| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-12-17 16:33:45
Temat: Re: Być sobąOn Tue, 17 Dec 2002 00:35:51 +0100, "EvaTM" <e...@i...pl>
wrote:
>No, fakt ;).. wówczas też byłby sobą czyli krętaczem.
>Pytasz czy również takie "bycie sobą" powinien realizować?
>Myślę, że dobre prawo "pomogłoby mu" odpowiednio skanalizować
>to powołanie ;).
Nie było moją intencją czepianie się dla czepiania. Chciałem po raz
kolejny zaprotestować przeciwko naiwnemu przekonaniu, że w "byciu
sobą" jesteśmy niezależni od "innych". Co do reszty zgadzam się :-)
Pozdrawiam,
--
Amnesiac
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-12-17 17:13:14
Temat: Re: Być sobąUżytkownik "Amnesiac" <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl> napisał
>
> No więc jak to jest? Zapatrując się tylko w siebie byłbyś "sobą"
Nie, nie bylbym wtedy soba
> Jeśli - jak napisałeś - bycie "sobą" jest niezależne od
> tego, co nas otacza, to "nieoglądanie się wokół" byłoby zbawienne dla
> bycia "sobą" właśnie.
Nic takiego nie napisalem. Wprost przeciwnie "bycie soba"
jest zalezne od tego, co nas otacza, ale my (ja) mamy
w jakis sposob na to wplyw. Mozemy do pewnego stopnia ksztaltowac to co nas
otacza i sie do tego odpowiedni odnosic.
> A gdybyś ślepo pobiegł za jakimiś zainteresowaniami, to byłbyś "sobą"
> czy wręcz przeciwnie?
Gdy slepo, to nie bylbym soba.
> Załóżmy, że ktoś się fascynuje piłką nożną.
> Interesuje go tylko futbol i nic poza tym. Jest "sobą"?
Odpowiem w ten sposob:
przez ponad polowe swojego zycia, fascynowalem sie,
pewna dyscyplina sportu, ktora wypelniala niemal cale
moje zycie. Niektorzy nawet twierdza, ze odnioslem jakis
tam sukces:-). Ale nie szedlem slepo przed siebie, nie
zwazajac na to co wokol.
Dla mnie "bycie soba" to nie tylko chwila, to proces,
ktory nalezy ksztaltowac przez cale, zycie, choc nie jest
to latwe.
To cos jak z doskonaloscia,do ktorej (moim_zdaniem)
nalezy caly czas zmierzac (oczywiscie w tych dziedzinach,
zycia w ktorych to jest konieczne i mozliwe) ale tak na
prawde to tej doskonalosci nigdy nie osiagamy, bo zawsze
istnieje jakas, rezerwa.
To tak jak wspinanie sie na gore, ktora "nie ma szczytu"
Troche zjechalem na inny tor ale mysle, ze teraz jasniej
napisalem nt. mojego "byc soba":-)
--
Pozdrawiam
PePe_M
"Kazdy na swiecie jest po cos, ale czy starczy nam czasu i szczescia
by to cos odnalezc???"
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-18 12:19:24
Temat: Re: Być sobąUżytkownik "Amnesiac" <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości
> Nie było moją intencją czepianie się dla czepiania. Chciałem po raz
> kolejny zaprotestować przeciwko naiwnemu przekonaniu, że w "byciu
> sobą" jesteśmy niezależni od "innych". Co do reszty zgadzam się :-)
Jesteśmy zależni od innych, oczywiście, ale tylko na tyle, na ile nie dość
wcześnie nie wymyślimy sobie sposobu na jak najmiejszy destrukcyjny
wpływ tych "innych". Niezależność, zarówno myślenia jak praktyki życia,
nie jest łatwa. Piszę o tym przede wszystkim dlatego, że sama to wiem.
No i nie piszę dla tych, co już wydaje się, nieodwołalnie tę niezależność
zgubili. W ogóle, cokolwiek piszę, myślę o młodszych i tych, którzy ciągle
zastanawiają się nad równowagą między mieć a być.
I oczywiście, chodzi o to by nie zapędzać się w ślepy zaułek
tymczasowości, z którego wyjść już później trudno.
Dlatego każdy powinien na początku drogi sto i tysiąc razy zadać sobie
to pytanie: co naprawdę chcę robić. Jeśli wybierze się właściwie tę
niezagłuszoną, najgłębiej siedzącą w każdym iskrę bożą ;), to co zgodne
z istotą (powołaniem;)?) jednostki, to i "mieć" przyjdzie samo
i w takim rozmiarze, jaki każdemu potrzebny do szczęscia.
No.. ja wybrałam niedobrze, zbyt zdanie tych "innych" kiedyś
się liczyło.. ;), nie dość się wsłuchałam w siebie, wpadłam w popłoch,
gdy pierwsze próby zawiodły, wtedy trzeba było usiąść w Ciszy i pytać
siebie, pytać..
dlatego o tym piszę z całym przekonaniem i nie dla Ciebie, Amnesiacu,
zapewne :).
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-18 16:08:16
Temat: Re: Być sobąOn Wed, 18 Dec 2002 13:19:24 +0100, "EvaTM" <e...@i...pl>
wrote:
>Dlatego każdy powinien na początku drogi sto i tysiąc razy zadać sobie
>to pytanie: co naprawdę chcę robić. Jeśli wybierze się właściwie tę
>niezagłuszoną, najgłębiej siedzącą w każdym iskrę bożą ;), to co zgodne
>z istotą (powołaniem;)?) jednostki, to i "mieć" przyjdzie samo
>i w takim rozmiarze, jaki każdemu potrzebny do szczęscia.
Zgadzam się z tym, a moje dotychczasowe "wybory" potwierdzają tę zgodę
;-)) Niestety - póki co - owo "mieć" jeszcze nie "przychodzi samo",
więc nie potrafię powiedzieć czy eksperyment się powiódł... :-)
Pozdrawiam,
--
Amnesiac
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-18 17:04:42
Temat: Re: Być sobąw poprzednim art. <atnnpm$l4r$1@news.gazeta.pl>,
szanowny kol. "PePe_M" <washi@(wytnij-to)o2.pl> pisze, ze:
<..>
> Nic takiego nie napisalem. Wprost przeciwnie "bycie soba"
> jest zalezne od tego, co nas otacza, ale my (ja) mamy
> w jakis sposob na to wplyw. Mozemy do pewnego stopnia ksztaltowac to co nas
> otacza i sie do tego odpowiedni odnosic.
bondziorno,
"Bez wzgledu na to co nas otacza - badzcie soba.
Najpierw jednak zadajcie sobie pytanie kim chcecie byc,
a nie co chcecie miec, zdobyc, posiasc..."
Wg tego co Ty napisales to traktujesz uprawianie onego "bycia soba"
jako jakby rozszerzanie swojej osoby na otoczenie, podporzdkowanie
otoczenia (czy jego czastki) sobie.
Wydaje mi sie wiec, ze posuwasz sie nawet dalej niz powiedziane bylo
w cytacie ktory Cie natchnal do myslenia.
Moze to i lepiej niz dazenie do "byc soba" za wszelka cena i
niezaleznie od okolicznosci... (jakby moglo sie komus wydawac ze jest
tam napisane)
Ale mi osobiscie sie wydaje, ze bardziej pasowalby tu bycie w zgodzie
z soba i otoczeniem, nie modyfikujac go zbytnio, wlasnie odnajdywac
siebie w kazdych, wybitnie niesprzyjajacych nawet okolicznoscich..
Nie zatracac sie w dazeniu do osiagniec i checi zapanowania nad
otoczeniem, ale wlasnie nie starcic kontaktu z tym kims, kim wybrales
by byc (anonimowy ty, nie koniecznie 'Ty')
Wyszlo mi tu wiec, ze wiecej zalezy od tego kim chcesz byc, jakiego
wyboru dokonasz, bo jesli zle okreslisz swoje byc, to nie bedziesz
mogl tego utrzymac (czyli np. (banalizujac) mysle ze gorszym wyborem
byloby 'jestem najlepszy w tym biznesie' niz 'nie jestem skurw..', a
gorszym dlatego, ze trudniej byloby pierwszy wybor zrealizowac, mimo
ze sposob jest jakby bardziej okreslony. a to drugie, takie
'nijakie', jest mozliwe (prawie) zawsze)
Ale to chyba juz zalezy od osobowosci. Zreszta to tylko ideologia.
W kazdym razie wydaje mi sie, ze istotniejsze moze tu byc ustalenie
zasad (ja - zbior wartosci i zasad ktorymi sie kieruje) niz samych
celow (dobra ktore chce osiagnac, nawet jesli byloby to cos tak
niematerialnego jak opanowanie tabliczki mnozenia liczb dwucyfrowych
;)
ps. ja w kadym razie nie chcialbym juz byc soba ;-)
--
Marsel
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-18 17:13:18
Temat: Re: Być sobąw poprzednim art. <atnnpm$l4r$1@news.gazeta.pl>,
szanowny kol. "PePe_M" <washi@(wytnij-to)o2.pl> pisze, ze:
<..>
> Nic takiego nie napisalem. Wprost przeciwnie "bycie soba"
> jest zalezne od tego, co nas otacza, ale my (ja) mamy
> w jakis sposob na to wplyw. Mozemy do pewnego stopnia ksztaltowac to co nas
> otacza i sie do tego odpowiedni odnosic.
bondziorno,
"Bez wzgledu na to co nas otacza - badzcie soba.
Najpierw jednak zadajcie sobie pytanie kim chcecie byc,
a nie co chcecie miec, zdobyc, posiasc..."
Wg tego co Ty napisales to traktujesz uprawianie onego "bycia soba"
jako jakby rozszerzanie swojej osoby na otoczenie, podporzdkowanie
otoczenia (czy jego czastki) sobie.
Wydaje mi sie wiec, ze posuwasz sie nawet dalej niz powiedziane bylo
w cytacie ktory Cie natchnal do myslenia.
Moze to i lepiej niz dazenie do "byc soba" za wszelka cena i
niezaleznie od okolicznosci... (jakby moglo sie komus wydawac ze jest
tam napisane)
Ale mi osobiscie sie wydaje, ze bardziej pasowalby tu bycie w zgodzie
z soba i otoczeniem, nie modyfikujac go zbytnio, wlasnie odnajdywac
siebie w kazdych, wybitnie niesprzyjajacych nawet okolicznoscich..
Nie zatracac sie w dazeniu do osiagniec i checi zapanowania nad
otoczeniem, ale wlasnie nie starcic kontaktu z tym kims, kim wybrales
by byc (anonimowy ty, nie koniecznie 'Ty')
Wyszlo mi tu wiec, ze wiecej zalezy od tego kim chcesz byc, jakiego
wyboru dokonasz, bo jesli zle okreslisz swoje byc, to nie bedziesz
mogl tego utrzymac (czyli np. (banalizujac) mysle ze gorszym wyborem
byloby 'jestem najlepszy w tym biznesie' niz 'jestem uczciwy', a
gorszym dlatego, ze trudniej byloby pierwszy wybor zrealizowac, mimo
ze sposob jest jakby bardziej okreslony. a to drugie, takie
'nijakie', jest mozliwe (prawie) zawsze)
Ale to chyba juz zalezy od osobowosci. Zreszta to tylko ideologia.
W kazdym razie wydaje mi sie, ze istotniejsze moze tu byc ustalenie
zasad (ja - zbior wartosci i zasad ktorymi sie kieruje) niz samych
celow (dobra ktore chce osiagnac, nawet jesli byloby to cos tak
niematerialnego jak opanowanie tabliczki mnozenia liczb dwucyfrowych
;)
ps. ja w kadym razie nie chcialbym juz byc soba ;-)
--
Marsel
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |