zarzynał maczetą,
tych którzy uciekali. Potem szedł do następnego domu, podpalał dom i
czekał aż zaczną wybiegać. Ucinał ramiona i wciąż żywych zrzucał na
dno głębokiego na kilkanaście metrów wychodka. Wczoraj witał ich
słowami mwirwe, mwarametse. Jutro wbijał maczetę tak głęboko, że
pękała kość. Codziennie pytał amakuru? Jak się czujesz? Na to samo
pytanie odpowiadał jak zawsze z uśmiechem, że dobrze, nimeza. Gdy
wszystko się zaczęło, szedł do interahamwe - partyzantki Hutu - i
pokazywał który dom trzeba zburzyć, a jego mieszkańców zabić.
Tu mąż zabijał żonę. Tu ojciec zabijał swoje dzieci. Wystarczyło, że
Hutu poślubił Tutsi. Zbrodnię tą mógł odkupić tylko krwią żony i
wszelkiego ich potomstwa. Inaczej sam zostałby zabity. Niejeden z
maczetą zawieszoną w powietrzu nad głową bez wahania przypominał sobie
o swym plemiennym długu. Najpierw żonę, potem po kolei każde z
licznych wciąż patrzących z ufnością dzieci.
Synowie zabijali rodziców. Lata temu udało im się zdobyć wpis w
dowodzie, że nie są już Tutsi, a są Hutu. Jeden z przywódców
interahamwe to były Tutsi, który zabił swoich rodziców jak i wielu
innych członków rodziny.
* * *
W telecentrum uczę nauczycieli obsługi edytorów tekstu. Proszę o
napisanie dowolnego zdania, w dowolnym języku. Jeden z mężczyzn pisze
mimo wszystko God is Love. Bóg jest miłością.
* * *
Szybka śmierć była przywilejem. Można było być ciętym maczetami,
tłuczonym kamieniami, czy zakatowanym na śmierć kijami. Leżeć kopanym
z połamanymi żebrami. Tłum ludzi skakał by po dogorywającym ciele.
Można też było umrzeć szybko, od kuli wystrzelonej prosto w głowę. Za
to jednak niejednokrotnie trzeba było zapłacić. I ludzie płacili.
Można było próbować uciekać. Nie natknąć się na liczne punkty
kontrolne, gdzie sąsiad wskazywał palcem i mówił, że jesteś Tutsi.
Ciało pozostawione by zostało tam gdzie upadło, jako upewnienie
innych, że wszystko to dzieje się naprawdę. Zarówno przemierzających
drogę jak i Hutu zgromadzonych na zaporze. Bo kto by się wyłamał z
zabijania, sam by szybko zginął.
Próbować się schronić. W szpitalach i szkołach. I kościołach.
Niezależnie jaka szerokość geograficzna, niezależnie który rok i jaka
wojna, między jakimi stronami, wystraszeni ludzie kierują się do
świątyń.
Czy można sobie wyobrazić coś gorszego niż złamanie sacrum uświęconego
miejsca? Czy można zabijać ludzi w kościele? Czy jest większa zbrodnia
niż niemieckie bombardowania polskich kościołów? Jest.
* * *
Dyrektor liceum w Nyamata pyta mnie ile ma mi zapłacić za pomoc przy
naprawie komputerów. Mówię, że nic, ale że nie ustępuje, pytam czy
mają w szkole bibliotekę i czy mógłbym coś wypożyczyć. Kończą mi się
książki, więc może znajdę jakąś powieść przynajmniej po angielsku.
Idziemy i niestety wszystko to podręczniki szkolne. Przeglądam więc
półkę z biologią w nadziei na znalezienie opisów tutejszej natury, a
dyrektor mnie pyta czy lubię książki historyczne. Odpowiadam, że nie
za bardzo, ale widząc, co wyciągnął natychmiast zmieniam zdanie.
"Rwanda. Death, Despair and Defiance"Rwanda. Śmierć, Rozpacz i Bunt),
ponad tysiącstronicowy opis ludobójstwa. Historia Rwandy, jak powstał
podział na Hutu i Tutsi, jak zamienił się w rasizm pod wpływem
kolonizatorów, jak zrobiono z niego ekstremizm, jak zamordowano niemal
milion ludzi w niemal równe sto dni. Relacje tych, którzy przeżyli,
zgromadzone przez African Rights dowody. Opisy zbrodni miasto po
mieście. A tak naprawdę: parafia po parafii. (
* * *
Fragment relacji Philipo Kayitare opisującej kościół w Nyamata ósmego
kwietnia 1994 roku.
"...reszta z nas uciekła do kościoła w Nyamata w nadziei na to, że tam
nas nie tkną, zwłaszcza w obecności białego księdza. Ścisnęliśmy się w
kościele wraz z tak dużą ilością osób jak to tylko było możliwe. Było
tak wielu ludzi wypełniających kościół, że nie mógłbyś znaleźć miejsca
by postawić stopę. To były tysiące w środku świątyni, niektórzy
musieli się położyć się pod ławkami. Kolejne tysiące stały na
zewnątrz."
* * *
Na początku mojego pobytu w Rwandzie w ogóle ich nie dostrzegam.
Rwanda to bajka, to kolorowy sen. Widzę tęczowe ptaki i
uśmiechniętych serdecznych ludzi. Z biegiem czasu jednak zaczynają się
wyłaniać. Krótkie migawki, gdzieś pomiędzy tłumem. Żyją swoim życiem
po cichu nie rzucając się w oczy.
Gdy wracam ze szpitala przed sobą dostrzegam kobietę z ręką uciętą
wysoko ponad łokciem.
Inna kobieta wyciąga rękę po pieniądze i demonstruje drugi kikut bez
dłoni.
W Kigali omal nie potykam się o wciśniętego w tłum pucybuta. Obie nogi
ucięte są u samego ich początku.
Odwrócony tyłem do mnie mężczyzna podaje sobie ręką coś z ziemi,
chwyta zębami i zaczyna pełzać przesuwając się jedynie dzięki
podporowi rąk. Rzecz uchwycona w zęby to nogawka od jedynej nogi;
kompletnie bezwładnej, zachowującej się jak gumowy wąż.
Przyglądam się po raz pierwszy mężczyźnie u którego zwróciłem jak
dotąd uwagę tylko na jego pomysłowy wózek inwalidzki. Z przodu na
wysokości piersi zamontowane są pedały od roweru. Wtedy dostrzegam, że
mężczyzna nie ma lewej nogi, nie ma prawej nogi i nie ma lewej ręki.
Dociera do mnie, że to wydarzyło się naprawdę.
* * *
Jest sobota rano i właśnie odwołaliśmy zajęcia, bo kolejny raz zniknął
prąd. Siadamy z Robertem i zaczynamy rozmawiać o niczym. Przypominam
sobie rozmowę z Innocentem o papieżu i postanawiam dopytać co o tym
wie Robert.
Najpierw jest trochę skonsternowany, gdy używam słowa nienawiść, ale
zastanawia się chwilę i mówi, że chyba wie co Innocent miał na myśli i
że w gruncie rzeczy to prawda.
- Ludzie szukali schronienia w kościołach, a znaleźli tam tylko
śmierć. I to nie chodzi tylko o to, że Hutu nie uszanowali świętości
tego miejsca. Że wchodzili, zabijali, wrzucali granaty. Kościół im w
żaden sposób nie pomógł - zawiesza głos widząc moje niezrozumienie i
dodaje - chodźmy do tutejszego kościoła to zrozumiesz, do Nyamata
Memorial Site. Tam ci opowiem co się działo.
* * *
Nyamata Memorial Site to niegdysiejszy tutejszy kościół katolicki.
Niski budynek, ze spadzistym, krytym blachą dachem, nawet ładny. Po
bokach od wejścia ściany zbudowane są z pustaków z otworami
skierowanymi do wewnątrz i na zewnątrz tak aby wpadało przez nie
światło i przyjemne powiewy wiatru tworzące przeciąg. Pustaki także od
drugiej strony za ołtarzem. Czerwona cegła. Wchodzimy do środka.
Chłód i delikatnie przytłumione światło. W dali zasłany obrusem
ołtarz, na prawo od niego na podwyższeniu tabernakulum. Po bokach i po
środku rzędy kilkudziesięciu ławek, na których wydaje się, że wciąż
ktoś siedzi. Nad nami o dziwo rozgwieżdżone niebo. Od razu uderza
jednak niekościelna część wystroju.
Kilkadziesiąt ławek dokładnie, szczelnie bez miejsca by można
przysiąść obłożona jest stertami wysokimi na trzydzieści, czterdzieści
centymetrów dawno zaschniętych i zesztywniałych ubrań. Brudnych od
zakrzepniętej krwi. Tak samo brudnych jak niegdyś biały, a teraz
bordowy obrus na ołtarzu; tak samo teraz brudny jak obrus pod
tabernakulum. Pod tylną ścianą kościoła zgromadzone ubrania, które nie
zmieściły się na kilometrach ławek. Nie do policzenia. Ściany
ochlapane rozbryzgami krwi.
Rozgwieżdżone niebo to sufit kościoła podziurawiony tysiącami odłamków
granatów.
Robert mówi rzecz oczywistą, której się sam domyślam: To krew i
ubrania ludzi, którzy tu zginęli. Poukładano je w sterty na ławkach,
lecz nic poza tym nie zmieniono. Spójrz na ołtarz, na obrus. Wciąż
leży jak leżał czternaście lat temu i nadal widać na nim jeszcze
plamy.
Robert się myli w ostatnim zdaniu. Obrus jest jedną wielką plamą.
Przesiąknięty do ostatniej nitki brudnoczerwoną breją.
Schodzimy do małego podziemia kościoła. Oświetlona jarzeniowym
światłem szklana gablota zawierająca po kilkaset popękanych,
rozłupanych i pociętych czaszek na dwóch półkach, na trzeciej półce
inne kości: miednice, kości obręczy górnej, kości długie. Mały
fragment to szklana półka z naszyjnikami, grzebieniem, biżuterią.
Bolesne uświadomienie, że kilkaset czaszek to tak naprawdę kilkuset
niegdyś ludzi, którzy zginęli w tym kościele. Przyglądam się cięciu na
jednej czaszce biegnącemu od oczodołu gdzieś ku kości potylicznej.
Jaką siłę ma człowiek uderzający maczetą?
Robert wyprowadza mnie z kościoła i zabiera na jego tyły gdzie widzę
dwa betonowe wyłożone płytkami mauzolea delikatnie wystające ponad
powierzchnię ziemi. Wchodzimy stromymi schodami do środka.
Tu już nie potrafię policzyć wszystkich czaszek i kości. Grobowiec to
ciasny korytarz długi na prawie trzydzieści metrów z półkami po obydwu
jego stronach. Każda półka wysoka na jeden metr i tyle samo co
najmniej głęboka szczelnie, od dołu po sspód półki kolejnej wypełniona
jest kośćmi. Półek w pionie jest cztery, a w całym grobowcu
trzydzieści sześć. Grobowce są dwa, oba przytłaczają ciasnotą
korytarzy i wrażeniem, że wysokie na cztery metry sterty kości zaraz
runą mi na głowę. Chcę stąd wyjść.
* * *
Wychodzimy i Robert opowiada dalej. Zaczyna od tego, że w tym kościele
zginęło kilkanaście tysięcy ludzi. Nikt nigdy dokładnie tego nie
policzył i właściwie nie było nikogo, kto zidentyfikowałby ciała.
Tylko kilka półek w podziemiach to trumny osób, z których rodzin ktoś
się zachował i rozpoznał ofiary. Inni ginęli całymi rodzinami i są
teraz częścią wielkiego magazynu kości.
I wraca do tematu kościoła. Opowiada znów jak ludzie uciekali do
świątyń z nadzieją na schronienie za plecami księdza. A ci tymczasem
zawiedli. Nie wpuszczali za drzwi kościoła, jeśli wpuszczali, nie
dawali żadnej nadziei na ochronę i przeżycie. I przeraża mnie
stwierdzeniem: sami donosili do Hutu, że w ich kościele są pasożyty,
które trzeba zabić. Sami chwytali za pistolety i rozstrzeliwali ludzi.
Nie mogę uwierzyć, a Robert opowiada dalej jak na całe lata przed
ludobójstwem księża grzmieli zza ołtarzy mówiąc, że Tutsi to nie
ludzie. Że to węże, karaluchy i jak karaluchy próbują wedrzeć się do
Rwandy by ją opanować. I jak karaluchów trzeba się ich pozbyć. Jak
dzielili ludzi w szkołach niedzielnych na Tutsi i na Hutu, jak
tłumaczyli czym jest duma Hutu i czym jest grzech Tutsi. Pokazuje
przed kościołem grób siostry zakonnej, która zginęła na całe lata
przed ludobójstwem zamordowana, bo nie chciała zgodzić się z ideologią
tutejszego kościoła.
Mówi, a ja nadal nie wierzę, jaką rolę polityczną odgrywał kościół.
Jak księża i biskupi tworzyli podwaliny ekstremistycznych ugrupowań
Hutu. Jak wielka była zażyłość pomiędzy kościołem, a tutejszym
dyktatorem Habyarimana. Ideologia kościoła wykluwała się na salonach
tutejszego reżimu.
Tłumaczy czym była wizyta Jana Pawła II na rok przed ludobójstwem w
kraju, w którym księża, biskupi i arcybiskup nawoływali do zbrodni.
"Papież nic nie zrobił by to powstrzymać", mówił Innocent. Wystraszeni
ludzie z nadzieją na zmianę czekali tej wizyty. Ludzie ginęli z rąk
Hutu nakłanianych przez liderów, w tym i księży, do morderstw. Wizyta
papieża była ich ostatnią nadzieją, która nie została ziszczona.
Papież - jak mówi Innocent i jak potwierdza Robert - nie zrobił nic.
Jakby problemu nie było lub nie widział.
A potem rok później ludzie uciekali do kościołów gdzie wpadali prosto
w paszczę lwa. Proboszczowie parafii szli po Hutu i w ich asyście
dokonywali ostatecznego rozwiązania. Do kościołów przez wywietrzniki
najpierw wrzucano granaty, a tych, którzy nie zginęli dożynano
maczetami i rozstrzeliwano; nie raz z broni trzymanej przez księdza.
Powstrzymuję Roberta i walę prosto z mostu pytanie, nie zważając no to
czy go obrażę czy nie insynuując kłamstwo. Pytam czy ma jakieś dowody
na to co mówi, bo to się wydaje tak nieprawdopodobne, że uważam, że
zmyśla i ubarwia.
Odpowiada, że tak. Że dowodem są księża skazani i osadzeni w
więzieniach za te zbrodnie. Mówi, że mogę zapytać kogo chcę, mówi, że
wiele się o tym pisze. Że Rwanda szuka po całym świecie tych księży,
którym udało się zbiec. I dziwi się, że świat zachodni nic o tym nie
wie. Ja też się dziwie. Że telewizja huczy o księżach pedofilach w
USA, o księdzu Rydzyku co zebrał i nie oddał, a nic nie słychać o
księżach - totalitarnych mordercach. Informacja ta mnie przytłacza.
Ksiądz, który gwałci dzieci szokuje. Co można powiedzieć o księdzu,
który rozstrzeliwuje ludzi, gwałci chroniące się u niego dzieci i
dostarcza je do Hutu na kolejne gwałty i na śmierć? Księdzu, który
jest elementem całej państwowej struktury kościoła, która
uczestniczyła w przygotowaniu i wykonaniu ludobójstwa.
* * *
Tydzień później nie mogę powstrzymać emocji wracając do domu z właśnie
co wypożyczoną książką dokumentującą ludobójstwo. Siadam na tarasie i
pierwsze co robię, to wertuję spis treści z nadzieją, że znajdę - lub
lepiej nie - potwierdzenie słów Roberta.
Niestety okazuje się to prawdą. Rozdział odnośnie roli księży w
ludobójstwie liczy 70 stron. Ponadto kolejne rozdziały opisujące
kolejne przypadki ludobójstwa noszą nazwy parafi: Parafia w Nyamata,
Parafia w Gahanga, Seminarium w Ndera... I tak przez kolejne ponad
trzysta stron. Jedna trzecia książki to opis roli Kościoła w
ludobójstwie.
* * *
Na podstawie książki Rwanda. Death, Despair and Defiance.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2013-05-23 18:13:27
Temat: Re: RwandaOn 23 Maj, 17:32, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
> U ytkownik "outside" <s...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000
vbb.googlegroups.com...
>
> glob- ja si coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawi si u Ciebie z
> ksi dzem- egzorcyst . Bardzo mnie ciekawi, czy b dziesz po tym przeprasza
> na grupach za ataki na KRK i w og le chrze cijan.
>
> --
>
> Chiron
>
> p.s.
> A w og le to znajomy ksi dz z kt rym Ci kiedy chcia em odwiedzi jak mu
> pokaza em, co wypisujesz- z ca pewno ci nie chce ju Ci poznawa .
> Pozosta tylko egzorcysta- taka jego praca...
..
Ksiądz przed trybunałem za ludobójstwo w Rwandzie
Po raz pierwszy w swojej historii Międzynarodowy Trybunał powołany do
osądzenia zbrodni w Rwandzie rozpoczyna dziś proces katolickiego
księdza odpowiadającego za aktywne uczestnictwo w ludobójstwie z 1994
r. Proces ten powinien wyjaśnić sprawę uczestnictwa w zbrodni
dokonanej w tym małym, w większości chrześcijańskim kraju Afryki,
również przez inne osoby duchowne.
41 letni ksiądz Athanase Sermoba pochodzi z plemienia Hutu. Jest
oskarżony o ludobójstwo, pomoc w ludobójstwie, oraz podżeganie do
aktów ludobójstwa, oraz zbrodnie przeciw ludzkości. On sam nie
przyznał się do winy i uważa się za niewinnego.
Według aktu oskarżenia, to właśnie ksiądz miał, wraz z lokalnymi
władzami, przygotować i nadzorować mord dokonany na 2 tysiącach Tutsi
w kwietniu 1994 r., którzy schronili się w podlegającym mu kościele
parafialnym w Nyange. To on miał również nakazać, aby spychaczem
zburzyć kościół, który zawalił się na znajdujących się wewnątrz niego
parafian z plemienia Tutsi, co miało być początkiem krwawego
ludobójstwa, w którym zostało zamordowanych, według danych ONZ, około
800 tysięcy Tutsi i umiarkowanych Hutu. Utworzony przez ONZ pod koniec
1994 r. trybunał, z siedzibą w Arusha (Tanzania), ma za zadanie
znaleźć i osądzić głównych autorów tej strasznej zbrodni.
Ksiądz Seromba uszedł z Rwandy jeszcze zanim w lipcu 1994 r. władzę w
kraju przejęli Tutsi z Patriotycznego Frontu Rwandyjskiego (aktualnie
przy władzy). Najpierw ukrywał się w sąsiednim zachodnim Zairze
(dzisiejszej Demokratycznie Republice Konga), następnie przeniósł się
na kilka miesięcy do Keni, aby ostatecznie zamieszkać we Włoszech,
gdzie został przyjęty w poczet kleru Diecezji Florenckiej. Dopiero po
licznych naciskach organizacji Obrony Praw Człowieka, min. "Africa
Rights", oraz w związku z wydanym w 2001 r nakazem aresztowania
księdza przez Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka, rwandyjski
ksiądz, w lutym 2002 r., oddał się w ręce sprawiedliwości. W pierwszym
momencie Włochy, pod naciskiem Watykanu, sprzeciwiły się wydaniu
księdza, jednak naciski dyplomatyczne spowodowały zgodę rządu
włoskiego na aresztowanie oskarżonego.
Kościół rzymskokatolicki raczej unikał współpracy z wymiarami
sprawiedliwości krajów w których przebywały osoby duchowne oskarżane o
udział w ludobójstwie. Ks. Seromba miał pełne zaufanie niektórych
wysokich hierarchów swojego Kościoła, którzy twierdzili, że nie ma
żadnego dowodu na winę księdza.
Zapytany o poparcie, jakie Kościół rzymskokatolicki okazuje księdzu
Serombie, Roland Amoussouga, rzecznik prasowy międzynarodowego
trybunału powiedział, że "to nie chodzi o proces przeciw Watykanowi,
ale o proces konkretnej osoby. Watykan nie odnosi w nim żadnej szkody,
ani nie podziela, żadnej z win księdza Seromby. Tu przecież nie chodzi
o Watykan, który nie ma z tą sprawą nic wspólnego".
Adwokat Seromby, Alfred Pognon z Beninu, wyraził swoją nadzieję, że
jego klient nie zostanie skazany. Powiedział on, że w parafii
znajdowało się siedem osób duchownych, czterech księży (między nimy
Seromba) i trzech seminarzystów. Dwóch z tych księży zostało skazanych
przez rwandyjski wymiar sprawiedliwości za masakrę w Nyange, ale po
apelacji zostali uwolnieni w 2000 roku.
W podobny sposób Pognon wybronił biskupa Augustino Misago z Gikongoro,
który wyrokiem rwandyjskiego sądu w 2000 r. został uniewinniony,
pomimo, że sąd pierwszej instancji wydał wyrok skazujący. Adwokat
poinformował wtedy agencję AFP, że świadkowie, którzy oskarżyli jego
klienta, wycofali swoje zeznania. Obrońca stwierdził też, że
organizacja "Africa Rights", jest używana jako "narzędzie" w walce z
kościołem.
Adwokat nie zaprzeczył masakrze w kościele i przyznał, że oskarżony
znajdował się we wszystkich miejscach, ale oświadczył, że nie był w
stanie w żaden sposób zapobiec morderczemu szaleństwu ekstremistów.
W lutym 2003 r. międzynarodowy trybunał skazał pastora adwentystów
dnia siódmego, Elizaphana Ntakirutimana, na dziesięć lat więzienia za
udział w ludobójstwie, co było pierwszym przypadkiem wydania wyroku na
osobę duchowną. Dwóch innych rwandyjskich księży, którzy również
zostali oskarżeni o udział w masakrze z 1994 r., oczekują na
osądzenie ich przez międzynarodowy trybunał.
Ekumenizm.pl - Pastor ludobójca
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2013-05-23 18:22:27
Temat: Re: RwandaW dniu 23.05.2013 17:51, outside pisze:
> On 23 Maj, 17:32, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
>> U ytkownik "outside" <s...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000
vbb.googlegroups.com...
>>
>> glob- ja si coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawi si u Ciebie z
>> ksi dzem- egzorcyst . Bardzo mnie ciekawi, czy b dziesz po tym przeprasza
>> na grupach za ataki na KRK i w og le chrze cijan.
>>
>> --
>>
>> Chiron
>>
>> p.s.
>> A w og le to znajomy ksi dz z kt rym Ci kiedy chcia em odwiedzi jak mu
>> pokaza em, co wypisujesz- z ca pewno ci nie chce ju Ci poznawa .
>> Pozosta tylko egzorcysta- taka jego praca...
>
> Chiron księża mordercy z Rwandy siędzą w więzieniach i są ścigani po
> całem świecie. Tak kościół podzielił naród tutsi i hutu i mordował to
> są fakty.
>
Dopisz: Fakty które sam wymyśliłeś.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2013-05-23 18:28:30
Temat: Re: RwandaOn 23 Maj, 18:22, xantiros <x...@y...com> wrote:
> W dniu 23.05.2013 17:51, outside pisze:
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> > On 23 Maj, 17:32, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
> >> U ytkownik "outside" <s...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000
vbb.googlegroups.com...
>
> >> glob- ja si coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawi si u Ciebie z
> >> ksi dzem- egzorcyst . Bardzo mnie ciekawi, czy b dziesz po tym przeprasza
> >> na grupach za ataki na KRK i w og le chrze cijan.
>
> >> --
>
> >> Chiron
>
> >> p.s.
> >> A w og le to znajomy ksi dz z kt rym Ci kiedy chcia em odwiedzi jak mu
> >> pokaza em, co wypisujesz- z ca pewno ci nie chce ju Ci poznawa .
> >> Pozosta tylko egzorcysta- taka jego praca...
>
> > Chiron ksi a mordercy z Rwandy si dz w wi zieniach i s cigani po
> > ca em wiecie. Tak ko ci podzieli nar d tutsi i hutu i mordowa to
> > s fakty.
>
> Dopisz: Fakty kt re sam wymy li e .
A to sądy skazują moje wymysły, no ja cie kręce, debilstwo powinni
uznać za chorobę.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2013-05-23 18:53:17
Temat: Re: RwandaW dniu 23.05.2013 18:28, outside pisze:
> On 23 Maj, 18:22, xantiros <x...@y...com> wrote:
>> W dniu 23.05.2013 17:51, outside pisze:
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>> On 23 Maj, 17:32, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
>>>> U ytkownik "outside" <s...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000
vbb.googlegroups.com...
>>
>>>> glob- ja si coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawi si u Ciebie z
>>>> ksi dzem- egzorcyst . Bardzo mnie ciekawi, czy b dziesz po tym przeprasza
>>>> na grupach za ataki na KRK i w og le chrze cijan.
>>
>>>> --
>>
>>>> Chiron
>>
>>>> p.s.
>>>> A w og le to znajomy ksi dz z kt rym Ci kiedy chcia em odwiedzi jak mu
>>>> pokaza em, co wypisujesz- z ca pewno ci nie chce ju Ci poznawa .
>>>> Pozosta tylko egzorcysta- taka jego praca...
>>
>>> Chiron ksi a mordercy z Rwandy si dz w wi zieniach i s cigani po
>>> ca em wiecie. Tak ko ci podzieli nar d tutsi i hutu i mordowa to
>>> s fakty.
>>
>> Dopisz: Fakty kt re sam wymy li e .
>
> A to sądy skazują moje wymysły, no ja cie kręce, debilstwo powinni
> uznać za chorobę.
>
Jesteś kłamcą, w Rwandzie skazali tylko 4 księży z czego 1 uniewinnili,
a ty piszesz "księzy" i dorabiasz ideologie. Ciekawe ile tam było
ateistów, zapewne też od groma z krwią na rękach.
A tu masz ateistów:
"Wojskowy sąd w Kigali skazał na osiem lat więzienia dwóch kapitanów
armii za zastrzelenie trzynastu księży w 1994 roku. Kapitanowie John
Butera i Dieudonne Rukeba przyznali się do winy"
"Kościół katolicki stracił w wyniku masakr trzech biskupów, czyli połowę
ówczesnego episkopatu, oraz 103 księży diecezjalnych i zakonnych, 47
braci zakonnych, 65 sióstr i co najmniej 30 członków instytutów świeckich. "
ale tego już nie piszesz, a to wymaga uczciwosć jak się chce kogoś
oskarżać - czyli normalnie jesteś krętaczem
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2013-05-23 19:03:59
Temat: Re: RwandaOn 23 Maj, 18:53, xantiros <x...@y...com> wrote:
> W dniu 23.05.2013 18:28, outside pisze:
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> > On 23 Maj, 18:22, xantiros <x...@y...com> wrote:
> >> W dniu 23.05.2013 17:51, outside pisze:
>
> >>> On 23 Maj, 17:32, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
> >>>> U ytkownik "outside" <s...@g...com> napisa w wiadomo
cinews:ee7142d0-5b5e-47d9-a156-301ad4182d01@eo6g2000
vbb.googlegroups.com...
>
> >>>> glob- ja si coraz bardziej zastanawiam, czy nie zjawi si u Ciebie z
> >>>> ksi dzem- egzorcyst . Bardzo mnie ciekawi, czy b dziesz po tym przeprasza
> >>>> na grupach za ataki na KRK i w og le chrze cijan.
>
> >>>> --
>
> >>>> Chiron
>
> >>>> p.s.
> >>>> A w og le to znajomy ksi dz z kt rym Ci kiedy chcia em odwiedzi jak mu
> >>>> pokaza em, co wypisujesz- z ca pewno ci nie chce ju Ci poznawa .
> >>>> Pozosta tylko egzorcysta- taka jego praca...
>
> >>> Chiron ksi a mordercy z Rwandy si dz w wi zieniach i s cigani po
> >>> ca em wiecie. Tak ko ci podzieli nar d tutsi i hutu i mordowa to
> >>> s fakty.
>
> >> Dopisz: Fakty kt re sam wymy li e .
>
> > A to s dy skazuj moje wymys y, no ja cie kr ce, debilstwo powinni
> > uzna za chorob .
>
> Jeste k amc , w Rwandzie skazali tylko 4 ksi y z czego 1 uniewinnili,
> a ty piszesz "ksi zy" i dorabiasz ideologie. Ciekawe ile tam by o
> ateist w, zapewne te od groma z krwi na r kach.
>
> A tu masz ateist w:
>
> "Wojskowy s d w Kigali skaza na osiem lat wi zienia dw ch kapitan w
> armii za zastrzelenie trzynastu ksi y w 1994 roku. Kapitanowie John
> Butera i Dieudonne Rukeba przyznali si do winy"
>
> "Ko ci katolicki straci w wyniku masakr trzech biskup w, czyli po ow
> wczesnego episkopatu, oraz 103 ksi y diecezjalnych i zakonnych, 47
> braci zakonnych, 65 si str i co najmniej 30 cz onk w instytut w wieckich. "
>
> ale tego ju nie piszesz, a to wymaga uczciwos jak si chce kogo
> oskar a - czyli normalnie jeste kr taczem
W afryce nie ma ateistów , a to zależy z którego roku jest wiadomość,
im wcześniejsza to mniej skazanych im późniejsza to więcej skazanych,
część nadal się ukrywa w watykanie i jak w przypadku pedofili watykan
chce ukryć zbrodniarzy przed wymiarem sprawiedliwości . Jak podaje
ostatnio reporter z polski , który był w Rwandzie, bardzo dużo księży
było tam na misjach z Polski, czyli polscy księża i być może takiemu
mordercy się spowiadasz bo wielu świadków po prostu nieżyje .
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |