Data: 2015-02-06 10:13:02
Temat: Tak, jestem antyklerykałem
Od: glob <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Mogę to napisać tu i teraz z pełną premedytacją: katolicki kler jest jedną z
najbardziej zdeprawowanych grup i organizacji świata, o potwornie negatywnym wpływie
na rzeczywistość, którego w żaden sposób nie mogą równoważyć żadne najczęściej
podawane kontrprzykłady, wskazujące, że księża to też ludzie.
Oto kilka powodów, dla których autentycznie nienawidzę kleru, uważam go za
organizację (wszak Kościół rozumiany jako księża, zakonnicy i zakonnice to pewna
sformalizowana instytucja) cały czas niemal przestępczą, a jak pokazuje historia -
czasami wprost przestępczą:
1. Organizacja ta wciąż ma siłę postulować różne rzeczy, często najohydniejsze, które
jednak zamiast być traktowane jak wymioty najgorszych degeneratów, są serio
przedstawiane i odbierane jak ważkie pouczenia.
2. Postulaty te znajdowały i znajdują posłuch u rządzących w wielu krajach.
3. Jest to organizm skostniały z definicji, przez swoją strukturę i mechanizmy, które
nim rządzą, niezdolny do zmiany i pro-aktywnego zapobiegania złu, które jego
członkowie niestrudzenie tworzą w społeczeństwach, które zainfekowali.
4. W konsekwencji jest ostoją najgorszych reliktów etycznych przeszłości, kiedyś
jawnie wspierał rasizm (wystarczy poczytać o krwiożerczym antysemityzmie polskiego
kleru okresu międzywojennego czy nawet po wojnie), dziś wspiera aktywnie seksizm
(polski kler od iluś tygodni kłami i pazurami walczy to, by jak najłatwiej było bić
kobiety) i homofobię (w Polsce kler jest głównym ośrodkiem rozsiewającym nonsensy o
ideologii gender).
5. Nieustannie poucza i moralizuje, mimo, że sam jest wylęgarnią potwornych
patologii. Wystarczy przypomnieć organizację w drugiej połowie XX wieku (sic!)
systemu pracy niewolniczej wyzyskującej kobiety w Irlandii, albo handel dziećmi w
Hiszpanii i Irlandii, czy prowadzenie ośrodków opiekuńczych będących katowniami (tym
razem w Irlandii i Polsce), nieskończoną, bezwstydną pazerność, wreszcie skrupulatną
budowę zorganizowanego, instytucjonalnie umocowanego raju pedofilnego na przestrzeni
lat, w którym nadrzędną wartością było dobre imię Kościoła, dla którego zachowania
poświęcono życie i niewinność dziesiątek tysięcy dzieci i młodzieży, jednocześnie nie
robiąc nic istotnego w kwestii powstrzymania słabości tych kapłanów, którzy gustowali
w gwałconych, nieletnich ciałach.
Tak, jestem antyklerykałem. Co więcej wydaje mi się, że ktoś, kto zna fakty o ogromie
degrengolady moralnej właściwej katolickiej hierarchii i nie czuje wobec niej
obrzydzenia, sam musi być zaburzony i/lub nieprzyzwoity.
|