| « poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2008-10-02 12:38:48
Temat: Re: Szkola dawniej i dzisIkselka<i...@g...pl>
news:loe2j9p83qca$.q038h6iyhtoh$.dlg@40tude.net
[...]
> Wiesz, prawdziwa inteligencja to ludzie, którzy np. nie strajkowaliby
> nigdy o 20 zł będąc np. nauczycielami.
[...]
Ile zarabiali nauczyciele przed wojną?
Don
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2008-10-02 12:42:13
Temat: Re: Szkola dawniej i dzisDnia Thu, 2 Oct 2008 14:38:48 +0200, Don Gavreone napisał(a):
> Ikselka<i...@g...pl>
> news:loe2j9p83qca$.q038h6iyhtoh$.dlg@40tude.net
>
> [...]
>> Wiesz, prawdziwa inteligencja to ludzie, którzy np. nie strajkowaliby
>> nigdy o 20 zł będąc np. nauczycielami.
> [...]
>
> Ile zarabiali nauczyciele przed wojną?
>
> Don
Niewiele. Jak i dziś.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2008-10-02 19:44:44
Temat: Re: Szkola dawniej i dzisIkselka pisze:
> Bo mylisz klasę społeczną z właściwością ludzkiego rozumu - to dwa różne
> pojęcia pod tą samą nazwą. Ja mówię o inteligencji jako klasie społecznej,
> która ma stare tradycje. Nasza klasa "wykształciuchów" tego nie ma. Dlatego
> mamy lekarzy, nauczycieli, pisarzy, prawników, profesorów na uczelniach -
> bez tradycji rodzinnych
Zauważam pewien brak konsekwencji w Twoich poglądach. W którymś z
równoległych wątków z przekąsem mówisz o sędzi, jako że na pewno ma w
rodzinie jakiegoś sędziego - nie wiem, czy dobrze to zrozumiałam, ale
wyczułam coś jakby ukrytą krytykę kliki zawodowej. A tutaj nagle piszesz
o tym, że brak tradycji zawodowych (oczywiście inteligenckich) jest
czymś negatywnym. Ja nie jestem przekonana, czy takie utrzymywanie
pewnych zawodów w kręgach rodzinnych jest zdrowe. Zwłaszcza jeśli to
samo powiązanie rodzinne miałoby stanowić najważniejszy argument za tym,
czy ktoś zostanie (uznanym) lekarzem, prawnikiem, profesorem itd. A do
tego niestety prowadzi podobne do Twojego spojrzenie na kwestie
inteligenckiej klasy. Z dwojga złego wolałabym już cbnetowe rozwiązanie
z oddzielnymi klasami dla wybitnie zdolnych dzieci, niż preferowanie ze
względu na rodzinne tradycje.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2008-10-02 20:15:21
Temat: Re: Szkola dawniej i dzisDnia Thu, 02 Oct 2008 21:44:44 +0200, medea napisał(a):
> Ikselka pisze:
>
>> Bo mylisz klasę społeczną z właściwością ludzkiego rozumu - to dwa różne
>> pojęcia pod tą samą nazwą. Ja mówię o inteligencji jako klasie społecznej,
>> która ma stare tradycje. Nasza klasa "wykształciuchów" tego nie ma. Dlatego
>> mamy lekarzy, nauczycieli, pisarzy, prawników, profesorów na uczelniach -
>> bez tradycji rodzinnych
>
> Zauważam pewien brak konsekwencji w Twoich poglądach. W którymś z
> równoległych wątków z przekąsem mówisz o sędzi, jako że na pewno ma w
> rodzinie jakiegoś sędziego - nie wiem, czy dobrze to zrozumiałam, ale
> wyczułam coś jakby ukrytą krytykę kliki zawodowej.
Może coś w tym jest, choć wyraźnego takiego celu nie miałam. Ale nie widzę
tu żadnej sprzeczności ani braku konsekwencji - tradycje rodzinne to nie
powiązania poziome, lecz pionowe w czasie... Powiązania poziome sa bardzo
niepożądane - całe klany opanowują w tym samym (!!!) czasie kluczową,
strategiczną czasem dziedzinę, stwarzając warunki dla korupcji, nepotyzmu
oraz wykluczając zdrową konkurencję poprzez dzierżenie wpływów w rękach
wąskiej i zamkniętej grupy osób itp.
> A tutaj nagle piszesz
> o tym, że brak tradycji zawodowych (oczywiście inteligenckich) jest
> czymś negatywnym. Ja nie jestem przekonana, czy takie utrzymywanie
> pewnych zawodów w kręgach rodzinnych jest zdrowe.
W ujeciu pokoleniowym - jest zdrowe i pożądane. Nie tylko w zawodach
inteligenckich. A to ze względu na przekazywanie najlepszych doświadczeń i
dorobku zawodowego w naturalny i najbardziej efektywny sposób.
> Zwłaszcza jeśli to
> samo powiązanie rodzinne miałoby stanowić najważniejszy argument za tym,
> czy ktoś zostanie (uznanym) lekarzem, prawnikiem, profesorem itd. A do
> tego niestety prowadzi podobne do Twojego spojrzenie na kwestie
> inteligenckiej klasy. Z dwojga złego wolałabym już cbnetowe rozwiązanie
> z oddzielnymi klasami dla wybitnie zdolnych dzieci, niż preferowanie ze
> względu na rodzinne tradycje.
>
> Ewa
Z uwagi na to, co wyżej napisałam, wolę być leczona przez lekarza okulistę
czy ginekologa z rodzinną tradycją (a są tacy u nas w Kielcach, sądzę, że w
innych miastach też) niż przez nuworysza - nowego w zawodzie i
zorientowanego na szybkie dorobienie sie zamiast na dobro pacjenta, sprawy
swoje zaś powierzam prawnikowi z takąż samą tradycją ojciec-syn-wnuk. Mój
pies jest leczony przez ojca i syna - weterynarzy, bo powszechnie wiadomo,
że ten aspekt (rodzinny, ale w powiązaniu pionowym) jest najlepszą zachętą
dla ludzi do korzystania z usług tych specjalistów i innych, niekoniecznie
inteligenckich.
Mało jest takich, owszem, ale czemuś-jakoś ludzie walą do takich jak w
dym...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |