Data: 2000-07-28 10:44:16
Temat: Gdzie sie podzial strach?
Od: "Ania Lipek" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Siema kolezanki i koledzy!!!
Jestem sobie taka mala dziewczynka co sie zwie Ania, na pozor jestem
spokojna, ale czai sie we mnie zlo, zlo ktore opanowuje moj mozg i kaze
cialu czynic zle rzeczy. Czasem mam tego swiadomosc, ze jestem zla, jednak
jak to sie wkradnie we mnie, to nie ma juz ratunku. Jedynie moc i potega
mojego serca potrafi zrozumiec co sie ze mna dzieje, ale mozg broni sie
przed ta swiadomoscia jak tylko potrafi, a slowa nie pozwalaja wymowic tego
co sie dzieje, nie ma na to rady. Te zlo jest naprawde zle, najgorsze jakie
istnieje, bo te zlo opanowuje coraz bardziej moje dobre serce i mam
sklonnosci do tego aby zamordowac. Nie odczuwam strachu, nie wiem co to jest
lek, ludzie ja sie niczego nie boje!!! To jest okropne, ja tez pragne
odczuwac strach, chodze w rozne straszne miejsca, jednak to zamiast
powodowac lek, pobudza moje sklonnosci sadystyzmu. Slysze odglosy lamanych
galezi, jeki potepionych na wieki, ktorzy sa skazani na wieczny bol, jednak
to powoduje usmiech na mej twarzy. Jestem w ciemnym lesie, ciamnosc
opanowuje wszystko i dostrzegam jedynie kontury drzew. Jade na rowerze nie
bojac sie niczego, jade sama, spragniona wrazen, spragniona zla. Raduje sie
tym calym zlem, z twarzy kapie mi krew, pluje nia, a w ciele mam wbity
ostry noz, ktory powoduje bol, bol niezwykle bolesny, paralizujacy. Jednak
ja sie nie boje, mnie ten bol cieszy, to mi sie podoba. Jade tak dalej w
cierpieniach na rowerze i wtem zaczyna moja chora wyobraznia stwarzac
okropne obrazy, lecz nadal sie nie boje. W wyobrazni jest mezczyzna, ktory
mnie maltretuje, zadaje mi tak wielkie cierpienie, ktore powoduje, ze
mdleje, lecz ciosy nie pozwalaja mi zasnac i na mojej twarzy rodzi sie
usmiech, moje oczy zalane sa lzami, jednak nie tylko lzami bolu, ale i
radosci, moje oczy sa podle, jakbym akurat kogos mordowala. Jednak nadal nie
odczuwam strachu, lek jest mi obcy. Moja wyobraznia zamienia sie w
rzeczywistosc i chociaz dalej jade na rowerze z nozem w bitym w cialo i z
krwia wyciekajaca z ust czuje bol takze ten z wyobrazni, tak jakby byl
prawdziwy i on jest jeszcze bardziej silny od rzeczywistego. Jednak ja jade
nadal, nie zatrzymuje sie, wszystko to wytrzymuje, bo to przynosi mi pelnie
szczescia. Ale gdzie sie podzial strach, kto mi go skradl? Dlaczego ten bol,
ktory mnie oslabia, powoduje omdlenia jest dla mnie taki wspanialy,
dlaczego? Nie potrafie bez niego zyc, uzalezniam sie. Lecz wtem wyjezdzam z
lasu, przychodze do domu, spokojnego i przytulnego, gdzie nikt nie martwi
sie moja nieobecnoscia, tylko wszyscy spia szczesliwi z usmiechem dobra na
twarzy. Klade sie do lozka w zakrwawionym ubraniu, zasypiam. Budze sie, bol
nie ustepuje, a rany... no wlasnie rany, gdzie sie podzialy? Boli mnie, lecz
nie ma sladu tego co sie stalo, nie ma dowodu... a jednak jest, moje ubranie
zalane jest krwia i ten noz wbity wczesniej w moje cialo lezy obok mnie,
biore go do reki. Nagle slysze krzyk, krzyk wiekszy niz mozna sobie to
wyobrazic, krzyk mojej mamy... Wybiegam z nozem, biegne do pokoju w
zakrawawionym ubraniu. Matka przytula ojca, ktory jest martwy, ktos go
zamordowal zadajac ciosy nozem. Ja jednak nie odczuwam strachu, zaczynam sie
glosno smiac, pelna nienawisci do tego czlowieka. Nie przeraza mnie widok
krwi i wtem slysze przerazony glos mamy: "Aniu, dlaczego to zrobilas?". Jade
w podroz, w podroz do domu... do domu wariatow.
Ludzie dlaczego ja nie odczuwam strachu i dlaczego smak bolu sprawia mi tyle
radosci? Pomozcie mi odpowiedziec na to pytanie, a bede Wam dluzna do konca
zycia.
Ania
|