« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-05-15 16:37:54
Temat: nurotic...uwgaa .. ten list jest przydlugi ..... wiec tylko dla wytrwalych
Spacerowalem sobie w niedziele lasem ( bo juz moja skora nie jest w stanie
przyjac wiecej opalenizny ) i zastanawialem sie nad nerwica jako choroba i
jak powstaje osobowosc neurotyczna ? Zebralem do kupy to wszystko czego sie
nauczylem i co mi przyszlo do glowy i napisalem to co ponizej. Jesli
neurotyczna osobowosc was nie interesuje mozecie darowac sobie czytanie ,
jesli interesuja was - bardzo wdzieczny bede za wszelkie uwagi, wasze wlasne
doswiadczenia no i krytyke.
++++
Literatura opisuje silny wplyw dumy jako centralny element tworzacy
osobowosc neurotyka.
Dziecko np. sponiewierane losem - niekochane i np. ponizane poprzez
mechanizm dumy moze stworzyc swoj wlasny swiat spelniajacy zadanie ujrzenia
siebie w lepszym swietle i zrekompensowania sobie sytuacji ponizenia jakie
przezylo. Jak czegos dokonamy mozemy byc z siebie dumni - neurotyk jest
dumny wogole z siebie - to ma uratowac jego poczucie jakiejkolwiek wartosci.
Wielu neurotykow wrecz uwaza sie za geniuszy intelektu mimo ze na zadnym
polu do niczego nie dochodza. Tacy ludzie zyja obok nas, jak na moj gust
jest ich jednak za duzo :((
Jak uwazaja niektorzy, owa duma naklada na neurotyka koniecznosc spelniania
jej wymagan ,
np. bycia zawsze najdowcipniejszym , bycia perfekcyjnym , najblyskotliwszym
i wogole NAJ,
co jednak chwyta neurotyka w pulapke niemoznosci spelnienia tych
wywindowanych w niebiosa wymagan. Gdyz duma nie znosi uchybien , wiec kara
za niedoskonalosc moze byc tylko jedna - nienawisc do siebie samego,
nienawisc ze nie spelniamy nierealnych skadinad wymagan.
Czasem czlowiek stara sie zwalic wine na warunki zewnetrzne np. przegralem
wyscig bo rozwiazalo mi sie sznurowadlo .... , jednak duma i tak wrzuci nas
w przepasc potepienia - jak ktos obrazowo wyrazil sie o takiej sytuacji.
Ot i taki wewnterznie ponizony z drugiej strony naladowany duma i
nienawidzacy sam siebie czlowiek - to juz nasz szablonowy neurotyk. Dalej
bedzie on albo staral sie zrobic kariere po trupach , by udowodnic swoja
sile, badz sie wycofa z zycia bo konflikty beda mu zbyt ciazyc , w kazdym
razie - stworzylismy na nasze potrzeby malego "frankensztajna" - oznaczmy go
litera N.
- Nasz N po pewnym czasie nieswiadom niczego zaczal skarzyc sie na bole
glowy , roztargnienie , wrzody na zoladku , sex czasem wydaje mu sie azylem
, ale czesto sie zastanawia czy przypadkiem nie jest homo lub np. wciaga go
strasznie masochistyczne fantazjowanie i lubi sex w takim kontekscie. ( tu
male wyjasnienie - w literaturze spotkalem wywod ze wlasnie tak powstaje
masochizm, jako antidotum na dzialanie neutrotycznej dumy , tzn. udajacy
lepszego od siebie osobnik od czasu do czasu musi poczuc sie ponizony zeby
niejako zredukowac zaslone "wielkosci" i poczuc sie soba - ponizenie ma to
spelnic , a seksualny kontekst jest do tego i bezpieczny i wygodny -
przyznam ze brzmi bardzo ciekawie I przekonujaco)
Tak wiec nasz N poniza sie w najrozniejszy sposob , nie dba o zdrowie , od
czasu do czasu lubi znalezc sie w towarzystwie tanich dziwek i ich kolesi ,
gdzie przy okazji czuje sie jak swoj chlop - taki lubiany kumpel, jest
zauroczony wizja wspolczesnej silnej kobiety (ew. faceta) , ktora podziwia i
fantazjuje o niej zazdroszczac jej sily charakteru.
Inny typ pedzi jak oszalaly za kariera pieniedzmi, jest gotow tlamsic i
niszczyc ludzi byleby zaspokajac swoje ekspansywne zadze.
I stalo sie nasz N trafia do terapeuty , bo np. napada go czasem przerazliwy
lek , serce wali jak mlotem gdy zbudzi sie o 4 rano , pot go oblewa itp. -
niestety nie rozumie dlaczego ?????
------- teraz odpuscmy sobie dalszy opis neurotyka , zajmijmy sie strona
terapeutyczna :
- otorz jak zastanawialem sie w ktorym miejscu powstala choroba - musimy
prawie zawsze wrocic do dziecinstwa....... to chyba standard ponadczasowy :)
N chce sie pozbyc bolow glowy i lekow , psyhiatra zapisal mu pigulki, ale
N czuje ze to nie zalatwi sprawy.
Teraz konkluzja - wydaje mi sie ze zeby choroba zaczela sie rozwijac musi
powstac
u dziecka silne PODKOPANIE WIARY W SIEBIE. Mam wrazenie ze to daje idealny
grunt pod rozwoj nerwic. Utrata wiary w siebie , wiary we wlasne mozliwosci,
w swoje wlasne ja , powoduje chec zaradzenia niedomaganiom naszej osobowosci
i staniu sie kims nawet nie lepszym ale wrecz idealnym , co pociaga
koniecznosc porzucenia swojego niespelniajacego wymagan prawdziwego "ja"-
czyli wyzbycia sie siebie - ten krok to poczatek choroby.
Spacerowalem dalej i doszedlem do wniosku ze przeciez ta choroba rozgrywa
sie w wielu obszarach i nawet dzieci (jak w koncu chyba my wszyscy ) sa
przez rodzicow karcone , czesto zaniedbywane, a mimo to choruje tylko czesc
osob.
Pomyslalem ze musi byc jeszcze inny czynnik , dziecko chce byc kochane i
akceptowane , czesto rodzice porzucaja swoje dzieci albo wymagaja coraz to
nowych postepow , prowokujac poczucie ze dziecko nie ma szansy nigdy na
osiagniecie pulapu gdzie wreszcie milosc rodzicow objawi sie tak jak tego
pragna i potrzebuja. (pomijam nawet ewidentnie traumatyczne przezycia - typu
gwalcenie, ciagle osmieszanie i bicie )
Dziecko moze zrozumiec ze nie jest dostatecznie kochane bo nie zasluguje na
to, bo jest chyba nic nie warte , jest jak podrzucony problem rodzicom , ma
poczucie ze jest wrecz niechcianym smieciem na tym swiecie ( akurat jak nad
tym rozmyslalem uslyszalem jak jakas wiejska kobieta krzyczala do
piecioletniego malucha: " patrz co robisz baranie...."- nie ludzmy sie , nie
mamy cierpliwosci do dzieci...)
Teraz pomyslalem jest calosc :
- jak podkopiemy wiare czlowieka w siebie i dodatkowo sami go potraktujemy
jak nic nie warta istote - dzieciak nie bedzie mial ani oparcia w sobie ani
oparcia w bliskich --- bedzie w zatrwazajacej sytuacji , niewiary ze bedac
soba poradzi sobie ze swiatem i ze jest nawet niewart milosci.
Musi wiec zastosowac mechanizmy opisane wyzej --- duma ---- wewnetrzne
dyktaty az w koncu nienawisc do siebie samego. Co gorsze z wiekiem choroba
jakby sie utrwala , jest szczegolnie perfidna , bo kaze czlowiekowi wierzyc
ze jest dla niego najlepszym rozwiazaniem. I w istocie jest rozwiazaniem ,
jednak kolejne klopoty tworza nowe konflikty i tak bez konca petla sie
zaciska - az czlowiek jest zdruzgotany zalamany i lek go przypiera
calkowicie do muru.
Niestety nawet poznanie swoich konfliktow i chec stworzenia pola do powrtotu
do naszego naturalnego , realnego "ja" i porzucenie mechanizmow obronnych ,
a w koncu pozbycie sie choroby jest strasznie uciazliwe. Wogole nie mozna
tego zrobic od razu bo czlowiek chyba by oszalal ze starchu ze starci
osobowosc lub popadnie w obled , stad czesto przy wgladach towarzyszacy lek
i wycofanie sie pacjeta zeby znow poczuc iluzoryczne bezpieczenstwo.
Wydaje mi sie ze proces leczenia nie dlatego jest dlugotrwaly ze terapeuta
jest zly ( chyab ze jest kiepski ) , ale ze osobowosc jest w stanie zmieniac
sie stopniowo , a pacjent nie jest w stanie od tak porzucic systemu
obbronnego , ktory w koncu "chroni" go przed nienawistnym swiatem.
Porzucaniu ograniczen choroby towarzyszy jakby pojawianie sie na swiecie
naszego nowego, prawdziwego "ja" jednak bez odbudowania wiary w siebie ( co
wymaga ciaglej , ciagle, ciaglej , pracy ) jest to po prostu niemozliwe.
+++++
teraz pytanie praktyczne - wiadomo ze terapia idzie powoli od symptomow
coraz glebiej , az do sedna problemow , ale jesli mamy juz naszkicowany
obraz osobowosci pacjenta nie sadzicie ze zamiast zajmowac sie np. kolejnymi
dyktatami i duma , warto od razu przejsc do sedna i zajac sie lub
przynajmniej polozyc duzy nacisk na uswiadomienie pacjentowi lub sobie
samemu ( jesli autoterapia ) jakie jest nasze prawdziwe "ja" i
co wazniejsze zaczac odbudowywac wiare w siebie ? w ten sposob podcinamy
korzenie choroby , ktora w koncu powinna starcic swoj wplyw na nasze zycie,
lacznie z wszystkimi dalszymi mechanizmami. Mysle ze trzeba to robic tak
szybko jak tylko sie da , bo skraca to okres leczenia, niestety
konstruktywny okres leczenia ( odbudowywania wiary w siebie jako czlowieka -
tez jest rownie trudny jak analiza ---- nie ma tu taryfy ulgowej ) ----
mysle jednak ze odzyskiwanie wiary w siebie hamuje nie starch przed
ujrzeniem siebie (nawet jak na poczatku uwazamy siebie samego za
wspomnianego smiecia czy bekarta ) , ale starch przed calkowitym porzuceniem
mechanizmu jaki przez tyle lat generalnie sterowal naszym zyciem
emocjonalnym , ta zmiana to - jakby narodziny nowego czlowiek - W bolach ,
jak wiadomo i w starchu - co dalej ?
Czy zmiana taka moze dokonac sie do samego konca ? nie wiem, nic nie
wskazuje zeby choroba miala zawsze miec przewage - lub mowiac inaczej -
musimy wierzyc w uzdrawiajaca sile naszego ciala ----- lub jak pisza w
podrecznikach - "lekarz leczy - natura uzdrawia".
czy nie bedzie nawrotu neurotycznych mechanizmow ? - kiedys pewien lekarz
powiedzial mi ze nie ma gwarancji ze za miesiac nie zlamie pan nogi :)
-- jesli nasza prawdziwa osobowosc sie ugruntuje dajac nam poczucie
bezpieczenstwa (wraz zcalym danym nam przez nature i zaakceptowanym bagazem
wad i talentow) mysle ze nic nam juz nie grozi i zycie i swiat staja przed
nami , a my majac za soba wiedze i doswiadczenie jestesmy wreszcie w stanie
rzucic ten piekny swiat sobie do stop, i wreszcie zaczac w pelni cieszyc sie
zyciem.
Mam nadzieje ze zabrzmialo optymistycznie na koniec.
Z.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-05-16 10:21:48
Temat: Re: nurotic
Bardzo ciekawe. Wlasciwie opisales -wydaje mi sie- bardzo ciekawy
proces, ktory kieruje naszym zyciem, od pewnego czasu wlasnie
przygladam sie temu (lepiej lub gorzej), jak to dziala.
Niestety, temat jest tak szeroki, ze zaczynam bac sie cokolwiek napisac
bo wyjdzie z tego ksiazka ;-), a ja bede siedzial do 4 w nocy.
Najpierw opisales Neurotyka... jasne, istnieje ktos taki, ale ja bym
rozszerzyl to (ten neurotyzm) na nas wszystkich. Tzn. powiedzmy ...
mam problem i wzwiazku z tym wykonuje jakies "dziwne" czynnosci
w zwiazku z tym: np. uwazam sie za geniusza, wpedzam sie w masochizm itd.
To dotyczy kazdego czlowieka; oczywiscie w "mocniejszej"
formie wyraza sie to jako taki opisany przez Ciebie "neurotyzm".
Jasne. Tu ciekawostka:
Przypuscmy , ze opuscila mnie dziewczyna i przy okazji powiedziala, ze
jestem kiepski w lozku. Mnie to bardzo dotknelo. Mam problem, czuje
sie niewartosciowym mezczyzna, chce temu jakos zaradz i zaczynam
tworzyc wokolo siebie taka atmosfere jakbym byl supermenem
(moze chce sie dowartosciowac). Niestety sa tez inni supermeni
(konkurencja ;-) ), wiec tworze siec intryg zeby jednak byc "na topie".
Intrygi mnie jednak wpedzaja w "kolomyje" taka jak opisujesz:
> I stalo sie nasz N trafia do terapeuty , bo np. napada go czasem
przerazliwy
> lek , serce wali jak mlotem gdy zbudzi sie o 4 rano , pot go oblewa
itp. -
> niestety nie rozumie dlaczego ?????
I tu wlasnie ciekawostka: kazdy czlowiek trafia do terepauty (albo
zwierza sie przyjacielowi z problemu)
nie z powodu tego, ze go "dziewczyna odrzucila", ale ... ze nastapily
widoczne oznaki tego, ze mam problem i ze inni to zaczynaja zauwazac
i niekorzystnie wygladam w oczach innych!!!
Czlowiek nie chce siegac do zrodla problemu, za nic w swiecie (to bardzo
boli).
Czlowiek chce zlikwidowac zewnetrzne oznaki tego, ze "cos z nim nie tak",
zeby wejsc znowu do grona "normalnych".
Ale tego sie nie da zrobic bez "rycia" w problemie, a "neurotyk" nie chce
tego robic ... przeciez caly czas snul siec intryg, zeby oddalic sie od
problemu.
Ten schemat dotyczy kazdego z nas. Kazdy z nas ma jakies "ciernie", obawy,
niepokoje.
> Teraz konkluzja - wydaje mi sie ze zeby choroba zaczela sie rozwijac musi
> powstac
> u dziecka silne PODKOPANIE WIARY W SIEBIE.
To tez bardzo ciekawe. Wydaje mi sie, ze zrodlo tych pierwszych "zranien"
jest czesto bardzo rozne i bardzo zlozone niz tyklo podkopanie wiary
w siebie. Oczywiscie, moga byc takie "czyste" przypadki.
Jezeli powiem Ci, np. "Jestes glupi" to nie uwierzysz mi ze jeste glupi,
tylko pomyslisz, ze np. jestem na Ciebie zly.
Jezeli matka mowi dziecku "jestes glupi", to ono tez to tak odczuwa
(ze matka jest zla). Jezeli jednak matka czesto mowi "wszystko by
bylo dobrze gdyby nie ty", to dziecko - poniewaz kocha matke -
a chce zeby bylo "dobrze", a poniewaz ona sam
"stoi na jej drodze do szczescia",
wiec moze dazyc do "samounicestwienia siebie".
To tylko jeden z przykladow.
> kolejnymi
> dyktatami i duma , warto od razu przejsc do sedna i zajac sie lub
> przynajmniej polozyc duzy nacisk na uswiadomienie pacjentowi lub sobie
> samemu ( jesli autoterapia ) jakie jest nasze prawdziwe "ja" i
> co wazniejsze zaczac odbudowywac wiare w siebie ?
Wlasnie ... wcale nie jest powiedziane, ze warto (chociaz mi sie wydawalo
kiedys, ze tak). Bo "bol przejscia przez problem" jest tak duzy, ze czesto
naprawde latwiej jest siedziec w "nerwicy" i zmagac sie z nia
i jej objawiami niz stanac twarza w twarz z problemem.
Zauwazylem, ze im dluzej
w sobie trzymamy dany problem i im bardziej go "spychamy",
tym trudniej go pozniej wydobyc.
> mysle jednak ze odzyskiwanie wiary w siebie hamuje nie starch przed
> ujrzeniem siebie (nawet jak na poczatku uwazamy siebie samego za
> wspomnianego smiecia czy bekarta ) , ale starch przed calkowitym
porzuceniem
> mechanizmu jaki przez tyle lat generalnie sterowal naszym zyciem
> emocjonalnym , ta zmiana to - jakby narodziny nowego czlowiek - W bolach ,
> jak wiadomo i w starchu - co dalej ?
Jasne! Co dalej? Jest tu pewnien problemik: "porzucenie, problemu po latach"
powoduje pewnien dziwny "wglad", czlowiek nagle widzi pewien "bardziej
prawdziwy"
obraz zycia, czuje (slusznie), ze moze byc uwiklany w inne problemy.
Trudno to okreslic, to nieprzyjemne uczucie.
Po drugie, to, ze czlowiek "oczyscil sie" z duzego problemu nie znaczy, ze
umie
sobie z nim radzic, zwykle umie lepiej bo dojrzal pewne mechanizmy ale
nie zawsze. Wynika to z tego, ze na rozwiazanie problemu
naprowadzil go ktos inny niz on sam, on sam
nie umie rozwiazywac problemow, ktos inny go "uzdrowil".
> Czy zmiana taka moze dokonac sie do samego konca ?
Tak, ale jest to niezwykle trudne, ale mozliwe.
> czy nie bedzie nawrotu neurotycznych mechanizmow ? - kiedys pewien lekarz
> powiedzial mi ze nie ma gwarancji ze za miesiac nie zlamie pan nogi :)
Jak wyzej.
> -- jesli nasza prawdziwa osobowosc sie ugruntuje dajac nam poczucie
> bezpieczenstwa (wraz zcalym danym nam przez nature i zaakceptowanym
bagazem
> wad i talentow) mysle ze nic nam juz nie grozi i zycie i swiat staja
przed
> nami , a my majac za soba wiedze i doswiadczenie jestesmy wreszcie w
stanie
> rzucic ten piekny swiat sobie do stop, i wreszcie zaczac w pelni cieszyc
sie
> zyciem.
Jasne, ale to wymaga pracy.
Oprocz tego co piszesz tzn. jak dziala ten nasz "neurotyk",
interesuje mnie jeszcze, wplyw takiej "zakreconej" osoby na innych,
zwlaszcza na mnie samego (bo w sumie nie jestem "neurotykiem").
Nagle, w sumie dosc niedawno, zauwazylem, oprocz moich dawnych "ran"
i "cierni", sa jeszcze obok mnie osoby z roznymi problemami, ktore
promieniuja problemiami na mnie samego. I to jest gorsze niz swoje problemy!
Rzecz w tym,
ze ludzie tacy - walczac ze swoimi problemami - tworza pewne (nieswiadome)
intrygi i gry, w ktore delikatnie wciagaja innych i mnie, czesto powodujac,
ze nie chce sie zyc.
Ja specialnie nie winie tych ludzi, ale chcialbym umiec sie przed tym
"bronic".
Jedna z "intryg" jest np. intryga "pieknej kobiety"
(parz watek "Wplyw urody na..."),
ktora przyciaga swym wygladem
mezczyzn rownoczesnie ich odrzuca mowiac "do niczego sie nie nadajesz".
Oczywiscie nie jest to do konca "wina" kobiety, to element flirtu, ja
mowie o skrajnej postaci czegos takiego. Potem czlowiek ma niskie
poczucie wlasniej wartosci i nie wie dlaczego ... i to nie sa "problemy
z dziecinstwa".
Pozdawiam, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-16 10:25:58
Temat: Re: nurotic
s...@a...com.pl wrote:
> ...uwgaa .. ten list jest przydlugi ..... wiec tylko dla wytrwalych
Rzeczywiscie troche dlugi, ale bylam dzielna i dobrnelam do konca.
> Spacerowalem sobie w niedziele lasem ( bo juz moja skora nie jest w stanie
> przyjac wiecej opalenizny ) i zastanawialem sie nad nerwica jako choroba i
> jak powstaje osobowosc neurotyczna ? Zebralem do kupy to wszystko czego sie
> nauczylem i co mi przyszlo do glowy i napisalem to co ponizej. Jesli
> neurotyczna osobowosc was nie interesuje mozecie darowac sobie czytanie ,
> jesli interesuja was - bardzo wdzieczny bede za wszelkie uwagi, wasze wlasne
> doswiadczenia no i krytyke.
> ++++
No dobrze, wydaje mi sie , ze mam nerwice, ale Twoj opis jakos malo do
mnie pasuje. Moje glowne cechy to totalny brak wiary w siebie,
chorobliwa niesmialosc, przewrazliwienie i egoizm (dlatego bede pisac o
sobie).
Mam bole glowy, klopoty ze snem, ale nie mam lekow (przynajmniej
jeszcze).
Mam pytanie: skad sie bierze to, ze caly czas musze rywalizowac? Zawsze
sie ze wszystkimi porownuje i robie to w taki sposob, ze wychodzi, ze to
ja jestem ta gorsza. Czemu?
Rzeczywiscie nie jest latwo sie zmienic. W tym momencie wogole wydaje mi
sie to niemozliwe, chociaz dokladnie zdaje sobie sprawe z tego, co mi
jest i chociaz bardzo mi to w zyciu przeszkadza.
To tyle moich doswiadczen.
Pozdrawiam
Kasjodor
--
Erin go bragh!!!
Kasia Gas <k...@e...krakow.pl>
Member of "COMHLAN" Celtic Dance Group: http://comhlan.art.pl
--
Archiwum listy dyskusyjnej pl-sci-psychologia
http://www.newsgate.pl/archiwum/pl-sci-psychologia/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-16 13:07:53
Temat: Odp: nuroticCZesc Duchu ,
Dzieki za bardzo ciekawy komentarz. Zgadzam sie niemal w 100 % z twoimi
spostrzezeniami.
Poruszasz ciekawe watki , ale jak sam zauwazyles gdybysmy chcieli
rzeczywiscie opisac cala sprawe wyszlaby ksiazka i to moze nie jedna.
Odniose sie tylko do jednej ciekawej kwestii ktora wymieniles - wplyw
neurotyka na otoczenie.
Chce powiedziec ( i chyba jeszcze nie dosc jaskrawo bylo to powiedziane na
tej liscie ) ze o ile typy neurotyczne wycofujace sie lub "samoponizajace"
zyja wedle zasady "przepraszam , ze zyje" - inne neurozy np. typow
ekspansywnych sa strasznie wojownicze , albo tchozliwe ale okropnie
napastliwe i niszcza spokoj innych dookola jak tylko moga ( ciagle klotnie i
napady zlosci z byle drobiazgow) . Czesto krotka rozmowa z takimi ludzmi
doprowadza czy raczej wyprowadza nawet spokojnego czlowieka z rownowagi.
Mam czasem wrazenie , ze osoby te podswiadomi realizuja cele typu ;
- dopiec komus , skrytykowac , ponizyc , pokazac swoja wyzszosc , opiepszyc
wszystkich itp.
i to nie ze jest jakis iscie wazny powod , ale ze bez tego taka osoba jakby
nie byla w stanie "normalnie funkcjonowac" ---- czasem takiemu N przyswieca
zyciowa zasada : popsuc wszystkim chumor .
Niestety , nawet wspolczucie dla takiej osoby njaczesciej nie jest w stanie
zapobiec nienawisci jaka predzej czy pozniej poczujemy do neurotyka , co
jeszcze bardziej skomplikuje cala sytuacje
Nerwice maja bardzo negatywne skutki nie tylko dla chorych ale dla calego
otoczenia ( nawet osoby wycofujace sie zyjac calym soba dawalyby bliskim
wiecej szczescia , niz ta namiastka egzystencji i niecheci do zycia jaka z
nich emanuje ) - jest to jeszcze jeden wazny powod dla ktorego warto walczyc
ze swoimi problemami !!!
Neurotyk sadzi ze jest nieszczesliwy ( bo jest w istocie ) , rzadziej
dostrzega fakt ze unieszczesliwia wszystkich do okola - niestety.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-16 13:38:27
Temat: Odp: nuroticCzesc Kasjodor ,
Krotko i rzeczowo napisales. Zeby stwierdzic nerwice powinien zbadac cie
lekarz, robi sie badani zeby wykluczyc ze przyczyna objawow moze byc jakis
np. uraz - to bardzo wazne zeby dokladnie zdiagnozowac chorobe !!!!
Lekarze cie pokieruja. Chociaz czesto slyszy sie ze psychiatrzy maja
pacjetow w nosie i tylko pszypisuja tabletki wiec pojawia sie potrzeba
znalezienia terapeuty i rozpoczecia terapii.
NIestety nie jest to tanie , ale jak to mowia: zdrowie - co ? NAJWAZNIEJSZE
!!!
Moze to smieszne ale wcale nie jestem pewien czy masz nerwice. Z drugiej
strony , objawy sa bardzo typowe - wiec cos sie dzieje i moze to byc wlasnie
nerwica.
Znam jedna pania ktora po diagnozie ( silna nerwica ) - dalej chodzi do
neurologa i narzeka ze ja to tyle kosztuje i nie pomaga - jednak nie potrafi
przyjac do wiadomosci ze wreszcie musi spojrzec prawdzie w oczy i rozpoczac
trudna i dluga terapie
> Mam pytanie: skad sie bierze to, ze caly czas musze rywalizowac? Zawsze
> sie ze wszystkimi porownuje i robie to w taki sposob, ze wychodzi, ze to
> ja jestem ta gorsza. Czemu?
Analiza moze przyniesc odpowiedz na to pytanie. Ja nie wiem dlaczego ty
musisz rywalizowac,
silac sie na jakas odpowiedz mozna uogolnic ze pewnie jest to jakis
mechanizm , ktory w twojej osobowosci spelnia jakas funkcje. Jesli piszesz
ze ciagle musisz - tzn. ze jest to cecha tzw. kompulsywna - bo rywalizacja
sama wsobie jest bardzo zdrowa. Dazenie do pokonania kogos poprzez
rywalizacje przynosi uczucie trumfu i poczucie wartosci. Jednak dlaczego
ciagle musisz podejmowac wyzwanie i dowiadywac sie ze jestes gorsza ?... -
jest prawie pewne ze dziala tu wplatany mechaniz neurotycznej dumy , jednak
nie wiem jak to u ciebie funkcjonuje - wiec lepiej zebym nie wymyslal swojej
teoryjki - bo to moze raczej zaszkodzic. Nie jestesmy w stanie odpowiedziec
ci na te pytania na liscie , - lista to forum dyskusyjne , a nie gabinet
..... , musimy to rozroznic - mam nadzieje ze nie masz o to do nas
pretensji.
Z.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-16 19:18:42
Temat: Re: nurotic
Katarzyna Gas wrote in message <3...@e...krakow.pl>...
>
>Mam pytanie: skad sie bierze to, ze caly czas musze rywalizowac? Zawsze
>sie ze wszystkimi porownuje i robie to w taki sposob, ze wychodzi, ze to
>ja jestem ta gorsza. Czemu?
>Rzeczywiscie nie jest latwo sie zmienic. W tym momencie wogole wydaje mi
>sie to niemozliwe, chociaz dokladnie zdaje sobie sprawe z tego, co mi
>jest i chociaz bardzo mi to w zyciu przeszkadza.
>To tyle moich doswiadczen.
Bierze sie to z braku wiary w siebie.
Ja tez kiedys bylem bardzo niesmialy. Wydawalo mi sie, ze jestem mniej
zdolny od drugich. W najmiejszych drobnostkach porownywalem siebie do innych
z oplakanym rezultatem dla siebie.
Gdy doroslem i krytycznym okiem zaczelem spogladac na ludzi, przekonalem
sie, ze wcale nie jestem taka niezdara; sa o wiele gorsi ode mnie. Dlatego
tez jedno z moich powiedzonek brzmi:
"Wiedz, ze i inni posiadaja wady."
Zycze wiecej pewnosci siebie i uswiadomienia sobie, ze inni posiadaja gorsze
wady, niz Ty.
Pozdrowienia,
jakub
>Pozdrawiam
>Kasjodor
>
>--
>Erin go bragh!!!
>
>Kasia Gas <k...@e...krakow.pl>
>Member of "COMHLAN" Celtic Dance Group: http://comhlan.art.pl
>
>
>--
>Archiwum listy dyskusyjnej pl-sci-psychologia
>http://www.newsgate.pl/archiwum/pl-sci-psychologia/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-17 15:11:02
Temat: Odp: nuroticjeszcze jedno przemyslenie na temat odnajdywania siebie.
- przychodzi mi do glowy mysl ze skoro masochizm moze byc forma poczucia
swojego zredukowanego o dume "ja" ( sa tez glosy ze jest proba wyzbycia sie
siebie ) - " opowiesc o jednej z pacjentek mowi ze dopiero jak partner ja
zbrukal i ponizyl czula ze w pelni potrafi odczuwac siebie " - wiec moze w
czlowieku caly czas dzialaja sily majace powodowac ze odczuwamy siebie jako
ta nasza prawdziwa integralna czastke naszego zycia emocjonalnego nazywana
"ja". Neurotyk tez poszukuje odczuwania siebie , jednak nie jest w stanie
przebic sie przez skazone choroba obszary , wiec jedyny sposob by doznac
uczucia bycia soba bez neurotycznej dumy to masochistyczne ponizenie badz
sadystyczny triumf (w zaleznosci - od typu osobowosci).
Ludzie majacy wahania co do tozsamosci plciowej np. transwestyci ,
najczesciej odczuwaja to jako przemiane po sinusoidzie , i mimo iz obie
tendencje trwaja w konflikcie w takiej osobie , ujawniaja sie na przemian ,
jakby wymiennie ( byc moze by unikac eskalacji konfliktu )- taki mechanizm
pozwala wlasnie przenosic swoja osobowosc w swiat fikcji po czym jak pojawia
sie ta nasza wewnetrzna (zdrowa) potrzeba spojnosci ( czyli odczucia swojego
prawdziwego "ja" ) - powracaja do osobowosci z plcia genetycznie zgodna.
Jak przedstawilem to transwestytom byli oburzeni , wedlug nich sa to
genetyczne uwarunkowania , a ja sprowadzam je do zaburzen osobowosci ( nawet
nie plciowosci ) - jednak ich argumenty sa blade jak platek sniegu.
( zaznaczam ze transseksualista - czyli ten co sie operuje , to co innego
niz transwestyta , ktory ptaszka nie da sobie odciac za zadne skarby :))))
Mozna to podsumowac , ze w czlowieku dziala silna zdrowa tendencja, ciagnaca
nas do tego by zawsze odczuwac swoje prawdziwe "ja" , a ktora np. nerwica
przeksztalca w swoim neurotycznym zwierciadle nadajac jej swoj wlasny,
wypaczony i zboczony charakter.
Paradoksalnie radosc z bycia soba jest bardzo subiektywna. Ludzie chca
uciec od siebie i zatracic sie w niebycie , pija ,cpaja , prostytuja sie
nie zawsze jest to jedyna mozliwosc zarobienia ), fantazjuja a nawet
wyobrazaja sobie siebie jako osobe przeciwnej plci.
Swiat i kultura tak wysrubowaly mit twardziela z ekranu czy mit kobiety (top
modelki ) ze juz nie jestesmy w stanie polubic siebie takich jakich
stworzyla nas natura i szukamy ucieczki przed koniecznoscia uswiadamiania
sobie kolejnych naszych slabosci ----- uciakamy tak zapamietale , ze nerwica
, wyuzdany sex , alkoholizm czy narkomania staja sie naszym azylem i
sposobem na radzenie sobie z zyciem.
Byc moze brzmi to troszke moralizatorsko , ale nie o to tu chodzi. Sam
scieram sie z moimi wadami i piszac te slowa nie chce stawiac sie ponad
innymi ludzmi.
Mam czesto wrazenie ze moje przemyslenia sa zbytnim teoretyzowaniem, czasem
pisze bo potrzebuje zrzucic z siebie to co mnie samego dreczy , ale mam
nadzieje ze dzieki temu mozemy sie wszyscy w koncu lepiej poznac i
zrozumiec. Zrozumiec motywy naszego postepowania.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-17 16:54:03
Temat: Re: nurotic> Chce powiedziec ( i chyba jeszcze nie dosc jaskrawo bylo to powiedziane na
> tej liscie ) ze o ile typy neurotyczne wycofujace sie lub "samoponizajace"
> zyja wedle zasady "przepraszam , ze zyje" - inne neurozy np. typow
> ekspansywnych sa strasznie wojownicze , albo tchozliwe ale okropnie
> napastliwe i niszcza spokoj innych dookola jak tylko moga ( ciagle klotnie
i
> napady zlosci z byle drobiazgow) .
Oooo! Wlasnie - nawet nie zauwazylem takiego podzialu.
Rzeczywiscie - neurotyk "samoponizajacy sie" nie odstrasza,
i nie ma z nim problemu, mozna nawet chciec mu pomoc.
A ten "agresywnych typ", brrrr, nawet, pomimo najszczerszych checi
ciezko jest wytrzymac, nie mowiac o jakiej pomocy, czy przyjazni znim.
> Niestety , nawet wspolczucie dla takiej osoby njaczesciej nie jest w
stanie
> zapobiec nienawisci jaka predzej czy pozniej poczujemy do neurotyka , co
> jeszcze bardziej skomplikuje cala sytuacje
Wlasnie. Chociaz ja ostatnio probowalem "stanac okoniem" i nawet mi sie
troche udalo. Co prawda nie lubie wsadzac palcow miedzy drzwi, ale
facet poprzez swoja bezwgledna i cyniczno/szydercza osobowosc,
zaczal "ustawiac" ludzi na wycieczce, sytuacja stawala sztuczna, krepujaca
i nie do zniesienia, ale cos sie ruszylo i poczulem jakby kamien zspadl mi z
serca. To ciekawe... ale ten "neurotyk" powodowal jakby poczucie winy
a konfrontacja to "uwolnila".
Pozdrawiam, Duch
a...@p...com
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-17 16:54:08
Temat: Re: nurotic> Bierze sie to z braku wiary w siebie.
> Ja tez kiedys bylem bardzo niesmialy. Wydawalo mi sie, ze jestem mniej
> zdolny od drugich. W najmiejszych drobnostkach porownywalem siebie do
innych
> z oplakanym rezultatem dla siebie.
> Gdy doroslem i krytycznym okiem zaczelem spogladac na ludzi, przekonalem
> sie, ze wcale nie jestem taka niezdara; sa o wiele gorsi ode mnie. Dlatego
> tez jedno z moich powiedzonek brzmi:
> "Wiedz, ze i inni posiadaja wady."
Jasne, ze mna bylo podobnie. Teraz mam wrazenie, ze trzeba "udawac"
ze sie jest silnym i zaradnym, jezeli wiesz na czym ta "zabawa" polega jest
OK,
sam udajesz, ale gdy nie to wydaje sie, ze jestes "nikim",
"na nic nie zaslugujesz", "jestem beznadziejny".
Wlasnie - apropos- mialem ciekawa przygode na wycieczce nad morze.
Bylem ja, "ciamajda" ;-) + dwoch twardzieli.
Jedziemy samochodami w lesie,
a tu stop... , zakaz wjazdu, park narodowy, To ja mowie, "troche sie
obawiam,
bo jak wiedziemy to kara np. 1000 PLN",
A kumple (troche "wzmocnie", kumple nie byli tacy "ostrzy"):
"Ty frajerze, czego ty sie boisz, che, che. W srodku lasu? Lesniczy?"
"I niech sprobuje, kopa w d. i do domu. Ja bym sobie nie dal nigdy
wcisnac mandatu".
Przyjechalismy na miejsce ogniska, a kumple parkuja w krzakach.
Ja: "Co wy przyciez wozy porysujecie?!", "Eeee, tam jest cien"
(pozniej, po calej sprawie, dziewczyna mi powiedziala, ze ...
bali sie lesniczego, hihihi).
Po pol godziny podjezdza jep - lesniczy! Akurat ja jestem poblizu.
Lesniczy ostro do mnie. Ja "ciamajda" delikatnie odpowiadam,
tlumacze sie, przepraszam, "OK, tylko upomnienie".
(pozniej okazalo sie, ze moi koledzy nawet nie otwarli ust
zeby cos powiedziec).
Potem ja powiedzialem kumplom, ze juz nie chce byc w tym lesie,
"bo mozemy zaplacic", a oni znowu "ty strachajlo"...
Wiec wrocilem z lasu z niesmakiem, i poczuciem winy, ze
taki jestem "do d..."
I kiedys przyjechala dziewczyna jednego z kumpli i wyznala mi
... ze wlasnie moje reakcje sie jej podobaly i ze wlasnie ja bylem
najbardziej odwazny. Ona obserwowala cala sytuacje z boku
i widziala o co chodzi i jak sie to dzialo.
Bylem totalnie zaskoczony i ... szczesliwy!
A to, ze kolerzy w jakis sposob "przewalili" na mnie
"poczucie winy"... W sumie ich za to nie winie, ale
ciekawy jestem dlaczego musieli moje naturalne i
normalne reakcje tak barzdo ponizac.
Mam wrazenie, ze te moje ("ciamajdy") reakcje
obnazaly ich "slabosci" i musieli ze mna walczyc,
starali sie mnie zdyskredytowac.
Nie rozumiem tego do konca...
Pozdrawiam, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-05-17 16:54:10
Temat: Re: nurotic> Mam pytanie: skad sie bierze to, ze caly czas musze rywalizowac? Zawsze
> sie ze wszystkimi porownuje i robie to w taki sposob, ze wychodzi, ze to
> ja jestem ta gorsza. Czemu?
Sam mialem (i mam, hihi) takie zagadki w sobie, ale pare udalo mi
sie "przejsc" i troszeczke wiem jak to dziala.
Po pierwsze czemu "nie wiesz" dlaczego, ciagle musisz rywalizowac?
To tak jak bulimiczka, biegnie do lodowki, ale nie wie dlaczego, prawda?
To nie glupota (jak mi sie kiedys, "na poczatku", wydawalo),
to "cos pcha do tego".
Jak sobie przypomne - juz po rozwiazaniu problemu - zapytalem siebie,
dlaczego "wczesniej" nie moglem sobie przypomniec,
czemu musze wykonywac takie-a-takie
"dziwne rzeczy", to dlatego, ze ... nie chcialem.
Po prostu, gdy dostajemy jakas krzywde, a czesto dostajemy
ja bardzo subtelnie i nawet niewidocznie dla nas
(patrz moj post pietro wyzej,
przyklad "o wyprawie w las z kumplami"), i ta krzywda tam siedzi
a my ja spychamy (ja spychalem, ze jestem "strachajlo"),
potem przechodzimy z ta krzywda "do dnia codziennego" i
zapominamy o tej krzywidzie i "nie chcemu juz do niej wracac".
Ten mechanizm dziala w nas niejako automatycznie, nieswiadomie.
Ale ta krzywda co jakis czas sie odzywa np. jesli bylem
"ciamajda", to musze kupowac co rok dobry samochod, zeby
pokazac, ze jednak nie jestem.
Powrot do przeszlosci, i przyznanie sie, ze "boje sie ze jestem
strachailo" bylby dla mnie najprzerazliwsza rzecza.
Podswiadomie blagalbym: "Niech nikt mi nie mowi, ze jestem strachajlo".
Teraz moge mowic: przeciez powrot do przeszlosci jest oczywisty, wiec
dlaczego nie chce sie cofnac do przeszlosci. Bo ... przezyje bol
"bycia ciamajda", ktory jest ... potworny.
Jezeli chcialabys cos dla siebie zrobic to proponuje obserwuj ta
swoja rywalizacje, kiedy jest silniejsza, kiedy slabsza, co ja
nakreca a co uspokaja. Ale uwazaj, jakiekolwiek obserwacje
najczesciej beda dla Ciebie nieprzyjemne, po prostu bedziesz
"ocierac sie o problem nr.1". Jesli bedziesz sie chciala "wycofac"
z obserwacji to ... wycofaj sie. To jest bardzo wazne, i tak
do tego wrocisz, czy chcesz, czy nie.
Moge Cie zapewnic, ze "pelne i szczesliwe rozwizanie" istnieje.
Ten caly proces "szukania zrodla problemu" jest bardzo trudny,
duzo w nim pulapek. I trwa dosc dlugo, u mnie -jak pamietam-
pare lat!
Czesto sie zdarza, ze, gdy juz co znajde, to okazuje sie, ze
pod tym znajduje sie jeszcze wieksza drzazga, jeszcze odleglejsza,
ale radosc i tak jest wielka, a jaka "nadziaja na przyszlosc"!!
> Rzeczywiscie nie jest latwo sie zmienic.
Co chcesz zmienic? Chcesz "nie-rywalizowac"?
Ok, ale moze Ci sie to nie-udac.
Ty musisz rywalizowac... bo cos Cie do tego pcha.
Sprobuj odkryc co, sprobuj znalesc przyczyne.
Nie przestawaj "kupowac drogich samochodow" ;-),
zapytaj, dlaczego muszi je w kolko kupowac.
A jak juz to zrobisz, kiedys.... pogadamy sobie
jak to wszystko widzisz i jak to wszystko w tobie dzialalo. Ok? :-)
Jestem niezmiernie ciekaw.
Pozdrawiam!
Duch, a...@p...com
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |