Prawie każdy zgodzi się z tym, że zysk powinien być opodatkowywany w kraju, w którym
powstaje, tzn. wszędzie tam,
gdzie odbywa się produkcja albo sprzedaż towaru lub usługi (pomijam tu "miejsce
rozwoju pomysłu", aby niepotrzebnie
nie gmatwać istoty problemu - choć jest to kwestia też nader istotna). Wynika to z
prostej, naturalnej i uczciwej zasady,
że społeczeństwo, dzięki któremu zarabiamy, ma prawo do partycypacji w tym zysku. Z
tym problemem jednakże
obiecał już zmierzyć się PIS, choć w okrojonym tylko zakresie, ze względu na takie, a
nie inne rozwiązania prawne
narzucone przez międzynarodową, nawet nie tak finansjerę, co "mafię polityczną".
Trzeba tu zauważyć, że dzięki postulowanemu podatkowi obrotowemu molochy handlowe
nagle nie zbankrutują
ani nie znikną z Polski, tylko przekażą część zysków społeczeństwu, dzięki któremu
zysk wypracowały i na którym dotąd
zazwyczaj bezpardonowo żerowały. Przyczyni się to także do wyrównania szans pomiędzy
płacącymi uczciwie
obowiązujące u nas podatki, a hochsztaplerami ograbiającymi państwo polskie w
majestacie prawa.
Cóż można tu dodać...
Chyba tylko to, że: tak prawa wysokie, jak majestat nadania.

jacek