| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2007-02-21 15:45:32
Temat: Re: Chodzenie do wyimaginowanego psychologa?Użytkownik "Vicky" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:erft4q$o4v$1@achot.icm.edu.pl...
>> Za pieniądze ludzie zrobią naprawdę dużo.
>> Ja "borykam" się z psychologiem, która wymyśla jakieś dziwne teorie "na
>> zamowienie" żony. Skutek jest taki, że czterodniowy pobyt 3 letniego
>> dziecka z ojcem jest zbyt długi (inna bajka, że matka może 5 razy
>> dziennie w tym czasie do dziecka dzwonić i pytać czy przypadkiem się
>> nie stęskniło i czy nie chce do domu). Z moimi rodzicami synek nie
>> może zostać na cały dzień, bo to za wcześnie i jeszcze nie na tym
>> etapie (moi rodzice opiekowali się synkiem przez ostatnie 2 lata
>> podczas mojej i żony pracy). Synkowi mamy oszczędzać nadmiaru emocji
>> (pozytywnych i negatywnych) ale to, że żona przez 3 tygodnie kupiła
>> synkowi więcej zabawek niż przez ostatnie 2 lata to już OK. Że nie
>> chodzi praktycznie do przedszkola zostało zbyte milczeniem itd.
>> Jasne, że powinno się ćwiartować i to publicznie (w moim przypadku
>> krzywdzone jest malutkie 3-letnie dziecko).
> Jest krzywdzone - bo nie potraficie się dogadać z żoną.
Trudno się dogadać z kimś, to kłamie w żywe oczy i nie dotrzymuje żadnych
obietnic.
> Nie szukaj winy w psychologu, tylko znajdź problem w Was.
Moja, żona ma problem (a ja z nią), bo z dziecka uczyniła narzędzie do
wkurzania znienawidzonego męża i teściów.
> Dziecko wszystko widzi, chociaż Wam się wydaje że jest jeszcze malutkie i
> nic nie kuma.
Zdaję sobie z tego sprawę i rezygnuję z każdego działania, które mogłoby źle
na mojego synka wpłynąć. Nie kłócę, się z żoną przy nim, nie wyszarpuję go z
jej rąk (chociaż nie był u mnie już 3 tygodnie), nie mówię mu złych rzeczy o
jego matce itd.
> Znajdź powód dla któregoTwoja żona nie chce żeby zostawało z Twoimi
> rodzicami.... pomyśl dlaczego tak może być. Może to np kwestia tego że
> Tobie bardziej na tym zalezy niż na czymkolwiek innym?
Trudno mi znaleźć rozsądny powód. Żona np. ostatnio specjalnie przełożyła
wizytę u psychologa na godziny poranne, bo w porze wieczornej Kubuś mógłby
musieć trafić do moich rodziców na dwie godziny (moi rodzice na dobrą sprawę
wychowywali Kubę przez 2 i pól roku w czasie gdy z żoną musieliśmy chodzić
do pracy).
> Kontrreakcja z czegoś wynika ... Może to nie wasze dziecko potrzebuje
> psychologa tylko Wy.
Moja żona na pewno. Ja dla jego dobra po raz drugi umawiam się co do
sposobów mojego widzenia się z synem, bo piewrsza umowa została
niedotrzymana przez żonę i teraz zakwestionowana.
--
pozdrawiam
karol
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2007-02-21 15:56:38
Temat: Re: Chodzenie do wyimaginowanego psychologa?Użytkownik "Abnegat" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
news:erg57j$3o0$1@news.onet.pl...
>> Za pieniądze ludzie zrobią naprawdę dużo.
>> Ja "borykam" się z psychologiem, która wymyśla jakieś dziwne teorie "na
>> zamowienie" żony. [...]
> Wiesz, sam jestem z rozbitej rodziny i sądzę, że ani psycholog ani sędzia
> nie mogą być rozwiązaniem. To są tylko gry i zabawy miedzy rodzicami a
> chodzi głównie o to, żeby się "zemścić".
Tak odbieram zachowanie żony.
[...]
> Dlaczego Cię denerwuje, że żona dzwoni do dziecka?
> Czujesz się kontrolowany?
Nie. Nie denerwuje mnie fakt chęci porozmawiania żóny z dzieckiem. Tyko,
jeżeli umawiamy się z żoną, że skoro dziecko nie widziało mnie blisko
miesiąc i mam 1 tydzień na udbudowanie moich z nim relacji, a żona po jednym
dniu dzwoni do synka i w pierwszych słowach pyta go czy się z mamusią
stęsknił i czy nie chciałby przypadkiem do domu. Krew mnie zalała - bo mądra
matka wytłumaczyłaby dziecku, że nie może teraz być z mamą, bo np. wyjechała
(a tak bywało co tydzień przez o ostanie kilka lat). Koniec końców po 24
godzinach zabrała syna i z jednego tygodnia zrobił się jeden dzień.
Ponadto żona potrafiła cztery dni do dziecka nie dzwonić jak wyjeżdżała z
domu a teraz udaje dobrą mamusię.
> Być może jesteś (dlaczego?), ale pomyśl co
> czuje dziecko, widząc, jak się krzywisz. Dzieci powinni mieć tylko
> ludzie odpowiedzialni. W kółko tylko w domu słyszę, że "jakoś się ułoży",
> że jakiś czas wszyscy się przyzywczają, że sąd coś rozwiąże, że między
> (nierozmawiającymi ze sobą) rodzicami coś się samo zmieni itp. A chuja
> wafla! Jest coraz gorzej. Bo nie chcą wziąść na siebie odpowiedzialności
> i rozwiązać problemu samemu. I teraz jeśli nawet wezmą, to mi już nie
> pomogą, bo się wyprowadziłem.
Wpólczuję Ci. I Chciałbym oszczędzić synkowi przykrych doświadczeń. Dlatego
nie wyszarpuję do z rąk matki i czekam, aż kobieta zrozumie, że nie można za
cenę zdrowia psychicznego dziecka dawać upustu swoim emocjom.
Jestem nawet przygotowany na to aby go nie widywać do czasu aż żona
zmądrzeje, bo mi go po prostu szkoda i wiem, że lepiej dla niego nie widywac
ojca, niż mieszkać z rozhisteryzowaną matką i parzeć na rodziców jak się
kłócą i robią sobie nawazjem przykrości.
--
pozdrawiam
karol
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2007-02-21 15:57:34
Temat: Re: Chodzenie do wyimaginowanego psychologa?Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał w wiadomości
news:1172061435.959711.141990@m58g2000cwm.googlegrou
ps.com...
> On 21 Lut, 01:54, "Abnegat" <b...@w...pl> wrote:
>> Dzieci powinni mieć tylko ludzie odpowiedzialni.
> Dawno nie znalazłam tutaj tak trafnego zdania.
> To nic, że jest ono nad wyraz oczywiste - niestety oczywistość
> ta nijak się ma do - rzeczywistości.
Niestety ja też się właśnie o tym przekonuję.
[...]
--
pozdrawiam
karol
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2007-02-22 09:05:34
Temat: Re: Chodzenie do wyimaginowanego psychologa?Użytkownik "Abnegat" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
news:erimd1$bft$1@news.onet.pl...
>>> chodzi głównie o to, żeby się "zemścić".
>> Tak odbieram zachowanie żony.
> To też jest dosyć typowe - że jeden zwala na drugiego.
>> Nie. Nie denerwuje mnie fakt chęci porozmawiania żóny z dzieckiem. Tyko,
>> jeżeli umawiamy się z żoną, że skoro dziecko nie widziało mnie blisko
>> miesiąc i mam 1 tydzień na udbudowanie moich z nim relacji, a żona po
>> jednym dniu dzwoni do synka i w pierwszych słowach pyta go czy się z
>> mamusią stęsknił i czy nie chciałby przypadkiem do domu. Krew mnie
>> zalała - bo mądra matka wytłumaczyłaby dziecku, że nie może teraz być z
>> mamą, bo np. wyjechała (a tak bywało co tydzień przez o ostanie kilka
>> lat). Koniec końców po 24 godzinach zabrała syna i z jednego tygodnia
>> zrobił się jeden dzień.
>> Ponadto żona potrafiła cztery dni do dziecka nie dzwonić jak
>> wyjeżdżała z domu a teraz udaje dobrą mamusię.
> Możliwe, że to żona jest bardziej agresywna, choć trudno mi ocenić z
> Twojej relacji, bo napewno nie jest obiektywna.
Staram się być obiektywny.
>Ale powiem Ci szczerze:
> gówno mnie obchodzi, kto w moim domu był bardziej winny.
A może szkoda. Bo w ten sposób, nie interesując się tym jak było naprawdę
krzywdzisz którąś stronę.
Albo po prostu Ci się nie chce - łatwiej narzekać niż sprawę wjasnić.
> Takie
> dochodzenia tylko utrudnia porozumienie, bo obie strony wtedy myślą, że
> "sprawiedliwość jest po ich stronie". I ani jeden, ani drugi nie
> potrafi uczciwie porozmawiać.
Uważam, że potrafię. Ustępuję cały czas aby tylko nie mieszać w głowie syna.
>Szukajcie powodu rozstania (nie "winy")
> bez emocji. [...]
Nie mieszam sprawy rozwodowej do ułożenia synowi życia w najlepszy, mozliwy
dla niego sposób.
To kto bardziej zawinił w naszym małżeństwie jest inną rzeczą i nie ma dla
mnie żadnego znaczenia w kontekście opieki nad dzieckiem. Uważam, że skoro
nie zachodzą żadne przeciwskazania abyśmy oboje mogli mieć pełny kontakt z
synkiem trzeba zrobić wszystko aby tak było.
>> Wpólczuję Ci. I Chciałbym oszczędzić synkowi przykrych doświadczeń.
>> Dlatego nie wyszarpuję do z rąk matki i czekam, aż kobieta zrozumie, że
>> nie można za cenę zdrowia psychicznego dziecka dawać upustu swoim
>> emocjom. Jestem nawet przygotowany na to aby go nie widywać do czasu
>> aż żona zmądrzeje, bo mi go po prostu szkoda i wiem, że lepiej dla
>> niego nie widywac ojca, niż mieszkać z rozhisteryzowaną matką i
>> parzeć na rodziców jak się kłócą i robią sobie nawazjem przykrości.
> Widzisz, i tu już się wycofujesz. Zakładasz, że babę coś "oświeci" i
> nagle stwierdzi, że dziecku jesteś potrzebny? Przyzwyczai się i będzie
> chciała zachować status quo. Bo ona nie ma problemu.Podejrzewam, że
> jest zadowolona.
Pewnie, że zadowolona! Ojciec nie może nawet z synem przez telefon
porozmawiać, bo "mamusia" nie potrafi go do tego od miesiąca namówić.
Zastanów się co piszesz! Tu nie chodzi o to abym ja czy moja żona był
bardziej lub mniej zadowolony ale chodzi o DOBRO DZIECKA!!! Egoistczne
zaspokajanie swoich potrzeb rodzicielskich prowadzi do krzywdy emocjonalnej
dziecka!
> Musisz spróbować ją zrozumieć, żeby mniej ją
> nienawidzieć i nawiązać dialog.
Próbowałem tłumaczyć. Że nie chcę jej zabierać synka tylko chcę z nim po
prostu trochę pobyć (jakbym chciał jej zabrać to już siedzielibyśmy w
Irlandii i tyle by nas widziała). Prosiłem, żeby zastanowiła się nad sobą bo
synek za pół roku zapomni, że ma ojaca itd. Niestety nic nie dociera. Żona
zmyśliła chorobę dziecka aby nie poszło ze mną na urodziny do mojej
chrześnicy (co roku był) i żeby nie poszło na urodziny do mojej mamy (babci
synka) - udało mi się znaleźć telefon do lekarza, który rzekomo wystawił
taką diagnozę i nie potwierdził jej a wręcz przeciwnie stwierdził, że nia ma
żadnych przeciwskazań. Wizytę u wyżej wspominanej "psycholog" też żona
przełożyła z 18:00 na 8:00 jak okazało się, że trzebaby było go u mioch
rodziców zostawić na 2 godziny.
Jak widzisz szansę na dogadanie się z taką osobą!?
>Najpierw musisz złagodzić napięcie
> (tzn. nie wzbudzać w niej złości),
Musiałbym przestać żądać widzeń z synem i robić wszytsko tak jak ona chce.
>zacząć rozmawiać a po jakimś czasie
> dojść do trudnych tematów i rozmawiać szczerze, uczciwie i bez
> osądzania, kto winny.
Kiedy?? Jak mój synek zapomni, że ma ojca?? On ma dopiero trzy latka!!
> Takie uczciwe rozmawianie jest trudne, bo ta
> uczciwość nie jest od razu, w trakcie rozmowy doceniana... Ale po
> jakimś czasie takie uczciwe argumenty trafiają do rozumu.
Też tak myślałem trzy miesiące temu. Teraz już wiem - są ludzie do których
prawda nie dociera nigdy.
--
pozdrawiam
karol
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2007-02-22 23:59:24
Temat: Re: Chodzenie do wyimaginowanego psychologa?>> chodzi głównie o to, żeby się "zemścić".
>
> Tak odbieram zachowanie żony.
>
To też jest dosyć typowe - że jeden zwala na drugiego.
> Nie. Nie denerwuje mnie fakt chęci porozmawiania żóny z dzieckiem. Tyko,
> jeżeli umawiamy się z żoną, że skoro dziecko nie widziało mnie blisko
> miesiąc i mam 1 tydzień na udbudowanie moich z nim relacji, a żona po
> jednym dniu dzwoni do synka i w pierwszych słowach pyta go czy się z
> mamusią stęsknił i czy nie chciałby przypadkiem do domu. Krew mnie
> zalała - bo mądra matka wytłumaczyłaby dziecku, że nie może teraz być z
> mamą, bo np. wyjechała (a tak bywało co tydzień przez o ostanie kilka
> lat). Koniec końców po 24 godzinach zabrała syna i z jednego tygodnia
> zrobił się jeden dzień.
> Ponadto żona potrafiła cztery dni do dziecka nie dzwonić jak wyjeżdżała z
> domu a teraz udaje dobrą mamusię.
Możliwe, że to żona jest bardziej agresywna, choć trudno mi ocenić z Twojej
relacji, bo napewno nie jest obiektywna. Ale powiem Ci szczerze: gówno mnie
obchodzi, kto w moim domu był bardziej winny. Takie dochodzenia tylko
utrudnia porozumienie, bo obie strony wtedy myślą, że "sprawiedliwość jest
po ich stronie". I ani jeden, ani drugi nie potrafi uczciwie porozmawiać.
Szukajcie powodu rozstania (nie "winy") bez emocji. Być może ona albo Ty
wyobrażaliście sobie to małżeństwo inaczej (jak? dlaczego nie wyszło?), może
macie zbyt odmienne charaktery? Jedno z Was jest samotnikiem, drugie duszą
towarzystwa? Jedno pracoholikiem, drugie nierobem? Jedno konserwatywne,
drugie liberalne? Jedno egoistyczne, drugie uważa że "rodzina ma być zawsze
na pierwszym miejscu"? Może we wszystko wtrącała się teściowa? A może NAWET
jedna ze stron była nadmiernie troskliwa i przez to denerwująca?
>
> Wpólczuję Ci. I Chciałbym oszczędzić synkowi przykrych doświadczeń.
> Dlatego nie wyszarpuję do z rąk matki i czekam, aż kobieta zrozumie, że
> nie można za cenę zdrowia psychicznego dziecka dawać upustu swoim emocjom.
> Jestem nawet przygotowany na to aby go nie widywać do czasu aż żona
> zmądrzeje, bo mi go po prostu szkoda i wiem, że lepiej dla niego nie
> widywac ojca, niż mieszkać z rozhisteryzowaną matką i parzeć na rodziców
> jak się kłócą i robią sobie nawazjem przykrości.
>
Widzisz, i tu już się wycofujesz. Zakładasz, że babę coś "oświeci" i nagle
stwierdzi, że dziecku jesteś potrzebny? Przyzwyczai się i będzie chciała
zachować status quo. Bo ona nie ma problemu.Podejrzewam, że jest zadowolona.
Musisz spróbować ją zrozumieć, żeby mniej ją nienawidzieć i nawiązać dialog.
Najpierw musisz złagodzić napięcie (tzn. nie wzbudzać w niej złości),
zacząć rozmawiać a po jakimś czasie dojść do trudnych tematów i rozmawiać
szczerze, uczciwie i bez osądzania, kto winny. Takie uczciwe rozmawianie
jest trudne, bo ta uczciwość nie jest od razu, w trakcie rozmowy
doceniana... Ale po jakimś czasie takie uczciwe argumenty trafiają do
rozumu.
Pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |