Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Tandetny dylemat moralny.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Tandetny dylemat moralny.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-05-07 23:30:57

Temat: Re: Tandetny dylemat moralny.
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Moncia" <m...@h...com> wrote in message
news:q5pte8.i82.ln@serv2nt.geomar.com.pl...
> Jasne, przesada zawsze szkodzi, a tak BTW, jak myslicie, czy to kwestia
> wrodzona, czy nabyta, ze ktos lubi walczyc o swoje (nie swoje tez, bo nie
> daj Boze, jak ktos krzywdzi bliska mi osobe)? Pamietam, ze od wczesnego
> dziecinstwa najbardziej alergicznie reagowalam na slowa mamy "pamietaj,
> pokorne ciele dwie matki ssie". Chyba tacy maja troche trudniej, ale
> ukladanie zycia po swojemu dostarcza wiekszej satysfakcji?

Ze mą jest tak, że czasami wolę przemilczeć coś choć mam ochotę komuś
odpowiedzieć tak, zeby mu poszło w pięty. A robię tak dlatego, że nic,
dosłownie nic bym przez to nie zyskał, oprócz chwilowej satysfakcji, a tym
bardziej ta druga osoba. To tak jak z myśleniem długoplanowym. Po co sobie
psuć atmosferę wokół siebie.
Ale czasami jak ktoś już aż sam się prosi to nie mam skrupulów. To chyba
wtedy jak już to tak głęboko wkracza w moje życie, że musiałbym zmienic
przekonania aby to ominąc, albo styl zycia, sposób na zycie, postrzeganie
swiata itp....

Pajonk



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-05-07 23:32:28

Temat: Re: Tandetny dylemat moralny.
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


<n...@p...ninka.net> wrote in message
news:m2g0rwr5ts.fsf@pierdol.ninka.net...
> O tak, ja tez zawsze wysluchiwalam tego typu gadek ze pokorne ciele
> dwie matki ssie.
Właśnie mi się przypomniało, że na uczelni przeważnie jestem pokorny. To
takie myślenie długofalowe, od sesji do sesji....... zbyt dużo do stracenia.
:-))) A papier to papier :-)


pajonk



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-05-08 16:23:24

Temat: Re: Tandetny dylemat moralny.
Od: "Duch" <a...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Mialam dzis ciezki dzien w pracy - szef wyl na nas, my - potajemnie - na
> szefa, a ze atmosfera jest napieta jeszcze z powodu przepychanek pomiedzy
> szefami, opier...lam kumpele. Fakt, nalezalo jej sie, bo zrobila mase
> bledow, ktorymi chciala obarczyc m.in. mnie, ale teraz czuje, ze znizylam
> sie do poziomu przekupy na rynku. Nie pokazalam klasy bedac "ponadto" i
nie
> dajac sie wyprowadzic z rownowagi. Przez chwile mialam glupia satysfakcje,
> gdy kumpela zrobila sie malutka ze wstydu ale jednoczesnie syczac
pokazalam
> swa slabosc. Wiec - mam pytanie, co jest Waszym zdaniem lepsze -
przemilczac
> podrygi nerwowych wspolpracownikow, czy na biezaco tupac noga pokazujac
"mi
> nie wleziesz na glowe"?

Moj sposob (nie wiem czy najlepszy, narazie jakos dziala)
to nie wciagac sie w "nerwowa gre". Zauwazylem, tez ze
- jak piszesz - charakterystyczne jest, ze to ktos "nakreca"
taka atmosfere, zwykle szefostwo, albo jakis "toksyczny" pracownik.
Szefostwu nie da sie za bardzo powiedziec "przestan histeryzowac",
"co takis wsciekly nie wiadomo na co", wiec nerwy schodza na
podwladnych pracownikow.
Moj sposobik, to od samego poczatku "nerwow", separowanie sie
od nerwowej sytuacji. Np. przez niby-naiwne pytania
"czemu tu tak nerwowo?". Ale nie zeby udawac, ze sie niewidzi,
ze jest nerwowo, wrecz przeciwnie, wlasnie takie proste, "zimne"
pytania o przyczyne sytuacji... ciezko to wytlumaczyc.
Fakt, ze niektorzy ludzie sami prowokuja, zeby ich opieprzyc,
a potem nagle staja sie tacy milusinscy, do rany przyloz, bardzo,
bardzo akich nie lubie.
Jeszcze jedno: bylem kiedys - wydaje mi sie ze w gorszej sytuacji,
w firmie panowaly nie nerwy (ktore jednak widac), ale bardzo sliska
rywalizacja, taka jakas silna zazdrosc i mini-podkopywanie. Najgorsze,
ze to trwalo przez dluzszy czas, i wiekszosc ludzi sie dala w to "wkrecic".
Nie widzialem w koncu kto to zaczal a kto sie "pozniej" wkrecil.
Jakos mi sie udalo nie "wejsc w to", ale dzieki temu, ze wygadywalem
sie moim znajomym z poza firmy, jakie to u nas byly dziwne "sytuacje".

Pozdrufka, Duch



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-05-09 06:12:59

Temat: Re: Tandetny dylemat moralny.
Od: "Moncia" <m...@h...com> szukaj wiadomości tego autora


Duch napisał(a) w wiadomości: <0SBR4.38052$O4.770206@news.tpnet.pl>...
>Moj sposob (nie wiem czy najlepszy, narazie jakos dziala)
>to nie wciagac sie w "nerwowa gre". Zauwazylem, tez ze
>- jak piszesz - charakterystyczne jest, ze to ktos "nakreca"
>taka atmosfere, zwykle szefostwo, albo jakis "toksyczny" pracownik.
>Szefostwu nie da sie za bardzo powiedziec "przestan histeryzowac",
>"co takis wsciekly nie wiadomo na co", wiec nerwy schodza na
>podwladnych pracownikow.
>Moj sposobik, to od samego poczatku "nerwow", separowanie sie
>od nerwowej sytuacji. Np. przez niby-naiwne pytania
>"czemu tu tak nerwowo?". <...>


Brzmi naprawde logicznie, czasem to trudne, ale skoro mowisz, ze dziala, to
postaram sie sprobowac.

>, Duch
Moncia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: kobiety czy mezczyzni?
jak zdefiniowac problem wychowawczy?
reakcja kolana :-))))
'zLY'
Odp: samobójstwo

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »