| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-03-26 20:34:12
Temat: a'propos Magdaleny Nawrockiej
Przeglądam wasze reakcje na posty Magdaleny Nawrockiej i myślę sobie tak:
Zajrzałem kiedyś na jej stronę. Tak się składa, że sam też mam upośledzonego brata.
Uważam, że nie macie złej woli, ale też i nie dorastacie do pewnego poziomu.
>>Przechodząc koło jednego domu, Pasterz popchnął furtkę i
wszedł. Jakby był u siebie. Mały chłopiec o twarzy
nabrzmiałej jak balon, siedział w kucki, przywiązany do
ławki. Zamknąłem oczy z przerażenia. Jeszua jednak ukląkł
koło niego i mówił mu wiele rzeczy, sądząc po glosie bardzo
miłych. Z niezmiernym szacunkiem ucałował go w czoło i
nakreślił na nim znak krzyża. Gdy do mnie wrócił,
powiedziałem zdziwiony:
- Dlaczego go nie uzdrowiłeś, to przecież nie sprawia Ci
trudności?
Pogrążony wewnątrz siebie, zapewne modląc się jeszcze przy
małym chorym, nic nie odpowiedział. Po dobrej godzinie, tak
jakby moje pytanie przebyło tajemniczą przestrzeń, odezwał
się:
- Prawdziwe oblicze świata to on. Jego oblicze nieznane.
Wszystko inne jest tylko odwrotną stroną. Ludzie widzą zawsze
odwrotną stronę. Wstydzą się. Boją. Dlatego zamyka się ich,
jak dzikie zwierzęta, za wysokimi murami o porządnie
pomalowanych fasadach. Wykraczają poza ,,przyjęte normy",
rozumiesz? Ale to oni odkupują świat. Są naszym Królestwem.
Gdzie kończą się kolczaste zarośla, tam, na najdalszej łące,
jesteśmy ich skarbem ukrytym, którego nic nie będzie mogło im
wyrwać. Ale kto o tym wie? To sekret między nimi a nami. Nie
widziałeś, jaki jest piękny? Twoje oczy nie są jeszcze
zwrócone ku niebu!
(Pomyślałem sobie:... "Niebo, które jest w Jego oczach!")
Znów zapadła długa cisza i...
- Dlaczego? Dlaczego tysiące niewidomych każdego roku?
(Dziwne! zapytał o to samo o co ja w Zgliszczach!)
- Czyżby było w ich sercach jakieś światło, łagodniejsze od
światła dzisiejszego wieczoru?
W lasku topoli dwa gołębie grzywacze odpowiadały jeden
drugiemu, każde zdanie kończąc znakiem zapytania.
- Jakże bym chciał zobaczyć Twojego Ojca, od tak dawna mi o
Nim mówisz!
- Ależ widziałeś Go!
- Gdzie? Nie było Go z Miriam, na fermie w Śpiewaniu!
- Przed chwilą, tam, na trawniku...
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że ten... głęboko
upośledzony?
- To dziecko jest najmniejszym spośród mych braci. Widziałeś
go - widziałeś mojego Ojca!
- Twoje słowa są trudne.
- Przetrwają na Życie.
To było coś, co uderzyło mnie już w Zawiejach. Był tam
"opętany", który wciąż tylko powtarzał jak w zachwyceniu:
"Jutro będzie pięknie." Otóż był szczęśliwy jak nikt na
świecie, ilekroć Pasterz schodził z gór. Jakaś zmowa miedzy
nimi. Jak wspólnicy szczęścia, które nam umykało, nam, ludziom
poważnym, i to nas drażniło.. .Tak jakby pochodząc z tych
samych stron czuli się obaj u nas obco... Nie bardzo wiem, jak
to powiedzieć.<<
Daniel Ange "Zraniony Pasterz"
--
Pozdrawiam
Tomasz Kwiecień
http://republika.pl/tkwiecie
[Metallica]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-03-27 08:01:23
Temat: Re: a'propos Magdaleny Nawrockiej
Użytkownik "Tomasz Kwiecień"
> Uważam, że nie macie złej woli, ale też i nie dorastacie do pewnego
poziomu.
<cięcie)
> > Nie bardzo wiem, jak
> to powiedzieć.<<
> Daniel Ange "Zraniony Pasterz"
I w tym cały ambaras,
nieda się wszystkiego
powiedzieć naraz
do człeka drugiego.
pozdry
ett
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-27 18:43:43
Temat: Re: a'propos Magdaleny NawrockiejUżytkownik Tomasz Kwiecień <t...@o...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:5...@2...17.236.86...
>
> Przeglądam wasze reakcje na posty Magdaleny Nawrockiej i myślę sobie tak:
> Zajrzałem kiedyś na jej stronę. Tak się składa, że sam też mam upośledzonego brata.
> Uważam, że nie macie złej woli, ale też i nie dorastacie do pewnego poziomu.
>
> >>Przechodząc koło jednego domu, Pasterz popchnął furtkę i
> wszedł. Jakby był u siebie. Mały chłopiec o twarzy
> nabrzmiałej jak balon, siedział w kucki, przywiązany do
> ławki. Zamknąłem oczy z przerażenia. Jeszua jednak ukląkł
> koło niego i mówił mu wiele rzeczy, sądząc po glosie bardzo
> miłych. Z niezmiernym szacunkiem ucałował go w czoło i
> nakreślił na nim znak krzyża. Gdy do mnie wrócił,
> powiedziałem zdziwiony:
> - Dlaczego go nie uzdrowiłeś, to przecież nie sprawia Ci
> trudności?
> Pogrążony wewnątrz siebie, zapewne modląc się jeszcze przy
> małym chorym, nic nie odpowiedział. Po dobrej godzinie, tak
> jakby moje pytanie przebyło tajemniczą przestrzeń, odezwał
> się:
> - Prawdziwe oblicze świata to on. Jego oblicze nieznane.
> Wszystko inne jest tylko odwrotną stroną. Ludzie widzą zawsze
> odwrotną stronę. Wstydzą się. Boją.
Rozumiem o co tu chodzi Danielowi Ange.
Po grzechu pierworodnym wszyscy jesteśmy upośledzeni.
To jest prawda o nas, ludziach.
> Dlatego zamyka się ich,
> jak dzikie zwierzęta, za wysokimi murami o porządnie
> pomalowanych fasadach. Wykraczają poza ,,przyjęte normy",
> rozumiesz? Ale to oni odkupują świat. Są naszym Królestwem.
> Gdzie kończą się kolczaste zarośla, tam, na najdalszej łące,
> jesteśmy ich skarbem ukrytym, którego nic nie będzie mogło im
> wyrwać. Ale kto o tym wie? To sekret między nimi a nami. Nie
> widziałeś, jaki jest piękny? Twoje oczy nie są jeszcze
> zwrócone ku niebu!
> (Pomyślałem sobie:... "Niebo, które jest w Jego oczach!")
> Znów zapadła długa cisza i...
> - Dlaczego? Dlaczego tysiące niewidomych każdego roku?
> (Dziwne! zapytał o to samo o co ja w Zgliszczach!)
> - Czyżby było w ich sercach jakieś światło, łagodniejsze od
> światła dzisiejszego wieczoru?
> W lasku topoli dwa gołębie grzywacze odpowiadały jeden
> drugiemu, każde zdanie kończąc znakiem zapytania.
> - Jakże bym chciał zobaczyć Twojego Ojca, od tak dawna mi o
> Nim mówisz!
> - Ależ widziałeś Go!
> - Gdzie? Nie było Go z Miriam, na fermie w Śpiewaniu!
> - Przed chwilą, tam, na trawniku...
> - Nie chcesz chyba powiedzieć, że ten... głęboko
> upośledzony?
> - To dziecko jest najmniejszym spośród mych braci. Widziałeś
> go - widziałeś mojego Ojca!
> - Twoje słowa są trudne.
> - Przetrwają na Życie.
> To było coś, co uderzyło mnie już w Zawiejach. Był tam
> "opętany", który wciąż tylko powtarzał jak w zachwyceniu:
> "Jutro będzie pięknie." Otóż był szczęśliwy jak nikt na
> świecie, ilekroć Pasterz schodził z gór. Jakaś zmowa miedzy
> nimi. Jak wspólnicy szczęścia, które nam umykało, nam, ludziom
> poważnym, i to nas drażniło.. .Tak jakby pochodząc z tych
> samych stron czuli się obaj u nas obco... Nie bardzo wiem, jak
> to powiedzieć.<<
> Daniel Ange "Zraniony Pasterz"
--
Pozdrawiam
Tomasz Kwiecień
http://republika.pl/tkwiecie
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |