Strona główna Grupy pl.sci.psychologia felieton MN - sami sobie

Grupy

Szukaj w grupach

 

felieton MN - sami sobie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-07-20 16:21:04

Temat: felieton MN - sami sobie
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


POZOSTAWIENI SAMI SOBIE


"Ponura samotność nie ziszczonych ambicji, poziomego
pożądania, samolubna - zaduch pustki, nudy, przesytu... "
- Janusz Korczak



Zastanawialiśmy się właśnie, skąd się wzięła wstrząsająca
wprost tragedia w amerykańskiej szkole w Littleton, gdzie
uzbrojeni w kałasznikowce uczniowie zabili kilkanaście osób, po
czym sami popełnili samobójstwo. Nieprawdopodobne! A jednak.

Jak bumerang wrócił na tapetę wielokrotnie wałkowany przez
nas temat: co uzdrawiać - rodzinę czy szkołę? Z tego, co
zrozumiałam z rodziną amerykańską dzieje się chyba naprawdę
nieciekawie. W większości wypadków przestała spełniać swą
podstawową wychowawczą rolę. Boryka się z trudnościami
finansowymi, z rozwodami, romansami któregoś z rodziców na
boku, z pracą zawodową samotnych matek na maksa, z wypruwaniem
sobie żył przez ojca - karierowicza. Pogoń za dolarem, z tego,
co słyszę, to w Ameryce jakby wciąż funkcjonująca "gorączka
złota", to dewiza na życie przesłaniająca wszystko inne.
Więcej, efektywniej, intensywniej, bo inaczej nie utrzymasz się
na wysoko postawionym poziomie. Efekt: dziecko wraca do domu,
by coś zjeść, by się przespać, by wyłudzić potrzebne mu
kieszonkowe. Poza tym jest pozostawione samemu sobie.

A co do amerykańskiej szkoły - jak działa, czy spełnia swe
wychowawcze, opiekuńcze funkcje? Tu spreparowałam całą listę
szczegółowych pytań do rodaków mieszkających w tym kraju, by
zrozumieć jak mogło dojść do takiej tragedii.

Ile godzin pozostaje uczeń na terenie szkoły? Zapewne
większość dnia. Czy w szkole amerykańskiej, podobnie do
francuskiej szkoły, jest regulamin podpisywany na początku roku
przez ucznia i rodziców, czy rodzice są powiadamiani listownie
o każdym spóźnieniu dziecka na zajęcia, czy muszą pisemnie
usprawiedliwić każdą, nawet jednogodzinną nieobecność dziecka w
szkole? Czy szkoła informuje rodziców, żądając potwierdzenia o
przyjęciu do wiadomości o każdym zawieszeniu zajęć, z takich
czy innych powodów? Jak wygląda współpraca szkoły z domem? Czy
są przewidziane spotkania nauczycieli z rodzicami? Czy działa
na terenie szkoły stowarzyszenie rodziców i tzw. komitet
uczniowski? Czy są opiekunowie społeczni mający za zadanie
drenować w razie potrzeby pozaszkolne środowisko ucznia? Czy
jest w publicznej szkole zatrudniony psycholog, interweniujący
w tzw. trudnych przypadkach? Czy przy wejściu i wyjściu ze
szkoły czuwają dyżurujący - pilnujący, by nikt spoza szkoły nie
wszedł na jej teren, by przeszkodzić przepychankom czy
bijatykom, by mieć oko na to, co wnosi uczeń na teren szkolnego
obiektu? Postawiłam tu same znaki zapytania, bo nie mam
pojęcia, jakie są realia amerykańskiej szkoły. Jeśli chodzi o
Francję, na te wszystkie pytania odpowiadam pozytywnie. Jak
jest w Ameryce? Jeśli tego wszystkiego nie ma, a jest to według
mnie niezbędne minimum, nie tylko w rodzinie, ale i na terenie
szkoły dziecko jest pozostawione samemu sobie.

Nikt nie lubi być sam, ciągnie do innych. Z poczucia
psychicznej stabilności, z potrzeby przynależności do grupy,
dla zapewnienia sobie choćby pozornego poczucia bezpieczeństwa,
dzieciak szuka bodajby nieformalnych struktur jakoś tam
zorganizowanych, narzucających kryteria postępowania, opartych
na jakimś tam sposobie życia, stawiającym oczekiwania i zadania
do spełnienia, a więc to wszystko, czego nie znalazł ni w
szkole, ni w domu. I tak powstają młodzieżowe gangi. A z gangu
do przestępstwa droga krótka. W omawianej tu tragedii wzięło
udział zaledwie dwóch chłopców, ale to niczego nie zmienia:
przyczynowość, motywacja, mechanizm działania pozostają te
same.

Oczywiście, nie chcę bez zasadnych podstaw idealizować
francuskiej szkoły. I tu oczywiście bywają groźne sytuacje:
tzw. bezpłatna przemoc, narkomania młodocianych, przejawy
rasizmu, pobicie nauczyciela, itp. Policja bywa na terenie
szkoły dość częstym gościem. Kilka lat temu doszło też do
okrutnej zbrodni - czternastolatka motywowana prawdopodobnie
zazdrością powiesiła koleżankę z klasy przy użyciu dziecięcej
skakanki, nie gdzie indziej, a właśnie w szkolnej ubikacji. Ale
takie dramaty mogą zdarzyć się wszędzie. Co innego młodzieżowy
gang lub jak w tym przypadku ci dwaj chłopcy realizujący bez
najmniejszych przeszkód od dawna planowaną i szczegółowo
opracowaną akcję. Jak to możliwe, że nikt ni z rodziny tych
dzieci, ni w szkole niczego nie widział, niczego nie
podejrzewał lub nie wziął na poważnie omawianej podobno
"rozróby"? Odpowiedź już znacie - te dzieciaki były
pozostawione samym sobie.

Bardzo bym chciała się dowiedzieć, jak wygląda sprawa
bezpieczeństwa w dzisiejszej polskiej szkole. Bo ku mojemu
zdziwieniu Polacy mieszkający na stałe w USA w odpowiedzi na
moje pytania przedstawili założenia organizacji i realia
stanowych szkół w Ameryce, z których by wynikało, że
amerykańskie szkolnictwo wygląda jak najbardziej poprawnie. Tym
lepiej, nie wiem teraz, skąd miałam do tej pory najwyraźniej
zdeformowany, "demoniczny" tej szkoły obrazek. To chyba przez
te głupawe amerykańskie filmy opowiadające o wysyłaniu na
zesłanie do szkół spod ciemnej gwiazdy zmotoryzowanego
nauczyciela - uzdrowiciela społecznego zła, a przy okazji
jeszcze wyborowego strzelca lub karatekę? Pozostaje tylko
pytanie: po co robić takie bulwersujące w swej wymowie filmy,
gdy wszystko jest jak najbardziej normalne?

Bo problemy w rodzinie są pewnie nawet w Ameryce takie
same jak wszędzie w dzisiejszym świecie - rozbicie rodziny,
pogoń za pieniądzem, zanik parantalnego autorytetu,
nieumiejętność albo i zlekceważenie rodzicielskiej miłości,
pomocy i czujności nad rozwojem nie tylko fizycznym, ale i
umysłowym, psychicznym dziecka? Zaistniałej tragedii nic nie
odwróci, mogła ona zresztą zaistnieć gdziekolwiek. Trzeba
jednak drążyć, by zrozumieć jej przyczynowość, zabezpieczy nas
to może przed następnymi?...




Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka









--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-07-20 17:22:32

Temat: Re: felieton MN - sami sobie
Od: "Pyzol" <p...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"Magdalena Nawrocka"

Bo ku mojemu
> zdziwieniu Polacy mieszkający na stałe w USA w odpowiedzi na
> moje pytania przedstawili założenia organizacji i realia
> stanowych szkół w Ameryce, z których by wynikało, że
> amerykańskie szkolnictwo wygląda jak najbardziej poprawnie. Tym
> lepiej, nie wiem teraz, skąd miałam do tej pory najwyraźniej
> zdeformowany, "demoniczny" tej szkoły obrazek.

Magdo, Ameryka w ogole jest "zdeformowana" w odbiorze tych, ktorzy tutaj nie
mieszkaja. To nie tylko wina filmow, czy prasy ( "nudne" historie o
sukcesach nie znajduja uznania w europejskich sr. masowego przekazu). W
Europie jest jakies dosc namietne o t w a r c i e na wszelkie zlo, jakie
o Ameryce mozna powiedziec, czy w niej znalezc. Ciekawe, ze Ameryka
bynajmniej nie "odplaca tym samym"...hmmmm...
Kaska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

felieton MN - niebezpieczne zabawy
relacje - klotnie i wyjazdy
jak zniechecic do siebie homoseksualiste..
nawiaze kontakt z cierpiacymi na nerwice lekowa
czy ktos podobnie mysli

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »