Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Dla odchudzających się

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dla odchudzających się

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 3


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2010-12-22 13:44:32

Temat: Dla odchudzających się
Od: "gosmo" <t...@m...pl> szukaj wiadomości tego autora

Moje boje, w styczniu zacząłem dietę, waga na początku 115kg przy wzroście
182cm, mężczyzna. Dieta ilościowa + proteinowa + warzywa (bez
wysokoskrobiowych), po 4-ech miesiącach uzyskałem wagę 83kg. Na bieżąco
robiłem badania, aby wykluczyć problemy z nerkami (nie przepadają za zbyt
dużą ilością biała w diecie). Po tym czasie cholernie trudno utrzymać wagę,
trzeba chodzić cały czas głodnym. Szukałem przyczyny i znalazłem. Chodzi o
zmniejszone zapotrzebowanie organizmu na kalorie, oprócz tkanki tłuszczowej
traci się również tkankę mięśniową, spada drastycznie zapotrzebowanie
organizmu na energię, nawet wolniej rosną paznokcie i włosy. Zapotrzebowanie
na kalorie spadło do około 1000-1500 dziennie a żołądek ten sam co przed
dietą. Jest tylko jeden sposób umożliwiający powrót do normalnej diety,
czyli pozwolenia sobie na słodycze czy tłuste potrawy, przecież mamy kły,
oczy z przodu głowy jesteśmy więc drapieżnikami i musimy jeść mięso :).
Natury nie oszukamy, szczególnie, że chcemy jeść to co lubimy. Aby tego
dokonać trzeba odbudować tkankę mięśniową i przyspieszyć spalanie kalorii.
Obowiązkowo:
- Rozbudowa mięśni na siłowni
- Ćwiczenia lekkoatletyczne (pływanie, biegi).
Wystarczy poświęcić 3 popołudnia, przez 3 miesiące, aby zapotrzebowanie na
kalorie w przypadku mężczyzny wzrosło do 3500 kalorii.
Pozdrawiam, życzę tłustego karpia i smacznych potraw wigilijnych :)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2010-12-22 14:35:54

Temat: Re: Dla odchudzających się
Od: Maddy <m...@e...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 22-12-2010 14:44, gosmo pisze:
> Moje boje, w styczniu zacząłem dietę, waga na początku 115kg przy
> wzroście 182cm, mężczyzna. Dieta ilościowa + proteinowa + warzywa (bez
> wysokoskrobiowych), po 4-ech miesiącach uzyskałem wagę 83kg. Na bieżąco
> robiłem badania, aby wykluczyć problemy z nerkami (nie przepadają za
> zbyt dużą ilością biała w diecie). Po tym czasie cholernie trudno
> utrzymać wagę, trzeba chodzić cały czas głodnym. Szukałem przyczyny i
> znalazłem. Chodzi o zmniejszone zapotrzebowanie organizmu na kalorie,
> oprócz tkanki tłuszczowej traci się również tkankę mięśniową, spada
> drastycznie zapotrzebowanie organizmu na energię, nawet wolniej rosną
> paznokcie i włosy. Zapotrzebowanie na kalorie spadło do około 1000-1500
> dziennie a żołądek ten sam co przed dietą.

Za szybko schudłeś, twój organizm mysli, że panuje głód i oszczędza.
1kg, max 1.5 kg na tydzień to jest dobre tempo. Czyli prawie dwa razy za
dużo jak na 4 miesiące zrzuciłeś. Generalni im wolniej tym lepiej.

Tempo 1kg/tydzień może się wydawać ślimacze, ale dzięki temu spalasz
tłuszcza a nie białko i nie wywołujesz metabolicznej histerii "zaraz nam
wszystkiego zabraknie, oszczędzać, oszczędzać!"

> Jest tylko jeden sposób
> umożliwiający powrót do normalnej diety, czyli pozwolenia sobie na
> słodycze czy tłuste potrawy,

Tak to nigdy nie będzie. To jest truizm, ale żeby trwale schudnąć trzeba
trwale zmienić sposób odżywiania.

przecież mamy kły, oczy z przodu głowy
> jesteśmy więc drapieżnikami i musimy jeść mięso :). Natury nie oszukamy,
> szczególnie, że chcemy jeść to co lubimy. Aby tego dokonać trzeba
> odbudować tkankę mięśniową i przyspieszyć spalanie kalorii.
> Obowiązkowo:
> - Rozbudowa mięśni na siłowni
> - Ćwiczenia lekkoatletyczne (pływanie, biegi).
> Wystarczy poświęcić 3 popołudnia, przez 3 miesiące, aby zapotrzebowanie
> na kalorie w przypadku mężczyzny wzrosło do 3500 kalorii.

I wystarczy nie ćwiczyć miesiące (np złamiesz nogę), żeby się wszystko
zaczęło odkładać z powrotem w przyśpieszonym tempie.
Bo zapotrzebowanie się zwiększyło ale nie ma co z tymi kaloriami robić.
Natura nie znosi próżni.

Człowiek jest ewolucyjnie przystosowany do długotrwałego głodu, z małymi
okresami obfitości, kiedy trzeba jak najwięcej zmagazynować na później.
Żeby to przeprogramować, trzeba długo i cierpliwie oszukiwać własny
metabolizm, który reaguje histerycznie na pierwsze oznaki głowu.

Jak się ma tendencje do tycia, niektóre przysmaki trzeba ograniczyć na
zawsze. Tłuste i słodkie nas pociąga, bo to jest dużo energii w małej
objętości czyli szybkie zapasy na ciężkie czasy. Ale to jest ewolucyjny
bagaż.
Jeżeli nie planujesz pracować dla Lekarzy bez Granic w Etiopii albo
Sudanie, ciężkich czasów raczej nie zaznasz.

Super że schudłeś. Ale to nie jest sztuka. Jak nie utyjesz przez
najbliższe 2 lata, to dopiero będzie znaczyło, że cokolwiek robisz, działa.
A wtedy poproszę o przepis.


--
Maddy

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2010-12-22 18:10:19

Temat: Re: Dla odchudzających się
Od: "gosmo" <t...@m...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Maddy" <m...@e...com.pl> napisał w wiadomości
news:4d120ccc$0$2491$65785112@news.neostrada.pl...
> W dniu 22-12-2010 14:44, gosmo pisze:
> Za szybko schudłeś, twój organizm mysli, że panuje głód i oszczędza.
> 1kg, max 1.5 kg na tydzień to jest dobre tempo. Czyli prawie dwa razy za
> dużo jak na 4 miesiące zrzuciłeś. Generalni im wolniej tym lepiej.
> Tempo 1kg/tydzień może się wydawać ślimacze, ale dzięki temu spalasz
> tłuszcza a nie białko i nie wywołujesz metabolicznej histerii "zaraz nam
> wszystkiego zabraknie, oszczędzać, oszczędzać!"

No tak, ale do chudnięcia potrzeba jest jeszcze motywacja, a ta się pojawia
widząc oczywiste efekty ;) Fakt, tak szybkiego odchudzania nie mogę polecić,
bo ja kilkukrotnie w tym czasie płaciłem za badania, dzięki którym
wiedziałem, że nic groźnego z moim organizmem się nie dzieje i dożywiałem
się produktami o dużej zawartości minerałów i witamin. Ktoś inny może
zaoszczędzić i nabawić się nieodwracalnych problemów zdrowotnych.

>> Jest tylko jeden sposób
>> umożliwiający powrót do normalnej diety, czyli pozwolenia sobie na
>> słodycze czy tłuste potrawy,
> Tak to nigdy nie będzie. To jest truizm, ale żeby trwale schudnąć trzeba
> trwale zmienić sposób odżywiania.

Częściowo (i tylko częściowo) nie zgodzę się z Twoją tezą. Nikt nie lubi
odczuwać cały czas głodu. A żadna psychika tego nie wytrzyma. Po diecie
przychodzi "wilczy głód", odchudzanie, "wilczy głód", odchudzanie itd. czyli
bulimia, z tego już tak łatwo wyjść nie jest. W znacznym stopniu pomaga
zapoznać się z tym na co składają się produkty które spożywamy i jak one są
trawione. Jakie węglowodany są trudniej przyswajane jak łatwo, które
tłuszcze zawierają składniki dla nas korzystne, jakie powodują jedynie
przybranie na wadze, ile energii potrzeba na ich strawienie, co jest
trawione w pierwszej kolejności, jak jest tłuszcz odkładany w komórkach
itp. itd. Zapoznając się z tym, niektórych rzeczy faktycznie się odechciewa
i ich się z automatu niemal nie potrzebuje ;) Czyli świadome jedzenie tego
co lubimy, a nie eliminowanie na siłę tego czego potrzebujemy lub na co mamy
ochotę. To jest wiedza bardzo ważna, którą powinno się wpajać dzieciakom w
gimnazjach a czego po prostu nie ma. Przynajmniej nie było jak ja do
podstawówki uczęszczałem. Gdyby było prawdopodobnie moje odchudzanie nie
byłoby aż tak drastyczne a może nawet bym go nie potrzebował. Co do zmiany
diety... żołądki mamy takie jakie mamy i dieta ich nie zmieni a kto lubi
ingerencje chirurgiczne to ten może problem jojo przeskoczyć, ja do tych
osób nie należę, choć znam osoby od baloników w żołądkach i wiem, że nawet
te nie są skuteczne. Zamiast tego trzeba przejść na wyższy poziom
aktywności, co jest dużo prostsze niż walka z psychiką. Poprawia sylwetkę,
poprawia się komfort psychiczny, który w głodzie jest no... nienajlepszy. Od
pierdół w stylu prosić o solniczkę przy stole, wstać i sobie ją wziąć
samemu, sprzątać w domu i zmywać naczynia, wziąć do domu psa ze schroniska i
z nim wychodzić na spacery, przyprowadzić żonie auto z parkingu i odśnieżyć
(bardzo na czasie) aż po to o czym pisałem czyli siłownia/biegi/pływanie. Z
mojego nowego sposobu na życie jestem nie tylko ja zadowolony bo nie chodzę
głodny a czas spędzony przyjemnie, ale i rodzina bo czyściej w domu i
zachęcam ich poprzez aktywność do wspólnego spędzania czasu.

> I wystarczy nie ćwiczyć miesiące (np złamiesz nogę), żeby się wszystko
> zaczęło odkładać z powrotem w przyśpieszonym tempie.
> Bo zapotrzebowanie się zwiększyło ale nie ma co z tymi kaloriami robić.
> Natura nie znosi próżni.

Ale dlaczego w takim razie dietę stosować cały czas? W takich przypadkach
można przejść na dietę ilościowo-jakościową a nie katować się nią na
okrągło. A aktywność to nie tylko ruch fizyczny, ale też zajęcie się czymś
co odwóci naszą uwagę od żołądka, np. czytanie, praca przy komputerze itp.

> Człowiek jest ewolucyjnie przystosowany do długotrwałego głodu, z małymi
> okresami obfitości, kiedy trzeba jak najwięcej zmagazynować na później.
> Żeby to przeprogramować, trzeba długo i cierpliwie oszukiwać własny
> metabolizm, który reaguje histerycznie na pierwsze oznaki głowu.
> Jak się ma tendencje do tycia, niektóre przysmaki trzeba ograniczyć na
> zawsze. Tłuste i słodkie nas pociąga, bo to jest dużo energii w małej
> objętości czyli szybkie zapasy na ciężkie czasy. Ale to jest ewolucyjny
> bagaż.

Zmianą przyzwyczajeń żywieniowych z milionami lat ewolucji się nie wygra.
Zamiast bawić się w brokół i pół piersi kurczaka na tależu można zmusić
organizm do strawienia to co lubimy, lecz zwiększyć jego zapotrzebowanie na
energię. Niech ilość spożywanego pokarmu będzie skorelowana z aktywnością
fizyczną, ot tylko tyle. Np. na takie zapotrzebowanie, jakie mieli ludzie,
gdy pokarm trzeba było sobie najpierw upolować ;) Reasumując trzeba wagę
kontrolować i dopasować się do tego co ona pokazuje, może dietą a kto woli
niech to robi aktywnością.

> Jeżeli nie planujesz pracować dla Lekarzy bez Granic w Etiopii albo
> Sudanie, ciężkich czasów raczej nie zaznasz.

Tobie i sobie tego życzę ;)

> Super że schudłeś. Ale to nie jest sztuka. Jak nie utyjesz przez
> najbliższe 2 lata, to dopiero będzie znaczyło, że cokolwiek robisz,
> działa. A wtedy poproszę o przepis.

Może masz rację, to dopiero rok, właściwie to 8 miesięcy utrzymania stałej
wagi. Jednak w okresie gdy ja szedłem na dietę szło na nią więcej osób,
jestem jedynym który trzyma wagę bez wysiłku (psychicznego), reszta ma z tym
problemy. Ale co do aktywności fizycznej zdania na pewno nie zmienię,
wystarczy zapoznać się z zapotrzebowaniem na kalorie osoby, która pracuje
biurze nie wprowadzając do swojego życia żadnej dodatkowej formy aktywności
oraz osoby ciężko pracującej fizycznie. To nie jest różnica 5-10% ale
krotność w postaci 1200kcal-4000kcal, co daje nam bardzo duże pole do
popisu. A poprawa metabolizmu osiągana jest również nie tylko w trakcie
samego wysiłku fizycznego. Przyrost tkanki mięśniwej, poprawienie
funkcjonowania układu krążenia, eliminacja złego cholersterolu itp. jest
wystarczająca, aby móc sobie ekstra zafundować mały deser po obiedzie i nie
musieć go potem spalać.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Postemp w etyce medycznej
coś z ręką...
asecurella
Laparoskopia przez jedno ciecie w pepku ? GDZIE
żarówki LED'owe a oczy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »