Wypomnieli mi na kuchni, ze tu nic nie powiedzialam, wiec juz nadabiam
zaleglosci. W sobote panna Kruszyna zostala pania Kruszyna, a poniewaz ma
byc urodowo, to ja opisze moj makijaz i tego typu sprawy :)
Stroj: kostium: niezbyt ciemny, zimny brazik (marynarka + krotka sukienka)
do tego apaszka w kolorach brazowo-bordowo-seledynowo-rozowym (wiem, ze to
dziwnie brzmi, ale naprawde sie komponowalo). W roli bukietu wystapila
czerwona roza (bordowa wlasciwie).
Makijaz dopasowalam do jednego z elementow apaszki (najpiew chcialam kupic
jednobarwna, cala bladorozowa, ale nie znalazlam takiej, ktora by wydala mi
sie bez zarzutu).
Na oczach cien bladorozowy (w kierunku na zewnatrz troszke ciemniejszy),
tusz na rzesach (jak zawsze), roz Inglora (mialam napisac numer, ale nie
pamietam, chyba 82. Dlaczego ja nigdy nie wiem, co mam w domu?). Na ustach
blyszczyk w kolorze rozowo-fioletowym, z tym ze sam lyszczyk byl mocno
transparentny. Usta pociagnelam wczesniej podkladem (tak po prostu), co raz
ze pozwolilo lepiej sie trzymac blyszczykowi, a dwa ze nadalo mu nieco inny
odcien. Acha, specjalnie wybralam blyszczyk, bo mam waskie usta, a w planach
bylo jedzenie, wiec szminka kiepsko by wygladala taka na wpol zjedzona. Moje
obawy okazaly sie plonne, bo szwagier wypstrykal caly film na ceremonii ;)
Jak on to zrobil w 10 minut, to nie wiem ;) Chyba niezle to wypadlo, zobacze
na zdjeciach. Przy krotkich, ciemnych wlosach ujdzie w tloku :) I to by bylo
na tyle :) Jest fajnie ;)

Kruszyna
--
"Primum non stresere... "