| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2009-12-10 16:38:22
Temat: kotekponiewaz a tazke i zarowno ta grupa sluzy wielu celom stad dla poprawy
humoru
----
Posiadam.
Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze
schroniska, rasy małe kocie.
Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to
to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to
trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie
pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią
biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć
terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.
Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje
się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie
karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że
to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem
małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania
łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do
którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może
spokojnie pomyśleć.
Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za
sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i
"myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej
niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, zjeżdżać więc. I
postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze
mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć
coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to
ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i
otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.
Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa
na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w
szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy
wiadomo- wąż.
Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do
domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to
zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja
toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc
spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest
cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez
okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam
wodę, a ten mały **** jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu
i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył
miauknąć. No ja chrzanię. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież
nawet taki mały kot jest [cenzura] za duży- żeby przejść tym syfonem.
Ale słyszę tylko pizdut- oż [cenzura] no to nie mogło mi się zdawać- coś
ciężkiego poszło w pion. [cenzura] wszyscy święci w trójcy jedyny Boże,
ukazali mi się przed oczami. Kot [cenzura] popłynął wprost w odmęty
prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę [cenzura] na dół do
piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja
żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego **** z białą
krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.
Ale [cenzura] - najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś
drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest [cenzura],
żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to
[cenzura] przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z
przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi
baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na
razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do
tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a
ten [cenzura] głąb zamiast przyjść do mnie to [cenzura] chce iść tam
skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I
udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.
No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny.
Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja-
uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby
włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire-
ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami
którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie
dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I
bieg do piwnicy.
Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.
Wbiegam do piwnicy i [cenzura] koniec świata. Nie ma moich deszczułek-
no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w [cenzura] i kota też
nie słychać już.
Ja chrzańę. [cenzura] gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że
kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko
stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę,
jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić.
Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni
cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na
ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas,
wsteczny- poszło aż zakurzyło.
Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.
Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda,
że idzie od mojego domu. Latarka. [cenzura] mam w aucie, słaba ale może
starczy.
Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili.
Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici,
kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja
chrzanię. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi
a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą
jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł
głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł
do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę
tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko
trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie ****ł bo na ulicy ciemno.
Sąsiad [cenzura]- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak
próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz
[cenzura] złamany stoi i się dopytuje.
Co mam mu [cenzura] powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?
Idźżesz w [cenzura] pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do
domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była
awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran
się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą.
Niech ma za swoje.
Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko
gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam
wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie
dobrowolnie.
[cenzura] drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka
wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- [cenzura] ludzie
to są barany.
Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam
dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo
utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego **** dalej nie
wylało z kąpielą.
[cenzura] mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to
utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w [cenzura]- jak się
to gdzieś przytka to będę miał przejebane.
Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten **** dekiel.
Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzanię!
Jak on [cenzura] wyszedł- którędy? Ano [cenzura] wziernikiem w piwnicy-
zostawiłem otwarty. Ja [cenzura] stoję i marznę a ten gnój tarza się w
mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi
na mnie. [cenzura] mać. Przynajmniej kuleje.
Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana
piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na
piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy-
poszedł w [cenzura], latarka- w [cenzura], pogrzebacz w [cenzura].
Afera na ulicy jak [cenzura].
----
--
bla
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2009-12-10 16:46:07
Temat: Re: kotekDnia Thu, 10 Dec 2009 17:38:22 +0100, gazebo napisał(a):
> poniewaz a tazke i zarowno ta grupa sluzy wielu celom stad dla poprawy
> humoru
>
> ----
> Posiadam.
> Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze
> schroniska, rasy małe kocie.
>
> Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to
> to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to
> trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie
> pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią
> biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć
> terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.
>
> Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje
> się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie
> karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że
> to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem
> małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.
>
> Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania
> łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do
> którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może
> spokojnie pomyśleć.
>
> Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za
> sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i
> "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej
> niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, zjeżdżać więc. I
> postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze
> mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć
> coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to
> ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i
> otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.
>
> Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa
> na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w
> szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy
> wiadomo- wąż.
>
> Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do
> domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to
> zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja
> toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc
> spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest
> cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez
> okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam
> wodę, a ten mały **** jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu
> i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył
> miauknąć. No ja chrzanię. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież
> nawet taki mały kot jest [cenzura] za duży- żeby przejść tym syfonem.
>
> Ale słyszę tylko pizdut- oż [cenzura] no to nie mogło mi się zdawać- coś
> ciężkiego poszło w pion. [cenzura] wszyscy święci w trójcy jedyny Boże,
> ukazali mi się przed oczami. Kot [cenzura] popłynął wprost w odmęty
> prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę [cenzura] na dół do
> piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja
> żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego **** z białą
> krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.
>
> Ale [cenzura] - najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś
> drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest [cenzura],
> żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to
> [cenzura] przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z
> przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi
> baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na
> razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do
> tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a
> ten [cenzura] głąb zamiast przyjść do mnie to [cenzura] chce iść tam
> skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I
> udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.
>
> No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny.
> Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja-
> uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby
> włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire-
> ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami
> którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie
> dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I
> bieg do piwnicy.
>
> Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.
>
> Wbiegam do piwnicy i [cenzura] koniec świata. Nie ma moich deszczułek-
> no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w [cenzura] i kota też
> nie słychać już.
>
> Ja chrzańę. [cenzura] gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że
> kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko
> stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę,
> jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
>
> Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić.
> Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni
> cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na
> ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas,
> wsteczny- poszło aż zakurzyło.
>
> Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.
>
> Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda,
> że idzie od mojego domu. Latarka. [cenzura] mam w aucie, słaba ale może
> starczy.
>
> Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili.
> Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici,
> kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja
> chrzanię. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi
> a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą
> jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
>
> Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł
> głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł
> do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę
> tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko
> trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie ****ł bo na ulicy ciemno.
>
> Sąsiad [cenzura]- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak
> próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz
> [cenzura] złamany stoi i się dopytuje.
>
> Co mam mu [cenzura] powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?
>
> Idźżesz w [cenzura] pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do
> domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była
> awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran
> się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą.
> Niech ma za swoje.
>
> Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko
> gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam
> wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie
> dobrowolnie.
>
> [cenzura] drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka
> wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- [cenzura] ludzie
> to są barany.
>
> Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam
> dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo
> utopić.
>
> Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego **** dalej nie
> wylało z kąpielą.
>
> [cenzura] mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to
> utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w [cenzura]- jak się
> to gdzieś przytka to będę miał przejebane.
>
> Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten **** dekiel.
>
> Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzanię!
> Jak on [cenzura] wyszedł- którędy? Ano [cenzura] wziernikiem w piwnicy-
> zostawiłem otwarty. Ja [cenzura] stoję i marznę a ten gnój tarza się w
> mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi
> na mnie. [cenzura] mać. Przynajmniej kuleje.
>
> Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana
> piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na
> piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy-
> poszedł w [cenzura], latarka- w [cenzura], pogrzebacz w [cenzura].
>
> Afera na ulicy jak [cenzura].
> ----
Super tekst :-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
:-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
DDDDDDDDDD
PS. Ja wiem, że można chciec się mnie stąd koniecznie pozbyć, ale żeby
chciec mnie udusić ze smiechu na smierć, to może aż niekoniecznie?????
Można mi było cos delikatniej dac do zrozumienia, jakiś zastępczy link na
bardziej interesujace grupy podrzucić, zachęcić zniechęcając empatycznie,
bo ja wiem...
:-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
DDDDDDDDDD
--
Ikselka. //Dusze się i płaczę ze śmiechu. Pogotowie wezwane, wiec może
wrócę... :-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2009-12-10 16:54:28
Temat: Re: kotekUżytkownik XL napisał:
>
> PS. Ja wiem, że można chciec się mnie stąd koniecznie pozbyć, ale żeby
> chciec mnie udusić ze smiechu na smierć, to może aż niekoniecznie?????
> Można mi było cos delikatniej dac do zrozumienia, jakiś zastępczy link na
> bardziej interesujace grupy podrzucić, zachęcić zniechęcając empatycznie,
> bo ja wiem...
> :-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
DDDDDDDDDD
czy twoj malzonek posiada weza?
PS to nie moj tekst, znajomy mial problemy, moj kot byl lotnikiem
spadochroniarzem, trzecie pietro bylo dla niego jak obiecana ziemia :)
--
bla
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2009-12-10 17:02:20
Temat: Re: kotekDnia Thu, 10 Dec 2009 17:54:28 +0100, gazebo napisał(a):
> Użytkownik XL napisał:
>>
>> PS. Ja wiem, że można chciec się mnie stąd koniecznie pozbyć, ale żeby
>> chciec mnie udusić ze smiechu na smierć, to może aż niekoniecznie?????
>> Można mi było cos delikatniej dac do zrozumienia, jakiś zastępczy link na
>> bardziej interesujace grupy podrzucić, zachęcić zniechęcając empatycznie,
>> bo ja wiem...
>> :-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
DDDDDDDDDD
>
> czy twoj malzonek posiada weza?
>
Nie, ani w kieszeni, ani w terrarium.
> PS to nie moj tekst,
A skąd to wiadomo? - nie było ujęte w cudzysłów, wygladało na napisane
świeżo po przejsciach :-)
.
> znajomy mial problemy, moj kot byl lotnikiem
> spadochroniarzem, trzecie pietro bylo dla niego jak obiecana ziemia :)
Kiedyś mieliśmy kota, który był kominiarzem: uwielbiał przedostawać się na
strych kkanałem wentylacyjnym w kominie, wchodząc do niego w piwnicy przez
dolny otwór, a wychodząc górnym. Zanim to odkrylismy, nie mogliśmny dociec,
czemu mu sierść na grzbiecie wyłazi, a on po prostu zapierał się grzbietem
o wnętrze kanału, kiedy tam się wspinał :-)
--
Ikselka.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2009-12-10 17:04:39
Temat: Re: kotekUżytkownik gazebo napisał:
> Użytkownik XL napisał:
>>
>> PS. Ja wiem, że można chciec się mnie stąd koniecznie pozbyć, ale żeby
>> chciec mnie udusić ze smiechu na smierć, to może aż niekoniecznie?????
>> Można mi było cos delikatniej dac do zrozumienia, jakiś zastępczy link na
>> bardziej interesujace grupy podrzucić, zachęcić zniechęcając empatycznie,
>> bo ja wiem...
>> :-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
DDDDDDDDDD
>
> czy twoj malzonek posiada weza?
>
>
> PS to nie moj tekst, znajomy mial problemy, moj kot byl lotnikiem
> spadochroniarzem, trzecie pietro bylo dla niego jak obiecana ziemia :)
>
zreszta ten tekst juz krazy od jakiegos czasu
--
bla
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2009-12-10 18:54:41
Temat: Re: kotekgazebo pisze:
[ciach]
> Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzanię!
Wypiłeś za dużo, gazebo?
Powiedz, że to żarty, plis... ;)
LOL
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2009-12-10 21:43:44
Temat: Re: kotekmedea pisze:
> gazebo pisze:
> [ciach]
>> Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzanię!
>
> Wypiłeś za dużo, gazebo?
> Powiedz, że to żarty, plis... ;)
ale to przeklejone jest :)
--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2009-12-10 22:06:37
Temat: Re: kotekW Usenecie tren R <t...@n...sieciowy> tak oto plecie:
>
> medea pisze:
>> gazebo pisze:
>> [ciach]
>>> Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzanię!
>>
>> Wypiłeś za dużo, gazebo?
>> Powiedz, że to żarty, plis... ;)
>
> ale to przeklejone jest :)
Ano
http://kotek13.gu.ma/
Qra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2009-12-10 22:13:46
Temat: Re: kotek
gazebo wrote:
> poniewaz a tazke i zarowno ta grupa sluzy wielu celom stad dla poprawy
> humoru
>
> ----
> Posiadam.
> Wr��. Moja �ona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze
> schroniska, rasy ma�e kocie.
>
> Guzik by mnie to obchodzi�o gdyby nie fakt, �e jest ma�e, �e chodzi to
> to bez przerwy za mn� i trzeszczy- a to na r�ce, a to �re�, a to
> trzeszczy dla samego trzeszczenia zupe�nie jak jej pani. Generalnie
> pog�aska� mog�, kopn�� jak�� rzecz kt�ra le�y na ziemi �eby kot
za niďż˝
> biega� te�, niech chowa si� zdrowo do czasu a� raz zapomn� zamkn��
> terrarium i zajmie si� nim m�j w��, reszta to nie m�j problem.
>
> Ale do czasu. Staje si� to moim problemem gdy moja wsp�ma��onka udaje
> si� w celach s�u�bowych gdzie� tam na ile� tam. I spada na mnie
> karmienie wyprowadzanie i sprz�tanie po tym ca�ym ta�atajstwie. Jako, �e
> to zawsze lekko olewam i robiďż˝ wszystko w ostatni dzieďż˝ przed powrotem
> ma��onki- nie nastr�cza mi to wiele problem�w.
>
> Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania
> �azienki, gdy� w niej znajduje si� urz�dzenie zwane potocznie kuwet�, do
> kt�rego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i mo�e
> spokojnie pomy�le�.
>
> Mnie jednak uczono ca�e �ycie zamyka� te cholerne drzwi do �azienki za
> sob�, wi�c stale �ona mi trzeszcza�a, �e kot tam nie mo�e wej�� i
> "my�le�". Ja jestem stary i si� nie naucz�, poza tym mieszkam tu d�u�ej
> ni� ten kot, sam dom stawia�em, moje drzwi, m�j kibel, zje�d�a� wi�c.
I
> postawi�em na swoim. Od jakiego� czasu kot chodzi do toalety razem ze
> mn�. Jak nie ma ma��onki to musi zazwyczaj czyha� na mnie albo miaucze�
> coby przypomnie�, �e trzeba mu �azienk� otworzy�, bo jak jest �ona to
> ona ma juďż˝ w biosie zaprogramowane- ja wychodzďż˝ i zamykam, ona idzie i
> otwiera, �eby kot m�g� wej��- taka technologia po prostu.
>
> Czasem kot skacze na klamk� ale ma jeszcze zbyt ma�� wyporno�� i zwisa
> na niej bezradnie. Jednak jak moja �ona b�dzie nadal go tak karmi�- to w
> szybkim tempie b�dzie za ka�dym razem klamk� upierdala�- a wtedy
> wiadomo- w��.
>
> Dobrze wi�c- uporz�dkuj�- �ona- delegacja, ja praca- wracam, wchodz� do
> domu, kot przy drzwiach do �azienki skwierczy, bo jak wychodzi�em to
> zamkn��em za sob�. Ok, kotku mnie si� te� chce. Idziemy razem- ja
> toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo �ona b�dzie za trzy dni- wi�c
> spokojnie wywietrz�) kotek swoje, ja przez okienko spogl�dam, jest
> cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez
> okno. No cudnie. Kot sko�czy� dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam
> wod�, a ten ma�y **** jak nie �mignie i sru za tym petem z tego parapetu
> i do kibla. Zakr�ci�o nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zd��y�
> miaukn��. No ja chrzani�. Nie ni chuja to niemo�liwe jest. Przecie�
> nawet taki ma�y kot jest [cenzura] za du�y- �eby przej�� tym syfonem.
>
> Ale s�ysz� tylko pizdut- o� [cenzura] no to nie mog�o mi si� zdawa�-
coďż˝
> ci�kiego posz�o w pion. [cenzura] wszyscy �wi�ci w tr�jcy jedyny Bo�e,
> ukazali mi si� przed oczami. Kot [cenzura] pop�yn�� wprost w odm�ty
> prawego dop�ywu kr�lowej polskich rzek. Lec� [cenzura] na d� do
> piwnicy- cho� mo�e powinienem od razu do schroniska- zanim wr�ci moja
> �ona- nie ma wafla, znajd� jakiego� ma�ego czarnego **** z bia��
> krawatk�, nie by�o jej kilka dni mo�e si� nie po�apie.
>
> Ale [cenzura] - najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, s�ucham co�
> drapie w rurze, pion kawa�ek p�askiej rury, miauczy- jest [cenzura],
> �yje i nie polecia� do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to
> [cenzura] przynajmniej b�d� mia� jego truch�o i powiem, �e kojfn�� z
> przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecieďż˝ mi
> baba nie uwierzy za chuja trefla, �e kot sam wpad� do kibla. Ale na
> razie drapie i �yje. Znalaz�em taki wziernik gdzie mo�na zagl�dn�� do
> tej rury i wo�am. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wo�am, wo�am, a
> ten [cenzura] g��b zamiast przyj�� do mnie to [cenzura] chce i�� tam
> sk�d przyszed� czyli do g�ry w pion. Ja go wo�am a on do g�ry drapie. I
> udrapie, udrapie kilkana�cie centymetr�w i zjazd w d�.
>
> No pojeba�o i mnie, �e tu stoj� i jego (kota) Tak przez p� godziny.
> Prosi�em, wo�a�em, b�aga�em, grozi�em, wabi�em �arciem- i ni chuja-
> upar� si� i nic tylko rur� do g�ry z powrotem do kibla. Za daleko, �eby
> w�o�y� r�k�, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire-
> ogie� zwalczaj ogniem. Zatka�em t� rur� przy wzierniku deszczu�kami
> kt�rymi u�ywam na podpa�k� do kominka, �eby kot nie pop�yn�� ju�
nigdzie
> dalej i z buta na g�r� do kibla- geberit i woda w d�- bombs gone. I
> bieg do piwnicy.
>
> Po drodze s�ysz� jak si� przewala po rurach- podzia�a�o.
>
> Wbiegam do piwnicy i [cenzura] koniec �wiata. Nie ma moich deszczu�ek-
> no mo�e z jedna, ca�a prowizoryczna tama posz�a w [cenzura] i kota te�
> nie s�ycha� ju�.
>
> Ja chrza��. [cenzura] gdzie ta rura teraz idzie- co� mi �witn�o, �e
> kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metr�w- mo�e nie wszystko
> stracone i gdzieďż˝ siďż˝ zwierzak zatrzymaďż˝ po drodze. Biegnďż˝ na ulicďż˝,
> jest studzienka- mam nadziej�, �e to od mojego domu.
>
> Ni cholery jej nie podnios�. Ci�ka jak szlag i nie ma za co chwyci�.
> Powr�t do domu i pogrzebacz od kominka, tym mo�e uda si� to podwa�y�. Ni
> cholery- najpierw ugi��em, potem z�ama�em �elastwo. My�l auto stoi na
> ulicy- mam pas do holowania, mo�e uda si� to szarpn��. Hak, pas,
> wsteczny- posz�o a� zakurzy�o.
>
> Po jak� choler� takie te wieka robi� ci�kie.
>
> Smr�d jak cholera ale z�a�� tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygl�da,
> �e idzie od mojego domu. Latarka. [cenzura] mam w aucie, s�aba ale mo�e
> starczy.
>
> W�a�� po raz drugi- smr�d mnie ju� nie zabije- przywyk�em po chwili.
> Zagl�dam i jest oczyska mu si� tylko �wiec�. I zn�w ta sama bajka. Kici,
> kici, kici, a ten ma�y skurczybyk spierdziela w drug� stron�. No ja
> chrzani�. Szlag mnie trafi. D�ugo tu nie wysiedz�, jest zimno, �mierdzi
> a na dodatek kto� mi zwali t� pokryw� na �eb i moje problemy si�
sko�cz�
> jak nic. Nie chcesz po dobroci, to b�dzie po z�o�ci.
>
> Do domu, po brezent. Wy�o�y�em dno studzienki tak by mi nie wpad�
> g��biej. Zu�y�em wszystkie, ta�my samoprzylepne, plastry �eby nie
wpadďż˝
> do g��wnej nitki kanalizacyjnej. Zagl�dam co chwil� do rury ale s�ysz�
> tylko miauczenie i nic nie widzďż˝. Poszedďż˝ gdzieďż˝ wpizdu. Jeszcze tylko
> tr�jk�t, �eby nikt si� w t� otwart� studzienk� nie ****� bo na
ulicy ciemno.
>
> S�siad [cenzura]- ciekawski, widzia�em ��oba jak patrzy� przez okno, jak
> pr�bowa�em pogrzebaczem podnie�� wieko. Nie przyszed� pom�c a teraz
> [cenzura] z�amany stoi i si� dopytuje.
>
> Co mam mu [cenzura] powiedzie�? �e przepycham kotem kanalizacj�?
>
> Id��esz w [cenzura] pacanie. Powiedzia�em mu w ko�cu, �eby poszed� do
> domu i pozatyka� sobie te� wszystkie otwory bo na pocz�tku osiedla by�a
> awaria i wszystkie �cieki si� wracaj� i wybijaj� w domach- a ten baran
> si� przestraszy�, polecia� i przed swoim domem si�uje si� z pokryw�.
> Niech ma za swoje.
>
> Wracaj�c do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyj��. Mam wszystko
> gotowe- wi�c do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam
> wodďż˝. Papierosik i czekam pod studzienkďż˝ bo nuďż˝ mu siďż˝ zmieni i wyjdzie
> dobrowolnie.
>
> [cenzura] drugi s�siad przyszed�- po pi�ciu minutach nast�pny odmyka
> wieko, teoria samospe�niaj�cej si� przepowiedni dzia�a- [cenzura] ludzie
> to sďż˝ barany.
>
> Id� do domu, obie wanny pe�ne, ognia- spuszczam wod� z wanien i dok�adam
> dwa spusty z dw�ch sp�uczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygoni� albo
> utopiďż˝.
>
> Lecďż˝ na ulicďż˝, woda wali na brezent aďż˝ huczy a tego **** dalej nie
> wyla�o z k�piel�.
>
> [cenzura] ma�- urwa�o si� wszystko w pizdu i pop�yn�o, bo ile� to
> utrzyma tej wody. Brezent, ta�my, plastry, sznurki- w [cenzura]- jak si�
> to gdzie� przytka to b�d� mia� przejebane.
>
> Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamkn�� ten **** dekiel.
>
> Wchodz�- a ten **** kot tarza si� w sypialni po ��ku. No ja chrzani�!
> Jak on [cenzura] wyszed�- kt�r�dy? Ano [cenzura] wziernikiem w piwnicy-
> zostawi�em otwarty. Ja [cenzura] stoj� i marzn� a ten gn�j tarza si� w
> mojej po�cieli. Zajebie. Przerobi� na pasztet. I jeszcze z rado�ci w�azi
> na mnie. [cenzura] maďż˝. Przynajmniej kuleje.
>
> Straty- zajebane �azienki, w obu przela�a si� woda z wanien, zajebana
> piwnica- bo zostawi�em otwarty wziernik i du�a cz�� wody polecia�a na
> piwnic�. Po�ciel w sypialni do wyjebania, brezent z reklam� firmy-
> poszedďż˝ w [cenzura], latarka- w [cenzura], pogrzebacz w [cenzura].
>
> Afera na ulicy jak [cenzura].
> ----
>
> --
> bla
A mnie podoba się to rozdwojenie widoczne u autora, bo ono świadczy o
naszej rzeczywistości, gdyż mamy tu wrażliwość do ratowania
kota...samochodem kratkę nawet do ścieku wyrywa...,a zdrugiej strony
wpływ katolicyzm...przecież to tylko zwierze, więc jednocześnie nic
zbyt ważnego...Zwróć uwagę na to rozczepienie, bo kot jest
jednocześnie ważny i nieważny. Tak jak w rozpudzie były dla jednych
ważne drzewa, a ludzie niebardzo, z drugiej strony ważne byłe osoby
człowiekowatych,interes ludzi, a drzewa nie bardzo. Dla mnie ciekawe
bo żyjemy w takim właśnie rozdwojeniu wrażliwości w tej chwili...ładny
tekst...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2009-12-10 22:31:11
Temat: Re: kotektren R pisze:
> medea pisze:
>> gazebo pisze:
>> [ciach]
>>> Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzanię!
>>
>> Wypiłeś za dużo, gazebo?
>> Powiedz, że to żarty, plis... ;)
>
> ale to przeklejone jest :)
>
Nie wiedziałam. I dobrze, bo inaczej by mnie pewnie już tak nie
rozśmieszyło. ;)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |