Strona główna Grupy pl.soc.rodzina niekochany [dosc dlugie]

Grupy

Szukaj w grupach

 

niekochany [dosc dlugie]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 50


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-04-25 17:56:22

Temat: niekochany [dosc dlugie]
Od: "M." <n...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam
Wiem, że temat byl tu walkowany dziesiatki razy. Wiem ze nie tylko ja mam
taki problem i ze jest nas tysiace. Czytalem poprzednie posty i troche
sobie staralem to wszystko poukladac i nawet wcielac pewne porady dla
innych w zycie, ale ciagle jestem totalnie zagubiony.. i chyba nic nie
dziala...

No to moze w koncu napisze z grubsza o co chodzi..

Jestem z zona 2 lata po slubie.

Wyjechalismy z miasta rodzinnego (tzn ja wyjechalem wczesniej pracowac, a
ona potem dojechala na kolejny etap studiow). Wzielismy slub zeby nie zyc
na tzw. kocia łape (jej rodzice sa dosc konserwatywni), zreszta znamy sie
parenascie lat, przechodzilismy juz rozstania i powroty (poznalismy sie jako
dosc wczesni nastolatkowie) i od jakis 9 lat bylismy razem, wiec nasze
malzenstwo nie bylo to dla nikogo jakims specjalnym zaskoczeniem.

Mieszkalismy / mieszkamy w wynajetym mieszkaniu. Wszystko jakos sie ukladalo
- mamy dosc podobne podejscie do zycia, muzyki i znajomych wiec myslalem ze
jest ok. Jak zwykle w malzenstwach nie brakowalo klopotow (np brak srodkow
na zakup mieszkania, brak narazie dzieci co wiazalo sie z poprzednim
problemem itp)

Jakies pol roku temu sie zaczelo.

Okazalo sie, ze ona wysyla setki smsow do jednej z sieci. Oczywiscie jako
ulomny i zazdrosny facet podejrzalem jej odebrane wiadomosci. No i
zobaczylem szereg smsow od jej kolegi z uczelni o dosc poufalych tresciach
(delikatnie rzecz biorac).. Oczywiscie kto przezyl taki moment ten wie
jak to mniej wiecej wyglada - uderzenie fali goraca, drzenie rąk,
rozpaczliwe proby wyjasnienia sobie tego jakos racjonalnie.. Powiedzialem
jej o swoim odkryciu na drugi dzien (po nieprzespanej praktycznie nocy
rzecz jasna).
Zaklinala sie, mowiac ze to nic powaznego, ze to tylko rodzaj flirtu,
zabawy. Ze rzeczywiscie ostatnio troche poleciala z wyluzowaniem itp. Jakos
to przyjalem bo przeciez ja kocham i zakladalem, ze tak jest tez z jej
strony.
Potem bardziej sie pilnowala.
Smsy dalej chodzily - widzialem to. Zmienila rodzaj abonamentu i
operatora - glownie chodzilo o wzgledy finansowe, ale tez pewnie i o brak
mozliwosci kontroli billingu z mojej strony. Czesto tez (za co siebie
nienawidze, ale jestem po prostu slabym, zakochanym glupcem) zagladalem do
jej telefonu.
Smsy od goscia ciagle tam sie pojawialy - jak to mu ciezko, ze taka
sytuacja, jak to mu ciezko ze nie moze.. itd.. nie chce mi sie wdawac
szczegoly. Generalnie musze przyznac ze facet ma gadane dosc niezla..

Czulem, ze ona ciagle oddala sie ode mnie. Powiedzialem jej o tym.
Stwierdzila, ze ma cos w rodzaju kryzysu i ze nie wie do konca do do mnie
czuje..

Az nagle trach.

Oznajmia mi pare dni temu, ze chce odejsc.. Ze juz tak nie moze. Ze
mnie nie kocha a samo lubienie to nie to.
Po paru dniach uscislila, ze po prostu sie zakochala dosc powaznie w tym
facecie. I to jest, jak sie okazalo, glowna przyczyna jej kryzysu.
Wiem, ze oni (a zwlaszcza on, bo rozmawialem z nim), starali sie robic
wiele, aby to jakos odkrecic - nie widywali sie czesto (sila rzeczy w
miejscu pracy), nie spotykali (chyba) poza praca.
Ona twierdzi ze z nim nie spala, i jak ja znam to raczej mowi prawde.

Poprosilem tego faceta w rozmowie tel., zeby mi wyjasnil, dlaczego
rozpieprza mi zycie. Dowiedzialem sie, ze czesto inicjatorka kontaktow byla
ona. On nie mial najmniejszego zamiaru uczestniczyc w trojkatach. I nie
chcal napewno niszczyc nikomu zycia.

Tego "trzeciego" zna od 2 lat - od kiedy jest ze mna tutaj, od kiedy zaczela
chodzic na uczelnie. Powaznie, jak teraz to widze, trwa to od pol roku.. To
chyba troche za dlugo jak na niewinny flirt, nie sadzicie?

Ona teraz twierdzi, ze chce sie wyprowadzic, chce zamieszkac sama, zeby
sobie to wszystko poukladac. Ze ciagle cos do mnie czuje, i nie wie
dlaczego jej tak sie poprzestawialo w glowce. Chce czegos w rodzaju
nieoficjalnej separacji.

Wiem, ze nie jestem bez winy..
Widze teraz, ze nie staralem sie wystarczajaco. Sami wiecie jak to jest
wpasc w rutyne zycia - przychodzi sie z roboty, troche wypompowanym bo
czasem jest niezly kociol, marzy sie tylko o walnieciu na wyrku z piwkiem
przed telewizorem.. Zakladasz, ze jak jest zona to jest i juz bedzie i ze
razem jakos sie to wszystko pouklada.. Nie ma sie czesto po prostu sily i
ochoty na przytulanie i inne takie.
Nie kupilismy tez jeszcze wlasnego mieszkania o ktorym marzyla. Nie mamy
dzieci. Nie mam takiego wyksztalcenia jak ona by oczekiwala po swoim
facecie (w moim zawodzie akurat narazie to co mam wystarcza).

Wiele z tych problemow bierze sie z braku wystarczajacych pieniedzy.. Nie
jest latwo wystartowac w tym miescie. Chcialem moze poczekac az ona skonczy
te studia i zacznie pracowac. Tak zebysmy nie musieli zarzynac sie
kompletnie splacajac kredyty i wykladajac na dziecko.. Nie chcialem tak
zyc. Lubie (ona zreszta tez) miec zawsze mozliwosc wyjscia gdzies i nie
przejmowania sie tym czy nam starczy.

Kochalem i kocham ja.. i to bardzo.. I teraz czuje, ze nie docenilem tego
moejgo uczucia. Jest tak silne, ze nie wiem kompletnie co sie ze mna
dzieje.
Troche mi zaczyna odbijac kiedy jestem sam w domu bo ona jak tylko moze nie
przebywa ze mna (a to jakies badania na uczelnie, czy tez, tak jak teraz,
pojechala do rodziny).

Sam siebie pytam, czy to juz koniec.. Ona nie jest idealna (a kto jest),
jest prawde mowiac dosc powazna histeryczka i choleryczka.. Potrafila
czasem nagadac mi takie rzeczy (jeszcze wczesniej, przed ta cala sytuacja),
ze zastanawialem sie, co ja z nia robie. Ale mimo wszystko, a moze przez
to, czuje ze bardzo jest mi potrzebna.. Czy to jakis rodzaj masochizmu?

Sam nie bylem swiety. Miewalem kobiety (w okresie rozstania), mialem tez
"pijacki" flirt pare lat temu - co gorsze praktycznie na oczach mojej
obecnie zony. Do niczego powaznego nie doszlo, i raczej nic sie nie dzialo
bo z tamta kobieta na trzezwo spotkalem sie tylko raz, zeby jej powiedziec
ze to kompletna pomylka.

Wlasnie mi przyszlo do glowy, ze moze cala ta jazda to jakas forma zemsty ze
strony zony za tamta sytuacja.. Czy kobiety potrafia byc az tak
perfidne???? Potrafia przeczekac nawet lata, zeby dobic? Hm.. czuje sie
wlasnie jakbym obudzil sie z matriksa...

Wiem, ze tak naprawde problemy kazdego z nas sa bardzo indywidualne i nie da
sie zastosowac zadnej uniwersalnej rady, bo nikt poza nami nie jest w
stanie objac wszystkich szczegolow i niuansow sytuacji, ale chcialem to z
siebie wyrzucic bo jeszcze z nikim o tym nie rozmawialem, a jak wiadomo
najlepiej uzewnetrzniac sie przy nieznajomych..

Nie rozmawiam z nikim moze dlatego, ze mi wstyd, ze moglem dopuscic do
takiej sytuacji. Ze nie jestem taki super i nasze malzenstwo tez nie jest
tak idealne jak to wygladalo z zewnatrz (a taka opinie mieli, i co
najgorsze - maja nasi znajomi).
A moze jednak licze na jakas opinie.. Sugestie.. Chociaz nie wiem czy
uslysze cos, czego bym sam nie wymyslil..

W kazdym razie prosze Was o potraktowanie mojej historii jako ostrzezenia -
nigdy nie badzcie do konca wszystkiego pewni, i jezeli tylko mozecie,
okazujcie swoim kochanym ze Wam na nich zalezy.. Nie wiem, czy w moim
przypadku to akurat bylo jedna z przyczyn, ale tak podswiadomie czuje..

W koncu podobno wiekszosc romansow pozamalzenskich zdarza sie w sytuacji
kryzysu uczuc malzonkow..

Dzieki tym, ktorzy dotrwali do tego momentu.

Pozdrawiam i zycze Wam weselszego wieczoru niz moj - dzisiaj i zapewne
przez najblizszy czas.
--
Niekochany M.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2005-04-25 19:31:51

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Mon, 25 Apr 2005 19:56:22 +0200, na pl.soc.rodzina, M. napisał(a):

> Dzieki tym, ktorzy dotrwali do tego momentu.

Warto było.

> Pozdrawiam i zycze Wam weselszego wieczoru niz moj - dzisiaj i zapewne
> przez najblizszy czas.

Będzie dobrze.
Nie szukaj winy w sobie, nie szukaj winy w niej. Wyciągnąłeś wnioski (IMO
słuszne chyba jedynie poza tą jej chęcią zemsty) i ... "Miej ufność, gdy
coś się kończy albo zaczyna; to tylko twoja dusza zmienia kierunek".

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2005-04-25 20:29:54

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: TomaszB <b...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

M. napisał(a):

> Sam siebie pytam, czy to juz koniec.. Ona nie jest idealna (a kto jest),
> jest prawde mowiac dosc powazna histeryczka i choleryczka.. Potrafila
> czasem nagadac mi takie rzeczy (jeszcze wczesniej, przed ta cala sytuacja),
> ze zastanawialem sie, co ja z nia robie. Ale mimo wszystko, a moze przez
> to, czuje ze bardzo jest mi potrzebna.. Czy to jakis rodzaj masochizmu?

Tak to wyglada i nie tylko Ty tak masz/miales. Szkoda tylko, ze
odkryliscie to tak pozno, po slubie. Przed jest znacznie latwiej,
chociaz i tak jest ciezko. Czujesz, ze Ona jest wyjatkowa, ale tak
naprawde jest wiecej dziewczyn i nie ograniczaj sie do jednej
dziewczyny, ktora znasz od 9 lat, czy dluzej.

> Nie rozmawiam z nikim moze dlatego, ze mi wstyd, ze moglem dopuscic do
> takiej sytuacji. Ze nie jestem taki super i nasze malzenstwo tez nie jest
> tak idealne jak to wygladalo z zewnatrz (a taka opinie mieli, i co
> najgorsze - maja nasi znajomi).

Znajomi zawsze widza tylko dobre strony i zawsze mysla, ze wszystko jest
tak super.

> A moze jednak licze na jakas opinie.. Sugestie.. Chociaz nie wiem czy
> uslysze cos, czego bym sam nie wymyslil.. Nie wiem, czy w moim
> przypadku to akurat bylo jedna z przyczyn, ale tak podswiadomie czuje..

To moze przestan. Moze po prostu chciala sie zakochac, poczuc to cos...
Zaczynajac zwiazek w dziecinstwie sa male szanse na to zeby przetrwal.
Jezeli do tego dziewczyna jest histeryczka itd. to sugeruje poszukac
kogos innego, bardziej odpowiednieg itd. Mlodosc juz miales, nie marnuj
czasu. Jak do Ciebie wroci, to jaka bedziesz miale pewnosc, ze za dwa
lata nie zrobi tego samego?

Pozdrawiam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2005-04-25 20:41:02

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "Wielki Kot" <napisz na gg 5042175 to się@ucieszę.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "M."
> Pozdrawiam i zycze Wam weselszego wieczoru niz moj

Może czas na zmiany. Nie masz dzieci. Więc tak naprawdę jesteś wolny.Boli.W
internecie tyle cudownych kobiet.Może sie okazać że po latach będziesz jej
dziękował, ze Cię przestała zadręczać histerycznymi awanturami.Głowa do
góry.Lepsze przed Tobą.
WK



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2005-04-25 20:45:33

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "Kasia " <m...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

M. <n...@g...pl> napisał(a):

> Jestem z zona 2 lata po slubie.
>
> Wyjechalismy z miasta rodzinnego (tzn ja wyjechalem wczesniej pracowac, a
> ona potem dojechala na kolejny etap studiow). Wzielismy slub zeby nie zyc
> na tzw. kocia łape (jej rodzice sa dosc konserwatywni), zreszta znamy sie
> parenascie lat, przechodzilismy juz rozstania i powroty (poznalismy sie
jako
> dosc wczesni nastolatkowie) i od jakis 9 lat bylismy razem, wiec nasze
> malzenstwo nie bylo to dla nikogo jakims specjalnym zaskoczeniem.
>
> Mieszkalismy / mieszkamy w wynajetym mieszkaniu. Wszystko jakos sie
ukladalo
> - mamy dosc podobne podejscie do zycia, muzyki i znajomych wiec myslalem ze
> jest ok. Jak zwykle w malzenstwach nie brakowalo klopotow (np brak srodkow
> na zakup mieszkania, brak narazie dzieci co wiazalo sie z poprzednim
> problemem itp)
>
> Jakies pol roku temu sie zaczelo.
>
> Okazalo sie, ze ona wysyla setki smsow do jednej z sieci. Oczywiscie jako
> ulomny i zazdrosny facet podejrzalem jej odebrane wiadomosci. No i
> zobaczylem szereg smsow od jej kolegi z uczelni o dosc poufalych tresciach
> (delikatnie rzecz biorac).. Oczywiscie kto przezyl taki moment ten wie
> jak to mniej wiecej wyglada - uderzenie fali goraca, drzenie rąk,
> rozpaczliwe proby wyjasnienia sobie tego jakos racjonalnie.. Powiedzialem
> jej o swoim odkryciu na drugi dzien (po nieprzespanej praktycznie nocy
> rzecz jasna).


> Zaklinala sie, mowiac ze to nic powaznego, ze to tylko rodzaj flirtu,
> zabawy. Ze rzeczywiscie ostatnio troche poleciala z wyluzowaniem itp. Jakos
> to przyjalem bo przeciez ja kocham i zakladalem, ze tak jest tez z jej
> strony.
> Potem bardziej sie pilnowala.
> Smsy dalej chodzily - widzialem to. Zmienila rodzaj abonamentu i
> operatora - glownie chodzilo o wzgledy finansowe, ale tez pewnie i o brak
> mozliwosci kontroli billingu z mojej strony. Czesto tez (za co siebie
> nienawidze, ale jestem po prostu slabym, zakochanym glupcem) zagladalem do
> jej telefonu.
> Smsy od goscia ciagle tam sie pojawialy - jak to mu ciezko, ze taka
> sytuacja, jak to mu ciezko ze nie moze.. itd.. nie chce mi sie wdawac
> szczegoly. Generalnie musze przyznac ze facet ma gadane dosc niezla..
>
> Czulem, ze ona ciagle oddala sie ode mnie. Powiedzialem jej o tym.
> Stwierdzila, ze ma cos w rodzaju kryzysu i ze nie wie do konca do do mnie
> czuje..
>
> Az nagle trach.
>
> Oznajmia mi pare dni temu, ze chce odejsc.. Ze juz tak nie moze. Ze
> mnie nie kocha a samo lubienie to nie to.
> Po paru dniach uscislila, ze po prostu sie zakochala dosc powaznie w tym
> facecie. I to jest, jak sie okazalo, glowna przyczyna jej kryzysu.
> Wiem, ze oni (a zwlaszcza on, bo rozmawialem z nim), starali sie robic
> wiele, aby to jakos odkrecic - nie widywali sie czesto (sila rzeczy w
> miejscu pracy), nie spotykali (chyba) poza praca.
> Ona twierdzi ze z nim nie spala, i jak ja znam to raczej mowi prawde.
>
> Poprosilem tego faceta w rozmowie tel., zeby mi wyjasnil, dlaczego
> rozpieprza mi zycie. Dowiedzialem sie, ze czesto inicjatorka kontaktow byla
> ona. On nie mial najmniejszego zamiaru uczestniczyc w trojkatach. I nie
> chcal napewno niszczyc nikomu zycia.
>
> Tego "trzeciego" zna od 2 lat - od kiedy jest ze mna tutaj, od kiedy
zaczela
> chodzic na uczelnie. Powaznie, jak teraz to widze, trwa to od pol roku.. To
> chyba troche za dlugo jak na niewinny flirt, nie sadzicie?
>
> Ona teraz twierdzi, ze chce sie wyprowadzic, chce zamieszkac sama, zeby
> sobie to wszystko poukladac. Ze ciagle cos do mnie czuje, i nie wie
> dlaczego jej tak sie poprzestawialo w glowce. Chce czegos w rodzaju
> nieoficjalnej separacji.
>
> Wiem, ze nie jestem bez winy..
> Widze teraz, ze nie staralem sie wystarczajaco. Sami wiecie jak to jest
> wpasc w rutyne zycia - przychodzi sie z roboty, troche wypompowanym bo
> czasem jest niezly kociol, marzy sie tylko o walnieciu na wyrku z piwkiem
> przed telewizorem.. Zakladasz, ze jak jest zona to jest i juz bedzie i ze
> razem jakos sie to wszystko pouklada.. Nie ma sie czesto po prostu sily i
> ochoty na przytulanie i inne takie.

kiedy ja nie otrzymuje zainteresowania ze strony swego mezczyzny wpadam w
apatie. czuje sie zle, niedowartosciowana i zaczynam myslec czy ze mna jest
cos nie tak ze on nie zwraca na mnie uwagi tylko gapi sie w ten durny
telewizor.
ja i moj chlopak oboje pracujemy na pelne etaty i chodzimy na studia,
jestesmy zmeczeni po tygodniu pracy i nauki kiedy sie spotykamy w weekend,
ale jakos nie staramy sie swego zmeczenia i frustracij przelewac jeden na
drugiego. wiesz to nie jest wytlumaczenie ze sie przyszlo z pracy i jest
sie zmeczonym i sie nie ma ochoty. chociaz drobne slowo, pocaunek czy cos.

> Nie kupilismy tez jeszcze wlasnego mieszkania o ktorym marzyla. Nie mamy
> dzieci. Nie mam takiego wyksztalcenia jak ona by oczekiwala po swoim
> facecie (w moim zawodzie akurat narazie to co mam wystarcza).
>


>
> Sam nie bylem swiety. Miewalem kobiety (w okresie rozstania), mialem tez
> "pijacki" flirt pare lat temu - co gorsze praktycznie na oczach mojej
> obecnie zony. Do niczego powaznego nie doszlo, i raczej nic sie nie dzialo
> bo z tamta kobieta na trzezwo spotkalem sie tylko raz, zeby jej powiedziec
> ze to kompletna pomylka.
>
> Wlasnie mi przyszlo do glowy, ze moze cala ta jazda to jakas forma zemsty
ze
> strony zony za tamta sytuacja.. Czy kobiety potrafia byc az tak
> perfidne???? Potrafia przeczekac nawet lata, zeby dobic? Hm.. czuje sie
> wlasnie jakbym obudzil sie z matriksa...
>
powiem ci ze moze nie przeczekac ale pamietac, ja mimo ze nie mowie to
pamietam zle chwile, ale nie mszcze sie po latach, mszcze sie od razu, bo w
danej chwili mnie boli i chce aby go tez bolalo.

nie wiem czy macie szanse na powrot, ale zycze ci tego, przeciez ja kochasz.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2005-04-25 22:42:56

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "Alahatala" <n...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "M." <n...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d4jb92$98c$1@nemesis.news.tpi.pl...

Wybaczcie grubianstwo, ale rozumiem problemu . Jak mozna przymuszac
kogokolwiek do obcowania ze soba?! Wysilek zwiazany z napisaniem tego posta
nie przystoi mezczyznie! Jestes wolny, a w zwiazku z tym masz same powody do
radosci! Caly swiat przed Toba! Wal na pl.rec.turystyka.tramping! :) Wiesz,
jakie fajne sa polinezyjki!?
Pozdrawiam
al'a


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2005-04-26 05:19:24

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "0bserwat0r" <0...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Trzeba dać jej wolną rękę. Niech się przekona. Jeśli będzie na prawdę kochać
to wróci, jeśli nie wróci - znaczy nie kocha, więc nie ma co zawracać sobie
głowę. Siłowe i nachalne rozwiązania nic nie pomogą. Wycisz się i żyj tak
jakby miała wrócić. Czas leczy rany.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2005-04-26 07:16:54

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "proxy" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Nie ma co gdybac tylko zlozyc wniosek w sadzie o rozwod (np. za
porozumieniem stron)
i zakonczyc ten zwiazek jak najszybciej z szansa w przyszlosci na nowe,
udane zycie.
A wczesniej zamieszkac oddzielnie i niech kazdy sam sobie radzi.

proxy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2005-04-26 07:27:29

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "u..." <u...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "M." <n...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d4jb92$98c$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Witam
> Wiem, że temat byl tu walkowany dziesiatki razy. Wiem ze nie tylko ja mam
> taki problem i ze jest nas tysiace. Czytalem poprzednie posty i troche
> sobie staralem to wszystko poukladac i nawet wcielac pewne porady dla
> innych w zycie, ale ciagle jestem totalnie zagubiony.. i chyba nic nie
> dziala...


(ciachu ciachu ciach)

moglbym (prawie) identyczny post napisac - niestety:(
Trzymaj sie
pzdr
u


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2005-04-26 08:36:21

Temat: Re: niekochany [dosc dlugie]
Od: "Gabriel.G" <g...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Kasia napisał(a):
>
>
> kiedy ja nie otrzymuje zainteresowania ze strony swego mezczyzny wpadam w
> apatie. czuje sie zle, niedowartosciowana i zaczynam myslec czy ze mna jest
> cos nie tak ze on nie zwraca na mnie uwagi tylko gapi sie w ten durny
> telewizor.
> ja i moj chlopak oboje pracujemy na pelne etaty i chodzimy na studia,
> jestesmy zmeczeni po tygodniu pracy i nauki kiedy sie spotykamy w weekend,
> ale jakos nie staramy sie swego zmeczenia i frustracij przelewac jeden na
> drugiego. wiesz to nie jest wytlumaczenie ze sie przyszlo z pracy i jest
> sie zmeczonym i sie nie ma ochoty. chociaz drobne slowo, pocaunek czy cos.
>
>

Wszystko ładnie pięknie tylko jest duża różnica jeśli spotykacie się co
tydzien przez 2 dnia a zupełnie inaczej jeśli wracasz do domu i tam jest
ukochana osoba.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Zdrada czy kłamstwa?
http://www.gaspares-home page.de/ Chat / Photo
http://www.gaspares-home page.de/ Chat / Photo
Pięciolatka+kajdanki
Re: Meine geilen Bilder

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »