Data: 2019-06-11 01:18:16
Temat: Warto umierać.
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
,,Czy dla Polski warto umierać ?
Poznanie
Sobotnie, ciepłe majowe przedpołudnie 2018 r. Wielu mieszkańców miast i
osiedli wyjeżdża na wypoczynek, wielu pozostaje w domu. W ten piękny,
ciepły dzień decyduję się na jazdę moim ulubionym rowerem wokół przepięknie
położonych pod poznańskich jezior.
Trasa rowerowa, którą jechałem, biegła uczęszczaną i ulubioną ścieżką przez
spacerowiczów. Z tego też powodu jechałem bardzo wolno, by kogoś nie
potrącić. Różne rzeczy można zaobserwować na tej ścieżce, nie tylko
skaczące czy fruwające ptaki, leśną zwierzynę ale także i śmieci,
porozrzucane na drodze.
Zauważyłem wówczas na środku ścieżki, po której jechałem, leżące nieduże,
owalne opakowanie. Coś mnie tknęło, zatrzymałem się i je podniosłem. To
było, jak wynikało z opisu na opakowaniu, lekarstwo ratujące życie,
lekarstwo na serce.
Pomyślałem wówczas - może ktoś zgubił to lekarstwo i potrzebuje pomocy?
Zboczyłem wówczas na rozwidleniu z zaplanowanej trasy i pojechałem tą
bardziej uczęszczaną przez pieszych. Po kilku minutach jazdy, zobaczyłem
starszego mężczyznę siedzącego na ławce, ciężko oddychającego, który
wyraźnie miał kłopoty z oddychaniem, dusił się.
- Co się stało? - zapytałem.
- Zgubiłem moje lekarstwo i mam okropne duszności, nie dojdę do domu -
wyszeptał pytany.
- To lekarstwo? - pokazałem opakowanie.
- Tak - odpowiedział i szybko zażył jedną tabletkę. Po kilku minutach
podziękował z uśmiechem.
- Dlaczego pan nosi na głowie furażerkę? - zapytałem o to nietypowe
nakrycie głowy.
- Widzi pan - po chwili namysłu odpowiedział, - widzi pan, jestem ułanem,
niech pan zobaczy. I pokazał mi fotografię uśmiechniętego, bardzo młodego
ułana na koniu, w obecności pięknej dziewczyny. - To ja z moją Różą w 1938
r.
- Och! - uśmiechnąłem się. - To dobrze się składa, zostałem wychowany przez
rotmistrza II RP - odpowiedziałem.
Wówczas rozmówca uśmiechnął się i powiedział te słowa:
- Widzi pan, przeżyłem wrzesień 1939, broniłem Warszawy, przeżyłem akcje
bojowe Szarych Szeregów, przeżyłem powstanie i prawie nie doczekałem wolnej
Polski - i opowiedział mi oto tę historię.
Opowieść zwykłego i niezwykłego żołnierza, dla którego słowo Polska było
słowem najcenniejszym
W wigilię 1948 roku - tak zaczął mój rozmówca o imieniu Tadeusz - do
mieszkania, gdzie mieszkał wraz z żoną, wpada kilku funkcjonariuszy
komunistycznej ,,bezpieki". Przeszukują oni mieszkanie i zabierają z sobą
żonę pana Tadeusza, która była łączniczką w Powstaniu Warszawskim, później
oddziałów WiN. Funkcjonariusze bezpieki obiecują, że jego żona po
przesłuchaniu szybko wróci do domu, a przesłuchanie to tylko zwykła
formalność.
Po dwóch tygodniach otrzymuje on wiadomość, iż jego żona zmarła na chorobę
płuc i została pochowana w zbiorowej mogile. Tadeusz zrozpaczony, zaczyna
szukać miejsca pochówku żony i dowiaduje się od kolegów z konspiracji, iż
jego żona była w ciąży i w wyniku bicia po brzuchu doszło do zabicia płodu,
krwotoku i jej śmierci. Oprawcy próbowali wmówić mu, iż zmarła z
przeziębienia i chorób nabytych w czasie okupacji.
Oficer AK, który zapragnął śmierci
Tadeusz, wysoki dobrze zbudowany ułan - oficer AK odznaczony przez Grota
Roweckiego - komendanta Sił Zbrojnych na kraj krzyżem Virtuti Militari za
bohaterstwo w czasie wojny, załamał się psychicznie. Odezwały się
odniesione rany fizyczne i te psychiczne. Ułan, broniący Polski we wrześniu
1939 r, walczył bohatersko pod Bzurą, obrońca Warszawy - zniszczył 3 czołgi
Niemieckie, dowódca odcina bojowego w Powstaniu Warszawskim. Wielokrotnie
ranny, doceniany nawet za bohaterstwo przez wroga (bronił sam barykady, gdy
reszta obrońców zginęła, bronił do ostatniego naboju. Zakrwawionemu,
wielokrotnie rannemu Niemcy darowali życie za bohaterstwo i poświęcenie),
zapragnął śmierci.
Wspominał w rozmowie, jak ożenił się z Różą, wielką, swoją miłością ze
szkolnych lat. Kochał ją nad życie, to ta miłość pozwalał mu jak stwierdził
posiadać człowieczeństwo, gdy inny go stracili w wojnie i walce".
Ten bohater narodowy załamuje się w obliczu otrzymanej informacji o śmierci
swojej ukochanej Róży i nienarodzonego dziecka i to po zakończeniu wojny i
rozpoczęciu pokoju, gdzie miał jako obrońca Polski żyć w spokoju, lecząc
wojenne rany.
Uciekając, został złapany i okrutnie torturowany przez UB
Szukając prawdy o śmierci żony, wszędzie gdzie tylko mógł się udać,
zdradzony przez konfidentów, zostaje aresztowany. Próbuje uciekać przez
otwarte okno w budynku w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego na
Koszykowej w Warszawie, jednak w czasie ucieczki potyka się i przewraca.
Zostaje złapany.
Przywleczono Tadeusza do katowni UB i torturowano szczególnie okrutnie,
zamykając w specjalnej maszynie do tortur, pozostałą po oprawcach
gestapowskich. Był to rodzaj małej szafy, która miażdżyła kości Tadeusza.
Oskarżono go wówczas o zdradę Polski, udział w konspiracyjnym podziemiu.
Bito go przez wiele godzin, w dzień i w nocy. Powyrywano obcęgami paznokcie
u palców rąk. Gaszono palące się papierosy na jego ciele. Wytrwał te
tortury.
Żądano od niego nazwisk i pseudonimów konspiracyjnych kolegów i koleżanek,
danych dowódców z AK z Powstania Warszawskiego. Odmawia. Zostaje skazany na
śmierć, zamienioną później na dożywocie.
Kaci z UB biją go krzesłem, skaczą po jego zakrwawionym torsie. Oprawcy
fabrykują wreszcie wersję, iż zeznał w czasie przesłuchania, podając dane
żołnierzy podziemia antykomunistycznego, co oczywiście okazało się
nieprawdą. Widzi śmierć wielu żołnierzy AK, w tym kolegi z Powstania
Warszawskiego, legendarnego żołnierza Batalionu Zośka - porucznika Jana
Radowicza.
Prawda okazała się zupełnie inna
Gdy władze PRL ogłaszają amnestię, zostaje warunkowo zwolniony. Przy życiu
utrzymuje go myśl o odnalezieniu groby ukochanej żony. Po pięciu lat
bezowocnych poszukiwań, gdy pomaga mu środowisko żołnierzy AK, dowiaduje
się, że jego żona jednak żyje, straciła pamięć i jest w podwarszawskim
przytułku. Oprawcy z UB celowo spreparowali nieprawdziwą informację o jej
śmierci, by Tadeusz się załamał i zeznawał na przesłuchaniach.
Odnajduje ją schorowaną, z ograniczoną pamięcią. Poddaje leczeniu.
Wyjeżdżają wspólnie do Kanady. Władze komunistyczne nie stawiają przeszkód,
uważając ich za "element wywrotowy i obcy klasowo". Koledzy z czasów
Powstania Warszawskiego, mieszkający w Kanadzie, organizują leczenie oraz
pracę dla niego. Róża odzyskuje pamięć, lecz trauma przeżyć powoduje, iż
umiera na obcej ziemi.
Tadeusz wraca do Polski, odnajduje swoich krewnych, z którymi zamieszkuje.
Pragnie umrzeć w kraju, dla którego poświecił wszystko - całe swoje życie i
rodzinę. Gdy na zakończenie rozmowy zapytałem, dlaczego powrócił mimo
doznanych krzywd, odpowiedział: ,,Krzywdę wyrządzili mi ludzie, nie Polska,
dla której poświeciłem siebie".
Powoli wstał, skinął głową w moim kierunku, mówiąc: ,,niedługo zobaczę moją
Róże i tych, z którymi walczyłem o Polskę, o wolną Polskę, a warto było, oj
warto". Uśmiechając się powoli, odszedł daleko, w swój świat bohaterów, w
swój świat prawdy. A ja długo jeszcze siedziałem, patrząc na oddalającego
się przygarbionego zwykłego, niezwykłego Polaka, żołnierza
Rzeczypospolitej."
Autorstwo: Andrzej
Źródło: WolneMedia.net
--
XL Homoseksualizm NIE JEST wrodzony:
https://www.homoseksualizm.edu.pl/terapia/faq/337-mi
t-1-homoseksualizm-jest-wrodzony?fbclid=IwAR3bkm3Vwz
J2sQ5ctFV6BfG52bOppwjyFLf5H2fEqMH9VdsD-t4X9Aea8eE
|