| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2004-03-25 11:23:19
Temat: Re: Decyzja o dzieckuOn Thu, 25 Mar 2004 12:01:27 +0100 I had a dream that Medea <e...@p...fm>
wrote:
> Decydując się na dziecko na pewno nic nie stracisz, możesz tylko zyskać!
Czy to dotyczy także pieniędzy? :)
--
Grzegorz Janoszka odpowiadając POPRAW adres
UWAGA, mam specyficzne poczucie humoru! Na newsach wyrażam swoje prywatne
specyficzne poglądy, a nie moich byłych, obecnych i przyszłych pracodawców.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2004-03-25 11:42:17
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]Użytkownik "Medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:c3ueat$32m$1@nemesis.news.tpi.pl...
> [...] Odkryjesz w sobie taką miłość i pokłady wrażliwości,
> których teraz nie jesteś w stanie sobie nawet wyobrazić,
> przy których wczesne wstawanie, zmęczenie itd. nie mają
> w ogóle znaczenia.[...]
Chyba że nie odkryję. I co wtedy?
Muszę się przyznać, że post Weroniki solidnie mi zalazł za skórę, bo
ostatnio jakoś dziwnie często napadają mnie podobne dylematy. Czytam sobie
Wasze optymistyczne odpowiedzi - i wcale mi nie rozjaśniają w głowie. Bo dla
mnie kwestie zmęczenia, niewyspania, rozstępów i niemożności wyjścia do kina
są może nie całkiem nieistotne, ale trzecio- albo i czwartorzędne. Skoro
umiałam dziesięć razy na noc wstawać do kota, to do własnego dziecka pewnie
też dam radę (inna sprawa, że człowiek, dla którego osiem godzin snu to
krótka drzemka, po kilku takich nocach wygląda raczej zabawnie). I do białej
gorączki doprowadzają mnie przysłowiowe ciocie, dobrotliwie tłumaczące, że
własne dziecko to się zupełnie inaczej traktuje niż obce, że do zmęczenia
mozna się przyzwyczaić, że hormony itd. itp. - standardowy repertuar dobrych
cioć, każdy, kto w sędziwym wieku 19 lat pozostawał jeszcze bezdzietny,
słyszał to wszystko na własne uszy, co się będę powtarzać.
Niestety dobrotliwe tłumaczenia nie pomagają na obawy, że:
a) wcale tego dziecka nie pokocham miłością dziką i szaleńczą, tylko będzie
mnie wkurzać dokładnie tak samo, jak wszystkie dzieci do tej pory[1],
b) nie dam rady tego dziecka wychować na dobrego, szczęśliwego człowieka (tu
można rozwijać dowolnie długo),
c) wbrew najlepszym intencjom wyposażę dziecko we wszystkie własne,
wyjątkowo uciążliwe schizy (vide np. niniejszy post),
d) z racji podeszłego wieku oraz stanu zdrowia urodzę dziecko
chore/upośledzone/cokolwiek i będzie się biedne musiało męczyć przez całe
życie (tu serdeczne podziękowania dla mojego taty, który zapewne liczył, że
takimi pogróżkami zmotywuje mnie do szybszego podjęcia decyzji - suprise!
suprise!),
e) mimo wszystko nie dam rady nie spać przez trzy lata i zostanę bohaterką
medialnych sensacji pt. "dziecko wypadło z okna na ósmym piętrze, gdzie była
matka?!",
f) z wrodzonym talentem do panikowania spędzę resztę życia na dostawaniu
skurczów żołądka ze strachu przed sytuacją jak powyższa,
g) wszyscy dookoła, z dziadkami na czele, będą złośliwie sabotować moje
bohaterskie wysiłki zmierzające do wychowania dziecka na dobrego,
szczęśliwego człowieka,
h) obowiązek bycia dobrą matką padnie mi na mózg, co doprowadzi do
dramatycznego spadku jakości mojego związku z TŻ, z którym w dodatku nigdy
nie dojdę do porozumienia na temat właściwego postępowania z dzieckiem
i) tak dalej.
Gdyby ktoś miał wątpliwości, to uprzejmie donoszę, że w moim przypadku
wszystkie wymienione, być może pozornie paranoidalne obawy, mają solidną
podstawę. Ze względu na nieodwracalność skutków oraz możliwość zaszkodzenia
niewinnym, a zaangażowanym bez ich świadomej zgody, uczestnikom eksperymentu
raczej nie będę ich sprawdzać doświadczalnie. Wychodzę z założenia -
podobnie jak Weronika - że normalny człowiek, nadający się na matkę, takich
wątpliwości mieć nie powinien, i idę szukać jakiejś racjonalnej przyczyny
swojej kompletnie irracjonalnej zazdrości na widok kobiet w ciąży.
[1] Uprasza się o niepodejmowanie desperackich prób tłumaczenia, że nie da
się nie kochać swojego dziecka. Chodzę po ulicach i mam oczy.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2004-03-25 11:56:10
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]Użytkownik "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:c3uh38$vqk$1@news2.ipartners.pl...
> [...] Chyba przestań czytać grupy dyskusyjne o dzieciach ;->
>
> Nie jest tak tragicznie.
>
> Po prostu jest inaczej.
Nie do końca kumam, ale jeśli podejrzewasz, że dostałam paranoi od lektury
opisów co trudniejszych przypadków na psd, to z przykrością zawiadamiam, że
miałam ją już wcześniej ;) Poza tym ja nie twierdzę, że w ogóle jest
tragicznie - ja się tylko obawiam, że konkretnie w moim przypadku może się
nie udać. No wiesz, predyspozycje osobiste itp.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2004-03-25 11:57:40
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]
Użytkownik "Hanka Skwarczyńska" :
> Niestety dobrotliwe tłumaczenia nie pomagają na obawy, że:
> a) wcale tego dziecka nie pokocham miłością dziką i szaleńczą, tylko
będzie
> mnie wkurzać dokładnie tak samo, jak wszystkie dzieci do tej pory[1],
> b) nie dam rady tego dziecka wychować na dobrego, szczęśliwego człowieka
(tu
> można rozwijać dowolnie długo),
> c) wbrew najlepszym intencjom wyposażę dziecko we wszystkie własne,
> wyjątkowo uciążliwe schizy (vide np. niniejszy post),
> d) z racji podeszłego wieku oraz stanu zdrowia urodzę dziecko
> chore/upośledzone/cokolwiek i będzie się biedne musiało męczyć przez całe
> życie (tu serdeczne podziękowania dla mojego taty, który zapewne liczył,
że
> takimi pogróżkami zmotywuje mnie do szybszego podjęcia decyzji - suprise!
> suprise!),
> e) mimo wszystko nie dam rady nie spać przez trzy lata i zostanę bohaterką
> medialnych sensacji pt. "dziecko wypadło z okna na ósmym piętrze, gdzie
była
> matka?!",
> f) z wrodzonym talentem do panikowania spędzę resztę życia na dostawaniu
> skurczów żołądka ze strachu przed sytuacją jak powyższa,
> g) wszyscy dookoła, z dziadkami na czele, będą złośliwie sabotować moje
> bohaterskie wysiłki zmierzające do wychowania dziecka na dobrego,
> szczęśliwego człowieka,
> h) obowiązek bycia dobrą matką padnie mi na mózg, co doprowadzi do
> dramatycznego spadku jakości mojego związku z TŻ, z którym w dodatku nigdy
> nie dojdę do porozumienia na temat właściwego postępowania z dzieckiem
> i) tak dalej.
>
Chyba przestań czytać grupy dyskusyjne o dzieciach ;->
Nie jest tak tragicznie.
Po prostu jest inaczej.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2004-03-25 12:21:22
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]
Użytkownik "Hanka Skwarczyńska" :
> Nie do końca kumam, ale jeśli podejrzewasz, że dostałam paranoi od lektury
> opisów co trudniejszych przypadków na psd, to z przykrością zawiadamiam,
że
> miałam ją już wcześniej ;) Poza tym ja nie twierdzę, że w ogóle jest
> tragicznie - ja się tylko obawiam, że konkretnie w moim przypadku może się
> nie udać. No wiesz, predyspozycje osobiste itp.
>
Jak ja bym wcześniej czytała te wszystkie przykłady co teraz czytuję na
"dzieciach" - chyba bym się nie zdecydowała ;-)
Z drugiej strony - ja też wcale lekko nie miałam - Maciek bardzo poważnie
chorował.
Mimo wszystko zdecydowałabym sie drugi raz.
A gdyby nie moje problemy zdrowotne chciałabym mieć i trzecie dziecko.
Tylko ja ma chyba inną konstrukcję psychiczna - nie zastanawiam się nad
każda rzeczą nie analizuję każdej decyzji mnóstwo razy, tylko raz zamykam
oczy i mówię "raz kozie śmierć - wóz albo przewóz".
To dotyczy wszystkich decyzji - również np. zmiany pracy, większych zakupów.
I raczej nie wyszłam na tym źle.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2004-03-25 12:23:56
Temat: Re: Decyzja o dzieckuW artykule news:slrnc65fvf.j2l.Grzegorz.Janoszka@plus.icsr.agh.
edu.pl,
niejaki(a): Grzegorz Janoszka z adresu
<G...@p...onet.pl-----USUN-TO> napisał(a):
>> Jeśli nie jesteś wewnętrzenie przekonana (czytaj: nie wiesz, czy
>> chcesz), masz poważne wątpliwości, to IMHO "zdawanie się na los" jes
>> najgorszym z możliwych pomysłów. Co krok spotykam osoby przekonujące
>> nas (mnie i TŻ) "spróbujcie, a potem wszystko samo się ułoży,
>> zobaczycie".
> A ja spotykam coraz więcej osób, które żałują, że nie wpadły na
> studiach, bo teraz sobie nie mogą pozwolić na dziecko, a tak to by
> mieli już odchowanego, idącego właśnie do szkoły...
Różnie bywa. Postawię hipotezę (bo właściwie czemu nie), że zapewne są
to osoby, które dziecka chciały, ale z różnych powodów się na nie nie
zdecydowały (bo studia, bo brak środków, bo nie ma mieszkania, bo
jeszcze był trochę poszalał(a) itd.).
Z drugiej strony znam bardzo szczęśliwą parę, która dwa razy wpadła i
jakoś sobie radzi, posiadanie dzieci wielce zachwalając ;-) Tyle tylko,
że oni też chcieli zostać rodzicami, ino nieco później.
A my akurat nie chcemy. Teraz i później nie chcemy. Z tym, że teraz to
na pewno, a później to różnie może być, choć teraz nam się wydaje, że
też nie będziemy chcieli. Trudno, podemuje się pewne decyzje i potem
ponosi ich konsekwencje.
Niemniej jestem przekonany, że ryzykowanie na zasadzie "jak się urodzi,
to się Wam odmieni" to nie jest najlepszy pomysł. Zarówno dla nas, jak i
dla potencjalnego malucha.
> I jak żałują, że nie posłuchali kiedyś jakichś babć czy innych ciotek
> :)
Babć i ciotek możemy ewentualnie wysłuchać "w temacie" robienia
przetworów ;-) I już.
Michel
--
Tento post je odeslan s pocitace a preto neobsahuje original podpisu
http://www.michelek.republika.pl (w budowie)
http://www.zaginione-obrazy.pl
Prywatnie pisz na michel-maupa-data-pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2004-03-25 12:51:15
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]W artykule news:c3uglc$dtm$1@nemesis.news.tpi.pl,
niejaki(a): Hanka Skwarczyńska z adresu
<hanusia@[asiowykrzyknik]wasko.pl> napisał(a):
> Użytkownik "Medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
> news:c3ueat$32m$1@nemesis.news.tpi.pl...
>> [...] Odkryjesz w sobie taką miłość i pokłady wrażliwości,
>> których teraz nie jesteś w stanie sobie nawet wyobrazić,
>> przy których wczesne wstawanie, zmęczenie itd. nie mają
>> w ogóle znaczenia.[...]
> Chyba że nie odkryję. I co wtedy?
Pytanie bardzo dobre. Niestety wywołuje domowe flejmy.
> Muszę się przyznać, że post Weroniki solidnie mi zalazł za skórę, bo
> ostatnio jakoś dziwnie często napadają mnie podobne dylematy. Czytam
> sobie Wasze optymistyczne odpowiedzi - i wcale mi nie rozjaśniają w
> głowie. Bo dla mnie kwestie zmęczenia, niewyspania, rozstępów i
> niemożności wyjścia do kina są może nie całkiem nieistotne, ale
> trzecio- albo i czwartorzędne.
(...)
> Niestety dobrotliwe tłumaczenia nie pomagają na obawy, że:
> a) wcale tego dziecka nie pokocham miłością dziką i szaleńczą, tylko
> będzie mnie wkurzać dokładnie tak samo, jak wszystkie dzieci do tej
> pory[1],
(i tak dalej)
Cóż. Razem z TŻ mamy podobne podjeście, z tym, że nazywamy to "my nie
chcemy mieć dzieci". Bo (baaaardzo upraszczając) najprawdopodobniej nie
będziemy ich kochać i się nimi cieszyć, a dla zasady robić tego nie
będziemy.
Oczywiście dochodzi również argument konieczności zmiany stylu życia,
wygodnictwa itd. - nie mam zamiaru udawać, że nie bierzemy tego pod
uwagę.
(...)
> Wychodzę z założenia - podobnie jak Weronika - że
> normalny człowiek, nadający się na matkę, takich wątpliwości mieć nie
> powinien,
Jak dla mnie, jest istotna różnica w podejściu Wroniki i Twoim. Ona mówi
"chciałabym, a boję się", a Ty "sama nie wiem, czy chcę, ale nie będę
tego sprawdzać". Bardzo się mylę? ;-)
> i idę szukać jakiejś racjonalnej przyczyny swojej
> kompletnie irracjonalnej zazdrości na widok kobiet w ciąży.
Atawizm? ;-)
(...)
Michel
--
Tento post je odeslan s pocitace a preto neobsahuje original podpisu
http://www.michelek.republika.pl (w budowie)
http://www.zaginione-obrazy.pl
Prywatnie pisz na michel-maupa-data-pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2004-03-25 12:57:59
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]Użytkownik "Michal Koziara" <a...@...stopce.invalid> napisał w wiadomości
news:c3uko9$4k1$1@nemesis.news.tpi.pl...
> [...] Jak dla mnie, jest istotna różnica w podejściu Wroniki i Twoim.
> Ona mówi "chciałabym, a boję się", a Ty "sama nie wiem, czy chcę,
> ale nie będę tego sprawdzać". Bardzo się mylę? ;-)
Nie bardzo. Może nie tyle "sama nie wiem, czy chcę" co "nie jestem pewna,
czy ewentualne minusy nie przeważą ewentualnych plusów", ale w praktyce
mniej więcej na jedno wychodzi.
> [...] Atawizm? ;-)
Raczej niedoleczone przejmowanie się tzw. opinią społeczną :)
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2004-03-25 13:00:06
Temat: Re: Decyzja o dzieckuUżytkownik "Michal Koziara" <a...@...stopce.invalid> napisał w wiadomości
news:c3ujnu$j68$1@atlantis.news.tpi.pl...
> [...]Postawię hipotezę (bo właściwie czemu nie), że zapewne są
> to osoby, które dziecka chciały[...]
...albo uważały, że "dzieci się ma" i decyzja o dzieku była dla nich decyzją
typu kiedy, a nie czy.
- wtrąciła swoje trzy grosze
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2004-03-25 13:30:39
Temat: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]W artykule news:c3ukvn$pu7$1@atlantis.news.tpi.pl,
niejaki(a): Hanka Skwarczyńska z adresu
<hanusia@[asiowykrzyknik]wasko.pl> napisał(a):
>> [...] Atawizm? ;-)
> Raczej niedoleczone przejmowanie się tzw. opinią społeczną :)
Acha. Mam to samo. Podobno nieuleczalne...
Michel
--
Tento post je odeslan s pocitace a preto neobsahuje original podpisu
http://www.michelek.republika.pl (w budowie)
http://www.zaginione-obrazy.pl
Prywatnie pisz na michel-maupa-data-pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |