| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-07-23 11:47:59
Temat: (piątek - fikcja i nie)Z jakiejś książki:
Chcielibyśmy opowiedzieć wam jeszcze jedną historię. Niektórzy z was już
ją słyszeli. Ziemski podróżnik Magellan odwiedził odległą wyspę
zamieszkaną przez tubylczą ludność. Zakotwiczył na morzu wielki
żaglowiec i na wyspę przedostał się wraz z załogą w małych łodziach.
Kiedy dotarli na brzeg, przywitali ich tubylcy. Pomimo że widzieli, jak
mężczyźni w łodziach wiosłowali w stronę brzegu, to nie wiedzieli, skąd
łodzie przybyły. Wyglądało na to, że znalazły się znikąd.
Magellan próbował wyjaśniać, że przypłynęli z wielkiego żaglowca
zakotwiczonego nieco dalej od brzegu. Tubylcy nie widzieli statku.
Przyczyna tego była taka, że w konstrukcji swojej rzeczywistości nie
posiadali dotąd informacji o takim przedmiocie. Akceptowali łodzie
wiosłowe, ponieważ wyglądały jak ich canoe, ale statek z masztami nie
pasował do ich poglądu na rzeczywistość.
Ludzie Magellana rozmawiali z szamanami tejże społeczności. Dzięki
wyobraźni i powtarzanym opisom żaglowca szamani ostatecznie ujrzeli go
zakotwiczonego na morzu. Kiedy potrafili sobie statek wyobrazić, stało
się tak, jakby zdjęto im opaskę z oczu. Byli oszołomieni. Następnie
obowiązkiem szamanów było przełożyć informację o statku dla innych
tubylców. Pojęcia oznaczające zakotwiczony żaglowiec grupa wyspiarzy
musiała powtarzać kilkakrotnie, zanim wszyscy mogli go zobaczyć.
Podobna sytuacja ma miejsce dzisiaj. Jeżeli spojrzycie na wasze
społeczeństwo jako na całość, to stwierdzicie, że większość jego
wyobrażeń dotyczących kontaktów z ET pochodzi raczej z nierzeczywistości
niż z rzeczywistości. Kiedy wasz lud wyrobi sobie wspólną wizję kontaktu
z ET, ujrzycie wtedy kontakt, który trwał od dawna. Bez wątpienia tak
właśnie się stanie! Jest to jeszcze jeden powód, dla którego polecamy
pewne szamańskie rytuały i praktyki Indian amerykańskich. Będziecie
mogli wówczas ujrzeć to, co już zaszło i co jeszcze ma się stać.
--
Bla, bla, bla... narkotyki, sex i magia, mocne piwo i elektroniczna muzyka.
Świat sam w sobie jest do dupy, i jeszcze mam sobie wyobrażać coś więcej?
Jeszcze więcej dupastwa tego świata?
--
To relacja człowieka, który przeżył śmierć kliniczną. Długa, ale
ciekawa (w dalszej część na prawdę ciekawa - jest tam o świadomościch
narodów):
Droga do śmierci
W 1982 r. zmarłem na nieuleczalnego raka. Stan, w jakim się znajdowałem,
nie nadawał się na operację, a każda możliwa chemoterapia pogłębiłaby
tylko wegetację na poziomie rośliny. Dano mi sześć do ośmiu miesięcy
życia. W latach 1970-tych byłem maniakiem na punkcie informacji i coraz
bardziej przygnębiał mnie kryzys nuklearny, kryzys ekologiczny itd.
Ponieważ nie miałem duchowej podstawy, zacząłem wierzyć, że przyroda
popełniła pomyłkę i że jesteśmy nowotworowym organizmem na tej planecie.
Nie widziałem drogi wyjścia z wszystkich tych problemów, jakie sami
stworzyliśmy sobie na Ziemi. Całą ludzkość postrzegałem jako raka, i to
akurat dostałem. Właśnie to mnie zabiło. Zważajcie na swój ogląd świata.
Może się to obrócić przeciwko wam, szczególnie jeśli jest to negatywne
widzenie. Ja miałem je bardzo negatywne. I ono doprowadziło mnie do
śmierci. Próbowałem rozmaitych alternatywnych metod leczenia, ale nic
nie pomagało.
Uznałem więc, że sprawa ta leży między mną a Bogiem. Nigdy przedtem Boga
nie traktowałem poważnie, a nawet nie myślałem o nim. Nie miałem wówczas
nic do czynienia z duchowością, ale zacząłem uczyć się o sprawach
duchowych i alternatywnym leczeniu. Czytałem wszystko, co mogłem i
intensywnie studiowałem materiały na te tematy, gdyż nie chciałem być
zaskoczony po drugiej stronie. Zapoznawałem się z różnymi religiami i fi
lozofiami. Wszystko to okazało się bardzo ciekawe i dawało nadzieję, że
coś tam po drugiej stronie jest.
W tym czasie, jako artysta, twórca mozaik w szkle, byłem na własnym
rozrachunku i nie miałem żadnego zdrowotnego ubezpieczenia. Moje życiowe
oszczędności rozeszły się z dnia na dzień na badania. Ponadto całe
leczenie musiałem prowadzić bez ubezpieczenia. Nie chciałem pogrążać
finansowo mojej rodziny, dlatego postanowiłem załatwić to sam. Nie
odczuwałem ciągłego bólu, ale miewałem omdlenia. Doszło do tego, że
bałem się prowadzić samochód, a w końcu znalazłem się pod stałą opieką.
Przydzielono mi osobistą opiekunkę. W końcowej fazie anioł ten był dla
mnie prawdziwym błogosławieństwem. Przetrwałem około osiemnastu
miesięcy. Nie brałem wielkiej ilości lekarstw, gdyż chciałem być
świadomy na tyle, na ile to możliwe. Potem przyszły takie bóle, że w
mojej świadomości był tylko ból i nic więcej; na szczęście tylko po
kilka dni za każdym razem.
Światło Boga
Pamiętam jak pewnego ranka w domu obudziłem się około godziny 4:30 i po
prostu wiedziałem, że to było to. Był to dzień, w którym miałem umrzeć.
Zadzwoniłem więc do kilku przyjaciół i pożegnałem się z nimi. Zbudziłem
moją opiekunkę i też jej powiedziałem. Miałem z nią prywatną umowę, że
pozostawi moje martwe ciało same przez sześć godzin, gdyż czytałem, że
śmierci towarzyszą wszelkiego rodzaju ciekawe rzeczy. Z powrotem
ułożyłem się do snu. Następne, co pamiętam, był to początek typowego
przeżycia bliskiego śmierci. Nagle odzyskałem pełną świadomość w pozycji
stojącej, choć moje ciało znajdowało się w łóżku. Wokół mnie panowała
ciemność. Przebywanie poza ciałem było nawet bardziej żywe, niż zwykłe
doświadczenie. Było tak żywe, że widziałem każdy pokój w domu, widziałem
dach domu, otoczenie domu, widziałem pod domem.
I było tam to Światło. Skierowałem się ku niemu. Światło było bardzo
podobne do tych, które opisywało wielu ludzi w swoich przeżyciach
bliskich śmierci. Było wspaniałe. Jest namacalne; można je poczuć. Jest
nęcące chce się do niego pójść tak, jak w rozpostarte ramiona
doskonałej matki lub ojca. Gdy zacząłem iść w kierunku Światła,
intuicyjnie wiedziałem, że umrę, jeśli wejdę w to Światło. Dlatego, gdy
szedłem ku niemu, powiedziałem: "Zaczekaj chwilę, proszę, pozostań tak
tylko przez sekundę. Chcę to przemyśleć; chciałbym z tobą porozmawiać,
zanim umrę". Ku memu zaskoczeniu całe to doświadczenie zatrzymało się w
tym momencie. Naprawdę można panować nad przeżyciami bliskimi śmierci.
Nie jest to jazda na górskiej kolejce w lunaparku. Moje życzenie zostało
uszanowane i porozmawiałem trochę ze Światłem. Światło ciągle zmieniało
się w różne postacie, takie jak Jezus, Budda, Kriszna, mandale,
archetypowe obrazy i znaki. Spytałem Światło: "Co tu się dzieje?
Światło, proszę mi to wyjaśnić. Naprawdę chcę poznać rzeczywistość tej
sytuacji". W istocie nie mogę przytoczyć wiernie tamtych słów, gdyż był
to rodzaj telepatii. Światło odpowiedziało. Przekazana mi informacja
zawierała się w tym, że nasze przekonania decydują o rodzaju reakcji
otrzymywanych w obliczu Światła. Gdy jesteś buddystą czy katolikiem albo
fundamentalistą, otrzymujesz reakcję zwrotną stosowną do własnych
wierzeń. Otrzymujesz szansę przyjrzenia się temu i oceny, ale większość
ludzi nie korzysta z niej. Gdy Światło odsłoniło się przede mną,
uświadomiłem sobie, że to, co widziałem, w rzeczywistości było naszą
matrycą bądź macierzą (matrix) Wyższej Jaźni. Mogę jedynie powiedzieć,
że zamieniło się w matrycę, w mandalę ludzkich dusz, a ja zrozumiałem,
że to, co nazywamy naszą wewnętrzną Wyższą Jaźnią, jest matrycą. Jest
ona jednocześnie łącznikiem ze Źródłem; każdy z nas pochodzi
bezpośrednio, jako bezpośrednie doświadczenie, ze Źródła. Wszyscy mamy
Wyższą Jaźń czyli część naszego jestestwa nazywaną nadduszą. Odsłoniła
mi się w swojej najprawdziwszej postaci energetycznej. To jedynie mogę
powiedzieć, że istota Wyższej Jaźni przypomina kanał. Nie wygląda tak,
ale jest bezpośrednim połączeniem ze Źródłem, które każdy z nas ma.
Jesteśmy bezpośrednio połączeni ze Źródłem. Tak więc Światło pokazywało
mi macierz Wyższej Jaźni. Bardzo jasno pojąłem, że wszystkie Wyższe
Jaźnie łączą się w jedną istotę, wszyscy ludzie tworzą jeden byt; w
rzeczywistości jesteśmy tym samym istnieniem, różnymi aspektami tego
samego stworzenia. Nie jest ono 'oddane' jednej szczególnej religii.
Takie rzeczy były mi przekazywane. Zobaczyłem mandalę ludzkich dusz.
Była to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Wstąpiłem w
nią i było to po prostu obezwładniające; niczym miłość, jaką mógłbyś
kiedykolwiek zapragnąć taka miłość, która leczy, uzdrawia, ożywia.
Ponieważ prosiłem Światło o ciągłe wyjaśnianie, rozumiałem czym jest ta
macierz Wyższej Jaźni. Wokół naszej planety mamy pewną siatkę, która
łączy wszystkie Wyższe Jaźnie. Można powiedzieć, że stanowi ona coś w
rodzaju wielkiego zespołu, kolejnego subtelnego poziomu energetycznego
wokół nas. Następnie, po paru minutach, poprosiłem o dalsze wyjaśnienia.
Chciałem wiedzieć czym naprawdę jest wszechświat i byłem w tym czasie
już gotowy umrzeć. Powiedziałem: "Jestem gotów, zabierz mnie". To wtedy
Światło zamieniło się w najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek
widziałem: w mandalę ludzkich dusz na tej planecie. Przystępowałem do
tego ze swoim negatywnym mniemaniem o tym, co stało się na planecie.
Poprosiłem Światło, by mi wyjaśniało. W tej wspaniałej mandali
zobaczyłem, jak wszyscy w swej istocie jesteśmy piękni. Jesteśmy
najpiękniejszymi stworzeniami. Ludzka dusza, ludzka macierz, jaką razem
tworzymy, jest absolutnie fantastyczna, elegancka, egzotyczna
wszelaka. Po prostu brak mi słów, by wyrazić, jak w tamtej chwili
zmieniło się moje widzenie ludzkich istot. Powiedziałem: "O Boże, nie
wiedziałem, jak jesteśmy piękni". Na każdym poziomie, wysokim czy
niskim, w jakimkolwiek stanie jesteś, jesteś najpiękniejszym stworzeniem
naprawdę jesteś. Byłem zdumiony odkryciem, że w żadnej duszy nie było
zła. Spytałem: "Jak to może być?" W odpowiedzi usłyszałem, że żadna
dusza z natury nie jest zła. Straszne rzeczy, jakie zdarzają się
ludziom, mogą popychać ich do czynienia zła, ale ich dusze nie są złe.
Światło powiedziało mi, że miłość jest tym, czego wszyscy ludzie
szukają, tym, co ich pokrzepia. Wypacza ich brak miłości.
Takie objawienia ze strony Światła zdawały się ciągnąć i ciągnąć. Wtedy
zapytałem: "Czy oznacza to, że ludzkość ocaleje?" Wówczas niczym odgłos
trąbki przy akompaniamencie deszczu wirujących świateł Światło
przemówiło tak: "Zapamiętaj to i nigdy nie zapomnij; ty sam się ocalasz,
ratujesz i uzdrawiasz. Zawsze tak było. Zawsze tak będzie. Zostałeś
stworzony z tą zdolnością jeszcze przed początkiem świata".
W tamtym momencie uświadomiłem sobie nawet więcej. Zrozumiałem, że JUŻ
ZOSTALIŚMY OCALENI i że ocaliliśmy się sami, gdyż zostaliśmy stworzeni
ze zdolnością poprawiania się, podobnie jak reszta boskiego
wszechświata. Z tym właśnie związane jest drugie przyjście [Chrystusa].
Z całego serca podziękowałem Światłu Boga. Następujące proste słowa były
najlepszym wyrazem zupełnej wdzięczności, na jaki było mnie stać: "O
drogi Boże, drogi Wszechświecie, droga Wielka Jaźni, kocham moje Życie".
Światło zdało się wchłaniać mnie jeszcze głębiej. Niejako kompletnie
mnie zaabsorbowało. Do dziś Światło Miłości pozostaje nieopisywalne.
Wstąpiłem w inną dziedzinę, jeszcze głębszą niż poprzednia, i
uświadomiłem sobie coś więcej, znacznie więcej. Był to ogromny strumień
Światła, rozległy i pełny, głęboko w Sercu Życia. Spytałem, co to jest.
Światło odpowiedziało: "Jest to RZEKA ŻYCIA. Pij tę wodę-mannę ile dusza
zapragnie". Tak uczyniłem. Wziąłem jeden wielki łyk, a potem drugi. Pić
samo Życie! Byłem w uniesieniu, w ekstazie.
Potem Światło rzekło: "Masz życzenie". Światło wiedziało o mnie wszystko
całą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. "Tak!" wyszeptałem.
Poprosiłem o pokazanie mi reszty Wszechświata poza naszym układem
słonecznym, ponad wszelkie ludzkie złudzenia. Wtedy Światło powiedziało
mi, że mogę pójść za Strumieniem. Tak uczyniłem i zostałem poniesiony
przez Światło na koniec tunelu. Poczułem i usłyszałem serię bardzo
delikatnych grzmotów. Co za poruszenie!
Pustka nicości
Nagle wydało się, że w tym strumieniu Życia oddalam się od naszej
planety. Zobaczyłem jak ziemia odlatuje. Cały układ słoneczny w pełni
splendoru śmignął bokiem i zniknął. Szybciej niż światło przeleciałem
przez środek naszej galaktyki przyswajając po drodze nową wiedzę.
Dowiedziałem się, że galaktyka ta, i cały Wszechświat, pęka od mnogości
rozmaitych form ŻYCIA. Widziałem wiele światów. Mam dobrą wiadomość: nie
jesteśmy sami w tym Wszechświecie! Gdy tak płynąłem w tym strumieniu
świadomości przez środek galaktyki, strumień poszerzał się w postać
budzącej respekt fraktalnej fali energii. Bokiem przelatywały
super-gromady galaktyk z ich starożytną mądrością. Pomyślałem, że dokądś
zmierzam, właściwie podróżuję. Ale zaraz zdałem sobie sprawę z tego, że
wraz z poszerzaniem się strumienia, moja świadomość również poszerzała
się obejmując stopniowo wszystko we Wszechświecie! Obok mnie
przechodziło całe stworzenie. Było to niewyobrażalnie cudowne! Byłem
prawdziwie Cudownym Dzieckiem, dzieckiem w Krainie Czarów!
Zdawało się, że wszystkie stworzenia Wszechświata wzleciały obok mnie i
znikły w kropce Światła. Niemal natychmiast pojawiało się drugie
Światło. Przychodziło ze wszystkich stron i było całkiem inne Światło
złożone z więcej niż wszystkie częstotliwości Wszechświata. Ponownie
poczułem i usłyszałem kilka aksamitnych grzmotów. Moja świadomość, albo
jestestwo, rozszerzało się obejmując cały Holograficzny Wszechświat i
jeszcze więcej.
Gdy wchodziłem w to drugie Światło, przyszło do mnie zrozumienie, że
właśnie przekroczyłem Prawdę. Tak najlepiej mogę to wyrazić, ale
spróbuję to jeszcze wyjaśnić. Gdy wchodziłem w drugie Światło,
rozszerzyłem się poza pierwsze Światło. Znalazłem się w głębokim spokoju
przekraczającym wszelką ciszę. Widziałem czy postrzegałem WIECZNIE, poza
Nieskończoność.
Byłem w Pustce.
Byłem przed stworzeniem, przed Wielkim Wybuchem. Przekroczyłem początek
czasu Pierwsze Słowo, Pierwszą wibrację. Byłem w Oku Stworzenia.
Czułem, jak gdybym dotykał Twarzy Boga. Nie było to uczucie religijne.
Po prostu byłem jednią z Absolutnym Życiem i Świadomością.
Mówiąc, że widziałem lub postrzegałem wiecznie, mam na myśli to, że
mogłem doświadczać tworzenia się całego stworzenia. Nie było w tym ani
początku, ani końca. Czyż to nie twórcza myśl? Naukowcy postrzegają
Wielki Wybuch jako pojedyncze wydarzenie, z którego powstał Wszechświat.
Ja widziałem, że Wielki Wybuch jest tylko jednym z nieskończonej liczby
Wielkich Wybuchów kreujących Wszechświaty bez końca i jednocześnie.
Jedynym podobieństwem, które w ludzkim pojmowaniu jeszcze jakoś oddaje
to, co widziałem, mogłyby być obrazy fraktali generowane przez
superkomputery.
Starożytni wiedzieli o tym. Mówili, że Najwyższy Bóg okresowo stwarzał
nowe Wszechświaty robiąc wydech, a niszczył inne robiąc wdech. Epoki
tworzenia i destrukcji nazywano Jugami. Współcześni naukowcy nazwali to
Wielkim Wybuchem. Ja byłem w stanie absolutnej, czystej świadomości.
Widziałem czy postrzegałem wszystkie Wielkie Wybuchy czy Jugi, jak
powstają i zanikają. W jednej chwili wniknąłem w nie wszystkie
jednocześnie. Widziałem, że każda cząstka stworzenia ma zdolność
stwarzania. Bardzo trudno to wytłumaczyć. Rzecz ta wciąż zapiera mi
dech.
Po powrocie zajęło mi całe lata, by w ogóle dobrać jakieś słowa na
wyrażenie tamtego przeżycia Pustki. Mogę teraz wam to powiedzieć; Pustka
to mniej niż nic, ale jednocześnie więcej niż wszystko, co istnieje!
Pustka jest absolutnym zerem; chaosem tworzącym wszystkie możliwości.
Jest to Absolutna Świadomość, o wiele więcej niż nawet Wszechświatowa
Inteligencja.
Gdzie się Pustka znajduje? Ja wiem. Pustka jest wewnątrz i na zewnątrz
wszystkiego. Ty, teraz kiedy jeszcze żyjesz, jesteś zawsze jednocześnie
wewnątrz i na zewnątrz Pustki. Nie musisz nigdzie iść ani umrzeć, aby
tam być. Ta Pustka to próżnia albo nicość pomiędzy wszystkimi fizycznymi
przejawieniami. To PRZESTRZEŃ między atomami i ich składnikami.
Współczesna nauka zaczęła badać tę przestrzeń między wszystkim. Nazywają
ją Punktem Zerowym. Kiedy próbują ją mierzyć, ich aparaturze brakuje
skali, pokazuje niejako nieskończone wartości. Nie mają, jak dotąd,
sposobu na pomiar nieskończoności. W twoim własnym ciele i we
Wszechświecie tej zerowej przestrzeni jest więcej niż czegokolwiek
innego!
To co mistycy nazywają Pustką, nie jest pustką. Jest ona pełna energii
innego rodzaju energii, która stworzyła wszystko czym jesteśmy. Wszystko
od momentu Wielkiego Wybuchu jest wibracją pochodzącą od pierwszego
Słowa, które jest pierwszą wibracją. Biblijne "Jam jest" w
rzeczywistości ma na końcu znak zapytania: "Jam jest Czym jestem?"
Zatem, stworzenie to Bóg zgłębiający Jaźń Boga na każdy możliwy sposób w
ciągłym, nie kończącym się badaniu poprzez każdego z nas. Bóg zgłębia
Jaźń Boga, to wielkie "Jam jest", przez każdą drobinę włosa na twojej
głowie, każdy liść na wszystkich drzewach, każdy atom. Zacząłem
dostrzegać to, że dosłownie wszystko co istnieje jest Jaźnią twoją
Jaźnią, moją Jaźnią. Wszystko jest tą wielką Jaźnią. Dlatego też Bóg wie
nawet to, że spada jakiś liść. Jest to możliwe dlatego, że gdziekolwiek
jesteś, jesteś w centrum wszechświata. Gdziekolwiek dowolny atom się
znajdzie, jest to centrum wszechświata. Jest w tym Bóg i Bóg jest w
Pustce.
Gdy zgłębiałem Pustkę i wszystkie Jugi albo stworzenia, znajdowałem się
kompletnie ponad czasem i przestrzenią, jakie znamy. W tym poszerzonym
stanie odkryłem, że stworzenie polega na Doświadczaniu Życia, jakie
znamy, przez Absolutną Czystą Świadomość albo Boga. Sama Pustka jest
pozbawiona doświadczania. Jest ona stanem przed życiem, przed pierwszą
wibracją. Najwyższy Bóg to więcej niż Życie i Śmierć. Zatem we
Wszechświecie jest nawet więcej do doświadczania niż Życie i Śmierć!
Byłem w Pustce i byłem świadomy wszystkiego, co kiedykolwiek było
stworzone. Było to niczym wyglądanie z oczu Boga. Stałem się Bogiem.
Nagle nie byłem już sobą. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że
wyglądałem z oczu Boga. I nagle wiedziałem, dlaczego istniał każdy atom
i wszystko widziałem. Ciekawą sprawą jest to, że wszedłem w tę Pustkę i
wyszedłem ze zrozumieniem, że tam nie ma Boga. Bóg jest tutaj. Tak to
wszystko wygląda. Stąd to nieustające poszukiwanie Boga w ludzkiej rasie
... Bóg dał nam wszystko, wszystko jest tutaj właśnie tutaj. To, czym
my się teraz zajmujemy, jest w istocie Bożym zgłębianiem Boga poprzez
nas. Ludzie są tak zajęci próbując stać się Bogiem, a powinni zrozumieć,
że już jesteśmy Bogiem zaś Bóg staje się nami. Tak to w rzeczywistości
wygląda.
Kiedy to zrozumiałem, miałem dość Pustki i zapragnąłem wrócić do tego
stworzenia albo tej Jugi. Ten krok wydawał się naturalny. Po tym nagle
nastąpił powrót przez drugie Światło, albo Wielki Wybuch, przy wtórze
kilku dalszych aksamitnych grzmotów. Przepłynąłem strumieniem
świadomości z powrotem przez całe stworzenie co to była za podróż!
Gromady galaktyk przeleciały przeze mnie dostarczając jeszcze więcej
wglądu. Przeleciałem przez środek naszej galaktyki, gdzie znajduje się
czarna dziura. Czarne dziury są wielkimi przetwórniami albo
utylizatorami Wszechświata. Czy wiecie, co znajduje się z drugiej strony
Czarnej Dziury? My tam jesteśmy; nasza galaktyka, która została
przetworzona z innego Wszechświata. Nasza galaktyka w swojej ogólnej
konfiguracji energetycznej wyglądała jak jakieś fantastyczne miasto
świateł. Cała energia po tej stronie Wielkiego Wybuchu jest światłem.
Każda cząstka elementarna, atom, planeta, gwiazda, a nawet sama
świadomość składa się ze światła i ma określoną częstotliwość lub
cząstki, albo jedno i drugie. Światło jest żywą substancją. Wszystko
składa się ze światła nawet kamienie. Wszystko jest więc żywe.
Wszystko jest zbudowane z Światła Boga; wszystko jest bardzo
inteligentne.
Światło Miłości
Gdy tak płynąłem i płynąłem tym strumieniem, w końcu zobaczyłem
zbliżające się ogromne Światło. Wiedziałem, że jest to Pierwsze Światło
Świetlna Macierz Wyższej Jaźni naszego układu słonecznego. Potem w
Świetle, przy wtórze jednego z tych aksamitnych grzmotów, ukazał się
cały układ słoneczny.
Zrozumiałem, że układ słoneczny, w którym żyjemy, jest naszym większym
lokalnym ciałem. Jest to nasze lokalne ciało, a my sami jesteśmy
znacznie więksi, niż sobie wyobrażamy. Zrozumiałem, że układ słoneczny
jest naszym ciałem. Jestem jego częścią, a nasza ziemia jest taką samą
jak my wielką stworzoną istotą, my zaś jesteśmy tą jej częścią, która
wie, że jest. Ale jesteśmy tylko tą jej częścią. Nie jesteśmy wszystkim,
ale jesteśmy tą częścią, która wie, że jest.
Widziałem całą energię, jaką układ słoneczny generuje, a jest to
niewiarygodny pokaz świateł! Słyszałem Muzykę Sfer. Nasz układ
słoneczny, podobnie jak wszystkie ciała niebieskie, generuje jedyną w
swoim rodzaju macierz światła, dźwięku i energii wibracyjnych.
Zaawansowane cywilizacje z innych układów gwiezdnych mogą zauważyć życie
we wszechświecie, takie jak my je znamy, dzięki metryce macierzy
energii. Jest to dziecinna zabawa. Cudowne Dziecko ziemi (ludzkie
istoty) wytwarza obecnie mnóstwo odgłosów, niczym dzieci bawiące się na
podwórku wszechświata.
Płynąłem strumieniem wprost do środka Światła. Poczułem, jak Światło
ponownie bierze mnie w objęcia wraz ze swoim wdechem, po którym nastąpił
kolejny miękki grzmot.
Znajdowałem się w tym wielkim Świetle Miłości, a przeze mnie płynął
strumień życia. Muszę jeszcze raz powiedzieć, że jest to pełne miłości,
nieosądzające Światło. Jest ono idealnym rodzicem Cudownego Dziecka. "Co
teraz?" zastanawiałem się.
Światło wyjaśniło mi, że śmierć nie istnieje; jesteśmy istotami
nieśmiertelnymi. Już żyliśmy wiecznie! Pojąłem, że jesteśmy częścią
żywego układu, który odnawia się bez końca. W ogóle nie mówiłem, że chcę
wrócić. Po prostu wiedziałem, że muszę wrócić. Wynikało to w sposób
naturalny z tego, co zobaczyłem. Nie wiem, jak wiele ludzkiego czasu
spędziłem ze Światłem, ale nadeszła chwila, kiedy uświadomiłem sobie, iż
otrzymałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania i mój powrót był blisko.
Mówiąc, że na wszystkie pytania otrzymałem odpowiedzi, mam dokładnie to
na myśli. Otrzymałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
Każda osoba ma inne życie i zestaw pytań do zgłębienia. Niektóre z
naszych pytań są Uniwersalne, ale każdy z nas poznaje tę rzecz, którą
nazywamy Życiem, na własny niepowtarzalny sposób. Czyni to też każda
inna postać życia od góry do każdego liścia na każdym drzewie. I jest
to bardzo ważne dla pozostałych z nas w tym Wszechświecie. Dlatego, że
wszystko to czyni wkład do Wielkiego Obrazu, pełni Życia. Jesteśmy
dosłownie Bogiem zgłębiającym Jaźń Boga w nieskończonym Tańcu Życia.
Twoja wyjątkowość wzbogaca całe Życie.
Powrót na ziemię
Gdy przyszła pora wracać do cyklu życia, na myśl mi nawet nie przyszło,
ani też nikt mi nie powiedział, że wrócę do tego samego ciała. Nie miało
to po prostu znaczenia. Miałem pełne zaufanie do Światła i procesu
Życia. Kiedy tamten strumień zlał się z wielkim Światłem, poprosiłem,
abym nigdy nie zapomniał objawień i odczuć poznanych po drugiej stronie.
Otrzymałem odpowiedź "Tak". Odebrałem ją jak pocałunek na mojej duszy.
Potem zabrano mnie z powrotem poprzez Światło do dziedziny wibracyjnej.
Cały proces odwrócił się i otrzymałem przy tym nowe informacje. Wróciłem
do domu z wiedzą o mechanizmie reinkarnacji. Otrzymałem odpowiedzi na
wszystkie te małe pytania, jakie miałem: "Jak to działa? Jak tamto
działa?" Wiedziałem, że będę się inkarnował. Ziemia jest wielką
przetwórnią energii, z której indywidualna świadomość ewoluuje do
postaci każdego z nas. Początkowo myślałem o sobie jako o człowieku i
było mi z tym dobrze. Po tym, co zobaczyłem, byłbym szczęśliwy będąc
atomem w tym wszechświecie. Jakimś atomem. Być więc ludzką częścią Boga
... jest to najfantastyczniejsze błogosławieństwo. Jest to
błogosławieństwo przewyższające nasze najśmielsze wyobrażenia tego, czym
może być błogosławieństwo. Dla każdego z nas być ludzką cząstką tego
doświadczenia oznacza przytłaczającą cześć i wspaniałość. Każdy z nas,
wszyscy, niezależnie gdzie jesteśmy, uwikłani w problemy czy nie,
jesteśmy dla tej planety błogosławieństwem w tym miejscu, gdzie się
znajdujemy.
Przeszedłem więc proces reinkarnacji spodziewając się być gdzieś
dzieckiem. Ale dano mi naukę tego, jak ewoluuje indywidualna tożsamość i
świadomość. Reinkarnowałem się ponownie w tym samym ciele. Byłem
niezmiernie zaskoczony, gdy otworzyłem oczy. Nie wiem dlaczego, wszak
rozumiałem to, ale mimo wszystko było to wielkie zaskoczenie znaleźć się
znów w tym ciele, z powrotem w moim pokoju z kimś, kto patrząc na mnie
wypłakuje oczy. Była to moja opiekunka. Straciła nadzieję po półtorej
godzinie od znalezienia mnie tam martwego sztywniałem już. Nie wiemy,
jak długo byłem martwy, ale wiemy, że upłynęło półtorej godziny, od
kiedy mnie znaleziono w tym stanie. Uszanowała, na ile mogła, moje
życzenie pozostawienia mojego martwego ciała samego sobie przez kilka
godzin. Posiadaliśmy stetoskop ze wzmacniaczem i wiele możliwości
badania najważniejszych funkcji ciała, by sprawdzać, co się z nim
dzieje. Opiekunka może potwierdzić, że byłem rzeczywiście martwy. Nie
było to więc przeżycie bliskie śmierci. Przeżyłem samą śmierć przez
przynajmniej półtorej godziny. Gdy znalazła mnie martwego, przez
półtorej godziny sprawdzała stetoskop, monitor ciśnienia krwi i monitor
częstości bicia serca. Potem zbudziłem się i zobaczyłem na zewnątrz
światło. Próbowałem wstać i pójść do niego, ale spadłem z łóżka.
Usłyszała głośny upadek, więc przybiegła i znalazła mnie na podłodze.
Kiedy doszedłem do siebie, byłem bardzo zaskoczony, ale też pełen czci
do tego, co się mi przydarzyło. Na początku, nie pamiętałem niczego z
tej podróży. Często wypadałem z tego świata i pytałem "Czy ja żyję?" Ten
świat wydawał się snem bardziej niż tamten. Po trzech dniach czułem się
znów normalnie, wprawdzie klarowniej, ale inaczej niż kiedykolwiek
wcześniej. Pamięć tamtej podróży wróciła później. Nie dostrzegałem
niczego złego w żadnej ludzkiej istocie, jaką kiedykolwiek widziałem.
Przedtem osądzałem. Myślałem, że mnóstwo ludzi jest świrniętych,
faktycznie myślałem, że wszyscy są pokręceni z wyjątkiem mnie. Ale teraz
byłem wolny od tego wszystkiego.
Jakieś trzy miesiące później przyjaciel podpowiedział mi, że powinienem
poddać się testom, poszedłem więc i zrobiono mi prześwietlenia itd.
Naprawdę czułem się dobrze, dlatego bałem się złych wiadomości. Pamiętam
jak lekarz w klinice spoglądając na poprzednie zdjęcia i obecne
powiedział: "Cóż, teraz tu nic nie ma". Ja zauważyłem: "Naprawdę? To
musi być cud." On zaś na to: "Nie. Takie rzeczy się zdarzają. Nazywa się
to spontaniczną remisją". Wykazywał zupełny brak poruszenia. A przecież
był to cud; ja byłem pod wrażeniem, nawet jeśli nikt inny tak tego nie
odbierał.
Nauki
Tajemnica życia ma bardzo mało wspólnego z inteligencją. Wszechświat w
ogóle nie jest procesem intelektualnym. Intelekt jest pomocny; jest
błyskotliwy, ale obecnie używamy go do wszystkiego, zamiast naszych serc
i mądrzejszej części nas.
Centrum ziemi jest wielkim transformatorem energii, tak jak to widać na
rysunkach pola magnetycznego ziemi. To nasz cykl powtarzające się
ściąganie reinkarnowanych dusz. Oznaką, że dochodzisz do ludzkiego
poziomu jest to, że zaczynasz rozwijać indywidualną świadomość.
Zwierzęta mają grupową duszę i reinkarnują się w duszach grupowych.
Jeleń będzie prawie zawsze jeleniem. Ale samo już tylko urodzenie się
człowiekiem, niezależnie czy wypaczonym, czy geniuszem, wskazuje na
fakt, że jesteś na drodze rozwoju indywidualnej świadomości. Jest ona
sama częścią grupowej świadomości nazywanej ludzkością. Widziałem, że
rasy są gromadami osobowości. Narody, takie jak Francja, Niemcy i Chiny,
mają własną osobowość. Miasta mają osobowości, swoje miejscowe grupowe
dusze, które przyciągają określonych ludzi. Rodziny mają grupowe dusze.
Indywidualna tożsamość rozwija się niczym odgałęzienie fraktala; grupowa
dusza zgłębia naszą indywidualność. Różne problemy, jakie ma każdy z
nas, są bardzo, bardzo ważne. W ten sposób, poprzez ciebie, Najwyższy
Bóg zgłębia Jaźń Boga. Dlatego pytaj, poszukuj. Znajdziesz swoją Jaźń i
odkryjesz w niej Boga, gdyż jest tylko ta jedna Jaźń.
Ponadto zacząłem dostrzegać, że każde z nas ludzi jest bratnią duszą.
Jesteśmy częścią tej samej duszy pączkującej na podobieństwo fraktala w
wielu twórczych kierunkach, ale pozostajemy wciąż tacy sami. Teraz
patrzę na każdą ludzką istotę, jaką zobaczę, i widzę bratnią duszę,
przyjaciela mojej duszy tego, którego zawsze szukałem. Mało tego
największą bratnią duszą, jaką kiedykolwiek będziesz miał, jesteś ty
sam. Każde z nas jest zarówno męskie, jak i żeńskie. Doświadczamy tego w
łonie i doświadczamy w stanach reinkarnacyjnych. Jeśli szukasz
ostatecznej bratniej duszy na zewnątrz siebie, nigdy jej nie znajdziesz
jej tam nie ma. Tak samo jak Boga nie ma 'tam'. Bóg jest tutaj. Nie
szukaj Boga 'gdzieś tam'. Tutaj szukaj Boga. Patrz przez swoją Jaźń.
Zacznij największy romans, jaki kiedykolwiek miałeś ... ze swoją Jaźnią.
Dzięki temu pokochasz wszystko.
Zstąpiłem do czegoś, co mógłbyś nazwać Piekłem, i byłem bardzo
zaskoczony. Nie widziałem Szatana czy Złego. Moje zstąpienie do Piekła
było zejściem do przysposobionego przez każdego do siebie ludzkiego
nieszczęścia, ignorancji i ciemnoty wynikającej z niewiedzy. Było to
niczym sromotna nieskończoność. Ale każda z milionów otaczających mnie
dusz miała zawsze do dyspozycji małą gwiazdę światła. Jednak wydawało
się, że nikt na nią nie zwraca uwagi. Tak byli pochłonięci swoją
zgryzotą, urazami i nędzą. Po czasie, który wydawał się
nieskończonością, zacząłem wzywać to Światło jak dziecko wołające na
pomoc rodzica. Wtedy Światło rozwarło się i uformowało tunel, który
doszedł do mnie i odizolował mnie od tego strachu i bólu. Oto czym w
rzeczywistości jest Piekło. My zaś teraz uczymy się trzymać za ręce,
chodzić razem. Bramy piekieł są obecnie otwarte. Zjednoczymy się,
połączymy ręce i razem wyjdziemy z Piekła. Światło przyszło do mnie i
zamieniło się w olbrzymiego złotego anioła. Spytałem: "Czy jesteś
aniołem śmierci?" Otrzymałem przekaz, że była to moja naddusza, moja
macierz Wyższej Jaźni, superstarożytna część nas. Potem zostałem zabrany
do Światła.
Wkrótce nasza nauka wykryje ducha. Czy nie będzie to cudowne? Już teraz
pojawiają się urządzenia, które są czułe na subtelną energię czyli
ducha. Fizycy wykorzystują akceleratory, aby w procesach zderzeń cząstek
elementarnych poznawać ich budowę. Doszli do kwarków, powabu i tego typu
rzeczy. Cóż, pewnego dnia dojdą do tej maleńkiej rzeczy, która utrzymuje
wszystko razem i nazwą ją ... Bogiem. Za pomocą akceleratorów nie tylko
widzą to, co jest tutaj, ale też kreują cząstki. Dzięki Bogu większość z
nich jest krótkotrwała ich czas życia liczy się w milisekundach i
nanosekundach. Dopiero zaczynamy rozumieć, że my także tworzymy w miarę
jak ewoluujemy. Gdy widziałem wieczność, wstąpiłem do królestwa, w
którym istnieje punkt, gdzie oddajemy całą wiedzę i zaczynamy tworzyć
następny fraktal, następny poziom. Gdy zgłębiamy, mamy zdolność
tworzenia. A jest to przejaw Boga poszerzający się przez nas.
Po powrocie doświadczałem Światła tylko spontanicznie, ale nauczyłem się
jak dostać się do tej przestrzeni niemal w każdej chwili podczas
medytacji. Każde z was może to zrobić. Nie musicie w tym celu umierać.
Jesteście już na to przygotowani, macie odpowiednie wyposażenie. Ciało
jest najwspanialszą istotą Światła, jaka istnieje. Ciało jest
wszechświatem niewiarygodnego Światła. Duch nie popycha nas do
rozwiązania, rozpuszczenia tego ciała. Tak się nie dzieje. Przestańcie
próbować stać się Bogiem; Bóg staje się wami. Tutaj.
Umysł jak dziecko biega po wszechświecie, domaga się tego i myśli, że
stworzył świat. A ja pytam umysł: "Czy twoja matka nie miała nic z tym
do czynienia?" Jest to następny poziom duchowej świadomości. "Och, moja
matka!" Nagle wyzwalasz się z tego ego, gdyż zauważasz, że nie jesteś
jedyną duszą we wszechświecie.
Jednym z moich pytań do Światła było: "Czym jest Niebo?" Zostałem
zabrany na wycieczkę po wszystkich niebach, jakie zostały stworzone:
Nirwany, Krainy Szczęśliwych Łowów wszystkich. Przeszedłem przez nie.
Są to wytwory myśli, nasze produkty. W rzeczywistości nie idziemy do
nieba; podlegamy przetworzeniu, przeprogramowaniu. Ale cokolwiek
stworzyliśmy, zostawiamy w tym cząstkę siebie. Zatem jest to prawdziwe,
ale nie jest całą duszą.
Obejrzałem chrześcijańskie Niebo. Liczymy, że jest to piękne miejsce,
gdzie stoi się przed tronem wielbiąc bez końca. Próbowałem tego. To
nudne! Czy to wszystko, co mamy robić? To dziecinne. Nie mówię tego, by
kogoś obrażać. Niektóre nieba są bardzo ciekawe, a niektóre bardzo
nieciekawe. Dla mnie ciekawsze były nieba starożytnych, takie jak
rodowitych Amerykanów Kraina Szczęśliwych Łowów. Fantastyczne niebo
mają Egipcjanie. Można by wymieniać i wymieniać. Są bardzo liczne. W
każdym tkwi fraktal, który stanowi twoją szczególną interpretację, o ile
nie jesteś częścią takiej grupowej duszy, która wierzy tylko w Boga
konkretnej religii. Wtedy wszystkie są bardzo podobne do siebie. Ale
nawet wówczas, każde jest nieco różne. Jest to część ciebie, którą tam
zostawiasz. Śmierć wiąże się z Życiem, a nie z Niebem.
Spytałem Boga: "Która religia na ziemi jest najlepsza? Która jest
właściwa?" A Najwyższy Bóg z wielką miłością odrzekł: "Nie dbam o to".
Była to niewiarygodna łaska. Oznaczało to, że to my tutaj jesteśmy
opiekuńczymi istotami. Najwyższy Bóg wszystkich gwiazd mówi: "Nie ma
znaczenia jakiej wiary jesteś". Religie pojawiają się i zanikają,
zmieniają się. Buddyzmu nie było tu zawsze, katolicyzmu nie było tu
zawsze, a wszystkie niebawem staną się bardziej światłe. Obecnie
wszystkie systemy otrzymują więcej światła. Będzie reforma w duchowości,
która będzie równie radykalna jak reformacja protestancka. Mnóstwo ludzi
będzie o nią walczyło, jedna religia przeciwko drugiej, wierząc, że
tylko oni mają rację. Wszyscy myślą, że są właścicielami Boga religie
i filozofie, a zwłaszcza religie, gdyż tworzą one wielkie organizacje
wokół filozofii. Gdy Najwyższy Bóg rzekł: "Nie dbam o to", natychmiast
pojąłem, że to do nas należy o to zadbać. Jest to ważne, gdyż jesteśmy
opiekuńczymi istotami. Ma to dla nas znaczenie i z tego wynika ta
ważność. W duchowości mamy równanie energii. Najwyższy Bóg nie dba o to,
czy jesteś protestantem, buddystą czy kim innym. Każda religia stanowi
rozwijający się kwiat w pewnej całości. Chciałbym, by wszystkie religie
to zrozumiały i nie przeszkadzały sobie wzajemnie. Mówimy o tym samym
Bogu, ale nie znaczy to końca każdej religii. Żyj i pozwól żyć. Każda ma
inną perspektywę widzenia. A wszystko to składa się na wielką całość;
wszystko to jest ważne.
Na drugą stronę przechodziłem przepełniony licznymi obawami o trujące
odpady, pociski jądrowe, przeludnienie i lasy deszczowe. Wróciłem
kochając dosłownie każdy problem. Kocham radioaktywne odpady. Kocham
grzyb wybuchu atomowego; jako archetyp jest to najświętsza mandala, jaką
dotąd wytworzyliśmy. Nagle poniosła nas wszystkich ku nowemu poziomowi
świadomości bardziej, niż jakakolwiek religia czy filozofia. Wiedząc, że
możemy pięćdziesiąt razy, 500 razy zniszczyć naszą planetę, wreszcie
zdajemy sobie sprawę z tego, że razem tu wszyscy jesteśmy. Przez jakiś
okres musiano gromadzić więcej i więcej bomb, aby wreszcie do nas
dotarło, byśmy zrozumieli. Wtedy zaczęliśmy mówić: "Już tego nie
chcemy". W rzeczywistości obecnie żyjemy w bezpieczniejszym świecie, niż
kiedykolwiek wcześniej, a będzie jeszcze bezpieczniej. Wróciłem więc
kochając toksyczne odpady, gdyż one zbliżyły nas ludzi. Są to wielkie
rzeczy. Peter Russell [znany na Zachodzie ekolog-filozof] powiedziałby,
że są to problemy "na miarę duszy". Czy mamy rozwiązania na miarę duszy?
TAK!
Zmniejszy się tempo wycinania lasów deszczowych i po pięćdziesięciu
latach na naszej planecie będzie więcej lasów niż dawno temu. Jeśli masz
ekologiczne zacięcie, działaj; jesteś tą częścią układu, która staje się
świadoma. Pracuj w tym kierunku wkładając wszystkie siły, i nie
zniechęcaj się. Jest to część większej całości. Ziemia przechodzi proces
udomowiania się. Już nigdy nie będzie tak dzika, jak ongiś była. Będą
wielkie połacie dziczy, rezerwaty, gdzie natura rozkwita. Ogrody i
rezerwaty będą ważnym aspektem przyszłości. Zaludnienie ziemi dochodzi
do takiego pułapu, przy którym energia ma optymalny poziom do przeskoku
świadomości. To przesunięcie świadomości zmieni politykę, pieniądze,
energię.
Co się dzieje, kiedy śnimy? Jesteśmy istotami wielowymiarowymi. Tę cechę
możemy osiągnąć poprzez świadome śnienie. Wszechświat faktycznie jest
snem Boga. Jedną z rzeczy, które tam zobaczyłem, jest to, że my ludzie
jesteśmy pyłkiem na planecie, która sama jest pyłkiem w galaktyce, a
galaktyka też jest pyłkiem. Istnieją gigantyczne układy, a my znajdujemy
się w pewnym sensie w przeciętnym układzie. Niemniej ludzkie istoty
obrosły już w legendę w całym kosmosie świadomości. Mała niesforna
istota ludzka na Ziemi-Gaji stała się legendarna. Jednym z powodów, dla
których jesteśmy legendarni, jest właśnie śnienie. Jesteśmy legendarnymi
marzycielami. W istocie cały kosmos poszukiwał sensu życia, sensu tego
wszystkiego. I właśnie ten mały marzyciel znalazł najlepszą odpowiedź.
Wyśniliśmy ją. Dlatego sny są ważne.
Po śmierci i powrocie naprawdę nabrałem szacunku do życia i śmierci. W
naszych doświadczeniach nad DNA być może otworzyliśmy drzwi do wielkiej
tajemnicy. Wkrótce będziemy mogli żyć tak długo, jak chcemy w tym ciele.
Po przeżyciu jakichś 150 lat przyjdzie z duszy intuicyjne odczucie, że
chcesz zmienić program. Żyć wiecznie w jednym ciele nie jest tak
twórcze, jak reinkarnacja, jak przenoszenie energii zawartej w tym
fantastycznym wirze energii, jakim jesteśmy. W istocie będziemy
dostrzegać mądrość życia oraz śmierci i będziemy je z przyjemnością
przeżywać. Patrząc z perspektywy chwili obecnej, możemy powiedzieć, że
już żyliśmy wiecznie. Ciało, w którym jesteś, żyło zawsze. Pochodzi ono
z niekończącego się strumienia życia, sięgającego wstecz do Wielkiego
Wybuchu i poza niego. Ciało to daje życie następnemu życiu, zarówno w
postaci energii gęstej, jak i subtelnej. To ciało już żyło wiecznie.
--
www.nawrocki.blog.pl - psycho circus project (chapter 2)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-07-23 12:28:08
Temat: Re: (piątek - fikcja i nie)oj Łukasz, Łukasz...
ta grupa zamienia się powoli pl.moja.filozofia
ja tu widze duze podobienstwo przytoczonego przez ciebie fragmentu do
wątku powyżej czyli "dlaczego uwazasz ze jestes mozgiem"?
te dwa teksty sa do siebie tak podobne, ze az razi w oczy.
nie. nie w sensie zawartosci, czy tresci. w sensie tego ze sa. ze sa
takie dlugie. ze stanowia probe wyjasnienia tzw. sensu istnienia.
a tak naprawde sa niczym innym jak wytworem wyobrazni autorow.
najgorszym z mozliwych. to cos podobnego do sztuki/artyzmu. z tym ze
jesli chodzi o sztuke to autor jest calkowicie swiadom tego, ze jego
zadaniem jest tworzenie, a wytwory jego wyobrazni sluza wylacznie _jego_
ego-spusciznie lub jakims wartosciom wyzszym (wywolaniu odpowiedniej
reakcji u odbiorcow). za kazdym razem gdy artysta tworzy jakies dzielo
ukazuje przez to swoje wnetrze. wystawia je na swiat i robi to
dobrowolnie. i zawsze jakie wnetrze takie dzielo.
artysta tworzy rzeczywistosc: obrazy, teksty, filmy...
rzeczywistoscia jest _obraz_, _tekst_, _film_! rzeczywistoscia nie jest
to co jest w nim zawarte!!!
uwielbiam patrzec na obrazy salvadore'a dali, dzieki pewnej osobie ktora
mi je podsunela razem z kluczem do ich zrozumienia.
http://www.artprintcollection.com/searchResults.php?
search=+Salvador+Dali&AID=10306776&PID=779650
gdy sie przyjrzec mozna w wielu z nich dojrzec podwojne/potrojne
znaczenia poszczegolnych obrazow jako calosci. malo tego. jesli dobrze
szukac to w wielu znich mozna znalezc motyw ukrzyzowanego chrystusa.
odbiorca na pierwszy rzut oka widzi jedno albo drugie z zamierzonych
przez dali'ego znaczen. ktore z nich jest rzeczywistoscia? zadne. obraz
jest rzeczywistoscia.
natomiast te dwa teksty (ten ktory przedstawiles i ten z watku powyzej)
to belkot. nie dosc ze autorzy nie zdaja sobie sprawy z tego ze sa to
wytwory ich wyobrazni, to jeszcze mowia ze sa to teksty opisujace
rzeczywistosc. dno do potegi! wspolczuje tym ktorzy takie rzeczy czytaja.
Zdrowko
Albert
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-23 16:34:30
Temat: Odp: (piątek - fikcja i nie)Tak, masz rację, to wszystko jest gówno warte. Ale gdzie można indziej
uciec, jeśli nie właśnie do takiego fikcyjnego gówna?
Piątek (po otrzymaniu listu od I.)
W skrajnej biedzie leżę i kwiczę. Gdzie jesteś?
Pies coś tam szczeka ale i tak mu nie dam żryć -
kto nakarmi mnie?
Wentylator dmucha gorącym powietrzem,
kostki lodu się skończyły, zimne piwo też.
Jakaś refleksja? Zawsze jakaś jest -
lato w tym roku jest zimno-gorące.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-23 18:46:04
Temat: Re: (piątek - fikcja i nie)
"Albert" <r...@p...pl> wrote in message
news:41010458.7080408@pletwa.pl...
> oj Łukasz, Łukasz...
> ta grupa zamienia się powoli pl.moja.filozofia
Polaczona z pl.moja.tfurczoscliteracka
Przezyjemy, Albercie. Nie takie naloty przezylismy:)
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-25 19:38:25
Temat: Re: (piątek - fikcja i nie)->J.E. nawrocki<- cdqtut$137$...@n...onet.pl naszkrobal/a:
> To relacja człowieka, który przeżył śmierć kliniczną. Długa, ale
> ciekawa (w dalszej część na prawdę ciekawa - jest tam o świadomościch
> narodów):
Nie wiem czym jest ta relacja, Łukaszu, ale potwierdza wiele moich
teorii. Zrobiłeś mi tym przekopiowaniem niezłą radochę.
pzdr
TT
P.S. Niezależnie od tego, co to jest: gdzie to wynalazłeś?
--
"A ak już przyjdzie nieodparta ochota, żeby coś napisać, to dobrze jest też oprócz
ręki zaangażować w tę czynność głowę." [Sobczak & Szpak]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |