Data: 2015-07-30 22:30:21
Temat: Coś a'la altruizm, ale bardziej szare i nijakie
Od: szemrany <s...@o...off>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam,
Czy psychologia jakoś diagnozuje i nazywa zaburzenie, które polega na tym,
że człowiek, w tym wypadku kobieta, tak jakby wyrzeka się siebie, nie myśli
o sobie w żadnym aspekcie, istnieje po to by realizować swoje życiowe
zadania, zero przykemności i relaksu. Zawsze myśli o wszystkim pozostałym,
a nigdy o sobie. Pierwsze miejsce wiadomo dziecko, drugie dom, obowiązki,
praca, etc. Standard. Ale np. w przeciwieństwie do standardowej kobiety nie
ma setek ubrań i butów, tylko niezbędne minimum, żeby wyglądać schludnie.
Kupuje coś dla siebie wtedy, gdy musi, nie odczuwa ani grama szopingu. Nie
chodzi do fryzjera poza koniecznością podcięcia zbyt długich włosow, nigdy
nie była u kosmetyczki czy w jakimkolwiek salonie piękności. Ze świecidełek
lubi wisiorki (czy jak to tam zwał), ale ma ..dwa. Po co więcej? I kolczyki
długie, ma chyba ze 3 pary. Jest zadbana na tyle ile trzeba, konieczne
minimum, maluje minimalnie oczy, ust nie.
Nic ponad niezbędne rzeczy jej nie jest potrzebne. W kuchni ma 3 garnki i
patelnię, bo to wystarcza. Nie ma żadnych nadmiarowych sprzętów
gospodarstwa domowego, wyliczyłbym je na 10 palcach. Telewizor 28'', więcej
nie potrzeba, bo przecież wszystko widać. Radio. Szafki w domu z dużą wolną
przestrzenią. szafy ubraniowe też pustawe.
Tak, brzmi to jak ideał antykonsupcyjnego stylu życia, ale to nie ten
przypadek.
Ten "styl" przekłada się też na życie osobiste. Partner wystarczy że jest,
nie trzeba zaraz tam jakichś z tego tytułu mieć emocji i uczuć, jest facet,
jest kobieta, jest dziecko, czyli wszystko w porządku.
Całość wygląda jak wyjęta z filmu Żony ze Stepford, choć tamte sprawiały
wrażenie szczęśliwych, a tutaj jakby wszystko jest bardziej matowe.
Co jest grane? Ktoś to umie nazwać?
--
howgh
szemrany
"Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe,
a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę"
|