Data: 2002-08-27 10:26:32
Temat: rozpad zwiazku - materializm
Od: "Arbi" <p...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam wszystkich
czytuje ta grupe od przypadku do przypadku, i wiem ze mozna zasiegnac tu
ciekawych opinii lub porad. Mam pewien problem, a wlasciwie watpliwosc i
chcialbym zasiegnac Waszej opinii. Sprawa wyglada tak:
7 tygodni temu poznalem dziewczyne, z ktora swietnie sie dogaduje. Krotko
mowiac: "zatrybilo" miedzy nami.Nie bede opisywal idyllycznych wakacji,
zwariowanych pomyslow, swietnej zabawy etc. Jesli mozna to jakos ujac
suchymi liczbami, to cech pozytywnych (WAZNYCH) - 85% (a wlasciwie dlaczego
nie 80% ?? :) ), pozostala czesc to "minusy" (kazdy je ma), choc i one
nadaja kolorytu i motywuja do dzialania.
Oto pare faktow:
JA:
31 lat, zona, dziecko, jestesmy w separacji od ponad roku, rozwodzimy sie
(to jest juz ustalone na 100%).
chcialbym byc z kims takim jak Ona (wyrozumiala, troskliwa, wesola,
rozsadna - "do tanca i do rozanca"). Wiem jak ciezko dzis jest znalezc ta
"druga polowe" i nagle okazuje sie ze wlasnie na nia trafilem.
Zaproponowalem jej wspolny zwiazek.
ONA
22 lata, bardzo powaznie myslaca jak na swoj wiek (wiele osob to
potwierdzilo), po nieudanym zwiazku z facetem typu "dresiarz" (wyobrazacie
sobie jak to wyglada: 0 szacunku, 0 tolerancji, 0 partnerstwa) ,
zakonczonym 2 lata temu choc on wciaz ja "nachodzi (ł)", w domu rzadzi
ojciec, matka jest "marionetka", duzy nacisk na sprawy materialne (b.wysoki
standard zycia), od 2 lat pracuje za granica na statkach turystycznych.
Ojciec ma twarda reke, stawia jej wysokie wymagania, a wlasciwie rzucil ja
na gleboka wode. Sama mi mowila: " Ja mu pokaze, ze dam sobie rade"
Poza tym , mieszkamy w roznych miastach , ale to niejest problem.
Jak ja poznalem, byla tak "zaszczuta" ,ze reagowala agresja na kazde
minimalne niebezbieczenstwo. Udalo mi sie to zalagodzic, dac jej pewne
poczucie bezpieczenstwa, pokazalem ze mozna sie szanowac, isc na kompromisy
i dobrze bawic, wprowadzilem w inne srodowisko.
Wszystko ukladalo sie super, pojawilo sie uczucie (przynajmniej z mojej
strony, z jej chyba tez) ale.... no wlasnie, MUSIMY sie rozstac.
Dlaczego? Podjela taka decyzje, gdyz:
1. mowi, ze nie jest jeszcze gotowa na powazny zwiazek
2. chce jeszcze zwiedzic swiat i poplywac, pouzywac zycia
3. mam wciaz nieuregulowana sprawe malzenstwa
4. nie ma rodzinnych wiezi uczuciowych i twierdzi , ze nie nic jej tu nie
trzyma. Po prostu jej rodzina jest ladnie i kolorowo "opakowana", ale w
srodku uczuciowo zimna
5. nie jest przygotowana na zycie ponizej pewnych standartow materialnych
(!), a jak wspomnialem zyje b. dobrze. W Polsce nie zarobi tyle co na
statku, a nie chce byc na moim utrzymaniu (choc moge jej zapewnic dobry
poziom zycia, aczkolwiek nie taki jak w jej domu)
6. nie chce przy tym zrywac kontaktu, bo jak twierdzi wszystko ze mna jest
SUPER, jestem dla niej wymarzony, ukochany itd, ale... -->patrz pkt 1-3
Punkty 1 - 4 sa dla mnie zrozumiale, chodzi mi jednak o pkty 5 i 6:
ad.4: jej materialne podejscie do zwiazku chyba mnie przerasta. Sam bylem w
roznych sytuacjach materialnych: od b.dobrej do b.zlej i wiem jak to jest.
Obawiam sie, ze Ona nie jest przygotowana na ewentualne kryzysy finansowe i
w przypadku ich pojawienia sie, po prostu ucieknie ze zwiazku (zawsze byla
pod kloszem). Wyglada na to , ze sie panicznie tego boi.. Ja ( i chyba nikt)
nie jestem w stanie niczego zagwarantowac, a nie moge opierac trwalosci
zwiazku na pieniadzach, choc mam dobra stala prace, mieszkanie etc.
ad5. cos czuje, ze chce sobie zapewnic "bezpieczna przystan" po powrocie,
choc oczywiscie bez zadnych deklaracji w stylu "bede czekac" z obu stron.
Nie poprosilem jej aby zostala,nie chcialem niczego "wymuszac" - miala wolna
reke.
Powiedzcie, jak to jest z tymi ambicjami corki wobec wymagan ojca,
potrzebami materialnymi, czymozna to jakos "zalagodzic"?
Pytanie, "co mam robic dalej" pozostawiam do odpowiedzi sobie samemu, po
przeczytaniu Waszych postow (mam nadzieje :) )
Pozdrawiam serdecznie
Arbi
|