Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.ipartners.pl!not-for-mail
From: "Tomek K." <t...@t...com.pl>
Newsgroups: pl.sci.medycyna
Subject: Chemioterapia - szpiczak - pytanie do fachowcow (dlugie!)
Date: Thu, 17 Jan 2002 15:02:41 +0100
Organization: Internet Partners
Lines: 35
Message-ID: <a26lhk$9n4$1@news2.ipartners.pl>
NNTP-Posting-Host: magda.marketingserwis.pl
X-Trace: news2.ipartners.pl 1011276148 9956 157.25.39.45 (17 Jan 2002 14:02:28 GMT)
X-Complaints-To: a...@i...pl
NNTP-Posting-Date: 17 Jan 2002 14:02:28 GMT
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.medycyna:61960
Ukryj nagłówki
Witam.
Bliska mi osoba - tesc (ma 72 lata) jest chory na szpiczaka, chyba mnogiego.
Przez jakis czas otrzymywal chemioterapie. Czy ktos moglby mi, jako laikowi,
wyjasnic, co to jest ta chemia? Jakiego typu leki/zwiazki sa w takim
przypadku podawane? Pytam glownie dlatego, ze - majac dostep do Sieci -
troche poczytalem o tej chorobie i znalazlem m.in. to, ze dobre wyniki w
leczeniu (czy moze podtrzymaniu zycia i zwalczaniu objawow) daje interferon
alfa i talidomid. Ponadto duze nadzieje wiaze sie z nowym lekiem dzialajacym
wybiorczo na komorki rakowe (choc skutecznosc badano dla bialaczki) o nazwie
Gleevec (zostal juz zarejestrowany w USA). Zastanawiam sie, czy pojecie
"chemioterapia" obejmuje ktorys z tych lekow?
Podejrzewam, ze nie. Sadze wiec, ze nie uzyto wszystkich skutecznych srodkow
do przedluzenia mu zycia. Zamierzam o to zapytac w szpitalu. Gdyby ktos
wczesniej tylko baknal, ze mozna cos sprowadzic, na pewno zrobilibysmy to.
Druga sprawa - jest juz 2 miesiace w szpitalu, praktycznie nie ma z nim
kontaktu. Wydaje mi sie, ze bardzo cierpi. Morfina byla nieskuteczna,
podobnie pyralgina. Skutecznie lagodzi mu bol delargan (o ile nie myle
nazwy), ale lekarze nie chca podawac tego leku, gdyz moze to spowodowac
podobno klopoty z oddychaniem. Sytuacja jest wiec taka, ze praktycznie
nieprzytomny czlowiek, ktoremu chyba niewiele zycia zostalo, caly czas
jeczy, czasem zwija sie z bolu, a dostaje - relanium na uspokojenie, ktore
sluzy raczej do uspokojenia sumienia lekarki, bo na niego tez to nie dziala.
Czy rzeczywiscie nie mozna mu ulzyc w jakis sposob? Zdaje sobie sprawe, ze
stan jest beznadziejny - lekarze juz odstawili jakiekolwiek leczenie (mial
czesto przetaczana krew).
Pani doktor prowadzaca czesto w rozmowie z roznymi pacjentami (na sali)
podkresla, ze jest (ona) wspanialym fachowcem, ma 20-letnie doswiadczenie,
ma iles tam fakultetow, wspolpracuje z rewelacyjnymi klinikami (ma m.in.
wlasna podobno), ale czasem mam wrazenie, ze nie za bardzo ma dostep do
najnowszej wiedzy i opiera sie wylacznie na tym doswiadczeniu (i pewnie
mozliwosciami finansowymi kliniki).
Pozdrawiam i dziekuje z gory za odpowiedz.
Tomek K.
|