Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.nask.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "Zbigniew Andrzej Gintowt" <z...@c...net.pl>
Newsgroups: pl.soc.inwalidzi
Subject: Właściwosci grupowe.
Date: Sun, 13 Oct 2002 18:35:54 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 80
Message-ID: <aoc7cm$rop$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: 213.25.108.35
X-Trace: news.tpi.pl 1034526934 28441 213.25.108.35 (13 Oct 2002 16:35:34 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Sun, 13 Oct 2002 16:35:34 +0000 (UTC)
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.inwalidzi:26512
Ukryj nagłówki
Zaczynam się zastanawiać czy aby nie obudziłem "śpiących demonów"
wypowiadając się w wątku: "Wielebny mkarwan i leczenie".
Nie potrzeba było długo czekać na spełnienie przypuszczeń, które pozwoliłem
sobie zrobić. I oto mamy wątek: niby dyskusję a w istocie kłótnię, której
mogłoby nie być gdyby... (może w tym miejscu potrzeba odrobinę refleksji) i
który z powodzeniem mógłby być przeniesiony na priv i to nie dlatego, że nie
ma komu "kibicować" ale głownie dlatego, że przynosi "obchodzącemu urodziny
dziecku" wielka sromotę, potwierdza fakt antagonizowania Osób ożywiających
te Grupę i jak się okazuje nie ma tu znaczenia fakt, że Grupa Nasza (mogę
tak się wyrazić?) jest cytowana w kilku istotnych miejscach Sieci, co chyba
powinno jakoś dyscyplinować adwersarzy.
Jeśli w dyskusjach tej Grupy w jakiś sposób przejawiają się
niepełnosprawności ludzi, to właściwie czemu nie miałyby to być np. ciągłe
lub chwilowe niedyspozycje psychiczne? Jeśli spojrzymy na ten problem w taki
sposób, to właściwie nic nienormalnego się nie dzieje..., wszystko co się tu
objawia jest zgodne z nazwą i charakterem Grupy.
Jako, że nie potrafię pisać krótko, zabiorę głos w sprawie prośby algrafa
dotyczącej kwestii błędów lekarskich. Doradzić mogę z własnego doświadczenia
jedno: nie warto zawracać sobie głowy pomocą dziennikarza choćby najbardziej
zdolnego. Dziennikarze "żywią się" sensacją. W Polsce błędy zawodowe medyków
nie są już sensacyjne, między innymi za sprawą "niejakiego" dr Sandauera,
wyklętego przez środowisko za swoją postawę i złamanie tabu ślepej
solidarności zawodowej lekarzy. Od owego "niejakiego" otrzymuję regularnie
komunikaty dotyczące działalności Stowarzyszenia PNN, ale niewiele sobie z
nich robię, bo mam pełną świadomość jak ta walka jest mało skuteczna w
naszych realiach. Wspomniałem o własnych doświadczeniach (gorzkich) w
kwestii błędu lekarskiego popełnionego na mojej osobie. Nie mam zamiaru
uprawiać ekshibicjonizmu, więc nie będę opisywał tutaj moich perypetii, ale
poinformuję tylko, że na skutek błędnie postawionej diagnozy, przez bardzo
pewnego siebie lekarza internisty z II st. specjalizacji, który mógł mój
przypadek skonsultować z lekarzem neurologiem będącym akurat w szpitalu na
dyżurze, nie zrobił tego i ponadto nie zachował właściwych procedur
leczniczych, które być może nie uchroniłyby mnie od stania się ON, albo
śmierci, ale pozbawiły mnie szansy wyjścia z choroby bez szwanku. Skarżyłem
się dwiema drogami : przez Izbę Lekarską i jej instytucje oraz na drodze
sądowej za pośrednictwem prokuratury.
Niestety nie udało mi się zapobiec fałszerstwu dokumentacji medycznej i
zyskałem tylko tyle, że Centralny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej
(lekarzy) wydał korzystną dla mnie (jako skarżącego) opinię, ale prokuratury
kolejnych szczebli oraz wreszcie Sąd (ostatecznie) odrzuciły moje
oskarżenie. Po wyroku, rozmawiałem z Panią Sędzią prywatnie i wówczas
dowiedziałem się rzeczy najistotniejszej: Jeśli przed Sądem nie zostanie
skutecznie udowodniony związek między postępowaniem leczniczym lekarza, a
szkodą jakiej doznał pacjent - lekarz nie może być oskarżony o spowodowanie
utraty zdrowia lub życia osoby którą leczył. Przy takiej interpretacji prawa
możemy już zrozumieć dlaczego w przypadkach nawet bardziej oczywistych niż
mój, popełnienia błędu przez lekarza, pozostaje on bezkarny. Jak dotąd
medycyna jako nauka jest też sztuką i dowodzenie czegokolwiek w sposób
niepodważalny nie jest możliwe.
Może cokolwiek się zmieni, kiedy wreszcie wyjdziemy całkowicie z
poprzedniego reżimu?
Ostatni wreszcie temat, to kwestia spastyki utrudniającej, lub
uniemożliwiającej wręcz dostateczny poziom bytowania. Odpowiedzi na
zapytanie RobertaD "pachną" znachorstwem, o którym już wspominałem. Jeśli
się nie ma dobrej orientacji w temacie, chyba lepiej jest powstrzymać się od
dawania rad, a to wyczytanych z tygodnika ilustrowanego (ten sam tygodnik
propaguje "wygodną" autoamnezję) albo też rad z cyklu "moja znajoma miała to
samo..." wówczas kiedy to nie jest to samo. RobertD wyraźnie pyta, czy
lepszy na spastykę jest preparat zwiotczający mięśnie zrobiony z jadu
kiełbasianego czy marihuana?
Sam walczę ze spastyką (mającą swe źródło w uszkodzeniu centralnego układu
nerwowego), ale nie mając doświadczeń o jakie pyta RobertD i nie będąc w
stanie nawet zbliżonym do Jego stanu, nie ośmieliłbym się udzielać Mu rad
jakie tu "lekką" ręką się rozdaje...
Co do porównania muchomora sromotnikowego z marihuaną. Po skonsumowaniu
muchomorów sromotnikowych na ogól ludzie "odjeżdżają" na zawsze i
społeczeństwo ponosi głównie koszt pogrzebu, który i tak kiedyś musi być
urządzony. Natomiast leczenie uzależnień sporo kosztuje (dlatego często
narkomanów nie leczy się, ale pozwala im gdzieś zakończyć żywot. Ot i cała
różnica, nie przymierzając, dla odpowiedzialnego za finanse państwa.
Życzę duzo zdrowia ("dzieciakowi" też)
Zbig A Gintowt
|