Strona główna Grupy pl.rec.ogrody Bylem znowu...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Bylem znowu...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 3


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-05-02 17:47:09

Temat: Bylem znowu...
Od: "miro" <m...@w...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

...na działce dzisiaj, z zamiarem poświęcenia tylko 20-tu minut - na oprysk
kilku zagrożonych mszycą świerków, ale zrobiły się z tego godziny trzy z
hakiem. Bo i pogoda śliczna i konieczności wynikło kilka dodatkowych.
Wybaczczycie mi na pewno spam (:-)), jak zwykle (:-)).
Normalni mężczyźni zajmują się o tej porze - albo podrywem wiosennie
błyszczących (nogami i włosami) dziewczyn. Albo składaniem po zimie i
dopieszczaniem swoich koni mechanicznych - tych na 2 i tych na 4 kołach. W
piaseczku i w wodzie bawią się tylko dzieci. I dziecinniejący starcy, jak
się okazuje (:-))...

W grę wchodziła JEDNA jedyna sosenka, spośród dwóch setek chyba moich
nadziei (sosenek) na wspaniały lasek pełen kozaków i prawdziwych za jakieś
5-6 lat (:-))...(oprócz wielu setek innych drzew i krzewów). Takie
powygryzane przez "moje" futrzaki bonsai, półmetrowej dopiero wysokości,
choć pień już gruby (:-)). U nasady KAŻDEJ igły, włącznie z tymi
wyrastającymi bezpośrednio z głównego pnia - CZARNA otoczka. A sosna - jak
wszystkie dookoła, czyli samosiejka. Dobra. Ewenement jakiś. Ale z wiosną
zauważyłem tam MRÓWKI... Więc bliżej nos od razu: - SĄ oczywiście mszyce...
Więc opryskałem gruntownie od góry, aż po korzenie i poczekam. Wszystko się
zieleni ślicznie, ale zaczyna podsychać deczko, bo zrobiło się wietrznie i
gorąco, a wilgoci ani ani.

NIE MA kun ! (:-)). A twierdzę tak, bo napotkałem dziś 30-centymetrowego,
pięknego i złoto-platynowego padalca. W jednym tylko kawałku i w dodatku
żywego (:-)), który spieprzał tak skutecznie przede mną, że nie dałem rady
go złapać, żeby mu zrobić z bliska zdjęcie... Zwinki obrodziły niesamowicie,
w dodatku wszystkie samce są pięknie zielone, czego dawno nie widziałem u
nas w górach. Takie 20-centymetrowe, zielone smoczki, które nawet nie kwapią
się specjalnie, żeby uciekać. Czyli - KUN NIE MA ! (:-)). Bo gdyby były - na
ścieżkach leżałyby ich kupy i drobne kawałki ogonów zwinek i padalców...
Ktoś wziął poważnie moje narzekania w ubiegłym roku i je wyłapał... Nie
grzmię zbyt głośno na kmiotów, bo tym razem zrobili mi przysługę, choć SAM
zamierzałem je wyłapać i powywozić dalej w Polskę. Obym nie zapeszył i oby
nie przyszły nowe, w miejsce tych wyłapanych najwidoczniej na futerka przez
"myśliwych" (:-). Zdecydowanie wolę drobną i NIE BOJĄCĄ SIĘ zwierzynę u
siebie, niż jedną parę kun z młodymi, których i tak nie widzę (oprócz ich
kup potem na ścieżkach..).
Nie spieszyło mi się do domu i postanowiłem uruchomić wodę po zimie.
Odbezpieczyłem i wrzuciłem do wody rurę ssącą z filtrem w potoku u sąsiada
powyżej mnie, szukając najpierw pół godziny, gdzie u ciężkiej pomrocznej
schowałem jesienią korek spustowy do instalacji wodnej ?! (:-))...
Uruchomiłem "źródełko" na działce - ożyły kałuże błota w kaskadach kawałka
potoczku od źródełka... Więc zabrałem się za to... Tachałem godzinę głazy z
dołu działki (jakieś 150 metrów) i układałem, robiąc cieniste groty w
źródełku (do przechowywania piwa potem latem (:-)) ). To od razu
przytaszczyłem kilka omszałych głazów z macierzystego potoku górskiego, żeby
coś się zazieleniło trochę w wodzie...Poprawiłem bieg strumyczka... Pod
kładką dębową nad ścieżką też... I TUTAJ przeżyłem miły szok... Wgłębiając
się aż po folię obydwiema rękami w pojesienny szlam z czarnymi liśćmi -
poczułem, że coś WIJE się śliskiego w środku... Dawaj na trawę to poniżej -
a tam...TRASZKI !!... Chyba ze cztery śliczne samczyki z pomarańczowymi
brzuszkami (jeszcze bez grzebieni) i dwie samice, w tym jedna już kotna
(górskie)... Dawaj - z powrotem, ale piętro wyżej - do czystej wody, gdzie
je WIDAĆ... I problem na następną godzinę (:-((... DOKĄD z tymi biednymi
płazami, których tak chciałem na działce, że aż zamierzałem je sprowadzać
?... A one SAME się osiedliły miejscowe w kałuży pod kładką po zimie, bo
uznały, że to woda STOJĄCA (:-((... A ja właśnie uruchomiłem źródełko z
przepływem jakieś 5 litrów na minutę, z lodowatą wodą z potoku (:-((...
Makabra... Samice już kotne (:-((... Więc dawaj - uruchamiać "oczko numer
3" - czyli zafoliowaną dziurę w ziemi o pojemności mniej więcej dużej wanny.
A tam jeszcze po zimie - kupa szlamu, gęstej masy starej moczarki i innego
zielska + zgnite liście pałki wodnej + siano, liście i patole na dnie, bo to
dziurka z ujemnym bilansem, bo nieszczelne (celowo, żeby podlewało się samo
wszystko dokoła)... Mam tam pociągnięty na stałe pod darnią wężyk 3/8" od
źródełka, który ledwo ciurkając - zapewnia mi maksymalny poziom wody przez
cały sezon. Po zimie - oczywiście tylko błoto na dnie... Były mrozy. Lód aż
do dna. Był metr śniegu na tym. Wyrywam całymi kupami moczarkę, zielsko i
syfy - i pod krzaczki małych modrzewi opodal z tym... A pośród tego -
poczwarki ważek rozmaitych...(Wiecie - te potworki takie brązowe i
kostropate (:-)) ). I znowu - wyciągam kolejną kupę szlamu, liści, glonów i
zgnitych roślin - a tu PISZCZY mi coś w dłoni wśród tego !... Całkiem, jak
PŁAZ piszczy, gdy go nadepnąć... Patrzę - TRASZKA znowu !... Z nadzieją, że
jej nie uszkodziłem - wpuściłem ją z powrotem do oczka (to eufemizm w
porównaniu z tymi arcydziełami, które macie Państwo w swoich miejskich
ogródkach ze złotymi karasiami, ale JA TAK WŁAŚNIE lubię. Ma być DZIKO !..
SAMO to ma o siebie dbać... JA mam zaledwie dostarczyć wodę...). Czyli - w
oczku numero 3 - mam ich na pewno co najmniej 8 sztuk, jeśli się nie
pogniewają i sobie nie odejdą w siną dal. Sprawdzałem potem, siedząc bez
ruchu kwadrans, żeby sprawdzić, ale część pochowała się pewnie po brzegach
po rewolucji środowiskowej, jaką im zrobiłem... W ciągu tego kwadransa tylko
DWIE traszki wyszły po powietrze do góry (wytrzymują najwyżej 10 minut)...
Ale i tak jest super i jestem happy, jak cholera ! (:-)).
Tak siedząc na pieńku nad tą dziurą o pojemności wanny wody - widać jakie
geszefty odchodzą w toni... Jest tam cały kompletny biotop...
I tak siedząc właśnie i czekając na wyjścia po powietrze ostrożnych i
zszokowanych przejściami, jakie im zgotowałem właśnie traszek -
zauważyłem.... ni mniej, ni więcej, tylko RYBKĘ !... Jedną. Ostatniego z
"8-miu małych Murzynków", o których opowiadałem ubiegłego lata !...
Do dziś przesiedział w szlamie, przetrzymał zamrożenie w lodzie i całe
przedwiośnie... Nawet niespecjalnie chudy... Jakieś 5 centymetrów ma.
Gatunku nie znam. Typowa jakaś uklejka stawowa. Taki mini-śledzik,
zielono-żółty na grzbiecie i srebrny pod spodem. Ostatni Mohikanin. 8-my
Murzynek (:-)). A położyłem jesienią na niego krzyżyk, bo nie dał się
złapać, żebym mógł go wywieźć do dużego stawu przed opróżnieniem instalacji
wodnej na zimę, jak wszystkie pozostałe. A on wziął i przeżył ! (:-))... Ale
głodny, jak cholera. I same drapieżniki dokoła. Mało przestrzeni do
pływania. I jeszcze konkurencja do żarcia w postaci licznych traszek...
Pojutrze pojadę do zoologu i zamówię trochę rozwielitek i oczlików na
rozmnożenie. Woda w oczku jest leciutko tylko płynąca - prawie stojąca, więc
są szanse. Gąszcze takie, że część skorupiaków się rozmnoży, bo słońce
ogrzewa płytkie zakątki dość mocno, powodując rozwój pierwotniaków. Pokarm
mięsny też jest, bo dużo owadów i robaków się topi. Kupię też rureczników i
spróbuję je osiedlić w szlamie strumyka ze "źródełka".

Dobra - myślę sobie. Źródełko i jego kaskady też urządziłem jako tako -
powsadzałem nawet trochę zielska powyrywanego z oczka. I zostawiłem w
spokoju resztę szlamu pod kładką, bo część traszek tam została jeszcze. Może
zaakceptują jednak zimną wodę dopływu z potoku ?.. Jeśli nie - wolna
droga...Faajnie. Ale jeszcze jedno mini-oczko. Numer 4. W "Oazie". 150
litrów gotowiec ze sklepu ogrodniczego. Tak samo zabagniony pozimowo i z
połową stanu wody, bo to już w ogóle bez żadnego dopływu (tylko wiadrami w
czasie suszy). Pośrodku sawanny. "Oaza" dla ptaków i gadziny suchym latem. W
tym celu to zrobiłem. Przytachałem więc dwa wiadra świeżej wody ze świeżo
uruchomionego "źródełka" i usunąłem 3/4 zielska, glonów nitkowatych jeszcze
z ubiegłego lata i liści wierzb, które wsadziłem rok temu po prostu w oczko.
Dwa półmetrowe patole po prostu. Które do jesieni wypuściły taki gąszcz
czerwonych korzeni do oczka, że już roślin nie trzeba (:-)). W górę - też
oczywiście zagajnik wierzbowy się zrobił z tych dwóch patoli. Śliczności
(:-)). I TAM TEŻ miałem TRZY tym razem "Krasnoludki" - tzn. centymetrowej
wielkości (latem) uklejki, które zapałętały mi się w końcu maja chyba, razem
z oczlikami i rozwielitkami, których nałapałem siatką pod Wrocławiem w
stawie, żeby gdzieś "zapuścić". Nie zauważyłem wtedy ich w słoiku, bo były w
stadium larwalnym i ledwo widoczne gołym okiem. Dopiero w lipcu zauważyłem,
że mam jakieś rybki w oczku ! (:-)). I TEŻ zostawiłem to na zimę... Ciekawe,
czy one TEŻ przeżyły..Pewnie tak... Ale o tym mogę się przekonać dopiero
NOCĄ kiedyś, świecąc w głąb oczka latarką. Nieomylnie, jeśli są - przypłyną
pod snop światła latarki. Jedyna możliwość kontroli pogłowia (:-)).
Żmij nie spotkałem żadnych dzisiaj, ale za to kilka wspaniałych zwinek,
które w tym roku są w dużej części ciała zielone. Jedna nawet była
JASNO-zielona i to prawie w całości... Cudności... Ostatni raz widziałem
całkowicie zielone zwinki 35 lat temu na Górnym Śląsku...
Muszę w tym roku wykopać duży staw (jakieś 400 m kw.) i wyłożyć piaskowcem,
doprowadzając wodę akweduktem (:-)), żeby była nawet zimą. Wtedy sprowadzę
kumaki górskie... I może osiedli mi się coś ptasiego nawet na wyspie na
środku... Ale dopiero, jeśli uda mi się zrobić kawałek sztucznych moczarów z
szuwarami... Jeśli... (:-)). Obyśmy zdrowi byli.
Czego i wszystkim Grupowiczom serdecznie życzę, Amen.
miro


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-05-04 06:10:34

Temat: Re: Bylem znowu...
Od: "Bogusław Bielawski" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

za to kilka wspaniałych zwinek,
> które w tym roku są w dużej części ciała zielone. Jedna nawet była
> JASNO-zielona i to prawie w całości... Cudności... Ostatni raz widziałem
> całkowicie zielone zwinki 35 lat temu na Górnym Śląsku...

No właśnie ... my też już widzieliśmy zwineczki, duże, dorodne i zielone
właśnie - Swietlisto zielone - uderzyło mnie to ale żem nie specjalista
gadzi to nie wiedziałem że to jakiś rarytas. Najfajniejsze było to, że dała
się pooglądać dość długo - zwykle zwiewają mi sprzed oczu.
Pozdrawiam
Bogusław BoG


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-05-06 12:39:07

Temat: Re: Bylem znowu...
Od: "Grzegorz Szutka" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Jooooooj!! :-O
pzdr grzesiek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Yucca filamentosa
chinski agrest
dereń złotolistny ?
jakie ryby w oczku?
Nawadnianie roslin

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Zmierzch kreta?
Sternbergia lutea
Pomarańcza w doniczce
dracena
Test

zobacz wszyskie »