| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-05-10 20:54:35
Temat: "Trudne" dziecko- bardzo....bardzo dlugie, najdluzszy post jaki napisalam, dla bardzo cierpliwychABSTRACT(dla mniej cierpliwych):
Szesnastoletnia dziewczyna i jej rodzina potrzebuja pomocy. W domu
bieda az piszczy, dziewczyna jest powaznie chora i ma klopoty ze swoja
psychika. Psycholog stwierdzil, ze nic jej nie dolega a ona jest
agresywna wzgledem najblizszych w dotatku ma mysli samobojcze. Dla
innych ludzi odnosi sie z szacunkiem. Pewna osoba, chcialaby jej pomoc
i zabrac ja do siebie a ja sie tego boje?
<<--------------------------------------------------
----------------------------------------------------
---------------------->>
Podobno jakis rok temu, albo nawet ze dwa lata temu moja siostra
poruszyla ten temat. Sprawa dotyczyla pewnej 14-15 latki (nie wiem,
kiedy siostra to pisala dokladnie). Problem z ta dziewczyna nadal
istnieje. Anet prosila mnie, zebym nie poruszala tego juz na grupie,
ale mnie to nie daje spokoju.
Dziewczyna ma obecnie 16 lat. Mieszka z matka i dziadkami. Problemy z
nia z kazdym dniem sa coraz wieksze. Psycholog nie stwierdzil u niej
zupelnie niczego. Powiedzial, ze to zdrowa dziewczyna a ona zachowuje
sie skandalicznie i stanowi zagrozenie dla rodziny a przede wszystkim
dla siebie samej. Dziadkowie to starsi ludzie (dziadek ma okolo 80 lat
a babcia 10 lat mlodsza). Dochodzi do tego, ze dziewczyna podnosi na
nich rece. Jest silna fizycznie, nabila kilka razy siniaka wlasnej
matce. Nie raz nawet powiedziala, ze ich wszystkich pozabija.
Psycholog nic dla niej nie zrobi, bo "jest zdrowa" a o tragedie nie
trudno. Matka jest bezrobotna (nie ma zbyt wielkich kwalifikacji
zawodowych). Zywicielami rodziny sa dziadkowie a dziewczyna nie ma dla
nich ani odrobiny szacunku.
Poza tym dziewczyna jest chora ("nie garb sie nie wystarczy"). Jest
oczywiscie tym zalamana i wydaje mi sie, ze swoja frustracje
wyladowuje na najblizszych.
Kiedys powiedziala mi, ze "chyba ma depresje". Bardzo mozliwe, ze tak
jest, ale moze to byc tez cos zupelnie innego. Tylko dziwne, ze skoro
tak mloda osoba jest swiadoma tego, ze z jej psychika cos nie tak,
psycholog nie stwierdzil niczego i nie zechcial jej pomoc.
Dziewczyna zdaje sobie z tego sprawe, ze zle postepuje. Nie umie sobie
odpowiedziec na pytanie dlaczego.
Mowi, ze sa takie momenty, ze wyszstko ja denerwuje i wtedy zaczyna
sie.
Poza tym sa tez inne wazne problemy.
Nie chce jezdzic na rehabilitacje. Lekarka pokazala jej zestaw cwiczen
i ona woli je wykonywac w domu, zamiast pod okiem fachowca. Cwiczy
calymi godzinami, do pozna w nocy, co tylko pogarsza stan jej zdrowia.
Podczas, jej cwiczen, rodzina musi siedziec jak mysz pod milotla, gdyz
w przeciwnym razie jest wielka awantura. Dziewczyna rzuca sie
piesciami na kogo popadnie a jak zaatakowana osoba sie broni, to ona
krzyczy (zeby slyszala cala wies) "Nie bij mnie, nie bij mnie..."
W ostatnim czasie zaczela siegac po tabletki, w celu popelnienia
samobojstwa. Nie zdarzylo sie jej jak dotad ich polknac( chociaz nie
jestem tego pewna) i zwykle siega po prochy w taki sposob, aby rodzina
to widziala. Wyglada na to, ze ich straszy, ale przeciez moze w kazdej
chwili przekroczyc granice i sie zabic.
W dodatku klamie na kazdym kroku.
Kiedys jej babcia z mama przyjechaly do nas, zeby dac mojej siostrze
reprymende, gdyz rzekomo to ona poradzila dziewczynie, zeby nie
jezdzila na rehabilitacje. Owszem byly u nas w domu rozmowy na ten
temat, ale zachecalysmy ja do tego, zeby wlasnie skorzystala z pomocy
fachowca, jezeli jest taka mozliwosc. Niestety dziewczyna przekrecala
za kazdym razem nasze wypowiedzi. Siotra przyznala sie pozniej, ze
stwierdzila, ze dziewczyna znacznie schudla( co zapewne potraktowala
jak komplement), zapewne od tych wielogodzinnych cwiczen i ze radzila
jej, aby nie forsowala tak bardzo kregoslupa.
Nasza mama chciala zaproponowac dziewczynie zeby sie do nas
wprowadzila, co by odciazylo jej dziadkow i moze poprawilo ich
sytuacje. Stwierdzila, ze wtedy dziewczyna bedzie miala pomoc,
szczegolnie ze strony mojej i siotry. Uwazala, ze dziadkowie i mama
dziewczyny koloryzuja. Nie mogla sobie wyobrazic, ze dziewczyna moze
tak postepowac wzgledem nich. Zreszta, stwierdzila, ze nawet jezeli
fakty sa takie jakie sa, to i tak najlepiej byloby, aby ona
zamieszkala u nas, bo tutaj zachowuje sie zupelnie inaczej. U nas
zawsze byla grzeczna, spokojna, cicha...
Z poczatku sie zgadzalysmy sie z mama, ale po pewnym czasie i wielu
obserwacjach doszlysmy do wniosku, ze nie damy sobie z nia rady.
Wydaje mi sie, ze i u nas z tego, z pozoru bezbronnego, dziewczecia
wyjdzie w koncu rogata dusza. Zacznie czuc sie pewnie i wtedy bedzie
chciala i tutaj wszystkich ustawiac po katach.
Dlaczego tak mysle....Ponizej opisalam pewien okres, w ktorym
dziewczynie zdarzylysmy sie troszke przyjrzec.
Dziewczyna pol roku temu, w kazdy piatek przyjezdzala do nas. Siostra
zaprowadzila ja na warsztaty psychologiczne. Byly one skierowane do
mlodych osob, ktore chca pomagac swoim rowiesnikom w walce z
problemami. Uczono tam mlodych ludzi podstaw psychologii, umiejetnosci
rozumienia samego siebie. Pozniejszym etapem byly tematy dotyczace
narkomanii itp. Myslalysmy, ze dziewczyna z tego skorzysta, ale ona po
krotkim czasie zrezygnowala. Do nas przyjezdzala jednak nadal.
Zachowywala sie nienagannie. Dochodzilo do tego, ze z premedytacja
spozniala sie na ostatni autobus do domu, zeby tylko tam nie wracac a
co gorsza, przez pol roku nie raczyla zainteresowac sie tym, o ktorej
w ogole ma powrotne autobusy (to bylo na naszej glowie).
Z poczatku nikt z nas nie rozumial tego, ze ona wszystkich wodzi za
nos, ale w koncu nawet tacy kretyni jak my spostrzeglismy, ze robi
sobie z nas jaja. Wizyty u nas tlumaczyla problemami w szkole, ktore w
istocie ma bardzo duze. Nie radzi sobie zupelnie z niczym. Jej rozwoj
zatrzymal sie na 3 klasie S.P. Siostra sleczala z nia godzinami nad
ksiazkami. Nic to nie dalo. Za kazdym razem prosilysmy, aby powtarzala
material przerobiony z siostra a ona tylko potakiwala, po czym wracala
do domu i ksiazki rzucala do kata. Na pytanie: dlaczego nie
przypomniala sobie materialu tuz przed klasowka, odpowiadala
bezczelnie, ze jej sie nie chcialo. Z ocen niedostatecznych wyciagnela
sie na mierne, co ja absolutnie satysfakcjonuje. Czesto przyjezdzala
po dodatkowe materialy, pozyczala ksiazki, zeby pisac referaty na
ocene celujaca. Tlumaczyla to w ten sposob :"Jak zlapie 6, to pozniej
bede mogla dostac 1 i jakos to bedzie". Poniewaz w piatki nie chodzila
juz na warsztaty psychologiczne, zaczela przyjezdzac zawsze wtedy,
kiedy sama chciala, nie umawiajac sie z nikim z nas (szczegolnie z
moja siostra, ktora zwykle rezygnowala dla niej ze swoich planow). W
koncu zwrocilismy jej na to uwage, ze powinna sie z nami umawiac,
informowac nas o swojej wizycie, tym bardziej, ze wymagala bardzo
duzej uwagi ze strony siostry i nie byly to wizyty czysto towarzyskie.
Pewnego razu umowila sie z siostra i w ogole nie przyjechala, bo jak
pozniej stwierdzila "jakos jej sie odechcialo". Nie poinformowala o
tym oczywiscie nikogo z nas. Moja siostra wpadla w panike, zaczela
wydzwaniac do sasiadow dziadkow dziewczyny (bo oni nie maja telefonu),
zeby sie dowiedziec, czy przypadkiem nic sie nie stalo. Pozniej takie
sytuacje sie tez zdarzaly, ale juz podchodzilismy do tego spokojniej,
chociaz nie obylo sie bez wydzwaniania do obcych ludzi i niepokojenia
ich.
W chwili obecnej juz wcale do nas nie przyjezdza. Jej zachowanie
wzgledem najblizszych pozostalo bez zmian.
Nie wiemy co doradzic mamie. Nas pewnie niedlugo z nia nie bedzie.
Zwolni sie duzo miejsca (co dla mamy jest dodatkowym argumentem za
sprowadzeniem tu tej dziewczynki). My jednak obawiamy sie, czy
dziewczyna oby nie skrzywdzi takze jej. W tym momencie sprawa nieco
przycichla, poniewaz sami mamy sporo klopotow, ale mama nadal nie
wyklucza tej ewentualnosci. Dziewczyna jest blisko spokrewniona z moja
rodzina. Ja znam ja tez od wielu lat i nie powiem, zeby nie bylo mi
jej szkoda. Wiem tez, ze to juz nie jest dziecko, chociaz tak sie
zachowuje.
Powiedzmy, ze juz nigdy mama nie poruszy tego tematu, ale problem
jednak nie znika. Zastanawiam sie jak pomoc tej dziewczynie.
Czy moze ktos powinien pojsc z nia do psychiatry, psychologa (albo
zanim ona sie tam pojawi) i opowiedziec mu jak ona sie zachowuje, bo
nie wiadomo w jakim stopniu ona sama potrafi sie otworzyc. Moze ukrywa
polowe faktow? Byla z nia jej matka, ale moze ta kobieta tez zataila
pewne fakty?
Dziekuje za cierpliwosc wszystkich tych, ktorzy zdolali przez ten
tekst przebrnac.
Wioletta
Saanale
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |