Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Dzieciaczek sasiada...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dzieciaczek sasiada...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 355


« poprzedni wątek następny wątek »

261. Data: 2003-01-24 13:20:01

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> dawna nasienia = dawca materialu genetycznego. Sporo rzeczy nam wdrukowuje
> od razu. I nie sposob miec obojetnego stosunku do sprawy, ze pochodzi sie
de
> facto od nieznanego ojca. Zawsze ten problem zostaje w podswiadomosci,
> jakkolwiek nie kochaloby sie ojca, ktory wychowal. Ale pytanie: kim
jestem?
> do kogo jestem podobny? po kim dziedzicze temperament, sposob chodzenia,
> glos.... To sa rzeczy, wbrew pozorom - wazne.


Margolko... a gdyby sie nagle okazalo ze ze nie jestes corką ojca - czy
matki, i w dodatku w zaden sposob nie mozesz juz odnalezc swojej
"genetycznej tozsamosci" bo plemnik czy komorka jajowa byly anonimowe? W
taki sposob w jaki to mowisz, uklada sie to w stwierdzenie ze wlasnie lepiej
dla swiadomosci dziecka miec kiedys kogo szukac....

Pa
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


262. Data: 2003-01-24 13:24:29

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nie twierdze - bynajmniej - ze tak mialoby byc. Ba, przekonana jestem, ze
> dzieci pochadzace od niewiadomych dawcow tez moga dreczyc (a pewnie beda)
> podobne dylematy.

tylko ze one nie beda mialy nawet mozliwosci szukania tego dawcy. I w kazdym
mijanym na ulicy mezczyznie mogą sie dopatrywac podobienstw...

> I tu wracamy do sasiada mijanego na schodach. Jest ojcem czy nie jest? a
> jesli jest, to chce miec do czynienia, czy nie? i te de.

Czyli w tej sytuacji najlepiej byloby skorzystac z rodzinnego spedu typu
slub kuzynki i uwiesc nastoletniego ziomka męża mieszkającego w Pcimiu
Dolnym...

> Nie snujmy az tak czarnych obrazow. Cierpienie tez przydaje smaku zyciu.
> Natomiast my jestesmy po to, by dzieciom pomagac radzic sobie z trudnymi
> kwestiami i minimalizowac ich stres.

amen. Dotyczy to wszystkich dzieci, i tych z probowki i od sasiada i
poczetych pod ciemną kolderka w noc poslubna :)

Pa
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


263. Data: 2003-01-24 13:25:45

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "margola & zielarz" <malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jojo" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
news:b0rcjh$8iu$1@absinth.dialog.net.pl...
> imo nieznajomi sąsiedzi, pracownicy sklepów i opiekuni z piaskownicy się
nie
> kwalifikują na bliższych znajomych,

(wracajac znienacka do glownego watku...)...ale to nie blizsi znajomi
mieliby byc tymi, ktorzy dziecku mogliby dokuczac z powodu pochodzenia, a o
jego pochodzeniu moga dowiedziec sie... (patrz nizej)

> a znajomych i przyjaciół mozna znaleźć wszędzie niekoniecznie na wejsciu
> opowiadając o intymnych sprawach całej rodziny

.... nie od rodziny, w ktorej poczelo sie dziecko, ale np. przypadkowo od
zony sasiada, ktora zwierzy sie ktoregos dnia jednej "blizszej sasiadce" (a
tak, nasza sasiadka przez dlugie lata ukrywala przed innymi dramaty w swojej
rodzinie, a ktoregos dnia nie wytrzymala i gdy plakala, a ja zyczliwie
zapytalam, co sie stalo - wygarnela mi (osobie niezbyt znajomej) mnostwo tak
intymnych problemow, ze az mi bylo glupio. po prostu ja sytuacja przerosla
psychicznie)

Zatem - znow wracajac do rzeczy - uwazam, ze im mniej osob OSOBISCIE
zaangazowanych w poczecie z dawcy nasienia, tym lepiej. Minimalizowanie
zagrozenia. Tylko tyle.

Margola



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


264. Data: 2003-01-24 13:27:32

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



"Jakub Słocki" wrote:

> Takie porownanie to wracajac do naszego nieszczesnego dziecka z
> sasiadem, znalezienie mu _specjalnie_ nietolerancyjnych, fobicznych
> znajomych, i rozpowiedzenie im ze ma innego biologicznego ojca.

Nie- tak byloby, gdyby w tym przykladzie specjalnie szla tym parkiem
krecac pupa i wysylajac calusy do mijanych panów ;)


> kiedy idziesz normalnie ulica, a tu nagle zjawia sie tne gwalciciel, a
> gdzies w oddali widac kogos o kim wiesz ze moze Ci pomoc. I biegniesz do
> niego krzyczac pomocy, a tamten wychodzi Ci na przeciw.

Na podstawie doswiadczen wlasnych i znajomych w kwestii udzielania
pomocy przez przypadkowych przechodniow badz znajomych, checi badz
niecheci udzielania tejze i pozniejszych ewentualnych reminescencji -
wole wolac policje / adekwatnie specjalistów z dziedziny medycyny/
Przynajmniej mam jasna sprawe i wiem czego oczekiwac zamiast galimatiasu
zobowiazan, niedomówien czy pretensji i zali wszem i wobec pozniejszych
z ktorejkolwiek strony. ( policje = tu specjaliste oczywisice tez moge
obwiniac ale nie rodzi to takich komplikacji w mojej sytuacji
rodzinno-zyciowej -rozmawialismy juz o tym )


> Tak jak uniknac tego gwalciciela w okolicy nie sposob, tak potencjalnego
> niebezpieczenastwa dla dziecka rowniez. I powiesz mi ze gdyby nie ta
> krotka spodniczka, to moze by akurat nie wyskoczyl. Ale jaka masz
> pewnosc czy niebieska bluzka ktora ta kobieta miala, czy oczko w
> rajstopach bardziej go nie podniecilo niz ta mini spodnica? Tego nie
> wiesz. Szczegolnie przed faktem.

Blad- nie powiem. Powiem natomast, ze gdyby poszla inna, bezpieczniejsza
droga to prawdopodobienstwo zdarzenia byloby mniejsze.
Analogicznie....
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


265. Data: 2003-01-24 13:30:04

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "agi ( fghfgh )"
> Ale wystarczy juz tylko obojetno-poznawcze.
Dobrze, masz rację :)

> Nie. On to potwierdzil lagodzac juz tylko nieco swoja wypowiedz ( i
> czyniac ja juz nieco bardziej realistyczna a nie na wyrost ).
Widzisz, znowu te wypowiedzi, kawałki, komponujemy je tak
jak zgodnie z naszym doświadczeniem będą jak najbardziej zrozumiałe
a potem modyfikujemy _sposób_ do doswiadczenia rozmówcy, inaczej
się chyba nie da dopóki się nic nie wie o rozmówcy.
Jestem przekonana że gdybyś poznala Kubę stwierdziłabyś że
to najrozsądniejszy i najbardziej wywazony człowiek jakiego
znasz (no poza ukochanymi:))

> Dokladnie tak samo.
> Obce jajeczko i próba zaplodnienia mnie- tak.
> Adopcja- tak.
> Osoba noszaca przez 9 miesiecy moje dziecko pod sercem - nie. ( z pelna
> swiadomoscia pisze _moje_ )
Możesz powiedzieć gdzie dla Ciebie/w czym
mieści się pojęcie że dziecko jest "moje" lub "jej"?
We własności jajeczka, skoro osoba nosząca twoje jajeczko
w brzuchu daje twoje dziecko? Albo nie w jajeczku skoro obce jajeczko
takze daje twoje dziecko? Albo w plemniku? Ale w takim razie
dzieci poprzedniej kobiety takze bylyby twoje?
Pytam z czystej ciekawosci gdzie przebiega granica.
Dla mnie jedynie w wychowaniu, opiece i milości.
Geny są dla mnie pomijalne zarówno jeśli chodzi o stosunki
ja- moi rodzice jak i ja- moje dzieci.
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


266. Data: 2003-01-24 13:33:52

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> To jest po prostu moja odpowiedź na posty o hormonach i kosztach.
> Branie hormonów, operacja (nawet laparoskopowa) jest w tym wypadku nie
> potrzebne.
>
> Koszty jakieś na pewno są, ale nie takie, jak przy in-vitro.
>
> Pewnie ze można to załatwić przyjemniej ;-))
>
> Ale czy za jednorazową przyjemnosć warto potem płacić latami
> komplikacji w życiu swoim, kilku innych osób i dziecka ?


Basiu jestes bardzo mądra kobietą ale sie mylisz. Nie kaz mi wyciagac armat,
ale uwierz mi ze wiem co mowie, ok?
Fakt ze inseminacja wymaga mniej lekow nie oznacza ze wcale. Cykl przy
inseminacji jest prawie zawsze indukowany. A na jednym zazwyczaj sie nie
konczy.
W jednym masz racje. Kobieta faktycznie czuje sie jak krowa...

Pa
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


267. Data: 2003-01-24 13:34:38

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: Jakub Słocki <j...@s...net.nospam> szukaj wiadomości tego autora

In article <b0regj$sn4$1@news.tpi.pl>,
malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl says...
> > My takiej tozsamosci nie mamy, nie byloby problemem (tu na wszelki
> > wypadek mowie tylko za siebie) opuscic teraz kraj i zostawic wszystkich
> > z "pozostalej" rodziny, oprocz Asi i Emilki, i wyjechac na drugi koniec
> > swiata. Mnie nic z nimi nie wiaze na tyle, zeby to byl jakis problem.
>
> A widzisz, dla mnie to tez nie jest problem. Ale wazne dla mnie bedzie
> kultywowanie pewnych tradycji (to tez nalezy do tozsamosci klanowej) - nie
> mowie, ze dla Was nie, wrecz rzeciwnie, sadze, ze to bbyloby dla Was rowniez
> wzne.

Akurat nie widze zadnych tradycji do kultywowania. Wrecz przeciwnie
niektore wyraznie zwalczam.

> Ale interesuje mnie, jakie korzenie ma moja rodzina, kto w jakim wieku
> na co umarl (aha, dzieki temu wiem, ze musze byc w kontakcie z lekarzem w
> sprawie jelit i serca - musze go odwiedzac! bo moja rodzina jest
> dziedzicznie obciazona cukrzyca, rakiem jelit i paroma innymi milymi
> rzeczami) To jest ten element materialu genetycznego, ktory sie dziedziczy.

Dla mnie to czysta informacja - fakty ktore sa przydatne i ktore mozna
zebrac, tak jak numery telefonow :)

W kontekscie watku w ktorym rozmawiamy anonimowy dawca pod tym wzgledem
jest gorszy - bo nie wiemy nic poa tym co lekarz moze wyczytac z genow.
Ale wielu rzeczy z nich wprost nie da sie wyciagnac. W przypadku sasiada
wywiad mozna zrobic :)

K.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


268. Data: 2003-01-24 13:36:23

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


> Z drugiej strony rozumiem, że przyszli rodzice chcą znać dawcę nasienia.
> Osobiście też bym tak wolała w analogicznej sytuacji, natomiast wybrałabym
> osobę jak najbardziej oddaloną od stałego kręgu znajomych czy sąsiadów -
> zwłaszcza tych, przed którymi chciałabym sprawę ukryć.


O!
Tu jest to sedno sprawy nad którym ze ślubnym się teoretycznie
zastanawialiśmy....tylko niepotrzebnie wplątaliśmy w to nieszczęsnego pana
ziutka sąsiada który zdominował dyskusje...

Pa
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


269. Data: 2003-01-24 13:37:11

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "margola & zielarz" <malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
news:b0reee$1dn$1@korweta.task.gda.pl...
>
> Margolko... a gdyby sie nagle okazalo ze ze nie jestes corką ojca - czy
> matki, i w dodatku w zaden sposob nie mozesz juz odnalezc swojej
> "genetycznej tozsamosci" bo plemnik czy komorka jajowa byly anonimowe?

Nie wiem. Na pewno nie byloby to dla mnie obojetn, aczkolwiek teraz - z
punktu widzenia osoby doroslej - inaczej sie juz na to zapatruje. Jednak
kiedys - gdy bylam mlodsza, a nawet znacznie mlodsza - moglo to zrujnowac
moj swiat.
Teraz rozwazajc teoretycznie dwa przypadki: ten, gdy nie wiem, kto dal
material genetyczny i musze sie pogodzic z tym, ze nigdy go nie poznam....
To po prostu przyjmuje do wiadomosci, ALE kazde zle zachowanie zrzucam na
karb genow i doszukuje sie genetycznych predyspozycji i zlego mterialu i
Bogwico, bo taka jestem....
...teoretyczny przypadek drugi - ojciec jest znany, ale z roznych powodow
nie chce miec ze mna nic wspolnego ("umowa z Twoimi rodzicami byla taka, ze
jestem tylko dawca") - tutaj dochodza do glosu duzo glebsze emocje -
poczucie odrzucenia, poczucie krzywdy, zal do rodzicow, ze sie na cos takigo
zdecydowali...

Powtarzam: rozwazam z mojego punktu widzenia, na tyle, na ile jestem w
stanie przewidziec swoje emocje.

Margola


W
> taki sposob w jaki to mowisz, uklada sie to w stwierdzenie ze wlasnie
lepiej
> dla swiadomosci dziecka miec kiedys kogo szukac....



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


270. Data: 2003-01-24 13:39:18

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: Jakub Słocki <j...@s...net.nospam> szukaj wiadomości tego autora

In article <b0regk$sn4$2@news.tpi.pl>,
malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl says...
>
> Użytkownik "Jakub Słocki" <j...@s...net.nospam> napisał w wiadomoœci >
> Margolko, a czy ta ksiazka powie mi dokladnie o tym jak _kazde_ dziecko
> > "dziala"? Bo czytajac ksiazki o psychologii troche starszych osobnikow
> > odnosze wrazenie ze wiekszosc tych rzeczy ktore sa opisane to pewien
> > schemat, w ktory nikt w pelni sie nie wpasowuje. I ze duza role odgrywa
> > tu czynnik zewnetrzny - wlasnie wychowanie i przekazywane informacje.
>
> O tym wlasnie mowie. Wychowanie - to nie tlyko rodzice, to tez otoczenie -
> jak juz wiele osob sie w tym watku wypowiedzialo. Cuje, ze w ogole sie
> zgadzamy, tylko w szczegolach wychodza roznice - Ty nie doceniasz roli
> otoczenia, ja nie doceniam wplywu postawy rodzicow.

Pozostaje mi tylko przyklasnac :) I podziekowac za rzeczowa dyskusje :)

K.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 26 . [ 27 ] . 28 ... 36


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Babcia
barwa głosu
poradnia dla par?
zaprzeczenie ojcostwa, prawo polskie a europejskie.
koncząc samotność w rodzinie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »