Po kupieniu czekoladowo-kakaowych perfum YR (umówmy się, że będę pisać
perfumy, a wszyscy puszczą oko, bo wiedzą, że chodzi mi o wodę
perfumowaną :) ), postanowiłam dalej inwestować w czekoladę. No i zanabyłam
dzisiaj (a co, należało mi się, kurczę, coś od życia) krem do twarzy i
ciała z masłem kakaowym z Daxa. Nie wiem, jak z nawilżaniem, bo
wypróbowałam go dopiero i to tylko na dłoniach, ale zapach jest
bossssssssssssssssssssssssssssski. Żeby go jeszcze tylko było więcej w
pudełeczku :( Skończy się piorunem...

I jednocześnie - i tu asekurowałam się tym "i nie tylko" z tematu - chciałam
wam napisać, że jestem głęboko rozczarowana kremami z serii Dax Perfecta.
Miałam serię z niby botoksem - o której peany piałam i niniejszym zabieram
się do odszczekania - i nieźle się wchłaniało, nieźle pachniało, ale...
zupełnie nie nawilżało! To samo krem pod oczy z tej serii. Pomyślałam, że
nie będę się zrażać i sięgnę po jakąś torpedę, żeby zafundować intensywną
terapię mojej skórze pod oczami (wieczne spoglądanie w tym samym kierunku,
czyli w monitor). Kupiłam Daxa krem pod oczy z aktywną soją. 45+ , a co. I
on też marnie nawilża. Wchłania się świetnie, makijaż na nim dobrze się
robi, liftinguje, muszę mu to przyznać, ale nie nawilża wcale!
No, ale prawdziwe załamanie przeżyłam dzisiaj, kiedy kupiłam krem na dzień i
na noc z serii Dax Perfecta do skóry wraźliwej. I co? I tłusta warstewka
jest, a nawilżenia ni w ząb. Dotykam skóry i jest sucha jak wiór.
No nie, poddaję się.
I stwierdzam, że odrestaurowany Dax jest do kitu.

Krusz.
--
Kruszyna
#GG 3084947
"Primum non stresere..."