Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!new
sfeed.gazeta.pl!nntp.idg.pl!news.mcnet.pl!newsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news.
tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Hanka Skwarczyńska <hanusia@[asiowykrzyknik]wasko.pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Decyzja o dziecku [bardzo długie]
Date: Thu, 25 Mar 2004 12:42:17 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 66
Message-ID: <c3uglc$dtm$1@nemesis.news.tpi.pl>
References: <5...@n...onet.pl>
<c3ueat$32m$1@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: res-19.wasko.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: nemesis.news.tpi.pl 1080215020 14262 193.178.240.19 (25 Mar 2004 11:43:40
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Thu, 25 Mar 2004 11:43:40 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1106
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1106
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:55725
Ukryj nagłówki
Użytkownik "Medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:c3ueat$32m$1@nemesis.news.tpi.pl...
> [...] Odkryjesz w sobie taką miłość i pokłady wrażliwości,
> których teraz nie jesteś w stanie sobie nawet wyobrazić,
> przy których wczesne wstawanie, zmęczenie itd. nie mają
> w ogóle znaczenia.[...]
Chyba że nie odkryję. I co wtedy?
Muszę się przyznać, że post Weroniki solidnie mi zalazł za skórę, bo
ostatnio jakoś dziwnie często napadają mnie podobne dylematy. Czytam sobie
Wasze optymistyczne odpowiedzi - i wcale mi nie rozjaśniają w głowie. Bo dla
mnie kwestie zmęczenia, niewyspania, rozstępów i niemożności wyjścia do kina
są może nie całkiem nieistotne, ale trzecio- albo i czwartorzędne. Skoro
umiałam dziesięć razy na noc wstawać do kota, to do własnego dziecka pewnie
też dam radę (inna sprawa, że człowiek, dla którego osiem godzin snu to
krótka drzemka, po kilku takich nocach wygląda raczej zabawnie). I do białej
gorączki doprowadzają mnie przysłowiowe ciocie, dobrotliwie tłumaczące, że
własne dziecko to się zupełnie inaczej traktuje niż obce, że do zmęczenia
mozna się przyzwyczaić, że hormony itd. itp. - standardowy repertuar dobrych
cioć, każdy, kto w sędziwym wieku 19 lat pozostawał jeszcze bezdzietny,
słyszał to wszystko na własne uszy, co się będę powtarzać.
Niestety dobrotliwe tłumaczenia nie pomagają na obawy, że:
a) wcale tego dziecka nie pokocham miłością dziką i szaleńczą, tylko będzie
mnie wkurzać dokładnie tak samo, jak wszystkie dzieci do tej pory[1],
b) nie dam rady tego dziecka wychować na dobrego, szczęśliwego człowieka (tu
można rozwijać dowolnie długo),
c) wbrew najlepszym intencjom wyposażę dziecko we wszystkie własne,
wyjątkowo uciążliwe schizy (vide np. niniejszy post),
d) z racji podeszłego wieku oraz stanu zdrowia urodzę dziecko
chore/upośledzone/cokolwiek i będzie się biedne musiało męczyć przez całe
życie (tu serdeczne podziękowania dla mojego taty, który zapewne liczył, że
takimi pogróżkami zmotywuje mnie do szybszego podjęcia decyzji - suprise!
suprise!),
e) mimo wszystko nie dam rady nie spać przez trzy lata i zostanę bohaterką
medialnych sensacji pt. "dziecko wypadło z okna na ósmym piętrze, gdzie była
matka?!",
f) z wrodzonym talentem do panikowania spędzę resztę życia na dostawaniu
skurczów żołądka ze strachu przed sytuacją jak powyższa,
g) wszyscy dookoła, z dziadkami na czele, będą złośliwie sabotować moje
bohaterskie wysiłki zmierzające do wychowania dziecka na dobrego,
szczęśliwego człowieka,
h) obowiązek bycia dobrą matką padnie mi na mózg, co doprowadzi do
dramatycznego spadku jakości mojego związku z TŻ, z którym w dodatku nigdy
nie dojdę do porozumienia na temat właściwego postępowania z dzieckiem
i) tak dalej.
Gdyby ktoś miał wątpliwości, to uprzejmie donoszę, że w moim przypadku
wszystkie wymienione, być może pozornie paranoidalne obawy, mają solidną
podstawę. Ze względu na nieodwracalność skutków oraz możliwość zaszkodzenia
niewinnym, a zaangażowanym bez ich świadomej zgody, uczestnikom eksperymentu
raczej nie będę ich sprawdzać doświadczalnie. Wychodzę z założenia -
podobnie jak Weronika - że normalny człowiek, nadający się na matkę, takich
wątpliwości mieć nie powinien, i idę szukać jakiejś racjonalnej przyczyny
swojej kompletnie irracjonalnej zazdrości na widok kobiet w ciąży.
[1] Uprasza się o niepodejmowanie desperackich prób tłumaczenia, że nie da
się nie kochać swojego dziecka. Chodzę po ulicach i mam oczy.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
|