Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!

Grupy

Szukaj w grupach

 

Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 2


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2013-07-17 13:05:18

Temat: Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!
Od: m...@g...com szukaj wiadomości tego autora


Po wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu można odnieść wrażenie, że
polscy politycy odpowiedzialni za finanse publiczne żyją w świecie iluzji i
zaprzeczeń, charakterystycznym dla osób uzależnionych. W ich przypadku mamy do
czynienia z uzależnieniem od zadłużania naszego państwa.

Dług jak narkotyk

"Jeśli rząd mówi, że daje, to mówi. Jeśli mówi, że zabiera, to zabiera" - ta
parafraza bardzo dobrze oddaje styl działania rządu Donalda Tuska w kwestiach
finansowych, przynajmniej jeśli chodzi o duże pieniądze. W budżecie państwa chodzi o
bardzo duże pieniądze, więc o żadnym dawaniu mowy być nie może. Za to branie wychodzi
rządowi bardzo dobrze.

O gorącym garnku, który ministra nie parzył

Wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski długo oswajał się z myślą, że
tegoroczny budżet nie zamknie się i będzie konieczna jego nowelizacja oraz
powiększenie deficytu. Przypomina to sytuację, w której rodzice ostrzegają dziecko,
żeby nie dotykało gorącego garnka, bo się oparzy. Dziecko uparcie jednak rodzicom nie
dowierza.

Wicepremier Rostowski, który odpowiada w polskim rządzie za finanse publiczne,
uparcie nie dowierzał (lub - co gorsza - świadomie ignorował) opiniom wielu
ekonomistów i analityków, którzy zgodnym chórem już w ubiegłym roku przekonywali, że
prognozowane przez rząd w budżecie na 2013 rok wskaźniki makroekonomiczne są
przeszacowane, a z prognozowanym na poziomie 36,5 mld zł deficytem tegoroczny budżet
się nie zepnie.

- To jest budżet bezpieczny, który zapewni Polsce i finansom publicznym Polski
bezpieczeństwo w 2013 roku i pozwoli zapewnić rozwój w 2014 i 2015 roku - mówił Jacek
Rostowski 12 grudnia 2012 roku z trybuny sejmowej. Tymczasem już we wrześniu ub.r.
główny analityk Bankier.pl Krzysztof Kolany pisał: Nawet obniżone szacunki
przyszłorocznego budżetu zapewne i tak okażą się przeszacowane. Rząd liczy na 2,2%
wzrostu PKB, ale powinniśmy się cieszyć, jeśli gospodarka w ogóle urośnie w 2013
roku. (...) Sytuacja gospodarcza najprawdopodobniej zmusi rząd do nowelizacji
budżetu.

Wicepremier Rostowski długo nie chciał zmienić zdania w sprawie nowelizacji budżetu,
uparcie robiąc dobrą minę do złej gry. Jeszcze w kwietniu br. tak komentował decyzję
swojego ministerstwa, obniżającą prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok do 1,5%:
Nie oznacza to automatyczności noweli budżetu. Dzisiaj nie widzimy takiej
konieczności. Sam fakt rewizji PKB takiej konieczności nie powoduje. Tymczasem
Bankier.pl głosem swojego głównego analityka przewidywał: Jeśli założymy 1,2%
realnego wzrostu gospodarczego i 1,7% inflacji, to nominalny produkt krajowy brutto
będzie w 2013 roku tylko o 3% wyższy niż rok wcześniej. Rząd założył, że będzie to
5%. Skoro podatki pochłaniają ok. 40% PKB, to w kasie państwa zabraknie 10-15 mld
złotych więcej niż zapisano w budżecie. Faktyczny deficyt wyniósłby ok. 50 mld
złotych zamiast planowanych 35,6 mld.

Dopiero w ostatnim miesiącu politycy zaczęli głośno przyznawać, że nowelizacja
budżetu i zwiększenie deficytu będą jednak konieczne.

Rząd z nas kpi

Niestety, robienie dobrej miny do złej gry tak już weszło w krew "wicepremierowi od
brudnej roboty", że uparcie się tego nawyku trzyma, choć sytuacja staje się coraz
poważniejsza. Jak wmówić społeczeństwu, że zwiększenie deficytu budżetowego jest
dobrym posunięciem? - Zwiększenie deficytu bieżącego budżetu państwa o 16 mld zł,
czyli o ok. 1 proc. PKB, to silny impuls stymulacyjny, według wszystkich normalnych
kanonów ekonomii - powiedział po wtorkowym posiedzeniu rządu wicepremier i minister
finansów Jacek Rostowski. Takie wypowiedzi potwierdzają tylko smutny fakt, że nie ma
takiego absurdu, którego człowiek nie potrafiłby sobie wmówić, jeśli ma w tym jakiś
chory interes. Idąc dalej tokiem myślenia wicepremiera można by dojść do wniosku, że
zwiększenie deficytu budżetowego o 100% PKB dałoby polskiej gospodarce takiego
"kopa", że w ciągu roku prześcignęlibyśmy w rozwoju gospodarczym wszystkie kraje Unii
Europejskiej razem wzięte, a kto wie, czy także nie Stany Zjednoczone, Chiny i
Japonię.

Od jutra nie piję

Uważam, że zadłużanie się w niektórych sytuacjach jest uzasadnione. Są to sytuacje,
kiedy przewidywany jest dodatni rachunek ekonomiczny danego przedsięwzięcia,
ewentualnie sytuacje nadzwyczajne (wojna, powódź etc.). Zawsze trzeba jednak pamiętać
o trzymaniu zadłużenia w ryzach. Powinny być zatem przyjęte zasady wypracowywania
nadwyżki budżetowej, która po okresie zadłużania umożliwi spłacenie długu, a nie
powiększanie go w nieskończoność.

W polskim przypadku sytuacja powoli zaczyna wymykać się spod kontroli. Świadczą o tym
wtorkowe zapowiedzi zawieszenia na dwa lata pierwszego progu ostrożnościowego (jeśli
dług publiczny przekroczy próg 50 proc. PKB, zaczyna obowiązywać reguła wydatkowa,
według której wydatki budżetu mogą rosnąć nie więcej niż inflacja plus jeden
procent). A to oznacza, że rząd Donalda Tuska zamierza w dalszym i coraz szybszym
tempie zadłużać Polskę. Ale by to robić bez zbędnych przeszkód, musi wyłączyć
przewidziane przez prawo finansowe bezpieczniki. Przypomina to zachowanie narkomana,
który aż do śmierci wmawia sobie i innym, że nie jest uzależniony od narkotyków.
Podobnie postępuje rząd Tuska, który wciąż wmawia sobie, że powiększanie zadłużenia
jest dobre i dobrze służy wszystkim dookoła.

Mechanizm uzależnień znany jest psychologom już od dawna - polega on na utrzymywaniu
systemu iluzji i zaprzeczeń. Iluzja polega na tym, że ludzie uzależnieni łudzą się,
że nie są uzależnieni, równocześnie zaprzeczając sami przed sobą, że substancje, od
których są uzależnieni, ich nie zabijają. Podobnie rząd Donalda Tuska uzależnił się
od zadłużania. Z jednej strony minister Rostowski mówi, że konsoliduje finanse
publiczne w długim okresie, a z drugiej strony "krótkookresowo" chce wyłączyć
finansowe bezpieczniki, nałożone w ustawie o finansach publicznych. Toż to prawdziwa
kwadratura koła. A o tym, jak rząd pojmuje "krótkookresowość", możemy przekonać się
na przykładzie podwyższenia stawki podatku VAT do 23%. Podwyżka miała obowiązywać
przez dwa lata, a zostanie prawdopodobnie na dużo dłużej, o ile jeszcze nie wzrośnie.

Niedawno publikowaliśmy w Bankier.pl wywiad z amerykańskim ekonomistą i inwestorem
Peterem Schiffem, w którym stwierdził on, że USA nie są w stanie spłacić swojego
długu. Czy Polska będzie w stanie spłacić swój dług? Obawiam się, że nie. I tylko
rząd jak narkoman wmawia sobie, że jeśli kiedyś byłoby jakieś zagrożenie, to on w
każdej chwili jest w stanie odstawić narkotyk.

Marcin Dziadkowiak
Bankier.pl
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Dlug-jak-narkotyk-28
91390.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2013-07-17 14:03:06

Temat: Re: Bankowcy przyznają: dług (POlski) jest jak narkotyk! WOW!
Od: e <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2013-07-17 13:05, m...@g...com pisze:
>
> Po wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu można odnieść wrażenie, że
polscy politycy odpowiedzialni za finanse publiczne żyją w świecie iluzji i
zaprzeczeń, charakterystycznym dla osób uzależnionych. W ich przypadku mamy do
czynienia z uzależnieniem od zadłużania naszego państwa.
>
> Dług jak narkotyk
>
> "Jeśli rząd mówi, że daje, to mówi. Jeśli mówi, że zabiera, to zabiera" - ta
parafraza bardzo dobrze oddaje styl działania rządu Donalda Tuska w kwestiach
finansowych, przynajmniej jeśli chodzi o duże pieniądze. W budżecie państwa chodzi o
bardzo duże pieniądze, więc o żadnym dawaniu mowy być nie może. Za to branie wychodzi
rządowi bardzo dobrze.
>
> O gorącym garnku, który ministra nie parzył
>
> Wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski długo oswajał się z myślą, że
tegoroczny budżet nie zamknie się i będzie konieczna jego nowelizacja oraz
powiększenie deficytu. Przypomina to sytuację, w której rodzice ostrzegają dziecko,
żeby nie dotykało gorącego garnka, bo się oparzy. Dziecko uparcie jednak rodzicom nie
dowierza.
>
> Wicepremier Rostowski, który odpowiada w polskim rządzie za finanse publiczne,
uparcie nie dowierzał (lub - co gorsza - świadomie ignorował) opiniom wielu
ekonomistów i analityków, którzy zgodnym chórem już w ubiegłym roku przekonywali, że
prognozowane przez rząd w budżecie na 2013 rok wskaźniki makroekonomiczne są
przeszacowane, a z prognozowanym na poziomie 36,5 mld zł deficytem tegoroczny budżet
się nie zepnie.
>
> - To jest budżet bezpieczny, który zapewni Polsce i finansom publicznym Polski
bezpieczeństwo w 2013 roku i pozwoli zapewnić rozwój w 2014 i 2015 roku - mówił Jacek
Rostowski 12 grudnia 2012 roku z trybuny sejmowej. Tymczasem już we wrześniu ub.r.
główny analityk Bankier.pl Krzysztof Kolany pisał: Nawet obniżone szacunki
przyszłorocznego budżetu zapewne i tak okażą się przeszacowane. Rząd liczy na 2,2%
wzrostu PKB, ale powinniśmy się cieszyć, jeśli gospodarka w ogóle urośnie w 2013
roku. (...) Sytuacja gospodarcza najprawdopodobniej zmusi rząd do nowelizacji
budżetu.
>
> Wicepremier Rostowski długo nie chciał zmienić zdania w sprawie nowelizacji
budżetu, uparcie robiąc dobrą minę do złej gry. Jeszcze w kwietniu br. tak komentował
decyzję swojego ministerstwa, obniżającą prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok do
1,5%: Nie oznacza to automatyczności noweli budżetu. Dzisiaj nie widzimy takiej
konieczności. Sam fakt rewizji PKB takiej konieczności nie powoduje. Tymczasem
Bankier.pl głosem swojego głównego analityka przewidywał: Jeśli założymy 1,2%
realnego wzrostu gospodarczego i 1,7% inflacji, to nominalny produkt krajowy brutto
będzie w 2013 roku tylko o 3% wyższy niż rok wcześniej. Rząd założył, że będzie to
5%. Skoro podatki pochłaniają ok. 40% PKB, to w kasie państwa zabraknie 10-15 mld
złotych więcej niż zapisano w budżecie. Faktyczny deficyt wyniósłby ok. 50 mld
złotych zamiast planowanych 35,6 mld.
>
> Dopiero w ostatnim miesiącu politycy zaczęli głośno przyznawać, że nowelizacja
budżetu i zwiększenie deficytu będą jednak konieczne.
>
> Rząd z nas kpi
>
> Niestety, robienie dobrej miny do złej gry tak już weszło w krew "wicepremierowi od
brudnej roboty", że uparcie się tego nawyku trzyma, choć sytuacja staje się coraz
poważniejsza. Jak wmówić społeczeństwu, że zwiększenie deficytu budżetowego jest
dobrym posunięciem? - Zwiększenie deficytu bieżącego budżetu państwa o 16 mld zł,
czyli o ok. 1 proc. PKB, to silny impuls stymulacyjny, według wszystkich normalnych
kanonów ekonomii - powiedział po wtorkowym posiedzeniu rządu wicepremier i minister
finansów Jacek Rostowski. Takie wypowiedzi potwierdzają tylko smutny fakt, że nie ma
takiego absurdu, którego człowiek nie potrafiłby sobie wmówić, jeśli ma w tym jakiś
chory interes. Idąc dalej tokiem myślenia wicepremiera można by dojść do wniosku, że
zwiększenie deficytu budżetowego o 100% PKB dałoby polskiej gospodarce takiego
"kopa", że w ciągu roku prześcignęlibyśmy w rozwoju gospodarczym wszystkie kraje Unii
Europejskiej razem wzięte, a kto wie, czy także nie Stany Zjednoczone, Chiny i
Japonię.
>
> Od jutra nie piję
>
> Uważam, że zadłużanie się w niektórych sytuacjach jest uzasadnione. Są to sytuacje,
kiedy przewidywany jest dodatni rachunek ekonomiczny danego przedsięwzięcia,
ewentualnie sytuacje nadzwyczajne (wojna, powódź etc.). Zawsze trzeba jednak pamiętać
o trzymaniu zadłużenia w ryzach. Powinny być zatem przyjęte zasady wypracowywania
nadwyżki budżetowej, która po okresie zadłużania umożliwi spłacenie długu, a nie
powiększanie go w nieskończoność.
>
> W polskim przypadku sytuacja powoli zaczyna wymykać się spod kontroli. Świadczą o
tym wtorkowe zapowiedzi zawieszenia na dwa lata pierwszego progu ostrożnościowego
(jeśli dług publiczny przekroczy próg 50 proc. PKB, zaczyna obowiązywać reguła
wydatkowa, według której wydatki budżetu mogą rosnąć nie więcej niż inflacja plus
jeden procent). A to oznacza, że rząd Donalda Tuska zamierza w dalszym i coraz
szybszym tempie zadłużać Polskę. Ale by to robić bez zbędnych przeszkód, musi
wyłączyć przewidziane przez prawo finansowe bezpieczniki. Przypomina to zachowanie
narkomana, który aż do śmierci wmawia sobie i innym, że nie jest uzależniony od
narkotyków. Podobnie postępuje rząd Tuska, który wciąż wmawia sobie, że powiększanie
zadłużenia jest dobre i dobrze służy wszystkim dookoła.
>
> Mechanizm uzależnień znany jest psychologom już od dawna - polega on na
utrzymywaniu systemu iluzji i zaprzeczeń. Iluzja polega na tym, że ludzie uzależnieni
łudzą się, że nie są uzależnieni, równocześnie zaprzeczając sami przed sobą, że
substancje, od których są uzależnieni, ich nie zabijają. Podobnie rząd Donalda Tuska
uzależnił się od zadłużania. Z jednej strony minister Rostowski mówi, że konsoliduje
finanse publiczne w długim okresie, a z drugiej strony "krótkookresowo" chce wyłączyć
finansowe bezpieczniki, nałożone w ustawie o finansach publicznych. Toż to prawdziwa
kwadratura koła. A o tym, jak rząd pojmuje "krótkookresowość", możemy przekonać się
na przykładzie podwyższenia stawki podatku VAT do 23%. Podwyżka miała obowiązywać
przez dwa lata, a zostanie prawdopodobnie na dużo dłużej, o ile jeszcze nie wzrośnie.
>
> Niedawno publikowaliśmy w Bankier.pl wywiad z amerykańskim ekonomistą i inwestorem
Peterem Schiffem, w którym stwierdził on, że USA nie są w stanie spłacić swojego
długu. Czy Polska będzie w stanie spłacić swój dług? Obawiam się, że nie. I tylko
rząd jak narkoman wmawia sobie, że jeśli kiedyś byłoby jakieś zagrożenie, to on w
każdej chwili jest w stanie odstawić narkotyk.
>
> Marcin Dziadkowiak
> Bankier.pl
> http://www.bankier.pl/wiadomosc/Dlug-jak-narkotyk-28
91390.html

"Mechanizm uzależnień znany jest psychologom już od dawna - polega on na
utrzymywaniu systemu iluzji i zaprzeczeń. Iluzja polega na tym, że
ludzie uzależnieni łudzą się, że nie są uzależnieni, równocześnie
zaprzeczając sami przed sobą, że substancje, od których są uzależnieni,
ich nie zabijają. Podobnie rząd Donalda Tuska uzależnił się od
zadłużania. Z jednej strony minister Rostowski mówi, że konsoliduje
finanse publiczne w długim okresie, a z drugiej strony "krótkookresowo"
chce wyłączyć finansowe bezpieczniki, nałożone w ustawie o finansach
publicznych. Toż to prawdziwa kwadratura koła. A o tym, jak rząd pojmuje
"krótkookresowość", możemy przekonać się na przykładzie podwyższenia
stawki podatku VAT do 23%. Podwyżka miała obowiązywać przez dwa lata, a
zostanie prawdopodobnie na dużo dłużej, o ile jeszcze nie wzrośnie."

Zawsze trzeba brać pod uwagę kto ma interes w tym by coś popierać lub
krytykować. OFE i jego zwolennicy zrobili ludzi w konia, na dodatek
przymusowo. Ostatni "bój o ubój" też mi jakoś dziwnie pachnie. Polska z
pewnością może na tym mięsie zarobić. Może uda się namówić Żydów po raz
pierwszy od kilku tysięcy lat do zmiany poglądów? ;) Oby. A najlepiej
byłoby zacząć już klonować mięso albo drukować je sobie w 3D :). Różne
kontrowersyjne tematy pojawiają się tak jakoś "w odpowiednim momencie".
(Nasza diaspora ;) też nie lepsza - rozdrapała i od razu sprzedała za
miliardy). Zresztą diaspory od lat stosuje metodę kija i marchewki, być
może będą teraz na różne sposoby nas dyscyplinować.

Ale jak widzę Zbigniewa z SP i Jarosława z PiS zatroskanych i
wzywających do natychmiastowego oddania władzy, to jakoś też im nie ufam ;)

E.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Czy jest ktos na tej grupie
Szaleństwo naukawców
Czym nas trują
bez bez bez
odnośnie homoseksualnie wychowanych dzieci

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »