Strona główna Grupy pl.sci.psychologia SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa

Grupy

Szukaj w grupach

 

SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-01-11 03:13:40

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jesus" <n...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:crhlio$b3v$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik Jerzy Turynski napisał:
>
> >Bardzo dużo lat zajęło mi _zrozumienie_ tamtej sytuacji, a ono zaczyna
> >się od uświadomienia sobie, iż żaden pająk (w reakcji 'kumpla' _analo-
> >gicznie_ jak ginekolog+wagina twojej żony w twojej sytuacji) nie ma ab-
> >solutnie niczego wspólnego z właściwie percypowanym/obserwowanym PRO-
> >BLEM.
>
>
> Więc to jest jak fobia? Wyobraźnia płata figla?
>
>
> > Zgadzam się, poza tym, że nie chodzi o "kilka godzin zamiast kilku
minut"
> > a co najmniej kilka lat, jeśli... nie dłużej.
> >
>
> To przychodzi przez godziny rozumowania, czy przez przyjęcie określonej
> postawy, określonego działania?

Dużo prędzej to drugie, ale i to za mało. To złożona transformacja
umysłu nie polegajaca na zmianie rozumowych definicji, ale dokonująca
zmian w naszych ODRUCHACH. A jest to o tyle trudne, że tych odruchów
najczęściej nie jesteśmy świadomi w momencie ich powstawania, dopiero
"post factum", kiedy obserwujemy ich skutki na płaszczyznach lepiej
dostępnych naszej świadomości. A odwołując się do przykładu pana
Dygota - proces powstawania jego "intelektualnej linii obrony"
przed zjawiskiem "moja żona macana przez ginekologa" przechodzi
przez wiele etapów pośrednich. Pan Dygot zauważa problem zgrubsza
z dwóch powodów: jego zachowanie jaskrawo wychodzi poza standard
- taki, jaki obserwuje wokół siebie. Zdołał zauważyć, że jego
reakcje nie są takie, jak u przeciętnego mężczyzny (dobre i to,
chciałoby się rzec ...). Zdołał nawet dotrzeć głębiej: zauważył
powstające wcześniej w nim samym emocje - lęki, zazdrość, obrzydzenie
itp. Ale nawet w tym wątku bardzo dobrze widać, że ma problem
z zejściem głębiej. Zatrzymuje się w drodze gdzieś między tymi
emocjami a ich intelektualizacją. Usiłuje tak ustawić rzeczywistość,
by tych emocji nie musieć określać jako negatywne. Dobrze więc.
Nie są negatywne. Są najzwyczajniej w świecie DESTRUKCYJNE.
Przynoszą cierpienie panu Dygotowi i jego żonie (to do Pana
panie Dygot) - to drugi powód, dla którego pan Dygot zauważa
problem - po skutkach i własnej niewygodzie. Jest więc motyw,
dla którego warto się jednak nie odwracać spowrotem w kierunku
intelektualnych analiz, tylko iść głębiej - w kierunku lęków,
zazdrości i obrzydzenia. A te emocje też można potraktować
jako SKUTEK czegoś jeszcze bardziej pierwotnego i trudnego
do uchwycenia. Czegoś, czego pan Dygot już zupełnie
nie jest świadomy. Ale gdyby umiał pogłębić proces samoobserwacji
i spróbować cofnąć się w czasie w punkt zanim powstaje lęk, może
znajdzie coś nowego. Może znajdzie - ale trudno będzie to
wykorzystać. To co znajdzie będzie być może właśnie tym, co
powinien zmienić. Tyle, że to "coś" nie ma kształtu, smaku ani
nic, co by można narysować na kartce i rozwiązać za pomocą
komputera. Trzeba to "coś" potraktować jako pomieszczenie a nie
przedmiot do analizy - i tam wejść. I tam przebywać. Nauczyć
się tam przebywać i tam działać. Na dzień dzisiejszy to "coś"
działa całkowicie samo, generując sygnały, nad którymi później
już trudno zapanować.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2005-01-11 03:22:34

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:1a6e.0000078d.41de6646@newsgate.onet.pl...

> Przyzwolenie na facetów ginekologów bierze się z założenia, że ich
> cel "macania" kobiet jest inny, niż seksualny - ba, że jest on wzniosły -
> Zdrowie.

Ja się lekko wtrącę, mocno idąc w kierunku myślenia cbnet'a, JET'a
i innych - czyli "nie róbmy dzieciom wąsów".

Pan źle ocenia sytuację - nie ma żadnego "macania" - ani dosłownie,
ani w cudzysłowiu. Jest badanie ginekologiczne.

Jeśli oczekuje Pan od swojej żony wsparcia - to proszę nie oczekiwać
go w tym, że żona powstrzyma się od chodzenia do ginekologa i w ten
sposób okaże Panu "zrozumienie". Jestem pewien, że Pana żona
zmęczona sytuacją może przyjąć dla siebie taką "strategię" - ale
nie będzie to wyraz troski o Pana, a już na pewno nie troski
o małżeństwo.

W trosce o Pana powinna zacząć jak najczęściej chodzić do ginekologa
i stawiać się w innych podobnych sytuacjach, aby dać Panu możliwość
częstych samoobserwacji, co się z Panem dzieje. Jeśli przy tym
dzielnie uda się jej znieść pierwsze ataki Pana szaleństwa - wróżę
wspólny sukces.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 03:44:59

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:crjjb9$r8b$1@news.onet.pl...
> The Stroyer:
> > Dobra, dobra ;) Ale za to skutecznie, bo nie mam przynajmniej
> > z tym problemów ;)
>
> Bo nie chcesz miec.
> Autor chce miec, wiec oszukuje sie w taki sposob, aby je miec.
>
> Z nas 3-ch, to ja jestem najnormalniejszy w moim ogladzie: moja
> reakcja polegajaca na odczuciu lekkiego zaniepokojenia wydaje sie
> laczyc w sobie zarowno nieobojetnosc (do ktorej niejako sie uciekasz)
> oraz nie posuwanie sie do paranoi (typowej dla postawy autora tematu).
> ;)
> Ha! :)))

Ha !
U mnie "reakcja polegajaca na odczuciu lekkiego zaniepokojenia"
także występuje i w moim odczuciu jest pochodną najbardziej
lęku o to, że w czasie manipulacji przyrządami itp. żona
dozna urazu, bólu fizycznego. I to tyle ;). Wydaje mi się
to lęk rozsądny - pozwalający utrzymywać rozsądny kontakt
ze zjawiskiem "żona u ginekologa".

Masz podobne odczucia ?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 04:02:50

Temat: Re: SOS - wsparcie ... wielki finał
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:1a6e.000007e8.41de7b98@newsgate.onet.pl...
> Analogia z zabawkami
> jest trochę niezgrabna, ponieważ z zabawek wyrasta się zupełnie, zaś
miłość to
> nie zaprzecznie pociągu seksualnego, tylko pociąg + coś jeszcze.
Analogia Twojej analogii do Twojego stanu jest pomylona.
Skup się Stary - Ty masz problem z uprzedmiotowieniem kobiet !
Niedosyt na polu seksualnym jest tu skutkiem, a nie przyczyną.

Ja nie miałem w swoim życiu (a jużna pewno nie w nastoletnim)
okresu, w którym bym się "wyszalał" (w sensie zabawy wieloma zabawkami),
a nie przeżywam żadnych paranoi w stylu podobnym do Twojego.


> Myślę, że tak to chyba powinno normalnie wyglądać - najpierw seks,
> który później przeistacza się w seks + coś jeszcze, czyli miłość
(wartość samego seksu wówczas dramatycznie maleje - gdy masz prawdziwe
> Ferrari, to takie małe na pedały wydaje się niewartą uwagi śmiesznostką).

Tak ...

> Chociaż oczywiście najpierw wizyta w specjalisty - na szczęście to będzie
już
> jutro.

Oby, oby ...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 08:00:35

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Redart:
> Masz podobne odczucia ?

Trudno jednoznacznie powiedziec.

--
Czarek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 09:53:22

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Dygot" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Użytkownik "Jesus" <n...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:crhlio$b3v$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > Użytkownik Jerzy Turynski napisał:
> >
> > >Bardzo dużo lat zajęło mi _zrozumienie_ tamtej sytuacji, a ono zaczyna
> > >się od uświadomienia sobie, iż żaden pająk (w reakcji 'kumpla' _analo-
> > >gicznie_ jak ginekolog+wagina twojej żony w twojej sytuacji) nie ma ab-
> > >solutnie niczego wspólnego z właściwie percypowanym/obserwowanym PRO-
> > >BLEM.
> >
> >
> > Więc to jest jak fobia? Wyobraźnia płata figla?
> >
> >
> > > Zgadzam się, poza tym, że nie chodzi o "kilka godzin zamiast kilku
> minut"
> > > a co najmniej kilka lat, jeśli... nie dłużej.
> > >
> >
> > To przychodzi przez godziny rozumowania, czy przez przyjęcie określonej
> > postawy, określonego działania?
>
> Dużo prędzej to drugie, ale i to za mało. To złożona transformacja
> umysłu nie polegajaca na zmianie rozumowych definicji, ale dokonująca
> zmian w naszych ODRUCHACH. A jest to o tyle trudne, że tych odruchów
> najczęściej nie jesteśmy świadomi w momencie ich powstawania, dopiero
> "post factum", kiedy obserwujemy ich skutki na płaszczyznach lepiej
> dostępnych naszej świadomości. A odwołując się do przykładu pana
> Dygota - proces powstawania jego "intelektualnej linii obrony"
> przed zjawiskiem "moja żona macana przez ginekologa" przechodzi
> przez wiele etapów pośrednich. Pan Dygot zauważa problem zgrubsza
> z dwóch powodów: jego zachowanie jaskrawo wychodzi poza standard
> - taki, jaki obserwuje wokół siebie. Zdołał zauważyć, że jego
> reakcje nie są takie, jak u przeciętnego mężczyzny (dobre i to,
> chciałoby się rzec ...). Zdołał nawet dotrzeć głębiej: zauważył
> powstające wcześniej w nim samym emocje - lęki, zazdrość, obrzydzenie
> itp. Ale nawet w tym wątku bardzo dobrze widać, że ma problem
> z zejściem głębiej. Zatrzymuje się w drodze gdzieś między tymi
> emocjami a ich intelektualizacją.


Mam nienajgorszy łeb, ale owszem - tego zadania rozwiązać nie umiem.
Dlatego właśnie udaję się do psychologa.
Po pierwsze dlatego, że nie wiem jak się to leczy -
Ty piszesz, że przez jakąś intelektualną analizę,
czyli majstrowanie przy emocjach rozumem, co mi nic nie dało,
ponieważ uważam emocje jako pierwotne w stosunku do rozumu.


> Usiłuje tak ustawić rzeczywistość,
> by tych emocji nie musieć określać jako negatywne. Dobrze więc.
> Nie są negatywne. Są najzwyczajniej w świecie DESTRUKCYJNE.


To wiem, i czasami w chwilach euforii czuję jak to wspaniale byłoby ich nie
czuć, być od nich wolnym, ale trochę się tego stanu obawiam, bo wygląda mi
jakoś ... zbyt idealnie.
Myślę, że działa tutaj jakiś nieco podświadomy mechanizm "matematycyzujący".
W matematyce, aby czemuś zaprzeczyć nie trzeba podawać dowodów ilościowych -
wystarczy jeden kontrprzykład. Zaprzeczenie polegające na podaniu 100, czy 1000
kontrprzykładów nie ma żadnej większej wagi, niż zaprzeczenie jednym
kontrprzykładem.
Idąc dalej tą drogą "wyzwolenia" dojść można łatwo do aberracji:
skoro najlepiej, by nic nas nie bolało, więc gdzie się na tej drodze niby
zatrzymać?
Gdyby moja żona odeszła, czy umarła też przecież najlepiej po Niej nie
rozpaczać, bo to nikomu nic nie da - jest to emocja destrukcyjna.
Gdybym stał się lumpem też najlepiej się swoją sytuacją nie przejmować, tylko
cieszyć się życiem śmierdząc od wielomiesięcznego niemycia.
To wszystko tak jakoś nieludzko w ekstremum wygląda - połącznie świętości z
zimnem wnętrza galaktyki.


> Przynoszą cierpienie panu Dygotowi i jego żonie (to do Pana
> panie Dygot) - to drugi powód, dla którego pan Dygot zauważa
> problem - po skutkach i własnej niewygodzie. Jest więc motyw,
> dla którego warto się jednak nie odwracać spowrotem w kierunku
> intelektualnych analiz, tylko iść głębiej - w kierunku lęków,
> zazdrości i obrzydzenia. A te emocje też można potraktować
> jako SKUTEK czegoś jeszcze bardziej pierwotnego i trudnego
> do uchwycenia. Czegoś, czego pan Dygot już zupełnie
> nie jest świadomy. Ale gdyby umiał pogłębić proces samoobserwacji
> i spróbować cofnąć się w czasie w punkt zanim powstaje lęk, może
> znajdzie coś nowego. Może znajdzie - ale trudno będzie to
> wykorzystać. To co znajdzie będzie być może właśnie tym, co
> powinien zmienić. Tyle, że to "coś" nie ma kształtu, smaku ani
> nic, co by można narysować na kartce i rozwiązać za pomocą
> komputera. Trzeba to "coś" potraktować jako pomieszczenie a nie
> przedmiot do analizy - i tam wejść. I tam przebywać. Nauczyć
> się tam przebywać i tam działać. Na dzień dzisiejszy to "coś"
> działa całkowicie samo, generując sygnały, nad którymi później
> już trudno zapanować.


A ja nie mam bladego pojęcia jak nad tym zapanować.
Gdy przyjdzie, to ogarnia z tak potężną siłą,
że rozumowe argumentowanie samemu sobie ulega jak karka papieru kuli armatniej.

Pewnie to kwestia słabej woli - wbiłem sobie kiedyś w głowę, że ... gdy nawali
koło, to mądry człowiek nie próbuje podnieść samochodu rękami,
tylko sięga po lewarek - siła woli to żałośnie słabe narzędzie w starciu z
jakimkolwiek instynktem, czy silniejszą emocją.
Nie ... wykoncypowałem sobie, więc, że "intelektualizowanie" nic tu nie da -
trzeba znaleźć lewarek, czyli w uproszczeniu znaleźć jakąś siłę w sobie i
przeciwstawić ją tej, której sobie nie życzysz.
Stąd cały czas krążę wokół np. zafundowania nam trójkącika, aby
zazdrość "podlewarować" pożądaniem. Jeśli się przyjrzysz, to dostrzeżesz,
że rozwiązania, które wspominam mają te wspólną cechę. Nie siłować się rozumem,
tylko znaleźć naturalnie istniejący "lewarek", dźwignię, skierować jedną siłę
przeciwko innej, ale nie rozum przeciwko emocjom, bo rozumek jest słabiutki.

Cóż - miałem już spotkanie z psychologiem, będę spotkania kontynuował - ona
jest fachowcem, nie ja. Powinna więc wiedzieć lepiej czy trzeba to dźgać
skalpelem rozumu, czy może jednak jaj mam rację i pomoże mi założyć coś w
rodzaju "bloku" emocjonalnego lub zamienić rezultat wyzwalany z palącej
zazdrości na brak emocji lub inną emocję.


Dzięki za Twoje słowa
D

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 10:19:24

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Dygot" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:1a6e.0000078d.41de6646@newsgate.onet.pl...
>
> > Przyzwolenie na facetów ginekologów bierze się z założenia, że ich
> > cel "macania" kobiet jest inny, niż seksualny - ba, że jest on wzniosły -
> > Zdrowie.
>
> Ja się lekko wtrącę, mocno idąc w kierunku myślenia cbnet'a, JET'a
> i innych - czyli "nie róbmy dzieciom wąsów".
>
> Pan źle ocenia sytuację - nie ma żadnego "macania" - ani dosłownie,
> ani w cudzysłowiu. Jest badanie ginekologiczne.
>

Ludzie nie są idealni. Nie tak dawno temu znany psycholog Andrzej S. okazał się
nie tylko profesjonalnie podchodzić do swojej pracy...
Nie bądźmy aż tak infantylni.
... chociaż może to jest właśnie jedyny sposób, by nie czuć obrzydzenia do
tego, że jakiś obcy facet miał swoje palce w waginie Twojej kobiety?

>
> Jeśli oczekuje Pan od swojej żony wsparcia - to proszę nie oczekiwać
> go w tym, że żona powstrzyma się od chodzenia do ginekologa i w ten
> sposób okaże Panu "zrozumienie". Jestem pewien, że Pana żona
> zmęczona sytuacją może przyjąć dla siebie taką "strategię" - ale
> nie będzie to wyraz troski o Pana, a już na pewno nie troski
> o małżeństwo.
>

Również bez przesady - robieni wizyt rutynowych u kobiety to chyba nie jest
straszliwe poświęcenie i ograniczenie wolności? Mówimy tu o czymś co ma miejsce
1-2 razy do roku i wymaga takich samych przygotowań i wysiłków w przypadku
wizyty u kobiety, jak i u mężczyzny. Nie jest to coś, co wymagałoby od niej
zmiany jej życia o 180 stopni.

>
> W trosce o Pana powinna zacząć jak najczęściej chodzić do ginekologa
> i stawiać się w innych podobnych sytuacjach, aby dać Panu możliwość
> częstych samoobserwacji, co się z Panem dzieje. Jeśli przy tym
> dzielnie uda się jej znieść pierwsze ataki Pana szaleństwa - wróżę
> wspólny sukces.
>

A ja się Jej spodoba?
A co jeśli mi się nie uda znieść ataków szaleństwa, tylko popadnę w nie na
dobre?
Na to bez "błogosławieństwa" psychologa nie pójdę.


Pozdrawiam
D

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 13:11:02

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Dygot" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> >
> > Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
> > news:1a6e.0000078d.41de6646@newsgate.onet.pl...
> >
> > > Przyzwolenie na facetów ginekologów bierze się z założenia, że ich
> > > cel "macania" kobiet jest inny, niż seksualny - ba, że jest on wzniosły -
> > > Zdrowie.
> >
> > Ja się lekko wtrącę, mocno idąc w kierunku myślenia cbnet'a, JET'a
> > i innych - czyli "nie róbmy dzieciom wąsów".
> >

(...)

Generalnie spośób naszego zachowania w pracy na luzie, to dowcipkowanie,
robienie sobie jaj. Czytałem kiedyś książkę, w kórej opisano przeżycia kobiety
podczas hipnozy. Prowadzacy cofnął ją do meomentu operacji, którą przeszło -
zaczęła wspominać zakładanie maski tlenowej itd. Ku jego zdziwieniu kobieta nie
zatrzymała się na momencie utraty przytomności, tylko kontunowała opis, jakby
tam była - powiedziała m.in., że "zrobiło jej się przykro" słysząc
dowcipkowanie personelu pod adresem jej ciała.

Czy ginekolodzy są nadludźmi? Czy przechodzą specjalne testy wysokiej
moralności? (NB: skoro aborcjonują, to raczej testy odwrotne zdaliby celująco,
ale zbastujmy - nie o aborcji mowa). A o czym mają sobie niby podowcipkować?
Pisałem już o czerpaniu satysfakcji z wykonywanej pracy - jaką sastysfakjce
mają czerpać ginekolodzy? - finansową wyłącznie??? Tematem paru filmów, czy
nawet artykułów były "chore zakłady" - np. personel oddziału zakładał się o
długość życia pacjentów. To oczywiście nie zbrodnia, tylko ... no włąśnie co -
wygłup, brak szacunku, niedojrzałość??? O co mogą się ginekolodzy zakładać - o
ilość wagin, w których umieszczą swoje palce - 4000 rocznie (5 dni pracy,
powiedzmy 0.5 ha na pacjentkę, czyli 16 dziennie, 50 tygodni * 5 dni w
tygodniiu * 16 pacjentek = 4000 "wagin" - ok - trzeba coś urwać na urlop itd -
niech będzie połowa z tego...).

Ginekolodzy nie są nadludźmi.
D

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-11 21:44:47

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:675c.000003e2.41e3a212@newsgate.onet.pl...

> Ty piszesz, że przez jakąś intelektualną analizę,
> czyli majstrowanie przy emocjach rozumem, co mi nic nie dało,
> ponieważ uważam emocje jako pierwotne w stosunku do rozumu.
STOP
> To wiem, i czasami w chwilach euforii czuję jak to wspaniale byłoby ich
nie
> czuć, być od nich wolnym, ale trochę się tego stanu obawiam, bo wygląda mi
> jakoś ... zbyt idealnie.
STOP
> Idąc dalej tą drogą "wyzwolenia" dojść można łatwo do aberracji:
> skoro najlepiej, by nic nas nie bolało, więc gdzie się na tej drodze niby
> zatrzymać?
STOP
> A ja nie mam bladego pojęcia jak nad tym zapanować.
> Gdy przyjdzie, to ogarnia z tak potężną siłą,
> że rozumowe argumentowanie samemu sobie ulega jak karka papieru kuli
armatniej.
>
> Pewnie to kwestia słabej woli - wbiłem sobie kiedyś w głowę, że ... gdy
nawali
> koło, to mądry człowiek nie próbuje podnieść samochodu rękami,
> tylko sięga po lewarek - siła woli to żałośnie słabe narzędzie w starciu z
> jakimkolwiek instynktem, czy silniejszą emocją.
STOP
> Nie ... wykoncypowałem sobie, więc, że "intelektualizowanie" nic tu nie
da -
> trzeba znaleźć lewarek, czyli w uproszczeniu znaleźć jakąś siłę w sobie i
> przeciwstawić ją tej, której sobie nie życzysz.
STOP
> Stąd cały czas krążę wokół np. zafundowania nam trójkącika, aby
> zazdrość "podlewarować" pożądaniem. Jeśli się przyjrzysz, to dostrzeżesz,
!!!
> Nie siłować się rozumem, tylko znaleźć naturalnie istniejący "lewarek",
> dźwignię, skierować jedną siłę przeciwko innej, ale nie rozum przeciwko
> emocjom, bo rozumek jest słabiutki.
!!!

Napiszę jeszcze trochę.
Po pierwsze - chciałbym się jednak nieco inaczej ustawić do Twojego
problemu, niż to uczyniłem pierwotnie. Dopiero wczoraj przeczytałem
uważnie cały wątek i zmieniłem zdanie. Widzę nieco inne punkty
ciężkości.
Uznałem też, że w dalszym ciągu jest tu dużo miejsca na "rozważania
intelektualne", więc kontynuuję rozmowę.

Po pierwsze:
Napisałeś mi "Ty piszesz, że przez jakąś intelektualną analizę"
i widzę, że mnie nie zrozumiałeś (skrajnie ;) ... Mówiłem właśnie
o czymś innym ... Ale zostawię to (na razie ?). To jest sprawa
dla psychoterapeuty. Ja jednak jeszcze chwilę pobawię się w
domorosłego psychoanalityka, bo po wczorajszej lekturze dostrzegłem
dość wyraźnie nieco inne oblicze całej sprawy i w dodatku wydaje
mi się, że Ty nie miałeś do siebie odpowiedniego dystansu, by to
zebrać w całość i obejrzeć. Więc jeszcze powiem trochę "co
mi się wydaje".

Otóż "Twoja sprawa" nie dawała mi spokoju z jednego względu:
poszukiwałem źródła BÓLU, czyli dlaczego tak bardzo boli Cię to,
co myśli i czuje inny facet na widok Twojej żony. MASZ RACJĘ
- ginekolodzy to ludzie. Na pewno ostro dowcipkują na temat
swojej pracy (o ile w realiach naszej służby zdrowia mają na to
siły). Ale CO Z TEGO ? Ten fakt nie musi boleć.
Idziemy dalej.
Łatwo Cię posądzić o przedmiotowe postrzeganie kobiet, ale
to przecież nie jest żadna przyczyna Twoich problemów, ale
właśnie ich objaw - siedzisz w klatce, która izoluje Cię od
kobiety, nie masz kontaktu z pewnymi aspektami rzeczywistości
- stąd uprzedmiotowienie. Ale co jest klatką ? Ktoś rzucił,
że Twój styl jest teatralny - bo rzeczywiście taki jest ;)
- jednak sposób w jaki podchodzisz do tematu ujawnia
wg. mnie rzeczywisty ból.
Idziemy dalej ...
Jest kilka takich sentencji krążących wokół tematu:
"Pod latarnią najciemniej".
"Niespełnionego homoseksualistę najłatwiej poznać po tym, że
uwielbia >chamskie< kawały o pedałach (te w stylu: nie schylać
się pod prysznicem po mydło). Żaden heteroseksualny mężczyzna nie
będzie poświęcał w swoich myślach tyle uwagi nagim facetom".
"- Doświadczenie podpowiada mi, panie Wiseman, że jeśli ktoś
zakłada, że inni przy pierwszej sposobności spróbują popełniać
czyny nieprzyzwoite, w gruncie rzeczy przyznaje, że on sam
zmaga się z takimi pragnieniami."

Proszę nie brać tego zbyt dosłownie ;) - szczególnie tego o
homoseksualistach. Moim zamiarem jest jedynie przedstawienie
tezy: To, czego najbardziej odmawia Pan innym, pokazuje czego
najbardziej brakuje Panu, do czego nie ma Pan dostępu.
A czego pan najbardziej innym odmawia ? Proszę:
"nieprzyzwoitych myśli". Podkreślam - nie nieprzywoityczh czynów,
ale MYŚLI, a raczej "nieprzyzwoitych emocji" ! O - proszę
to wyraźnie zauważyć: EMOCJI. EMOCJI EROTYCZNYCH - pożądania,
fantazji seksualnych itp. Pisał Pan, że uciekł od Kościoła
Katolickiego - właśnie za to, że krępuje swobodę seksualną.
Ja zaś widzę, że ucieczka się Panu nie do końca udała ;).
Gdzieś na głebszym poziomie, na dnie Pana psychiki dalej
pozostaje Pan dzieckiem, które samo siebie karze za "swobodę
seksualną", "grzeszne pragnienia". Udało się panu zrealizować
pewne pragnienia na poziomie zewnętrznym, ale wewnętrzne
zakazy dalej trzymają Pana w garści. I jak sądzę, nie
pozwalają w pełni przeżywać satysfakcji seksualnej - nie na
poziomie emocjonalnym.
Nosi wiec Pan w sobie ogromny deficyt i to dość dobrze tłumaczy
pewne Pana pomysły: "może powinienem był się bardziej wyszaleć".
Deficyt ten tworzy tak silną presję, że świat widziany przez
Pana podświadomość to świat "emocjonalno-myślowego wyuzdania",
gdzie każdy przypadkowy mężczyzna odbywa z Pana żoną "emocjonalny
stosunek seksualny", a nawet "gwałci" ją. I tym samym robi
coś, czego Pan nie robić nie może.
Przypuszczam, że jednym z bardziej niepokojących Pana efektów
takiego postrzegania świata jest czarna jak grób myśl, iż
Pana żona potrafi poruszać się sferze emocjonalnej
dużo swobodniej niż Pan i w związku z tym stoi pan na krawędzi
szaleństwa: "na pewno już mnie wielokrotnie zdradziła" i ...
nie widzi w tym nic złego - bo takie paranoiczne pojęcie
zdrady utrzymuje tylko Pan w trzewiach swojej psychiki ...

Cała ta sprawa ma wg. mnie jeszcze jeden dodatkowy smaczek
- a mianowicie to, że nauczył się Pan - poprzez intelekt -
wypełniać deficyt seksualny. Powstaje duża rozbieżność między
tym, co Pan czuje i o czym Pan myśli. Przeniesienie energii
z emocji na intelekt ma także bezpośredni wpływ na to, w jaki
Pan sposób odbywa "stosunki seksualne" - np. na tej grupie :).
Pan LUBI fantazjować o trójkątach. Generalnie lubi Pan fantazjować.
Dlatego sprawa jest dość subtelna - bardzo wyraźnie widać, że
ma Pan swego rodzaju obsesję na punkcjie erotyki, dużo
Pan o tym mówi na różne sposoby. Może się wiec wydać
niedorzeczne twierdzenie, że nie ma Pan dostępu do
"nieprzyzwoitych myśli". Ale dlatego właśnie podkreślam emocje,
nie o "matematyczne lub plastyczne obrazy" tu chodzi. Tych
ostatnich - modeli, symboli - u Pana pod dostatkiem. Bardzo
zaś mało rozumienia, co czuje kobieta i mężczyzna - w
szczególności które z tych odczuć są "niebezpieczne",
które "neutralne", które "nieprzyzwoite, ale dopuszczalne,
bo przyjemne".

Widzi Pan - nawet jeśli ginekolog odczuwa pewną przyjemność
z badania ładnej kobiety - ma do tego prawo. Trudne, prawda ? :)

Życzę powodzenia ...

Się zastanawiam, czy mężczyzna nie byłby dla Pana lepszym
terapeutą. W obecności mężczyzny trudniej będzie Panu
sprowadzić kontakt do kolejnych fantazji seksualnych.
Ale może to właśnie lepiej, że się one pojawią ... Nie wiem.
Generalnie psycholog to też nie psychoterapeuta. Ale
pomalutku, pomalutku ...



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-12 11:22:26

Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Dygot" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:675c.000003e2.41e3a212@newsgate.onet.pl...
>
(...)
>
> Otóż "Twoja sprawa" nie dawała mi spokoju z jednego względu:
> poszukiwałem źródła BÓLU, czyli dlaczego tak bardzo boli Cię to,
> co myśli i czuje inny facet na widok Twojej żony. MASZ RACJĘ
> - ginekolodzy to ludzie. Na pewno ostro dowcipkują na temat
> swojej pracy (o ile w realiach naszej służby zdrowia mają na to
> siły). Ale CO Z TEGO ? Ten fakt nie musi boleć.
(...)
>
> Widzi Pan - nawet jeśli ginekolog odczuwa pewną przyjemność
> z badania ładnej kobiety - ma do tego prawo. Trudne, prawda ? :)
>

Po pierwsze nie panuj mi proszę. Z tego panowania wnoszę, że jesteś sporawo
młodszy, ale co a tego - pewnie w tej konkretnej kwestii mógłbym Ci buty
czyścić...

Sam mam wrażenie, że rozwiązania pośrednie - wmówienie sobie, że wizyta u
ginekologa jest na pewno "steryla" erotycznie lub wsadzanie na siłę głowy w
piasek (nie chcę wiedzieć co tam się dzieje) w moim przypadku nie zda egazminu.
Już na studiach aby stłumić strach przed egzaminem stawiałem czoło najgorszemu
wariantowi: "nie zdam - i co z tego!!!". Tutaj czuję podobnie - iż muszę jakoś
wpleść w swoje życie element, iż moją Ukochana może nie być tylko moja.
A zawsze raźniej, gdy się pozna kogoś, kto sobie już z problemem w taki sposób
poradził, pozostał normalny i jego miłość/życie nic na tym nie straciło, a
wprost przeciwnie.
Kimś takim zdajesz się być Ty...


>
> Życzę powodzenia ...
>

Dzięki, przyda się. Wczoraj byłem w fazie obwiniania i chęci odegrania się na
żonie, dziś mam lepsze nastawieneie: chcę się tej zmory pozbyć - chcę się
wyzwolić.

> Się zastanawiam, czy mężczyzna nie byłby dla Pana lepszym
> terapeutą. W obecności mężczyzny trudniej będzie Panu
> sprowadzić kontakt do kolejnych fantazji seksualnych.
> Ale może to właśnie lepiej, że się one pojawią ... Nie wiem.
> Generalnie psycholog to też nie psychoterapeuta. Ale
> pomalutku, pomalutku ...
>

Też się zastanawiam, tylko niekoniecznie z tych samych powodów.


Pozdrawiam
D


PS. Na główną część posta nie odpowiadam celowo. Z różnych względów.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 12 . [ 13 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: AW, PowerBox, ksRobak - było: Byt - Świadomość
Nieporozumienie ...
Prawo wykonywania zawodu psychologa
CHWYT i UNIK by ksRobak
meczy mnie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »