Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wołyń.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wołyń.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 9


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2018-12-09 18:32:21

Temat: Wołyń.
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974

Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię
zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki "Dziewczyny
z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.

W wyniku czystki etnicznej na Wołyniu Ukraińcy bestialsko zamordowali około
100 tysięcy Polaków /IPN /East News

"Nadeszła nieuchronna katastrofa. Pewnej niedzieli usłyszeliśmy, że
uzbrojeni banderowcy zbliżają się do naszej wsi. Był marzec 1944 roku,
śnieg leżał jeszcze na łąkach. Ojca nie było w domu, bo akurat stał gdzieś
na warcie. Przybiegli do nas przerażeni sąsiedzi i od razu zaczęli zbiegać
do piwnicy. Mama, jak się miało okazać na nasze nieszczęście, uznała
jednak, że piwnica nie jest pewnym schronieniem. Wraz z innymi mieszkańcami
wsi popędziliśmy więc do oddalonego o kilka kilometrów Podkamienia.
Schroniliśmy się w klasztorze ojców Dominikanów, którego prastare, potężne
mury dawały złudzenie bezpieczeństwa. Na terenie klasztoru zgromadził się
już tłum polskich uchodźców z Wołynia i z okolicznych, zagrożonych zagładą
wiosek. Do dziś mam przed oczami całe to zbiorowisko. Mężczyźni, kobiety,
dzieci. Bezbronni, przestraszeni, bezradni. Razem zaczęliśmy się modlić...
Spodziewany atak jednak nie nastąpił. Ktoś przyniósł wieść, że to nie żadni
banderowcy, tylko polskie wojsko na koniach. Fałszywy alarm! Odetchnęliśmy
z ulgą i wyszliśmy poza mury. Ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej wsi.
Okazało się jednak, że to nie było polskie wojsko... To naprawdę była
Ukraińska Armia Powstańcza... W Palikrowach zaczął się pogrom... A my
znaleźliśmy się w jego centrum... W panice wbiegliśmy na teren obejścia
znajomej. Miała obszerną stodołę, a w niej piwnicę. Wskoczyliśmy do środka,
było już tam trochę ludzi. Cały czas dochodzili nowi. Patrzyliśmy na siebie
w niemym przerażeniu. Jak się okazało, wśród nas była kobieta, która
zmówiła się z banderowcami. Gdy tylko rozległ się pierwszy wystrzał z
pistoletu - to musiał być umówiony wcześniej znak - zaczęła się drzeć
wniebogłosy. Usłyszeli ją natychmiast. I przyszli.
REKLAMA

- Dawaaaaaaaaj! Dawaaaaaaaaj! - oprawcy wygonili nas na łąkę. Banderowcy
byli straszni. Mundury, wysokie buty, pistolety maszynowe i karabiny. Złe,
nienawistne spojrzenia. Byliśmy przerażeni. Wkrótce na łące zebrał się
spory tłum - niemal wszyscy mieszkańcy Palikrowów. Banderowcy otoczyli nas
i zaczęli wszystkim sprawdzać dokumenty. Ukraińców kierowali na jedną
stronę, a Polaków na drugą. Ukrywających się w wiosce Żydów spędzili za
rów. Dokonywali selekcji przed egzekucją. Ukraińców puścili wolno, a wokół
nas zaczęli rozstawiać karabiny maszynowe. Mama, jak zwykle, trzymała mnie
na plecach w chuście. Dzięki temu wszytko świetnie widziałam. I zobaczyłam,
że w ostatniej grupie schwytanych Polaków banderowcy przyprowadzili tatę.
Mój braciszek szlochał i cały się trząsł. Ukraińcy zbili go podczas drogi
karabinowymi kolbami, bo nie podobało im się, że głośno płakał.
Oprawcy najpierw kazali Żydom rozebrać się do naga. Po wykonaniu rozkazu ci
nieszczęśni ludzie zaczęli się modlić. Wyglądało to upiornie. Panował
niesamowity ziąb, a oni nie mieli na sobie żadnego ubrania. Cali dygotali z
zimna, oczy zwrócili ku niebu. Zaraz odezwały się pierwsze wystrzały, a
Żydzi zaczęli padać jeden po drugim na ziemię. Śnieg zrobił się czerwony od
krwi. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Nie mogłam uwierzyć, że
to dzieje się naprawdę. Ogarnęła mnie zgroza. Potem oprawcy wzięli się za
Polaków. Zaczęli ustawiać nas trójkami. Rozległy się jęki, szlochy, krzyki,
błagania. Teraz już wiedzieliśmy, co nas czeka. Nie było ratunku. I nie
było litości. Mieliśmy zginąć. Na łące stał tłum Polaków, jak się później
dowiedziałam, ponad trzysta pięćdziesiąt osób. Niełatwo jest zgładzić tak
dużą grupę ludzi. Rozstrzeliwania trwały więc bardzo długo. Musieliśmy
patrzeć na śmierć naszych sąsiadów, znajomych... Serie z broni maszynowej,
krzyk mordowanych, przekleństwa katów. Sceny iście dantejskie.
Kiedy nadeszła nasza kolej, rodzice milczeli. Ja cały czas siedziałam w
chuście, kurczowo wpijając się w plecy mamy. Ludzie stojący bezpośrednio
przed nami zaczęli padać na ziemię, huk wystrzałów stał się ogłuszający.
Kule zaczęły świstać obok nas. Nagle niebo zawirowało mi nad głową i
poczułam potężne uderzenie. Zorientowałam się, że leżę na ziemi,
przygnieciona ciałem mamy. Mama miała ręce szeroko rozrzucone na boki. Nie
ruszała się. Obok usłyszałam straszne jęczenie. To jęczał mój tata.
Wyjrzałam spod futra mamy i zaczęłam błagać go szeptem:
- Tato, tatusiu, cicho... cicho... Prosiłam go, zaklinałam, ale on coraz
bardziej jęczał. Był ciężko ranny. Wtedy usłyszeli go Ukraińcy. Jeden z
nich stanął nad ojcem. Wycelował z karabinu i dobił go na moich oczach.
Kula trafiła w głowę. Uchem i ustami buchnęła gęsta krew, zalewając mu całą
twarz. Schowałam się głębiej pod futro mamusi. Leżałam nieruchomo, udając
trupa. Spod ciała mamy wystawała mi jedna noga. Bałam się zmienić pozycję,
bo wydawało mi się, że banderowcy zapamiętali pozycję mojego ciała. Jeżeli
zobaczą, że coś się zmieniło, zorientują się, że żyję, i mnie zamordują.
Cały czas w duchu się modliłam. Odmawiałam "Pod Twoją obronę uciekamy się,
święta Boża Rodzicielko" i "Aniele Boży, stróżu mój", bo tylko tyle
umiałam. Jak kończyłam jedno, zaczynałam drugie. I tak na okrągło. Ile to
mogło trwać? Nie wiem. W końcu banderowcy sobie poszli, pozostawiając za
sobą łąkę usłaną ciałami rozstrzelanych ludzi. Po kilku godzinach odważyłam
się wyjrzeć z kryjówki. Mimo późnej pory było jasno jak za dnia. To
Palikrowy stały w ogniu. Na tle szalejących płomieni widać było uwijające
się czarne postacie, skakały niczym malutkie chochliki. To Ukraińcy
plądrowali wieś. Stanęłam na nogi. Zaczęłam szarpać mamę za rękę i
krzyczeć:
- Mamusiu, wstawaj! Musimy iść, uciekać! Wstawaj. Do mojej
świadomości nie dochodziło to, że mama nie żyje. Potem dowiedziałam się, że
dostała postrzał prosto w głowę. Ręce miała rozłożone jak na krzyżu. Pewnie
w ostatniej chwili życia chciała mnie uchronić przed nadlatującą kulą.
Nagle spostrzegłam, że w kierunku pastwiska idzie dwóch mężczyzn. Pewnie
usłyszeli, jak krzyczałam. Szybciutko z powrotem wczołgałam się pod mamę.
Starałam się odtworzyć pozycję, w której wcześniej leżałam. I zamarłam.
Dwaj banderowcy zaczęli strzelać do rannych. Widocznie nie tylko ja
przeżyłam masakrę. W końcu stanęli nade mną. Byłam przerażona. Serce waliło
mi jak oszalałe. Bałam się poruszyć, drgnąć, oddychać. Zacisnęłam mocno
powieki, czekając na huk pocisku. Czekając na śmierć. Jeden z banderowców
powiedział, patrząc na mnie:
- Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje. I na potwierdzenie tego kopnął
mnie mocno w wystającą nogę. Ja się nie poruszyłam, a nogę spuściłam
bezwładnie. To utwierdziło upowców w przekonaniu, że jestem martwa. Poszli
dalej. Odetchnęłam z ulgą... Będę żyć. Do dziś nie wiem, skąd w małym
dziecku znalazło się tyle rozumu. Długo tak leżałam bez ruchu. Bałam się,
że mordercy znowu wrócą. W końcu usłyszałam ciche wołanie:
- Józiu, Józiu! Czy ty żyjesz? Józiu! - To była panna Róża, nasza
sąsiadka. Musiała widocznie usłyszeć, jak wcześniej wołałam mamę. Ona też
przeżyła, choć była poważnie ranna w plecy. Odezwałam się do niej. Chciałam
wstać, ale nie mogłam. Ciało miałam zesztywniałe z zimna. Jakoś się jednak
wygrzebałam i zaczęłam raczkować, czołgać się po sztywniejących trupach.
Patrzyły na mnie szeroko otwartymi, martwymi oczami. Na ich twarzach
zastygło przedśmiertne przerażenie. Okazało się, że masakrę jakimś cudem
przeżył również mój braciszek. Leżał pod zwałem trupów i teraz też
wygrzebał się na powierzchnię. Razem z panną Różą pomogli mi iść. Byłam
wysmarowana krwią od stóp do głów. Doszliśmy do rzeki, weszliśmy do wody.
Po drugiej stronie stał dom, bardzo porządny. Mieszkała w nim bardzo
elegancka i prawa kobieta, Ukrainka. Bez wahania wpuściła nas do środka i
ukryła u siebie w piwnicy. Siedzieliśmy tam jeszcze z kilkoma osobami,
które ocalały z rzezi, między innymi z pewnym Żydem. Ten mężczyzna
wykorzystał chwilę nieuwagi Ukraińców, wskoczył goły do rzeki i przepłynął
na drugi brzeg. Nie miał ubrania, więc siedział w kącie opatulony kocem. W
nocy rozległ się potworny łomot do drzwi. Mimo że siedzieliśmy w piwnicy,
słyszeliśmy go wyraźnie. Do domu wpadli banderowcy i jacyś ludzie ubrani w
niemieckie mundury. Zaczęli się wydzierać na naszą gospodynię. Powiedzieli,
że ktoś widział w jej domu Polaków. Domagali się, aby natychmiast nas
wydała. Ona stanowczo zaprzeczała, mówiąc na przemian po niemiecku i po
ukraińsku. W końcu dali jej spokój i wyszli. Ledwo zamknęły się za nimi
drzwi, gospodyni zbiegła do nas do piwnicy i rzuciła pospiesznie:
- Musicie być teraz cicho. Ani mru mru! Nie minęło pół godziny, kiedy
wrócili. Widocznie spodziewała się tego, dlatego nas ostrzegła. Znowu
przeszukali cały dom i strych, ale wejścia do piwnicy nie zauważyli. Na
odchodnym z wściekłości strzelili do niej. Kula poharatała jej rękę.
Spędziliśmy u tej pani jeszcze jedną noc, ale nazajutrz każdy musiał iść w
swoją stronę. Ryzyko było zbyt duże. Nie mogliśmy dłużej zostać. Razem z
braciszkiem nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Zrobiliśmy więc jedyną
rzecz, jaka przyszła nam do głowy - wróciliśmy do domu. Smutny to był
powrót. Tym bardziej, że na miejscu dowiedzieliśmy się, iż wszyscy ludzie,
którzy ukryli się u nas w piwnicy, ocaleli. Banderowcy ich nie znaleźli.
Okazało się więc, że ta kryjówka była bezpieczna... Gdybyśmy wszyscy razem
schronili się w piwnicy, rodzice by przeżyli... Dom bez mamy i taty wydawał
się dziwny, pusty, obcy. Od tej pory byliśmy zdani tylko na siebie.
Wszystko stało się tak raptownie! Z dnia na dzień zostaliśmy sierotami, z
dnia na dzień nasz poukładany świat rozsypał się na kawałki. Teraz
najważniejsze stały się dwie sprawy: by uchronić się przed ukraińskimi
nacjonalistami i uniknąć śmierci głodowej. Byliśmy bowiem potwornie głodni.
W obejściu znaleźliśmy tylko kilka jajek, które od razu zjedliśmy na
surowo. Bezskutecznie szukaliśmy jedzenia po szafkach, a nawet w śmieciach.
Znaleźliśmy tylko zeschnięte skórki od chleba, trochę wyki i ziarna. Nie
mogło to na dłuższą metę zaspokoić naszego głodu. Kiedy jedno z nas szukało
jedzenia, drugie czuwało, stojąc w oknie. Baliśmy się, że Ukraińcy mogą
pojawić się znienacka i nas zabić. I rzeczywiście, wkrótce przyszli. Już z
daleka zobaczyliśmy watahę idącą w stronę wsi z widłami, kosami i
siekierami. Błyskawicznie zbiegliśmy do piwnicy. Ja schowałam się za jeden
winkiel, a brat za drugi. Usłyszeliśmy nad głowami tupot nóg i krzyki.
Weszli do domu. Potem rozległo się trzaskanie drzwiczkami od szafek i
szuflad. Odgłos przewracanych mebli. To ukraińska ludność plądrująca domy
po zamordowanych "Lachach".
Biada nam, jeśli nas znajdą! W końcu zajrzeli do piwnicy. Na szczęście
tylko wsadzili do środka głowy. Od wejścia odstraszyła ich woda, która
zalała piwnicę. Oświetlili wnętrze, ale snop światła nie dotarł za winkiel,
za którym się skryłam. Serce zamarło mi w piersi, siedziałam cicho jak mysz
pod miotłą. Dosłownie przykleiłam się do zimnego piwnicznego muru. Uff...
poszli".
(fragment rozdziału "Józefa. Ocalała z Pola Śmierci")

Przeczytaj wywiad z autorką książki Anną Herbich


--
XL Oglądajcie Joannę Teglund w Youtube.com

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2018-12-09 19:07:48

Temat: Re: Wołyń.
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 18:32:23 UTC+1 użytkownik XL napisał:
> https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974
>
> Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię
> zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki "Dziewczyny
> z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.
>
> W wyniku czystki etnicznej na Wołyniu Ukraińcy bestialsko zamordowali około
> 100 tysięcy Polaków /IPN /East News
>
> "Nadeszła nieuchronna katastrofa. Pewnej niedzieli usłyszeliśmy, że
> uzbrojeni banderowcy zbliżają się do naszej wsi. Był marzec 1944 roku,
> śnieg leżał jeszcze na łąkach. Ojca nie było w domu, bo akurat stał gdzieś
> na warcie. Przybiegli do nas przerażeni sąsiedzi i od razu zaczęli zbiegać
> do piwnicy. Mama, jak się miało okazać na nasze nieszczęście, uznała
> jednak, że piwnica nie jest pewnym schronieniem. Wraz z innymi mieszkańcami
> wsi popędziliśmy więc do oddalonego o kilka kilometrów Podkamienia.
> Schroniliśmy się w klasztorze ojców Dominikanów, którego prastare, potężne
> mury dawały złudzenie bezpieczeństwa. Na terenie klasztoru zgromadził się
> już tłum polskich uchodźców z Wołynia i z okolicznych, zagrożonych zagładą
> wiosek. Do dziś mam przed oczami całe to zbiorowisko. Mężczyźni, kobiety,
> dzieci. Bezbronni, przestraszeni, bezradni. Razem zaczęliśmy się modlić...
> Spodziewany atak jednak nie nastąpił. Ktoś przyniósł wieść, że to nie żadni
> banderowcy, tylko polskie wojsko na koniach. Fałszywy alarm! Odetchnęliśmy
> z ulgą i wyszliśmy poza mury. Ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej wsi.
> Okazało się jednak, że to nie było polskie wojsko... To naprawdę była
> Ukraińska Armia Powstańcza... W Palikrowach zaczął się pogrom... A my
> znaleźliśmy się w jego centrum... W panice wbiegliśmy na teren obejścia
> znajomej. Miała obszerną stodołę, a w niej piwnicę. Wskoczyliśmy do środka,
> było już tam trochę ludzi. Cały czas dochodzili nowi. Patrzyliśmy na siebie
> w niemym przerażeniu. Jak się okazało, wśród nas była kobieta, która
> zmówiła się z banderowcami. Gdy tylko rozległ się pierwszy wystrzał z
> pistoletu - to musiał być umówiony wcześniej znak - zaczęła się drzeć
> wniebogłosy. Usłyszeli ją natychmiast. I przyszli.
> REKLAMA
>
> - Dawaaaaaaaaj! Dawaaaaaaaaj! - oprawcy wygonili nas na łąkę. Banderowcy
> byli straszni. Mundury, wysokie buty, pistolety maszynowe i karabiny. Złe,
> nienawistne spojrzenia. Byliśmy przerażeni. Wkrótce na łące zebrał się
> spory tłum - niemal wszyscy mieszkańcy Palikrowów. Banderowcy otoczyli nas
> i zaczęli wszystkim sprawdzać dokumenty. Ukraińców kierowali na jedną
> stronę, a Polaków na drugą. Ukrywających się w wiosce Żydów spędzili za
> rów. Dokonywali selekcji przed egzekucją. Ukraińców puścili wolno, a wokół
> nas zaczęli rozstawiać karabiny maszynowe. Mama, jak zwykle, trzymała mnie
> na plecach w chuście. Dzięki temu wszytko świetnie widziałam. I zobaczyłam,
> że w ostatniej grupie schwytanych Polaków banderowcy przyprowadzili tatę.
> Mój braciszek szlochał i cały się trząsł. Ukraińcy zbili go podczas drogi
> karabinowymi kolbami, bo nie podobało im się, że głośno płakał.
> Oprawcy najpierw kazali Żydom rozebrać się do naga. Po wykonaniu rozkazu ci
> nieszczęśni ludzie zaczęli się modlić. Wyglądało to upiornie. Panował
> niesamowity ziąb, a oni nie mieli na sobie żadnego ubrania. Cali dygotali z
> zimna, oczy zwrócili ku niebu. Zaraz odezwały się pierwsze wystrzały, a
> Żydzi zaczęli padać jeden po drugim na ziemię. Śnieg zrobił się czerwony od
> krwi. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Nie mogłam uwierzyć, że
> to dzieje się naprawdę. Ogarnęła mnie zgroza. Potem oprawcy wzięli się za
> Polaków. Zaczęli ustawiać nas trójkami. Rozległy się jęki, szlochy, krzyki,
> błagania. Teraz już wiedzieliśmy, co nas czeka. Nie było ratunku. I nie
> było litości. Mieliśmy zginąć. Na łące stał tłum Polaków, jak się później
> dowiedziałam, ponad trzysta pięćdziesiąt osób. Niełatwo jest zgładzić tak
> dużą grupę ludzi. Rozstrzeliwania trwały więc bardzo długo. Musieliśmy
> patrzeć na śmierć naszych sąsiadów, znajomych... Serie z broni maszynowej,
> krzyk mordowanych, przekleństwa katów. Sceny iście dantejskie.
> Kiedy nadeszła nasza kolej, rodzice milczeli. Ja cały czas siedziałam w
> chuście, kurczowo wpijając się w plecy mamy. Ludzie stojący bezpośrednio
> przed nami zaczęli padać na ziemię, huk wystrzałów stał się ogłuszający.
> Kule zaczęły świstać obok nas. Nagle niebo zawirowało mi nad głową i
> poczułam potężne uderzenie. Zorientowałam się, że leżę na ziemi,
> przygnieciona ciałem mamy. Mama miała ręce szeroko rozrzucone na boki. Nie
> ruszała się. Obok usłyszałam straszne jęczenie. To jęczał mój tata.
> Wyjrzałam spod futra mamy i zaczęłam błagać go szeptem:
> - Tato, tatusiu, cicho... cicho... Prosiłam go, zaklinałam, ale on coraz
> bardziej jęczał. Był ciężko ranny. Wtedy usłyszeli go Ukraińcy. Jeden z
> nich stanął nad ojcem. Wycelował z karabinu i dobił go na moich oczach.
> Kula trafiła w głowę. Uchem i ustami buchnęła gęsta krew, zalewając mu całą
> twarz. Schowałam się głębiej pod futro mamusi. Leżałam nieruchomo, udając
> trupa. Spod ciała mamy wystawała mi jedna noga. Bałam się zmienić pozycję,
> bo wydawało mi się, że banderowcy zapamiętali pozycję mojego ciała. Jeżeli
> zobaczą, że coś się zmieniło, zorientują się, że żyję, i mnie zamordują.
> Cały czas w duchu się modliłam. Odmawiałam "Pod Twoją obronę uciekamy się,
> święta Boża Rodzicielko" i "Aniele Boży, stróżu mój", bo tylko tyle
> umiałam. Jak kończyłam jedno, zaczynałam drugie. I tak na okrągło. Ile to
> mogło trwać? Nie wiem. W końcu banderowcy sobie poszli, pozostawiając za
> sobą łąkę usłaną ciałami rozstrzelanych ludzi. Po kilku godzinach odważyłam
> się wyjrzeć z kryjówki. Mimo późnej pory było jasno jak za dnia. To
> Palikrowy stały w ogniu. Na tle szalejących płomieni widać było uwijające
> się czarne postacie, skakały niczym malutkie chochliki. To Ukraińcy
> plądrowali wieś. Stanęłam na nogi. Zaczęłam szarpać mamę za rękę i
> krzyczeć:
> - Mamusiu, wstawaj! Musimy iść, uciekać! Wstawaj. Do mojej
> świadomości nie dochodziło to, że mama nie żyje. Potem dowiedziałam się, że
> dostała postrzał prosto w głowę. Ręce miała rozłożone jak na krzyżu. Pewnie
> w ostatniej chwili życia chciała mnie uchronić przed nadlatującą kulą.
> Nagle spostrzegłam, że w kierunku pastwiska idzie dwóch mężczyzn. Pewnie
> usłyszeli, jak krzyczałam. Szybciutko z powrotem wczołgałam się pod mamę.
> Starałam się odtworzyć pozycję, w której wcześniej leżałam. I zamarłam.
> Dwaj banderowcy zaczęli strzelać do rannych. Widocznie nie tylko ja
> przeżyłam masakrę. W końcu stanęli nade mną. Byłam przerażona. Serce waliło
> mi jak oszalałe. Bałam się poruszyć, drgnąć, oddychać. Zacisnęłam mocno
> powieki, czekając na huk pocisku. Czekając na śmierć. Jeden z banderowców
> powiedział, patrząc na mnie:
> - Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje. I na potwierdzenie tego kopnął
> mnie mocno w wystającą nogę. Ja się nie poruszyłam, a nogę spuściłam
> bezwładnie. To utwierdziło upowców w przekonaniu, że jestem martwa. Poszli
> dalej. Odetchnęłam z ulgą... Będę żyć. Do dziś nie wiem, skąd w małym
> dziecku znalazło się tyle rozumu. Długo tak leżałam bez ruchu. Bałam się,
> że mordercy znowu wrócą. W końcu usłyszałam ciche wołanie:
> - Józiu, Józiu! Czy ty żyjesz? Józiu! - To była panna Róża, nasza
> sąsiadka. Musiała widocznie usłyszeć, jak wcześniej wołałam mamę. Ona też
> przeżyła, choć była poważnie ranna w plecy. Odezwałam się do niej. Chciałam
> wstać, ale nie mogłam. Ciało miałam zesztywniałe z zimna. Jakoś się jednak
> wygrzebałam i zaczęłam raczkować, czołgać się po sztywniejących trupach.
> Patrzyły na mnie szeroko otwartymi, martwymi oczami. Na ich twarzach
> zastygło przedśmiertne przerażenie. Okazało się, że masakrę jakimś cudem
> przeżył również mój braciszek. Leżał pod zwałem trupów i teraz też
> wygrzebał się na powierzchnię. Razem z panną Różą pomogli mi iść. Byłam
> wysmarowana krwią od stóp do głów. Doszliśmy do rzeki, weszliśmy do wody.
> Po drugiej stronie stał dom, bardzo porządny. Mieszkała w nim bardzo
> elegancka i prawa kobieta, Ukrainka. Bez wahania wpuściła nas do środka i
> ukryła u siebie w piwnicy. Siedzieliśmy tam jeszcze z kilkoma osobami,
> które ocalały z rzezi, między innymi z pewnym Żydem. Ten mężczyzna
> wykorzystał chwilę nieuwagi Ukraińców, wskoczył goły do rzeki i przepłynął
> na drugi brzeg. Nie miał ubrania, więc siedział w kącie opatulony kocem. W
> nocy rozległ się potworny łomot do drzwi. Mimo że siedzieliśmy w piwnicy,
> słyszeliśmy go wyraźnie. Do domu wpadli banderowcy i jacyś ludzie ubrani w
> niemieckie mundury. Zaczęli się wydzierać na naszą gospodynię. Powiedzieli,
> że ktoś widział w jej domu Polaków. Domagali się, aby natychmiast nas
> wydała. Ona stanowczo zaprzeczała, mówiąc na przemian po niemiecku i po
> ukraińsku. W końcu dali jej spokój i wyszli. Ledwo zamknęły się za nimi
> drzwi, gospodyni zbiegła do nas do piwnicy i rzuciła pospiesznie:
> - Musicie być teraz cicho. Ani mru mru! Nie minęło pół godziny, kiedy
> wrócili. Widocznie spodziewała się tego, dlatego nas ostrzegła. Znowu
> przeszukali cały dom i strych, ale wejścia do piwnicy nie zauważyli. Na
> odchodnym z wściekłości strzelili do niej. Kula poharatała jej rękę.
> Spędziliśmy u tej pani jeszcze jedną noc, ale nazajutrz każdy musiał iść w
> swoją stronę. Ryzyko było zbyt duże. Nie mogliśmy dłużej zostać. Razem z
> braciszkiem nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Zrobiliśmy więc jedyną
> rzecz, jaka przyszła nam do głowy - wróciliśmy do domu. Smutny to był
> powrót. Tym bardziej, że na miejscu dowiedzieliśmy się, iż wszyscy ludzie,
> którzy ukryli się u nas w piwnicy, ocaleli. Banderowcy ich nie znaleźli.
> Okazało się więc, że ta kryjówka była bezpieczna... Gdybyśmy wszyscy razem
> schronili się w piwnicy, rodzice by przeżyli... Dom bez mamy i taty wydawał
> się dziwny, pusty, obcy. Od tej pory byliśmy zdani tylko na siebie.
> Wszystko stało się tak raptownie! Z dnia na dzień zostaliśmy sierotami, z
> dnia na dzień nasz poukładany świat rozsypał się na kawałki. Teraz
> najważniejsze stały się dwie sprawy: by uchronić się przed ukraińskimi
> nacjonalistami i uniknąć śmierci głodowej. Byliśmy bowiem potwornie głodni.
> W obejściu znaleźliśmy tylko kilka jajek, które od razu zjedliśmy na
> surowo. Bezskutecznie szukaliśmy jedzenia po szafkach, a nawet w śmieciach.
> Znaleźliśmy tylko zeschnięte skórki od chleba, trochę wyki i ziarna. Nie
> mogło to na dłuższą metę zaspokoić naszego głodu. Kiedy jedno z nas szukało
> jedzenia, drugie czuwało, stojąc w oknie. Baliśmy się, że Ukraińcy mogą
> pojawić się znienacka i nas zabić. I rzeczywiście, wkrótce przyszli. Już z
> daleka zobaczyliśmy watahę idącą w stronę wsi z widłami, kosami i
> siekierami. Błyskawicznie zbiegliśmy do piwnicy. Ja schowałam się za jeden
> winkiel, a brat za drugi. Usłyszeliśmy nad głowami tupot nóg i krzyki.
> Weszli do domu. Potem rozległo się trzaskanie drzwiczkami od szafek i
> szuflad. Odgłos przewracanych mebli. To ukraińska ludność plądrująca domy
> po zamordowanych "Lachach".
> Biada nam, jeśli nas znajdą! W końcu zajrzeli do piwnicy. Na szczęście
> tylko wsadzili do środka głowy. Od wejścia odstraszyła ich woda, która
> zalała piwnicę. Oświetlili wnętrze, ale snop światła nie dotarł za winkiel,
> za którym się skryłam. Serce zamarło mi w piersi, siedziałam cicho jak mysz
> pod miotłą. Dosłownie przykleiłam się do zimnego piwnicznego muru. Uff...
> poszli".
> (fragment rozdziału "Józefa. Ocalała z Pola Śmierci")
>
> Przeczytaj wywiad z autorką książki Anną Herbich

Wielu Polaków, także z mojej rodziny, zginęło w tej ludobójczej masakrze.
Praprababcię w studni banderowcy utopili.

Co nie znaczy, że należałoby to projektować na współczesne stosunki
polsko-ukraińskie. Owszem, część Ukraińców i to wpływowa wyznaje mitologię,
w której bandycka partyzantka Bandery odgrywa rolę wyzwoleńczą, ale to nawet
nie z głupoty, lecz raczej z braku dostatecznej liczby innych wyrazistych
postaci, które mogłyby uchodzić za bohaterów antysowieckich, biorą byle co
i podnoszą z rynsztoka do poziomu rzekomej świętości - co jednak na szczęście
nie przekłada się na wystąpienia antypolskie.

Uważam, że lepiej tolerować tę uciążliwą skądinąd umysłową aberrację naszych
południowo-wschodnich sąsiadów jako istotnie mniej szkodliwą niż to, co mogłoby
stać się, gdyby Polska poróżniła się z Ukrainą i oba kraje wpadły w ręce Wołodii
Putina, który aż dyszy "miłością" zarówno do Polaków jak i Ukraińców. Dobrze
wiadomo, jak wyglądają takie miłosne objęcia z ruskim niedźwiedziem.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2018-12-09 19:53:33

Temat: Re: Wołyń.
Od: silvio balconetti <s...@i...invalid> szukaj wiadomości tego autora


>
> Uważam, że lepiej tolerować tę uciążliwą skądinąd umysłową aberrację naszych
> południowo-wschodnich sąsiadów jako istotnie mniej szkodliwą niż to, co mogłoby
> stać się, gdyby Polska poróżniła się z Ukrainą i oba kraje wpadły w ręce Wołodii
Putina, który aż dyszy "miłością" zarówno do Polaków jak i Ukraińców. Dobrze
> wiadomo, jak wyglądają takie miłosne objęcia z ruskim niedźwiedziem.
>

Widze, ze myslisz podobnie jak ja. Pisalem o aktywnosci mediow Wladymira
Wladymirowicza zawsze jak sa jakies ruchawki, protesty, zamachy. A teraz
wystarczy poczytac "bratnie" agentury RT i SputnikNews. Na Zachod maja
wiecel newsow, a dla Polakow tylko Ukraincow, bo wiedza w co uderzac.
Maja tez wyspecjalizowane komorki (np. VoE), ktore zajmuja sie migracja,
bo tej tez Polacy sie boja. Murzyn w Berlinie zostanie pobity lub kogos
pobije, Turek kolo kebab baru uderzy Araba, szwedzki policmajster
poskarzy sie na Pakistancow i juz maja newsy!
Zastanawiam sie co zrobia jak w Polsce dojdzie protestow jak we Francji.
(Oczywiscie na wiosne, bo inny klimat!) Bronic PiS-u chyba nie beda,
choc im bardziej z nim po drodze, ale chaos jest im pewnie bardziej mily?
--
Wodan akbar!

saluto
SB dr angelologii apokryficznej

????????????????????????????????????????????????????
?????????
,,Matko Boska Nieustającej Pomocy, to jest moja wielka prośba, wielkie
zawołanie: Miej w opiece naród cały. Również tych, którzy nie kochają
Polski aż tak mocno jeszcze póki co, tak jak my tutaj, tak jak cała
Rodzina Radia Maryja" (MM).

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2018-12-09 19:57:18

Temat: Re: Wołyń.
Od: pinokio <p...@n...adres.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 09.12.2018 o 19:53, silvio balconetti pisze:
> Zastanawiam sie co zrobia jak w Polsce dojdzie protestow jak we Francji.
> (Oczywiscie na wiosne, bo inny klimat!) Bronic PiS-u chyba nie beda,
> choc im bardziej z nim po drodze, ale chaos jest im pewnie bardziej mily?

Rosjanom marzy się "polski Majdan", ->Fundacja Otwarty Dialog

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2018-12-09 20:47:24

Temat: Re: Wołyń.
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 18:32:23 UTC+1 użytkownik XL napisał:
>> https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974
>>
>> Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię
>> zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki "Dziewczyny
>> z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.
>>
>> W wyniku czystki etnicznej na Wołyniu Ukraińcy bestialsko zamordowali około
>> 100 tysięcy Polaków /IPN /East News
>>
>> "Nadeszła nieuchronna katastrofa. Pewnej niedzieli usłyszeliśmy, że
>> uzbrojeni banderowcy zbliżają się do naszej wsi. Był marzec 1944 roku,
>> śnieg leżał jeszcze na łąkach. Ojca nie było w domu, bo akurat stał gdzieś
>> na warcie. Przybiegli do nas przerażeni sąsiedzi i od razu zaczęli zbiegać
>> do piwnicy. Mama, jak się miało okazać na nasze nieszczęście, uznała
>> jednak, że piwnica nie jest pewnym schronieniem. Wraz z innymi mieszkańcami
>> wsi popędziliśmy więc do oddalonego o kilka kilometrów Podkamienia.
>> Schroniliśmy się w klasztorze ojców Dominikanów, którego prastare, potężne
>> mury dawały złudzenie bezpieczeństwa. Na terenie klasztoru zgromadził się
>> już tłum polskich uchodźców z Wołynia i z okolicznych, zagrożonych zagładą
>> wiosek. Do dziś mam przed oczami całe to zbiorowisko. Mężczyźni, kobiety,
>> dzieci. Bezbronni, przestraszeni, bezradni. Razem zaczęliśmy się modlić...
>> Spodziewany atak jednak nie nastąpił. Ktoś przyniósł wieść, że to nie żadni
>> banderowcy, tylko polskie wojsko na koniach. Fałszywy alarm! Odetchnęliśmy
>> z ulgą i wyszliśmy poza mury. Ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej wsi.
>> Okazało się jednak, że to nie było polskie wojsko... To naprawdę była
>> Ukraińska Armia Powstańcza... W Palikrowach zaczął się pogrom... A my
>> znaleźliśmy się w jego centrum... W panice wbiegliśmy na teren obejścia
>> znajomej. Miała obszerną stodołę, a w niej piwnicę. Wskoczyliśmy do środka,
>> było już tam trochę ludzi. Cały czas dochodzili nowi. Patrzyliśmy na siebie
>> w niemym przerażeniu. Jak się okazało, wśród nas była kobieta, która
>> zmówiła się z banderowcami. Gdy tylko rozległ się pierwszy wystrzał z
>> pistoletu - to musiał być umówiony wcześniej znak - zaczęła się drzeć
>> wniebogłosy. Usłyszeli ją natychmiast. I przyszli.
>> REKLAMA
>>
>> - Dawaaaaaaaaj! Dawaaaaaaaaj! - oprawcy wygonili nas na łąkę. Banderowcy
>> byli straszni. Mundury, wysokie buty, pistolety maszynowe i karabiny. Złe,
>> nienawistne spojrzenia. Byliśmy przerażeni. Wkrótce na łące zebrał się
>> spory tłum - niemal wszyscy mieszkańcy Palikrowów. Banderowcy otoczyli nas
>> i zaczęli wszystkim sprawdzać dokumenty. Ukraińców kierowali na jedną
>> stronę, a Polaków na drugą. Ukrywających się w wiosce Żydów spędzili za
>> rów. Dokonywali selekcji przed egzekucją. Ukraińców puścili wolno, a wokół
>> nas zaczęli rozstawiać karabiny maszynowe. Mama, jak zwykle, trzymała mnie
>> na plecach w chuście. Dzięki temu wszytko świetnie widziałam. I zobaczyłam,
>> że w ostatniej grupie schwytanych Polaków banderowcy przyprowadzili tatę.
>> Mój braciszek szlochał i cały się trząsł. Ukraińcy zbili go podczas drogi
>> karabinowymi kolbami, bo nie podobało im się, że głośno płakał.
>> Oprawcy najpierw kazali Żydom rozebrać się do naga. Po wykonaniu rozkazu ci
>> nieszczęśni ludzie zaczęli się modlić. Wyglądało to upiornie. Panował
>> niesamowity ziąb, a oni nie mieli na sobie żadnego ubrania. Cali dygotali z
>> zimna, oczy zwrócili ku niebu. Zaraz odezwały się pierwsze wystrzały, a
>> Żydzi zaczęli padać jeden po drugim na ziemię. Śnieg zrobił się czerwony od
>> krwi. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Nie mogłam uwierzyć, że
>> to dzieje się naprawdę. Ogarnęła mnie zgroza. Potem oprawcy wzięli się za
>> Polaków. Zaczęli ustawiać nas trójkami. Rozległy się jęki, szlochy, krzyki,
>> błagania. Teraz już wiedzieliśmy, co nas czeka. Nie było ratunku. I nie
>> było litości. Mieliśmy zginąć. Na łące stał tłum Polaków, jak się później
>> dowiedziałam, ponad trzysta pięćdziesiąt osób. Niełatwo jest zgładzić tak
>> dużą grupę ludzi. Rozstrzeliwania trwały więc bardzo długo. Musieliśmy
>> patrzeć na śmierć naszych sąsiadów, znajomych... Serie z broni maszynowej,
>> krzyk mordowanych, przekleństwa katów. Sceny iście dantejskie.
>> Kiedy nadeszła nasza kolej, rodzice milczeli. Ja cały czas siedziałam w
>> chuście, kurczowo wpijając się w plecy mamy. Ludzie stojący bezpośrednio
>> przed nami zaczęli padać na ziemię, huk wystrzałów stał się ogłuszający.
>> Kule zaczęły świstać obok nas. Nagle niebo zawirowało mi nad głową i
>> poczułam potężne uderzenie. Zorientowałam się, że leżę na ziemi,
>> przygnieciona ciałem mamy. Mama miała ręce szeroko rozrzucone na boki. Nie
>> ruszała się. Obok usłyszałam straszne jęczenie. To jęczał mój tata.
>> Wyjrzałam spod futra mamy i zaczęłam błagać go szeptem:
>> - Tato, tatusiu, cicho... cicho... Prosiłam go, zaklinałam, ale on coraz
>> bardziej jęczał. Był ciężko ranny. Wtedy usłyszeli go Ukraińcy. Jeden z
>> nich stanął nad ojcem. Wycelował z karabinu i dobił go na moich oczach.
>> Kula trafiła w głowę. Uchem i ustami buchnęła gęsta krew, zalewając mu całą
>> twarz. Schowałam się głębiej pod futro mamusi. Leżałam nieruchomo, udając
>> trupa. Spod ciała mamy wystawała mi jedna noga. Bałam się zmienić pozycję,
>> bo wydawało mi się, że banderowcy zapamiętali pozycję mojego ciała. Jeżeli
>> zobaczą, że coś się zmieniło, zorientują się, że żyję, i mnie zamordują.
>> Cały czas w duchu się modliłam. Odmawiałam "Pod Twoją obronę uciekamy się,
>> święta Boża Rodzicielko" i "Aniele Boży, stróżu mój", bo tylko tyle
>> umiałam. Jak kończyłam jedno, zaczynałam drugie. I tak na okrągło. Ile to
>> mogło trwać? Nie wiem. W końcu banderowcy sobie poszli, pozostawiając za
>> sobą łąkę usłaną ciałami rozstrzelanych ludzi. Po kilku godzinach odważyłam
>> się wyjrzeć z kryjówki. Mimo późnej pory było jasno jak za dnia. To
>> Palikrowy stały w ogniu. Na tle szalejących płomieni widać było uwijające
>> się czarne postacie, skakały niczym malutkie chochliki. To Ukraińcy
>> plądrowali wieś. Stanęłam na nogi. Zaczęłam szarpać mamę za rękę i
>> krzyczeć:
>> - Mamusiu, wstawaj! Musimy iść, uciekać! Wstawaj. Do mojej
>> świadomości nie dochodziło to, że mama nie żyje. Potem dowiedziałam się, że
>> dostała postrzał prosto w głowę. Ręce miała rozłożone jak na krzyżu. Pewnie
>> w ostatniej chwili życia chciała mnie uchronić przed nadlatującą kulą.
>> Nagle spostrzegłam, że w kierunku pastwiska idzie dwóch mężczyzn. Pewnie
>> usłyszeli, jak krzyczałam. Szybciutko z powrotem wczołgałam się pod mamę.
>> Starałam się odtworzyć pozycję, w której wcześniej leżałam. I zamarłam.
>> Dwaj banderowcy zaczęli strzelać do rannych. Widocznie nie tylko ja
>> przeżyłam masakrę. W końcu stanęli nade mną. Byłam przerażona. Serce waliło
>> mi jak oszalałe. Bałam się poruszyć, drgnąć, oddychać. Zacisnęłam mocno
>> powieki, czekając na huk pocisku. Czekając na śmierć. Jeden z banderowców
>> powiedział, patrząc na mnie:
>> - Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje. I na potwierdzenie tego kopnął
>> mnie mocno w wystającą nogę. Ja się nie poruszyłam, a nogę spuściłam
>> bezwładnie. To utwierdziło upowców w przekonaniu, że jestem martwa. Poszli
>> dalej. Odetchnęłam z ulgą... Będę żyć. Do dziś nie wiem, skąd w małym
>> dziecku znalazło się tyle rozumu. Długo tak leżałam bez ruchu. Bałam się,
>> że mordercy znowu wrócą. W końcu usłyszałam ciche wołanie:
>> - Józiu, Józiu! Czy ty żyjesz? Józiu! - To była panna Róża, nasza
>> sąsiadka. Musiała widocznie usłyszeć, jak wcześniej wołałam mamę. Ona też
>> przeżyła, choć była poważnie ranna w plecy. Odezwałam się do niej. Chciałam
>> wstać, ale nie mogłam. Ciało miałam zesztywniałe z zimna. Jakoś się jednak
>> wygrzebałam i zaczęłam raczkować, czołgać się po sztywniejących trupach.
>> Patrzyły na mnie szeroko otwartymi, martwymi oczami. Na ich twarzach
>> zastygło przedśmiertne przerażenie. Okazało się, że masakrę jakimś cudem
>> przeżył również mój braciszek. Leżał pod zwałem trupów i teraz też
>> wygrzebał się na powierzchnię. Razem z panną Różą pomogli mi iść. Byłam
>> wysmarowana krwią od stóp do głów. Doszliśmy do rzeki, weszliśmy do wody.
>> Po drugiej stronie stał dom, bardzo porządny. Mieszkała w nim bardzo
>> elegancka i prawa kobieta, Ukrainka. Bez wahania wpuściła nas do środka i
>> ukryła u siebie w piwnicy. Siedzieliśmy tam jeszcze z kilkoma osobami,
>> które ocalały z rzezi, między innymi z pewnym Żydem. Ten mężczyzna
>> wykorzystał chwilę nieuwagi Ukraińców, wskoczył goły do rzeki i przepłynął
>> na drugi brzeg. Nie miał ubrania, więc siedział w kącie opatulony kocem. W
>> nocy rozległ się potworny łomot do drzwi. Mimo że siedzieliśmy w piwnicy,
>> słyszeliśmy go wyraźnie. Do domu wpadli banderowcy i jacyś ludzie ubrani w
>> niemieckie mundury. Zaczęli się wydzierać na naszą gospodynię. Powiedzieli,
>> że ktoś widział w jej domu Polaków. Domagali się, aby natychmiast nas
>> wydała. Ona stanowczo zaprzeczała, mówiąc na przemian po niemiecku i po
>> ukraińsku. W końcu dali jej spokój i wyszli. Ledwo zamknęły się za nimi
>> drzwi, gospodyni zbiegła do nas do piwnicy i rzuciła pospiesznie:
>> - Musicie być teraz cicho. Ani mru mru! Nie minęło pół godziny, kiedy
>> wrócili. Widocznie spodziewała się tego, dlatego nas ostrzegła. Znowu
>> przeszukali cały dom i strych, ale wejścia do piwnicy nie zauważyli. Na
>> odchodnym z wściekłości strzelili do niej. Kula poharatała jej rękę.
>> Spędziliśmy u tej pani jeszcze jedną noc, ale nazajutrz każdy musiał iść w
>> swoją stronę. Ryzyko było zbyt duże. Nie mogliśmy dłużej zostać. Razem z
>> braciszkiem nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Zrobiliśmy więc jedyną
>> rzecz, jaka przyszła nam do głowy - wróciliśmy do domu. Smutny to był
>> powrót. Tym bardziej, że na miejscu dowiedzieliśmy się, iż wszyscy ludzie,
>> którzy ukryli się u nas w piwnicy, ocaleli. Banderowcy ich nie znaleźli.
>> Okazało się więc, że ta kryjówka była bezpieczna... Gdybyśmy wszyscy razem
>> schronili się w piwnicy, rodzice by przeżyli... Dom bez mamy i taty wydawał
>> się dziwny, pusty, obcy. Od tej pory byliśmy zdani tylko na siebie.
>> Wszystko stało się tak raptownie! Z dnia na dzień zostaliśmy sierotami, z
>> dnia na dzień nasz poukładany świat rozsypał się na kawałki. Teraz
>> najważniejsze stały się dwie sprawy: by uchronić się przed ukraińskimi
>> nacjonalistami i uniknąć śmierci głodowej. Byliśmy bowiem potwornie głodni.
>> W obejściu znaleźliśmy tylko kilka jajek, które od razu zjedliśmy na
>> surowo. Bezskutecznie szukaliśmy jedzenia po szafkach, a nawet w śmieciach.
>> Znaleźliśmy tylko zeschnięte skórki od chleba, trochę wyki i ziarna. Nie
>> mogło to na dłuższą metę zaspokoić naszego głodu. Kiedy jedno z nas szukało
>> jedzenia, drugie czuwało, stojąc w oknie. Baliśmy się, że Ukraińcy mogą
>> pojawić się znienacka i nas zabić. I rzeczywiście, wkrótce przyszli. Już z
>> daleka zobaczyliśmy watahę idącą w stronę wsi z widłami, kosami i
>> siekierami. Błyskawicznie zbiegliśmy do piwnicy. Ja schowałam się za jeden
>> winkiel, a brat za drugi. Usłyszeliśmy nad głowami tupot nóg i krzyki.
>> Weszli do domu. Potem rozległo się trzaskanie drzwiczkami od szafek i
>> szuflad. Odgłos przewracanych mebli. To ukraińska ludność plądrująca domy
>> po zamordowanych "Lachach".
>> Biada nam, jeśli nas znajdą! W końcu zajrzeli do piwnicy. Na szczęście
>> tylko wsadzili do środka głowy. Od wejścia odstraszyła ich woda, która
>> zalała piwnicę. Oświetlili wnętrze, ale snop światła nie dotarł za winkiel,
>> za którym się skryłam. Serce zamarło mi w piersi, siedziałam cicho jak mysz
>> pod miotłą. Dosłownie przykleiłam się do zimnego piwnicznego muru. Uff...
>> poszli".
>> (fragment rozdziału "Józefa. Ocalała z Pola Śmierci")
>>
>> Przeczytaj wywiad z autorką książki Anną Herbich
>
> Wielu Polaków, także z mojej rodziny, zginęło w tej ludobójczej masakrze.
> Praprababcię w studni banderowcy utopili.
>
> Co nie znaczy, że należałoby to projektować na współczesne stosunki
> polsko-ukraińskie.

Twoja Prababcia w grobie się przewraca właśnie.

> Owszem, część Ukraińców i to wpływowa wyznaje mitologię,
> w której bandycka partyzantka Bandery odgrywa rolę wyzwoleńczą

Tylko że tę ,,część" wybrali sobie niemal wszyscy Ukraińcy:
https://www.google.pl/amp/s/pl.sputniknews.com/amp/s
wiat/201812069342529-ukraina-upa-rada-najwyzsza-opie
ka/

--
XL Wołynia nie zapomnimy!
https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2018-12-09 21:43:24

Temat: Re: Wołyń.
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 20:47:26 UTC+1 użytkownik XL napisał:

> Twoja Prababcia w grobie się przewraca właśnie.

Praprababcia. Prababcia z Pradziadkiem i Babcią uciec zdążyli. Babcia jeszcze
żyje i właśnie uważa, że Putin i jego neostalinizm jest o większym złem
od obecnych skokobryków ukraińskich zaledwie podskakujących pod banderyzm
bez żadnych poważnych konsekwencji. Chociaż trzeba przyznać rację, że skrajnie
irytujących i niemiłych.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2018-12-09 22:05:22

Temat: Re: Wołyń.
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 20:47:26 UTC+1 użytkownik XL napisał:
>
>> Twoja Prababcia w grobie się przewraca właśnie.
>
> Praprababcia. Prababcia z Pradziadkiem i Babcią uciec zdążyli. Babcia jeszcze
> żyje i właśnie uważa, że Putin i jego neostalinizm jest o większym złem
> od obecnych skokobryków ukraińskich zaledwie podskakujących pod banderyzm
> bez żadnych poważnych konsekwencji.

Mają czas. Niestety.
No, chyba że ich Putin wcześniej połknie. A połknie.

> Chociaż trzeba przyznać rację, że skrajnie
> irytujących i niemiłych.
>

Widać jeszcze za mało skrajnie dla Twojej Rodziny :-/

--
XL Wołynia nie zapomnimy!
https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2018-12-10 13:09:58

Temat: Re: Wołyń.
Od: Kviat szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2018-12-09 o 18:32, XL pisze:
> https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974
>
> Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię
> zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki "Dziewczyny
> z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.
>
> W wyniku czystki etnicznej na Wołyniu Ukraińcy bestialsko zamordowali około
> 100 tysięcy Polaków /IPN /East News

Jak tępym bezmózgiem trzeba być, żeby po przeczytaniu takiego fragmentu
nadal być narodowcem i zwolennikiem powrotu do państw narodowych?

Powrotu do zdrowia życzę.
Piotr

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2018-12-10 14:13:40

Temat: Re: Wołyń.
Od: Silvio Balconetti <s...@i...invalid> szukaj wiadomości tego autora

Am 10.12.18 um 13:09 schrieb Kviat:
> W dniu 2018-12-09 o 18:32, XL pisze:
>> https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,2603974
>>
>> Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię
>> zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki
>> "Dziewczyny
>> z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.
>>
>> W wyniku czystki etnicznej na Wołyniu Ukraińcy bestialsko zamordowali
>> około
>> 100 tysięcy Polaków /IPN /East News
>
> Jak tępym bezmózgiem trzeba być, żeby po przeczytaniu takiego fragmentu
> nadal być narodowcem i zwolennikiem powrotu do państw narodowych?
>
> Powrotu do zdrowia życzę.
> Piotr

Chcialaby zeby jej dzieci lub wnuki zobaczyly znowu co to sa granice,
oplaty wizowe, kolejki przed ambasadami i mury.

tutaj mamy granice miedzy Mozambikiem i Afryka Poludniowa
https://www.flickr.com/photos/zabajawa/44150563315/i
n/album-72157674065708888/

miedzy Afryka Poludniowa i Lesoto
https://www.flickr.com/photos/zabajawa/44486513234/i
n/album-72157672153958377/

a tu mur poprzez Nikozje
https://www.flickr.com/photos/zabajawa/26544703219/i
n/album-72157666121307759/
--
saluto
Silvio Balconetti
(dr angelologii apokryficznej)
----------------------------------------------------
-----------------------------------
'Tu nawet jak mnie kopią, to kopią mnie swoi, a jak swoi kopią, to
przecież mniej boli'

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

DE-MO-KRA-CJA po unijnemu.
synapsom
wierszom
Może (darmowy) breloczek?
Ziemia obiecana Francuzów...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »