Data: 2013-04-12 15:31:46
Temat: Wiara w Boga to nienawiść do Ludzi.
Od: glob <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Baruch Spinoza
Prawdziwymi antychrystami są ci, którzy ludzi zacnych i miłujących
sprawiedliwość prześladują dlatego, że mają inne poglądy i nie
trzymają się tych, co oni, dogmatów wiary ("Traktat teologiczno-
polityczny").
Vaclav Havel
Ludzie nienawidzący, przynajmniej ci, których poznałem, są ludźmi z
trwałym, niewykorzenialnym i oczywiście głęboko niezgodnym z
rzeczywistym stanem rzeczy poczuciem skrzywdzenia. Ludzie ci zdają się
chcieć być bezbrzeżnie szanowani, respektowani i kochani i zarazem
zdają się nieustannie ścieśniani bolesnym przekonaniem, że inni są im
niewdzięczni i [że są] niewybaczalnie wobec nich niesprawiedliwi,
ponieważ nie tylko ich nie szanują i nie przemawiają do nich tak, jak
powinni, ale nawet - przynajmniej tak im się wydaje - nie zauważają
ich.
W podświadomości nienawidzących drzemie perwersyjne poczucie, że są
oni jedynymi rzeczywistymi posiadaczami całej prawdy, i dlatego
jakimiś nadludźmi czy wprost bogami, i że z tego tytułu zasługują na
całkowite uznanie świata, ba nawet jego zupełne podporządkowanie się
[im] i lojalność, jeśli nie wprost ślepe posłuszeństwo. Chcą być
centrum świata i są permanentnie sfrustrowani i podrażnieni tym, że
świat nie przyjmuje ich i nie uznaje jako swojego centrum, że ich
nawet nie zauważa, ba że się z nich może i wyśmiewa.
Są jak rozkapryszone czy źle wychowane dzieci, które sobie myślą, że
ich matka jest na świecie tylko po to, żeby je czynnie uwielbiała, i
którzy mają jej za złe, że czasem robi co innego, na przykład zajmuje
się rodzeństwem, mężem, książką lub jakąś pracą. Wszystko to odczuwają
jako krzywdę, zranienie, atak na siebie, podanie w wątpliwość ich
własnej wartości. Wewnętrzny ładunek, który mógłby być miłością,
przeradza się w nienawiść skierowaną przeciw domniemanemu źródłu
obrazy.
W nienawiści - podobnie jak w nieszczęśliwej miłości - jest
rzeczywiście obecny pewien rodzaj rozpaczliwego transcendentalizmu:
ludzie nienawidzący chcą dosięgnąć niedosięgalnego i nieustannie
użerają się z niemożliwością dosięgnięcia go, której przyczynę
upatrują w haniebnym świecie, który im w tym przeszkadza. Nienawiść
jest diabelską własnością upadłego anioła: jest to stan duszy, która
chce być Bogiem, ba nawet myśli, że nim jest, i wciąż jest dręczona
oznakami, że nim nie jest i być nie może. Jest to własność tworu,
który bezwzględnie tęskni za bóstwem i użera się z poczuciem, że droga
do boskiego tronu, na którym właściwie miałby siedzieć on, jest dlań
blokowana przez niesprawiedliwy świat, który "spiknął się" przeciw
niemu.
Przyczyny swojego metafizycznego braku sukcesu człowiek nienawidzący
nigdy nie jest zdolny dostrzec w sobie samym i w swoim
samozaprzeczeniu. Za wszystko odpowiada w jego oczach otaczający go
świat. Tyle, że jest to winowajca zbyt abstrakcyjny, niepewny,
nieuchwytny. Musi zostać uosobiony, bowiem nienawiść - jako
bezwzględnie konkretne wysilenie duszy - potrzebuje równie konkretnej
ofiary. I tak człowiek nienawidzący znajduje sobie konkretnego
winowajcę. Jest to oczywiście winowajca zastępczy, w istocie
przypadkowy, i dlatego też łatwo wymienny. Zauważyłem, że dla
nienawidzącego jego nienawiść jest ważniejsza niż jej obiekt, i że
obiekty nienawiści jest on zdolny zmieniać bardzo szybko, przy czym
nic nie zmienia się w jego relacji do nich (wykład wygłoszony w Oslo
na konferencji o nienawiści, 28 sierpnia 1990).
|