Data: 2000-06-01 06:16:49
Temat: Skandal - Szpital na Bielanach w Toruniu - bardzo dluuuugie
Od: "YODAcki" <j...@b...torun.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hi !
Musze sie podzielic naszymi "wrazeniami" z wczorjaszego pobytu w szpitalu na
Bielanach w Toruniu. Nie ukrywam, ze piszac to mam nadzieje ze moze
przeczyta to jakis lekarz z w/w szpitala i odpowie mi dlaczego tak sie
postepuje z pacjentami. A wiec do rzeczy:
Edyta (moja zona) jest w 9 m-cu ciazy. 6 czerwca ma termin porodu. Dostala
skierowanie od swojego lekarza na ktorym jest napisane "Prosze o konsultacje
ew. lezenie w szpitalu". Chodzi o to, ze Edyta w 3 miesiacu ciazy dostala
arytmii serca - lekarz kardiolog nazwal to czestoskurcz nadkomorowy. W
czasie ciazy lezala 4 razy w szpitalu wlasnie z powodu arytmii, i ic sie nie
wyjasnilo.
W kazdym razie zglosilismy sie wczoraj ok.godz. 18.00 w szpitalu. W izbie
przyjec siedzialy 2 kobiety. Zadzwonilismy do drzwi izby. I tu nas spotkalo
pierwsze, powiedzmy, zdziwienie. Na sygnal dzwonka z izby rozleglo sie
glosne "WLAZ!!!!!". Dalismy skierowanie, powiedzielismy o co chodzi i
uslyszelismy niesmiertelne "Czekac !!!". No to czekamy. Przyszedl lekarz
(pozwolicie ze nazwiska nie wymienie), i okazalo sie ze te dwie kobiety
ktore siedzialy to byly jego pacjentki z praktyki prywatnej. Minela okolo 1
godz. i 15 a my dalej siedzimy. Sami czekamy w izbie. wiec wstalem i dzwonie
po raz drugi do drzwi. Wychodzi jakas babka - inna nie przedtem - i pyta sie
"o co chodzi". Wiec ja od nowa mowie, ze dalesmy skierowanie, zona bardzo
zle sie czuje. Mowie, ze poprzednia kobieta, powedzial ze by czekac, ale my
czekamy prawie poltorej godziny. Na to ona "Bylo czekac, wiec czekaj pan" i
walnela drzwiami. Przychodzi jakas kobieta do izby, dzwoni do izby, mowi
babce cos szeptem i siada. Przychodzi lekarz (ten sam co wczesniej) i i
bierze ja do izby. Po ok. 20 min. babka wychodzi przebrana i idzie na
oddzial, a my siedzimy. Patrze na zegarek. Jest po 20.00. Siedzimy dalej. O
godz. 20.15 (wiem dokladnie, bo akurat spojrzalem na zegarek) wchodzi jakas
inna kobieta do izby. Znowu dzwoni do dzwi, slyszymy jak babka z iby krzyczy
(znowu) "WLAZ !!!!!". Ona wchodzi, po okolo 2 minutach wychodzi. siada. Za 5
min. przychodzi lekarz (znowu tan sam). Bierze ja do izby. Kobieta za 15
min. wychodzi z iby z usmiechem ns ustach.
Dla mnie juz bylo za wiele. Dzwonie do izby, wychodzi babka i sie pyta
"Czego znowu chce". Nie bede cytowac co mowilem - niektore slowa byly
niecenzuralne (nerwy), w kazdym razie zrobilem awanture.
Za ok. 30 min. przychodzi lekarz (ten sam ktory przyjmowal swoje pacjentki)
i z ryjem (sorry) na mnie, jakim prawem robie awanture. wiec dluzny nie
zostalem. Po ostrej wymianie zdan, w koncy stwierdzil ze trzeba zrobic zapis
i usg. Przeszlismy do innego pomieszczenia. Czekamy znowu pol godziny.
Wychodzi jakas babka i mowi zeby Edyta weszla. Nie bylo jej ok. 10 min.
Wychodzi. Chcialem sie jej sie zapytac co robili, ale nie zdazylem, bo
wyszedl lekarz, a wlasciwie pani doktor (nie lubie okresleniea lekarka).
Pyta sie "Juz po badaniu ?" Edyta mowi "Tak", lekarz "Zapis byl ?", Edyta
"Nie", klekarz "Konsultacja z internista byla", Edyta "Tak" i podaje babce
kartke. Lekarz czyta i mowi "Internista napisal ze nie trzeba
hospitalizowac, wiec Pani sie zastanowi czy chce zostac w szpitalu czy nie".
Nie wytrzymalem, wstalem i mowie "Zaraz, to znaczy ze zona ma podjac decyzje
o hospitalizowaniu za Was ?" na to lekarz "Chyba wyraznie mowie", pytam sie
Edyty czy mowila co jej jest, Edyta (przy pani doktor) mi mowi ze nie
zdazyla, wiec ja mowie, ze ja brzuch boli w dolnej czesci, przez okol 2
godziny ma twardy jak kamien, puszcza na 2 - 4 min. Arytmia sie nasila
(biedna mowic dobrze nie moze bo zadyszki dostaje). Na to pani "doktor" -
"A co ja na to poradze. Prosze podjac decyzje o hospitalizowaniu". Odwrocila
sie poszla. Patrze na kartke ktora dostala od internsty. Na gorze pani
doktor ginekolog napisala, ze prosi o konsultacje internistyczna, a nizej
internista napisal "Nie wymaga leczenia internistycznego". Po 4 godzinach
poszlismy do domu. Dzisiaj Edyta idzie do swojego lekarza. Zobaczymy co on
na to powie.
Takie byly nasze przygody w szpitalu na Bielanach w Toruniu.
Nie byl to pierwszy przypadek. 3 lata temu Edyta rodzila naszego pierwszego
syna na oddziale rodzinnym. Michal wazyl 4,310 kg i 62 cm dlugi. Mimo to
rodzila go normalnie no i porozrywalo ja, a dokladnie mowiac miala
obustronne pekniecie szyjki macicy.
Jest to inna historia.
W kazdym razie, pisalem to ku przestrodze ewentualnych przyszlych pacjentek
szpitala na Bielanach.
Nie wiem co to bedie jak Edyta bedzie rodzic.
Najgorszy scenariusz jaki widze, to po prostu zejscie zony z tego swiata z
powodu zawalu serca.
Pozdrowiania dla calej grupy
Jacek
|