| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2009-03-20 13:00:57
Temat: 1936Otóż wzrastające zepsucie atmosfery,którą oddychaliśmy,na niczym tak
wyraźnie się nie zaznaczyło,jak właśnie na dziennikarzu katolickim
Brochwiczu.Gdzieś w okolicy roku 1936-go Brochwicz był histerykiem
dość podławym,ale na ogół niegroźnym.W trzydziestym siódmym pojawił mu
się w kącikach ust grymas nieprzyjemny i ni stąd ni zowąd zaczął
uprawiać antysemityzm pod adresem przesiadujących z nami
Żydówek,Gizelli Ważykowej,Beli Gelbhardtowej,lub tak zwanej
''Giny'',młodej poetki zamęczonej potem przez Niemców i Krysi
Skarbek,śliczna panna,której bohaterska rola podczas wojny jest znana.
Naturalnie raz i drugi porządnie go obsztorcowałem-ale ku memu
zdziwieniu to nie pomogło-i powoli wyczuliśmy,że coś się zmieniło w
układzie sił.Brochwicz nie był już sam,pozbawiony przyjaciół,zmuszony
łasić się i szukać naszej aprobaty...I tym sprzymierzeńcem nie był
antysemityzm polski,lokalny,raczej dobroduszny.Wyglądało jakby poczuł
się w swoim żywiole,ale nie wiedzieliśmy dobrze dlaczego,jeszcze nie
doświadczyliśmy tej okropnej właściwości rewolucji,że ona wyrzuca na
wierzch szumowiny,śmiecie,tandetę ludzką.
------------------------------
Historia pokazała,że Pan dziennikarz Brochwicz-Kozłowski był agentem
SS-gestapo.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |