Strona główna Grupy pl.sci.psychologia sunday crystal (on siesta)

Grupy

Szukaj w grupach

 

sunday crystal (on siesta)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-07-27 12:31:28

Temat: sunday crystal (on siesta)
Od: "nawrocki" <p...@n...art.pl> szukaj wiadomości tego autora

Choć chodzimy po tej samej ziemi, różnimy się stopami; ja mam moją stopę, a
ty swoją. Z tego wynikają wszystkie pomyłki, jakich dopuszczamy się względem
siebie. Gdybyśmy myśleli tak samo, w wielu sprawach byłoby nam łatwiej dojść
do porozumienia.
Najgorsza w tym wszystkim jest niepewność twoich myśli i zamiarów; boję się,
że nie będę w stanie ich odgadnąć, i że palne jakieś głupstwo, na które nikt
z nas nie będzie przygotowany, a wtedy zarówno ja, jak i ty, poczujemy na
sobie zimny dreszcz zażenowania...
Dzisiaj jeszcze Cię nie znam, ale w mej wyobraźni tworzy się już mglisty
obraz niedalekiej przyszłości; przyszłość, w której ty odegrasz znaczącą
rolę, jako część mnie, i mojego istnienia. Jednak muszę przyznać, że z równą
łatwością przychodzi mi wyobrażanie sobie życia z Tobą, jak i bez Ciebie. To
jest najbardziej niepokojące, z wszystkich niepokojów mnie niepokojących.
Plastikowe serce może pęknąć kilka razy, i kilka razy można je sklejać.
Jednak z każdym nowym pęknięciem i nowym sklejeniem, plastikowe serce traci
swoją pierwotną formę, przybierając postać coraz bardziej odlegającą od
pierwowzoru; ten pierwowzór był czysty, a teraz staje się upstrzony brudami
doświadczeń; przeważnie złych doświadczeń.
Można mówić o miłości nie znając jej, tak jak można mówić o czystym
powietrzu, całe życie mieszkając w zanieczyszczonym mieście. Ludzie nie
znający miłości, a mówiący o niej, posiłkują się na wypowiedziach innych w
tej właśnie kwestii; tacy ludzie potrzebują bardzo dużo wyobraźni, aby pojąć
istotę tego uczucia, nie znając go.
Myślę jednak, że największym skarbem ludzkości nie jest miłość; gdyby było
inaczej, ludzie bardziej staraliby się być kochanymi, i sami bardziej by
kochali. Tymczasem miłość staje się interesem, czasem też przeszkadza,
czasem jest niezauważana. Być może było tak zawsze, i być może zawsze tak
będzie. Fakt pozostaje taki, że miłość zaczyna ginąć pod przykrywającym całą
rzeczywistość płaszczem globalnej kultury współczesnej cywilizacji; miłość
staje się jedynie dodatkiem do życia - żyjemy by kochać, a nie kochamy by
żyć. A może się mylę...

Czasem jestem kotem, a wtedy chodzę, jak to się mówi, własnymi szlakami.
Wtedy też cenie sobie wolność, i nie chcę się do nikogo przywiązywać, ani w
nic się angażować. Czasem jednak jestem psem; wtedy też mam wielką potrzebę
bycia z ludźmi, przebywania w ich towarzystwie - staję się zwierzęciem
stadnym.
Z tego właśnie wynika to, że zaledwie na palcach jednej ręki jestem w stanie
wymienić ludzi, do których mogę się zwrócić o pomoc. Dlatego też czuję się
osamotniony. Niestety, nie potrafię na dłużej niż kilka dni być kotem, lub
psem. Te zmiany przychodzą nagle, i trudno jest mi je opanować.
Samowystarczalność; kilka razy już zdawało mi się, że osiągnąłem ten stan.
Za każdym razem jednak się myliłem; nie da się żyć samemu - zbyt wielu ludzi
nas otacza. Wielokrotnie chciałem uciec, osiąść gdzieś w pustelni i zamknąć
się ze swoimi myślami, ze swoją ideologią i filozofią życia. Napisać na
podstawie tych idei książkę, i wrócić do społeczność z nową wiedzą, która
byłaby wiedzą przełomowa. Za każdym razem jednak brakuje mi warunków, które
mogłyby mi to umożliwić. Za każdy razem czuje zawód i niespełnienie siebie -
chciałbym coś zrobić dla innych, ale nie wiem jak to uczynić, bo chyba nie
do końca wiem, czego inni ode mnie oczekują, i przede wszystkim nie wiem co
mogę innym zaoferować.
Tu nie chodzi o pychę i o stanie się prorokiem. Nikt nie jest prorokiem
między swymi, jak mawiał Henryk Sienkiewicz. Takich ludzi zawsze się
odrzuca, i ja to odczułem nie raz i nie dwa, a tysiąc razy chyba. Ja tylko
chciałbym poczuć to, że mogę być przydatny...

pozdrawiam
Łukasz

[Chicane - Live Palladium 2000]
--
www.nawrocki.art.pl - website

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-07-27 15:18:24

Temat: Re: sunday crystal (on siesta)
Od: "tycztom" <t...@N...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

nawrocki wrote:

(...)

> Czasem jestem kotem, a wtedy chodzę, jak to się mówi, własnymi szlakami.
> Wtedy też cenie sobie wolność, i nie chcę się do nikogo przywiązywać, ani
> w nic się angażować. Czasem jednak jestem psem; wtedy też mam wielką
> potrzebę bycia z ludźmi, przebywania w ich towarzystwie - staję się
> zwierzęciem stadnym.

(...)

--------------------------------

liryka, liryka


Sam nie rozumiem, skąd to mi się bierze,
że jestem mitologiczne zwierzę,
ni to świnio-byk, ni to koto-pies,
w ogóle z innych stron.

Idę, powiedzmy, wieczorem z Arturem
i nagle: księżyc wschodzi nad murem,
Artur ostrzega, bo dobry kolega:
- Nie patrz. - A ja jak bóbr:

liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...

liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.

Wy się nie dziwcie, śliczni panowie,
sześć lat po świecie tułał się człowiek,
a tutaj Polska i harfa eolska,
w ogóle cud jak z nut:

liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...

liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...

A po pogrzebie pod korniszon
niech epitafium mi napiszą:
Tu leży magik i małpiszon,
pod spodem taki tekst:

"Liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...

liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
dal".
[Turnau]

--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński

**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-07-27 16:42:48

Temat: niedzielne opowiadanie
Od: "nawrocki" <p...@n...art.pl> szukaj wiadomości tego autora

Do niewielkiego pokoiku, w którym pan B*. Pisze właśnie ten tekst, wchodzi
postać. Postać ta jest niewidoczna; przemawia do pana B. głosem słyszalnym
tylko dla pana B.:
- A ty co? Wziąłbyś się do roboty, a nie tylko te pisanie. Chleba z tego nie
będzie, a o przyszłości pomyśleć czasem trzeba. 'Kobite' byś se znalazł,
pociupciał; od razu chciałoby Ci się żyć! - przemówiła niewidoczna postać,
której najwidoczniej zależało na tym, aby pan B. 'wyszedł na ludzi'.
- Kobietę? Tu we wsi żadnych kobiet nie ma; albo młode jeszcze, albo stare i
zblazowane. Te co ładne, to zajęte, a te brzydkie to nie warte zachodu - pan
B. odparł w wyczerpujący sposób zarzuty postaci.
- Bo ty nie myślisz normalnie. Idziesz w jakieś tłoczne miejsce, na przykład
do supermarketu, tam wypatrujesz jakąś zdrową i zadbaną kobietę, taką, żeby
Ci się nie koniecznie podobała, ale żeby miała prezentcję, i wciskasz jej
swoją najlepszą 'nawijkę' - z fachową dokładnością wyjaśniła niewidoczna
postać to, co było dla pana B. dotąd największą tajemnicą.
- Co ty gadasz... Spaliłbym się ze wstydu, jakby ona nie chwyciła tego, że
ja dla niej robię coś, czego nigdy wcześniej nie robiłem, czyli, że udaję
podrywacza, i ściemniam ją na moją najlepszą 'nawijkę'. Ja to myślę inaczej,
a mianowicie, że moje połączenie się z drugą osobą będzie miało akcent
oryginalności, to znaczy, że spotkamy się w jakiś niezwykłych
okolicznościach, a nie na ławce w supermarkecie - odpowiedział pan B., siląc
się w dokładnym wyjaśnieniu o co mu chodzi.
- Czyli...
Sprawa wyglądała tak: pan B. miał ubrać się w swoje najlepsze ciuchy, usiąść
na ławce w supermarkecie pomiędzy stoiskami z obuwiem i pralnią. Stoisku z
obuwiem dlatego, że wyglądało na to, że pan B. jest zainteresowany drogą
modą włoską, co mogło świadczyć o jego zasobnym portfelu. Pralnia z kolei
miała świadczyć o tym, że pan B jest sam, i sam musi robić sobie pranie...
Oto jak te wydarzenie wspomina pan B:
"Usiadłem na ławce, tak jak mi kazała niewidoczna postać. W ręku trzymałem
gazetę dla młodych aktywnych ludzi CKM i czekałem na odpowiednią ofiarę. W
końcu wypełzła z jednego stoiska kobieta jak marzenie. Przeleciał mnie
dreszcz i po chwili wahania podszedłem do niej z tekstem:
- Utopiłem się w pani oczach - i wtedy poczułem na swojej głowie ciężką
torebkę kobiety jak marzenie. Wydawało mi się jednak, że nie wszystko było
stracone:
- Niech pani nie będzie taka nieśmiała; proszę mnie kopnąć - i wtedy kopną
mnie osiłek który podszedł mnie od tyłu. Jak się potem okazało, osiłek był
narzeczonym kobiety jak marzenie."
Tak te wydarzenia relacjonował pan B. Nie było by tej całej afery, gdyby pan
B. zwrócił uwagę na to, że tym owym stoiskiem z którego wyszła kobieta jak
marzenie, było stoisko z sukniami ślubnymi.

* B - bohater

pozdrawiam
Łukasz

[Chicane - Live Palladium 2000]
--
www.nawrocki.art.pl - website


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-07-27 17:25:29

Temat: Re: sunday crystal (on siesta)
Od: "puesto" <p...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

nawrocki <p...@n...art.pl> napisał:

/.../
> Można mówić o miłości nie znając jej, tak jak można mówić o czystym
> powietrzu, całe życie mieszkając w zanieczyszczonym mieście. Ludzie nie
> znający miłości, a mówiący o niej, posiłkują się na wypowiedziach innych w
> tej właśnie kwestii; tacy ludzie potrzebują bardzo dużo wyobraźni, aby
> pojąć
> istotę tego uczucia, nie znając go.

żyjąc w zanieczyszczonym powietrzu nie dostrzeżesz róznicy, bo nigdy nie
oddychałeś czystym, ptak żyjący w niewoli uzna klatkę za swoje środowisko
naturalne, bo nie wie co to wolność....dopóki nie doswiadczysz czegoś, nie
posmakujesz,żyjesz wg wyimaginowanych przekonań, idei, które dla
uproszczenia człowiek racjonalizuje i uznaje za prawdziwe lub prawdopodobne.

świat nie jest biało-czarny, gdzie mozna miec wszystko, albo nic, być ciągle
szcześliwym, a gdy szczęście mija pojawia sie poczucie, że wraz z nim cały
nasz swiat zmienia się w popioły; nic nie jest skarajnie złe albo dobre,
czyste lub brudne...podobnie miłosc... inaczej - można się bardzo łatwo
rozczarować, ze skrajnej idealizacji popaść w dewaluację...przerzucając się
od białego do czarnego, od wszystkiego do niczego trudno znalesć spełnienie
i stałość
leżący gdzies u podstaw dylemat między potrzebą a strachem powoduje unikanie
doswiadczeń z innymi i ciagłą walke na tym polu,niekiedy odsuwamy się od
tych, którzy traktuja nas zyczliwie, odnosza sie ciepło, aby uchronic sie
przed spodziewanym odrzuceniem, wpadamy w panike, z obawy przed ich
zrażeniem do siebie...mysle, że im silniejsza potrzeba tym wieksze poczucie
zagrożenia i niepewnosci.

> pozdrawiam
> Łukasz
pozdrówka :)
aneta

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

kasa za free
do JeT'a od robali :-)
dla siostry ktora chce do Was dolaczyc:-)
Re: Co to jest CZAS ?
Depresje są nieuleczalne i już!

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »