« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-06-08 19:09:30
Temat: Będzie o miłości... :-)))dziś będzie o miłości.
Zacznijmy od tego mniej satysfakcjonującego(chociaż zależy jak dla kogo i z
której strony patrzeć). W każdym razie właśnie moja siora wróciła "ze
szkoły". Już nawet się jej nie pytam, czy zajrzała chociaż na chwilę do
budy. Co mam zrobić? Ona twierdzi, że nie ma po co chodzić do szkoły, bo i
tak cała klasa się zrywa, nauczyciele olewają wszystkich i wszystko, a
wszyscy ich. Całe dnie siedzi jakaś śpiąca i znudzona, cały dzień i tak na
dworze, łeb boli, i tak nic się nie nauczy, a oceny już wystawione. Ona jest
nienormalna(moja krew:-)))). Nie przeczę, że ja na jej miejscu tak samo bym
postąpiła:-)))), ale sama już teraz nie wiem, po co ona ma iść do tej
szkoły- jeszcze więcej problemw jej dojdzie;-))))))))))))(żart, oczywiście,
sama na temat szkoły nie będę się wypowiadać:-)))) ) W każdym razie X
wchodzi do pokoju, a ja si jej pytam tradycyjnie:
"Co, jak tam z A?"
A ona:
"szczerze?"
"No..."- spodziewałam się najgorszego........
"Tak właściwie to chyba go rzuciłam...."- no tak, wiedziałam, moje najgorsze
oczekiwania się spełniły. Nie wiem, czy to dobrze czy źle, w każdym razie
nie chciałabym byc ani na jego miejscy, ani na jej miejscu. Boże, co ona
teraz musi czuć. Myślałam, że wezmę i zemdleję przed tym komputerem. Ale
jakoś wytrzymałam. Ona mi opowiadała, jak to wspaniale dzisiaj
było(oszczędzę Wam soczystych szczegółów ;->>>>>>) itd itp i co ona ma
robić? Spytałam, co si stało, że zdecydowała si na tak brutalny krok, a ona
na to, że zrobił jej straszne swiństwo( nie ważne jakie- dla mnie nic tak
strasznie strasznego, żeby nie wybaczyć ukochanej osobie, ale nie wiem, czy
ukochana osoba takie coś robi. Nie ważne) i nawet nie przeprosił. Według
niej to także nic strasznego, nie byłoby problemu, gdyby go jeszcze
"kochała". Ale to miało posłużyć jako pretekst. No i on sobie poszedł, a ona
pogrążyła się w smutku i pocieszeniach tego drugiego(nazwijmy go B). Tak
"przeskoczyła" po prostu. Nie chcę, żeby miała przez to "skakanie" później
problemów, jak osoba postronna si o tym dowie. Bo z boku to wygląda inaczej
niż z jej punktu widzenia. I znów- Co ona ma teraz robic? O nie, teraz to
już na pewno nie wróci do szkoły. Niech głupie belfry się walą.- cytat z jej
wypowiedzi. Trzeba było się zastanowic zanim się zrobiło i nie komplikować
sobie tak tego(nie, to nie wchodzi w rachubę, moja siostra wszystko musi
sobie zakręcić, ma to po mnie :-))))Właśnie- jak to odkręcić?
A poza tym to chciałam jeszcze napisać coś o mnie, no to w końcu o to tutaj
chodzi, ale już z abardzo si rospisałam, wic powiem tylko, że do tego
napiszę osobny post.
--
Pozdrawiam,
Ada i jej Wraczek, oraz dwa żółwiki
d...@w...pl
--
"(...)Jak długo można odwracać głowę i udawać, że się nie widzi?
(...)Ile trzeba mieć uszu by usłyszec płaczących ludzi?
Ilu jeszcze umrze, zanim stanie się jasne, że zbyt wielu już zginęło?"
[Bob Dylan "Blowin' in the wind"]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-06-11 16:27:59
Temat: Re: Będzie o miłości... :-)))> ... Nie przeczę, że ja na jej miejscu tak samo bym postąpiła:-)))),
> ale sama już teraz nie wiem, po co ona ma iść do tej szkoły
> - jeszcze więcej problemw jej dojdzie;-))))))))))))(żart, oczywiście,
> sama na temat szkoły nie będę się wypowiadać:-)))) )...
Czyli z tego wniosek ze 'Twoja mlodsza siostra' i Ty to jedna osoba.
Nieladnie. :(
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |