Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Czy to juz koniec?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czy to juz koniec?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-09-15 08:34:42

Temat: Czy to juz koniec?
Od: w...@p...onet.pl szukaj wiadomości tego autora

Wiekiem jestem wlasciwie w polowie zycia, a myslac bardziej biezaco to
może już na koncu.Nie powinienem pisac może takich problemow, ale
czlowiek ma taka chwile, ze musi Cos powiedziec.
Ja nie mam komu wiec dlatego pisze. A tym ktorych mam nie tego powiedziec.
Wiem ze nie jestescie lekarzami, aniosobami ktore mogą pomoc. Nie oczekuje
tego.
Mam wlasnie wypowiedzenie pracy, dowiedzilem się, ze sam jestem chory.
Mam syna 17 lat, zone. Pracy nie znajde. Mysle, czy wyjsciem nie jest moje
odejscie jeszcze w okresie wypowiedzenia?.
Przynajmniej przez 10 lat moja rodzina będzie otrzymywala rente.
Mysle, mysle. Tylko jak mam to zrobic, aby moj syn nie zyl ze swiadomoscia,
ze jego ojciec odebral sobie zycie.
Wejsc pod samochod – moze zmarnuje zycie innej uczciwej osobie.
Mysle i nie wiem co zrobic. Slowa sa piekne, mowimy pieknie, sluchamy , ale
zycie tego nie slyszy. Za duzo mowimy.
Po co pisze. Sadze, ze takich osob wczesniej było już kilka lub wiecej, a
mysle, ze to nie koniec - będzie wielu. Do kosciola nie pojde.
Odszedlem od niego 10 lat temu po smierci Piotrusia.
Wybralem takie publiczne wyznanie.
Nikt mnie nie zna, nikogo nie musze do niczego zmusic, i nikt nie jest
zobowiazany mi pomoc.
Moze dlatego.
Nie jestem już mlody, a znalazlem się ze swoim zyciowym doswiadczenie na
rozdrozu.
Moze nie wynioslem z tej zyciowej nauczki niczego, ze zadaje takie pytania.
Sam nie wiem co mam zrobic. Mozecie nie odpowiadac na ten problem.
Ja chyba już nie wejde i tak tego czytac. Po prostu chcialem przez chwile o tym
z kims porozmawac.
I zrobilem to.
A co będzie dalej sam nie wiem?.
Wiem, ze musze sam sobie z tym poradzic. Musze.

Waldek


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-09-15 08:50:18

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: "Tomasz Kwiecień" <t...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik <w...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:0...@n...onet.pl...
> Wiekiem jestem wlasciwie w polowie zycia, a myslac bardziej biezaco to
> może już na koncu.Nie powinienem pisac może takich problemow, ale
> czlowiek ma taka chwile, ze musi Cos powiedziec.
> Ja nie mam komu wiec dlatego pisze. A tym ktorych mam nie tego powiedziec.
> Wiem ze nie jestescie lekarzami, aniosobami ktore mogą pomoc. Nie oczekuje
> tego.
> Mam wlasnie wypowiedzenie pracy, dowiedzilem się, ze sam jestem chory.
> Mam syna 17 lat, zone. Pracy nie znajde. Mysle, czy wyjsciem nie jest moje
> odejscie jeszcze w okresie wypowiedzenia?.
> Przynajmniej przez 10 lat moja rodzina będzie otrzymywala rente.
> Mysle, mysle. Tylko jak mam to zrobic, aby moj syn nie zyl ze swiadomoscia,
> ze jego ojciec odebral sobie zycie.
> Wejsc pod samochod &#8211; moze zmarnuje zycie innej uczciwej osobie.
> Mysle i nie wiem co zrobic. Slowa sa piekne, mowimy pieknie, sluchamy , ale
> zycie tego nie slyszy. Za duzo mowimy.
> Po co pisze. Sadze, ze takich osob wczesniej było już kilka lub wiecej, a
> mysle, ze to nie koniec - będzie wielu. Do kosciola nie pojde.
> Odszedlem od niego 10 lat temu po smierci Piotrusia.
> Wybralem takie publiczne wyznanie.
> Nikt mnie nie zna, nikogo nie musze do niczego zmusic, i nikt nie jest
> zobowiazany mi pomoc.
> Moze dlatego.
> Nie jestem już mlody, a znalazlem się ze swoim zyciowym doswiadczenie na
> rozdrozu.
> Moze nie wynioslem z tej zyciowej nauczki niczego, ze zadaje takie pytania.
> Sam nie wiem co mam zrobic. Mozecie nie odpowiadac na ten problem.
> Ja chyba już nie wejde i tak tego czytac. Po prostu chcialem przez chwile o tym
> z kims porozmawac.
> I zrobilem to.
> A co będzie dalej sam nie wiem?.
> Wiem, ze musze sam sobie z tym poradzic. Musze.
>
> Waldek

Zastanów się, czy twój syn chce abyś zobaczył swoje wnuki.
(Mój ojciec się chyba nad tym nie zastanowił.)

--
Pozdrawiam
Tomasz Kwiecień
http://republika.pl/tkwiecie/

+
Najcenniejszymi perłami ludzkiego ducha są:
w dziedzinie filozofii tomizm,
w dziedzinie religii nabożeństwo do miłosierdzia Bożego.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-15 09:22:43

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: c...@-...mediaport.-to-tez-wywal-.pl ([cookie]) szukaj wiadomości tego autora

On 15 Sep 2002 10:34:42 +0200, w...@p...onet.pl wrote:

>Mam wlasnie wypowiedzenie pracy, dowiedzilem się, ze sam jestem chory.
>Mam syna 17 lat, zone. Pracy nie znajde. Mysle, czy wyjsciem nie jest moje
>odejscie jeszcze w okresie wypowiedzenia?.
>Przynajmniej przez 10 lat moja rodzina będzie otrzymywala rente.

sadzisz, ze bardziej bedzie ich obchodzic te marne pare stów, niz to,
ze Ciebie nie ma? 17-letni syn potrzebuje ojca, a Twoja zona
potrzebuje meza, przyszla kobieta Twego syna tez bedzie potrzebowala
tescia (a nie sama tesciowa), a jego dzieci beda potrzebowaly dziadka
- bo co to za dziecinstwo bez dziadka?
pracy nie znajdziesz - teraz - ale moze za 2-3 lata? nie masz jeszcze
czterdziestki! wazne, to nie siedziec z piwem na kanapie przed
telewizorem. w domu tez jestes potrzebny... a posmiertna rente zastap
zasilkiem dla bezrobotnych.


--
____________ ___ ___ ___ ___ _ ____ ___________________________
stary sig'98 | _| , | , | '_| ||___ #poznan #fidonet 2:482/64
plus dodatki |___|___|___|_,_|_||___ gg 256967 http://kewkie.net

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-15 11:22:08

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: Kreska <p...@d...tu> szukaj wiadomości tego autora

w...@p...onet.pl dnia 15 wrz 2002 napisał/a:

> Nie powinienem pisac może takich
> problemow, ale czlowiek ma taka chwile, ze musi Cos powiedziec.
> Ja nie mam komu wiec dlatego pisze.

I bardzo dobrze

> A tym ktorych mam nie tego
> powiedziec.

Lepiej powiedzieć. Niekoniecznie o swoich "planach", ale ogólnie
porozmawiać o waszej sytuacji, twojej chorobie, o tym jak źle się z tym
czujesz. Może, wbrew twojemu nastawieniu, otrzymasz pomoc i wsparcie od
nich.
W ważnych chwilach, trudnych , wiele spraw przestaje być ważna tak, jak
była do tej pory. Twoi bliscy zmobilizują się, nawet jak przyjdzie to z
czasem. A Ty nie będziesz sam ze swoim ciężarem. Więcej wiary w swoją
rodzinę;)

> Mam wlasnie wypowiedzenie pracy, dowiedzilem się, ze sam jestem
> chory. Mam syna 17 lat, zone. Pracy nie znajde.

Masz jeszcze żonę i syna.
Możesz robić tyle, na ile pozwala ci choroba. Prawdopodobnie wszyscy
będą musieli stanąć na "wysokości zadania", trudne czasami, zwłaszcza
początki, ale wykonalne;)
A choroba, to wielkie nieszczęście. Na szczęscie większość jest
uleczalnych, zaleczalnych a medycyna robi cały czas postępy...

> Mysle, mysle. Tylko jak mam to zrobic, aby moj syn nie zyl ze
> swiadomoscia, ze jego ojciec odebral sobie zycie.
> Wejsc pod samochod &#8211; moze zmarnuje zycie innej uczciwej
> osobie. Mysle i nie wiem co zrobic.

Nie moge powiedzieć, że takie wyjście to tchórzostwo czy ucieczka, bo
już dawno wyrosłam z takich osądów. Ale na pewno nie jest to dobre
wyjście.
Jest tyle możliwości spieprzenia komuś życia (żonie, synowi, komuś tam)
przez realizację takich pomysłów, że lepiej się nad czymś takim nie
zastanawiaj, nie mówiąc już o tym, że twoje życie może też się
potoczyć, mimo tych wzystkich pesymistycznych prognoz, nadspodziewanie
dobrze.
Nie chcę wciskać ci taniej pociechy typu " nie martw się, na pewno
wszystko będzie dobrze", tylko przypomnieć (uzmysłowić), że twoje
widzenie przyszłości to czarnowidzenie, ponieważ jesteś załamany.
Jest zawsze wiele rozwiązań, tylko trzeba mieć śmiałość o nich myśleć.

A syn, żona, będą bardziej szczęśliwi widząc, że mają ojca i męża,
który jest dzielny, stawia czoło przeciwnościom losu.
Może mniej ważne jest ile znosimy (nie od nas to czasami zależy;),
ważniejsze jak znosimy.
Ja tak przynajmniej myślę.

> Do kosciola nie
> pojde. Odszedlem od niego 10 lat temu po smierci Piotrusia.

Jeżeli robisz tak bo nic nie czujesz, to nie idź, gdy jednak przez żal
i zawziętość - to spróbuj może pójść, nie musisz od razu na klęczkach,
jako skruszony grzesznik. Tak po prostu wejść, posiedzieć, może sie
pomodlić.
Czy jesteś pewien, że nic to ci nie da? Że nie spojrzysz trochę inaczej
na wszystko?
Zrób to chociazby dla tego 17 letniego syna

> Nikt mnie nie zna, nikogo nie musze do niczego zmusic, i nikt nie
> jest zobowiazany mi pomoc.

Ale chcę, chociaż niewiele mogę. Psychologiem nie jestem, zeby to
klarownie uzasadniać...a szkoda

> Nie jestem już mlody, a znalazlem się ze swoim zyciowym
> doswiadczenie na rozdrozu.
> Moze nie wynioslem z tej zyciowej nauczki niczego, ze zadaje takie
> pytania.

Nie ty pierwszy i ostatni;) Nie świadczy to wcale o twojej zdolności do
nauki. Nie jesteśmy w stanie być mądrzy stając po raz pierwszy przed
problemami, które nas przerastają.
Ale parę dobrych zasad warto w życiu mieć na ciężką chwilę

> Sam nie wiem co mam zrobic.

Walcz

> Wiem, ze musze sam sobie z tym poradzic. Musze.

Nie jesteś sam. Są najbliżsi, są przyjaciele, są znajomi, są ludzie...
Nie zapieraj się


pozdrawiam ---- Kreska
--
Zwycięstwo jest w głowie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-15 12:36:51

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik <w...@p...onet.pl> napisal:
>
> Mysle, czy wyjsciem nie jest moje odejscie jeszcze w
> okresie wypowiedzenia?.

Bez pospiechu. Co jak co, ale Kostucha ma dobra pamiec - nie zapomni o
Tobie i wczesniej czy pozniej sie o Ciebie upomni.

> Przynajmniej przez 10 lat moja rodzina będzie otrzymywala
> rente.

A jestes tego pewien? Moze przez najblizszy rok wystarczy, ale co jesli
sytuacja ulegnie zmianie i oni zamiast pieniedzy beda potrzebowac Ciebie?
Niestety juz nie bedzie odwrotu. Gdy jednak zostaniesz ciagle masz szanse
im pomagac (co dwie glowy to nie jedna) i to na przerozne sposoby,
odpowiednio reagowac do sytuacji.
Ktos wspominal tez o wnukach, ktore byc moze sie kiedys pojawia. To tez
jest jakis argument. Ja nie mialem okazji poznac swoich dziadkow i czuje
sie jakbym zostal ograbiony z czegos bardzo cennego. Pozostaja mi tylko
opowiesci rodzicow i zazdrosc w stosunku do tych, ktorzy dziadkow maja.
Moje rodzenstwo ma wlasne dzieci i tym malym tez zazdroszcze, ze dziadkow
maja.

> Mysle, mysle. Tylko jak mam to zrobic,

Nie mysl o tym jak umrzec tylko o tym jak zyc. To trudniejsze ale tez daje
wiecej mozliwosci.



pozdrawiam
Greg


P.S. I wierz w ludzi - wbrew temu co mogloby sie wydawac jest jeszcze
bardzo wielu gotowych podac pomocna dlon i podzielic sie tym co maja.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-15 15:02:06

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: "Pyzol" <p...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"Kreska"

> Zwycięstwo jest w głowie.

Dokladnie.

Waldek, sam sie o tym przekonasz. Niestety, wszyscy musimy zyc z
najrozmaitszymi tzw. przeciwnosciami losu.

Przeciwnosciami? Ej - czyzby? Czy nie mozna spijrzec na nie jako wyzwania,
ktore hartuja charakter, wzbogacaja zycie poprzez ciagle pokonywanie
trudnosci i przezywanie satysfakcji z ich pokonywania?

Sukces ma rozne imiona, szczerze powiedziawszy, mysle,ze - jak religia- jest
prywatna sprawa i kazdy ma na niego swoja recepte. M n i e sie wydaje,ze
przede wszystkim sukcesem jest wychowac dzieci na dzielnych, przyzwoitych,
odpowiedzialnych ludzi. Tobie jest nie wolno pokazywac synowi, iz sposobem
rozwiazywania trudnosci jest odejscie. On ma zycie przed soba i uczy sie
glownie od ciebie, takie to juz te synowsko-ojcowskie klocki sa. Jego zycie
tez bedzie pelne problemow, drzazg, ba! juz jest. Twoim obowiazkiem jest
pokazac mu, ze czlowiek moze sobie z nimi radzic i ze to jest bodaj
najwazniejsza umiejetnosc w zyciu.

Zwolnienie z pracy ocenia sie na stress niemal rowny zawalowi serca. Ciebie
jeszcze dopadla wiadomosc o chorobie. Teraz jest czas aby rodzina podbala
troche o ciebie, popros ich o to, beda umieli, zapewniam! Tego tez sie warto
nauczyc - dbac, ale tak naprawde o bliskich, dbac poprzez bycie razem, a nie
li tylko przynoszenie pensji do domu.

Ten straszliwy szok minie, wyjdziesz z niego mocniejszym , l e p s z y m
czlowiekiem i pomozeez takim stawac sie swojemu synowi. Warto.

A praca? Znajdziesz jakas w koncu, poki co korzystaj z wszelkich rent i
zasilkow - od tego one sa, po to na nie placimy - aby, jesli sie komus noga
powinie w wyjatkowo paskudny sposob, a nie z wlasnej winy, czlowiek nie
ladowal w naprawde rozpaczliwej sytuacji dotkliwej biedy, glodu. A
pieniadze, tak naprawde, nie sa az tak wazne, jak sie to wielu wydaje...ty,
chyba juz to wiesz, prawda? To teraz pomoz sie nauczyc tego swojemu synowi -
masz wobec niego obowiazki znacznie powazniejsze niz zaspokajanie mu
wygodnego materialnie zycia.


Trzymaj sie, mam nadzieje,ze jednak podczytales co tutaj ci ludzie napisali,
wszysyc pisza madrze, a co kto sam przeszedl, nie wiesz. Mozesz jednak
zalozyc, ze kazdy ma za soba c o s. Zwroc uwage na wypowiedz Tomka, to
akurat, dla ciebie, najwazniejsza ze wszystkich.

Kaska




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-16 06:14:44

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: "Aleksander Nabaglo" <a...@i...ap.krakow.pl> szukaj wiadomości tego autora

!

W artykule <0...@n...onet.pl>, "Unknown"
<w...@p...onet.pl> napisał(a):

> Wiekiem jestem wlasciwie w polowie zycia, a myslac bardziej biezaco to
> może już na koncu.Nie powinienem pisac może takich problemow, ale
> czlowiek ma taka chwile, ze musi Cos powiedziec. Ja nie mam komu wiec
> dlatego pisze. A tym ktorych mam nie tego powiedziec. Wiem ze nie
> jestescie lekarzami, aniosobami ktore mogą pomoc. Nie oczekuje tego.
> Mam wlasnie wypowiedzenie pracy, dowiedzilem się, ze sam jestem chory.
> Mam syna 17 lat, zone. Pracy nie znajde. Mysle, czy wyjsciem nie jest
> moje odejscie jeszcze w okresie wypowiedzenia?. Przynajmniej przez 10
> lat moja rodzina będzie otrzymywala rente. Mysle, mysle. Tylko jak mam
> to zrobic, aby moj syn nie zyl ze swiadomoscia, ze jego ojciec odebral
> sobie zycie.
Spotkalem sie z niejedna historia, kiedy to w sytuacji
podobnej do tej mezczyna skonczyl ze soba, bo rodzine
spotkala seria nieszczesc i wszystko wskazywalo na to,
ze jest dla niej ciezarem a nie niest w stanie w niczym pomoc.
Pozniej jednak okazywalo sie, ze taka samotna kobieta
zdolala jednak wychowac kilkoro dzieci.
Zreszta dla rodziny znacznie wiekszym ciezarem bywa
silny, zdrowy ale zly i nieczuly maz, niz chory i bez pracy.

> Wejsc pod samochod &#8211; moze zmarnuje zycie innej uczciwej osobie.
> Mysle i nie wiem co zrobic. Slowa sa piekne, mowimy pieknie, sluchamy ,
> ale zycie tego nie slyszy. Za duzo mowimy. Po co pisze. Sadze, ze takich
> osob wczesniej było już kilka lub wiecej, a mysle, ze to nie koniec -
Moj kolega, w podobnej sytuacji podobnie przemysliwal
ubieglej zimy. Pozniej zdarzylo sie to, co przemysliwal,
ale w rodzinie po sasiedzku. Gdy sie o tym dowiedzial,
calkiem inaczej, pozytywnie spojrzal na swoja sytuacje.
Swoje poprzednie mysli uznal za bedace pod wplywem
czegos, co "wisialo w powietrzu", ale zrealizowal to ktos
inny.

> będzie wielu. Do kosciola nie pojde. Odszedlem od niego 10 lat temu po
> smierci Piotrusia. Wybralem takie publiczne wyznanie.
Doswiadczenie "zyciowe" Kosciola jest pare miliardow
razy wieksze, niz doswiadczenie jednej osoby.
Stawianie takiego wyzwania jest imponujace, to
co wiecej ponad to, ze imponujace?

--
A
.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-16 07:18:30

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: "Pio.G." <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Aleksander Nabaglo wrote:

> [...] Do kosciola nie pojde. Odszedlem od niego 10 lat temu po
> > smierci Piotrusia. Wybralem takie publiczne wyznanie.
> Doswiadczenie "zyciowe" Kosciola jest pare miliardow
> razy wieksze, niz doswiadczenie jednej osoby.

Niestety ilość lat nie przekłada się wprost na jakosc tego doswiadczenia...
Uparte trwanie przy schematach mimo zmiennych okolicznosci to cienka cnota.
A własne doswiadcznie jest czesto znacznie bardziej praktyczne... niż
mistyczna próba ogarniecia nieszczescia, chocby była praktykowana przez
miliony od wieków... Nie mówie, że osoba, która rozpoczela ten watek takie
doswiadczenie posiada...

> Stawianie takiego wyzwania jest imponujace, to
> co wiecej ponad to, ze imponujace?

Raczej swiadczy o potencjalnej i niekoniecznie swiadomej elastycznosci
umyslu...
Myślenie często boli (tak, tak... to tak apropo popularnego powiedzonka)
Tu moze tkwić pewna szansa... nie jest to jednak gwarancją, że osobą nią
obdarzona ją wykorzysta...

pz&rw
_
Pio.G.(R)eserved

# chcesz do mnie napisac? - usun koncowke U z mojego adresu #


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-16 08:58:57

Temat: Re: Czy to juz koniec?
Od: "Aleksander Nabaglo" <a...@i...ap.krakow.pl> szukaj wiadomości tego autora

!

W artykule <3...@p...onet.pl>, "Pio.G."
<p...@p...onet.pl> napisał(a):

>> [...] Do kosciola nie pojde. Odszedlem od niego 10 lat temu po
>> > smierci Piotrusia. Wybralem takie publiczne wyznanie.
>> Doswiadczenie "zyciowe" Kosciola jest pare miliardow razy wieksze, niz
>> doswiadczenie jednej osoby.
>
> Niestety ilość lat nie przekłada się wprost na jakosc tego
> doswiadczenia... Uparte trwanie przy schematach mimo zmiennych
> okolicznosci to cienka cnota. A własne doswiadcznie jest czesto znacznie
> bardziej praktyczne... niż mistyczna próba ogarniecia nieszczescia,
> chocby była praktykowana przez miliony od wieków... Nie mówie, że osoba,
> która rozpoczela ten watek takie doswiadczenie posiada...
Raczej stawanie w sytuacji poczatkowej.
Jakies 4000 lat temu niejaki Abraham porzucil
jakies znane i w miare (jak na owczesne warunki)
bytowania w miescie Ur i wyruszyl za Bogiem na
polpustynne, niepewne, niebezpieczne, nieprzewidywalne
tereny.
Ten watek pojawia sie stale, zawsze: wyjscie ze znanej
ale beznadziejnej sytuacji, wiedzie przez podjecie trudu,
zmierzenie sie z nieznanym, niebezpiecznym, stawienie
czola przyszlosci budzacej lek, poniewaz okrytej mrokiem,
z poczuciem bezradnosci i bezsily na wstepie.
Ale wlasnie w tej niewiedzy, bezradnosci, bezsilnosci
nalezy widziec podobienstwo do sytuacji noworodka ...

>> Stawianie takiego wyzwania jest imponujace, to co wiecej ponad to, ze
>> imponujace?
>
> Raczej swiadczy o potencjalnej i niekoniecznie swiadomej elastycznosci
> umyslu...
> Myślenie często boli (tak, tak... to tak apropo popularnego powiedzonka)
> Tu moze tkwić pewna szansa... nie jest to jednak gwarancją, że osobą nią
> obdarzona ją wykorzysta...
Podjecie wyzwania, jakim jest wlasna bezsilnosc jest
jeszcze bardziej imponujaca, tylko ze nie jest widowiskowa,
bo inni moga tego nie zauwazyc.

--
A
.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Certyfikat Psychoterapeuty - kto ma prawo wydać ?
chcę zapytać o NLP
To... nie możliwe aby...
chcę zapytać o NLP
Re: ŚWIAT + czy -

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »