« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2012-10-19 04:05:18
Temat: DokładnieJadłem śniadanie w porcie. Nastąpiło spiętrzenie scen, wyrażających
jedną i tę samą idę. Przy sąsiednim stoliku dyskutowali robotnicy o
polityce, jeden się mądrzył, gadał, rajcował, inni też się mądrzyli
rajcowato -- a jednocześnie w głębi, za kontuarem, zrezygnowany
właściciel usiłował wyperswadować
coś kelnerowi, który, starszy już człowiek a chytrus, a bęcwał, a
gębacz, ciskał się na niego podniecając się i upijając własnymi
bzdurami, ogłuszając siebie samego bełkotem --a dalej tragarze
dowcipkowali rechocząc na temat pewnej części ciała... Jakąż idę to
wyrażało? Okropną! Jedną chyba z najbardziej odbierających nadzieję...
Nam, inteligencji, przyświeca myśl zbawcza, ze dół nie jest szalony...
My, tak, my skazani jesteśmy na wszystkie choroby, manie, szały, ale w
dole jest jednak zdrowie... i podstawa na której wspiera się ludzkość
jest jednak w porządku... A tymczasem?
Lud jest bardziej chory, bardziej szalony niż my!
Chłopi są szaleńcami. Robotnicy to patologia! Słyszycie, co mówią -- to
są dialogi ciemne i maniackie, tępe niezdrową tępotą analfabety, ale
bełkotem wariata, wołające o szpital,
o lekarza... Czy mogą być zdrowe te nie kończące się nigdy
przekleństwa i sprośności -- i nic poza tym -- ta pijacka, obłędna,
mechanika ich współżycia?
Szekspir miał rację przedstawiając
ludzi prostych jako ludzi ,,egzotycznych" tj. właściwie niepodobnych
do człowieka.
Fragment pochodzi z:
Witold Gombrowicz,
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
« poprzedni wątek | następny wątek » |