Data: 2009-04-29 11:14:08
Temat: dziwna milosc z dramtycznym zakonczniem
Od: "Wieslaw" <j...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam,
poznalem po pijanemu dziewczyna ktora juz wtedy wydawala mi sie sredniej
urody.
Umowilem sie z nia na piwko, w czasie pierwszego spotkania na trzezwo okazalo
sie ze ze jest nie ladna, momentami brzydka. Ale pomsylalem sobie - to tylko
piwko. Wiec poszlismy do pubu, wypilem i zrobilo sie namietnie. Zaczalem sie
z nia calowac itd. Zaczely sie kolejne spotkania na pubach. Pocalunki
przytulanie i tak dalej.
Dziwne bylo to ze mogem sie z nia calowac, ale kiedy patrzylam na twarz
wiedzialem ze mi sie nie podoba. Myslalem sobie, ze pewnie z biegiem czasu sie
przyzwyczaje, bo tak czasami bywa. Zrezygnowalem z silowni i przyjedzalem do
niej motocyklem (luty, marzec) w ciemna noc i zimnie wracalem. Ale warto bylo
zeby chociaz na chwile sie z nia spotkac... miala charakter ktory mi bardzo
odpowiadal, byla czula, generalnie same plusy poza jedym minusem - uroda. nie
podbala mi sie jej twarz.
Probowalem to zaakceptowac ale nie udawalo sie. Naprawde sporo nad tym
pracowalem zeby to zakaeptowac... zeby ktos nie pomyslal sobie ze szukam
ksiezniczki. Po jakims czasie doszlo we mnie do konfliktu wewnetrznego. Z
jednej strony podobala mi sie z charakteru i zachowania ale nie moglem
zaakceptowac jej urody. Nie bylo to takie proste zerwac bo tesknilismy za
soba, jeden dzien przerwy to byla meczarnia. Jak pilem piwko i przytilame sie
do niej bylo OK, ale kiedy budzilem sie kolo niej rano nie moglem na nia
patrzec. Dostawalem przyplywu depresji. Kofnlikt wewnetrzy narastal, zerwac z
nia albo nie.
Caly czas o tym myslelem, czsami co piec sekund raz tak raz nie. Nie bylem
zdolby do podjecia decyzji. Zerwe to ja skrzywdze, siebie skaze na samotnoc,
smutek zal, pustke po pracy, brak bliskosci. Natomiast jesli bede kontnuowal
znajomosc, to wciaz bedzi mi przeszkadzala ta jej uroda. Wciaz obsesyjnie bede
patrzyl na jej brzytkie usta i wargi i czul depresje. Nie wiedzialem co robic.
Konflikt wewnetrzy wygenerowal sporo napiec ( na dodatek choruje na nerwice),
zlosci gniewu bezradnosci.
Z jednej stronych chcialem z nia zerwac, a w chwile pozniej do niej dzwonilem.
To bylo cos strasznego, tak sie nakrecilem ze nie
moglem juz spac po nocach. Kiedys pojechalem do niej z mysla taka ze zerwe,
ale mnie przekonala zebym zostal. To bylo miesiac temu. Znowu zaczleimy sie
spotykac ale afekt do jej urody wcale nie minal. Konflikt narosl, zaczyalo byc
co raz gorzej. Siegnalm po antydepresnty i leki uspakajajace. Czulem ze jestem
na skraju wyczerpania nerwowego. W koncu po rozmowie z kolega, ktory
powiedzial, jesli cos sie w kobiecie nie podoba to nie ludz sie, ze ci to
przejdzie, to bedzie narastalo. W koncu podjalem decyzje ze zrywam z nia.
Zerwalem z nia wczoraj. nerwy mialem na postornkach, caly rozkloatany.
chcialem sie upic, ze zdenerwowania myslalem ze usiade na ulicy i sie
rozplacze. Mialem przygotowanego sms, ale jak przyszedlem do pracy.
Zadzowonila do mnie jak zawsze. Powiedzialem o tym przez telefon ze konczymy
ze soba, bo to jest marnowanie czasu. Wyjasnilem dlaczego tak jest lepiej.
Po tym wsztkiem poczulem ulge jakby cos sie skonczylo. Ale wciaz mam poczucie
winy ze ja rzucilem ( w wiem ze jej na mnie zalezalo, do tego zal,
watpliwosci, zlosc. Strasznie to przykre, nerwy sa w gorszym stanie niz
wczesniej bo to nie jest takie proste powiedzic komus ze to koniec.
Nie mam juz konflitu wewnetrznego, kotry mnie wykanczal, tylko same nerwy
nadwyrezone, tesknote i watpilowosci. To co przezylem bylo straszne.
Czy spotkalo was kiedys cos podobnego?
Wieslaw
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|