Strona główna Grupy pl.sci.psychologia 3 wiedza

Grupy

Szukaj w grupach

 

3 wiedza

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-03-06 19:51:21

Temat: RE: 3 wiedza
Od: g...@i...pl (guniek) szukaj wiadomości tego autora

Dawid:

> pierwsze zdanie:
> z jednej strony im wiecej mam tej PSYCHOLOGICZNEJ WIEDZY - tym gorzej
> "to
> wszystko" wygląda
>
> drugie zdanie:
> tym bardziej uwikłani, pozbawieni wolnosci, nieświadomi... wydają mi
> się
> ludzie
>
> podobna konstrukcja zdan (wyliczenie ze slowkiem "tym"); nastepuja one
> po sobie w tekscie (sugeruje wiec kontynuacje mysli); zalozenie iz
> widok "bardziej uwiklanych, pozbawionych wolnosci, nieswiadomych.."
> jest widokiem gorszym od widoku z mniejsza iloscia wiedzy (lub jej
> brakiem); zalozenie iz wiedza psychologiczna dotyczy czlowieka, tak
> wiec ze zdania pierwszego wynikaloby iz slowo "to wszystko" mozna
> zastapic przez "ludzie" z uwagi na logike konstrukcji zdania - trudno
> by bylo mi sobie wyobrazic iz wiedza psychologiczna moze powodowac
> gorszy wyglad np.: marchewki, gdyz jej po prostu nie dotyczy;

tak - wszystko pięknie
tylko nie widzę tu przesłanki do wyciagnięcia wniosku o tym, ze nie widzę
człowieka w człowieku
kogo więc IYO widzę?

> jesli chodzi o widzenie czlowieka w czlowieku:
>
> zakladam, ze wiedza o przedmiocie nie zmienia przedmiotu. Nazywajac
> wszystkie czesci anatomiczne i czynnosci fizjologiczne zaby nie
> zmienie jej w gorsza ani lepsza - zaba dalej pozostanie zaba.
> Skoro z pierwszych dwoch zdan wyciagnalem wniosek iz wrast z wzrostem
> wiedzy psychologicznej gorzej widzisz ludzi, wiec nastepnym logicznym
> dal mnie wnioskiem bylo iz nie dostrzegasz czlowieka w czlowieku.

dla mnie nie jest to ani trochę logiczny wniosek...
widzę człowieka inaczej - nawet duzo tych zmian w moim jego postrzeganiu -
ale wciąż pozostaje on człowiekiem!

Uswiadamiam sobie jego słabe strony - i wolałabym by ich nie było - to
prawda. Do tego równocześnie poznaję jego mozliwosci - i widzę że
zdecydowana większość ludzi ich niw wykorzystuje - i to mnie smuci.
Czy jest w tym cos niewłasciwego?
Czy lekarz poznajacy choroby nie doznaje negatywnych uczuć widząc słabe
strony organizmu ludzkiego?

> Gdybys go dostrzegala, to wzrost wiedzy o nim nie moglby powodowac
> jego gorszego widzenia, bo czlowiek dalej pozostaje czlowiekiem.

oczywiscie, ze tak - ale zmienia sie mój obraz człowieka.
I wcale nie uważam, ze z brakiem korzysci dla mnie, czy kogokolwiek.
Wręcz przeciwnie - wiedza "odbiera" mi mozliwość osadzania - nazywania
człowieka złym, uznawania go winnym. Oczywiscie uzywam slów wartosciujacych
ale czy mozna tego uniknać, skoro psychologia posługuje sie jezykiem
etnicznym?

> Natomiast wydaje mi sie, ze jezeli widzisz czlowieka li tylko jako
> zespol pewnych procesow psychicznych, to faktycznie wiedza o nim
> (szczegolnie ze w wiekszosci dotyczny anomalii), bedzie powodowac
> widzenie innych ludzi w gorszym swietle.

nie jako zespół procesów... ale nie zapominam, ze one istnieją!
I gdy na niego patrzę - pamietam o nich. Ale to nie jest to samo, co widzieć
_tylko_ procesy psych.!

> >widzę jego sytuacje, połozenie - i nad nim ubolewam - nie nad człowiekiem
> >a juz napewno nie zapominam o jego człowieczeństwie
>
> No to ja sobie znowuz poprotestuje :)
> Ubolewanie to "wspolczucie, zal, pozalowanie" - dlaczego zalujesz
> czlowieka? Zreszta to nie jest takie wazne :)

więc po co o tym piszesz?
;-))))

> Proponuje Ci mala zabawe myslowa - jesli wszyscy jestesmy ludzmi i
> ubolewasz nad nimi, to rowniez nad soba.

nie Dawidzie - nie nad ludzmi - nad ich polozeniem - juz to pisałam.
Czy jeśli Twemu przyjacielowi umrze bliski - ubolewasz nad nim, czy nad jego
sytuacją? IMO jest tu delikatna różnica, której pozornie moze nie być
widać... no - dla mnie przynajmniej ona jest.

> Powodem do zalu rozumiem, ze
> sa procesy psychiczne, jakim podlegaja.

Nie, nie że sa procesy - tylko, ze człowiek nie stara sie poza nie
wykraczać - oczywiscie nie mówie o wszystkich procesach.
Przykład: facet zdradza żonę i rujnuje małżeństwo bo "nie moze sie opanować"
On myśli czy nie ma wiekszej władzy nad swymi popędami niz np. pierwszy
lepszy goryl?

> Skoro teraz nalezy zalowac
> wszystkich ludzi, to jaki ma sens jest to robic? :)))) Skoro wszyscy
> podlegaja jakiemus prawu, to czy znaczy, ze kazdy powinien nad kazdym
> ubolewac? w jakim celu?

generalizujesz
wiele osób potrafi "sie wyłamać" - w pewnym stopniu przynajmniej
inni w jeszcze większym - tylko, że wtedy zwyczajnie sa traktowani jako
pomyleńcy - nie pasuja do normy...
a co wyznacza normę?
czy nie większość?
jednak te jednostki istnieją... i pokazują nam ile mozna

> >> Przewrotne pytanie - kto Wam jakby co pomoze? skoro Wy dzieki Waszej
> >> wiedzy "powinniscie" pomagac innym, to kto powinien Wam pomagac?
>
> >Dawidzie
> >pomóc można tylko sobie samemu... ktos inny może naprowadzić, pokazać ale
> >niczego za kogos nie zrobi
>
> Zgadza sie. Ale obarczanie siebie obowiazkiem pokazywania, czy
> powinnosci pokierowania czyims zyciem wykracza poza naprowadzanie,
> pokazywanie, etc.. Pomaganie jest "dzialaniem dla dobra innej osoby w
> celu ulzenia jej w dzialaniu lub ratowania w niebezpieczenstwie", ale
> pomaganie nie jest powinnoscia czy obowiazkiem i IMHO nie powinno byc
> jako takie postrzegane.

Ja jednak uważam, ze pierwszym i podstawowym celem, powinnoscią i
obowiazkiem psychologa jest własnie pomoc.
(nie na siłę oczywiscie! tam gdzie to możliwe = tam gdzie tego chcą)

> >oj - jeśli dobrze pamietam to wlasnie Ty podejmowałes decyzje za swego
> >pacjenta - decydowałes co będzie dla niego dobre, kiedy będzie
> szczęsliwszy
> >Czy to może nie ten Dawid rozpoczął swa bytnośc na psp watkiem o
> >odpowiedzialnosci...
>
> Prawie dobrze pamietasz ;-))) nie podjalem za niego decyzji, oto
> cytat:
>
> "Tak naprawde to ja w tej sytuacji nie mialem zadnej decyzji do
> podjecia :-) Zreszta wydaje mi sie, ze wybralem wlasciwe rozwiazanie w
> tamtej sytuacji. Przedstawilem mozliwosci jakie sa przed nia, co moze
> z obu rozwiazan wyniknac i ze ja nie jestem w stanie ocenic, co bedzie
> dla niej dobra, gdyz moje wlasne poglady moga wplynac na te ocene. Na
> szczescie dla nas obojga udalo mi sie zrobic szybka autoanalize i
> dostrzec to."

nie będe sie spierać - szczerze mówiąc nie chce mi się szperać i wymieniac
cytatami
pamiętam tylko parę pierwszych listków, które wymieniłes z Erykiem - kiedy
własnie on "przyczepił się" do Twego podejmowania decyzji za kogoś.

> >ja Bogiem być nie zamierzam (cociaz bez watpienia jest on we mnie;-)) - i
> >proszę nie oceniaj mych wypowiedzi w swietle tego co ktos pod
> nimi napisze
>
> Oki :) Obiecuje :) Ale jak bede mial nadcisnienie z powodu ilosci
> godzin przesiedzianych po nocach z kawa w rece, to licze na
> zalatwienie lekarza po znajomosci ;-)))

kawa w czwartek i na czat zapraszam!
;-)))))))))

> A co jest zlego w instynktach? Wszystko co istnieje posiada
> wlasciwosci niezmienne (lub prawie) i wlasciwosci podlegajace zmianom.
> I IMHO nie ma sensu walczyc z wiatrakami :) Instynkty sa i beda
> istniec, ale nie ograniczaja wolnosci. Mamy jej i tak mnostwo i milo
> by bylo bysmy ja wykorzystywali zmaiast uwazac sie za niewolnikow
> instynktow.

tia...
więc wykorzystujmy ją!
o nic więcej mi tutaj nie chodzi!

instynkty nie są złe... ale trzeba nad nimi panować
a w zdecydowanej wieksziosci przypadków to one panuja nad człowiekiem
IMO nie trzeba ich na siłę "wywalać" do kosza... ale pierwsza rzeczą jest
zdanie sobie sprawy z ich istnienia - a nie życie w błogim przeświadczeniu,
ze jest się panem samego siebie...

> Jaki jest sens walczyc o wolnosc od instynktow? nie lepiej cieszyc sie
> z wolnosci do np.: wyboru sposobu ich zaspokojenia?

a skąd wiesz, że i taki wybór nie może być podyktowany instynktem?
nie doceniasz chyba tej siły...

BTW - to nic, że Staszek mnie leje - zawsze mogę wybrać w który bok;-)))

> >a reszta?
> >nie - nie mam ambicji bycia Chrystusem
> >tym bardziej, ze moje myślenie to tylko moja latarka
> >tak samo mogę sie mylić - dlatego nikomu nie zamierzam na siłe mych
> >przekonań wtłaczać
> >jeśli reszta jest szczęsliwa (a jest????????) to cieszę się - bo
> przeciez o
> >to chodzi;-)))))
>
> Reszta czyli ludzkosc minus Ty? :) Nie - reszta nie jest szczesliwa i
> zarazem jest ;-) Biorac pod uwage statystyke i usredniony poziom
> szczesliwosci ludzi powiedzialbym, ze 50% jest szczesliwa, a 50% nie
> ;-)))

tia.. a cóz to za satystyki tak mówią?
a znasz takie które podaja ile osób jest szczęśliwych z powodu życia w
nieświadomości?

> A bez udzialu uczuc nie? Zalozmy, ze jestem aktywista Frontu Anty
> Futrzanego i Kolnierzowego (FAFIK), bo biedne futrzaki same sie nie
> obronia przed wszechpoteznymi ludzmi. I jest sobie czlowiek, ktory
> takie futrzaki hoduje, zabija i robi z nich kolnierze ;-) No i nie ma
> na niego zadnego sposobu, by przestal i jak to sie mowi "z zimna
> krwia" dochodze do wniosku, iz musze go zabic, by futrzaki odzyskaly
> wolnosc. Viva la Fafik! ;-)
> oto wydumany przyklad zbrodni pod wplywem myslenia ;-)

i nie doznajesz nawet najsłabszej emocji w stosunku do człowieka którego
zabijasz?
jest Ci obojętny?
w sumie to nic do niego nie masz;-)))))))))
a futrzaczki?
tez obojętne - tak?
Dawidzie... nie żartuj

> >a mnie ciekawi dlaczego te szare zwierzatka (jak to określasz ludzi
> >Dawidzie) nienawidza, dlaczego są nierzadko pod wpływem swej
> podświadomosci
> >dlaczego cierpią
> >dlaczego sobie nie radzą
>
> Tez mnie to ciekawi. :)

i co w związku z tym?
jakieś refleksje?

> A teraz mam pytanie - bo widze tu pewna sprzecznosc.
> Chcesz pomagac ludziom.
> Ludzie cierpia (i ty rowniez jako Jedna z nich).

Dawidzie - nie generalizuj...

> Powiekszanie wiedzy psychologicznej powoduje u Ciebie jesli dobrze
> pamietam "dyskomfort psychiczny" (swego rodzaju odmiana cierpienia).
>
> Podsumowujac: gromadzisz wiedze, wywolujaca niemile odczucia, w celu
> likwidowania niemilych odczuc u ludzi (czyli i u siebie).
>
> Czy to nie jest bledne kolo?

nie, gdyż pomagajac ludziom zaspokajam swe potrzeby, co jest źródłem
pozytywnych uczuć
a jakie to potrzeby?
no własnie te, które zrodziły się w dużym stopniu pod wpływem wiedzy
- czyli pomoc potrzebujacym, co mnie osobiscie daje poczucie
samorealizowania i radość z szczęścia innych - do którego moja wiedza (i
inne predyspozycje, które mam nadzieję posiadam;-))) moze mi poslużyć

> Pytanie za 1 000 000 zl, ewentualnie za szczesliwe zycie, co kto woli
> ;-) Dlaczego to co widzisz Cie boli?

juz odpowiedziałam na to pytanie

> >no to ja dziękuję...
>
> nie ma za co? ;-) a dokladniej - za co dziekujesz? ;-)

za tak naiwne i "ślepe" spojrzenie

> >jak wielkie mozliwosci sa w człowieku?
>
> Niesamowite i niezbadane :) Kazdy jest inny i kazdy realizuje je w
> takim stopniu na jaki ma ochote :)

albo w takim w jakim może

> >nio ale krytyka boli - lepiej (wygodniej/bezpieczniej dla swego ego) -
> >stwierdzić jestem wspaniały!
>
> Krytyka czlowieka? a co to? :)
> Moze byc krytyka wygladu czlowieka, pogladow, zachowania, etc.,
> czlowiek jako calosc nie podlega wartosciowaniu :)

a jednak czasem warto skrytykować
bo dla niekórych krytyka to budzik!
nie dla wszystkich - bo mozna tez sie obrazić... lub olać

> >Dawidzie - żeby zacząć obrabiać informacje, posługiwać sie symbolami
> >wystarczy się urodzić...
>
> Ale ja sie zapytalem o autorefleksje, bo napisalas "zdecydowana
> wiekszość osób
> żyje bezrefleksyjnie", nie o poslugiwanie sie symbolami, etc..

no proszę - czyli jednak to rozrózniasz
na podstawie Twego ostatniego postu wywnioskowałam, ze niekoniecznie
stad moja odpowiedz

> Do poslugiwania sie symbolami, nie wystarczy sie urodzic - myslenie
> przedoperacyjne, pozwalajace na eksperymenty myslowe i poslugiwanie
> sie symbolami pojawia sie przynajmniej wg moich zrodel w wieku 2-7
> lat.

i co z tego?
a co musi zrobić dziewczyna by dostać miesiaczkę?
Czy jej "zasługa" nie ogranicza sie do narodzin i przezycia do nastu lat???

> Podejzewam wiec, ze nie kazdemu jest to dane, bo nie kazdy
> rozwija sie tak samo.

jest to dane - kazdemu zdrowemu fizycznie Homo Sapiens
(jak nazwa wskazuje;-))))))
zreszta nawet chorym - byle wszystko było ok z platem czołowym;-)

> >a widzę że na nic więcej Cię nie stać - dlatego tylko o tym
> tylko piszę;-)
> >i nawet przeczytanie 10000 ksiązek i skończenie psychologii na wszystkich
> >mozliwych uczelniach nic tu nie pomoże
>
> Apsik ;-) mam uczulenie na stwierdzenia dotyczace mej osoby bez
> podania przyczyn takich stwierdzen :-)Czemu na nic wiecej mnie nie
> stac? ;-)

może dlatego, żeś taki bezkrytyczny - przynajmniej takie stanowisko zdajesz
się zajmować w tym wątku
a potrzeba matka wynalazku
tylko, ze trzeba ją dojrzeć
tak więc żeby kogos bylo "na coś stać" - najpierw musi zauważyć, ze tego mu
brakuje
no bo jak można zauwazyć, ze nie ma sie oczu jeśli nie ma sie oczu?
(pomojajac inne zmysły - to tylko metafora)


pozdrawiam
guniek

--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-03-06 20:40:14

Temat: RE: 3 wiedza
Od: g...@i...pl (guniek) szukaj wiadomości tego autora

Marsel:

> > a ja powiem ze nie! :-PPPP
> > nie nienie! czlowiek to zaledwie psychofizyczna Cząstka.

Eva:

> Psychofizyczna, świadoma Cząstka Wszechświata :)

guniek:

świadomy człowiek = wszechświat
(nieświadomy też... ale o tym nie wie;-)))))

pozdrawiam
guniek

--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-06 23:35:11

Temat: Re: 3 wiedza
Od: ".:Squall:." <m...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Witam

> a gdybyś ją miał X lat temu?
> myślisz, ze byłbyś teraz "lepszy"?
> mądrzejszy?
> Czy jeśli ktoś dałby Ci listę cech, które powinieneś w sobie "wyrabiać" -
> bez refleksji zastosowałbyś sie po prostu do niej - i byłoby ok?
> A jeśli wzbudziłaby te refleksje - to czy nie mogą się one pojawiać i bez
> niej?
> Naprawdę wierzysz, ze istnieje taka gotowa recepta?
Zaciekawiła mnie owa lista i chętnie bym ją przejrzał, przeczytał - może
jakiegoś linka?

--
|| Mariusz Dobrzycki
|| GG: 2134744
|| m...@p...fm



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 00:50:58

Temat: Re: 3 wiedza
Od: "Ugór" <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "guniek" <g...@i...pl> napisał w wiadomości
news:MGBBKNCGJBHGIDOPIMLKAEEMDHAA.guniek@inetia.pl..
.
> Marsel:
>
> > Czy wiedza o czlowieku, taka najwyczajniejsza PSYCHOLOGICZNA WIEDZA
o
> > człowieku w ogole, nie jakims tam konkretnym, moze w jakis sposób
> > przeszkadzać w zyciu codziennym i niecodziennym - prywatnym?
> > Ja sli tak, to w jaki sposób, w jakis np. oklicznoscich?
> > jesli nie... to nie:)
>
> IMO - i tak... i nie...
> he he - a jakzeby inaczej;-)))))))))
>
> pójdę na skróty - napisze o sobie
> z jednej strony im wiecej mam tej PSYCHOLOGICZNEJ WIEDZY - tym gorzej
"to
> wszystko" wygląda
> tym bardziej uwikłani, pozbawieni wolnosci, nieświadomi... wydają mi
się
> ludzie
> tym wyraźniej widzę że często cierpia bo sami sie o to proszą... i
nie zdaja
> sobie z tego sprawy... to czasem bardzo trudne
> ale dla mnie jeszcze bardziej przykre jest to, ze zdecydowana
wiekszość osób
> żyje bezrefleksyjnie, tak łatwo nimi manipulować...

Jeśli tak w istocie jest, znaczy to że istnieje zapotrzebowanie na taki
układ, w najlepszym wypadku jet to układ bezwładny - manipulacja może
równie dobrze prowadzić do autorefleksji, no i trzeba sobie jasno
powiedzieć że taki wgląd we własne życie nieoznacza automatycznie
odkrycia w nim czegokolwiek o charakterze absolutnie pozytywnym, do
tego kluczową kwestią jest, jak myślę, inteligencja jako wykładnia dla
zdolności kreowania i użeczywistniania wyobrażeń. Wiem po sobie jak
bolesnym doświadczeniem może być uświadomienie sobie własnej niemocy
intelektualnej, co z gury skazuje człowieka na zastałe uwarunkowania,
na pazernych manipulantów, ktuży z chlebodawców przemieniają sie w
ciemiężycieli, mało tego - i w tym szaleństwie, po kolejnych mozolnych
analizach, doszukuje się człowiek metody organizującej, czy wręcz
warunkującej wspułczesną cywilizację, dochodżc w końcu do stanu
rezygnacji względem wiary we własne możliwości, żyje się tylko
przekonaniem o iluzoryczności tego co ponad siły i z drugiej strony
pewnością występowania, z nieweryfikowalną sprawdzalnością,
sprzyjających okoliczności, takich małych ludzkich radości kture nikogo
nieomijają, a których odkrywanie, czy też kreowanie (tu z konieczności
dość prymitywne) staje się esencją takiego życia.
Niema co się łudzić niekażdy jest na tyle bystry by sprawnie poruszać
się po zawiłych ścieżkach życia, by przyswoić sobie głęboką
psychologiczną wiedzę i jeszcze robić z tego użytek względem zarówno
siebie jak i innych utwierdzonych w odmętach czarnogrodu
intelektualnego.

> są "ksiązkowymi przykładami" bo nie potrafia przez moment pomyśleć i
> przestac robić to co kaze im instynkt, bo nie maja dość odwagi... a
nawet
> chęci by spojrzeć na siebie "z boku"

Napewno nienależy zostawjać ich samym sobie.

pozdr
Ugór

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 09:46:19

Temat: RE: 3 wiedza
Od: g...@i...pl (guniek) szukaj wiadomości tego autora

Mariusz:
> Zaciekawiła mnie owa lista i chętnie bym ją przejrzał, przeczytał - może
> jakiegoś linka?

nie znam niestety żadnego adresu
ale glówne punkty to:
- dążenie do integracji osobowosci (zgodnosci myśli i czynów)
- rozwój autonomii jednostki (uniezależnienie od przypadkowych bodźców,
nacisków zew.)
- kształtowanie postaw allocentrycznych
- rozszerzanie swiadomosci (zdolnosci refleksji nad życiem)
- formułowanie tozsamosci (zdolnosci do odpowiedzi na pytanie "kim jestem",
co daje poczucie stabilnosci w zmieniajacym sie swiecie)

Nio ale taki system wychowania narazie nie istnieje :-/

pozdrawiam
a-guniek

> --
> || Mariusz Dobrzycki
> || GG: 2134744
> || m...@p...fm
>
>
>
>

--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 13:16:08

Temat: Re: 3 wiedza
Od: "poranna mgla" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marsel"

> nie, prawdziwi 'bogowie' nie prowadzą za rekę, daja jedynie mozliwosc
> wyboru. sama to zauwazyłas.

Nie. Rozrozniam 'prawdziwych bogow' od boga, zrodla stworzenia. Natomiast
wydaje mi sie, ze ludzie nasladuja, odreagowuja zachowania tych pierwszych.
Ten pierwszy dal czlowiekowi wolna wole, ci drudzy usilowali ja odebrac
wprowadzajac takie dziwolagi jak: musisz, masz, powinnienes, trzeba. Skads
to przyszlo i raczej nie nalezy do swiata ludzi. Zadnej mozliwosci wyboru.
Niewolnictwo przeciw, ktoremu niektorzy sie buntuja jeszcze teraz. Takim
przykladem jest 'nie chce mi sie', podswiadomy bojkot przeciwko wszelkiemu
przymusowi, ktory instynktownie czujemy jako obcy naszej naturze.

Gdyby psychologia miala skuteczne metody rozwiazywania ludzkich problemow to
nie czytalibysmy o przypadkach
> moze dlatego psychologia przed tym sie tak wzbrania, a moze ma byc tylko
> narzedziem, kolejną technologiczną nowinką w rekach elit? tak jast kolej
> rzeczy.

Nie Marselu. Koleja rzeczy jest poznanie siebie, przyjrzenie sie swoim
problemow, nazwanie ich, w czym niewatpliwie pomoze psychologia i potem
znalezieniu skutecznej dla siebie metody usuwania ich. Na jaka metode
trafisz, jaka przypadnie Ci do gustu, jaka sie sprawdzi w twoim przypadku
nie bedzie przypadkiem. Trafisz na to, na co jestes gotowy, co befdziesz w
stanie zauwazyc, zatrzymac sie przy tym i wykorzystac dla swojego dobra.
Kiedys przegladalam archiwum grupy i calkiem sporo zostalo juz napisane na
temat roznych metod, w tym 'paranaukowych', 'szamanskich', 'szarlatanskich',
do wyboru do koloru. Z mojego doswiadczenia i nie tylko wynika, ze
najwieksza przeszkoda oprocz leku przed zmiana czy nadzieja, ze ktoregos
dnia pojawi sie ktos w naszym zyciu i za nas zrobi porzadek w naszej glowie
jest nasz rozum, ktory odrzuca wszystko co nie naukowe, nie potwierdzone,
nie udowodnione. I trzeba calkiem sporo czasu, aby dojsc do przekonania, ze
nie ma lepszego dowodu na istnienie czegos, niz wlasne doswiadczenie.
A odpowiadajac na Twoje pytanie z posta inicjujacego, to imo powinna
pomagac, a jezeli jest inaczej to jest to sygnalem o dojrzeniu do
wprowadzenia zmian. W sobie oczywiscie. Lapie sie na tym, ze cos Ci
sugeruje, ale odnosze wrazenie, ze doszedles do punktu, w ktorym swiadomosc
wlasnych problemow zaczyna byc bolesna. Byc moze sie myle, co zreszta i tak
nie ma znaczenia, bo niezaleznie, w ktorym punkcie sie znajdujesz, jest on
dla Ciebie dobry :)

--
pozdrawiam cieplo
poranna mgla


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 13:44:01

Temat: Re: 3 wiedza
Od: p...@u...gda.pl (Dawid) szukaj wiadomości tego autora

On 6 Mar 2002 20:51:21 +0100, g...@i...pl (guniek) wrote:

>tak - wszystko pięknie
>tylko nie widzę tu przesłanki do wyciagnięcia wniosku o tym, ze nie widzę
>człowieka w człowieku

jesli procedura wnioskowania i zalozenia sa sluszne, to IMO wniosek
jest sluszny.

>kogo więc IYO widzę?

"sa tylko ciekawymi okazami przyrodniczymi "
"uwikłani, pozbawieni wolnosci, nieświadomi..."
"często cierpia bo sami sie o to proszą... i nie zdaja
sobie z tego sprawy... "
"wiekszość osób
żyje bezrefleksyjnie, tak łatwo nimi manipulować..."
"nie potrafia przez moment pomyśleć i
przestac robić to co kaze im instynkt, bo nie maja dość odwagi... a
nawet chęci by spojrzeć na siebie "z boku"

Mnostwo malych negatywnych fragmentow
a z pozytywnych wymienilas jeden

"poza tym widzę potencjał tkwiacy w człowieku... we mnie"

i podkreslilas go w sobie :) Czemu tamte negatywne nie dotyczyly
Ciebie tylko innych, a jedyny wymieniony pozytywny odnioslas rowniez
do siebie?

>> jesli chodzi o widzenie czlowieka w czlowieku:
>>
>> zakladam, ze wiedza o przedmiocie nie zmienia przedmiotu. Nazywajac
>> wszystkie czesci anatomiczne i czynnosci fizjologiczne zaby nie
>> zmienie jej w gorsza ani lepsza - zaba dalej pozostanie zaba.
>> Skoro z pierwszych dwoch zdan wyciagnalem wniosek iz wrast z wzrostem
>> wiedzy psychologicznej gorzej widzisz ludzi, wiec nastepnym logicznym
>> dal mnie wnioskiem bylo iz nie dostrzegasz czlowieka w czlowieku.

>dla mnie nie jest to ani trochę logiczny wniosek...

okay - sproboje sprecyzowac to o co mi chodzi. Mamy do czynienia z
jakims obiektem swiata zewnetrznego. Nie ma znaczenia dla tego
przykladu, czy chodzi o czlowieka, czy kamien. Istnieje on i moze byc
postrzegany na tysiace roznych sposobow - wlasciwosci fizyczne,
struktura, dzialania jakim podlega i jakie wykonuje, etc.. Niewazne z
ilu roznych stron bede postrzegal obiekt, moje postrzeganie nie odda
istoty obiektu jako takiego. Patrzenie na cokolwiek z jakiejkolwiek
perspektywy powoduje iz to, co widze jest tylko subiektywna
reprezentacja obiektu. Jako subiektywna reprezentacja zalezna od
perspektywy zmieni sie ona, jesli ja sie zmienie - jesli np.: zdobede
nowa wiedze o obiekcie - ale przeciez sam obiekt sie nie zmienil :)
Pytanie brzmi - czy jest mozna dazyc do takiego spojrzenia na obiekt,
by niezaleznie od zdobywanych informacji na jego temat, od wlasnej
ewolucji dostrzegac go w ten sam sposob - tzn. zblizyc sie w jakims
sensie do jak najobiektywniejszej jego reprezentacji.

IMHO wydaje mi sie to mozliwe i to jest to o czym staram sie
powiedziec. Chodzi mi o swiadomosc iz czlowiek posiada cechy,
struktury, mechanizmy, ktorych nie znamy lub niedostrzegamy, a wiec
nie moge widziec czlowieka jako reprezentacji fragmentow posiadanej
przeze mnie wiedzy na jego temat. Mylenie obiektu z jego reprezentacja
prowadzi do kolejnych bledow - np.: wartosciowania obiektu, jesli np.:
dostrzegam te wszystkie mechanizmy o jakich wspomnialas, to czlowiek
wyglada dla mnie coraz "gorzej". Ale czy to znaczy, ze czlowiek jest
gorszy? Dla mnie widzenie czlowieka w czlowieku to swiadomosc tego, ze
wiem o nim naprawde niewiele i nie moge go widziec, lepiej czy gorzej
w zaleznosci od tego, co sie w mojej glowie pojawi.

>widzę człowieka inaczej - nawet duzo tych zmian w moim jego postrzeganiu -
>ale wciąż pozostaje on człowiekiem!

>Uswiadamiam sobie jego słabe strony - i wolałabym by ich nie było - to
>prawda. Do tego równocześnie poznaję jego mozliwosci - i widzę że
>zdecydowana większość ludzi ich niw wykorzystuje - i to mnie smuci.

Znamy lepiej slabosci niz mozliwosci czlowieka. Trudno mi sie zgodzic
z tym, ze wiekszosc ludzi nie wykorzystuje swoich mozliwosci, gdyz ja
nawet nie wiem czym sa mozliwosci i na czym polega ich wykorzystanie
:) Czy na przyklad wysoka inteligencje nazwiemy wrodzona mozliwoscia?
Jesli tak, to czemu np.: badania naukowe prowadzone w najlepszym
osrodku na swiecie mialyby byc ich lepsza realizacja niz partia gry w
szachy raz w tygodniu? :)

>Czy jest w tym cos niewłasciwego?

Nie, alez skad. Tylko wydaje mi sie, iz taki sposob patrzenia moze
zgubic. Jak pisalas wczesniej znajdujesz w wiedzy oparcie, zalozmy
teraz za pare dobrych lat, po skonczeniu studiow i otwarciu prywatnej
praktyki pojawia sie rewolucyjna teoria wywracajaca do gory nogami
cala psychologie i pokazujaca, ze w czlowieku jest mnostwo cudownych
pozytywnych rzeczy, a to o czym sie uczymy jest zaledwie zla
interpretacja i stanowi ulamek procenta dzialanosci psychiki
czlowieka. Czy w tym momencie Twoje spojrzenie na czlowieka stanie sie
lepsze? Przeciez czlowiek nic sie nie zmienil :)

>Czy lekarz poznajacy choroby nie doznaje negatywnych uczuć widząc słabe
>strony organizmu ludzkiego?

Mysle, ze to zalezy od lekarza :) Czy alkohol, naroktyki, stres,
agresja nie sa lub nie prowadza do slabosci ludzkiej psychiki? A sa
lekarze, psychiatrzy, czy psychologowie, ktorzy uzywaja w/w srodkow i
uzewnetrzniaja takie zachowania. Wiedza o tym, ze to "zle" i powody z
ktorych to robia, mimo to to robia.
Czy gastrolog sortuje swoje jedzenie, odkaza je, dobiera pod wzgledem
kwasowosci i latwostrawnosci? :) Gdyby czul negatywne uczucia wobec
ludzkiego ukladu trawiennego powinien chyba tak robic :)

>> Gdybys go dostrzegala, to wzrost wiedzy o nim nie moglby powodowac
>> jego gorszego widzenia, bo czlowiek dalej pozostaje czlowiekiem.

>oczywiscie, ze tak - ale zmienia sie mój obraz człowieka.

Doklanie obraz sie zmienia - czlowiek nie.

>I wcale nie uważam, ze z brakiem korzysci dla mnie, czy kogokolwiek.
>Wręcz przeciwnie - wiedza "odbiera" mi mozliwość osadzania - nazywania
>człowieka złym, uznawania go winnym. Oczywiscie uzywam slów wartosciujacych
>ale czy mozna tego uniknać, skoro psychologia posługuje sie jezykiem
>etnicznym?

Mysle, ze diabel tkwi nie w wartosciowaniu, ale w tym co sie
wartosciuje. Tak jak pisalem, IMHO czlowiek wymyka sie wartosciowaniu
i tak bedzie jesli nie przez dlugi czas, to zawsze. Wartosciowac
mozemy jego wytwory, pewne zachowania, etc..

>> Natomiast wydaje mi sie, ze jezeli widzisz czlowieka li tylko jako
>> zespol pewnych procesow psychicznych, to faktycznie wiedza o nim
>> (szczegolnie ze w wiekszosci dotyczny anomalii), bedzie powodowac
>> widzenie innych ludzi w gorszym swietle.

>nie jako zespół procesów... ale nie zapominam, ze one istnieją!
>I gdy na niego patrzę - pamietam o nich. Ale to nie jest to samo, co widzieć
>_tylko_ procesy psych.!

To dlaczego czlowiek wyglada gorzej? Bo widzisz coraz wiecej
negatywnych procesow, a liczba pozytywow sie nie zwieksza?

>> >widzę jego sytuacje, połozenie - i nad nim ubolewam - nie nad człowiekiem
>> >a juz napewno nie zapominam o jego człowieczeństwie

>> No to ja sobie znowuz poprotestuje :)
>> Ubolewanie to "wspolczucie, zal, pozalowanie" - dlaczego zalujesz
>> czlowieka? Zreszta to nie jest takie wazne :)

>więc po co o tym piszesz?
>;-))))

Bo brakuje mi etapu posredniego miedzy mysleniem a pisaniem :)
Przepisuje mysl na "papier" i siegam po nastepna :)

>> Proponuje Ci mala zabawe myslowa - jesli wszyscy jestesmy ludzmi i
>> ubolewasz nad nimi, to rowniez nad soba.

>nie Dawidzie - nie nad ludzmi - nad ich polozeniem - juz to pisałam.

a to sie wycofuje :) Wydawalo mi sie, ze ubolewasz nad ludzmi :))

>Czy jeśli Twemu przyjacielowi umrze bliski - ubolewasz nad nim, czy nad jego
>sytuacją? IMO jest tu delikatna różnica, której pozornie moze nie być
>widać... no - dla mnie przynajmniej ona jest.

Jest jest :)

>> Powodem do zalu rozumiem, ze
>> sa procesy psychiczne, jakim podlegaja.

>Nie, nie że sa procesy - tylko, ze człowiek nie stara sie poza nie
>wykraczać - oczywiscie nie mówie o wszystkich procesach.

A jak mozna wykroczyc poza proces? :) Jest pare sposob reakcji na
zdarzenie traumatyczne (przeniesienie, etc.) i dlaczego uwazasz, ze
czlowiek powinien za nie wykroczyc? :) a jesli tak to w jaki sposob?
:) Niektore rzeczy w psychologi staja sie juz swego rodzaju
niepodwazalnymi prawami :) Jest grwaitacja - czy powinienem starac sie
poza nia wykroczyc? :)

>Przykład: facet zdradza żonę i rujnuje małżeństwo bo "nie moze sie opanować"
>On myśli czy nie ma wiekszej władzy nad swymi popędami niz np. pierwszy
>lepszy goryl?

kto powiedzial, ze nie moze sie opanowac? on, jego zona? jego
przyjaciel?
jesli on, to moze byc to spowodowane zarowno pozytywnie jak i
negatywnie: pozytywnie - np.: w koncu poczul co to milosc i znalazl
ja poza zwiazkiem, w ktory wszedl z jakichs tam innych powodow;
negatywnie - tluamczy sie, zeby inni dali mu spokoj i nie oceniali.
Zeby bylo smieszniej obydwa aspekty moga zachodzic jednoczesnie.
Nie wiem czy czlowiek ma wieksza kontrole nad popedami niz goryl, ale
jesli dobrze pamietam u goryli panuje hierarchia w stado i jesli
gorylek z dolu dostanie cisnienia to i tak nic nie zrobi, a wiec mozna
powiedziec ze w jakis tam sposob panuje nad instynktami :)

>> Skoro teraz nalezy zalowac
>> wszystkich ludzi, to jaki ma sens jest to robic? :)))) Skoro wszyscy
>> podlegaja jakiemus prawu, to czy znaczy, ze kazdy powinien nad kazdym
>> ubolewac? w jakim celu?

>generalizujesz
>wiele osób potrafi "sie wyłamać" - w pewnym stopniu przynajmniej
>inni w jeszcze większym - tylko, że wtedy zwyczajnie sa traktowani jako
>pomyleńcy - nie pasuja do normy...

Wylamac skad? od czego? :) Przeciez dalej funkcjonuja wg tych samych
praw co reszta :)

>a co wyznacza normę?
>czy nie większość?
>jednak te jednostki istnieją... i pokazują nam ile mozna

Czy chodzi Ci o normy spoleczne?

>> Zgadza sie. Ale obarczanie siebie obowiazkiem pokazywania, czy
>> powinnosci pokierowania czyims zyciem wykracza poza naprowadzanie,
>> pokazywanie, etc.. Pomaganie jest "dzialaniem dla dobra innej osoby w
>> celu ulzenia jej w dzialaniu lub ratowania w niebezpieczenstwie", ale
>> pomaganie nie jest powinnoscia czy obowiazkiem i IMHO nie powinno byc
>> jako takie postrzegane.

>Ja jednak uważam, ze pierwszym i podstawowym celem, powinnoscią i
>obowiazkiem psychologa jest własnie pomoc.
>(nie na siłę oczywiscie! tam gdzie to możliwe = tam gdzie tego chcą)

No ja sie z tym zupelnie nie zgodze :) Nie ma zadnego obowiazku ani
powinnosci zwiazanego z posiadana wiedza. Lekarz nie ma obowiazku
pomagac innym ludziom. Sytuacja sie zmienia, kiedy swiadomie
podejmujesz sie takiego obowiazku. Obowiazek lekarza zaczyna sie z
momentem przysiegi Hipokratesa, prezydenta wraz z zaprzysiezeniem,
etc.. Nie masz obowiazku, dopoki sie nie zdeklarujesz chocby samemu
przed soba, ze go na siebie bierzesz.
Jak robilem kurs ratownika WOPRu tez konczyl sie on przysiega. Wtedy
nie bylem gotowy na taka odpowiedzialnosc i nie jestem ratownikiem :)
Powinnosci i obowiazki zaczynaja sie wtedy, gdy sie ich swiadomie
podejmuje, nie pojawiaja sie tak po prosotu.

>> >ja Bogiem być nie zamierzam (cociaz bez watpienia jest on we mnie;-)) - i
>> >proszę nie oceniaj mych wypowiedzi w swietle tego co ktos pod
>> nimi napisze
>>
>> Oki :) Obiecuje :) Ale jak bede mial nadcisnienie z powodu ilosci
>> godzin przesiedzianych po nocach z kawa w rece, to licze na
>> zalatwienie lekarza po znajomosci ;-)))
>
>kawa w czwartek i na czat zapraszam!
>;-)))))))))

Chyab nie dam rady w czwartki mam treningi :) Ale jak troche odpoczne,
to moze wpadne :))

>> A co jest zlego w instynktach? Wszystko co istnieje posiada
>> wlasciwosci niezmienne (lub prawie) i wlasciwosci podlegajace zmianom.
>> I IMHO nie ma sensu walczyc z wiatrakami :) Instynkty sa i beda
>> istniec, ale nie ograniczaja wolnosci. Mamy jej i tak mnostwo i milo
>> by bylo bysmy ja wykorzystywali zmaiast uwazac sie za niewolnikow
>> instynktow.

>tia...
>więc wykorzystujmy ją!
>o nic więcej mi tutaj nie chodzi!

"Wolnosc oznacza odpowiedzialnosc. Dlatego wiekszosc ludzi ucieka
przed nia." George Bernard Shaw

Sa ludzie gotowi podjac odpowiedzialnosc i oni wykorzystuja wolnosc.
Reszta nie, choc ma mozliwosci i to jest okay. Nie kazdy chce brac
odpowiedzialnosc na swoje barki za swoje akcje.

To tak jak z tym bycie psychologiem. Masz wolnosc wyboru, co uczynic z
wiedza. Czy chcesz pomagac innym i brac za to odpowiedzialnosc, czy
nie? Studiowanie psychologii, czy w ogolnosci nauka czegokolwiek,
zbieranie wiedzy nie wiaze Cie zadnym obowiazkiem czy powinnoscia.

>instynkty nie są złe... ale trzeba nad nimi panować

Nie przepadam za slowkiem "panowac" :) Instynkty tak jak procesy
psychiczne sa pewnym prawem, to na co to prawo bedzie dzialac czy jak
je zastosuje zalezy ode mnie.

>a w zdecydowanej wieksziosci przypadków to one panuja nad człowiekiem

Chyba nie :) Nie zalatwimy sie, gdy nam sie tego chce, faceci ktorzy
statystycznie maja 10 razy erekcje na dzien nie gwalca po biurach i
ulicach, nie jemy, gdy jestesmy glodni, tylko siegamy po papierosa lub
czekamy na pore posilku, etc..

>IMO nie trzeba ich na siłę "wywalać" do kosza... ale pierwsza rzeczą jest
>zdanie sobie sprawy z ich istnienia - a nie życie w błogim przeświadczeniu,
>ze jest się panem samego siebie...

Mysle, ze calkiem sporo osob zdaje sobie sprawe z ich istnienia :)

>> Jaki jest sens walczyc o wolnosc od instynktow? nie lepiej cieszyc sie
>> z wolnosci do np.: wyboru sposobu ich zaspokojenia?

>a skąd wiesz, że i taki wybór nie może być podyktowany instynktem?
>nie doceniasz chyba tej siły...

Bo koniec koncow to czlowiek decycuje co zrobi z tym instynktem :)
Wracajac do przykladu seksu - zdecydowanej wiekszosci wystarczy
powiedziec lub pomyslec "ale babka i co to bym z nia zrobil" :)
Instynkt troszke odpocznie, a czlowiek zadecydowal co z nim zrobic :)

>BTW - to nic, że Staszek mnie leje - zawsze mogę wybrać w który bok;-)))

A myslisz, ze lanie kogos, to instynkt? ;-)

>> Reszta czyli ludzkosc minus Ty? :) Nie - reszta nie jest szczesliwa i
>> zarazem jest ;-) Biorac pod uwage statystyke i usredniony poziom
>> szczesliwosci ludzi powiedzialbym, ze 50% jest szczesliwa, a 50% nie
>> ;-)))

>tia.. a cóz to za satystyki tak mówią?

Przewrotne :) Jesli szczesliwosc przyjmiemy jako pojecie wzgledne i
statystyczne (jak np.: inteligencje), to dokladnie 50% bedzie ponizej
poziomu odniesienia (ponizej 100 IQ), a 50% powyzej (powyzej 100 IQ)
;-)))

>a znasz takie które podaja ile osób jest szczęśliwych z powodu życia w
>nieświadomości?

A ile jest szczesliwych i zyjacych w nieswiadomosci? :))
Nie laczyl bym terminow swiadomosc-szczescie zbyt blisko. To, ze na
przyklad dla mnie swiadomosc zachodzacych we mnie procesow zwiekszyla
moje wewnetrzne poczucie szczescia to zaden przyklad. Ludzie maja
rozne drogi do szczesliwosci i to, co jest moja, nie musi byc cudza.

>> oto wydumany przyklad zbrodni pod wplywem myslenia ;-)
>
>i nie doznajesz nawet najsłabszej emocji w stosunku do człowieka którego
>zabijasz?
>jest Ci obojętny?
>w sumie to nic do niego nie masz;-)))))))))
>a futrzaczki?
>tez obojętne - tak?
>Dawidzie... nie żartuj

okay - a w tym Twoim przypadku, gdy ktos zabil kogos w afekcie nie
bylo myslenia? ;-)))) Chocby jaka metode uzyc, jak zlapac, gdzie, jak
silnie, o co walic glowa, zeby ja rozbic? ;-)) uczucia o tym nie mowia
;-)))

>> >a mnie ciekawi dlaczego te szare zwierzatka (jak to określasz ludzi
>> >Dawidzie) nienawidza, dlaczego są nierzadko pod wpływem swej
>> podświadomosci
>> >dlaczego cierpią
>> >dlaczego sobie nie radzą
>>
>> Tez mnie to ciekawi. :)

>i co w związku z tym?

W zwiazku z tym poznaje innych ludzi, czytam, badam, mysle :)

>jakieś refleksje?

Ze to badanie nigdy sie nie skonczy, co mnie uszczesliwia ;-)))

>> A teraz mam pytanie - bo widze tu pewna sprzecznosc.
>> Chcesz pomagac ludziom.
>> Ludzie cierpia (i ty rowniez jako Jedna z nich).

>Dawidzie - nie generalizuj...

Ty napisalas, ze ludzie cierpia :))) a ja tylko wlaczylem Cie do tego
zbioru :)))

>> Powiekszanie wiedzy psychologicznej powoduje u Ciebie jesli dobrze
>> pamietam "dyskomfort psychiczny" (swego rodzaju odmiana cierpienia).
>>
>> Podsumowujac: gromadzisz wiedze, wywolujaca niemile odczucia, w celu
>> likwidowania niemilych odczuc u ludzi (czyli i u siebie).
>>
>> Czy to nie jest bledne kolo?

>nie, gdyż pomagajac ludziom zaspokajam swe potrzeby, co jest źródłem
>pozytywnych uczuć

A moze istnieje inny rodzaj dzialalnosci ktory nie dostarczalby Ci
jednoczesnie negatywnych uczuc (slabosc czlowieka) i pozytywnych
(pomaganie ludziom), tylko same pozytywne? ;-)

>a jakie to potrzeby?
>no własnie te, które zrodziły się w dużym stopniu pod wpływem wiedzy
> - czyli pomoc potrzebujacym, co mnie osobiscie daje poczucie
>samorealizowania i radość z szczęścia innych - do którego moja wiedza (i
>inne predyspozycje, które mam nadzieję posiadam;-))) moze mi poslużyć

Dobrze - a teraz pytanie - co jesli wiekszosc ludzi stanie sie
szczesliwa, przede wszystkim Ci z Twojego otoczenia? Skoncza sie
pozytywne uczucia, bo nie bedzie komu pomagac - co wtedy?

>> >no to ja dziękuję...
>>
>> nie ma za co? ;-) a dokladniej - za co dziekujesz? ;-)

>za tak naiwne i "ślepe" spojrzenie

zdaje sie, ze to bylo tak:

"dla Ciebie Dawidzie wszystko jest doskonałe?
Człowiek osiągnał pełnie rozwoju?
no to ja dziękuję..."

jak juz mowilem, nie ma nic doskonalego :)
a jesli chodzi o rozwoj to czlowiek nigdy nie osiagnie pelni rozwoju,
bo w pelni nigdy nie pozna sie zadnego czlowieka, rozwoj jest zas
proces ciaglym, a zycie czlowieka konczy sie smiercia :))

>> >jak wielkie mozliwosci sa w człowieku?
>>
>> Niesamowite i niezbadane :) Kazdy jest inny i kazdy realizuje je w
>> takim stopniu na jaki ma ochote :)

>albo w takim w jakim może

bardziej kladlbym nacisk na to w jakim stopniu chce ;-)

>> >nio ale krytyka boli - lepiej (wygodniej/bezpieczniej dla swego ego) -
>> >stwierdzić jestem wspaniały!
>>
>> Krytyka czlowieka? a co to? :)
>> Moze byc krytyka wygladu czlowieka, pogladow, zachowania, etc.,
>> czlowiek jako calosc nie podlega wartosciowaniu :)

>a jednak czasem warto skrytykować
>bo dla niekórych krytyka to budzik!
>nie dla wszystkich - bo mozna tez sie obrazić... lub olać

Powiedziec komus "jestes zly" to moze byc dobra metoda na
przebudzenia, ale myslec o kims "jest zly" to blad.

>no proszę - czyli jednak to rozrózniasz
>na podstawie Twego ostatniego postu wywnioskowałam, ze niekoniecznie
>stad moja odpowiedz

Staram sie :))) Nie zawsze sie udaje :))

>> Do poslugiwania sie symbolami, nie wystarczy sie urodzic - myslenie
>> przedoperacyjne, pozwalajace na eksperymenty myslowe i poslugiwanie
>> sie symbolami pojawia sie przynajmniej wg moich zrodel w wieku 2-7
>> lat.

>i co z tego?
>a co musi zrobić dziewczyna by dostać miesiaczkę?
>Czy jej "zasługa" nie ogranicza sie do narodzin i przezycia do nastu lat???

ooo...... wlasnie do przezycia tych nastu lat ;-) z nadzieja, ze nie
pojawia sie jakies zaburzenia biologiczne. Do poslugiwania sie
symbolami tez trzeba przezyc te pare lat i miec nadzieje, ze nie
pojawia sie zaburzenia powodujace zastopowanie lub rozwoj patologiczny
:) W takim swietle samo "urodzic sie" to pestka ;-)))

>> Podejzewam wiec, ze nie kazdemu jest to dane, bo nie kazdy
>> rozwija sie tak samo.

>jest to dane - kazdemu zdrowemu fizycznie Homo Sapiens
>(jak nazwa wskazuje;-))))))

tylko fizycznie? ;-))) jesli dobrze pamietam, czas pojawienia sie
pierwszej miesiaczki jest uwarunkowany m.in. czynnikami spolecznymi i
psychologicznymi. Zreszta wystarczy mocniejszy stres i organizm
reaguje przesunieciem miesiaczkowania - samo zdrowie fizyczne nie
wystarcza do osiagniecia czegokolwiek ;-))))

>zreszta nawet chorym - byle wszystko było ok z platem czołowym;-)

A jesli bedzie uszkodzony plat skroniowy i "nie bedzie"pamieci? ;-)
jak tworzyc symbole, gdy nie ma z czego? ;-))))

>> >a widzę że na nic więcej Cię nie stać - dlatego tylko o tym
>> tylko piszę;-)
>> >i nawet przeczytanie 10000 ksiązek i skończenie psychologii na wszystkich
>> >mozliwych uczelniach nic tu nie pomoże
>>
>> Apsik ;-) mam uczulenie na stwierdzenia dotyczace mej osoby bez
>> podania przyczyn takich stwierdzen :-)Czemu na nic wiecej mnie nie
>> stac? ;-)

>może dlatego, żeś taki bezkrytyczny - przynajmniej takie stanowisko zdajesz
>się zajmować w tym wątku

Moj system wiedzy, wiary, pojec jest dosc spojny, ma rece i nogi i
zanim cos w nim zmienie lub "naprawie", to chce byc pewien, ze jest to
"sluszne".

>a potrzeba matka wynalazku
>tylko, ze trzeba ją dojrzeć
>tak więc żeby kogos bylo "na coś stać" - najpierw musi zauważyć, ze tego mu
>brakuje
>no bo jak można zauwazyć, ze nie ma sie oczu jeśli nie ma sie oczu?
>(pomojajac inne zmysły - to tylko metafora)

Sluchajac innych :))

pozdrowienia,

Dawid

ICQ: 16199503

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 14:50:15

Temat: Re: 3 wiedza
Od: "Marsel" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "poranna mgla" <....>
> Nie Marselu. Koleja rzeczy jest poznanie siebie, przyjrzenie sie swoim
> problemow, nazwanie ich, w czym niewatpliwie pomoze psychologia i potem
> znalezieniu skutecznej dla siebie metody usuwania ich. Na jaka metode
> trafisz, jaka przypadnie Ci do gustu, jaka sie sprawdzi w twoim przypadku
> nie bedzie przypadkiem. Trafisz na to, na co jestes gotowy, co befdziesz
w
> stanie zauwazyc, zatrzymac sie przy tym i wykorzystac dla swojego dobra.

nie wiem o czym mówisz.. nie szukam, nie licze na zadna metode; raczej
zastanawiam sie jakie sa relacje m. nimi a zyciem jednostki, szareji
zwyklej jednostki, nawetnie statystycznej, tylko konkretnej. i odnosze
wrazenie, na dzien dzisiejszy, ze nie ma zadnej. ze to nie chodzi o
znalezienie konkretentgo rozwiazania a o poszukiwanie go; a gdzies po
drodze mimochodem odnajduje sie siebe i okazuje sie ze reszta to tylko
gadzety..(?)

> Kiedys przegladalam archiwum grupy i calkiem sporo zostalo juz napisane
na
> temat roznych metod, w tym 'paranaukowych', 'szamanskich',
'szarlatanskich',
> do wyboru do koloru. Z mojego doswiadczenia i nie tylko wynika, ze
> najwieksza przeszkoda oprocz leku przed zmiana czy nadzieja, ze ktoregos
> dnia pojawi sie ktos w naszym zyciu i za nas zrobi porzadek w naszej
glowie
> jest nasz rozum, ktory odrzuca wszystko co nie naukowe, nie potwierdzone,
> nie udowodnione. I trzeba calkiem sporo czasu, aby dojsc do przekonania,
ze
> nie ma lepszego dowodu na istnienie czegos, niz wlasne doswiadczenie.

Mnie nie zaszczepisz :) jesli mam mowic za siebie...jakkolwiek daleki jestm
od bezkrytycznego wyznawania nauki, to nie zamierzam doswiadczac wszystkigo
co popadnie na sobie zanim nie trafie na cos twardszego :) Nazwij to lękim,
rozsadkiem , jak chcesz. Zreszta jest to niewykolnalne dla mnie.

> A odpowiadajac na Twoje pytanie z posta inicjujacego, to imo powinna
> pomagac, a jezeli jest inaczej to jest to sygnalem o dojrzeniu do
> wprowadzenia zmian. W sobie oczywiscie. Lapie sie na tym, ze cos Ci
> sugeruje, ale odnosze wrazenie, ze doszedles do punktu, w ktorym
swiadomosc
> wlasnych problemow zaczyna byc bolesna.

Konczy, mam nadzieje ze konczy, albo przynajmniej ustaje. (dla
przypomnienia- ja podchodze z tej drugiej strony)

> Byc moze sie myle, co zreszta i tak
> nie ma znaczenia, bo niezaleznie, w ktorym punkcie sie znajdujesz, jest
on
> dla Ciebie dobry :)

.
Marsel



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 15:08:48

Temat: Re: 3 wiedza
Od: "Marsel" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "guniek" <...
> Wydaje mi się, ze tak powinno być.
> Nie wyobrażam sobie dobrego psychologa postępującego niezgodnie ze swymi
> przekonaniami; bez wiary, ze to co robi jest słuszne.
> Ale czy przez to traci jakąś część siebie? Przestaje być "osobą
prywatną"?
> Nie sądzę.

chodziło mi o to co powiedzialas własnie; tyleze ja ząłozyem ewolucje
pogladów w druga strone chyba - zewnatrzne podglady sa przyswajane,
ujarzmiane... i w ten sposób prywatnosc ulega modyfikacji..
wazna jest dla mnei ta zgodnosc pogladów z prywatnymi.
i ciesze sie z tego ze to powiedziałs, liczyłem na to, ze jest tak chociaz
w załozeniach.

<...>
> > a wiesz przynajmniej dlaczego chcą te tabletke?
>
> zapewne by nie bolało...

przeciez dlatego zwraca sie po pomoc ze sam nie ufa swojej sile; woli nie
liczyc na siebie. i chce efektów natychmiast, zanim przestanie wierzyc w
skutecznosc jakijkolwiek pomocy. tak dzis mi sie zdaje..


<...>
> a gdybyś ją miał X lat temu?
> myślisz, ze byłbyś teraz "lepszy"?
> mądrzejszy?

chciałas zapewne zapytac "jeszcze mądrzejeszy". ;-)
nie chodzi o sama liste, zebybyła nei wiem jak doskonała nie przypadłaby mi
do gustu pewnie, moze ułatwiłaby mi nazwanie pewnych... ale najwazniejsze
ze zastanowiłbym sie czy rzeczywiscie mozna i warto coś zmieniac.
pewnie wiec nie byłbym lepszy ani madrzejszy, ale nie wile rzeczy mogłoby
sie potoczyc lepiej i mądrzej..

<...>
> Naprawdę wierzysz, ze istnieje taka gotowa recepta?

jeszcze raz -nie chodzi o recepte, a o fakt, ze zmiany sa mozliwe. ze mozna
kontrolowac w duzej mierze, podejmowac działania, wpływac...
ze mozna nie ciepiec ciagle chocby

<...>
> myślę, ze z fascynacji człowiekiem
> najstarszym dziełem uznawanym za psychologiczne jest "O duszy"
Arystotelesa.
> A tam o leczeniu nic nie ma.

to mysiało byc bardzo dawno temu... zapewne zanim ludzie wynalezli problemy
;-)

Marsel

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-07 15:30:27

Temat: Re: 3 wiedza
Od: "Marsel" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dawid"
<...>
> IMHO to kwestia podejscia - czy interesuje Cie cel czy praca? Jesli
> cel, to faktycznie rozczarowuje, jesli praca to cudownie, bo zawsze
> bedziesz mogl robic, to co sprawia Ci przyjemnosc. To jak z wlasnym
> rozwojem - jesli chcesz stac sie doskonaly, to nigdy nie bedziesz
> zadowolony z tego kim jestes, ale jesli cieszy Cie sama praca nad
> soba, to kazdy dzien tej niekonczacej sie pracy moze przynosic Ci
> przyjemnosc.

racja, ja jestem skazony.. podejscie inzynierskie..
ale czy niewiaze sie to tez z ryzykiem.. ryzyko to moze za duzo
powiedziane..
z jednej strony nauka galopije w poszukiwaniu rozwiazań,a zdrugiej strony
wile rzeczy istotnych rozwiazuje sie przypadkiem..moze nawet
istotnijeszcyh.. czy to nie kusi własnie w kierunku 'artystycznego'
wynikajacego z nieposkramianej pasji poznawania podejscia do nauki? i co
jesli niczego sie nie osiagnie? wiem, po co cel skoro sama praca jest
fajna, ale co z innymi ludxmi? czy jest przyzwolenie, czy chocby
zrozumienie w społeczeństwie dla 'cyganerii naukowej'?

mysle ze nie ma. nauka to forppoczta przemysłu, została przez niego
wchłonieta, przynajmneij w swiadomosci mas; traktuje sie inną niz
ukierunkowana na cel nauke jako oszołomstwo, pasozytnictwo. I mysle ze tu
tez znajduje sie psychologia, której osiagniecia nei sa tak łatwo
weryfikowalne, namacalne.

<...>
> Mysle, ze nie sa w lepszej sytuacji. Wiedza jest narzedziem, jesli
> masz narzedzia, to mozesz zrobic wiecej i lepiej niz ktos bez tej
> wiedzy. IMHO w zyciu nie ma niczego na czym mozna by sie pewnie

> oprzec, oprocz samego siebie i wiary we wlasne istnienie.

co mozna osiagnac np. walc sie po głowie młotem psychologii.. :)

musze leceic.

Marsel

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 7


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

on chce miec dziecko
Łapacze dusz wśród nas?
Szukam psychiatry w Krakowie - terapia indywidualna
Psychiatra w Krakowie
Jak zagadac?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »