| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2005-01-11 17:28:08
Temat: Re: Dziewictwo.....Dnia Tue, 11 Jan 2005 17:20:35 +0100, Kama O2 napisał(a):
> problem w tym, czy potrafimy trafnie zdiagnozowac, co jest tym
> wirem
masz racje, sama sie nad tym ostatnio zastanawiam, czy ja dobrze oceniam
sytuacje
> jesli juz wiesz, ze cie wciaga to instynkt samozachowawczy da o sobie znac;)
no i wlasnie daje...ale odpowiedzialnosc tez daje...
> "co masz zrobic dzis, zrob pojutrze...bedziesz miala dwa dni wolnego";)
jak Scarlett...jutro będę się tym martwić...jutro...
--
"Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nie ma miłości szczęśliwej
z tą wiarą lżej im będzie żyć i umierać"
pozdrawiam serdecznie, cruella
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2005-01-11 17:34:27
Temat: Re: Dziewictwo.....Dnia Tue, 11 Jan 2005 16:06:33 +0100, very_very_mad_cruella napisał(a):
>
> hmmm... zobaczymy
> gdzie mnie to zaniesie...no ale przynajmniej jest spokoj
biernosc i apatia ? czy to nie za wysoka cena dla spokoju ktory jest tylko
ciszą przed burzą ?
> tak tylko kombinuje...
IMO zle kombinujesz... efekt swiadomego czy nieswiadomego szantazu jest
taki sam... nigdy dobry...
> tego jeszcze nie wiem...nadal szukam odpowiedzi, poza tym dzialania wedlug
> wlasnych zasad nie okreslilabym jako skazanie...
mowiac skazanie mialem na mysli negatywny skutek takiego postepowania. I o
ile zasady to piekna rzecz to wykorzystane przeciw sobie samemu są
straszliwą bronią...
> a kto powiedzial ze ja mam racje a nie on? dlaczego moj model dzialania
> zwiazku ma byc lepszy? skoro jego jest skuteczny-on jest szczesliwy mysli
> ze ja tez
Twoj model zaklada szczescie obiektywne dwoch osob. jego model
subiektywne... Skutecznosc jego modelu jest spowowodowana Twoim kosztem.
Podswiadomym uwiezieniu Ciebie w ramach zasad, szantazem emocjonalnym...
nawet jezeli on tego nie widzi to nie zmiena to faktu Twej krzywdy...
> widzisz..ja przez wiele lat siedzialam cicho bo myslalam ze tak bedzie
> dobrze, ze sie poswiece,
> bo on taki dobry tak mnie kocha, moge to dla niego zrobic,
widzisz do kąd to doprowadzilo... zwiazek dwojga ludzi nie polega na
poswiecaniu sie dla drugiej osoby.. predzej czy pozniej ta konstrukcja
zaczyna sie chwiac i chylic ku upadkowi...
> ...ze mam wrocic do siedzenia w domu
> i wszystko sie ulozy
tego nie bede opisywal bo sama wiesz jak to brzmi...
> moze bys zrozumial moze nie...wiesz, wydaje mi sie ze jak tkos zaczyna
> mowic to juz jest za pozno na ratowanie czegokolwiek i nic co bys zrobil
> nie zmieniloby tego,
jezeli ona zaczelaby mowic jakby dla niej bylo za pozno to fakt... sztuką
jest zauwazyc ze cos jest nie tak na tyle wczesnie by nic nie zniszczyc...
> fakt, moze bys sie lepiej przygotowal, nie przezyl
> szoku, nie byloby to takim ciosem..moze...ale nie sadze ze to by cokolwiek
> zmienilo, jesli jest jakas rysa to predzej czy pozniej wszystko
> peknie..
hm nie jestem przekonany... klejone szklo owszem.. ale gdy jest tylko rysa
na powierzchni... mozna wypolerowac na lustro....
>zreszta nie ma tego zlego ...prawda?
coz ja moge powiedziec.. jestem jej wdzieczny i szkoda ze nie kilka
miesiecy wczensije.... moze teraz byloby latwiej...
--
"co zdarza się raz, może już nie przydarzyć nigdy więcej, ale to, co zdarza
się dwa razy, zdarzy się na pewno i trzeci."
Pozdrawiam serdecznie, JIMMYtm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-01-11 18:25:48
Temat: Re: Dziewictwo.....Dnia Tue, 11 Jan 2005 18:34:27 +0100, JIMMYtm napisał(a):
> biernosc i apatia ? czy to nie za wysoka cena dla spokoju ktory jest tylko
> ciszą przed burzą ?
a czy burza musi przyjsc? moze mozna tak zyc? moze sie da? a biernosc i
apatia...coz, moze to chwilowe, moze tylko droga do celu
> IMO zle kombinujesz... efekt swiadomego czy nieswiadomego szantazu jest
> taki sam... nigdy dobry...
ale skoro ja sobie z tego zdaje sprawe to jestem narazie w pozycji
kontrolujacego
> mowiac skazanie mialem na mysli negatywny skutek takiego postepowania. I o
> ile zasady to piekna rzecz to wykorzystane przeciw sobie samemu są
> straszliwą bronią...
no ale po to sa zasady zeby je stosowac, konsekwentnie, jesli jest taka
potrzeba to takze przeciwko sobie, tak juz dziala ten swiat
> Twoj model zaklada szczescie obiektywne dwoch osob.
inaczej, moj model zaklada szczescie osoby z ktora jestem, moje jak sie uda
to przy okazji
> jego model
> subiektywne...
ale nieswiadomie
> Skutecznosc jego modelu jest spowowodowana Twoim kosztem.
tak, to prawda, pytanie tylko czy jestem w stanie dla niego poniesc ten
koszt
> Podswiadomym uwiezieniu Ciebie w ramach zasad, szantazem emocjonalnym...
> nawet jezeli on tego nie widzi to nie zmiena to faktu Twej krzywdy...
nie widze tego w kategoriach krzywdy...no coz...juz mi ktos kiedys
powiezial ze jestem jak te zony alkoholikow co daja sie bic i jeszcze mowia
to moja wina przeciez on jest dobrym czlowiekiem, tylko ze u mnie w gre
zamiast przemocy fizycznej wchodzi przemoc psychiczna...ok, byc moze...ale
to ja musze sobie z tym poradzic
> widzisz do kąd to doprowadzilo... zwiazek dwojga ludzi nie polega na
> poswiecaniu sie dla drugiej osoby..
dlaczego? przez lata uwazalam ze moge , jestem w stanie zaplacic taka cene
za czyjes szczescie, i jedyne czego nie zrobie, to nie aplace za to
szczesciem kogos innego...
> jezeli ona zaczelaby mowic jakby dla niej bylo za pozno to fakt... sztuką
> jest zauwazyc ze cos jest nie tak na tyle wczesnie by nic nie zniszczyc...
a ja nie wierze w takie bajki, zreszta nie rozumiem-powiedzialaby na
przyklad ze cos jej nie pasuje w Tobie i co? zmienilbys sie dla niej?
przestalbys byc soba bo jej jest niedobrze? podejrzewam, ale moge ty;lko
podejrzewac , ze cos takiego mialo miejsce, jakis aspekt tego bycia razem
jej nie odpowiadal, zmiana dla niej spowodowalaby po jakims czasie ze Tobie
nie zyloby sie z tym dobrze...i co?...tez bys sie poswiecal?...ehhh to
temat na dluga rozmowe, wiele jet do powiezenia, IMO albo ktos jest
szczesliwy albo nie jest, jesli nie jet to ratowanie niewiele pomoze...
> hm nie jestem przekonany... klejone szklo owszem.. ale gdy jest tylko rysa
> na powierzchni... mozna wypolerowac na lustro....
nie bedziemy sie spierac JIM..ja z doswiadczenia wiem ze jak cos jest nie
tak to juz dobrze nie bedzie...a tu nie mowimy o rysie na powierzchni...cos
peklo i to mocno ze zdobyla sie na takie cos..wiesz o tym...
> coz ja moge powiedziec.. jestem jej wdzieczny i szkoda ze nie kilka
> miesiecy wczensije.... moze teraz byloby latwiej...
a moze teraz bysmy nie rozmawiali...kto wie co by sie stalo gdyby to
nastapilo w innym czasie...imo wszystko co sie dzieje ma jakis cel, moze
miales pewne sprawy przezyc zeby zrozumiec...nie smuc sie zrobie Ci kawe z
cynamonem niedlugo...:)
--
Jeśli chcesz wiedzieć co ma na myśli kobieta, nie słuchaj tego co mówi -
patrz na nią.
pozdrawiam serdecznie, cruella
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-01-11 22:29:13
Temat: Re: Dziewictwo.....Dnia Tue, 11 Jan 2005 19:25:48 +0100, very_very_mad_cruella napisał(a):
> a czy burza musi przyjsc? moze mozna tak zyc? moze sie da?
a wierzysz ze nie przyjdzie ? ze ta sie wegetowac jak warzywao... z Twoim
potencjalem i mozliwosciami.... wybacz.. ale tak to ne dziala i nie
oszukasz samej siebie... kilka lat Ci sie udalo.. wiecej nie...
> moze to chwilowe, moze tylko droga do celu
jak dlugo bedziesz przeciagac tą chwilę ? by tylko syskac kilka sekund
pozornego spokoju...
> ale skoro ja sobie z tego zdaje sprawe to jestem narazie w pozycji
> kontrolujacego
i co kontrolujesz ? przegraną ? apatię i niemoc ? co to za kontrola ?
> no ale po to sa zasady zeby je stosowac, konsekwentnie, jesli jest taka
> potrzeba to takze przeciwko sobie, tak juz dziala ten swiat
tak owszem.. dopoki Ty sama dzialasz wg zasad.. a nie ktos manipuluje Toba
bo masz zasady... nawet jezeli to nieswiadome... to straszna pulapka bo
wydaje Ci sie ze uwolnienie z niej to lamanie zasad, a nie zwyciestwo nad
manipulacją...
> inaczej, moj model zaklada szczescie osoby z ktora jestem, moje jak sie uda
> to przy okazji
nie... nie stawiaj sie na pozycji gorszej.. na pozycji tylko dajacego
szczescie. Jestes tak samo warta szczescia jak inni, nie jestes gorsza. A
jezeli masz kogos kto uwaza ze to wlasnie TY jestes warta szczescia
przedewszystkim ? zwiazek dwojga ludzi to partnerstwo.. uzupelnianie sie..
to wspoldzialanie... nigdy ofiara...
> ale nieswiadomie
no i ? boli tak samo
> tak, to prawda, pytanie tylko czy jestem w stanie dla niego poniesc ten
> koszt
caly czas wlasnie ponosisz koszt... jemu sie wyfaje ze zyje w raju a Ty
wiesz ze zyjesz w piekle.... ile bedziesz placic ? jak dlugo starczy Ci
"waluty" ?
> zamiast przemocy fizycznej wchodzi przemoc psychiczna...ok, byc moze...ale
> to ja musze sobie z tym poradzic
przemoc jest przemoca... cierpisz tak samo niezaleznie czy robi to
swiadomie czy nie.. a grupa jest po to by Ci pokazac elementy ukladanki..
zloz ją sama i dokonaj wyboru dobrego dla siebie.. wierze ze na dluzsza
mete bedzie on i dobry dla niego...
> dlaczego? przez lata uwazalam ze moge , jestem w stanie zaplacic taka cene
> za czyjes szczescie, i jedyne czego nie zrobie, to nie aplace za to
> szczesciem kogos innego...
tak ? jak dlugo bedziesz placic wlasnym zdrowiem, chustawkami ? burzą
emocji, poczuciem beznadzieji i unoszenia sie na falach... Ty zawodowa
plywaczka.. teraz z prądem.. ku wirowi zapomnienia ? Moze problem lezy w
postrzeganiu rozzstania jako krzywdy dla niego ? a moze to nie tak.. u mnie
na poczatku tez tak bylo.. a teraz.. dziekuje jej ze odeszla... nie dlatego
ze pznalem wspaniala kobiete.. tylko dlatego ze i ja poczulem sie wolny..
poczulem ze stoi przede mna nowy swiat...
> temat na dluga rozmowe, wiele jet do powiezenia,
dokladnie.. gdy juz omowimy wszelkie tematy swiata... :)
> IMO albo ktos jest
> szczesliwy albo nie jest, jesli nie jet to ratowanie niewiele pomoze...
hmm to nie tak do konca... moze milosc jest jak silnik... dziala do poki
dolewa sie paliwa.. a i najlepszym czasem trzeba zrobic remont... moze
mylny wniosek... moze są rodziaje milosci ktorych "przebieg" jest liczony
w np cyklach 50cio letnich. wtedy praktycznie nie trzeba remontu.. a inne
milosci trzeba co 10-15 lat "naprawiac" wiem.. moze smieszna teoria...
> nie bedziemy sie spierac JIM..ja z doswiadczenia wiem ze jak cos jest nie
> tak to juz dobrze nie bedzie...a tu nie mowimy o rysie na powierzchni...cos
> peklo i to mocno ze zdobyla sie na takie cos..wiesz o tym...
owszem.. cos c peklo.. mas absolutna racje.. nie warto sklejac... ale kiedy
wiadomo co jest rysą a co peknieciem ? u mnie bylo pekniecie, rozsypalo
sie.. ok. ale kiedy w zwaizku zauwazyc rysę... cos co da se naprawic...
> a moze teraz bysmy nie rozmawiali...kto wie co by sie stalo gdyby to
> nastapilo w innym czasie...imo wszystko co sie dzieje ma jakis cel, moze
> miales pewne sprawy przezyc zeby zrozumiec...nie smuc sie zrobie Ci kawe z
> cynamonem niedlugo...:)
moze... i licze na ta kawe... z cynamonem i kakao.... przeciez wiesx.
--
A każda litera jest pisana krwią, rozcienczoną łzami...
Pozdrawiam serdecznie JIMMYtm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-01-12 07:35:32
Temat: Re: Dziewictwo.....Dnia Tue, 11 Jan 2005 19:25:48 +0100, very_very_mad_cruella napisał(a):
> a czy burza musi przyjsc? moze mozna tak zyc? moze sie da?
a wierzysz ze nie przyjdzie ? ze ta sie wegetowac jak warzywo... z takim
potencjalem.... wybacz.. ale tak to ne dziala i nie
oszukasz samej siebie... kilka lat sie udalo.. co dalej ?
> moze to chwilowe, moze tylko droga do celu
jak dlugo bedziesz przeciagac tą chwilę ? by tylko zyskac kilka sekund
pozornego spokoju...
> ale skoro ja sobie z tego zdaje sprawe to jestem narazie w pozycji
> kontrolujacego
i co kontrolujesz ? przegraną ? apatię i niemoc ? co to za kontrola ?
> no ale po to sa zasady zeby je stosowac, konsekwentnie, jesli jest taka
> potrzeba to takze przeciwko sobie, tak juz dziala ten swiat
tak owszem.. dopoki Ty sama dzialasz wg zasad.. a nie ktos manipuluje Toba
bo masz zasady... nawet jezeli to nieswiadome... to straszna pulapka bo
wydaje Ci sie ze uwolnienie z niej to lamanie zasad, a nie zwyciestwo nad
manipulacją...
> inaczej, moj model zaklada szczescie osoby z ktora jestem, moje jak sie uda
> to przy okazji
nie... nie stawiaj sie na pozycji gorszej.. na pozycji tylko dajacego
szczescie. Jestes tak samo warta szczescia jak inni, nie jestes gorsza. A
jezeli masz kogos kto uwaza ze to wlasnie TY jestes warta szczescia
przedewszystkim ? zwiazek dwojga ludzi to partnerstwo.. uzupelnianie sie..
to wspoldzialanie... nigdy ofiara...
> ale nieswiadomie
no i ? boli tak samo
> tak, to prawda, pytanie tylko czy jestem w stanie dla niego poniesc ten
> koszt
caly czas wlasnie ponosisz koszt... jemu sie wyfaje ze zyje w raju a Ty
wiesz ze zyjesz w piekle.... ile bedziesz placic ? jak dlugo starczy Ci
"waluty" ?
> zamiast przemocy fizycznej wchodzi przemoc psychiczna...ok, byc moze...ale
> to ja musze sobie z tym poradzic
przemoc jest przemoca... cierpisz tak samo niezaleznie czy robi to
swiadomie czy nie.. a grupa jest po to by Ci pokazac elementy ukladanki..
zloz ją sama i dokonaj wyboru dobrego dla siebie i tak naprawde tez dla
niego..
> dlaczego? przez lata uwazalam ze moge , jestem w stanie zaplacic taka cene
> za czyjes szczescie, i jedyne czego nie zrobie, to nie aplace za to
> szczesciem kogos innego...
tak ? jak dlugo bedziesz placic wlasnym zdrowiem, chustawkami ? burzą
emocji, poczuciem beznadzieji i unoszenia sie na falach... Ty zawodowa
plywaczka.. teraz z prądem.. ku wirowi zapomnienia ? Moze problem lezy w
postrzeganiu rozzstania jako krzywdy dla niego ? a moze to nie tak.. u mnie
na poczatku tez tak bylo.. a teraz.. dziekuje jej ze odeszla... nie dlatego
ze pznalem wspaniala kobiete.. tylko dlatego ze i ja poczulem sie wolny..
poczulem ze stoi przede mna nowy swiat...
> temat na dluga rozmowe, wiele jet do powiezenia,
dokladnie.. gdy juz omowimy wszelkie tematy swiata... :)
> IMO albo ktos jest
> szczesliwy albo nie jest, jesli nie jet to ratowanie niewiele pomoze...
hmm to nie tak do konca... moze milosc jest jak silnik... dziala do poki
dolewa sie paliwa.. a i najlepszym czasem trzeba zrobic remont... moze
mylny wniosek... moze są rodziaje milosci ktorych "przebieg" jest liczony
w np cyklach 50cio letnich. wtedy praktycznie nie trzeba remontu.. a inne
milosci trzeba co 10-15 lat "naprawiac" wiem.. moze smieszna teoria...
> nie bedziemy sie spierac JIM..ja z doswiadczenia wiem ze jak cos jest nie
> tak to juz dobrze nie bedzie...a tu nie mowimy o rysie na powierzchni...cos
> peklo i to mocno ze zdobyla sie na takie cos..wiesz o tym...
owszem.. cos c peklo.. mas absolutna racje.. nie warto sklejac... ale kiedy
wiadomo co jest rysą a co peknieciem ? u mnie bylo pekniecie, rozsypalo
sie.. ok. ale kiedy w zwaizku zauwazyc rysę... cos co da se naprawic...
> a moze teraz bysmy nie rozmawiali...kto wie co by sie stalo gdyby to
> nastapilo w innym czasie...imo wszystko co sie dzieje ma jakis cel, moze
> miales pewne sprawy przezyc zeby zrozumiec...nie smuc sie zrobie Ci kawe z
> cynamonem niedlugo...:)
moze... i licze na ta kawe... z cynamonem i kakao.... przeciez Ty wiesz.
--
A każda litera jest pisana krwią, rozcienczoną łzami...
Pozdrawiam serdecznie JIMMYtm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-01-12 15:02:01
Temat: Re: Dziewictwo.....Dnia Wed, 12 Jan 2005 08:35:32 +0100, JIMMYtm napisał(a):
>> a czy burza musi przyjsc? moze mozna tak zyc? moze sie da?
>
> a wierzysz ze nie przyjdzie ? ze ta sie wegetowac jak warzywo... z takim
> potencjalem.... wybacz.. ale tak to ne dziala i nie
> oszukasz samej siebie... kilka lat sie udalo.. co dalej ?
a moze ja mam znacznie wiecej sily niz myslisz? moze znajde sposob zeby to
wszystko tak przewartosciowac zeby bylo dobrze...moze...nie znasz mnie na
tyle jeszcze zeby wyciagac takie wnioski, wiesz ze jestem uparta w dazeniu
do celu....
> jak dlugo bedziesz przeciagac tą chwilę ? by tylko zyskac kilka sekund
> pozornego spokoju...
nie wiem...nie znam odpowiedzi...chce zobaczyc co sie da zrobic, ja nie
poddaje sie tak latwo, ja ponosze konsekwencje swoich decyzji...dalam
slowo...
> i co kontrolujesz ? przegraną ? apatię i niemoc ? co to za kontrola ?
to tak szybko ewoluuje ze nie wiem co bedzie stabilne..moim zdaniem apatia
jest chwilowa, wynika z tego ze przyczailam sie we wzglednym spokoju
starajac sie nabrac sily zeby podjac decyzje, bo w piekle nie podejme
decyzji, bo decyzje beda pod wplywem czegos , ja nie chce wplywu, musze
miec czysty umysl...wiem....niemozliwe...
> tak owszem.. dopoki Ty sama dzialasz wg zasad.. a nie ktos manipuluje Toba
> bo masz zasady... nawet jezeli to nieswiadome... to straszna pulapka bo
> wydaje Ci sie ze uwolnienie z niej to lamanie zasad, a nie zwyciestwo nad
> manipulacją...
nie lamie zasad, pewnych zasad, niezaleznie od tego czemu to mialoby
sluzyc, wiem ze to pulapka ale znajde droge...potrzebuje tylko troche czasu
i spokoju, znajde rozwiazanie
> nie... nie stawiaj sie na pozycji gorszej.. na pozycji tylko dajacego
> szczescie
ale to moj wybor na jakiej pozycji sie stawiam...to moja decyzja...
> Jestes tak samo warta szczescia jak inni, nie jestes gorsza.
alez ja wcale nie uwazam inaczej, co jak co ale kompleksow na tym punkcie
nie mam, nie ma to tylko dla mnie wiekzego znaczenia, moje szczescie dla
mnie nie jest wazne, wazniejsze zeby inni byli szczesliwi, zeby ich nie
krzywdzic, ja sobie poradze...
> A
> jezeli masz kogos kto uwaza ze to wlasnie TY jestes warta szczescia
> przedewszystkim ?
tak, mam , mojego meza ktory kocha mnie tak jak nigdy nie wiedzialam zeby
ktos kogo kochal, i on zrobi wszystko zebym byla szczesliwa, nie moze tylko
zrozumie ze nic nie jest w stanie zrobic...nie on...on robi wszystko co w
ludzkiej, ziemskiej mocy...widzisz...wedlug jego znajomych to ja jestem ta
zla...ta co nie umie docenic...
> zwiazek dwojga ludzi to partnerstwo.. uzupelnianie sie..
> to wspoldzialanie... nigdy ofiara...
no i na pewnych plaszczyznach jest to partnerstwo na innych nie...pamietaj
ze z biegiem lat silnie dziala tez cos takiego jak przywiazanie...i
strasznie trudno sie z tego wyrwac, uwolnic...czasami wolimy znane zlo niz
nieznane nie wiadomo co...
> caly czas wlasnie ponosisz koszt... ile bedziesz placic ? jak dlugo starczy Ci
> "waluty" ?
na cale zycie jesli tak bedzie trzeba, znasz mnie na tyle...
> ...pokazac elementy ukladanki..
> zloz ją sama i dokonaj wyboru dobrego dla siebie i tak naprawde tez dla
> niego..
skladam. od lat.ale nie wiem jeszcze jaki bedzie efekt. wiesz jak nie lubie
podejmowac decyzji ostatecznych...zwykle nie pale za soba mostow...
> tak ? jak dlugo bedziesz placic wlasnym zdrowiem, chustawkami ? burzą
> emocji, poczuciem beznadzieji i unoszenia sie na falach...
az znajde wyjscie...az znajde odpowiedz...teraz jest wzglednie dobrze, nie
ma piekla...czasem uda sie nawet porozmawiac 5 minut bez klotni...moze to
moje poddanie sie odniesie skutek...moze bedzie mozna normalnie
funkcjonowac...
> Moze problem lezy w
> postrzeganiu rozzstania jako krzywdy dla niego ?
moze...tylko wiesz czego ja chce? chce zeby on to zrozumial, czekam na
chwile kiedy do niego dotrze ze ja nie jestem tym dobrym dla niego, probuje
to osiagnac od lat i nie moge...rozwala mnie na lopatki jego niezlomnosc...
> .. a teraz.. dziekuje jej ze odeszla... dlatego ze i ja poczulem sie wolny..
> poczulem ze stoi przede mna nowy swiat...
hmmm...wiesz jak to brzmi? wiesz. odpowiedz sobie sam co z tego
wynika...jezeli nie zules sie wolny w zwiazku....zwiazek nie ma zabierac
wolnosci wiesz?..ehhh...sam pomysl o co mi chodzi...
> hmm to nie tak do konca... moze milosc jest jak silnik... dziala do poki
> dolewa sie paliwa..
ja wierze w to ze jesli ludzie sie kochaja i jest miedzy nimi porozumienie,
szacunek, zrozumienie, podobny poziom intelektualny, emocjonalny i inne, to
ulozy sie mimo burz i huraganow...przepraszam ale moim zdaniem to nie mialo
prawa trwac...tak uwazam a wiem bardzo maly procent tego co mogloby mi
pomoc wysunac takie wnioski...jesli z tego co wiem tak to widze...moze ja
sie myle moze Ty...
> owszem.. cos c peklo.. mas absolutna racje.. nie warto sklejac... ale kiedy
> wiadomo co jest rysą a co peknieciem ?
imo czujez to...ja nazywam to granica odpornosci psychicznej, dopoki jest
rysa, wytrzymasz, mozesz naprawic...jesli jest pekniecie, przekroczona jest
ta granica...mozesz kochac ponad zycie ale nie chcesz juz...cos w Tobie
peknie i mimo ze cierpisz to gdzies tam w podswiadomosci masz swiadomosc ze
juz nie chcesz...
> u mnie bylo pekniecie, rozsypalo
> sie.. ok. ale kiedy w zwaizku zauwazyc rysę... cos co da se naprawic...
to zalezy jakiego rodzaju jest to rysa...ja mam wrazenie ze w Twoim zwiazku
u niej bylo to pekniecie...od dawna...i po prostu wybuchlo...nie
wytrzymala...zreszta porozmawiamy jeszcze...
--
"A wszystkie dni stają się takie same wtedy, kiedy ludzie przestają
dostrzegać to wszystko, czym obdarowuje ich los, podczas gdy słońce wędruje
po niebie".
pozdrawiam serdecznie, cruella
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |