Strona główna Grupy pl.sci.psychologia I co ja mam o tym myśleć?

Grupy

Szukaj w grupach

 

I co ja mam o tym myśleć?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-02-07 12:44:00

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: Przemysław Dębski <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "gazebo" <g...@p...pl> napisał w wiadomości
news:42074EF0.D00185EC@pf.pl...

> > No dobra. Pomieszałem zjawiska fizyczne - ale wiadomo o co chodzi ? :))
> >
>
> Walentynki?

Dokładnie.
A konkretnie - dokładnie na odwrót :)

Na post po zbóju zaprosił
P.D.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2005-02-07 14:34:38

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet)@tutaj.nic> szukaj wiadomości tego autora

"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:cu7gd5$605$1@news.onet.pl...

... co napisał, to napisał, o tym za chwilę.

>> Pitolisz, jak zwykle zresztą.

>> Niemal zawsze piszesz sensownie, ale tym razem
>> niekoniecznie. ;-)

Napisałem tak w różnych miejscach. Podejrzewam, że
nie dałeś się nabrać na moje przeciwstawne generalizacje
Twojej aktywności. Wyjaśniam to jednak na wszelki
wypadek, gdyby komuś tam wydawało się, że zawsze
piszę prawdę.


> Tym razem jednak, musze obstać przy swoim :) [...


Uparty jak osioł.


> ...] Cała sztuka tzw. podrywu polega
> własnie na stworzeniu owego punktu zaczepienia - to co się dzieje później to
> już tylko konsekwencja. W realu nikłe są szanse na stworzenie owego punktu
> metodą "na obojętność". Obojetnością można kuć żelazo aż do czerwoności, ale
> wpierw trzeba znaleźć sposób na przytarganie tego żelastwa do kuźni :)


Ciekawe są te skojarzenia z kuźnią. Jakiś kowal powiedział,
że z kobietą trzeba postępować tak, jak z żelazem: najpierw
rozgrzać, a później obrabiać. Wracając do rzeczy - cokolwiek
dramatyzujesz, pisząc o przytarganiu żelastwa do kuźni.
Nie chodzi mi wcale o to, że prawdziwy kowal zawsze
nosi swój młot przy sobie.

Nie obejdzie się, niestety, bez zarysowania kontekstu
historycznego oraz naświetlenia tła społeczno-ekonomicznego.


> Co innego w necie. Statystycznie patrząc, większość facetów odzywających się
> do kobitek na cztach i innych giegie, ma jeden cel - poświntuszyć sobie w mniej
> lub bardziej subtelny sposób. Czytałeś mój tekst z wątku o liście
> frankensztajna - o kubeczkach i dupczeniu ? :) [...


Czytałem, czytałem, tylko nie wiedziałem, czy kubeczek to ten
...sztejn a lista to dupcenie, czy może odwrotnie. ;-)


> ...] No więc kobitka, do której
> odzywa się facet który rozmawia normalnie, nie podrywa, nie świntuszy - ona
> poprostu zaczyna się zastanawiać - "hmmm o co mu chodzi, ciekawe kiedy
> przejdzie do tematu dupczenia" ... i masz już babe do kuźni przytarganą :)


No a tutaj wszystko jest jasne jak słońce.


> ...] A w realu ? No cóż - chyba średnio to by zadziałało - tym bardziej jeśli jest
> się dobrym aktorem - wtedy obiekt naszych zabiegów mógłby uwierzyć w naszą
> obojętność, co przyniosłoby skutek zgoła odwrotny od zamierzonego :)


Masz w tym ustępie absolutną rację. Wiesz, co mnie kiedyś
zaskoczyło? Nie zgadłbyś - odkrycie, że dziewczyny naprawdę
różnią się od chłopaków. Przykładowo, nie interesują się tymi,
którzy się nimi nie interesują. Taka generalna zasada, z milionami
wyjątków. Nie mam czasu na wyjątki, pogadajmy o zasadzie.
Wyobraźmy sobie imprezkę - jak najbardziej realną - w której
grupa znających się chłopaków spotyka się z grupą nie znanych
sobie dziewczyn. Cóż oni robią? Lustrują dziewczyny, przyglądają
się im uważnie, wymieniają uwagi, tworzą natychmiast ranking:
ta niezła, ta lepsza, a ta najlepsza. Tymczasem u dziewczyn
wygląda to inaczej. Nie wiem dokładnie jak (nigdy jeszcze
nie byłem dziewczyną), ale mniej więcej tak, że większość z nich
traktuje chłopaków jak szarą, bezkształtną masę. Z tej masy
raz na jakiś czas wyłania się egzemplarz, który cokolwiek
zagada, rzuci jakiś komplement, zatańczy - albo przynajmniej
spojrzy głęboko w oczy. Powolutku dla konkretnej dziewczyny
rośnie grono potencjalnych kandydatów na poważniejszą znajomość.
Po dość krótkim czasie lista subskrypcyjna zostaje zamknięta.
Maruderzy, choćby nie wiem jak (we własnym mniemaniu)
atrakcyjni, nie mają teraz u niej szans, pozostając na wieki
w szarej, bezkształtnej masie.

Teraz się Ciebie zapytowywuję, czy tak trudno wyłonić się
(choć na chwilę) z owej bezkształtnej masy? Minąć w przelocie,
zagadać, zwrócić (werbalnie, czyli oralnie) uwagę na jakiś jej
element ubioru lub uczesania? Powiedzmy sobie szczerze -
- różnie z tym bywa. Coby jednak nie zakłócić klarowności
wywodu, przyjmijmy, że to nic łatwiejszego pod słońcem. ;-)
Uffff... Żelastwo w kuźni. Teraz kujemy obojętnością.


> Druga sprawa, nasze polskie baby są strasznie rozpieszczone, szczególnie co
> ładniejsze egzemplarze - no nie wiem, być może gdzieś tam w nich siedzi
> natura zdobywcy, na której wywołaniu możnaby oprzeć naszą taktykę, ale z
> drugiej strony patrząc - czy oziębły facet stanowiłby dla nich wyzwanie ? :)


Właśnie w przypadku pięknych, rozpieszczonych dziewczyn
"nasza" strategia doskonale się sprawdza. Co robi nerwowy,
niedoświadczony chłopak, któremu jakimś cudem udało się
zdobyć tak zwany przyczółek? Nie odstępuje dziewczyny
na krok, stawiając jej drinki, zagadując, obtańcowując.
Obawia się, że jak tylko zostawi ją na chwilę samą,
natychmiast straci potencjalny łup. Tymczasem stary
wyjadacz wie, jak pogrywać w kulki. W czasie rozmowy
z nią zapyta: "Kim jest tamta atrakcyjna blondynka/brunetka/ruda?
Wypij teraz tego szampana, pogadaj/zatańcz z moim
kumplem, naprawdę wspaniałym facetem - i pozwól, że
z nią zatańczę". To działa niezawodnie. Przy okazji taka
strategia ma jeszcze jedną zaletę - czasami wyczerpują się
tematy na długą gadkę-szmatkę. Drętwa cisza bywa
naprawdę drętwa. ;-) Warto zatem na jakiś czas
odpuścić, zaczerpnąć świeżego powietrza oraz świeżych
pomysłów.

Czytałem kiedyś w mądrej książce głupiego autora (być
może było odwrotnie), że piękną kobietę należy traktować
z prosto i zwyczajnie. Przyzwyczaiła się ona od najmłodszych
lat do nieustannie składanych hołdów, a gdy trafi się wreszcie
ktoś, kto traktuje ją jak zwykłą, "normalną" dziewczynę,
z miejsca ją to zaskakuje i intryguje. Tutaj bym chętnie
rozwinął jakąś inną "swoją" teorię, ale nie bardzo mam już
czas.


> Już prędzej obstawiałbym układ, w którym natura księżniczki produkuje
> niezaspokojoną chuć bycia zdobywaną, a brak zdobywania wywołuje zdziwienie i
> zainteresowanie osobnikiem oziębłym - ale to tylko teroia. W praktyce
> niezdobywana księżniczka, nie będzie próbować przymuszać nas do zdobywania,
> tylko znajdzie sobie innego rycerza, przy okazji wywołując w nas zadrość.


"Nie ma nic bardziej praktycznego od dobrej teorii". Zgadnij,
któż to raz na jakiś przytaczał tę myśl? Piszesz, że to tylko
teoria. Albo coś ta "Twoja" teoria szwankuje, albo nie
umiesz jej przełożyć na praktykę.

Niemniej zgadzamy się w tym, że najważniejszy jest punkt
zaczepienia - czyli chociaż najcieńsza gumka rozciągnięta między
kulkami (a prezerwatywę noś i przy pogodzie). Rzucę teraz
sobie kilka bełkotliwych sentencji, w rodzaju: dobry początek
to połowa roboty, niemniej prawdziwego mężczyznę poznajemy
nie po tym, jak zaczyna... No właśnie, przedstaw nam tu
migiem listę Twoich zdobyczy (koniecznie z referencjami),
ty stary podrywaczu!


> Na post po zbóju zaprosił
> P.D.


Zbójaj się! ;-)

--
Sławek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 15:57:49

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: "... MAX :\)" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


Przem po_zboju w wiadomości news:cu7i68$53c$1@news.onet.pl...
/.../


> > obca pasztetowa - jak myślisz PD?;)
> > Takie małe "k-s-k-s-k" ?

> Co ja myślę ? :) Myślę, że spręzynką będzie prawo Coulomba. Nie od dziś
> wiadomo, że pasztetowa może mieć ładunek dodatni bądź ujemny.

Jako i kulki zapewne ;).
Ale te dwie, co się już szamoczą na tej sprężynowej smyczy, to ...
obie dodatnie? obie ujemne? czy naprzemienne...?

No bo... jeśli obie takie same, to IMO;) długo ze sobą nie pożyją (z nudów),
gdyż wg tego Twojego Colomba się będą bardziej odpychać niż zasysać
(choć to siły subtelne i nie zawsze rozpoznane, a jak jedna do tego wszystkiego
raptus - to na siłę i wbrew będzie coś tam chciała... Ty wiesz lepiej co ;)).
A jeśli naprzemienne, no to zawsze jakaś parówa odmiennego znaku się przyklei,
albo do jednej albo do drugiej...

> Oczywiście
> taki wyizolowany układ ++- lub --+ nie ma szans na bycie stabilnym. Niemniej
> jednak, nigdzie nie jest powiedziane że układ ma być stabilny :)

Ani wyizolowany ;)
A może to jest to!!?
Stabilność, stabilnością, ale to chyba wbrew naturze, co?
Oczywiście wszystko zalezy od skali, że tak powiem...;)))
I stąd znamy różniste przypadki szczególne.
[dla jednego całe życie to dwa tygodnie zakochania, a dla innego sto lat nie starczy]


> Gdyby nie było
> elektronów walencyjnych, co rusz wskakujących w inny atom - nie byłoby
> prądu. A jak wiadomo, przepływ pradu czasem jest zjawiskiem pożądanym,
> a czasem wrecz przeciwnie. :)

No tak... coś tu jednak rotujesz ;)). Ale zgadzam się z Tobą w pełni.
Wszystko stoi na walencynkach wskakujących i wyskakujących.


> Na post po zbóju zaprosił
> P.D.
>

... MAX :)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 16:02:33

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: "... MAX :\)" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


Slawek w news:cu7nm3$27h$1@news.onet.pl...
/.../


> > skrót "k-s-k" - oczywiście (c).

> Odmawiam współpracy, jeśli chodzi o udoskonalanie modelu "k-s (c)". ;-)

Prawo autorskie :). Nikt jednak nie będzie czekał na przyzwolenie Einsteina,
w kwestii udoskonalenia jego teorii. Musisz się z tym pogodzić, że rzuciwszy
publice odkrywczą myśl, napędzasz jej potencjały twórcze... i wkrótce może
się okazać że powstanie z tego modelu - perpetum mobile!!;) [pk-ms (c;)]
Wtedy też odmówisz współpracy?;)


> Zamiast cokolwiek nowego wyjaśniać, będzie tylko komplikował
> i zaciemniał sprawę. W rzeczy samej miał on tylko jakoś tam
> przemawiać do wyobraźni (mas) w jednym z wielu aspektów
> dość skomplikowanych relacji międzyludzkich.

I przemówił, jak widać. Dosadnie i inspirująco...;)
Ale to chyba nie koniec?


> > Chciałbym zwrócić uwagę na zjawiska fizyczne występujące w momentach

> Fuj, fuj! Model kulkowy nie zakłada pełnego zbliżenia kulek!

Eeee... w takim razie jest zbyt cząstkowy ;))
Najciekawsze dzieje się jak wiadomo przy zbliżaniu ekstremalnym.
Tam gdzie wymiar wzdłużny sprężynki zaczyna asymptotycznie zbliżać się
do zera (FUJ!! co za robaczywe myśłi), ale go nigdy nie osiąga...
Wtedy to dopiero są napięcia!
Cała klasyczna i nie tylko, fizyka, dostaje kręćka...;)

> Normalny i pożądany stan jest wtedy, gdy kulki są przez długi
> czas w pewnej odległości od siebie.

Pożądany przez kogo?
Statystycznie rzecz biorąc nasi krajanie nie sa zbyt gorliwi w tych zbliżeniach
ekstremalnych, jednak raz na tydzień to chyba można, co?
Czy tydzień to normalny i pożadany czas?

> Ich wspólna sprężynka najwyżej się lekko napina - /.../
> niekiedy mają siebie dosyć, niekiedy tęsknią za sobą. Nic poza
> tym. Nie pchają się na siebie emocjonalnie, nie włażą jedno
> na drugie, /.../

Widzę, że Ty jednak poważnie ;))...
Ależ ja się z Tobą w pełni zgadzam!!
:)
Ale, żeby tak bez wchodzenia na siebie???
Kto by to wytrzymał...
Klasztor jakiś?
(oczywiście mówię o kontaktach emocjonalnych ;||)


/.../
> Kolanko :-)
>

;))... a jednak... Nie ma to jak kawałek fizyki z bliskim kontakcie.


pozdrawiam
... MAX :)



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 16:09:13

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: "... MAX :\)" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


AR w news:cu7kjl$1ae$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../


> > Problem wyłania się jednak natychmiast po dokonaniu zbliżenia /.../
> > nie wiadomo skąd pojawia się siła odpychająca - tak jakby ktoś
> > zapomniał odpiąć sprężynkę i cierpi ona straszne katusze będąc ściśnięta...

> Tak się wydaje tylko kulkom, które nigdy naprawdę nie były blisko
> z inną kulką (ich sprężynka ma na imię maxxxEGO ;)

No nie wiem... Powiało mi tu idealizowaniem bądź teoretyzowaniem.
Ja tam swoje wiem ;).
Po ściśnięciu ekstremalnym występuje zazwyczaj moment krótkiej prawdy ;))
Jeśli rozmarzona kulka go prześpi bądź przemarzy, to obudzi się następnego dnia
z karteczką (bądź nie) na stoliku... typu "wysz łem po papierosy - zara wracam" ;)).
Taka będzie nagła potrzeba zwiększenia dystansu...
;)

No dopsze. To będzie to maxEGO - zgoda.
Ale ja nie o tym.
Ja o tym, czym różnią się reakcje kulek w czasie do kilku minut po tym fuj
ekstremalnym
z zerem w środku ;).


> Łeee..
> Z obcą pasztetową?? Pomiędzy?
>
> Kompletne z(a)(m)ulenie?
> Zanik przewodnictwa? ;)

:)))... Wiedziałem!!
Ale to nie ja, to PD zaczął z tymi przeskokami walen... w atomach
i prądami w te i wewte... ;)


> Sprężynkę (z powodu odkształceń) można już wyrzucić na złom.

Na złom... jasne - a można chociaż na tym zarobić?
Istnieje jakiś recycling?;))

Praktyka mówi, że żadnych sprężynek na złomowisku nie widać,
wszystkie są zawsze w użyciu.
Może więc, co najwyżej można się... że tak powiem - wypiąć,
i latać po świecie bez jakiejkolwiek smyczy :)?
Też dobre ;))

Tylko czy to się uda? Jak długo?


> --
> Następny badacz.
> ;)


pozdrawiam
... MAX :)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 21:22:28

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: Przemysław Dębski <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:cu7ubl$h54$1@news.onet.pl...

> [...] Podejrzewam, że
> nie dałeś się nabrać na moje przeciwstawne generalizacje
> Twojej aktywności.

Tego właśnie nie wiem, czy nie dałem się nabrać - bo nie wiem jaki cel im
przyświecał. Podpuchę w celu zwrócenia uwagi odrzuciłem na samym początku,
ale zastępczego motywu znaleźć nie potrafiłem :)

> Uparty jak osioł.

... a nie Boża Krówka ? :P

> Teraz się Ciebie zapytowywuję, czy tak trudno wyłonić się
> (choć na chwilę) z owej bezkształtnej masy? Minąć w przelocie,
> zagadać, zwrócić (werbalnie, czyli oralnie) uwagę na jakiś jej
> element ubioru lub uczesania? Powiedzmy sobie szczerze -
> - różnie z tym bywa. Coby jednak nie zakłócić klarowności
> wywodu, przyjmijmy, że to nic łatwiejszego pod słońcem. ;-)
> Uffff... Żelastwo w kuźni. Teraz kujemy obojętnością.

Mam watpliwości, czy nie istnieje jakaś inna - bardziej praktyczna teoria :)
Wszystko niby się zgadza. Ale jest jeden szkopuł. Może odwołam się do
wyników totolotka. Gdyby każdej liczbie, przypisać słupek - którego wysokość
określałaby, ile razy dana liczba została wylosowana. To w przypadku
multilotka, mielibyśmy 80 słupków które w odpowiedniej skali wyglądałyby na
identyczne. Pierwszy wniosek, po obejrzeniu tak spreparowanych danych
brzmiałby: "nie ważne jakie liczby skreślę, i tak wygram". Jak to się ma do
teori którą przedstawiłeś wyżej.Otóż statystycznie rzecz ujmując, wszystko w
tej teori się zgadza. Tylko nie uwzględnia ona czynnika destabilizującego
wyniki. Moim zdaniem, sedno problemu leży w podobieństwach pomiędzy obiema
płciami - a raczej w niedostrzeganiu tych podobieństw. Nawet nie chodzi o
płcie. Chodzi o zwykłe człowieczeństwo. Czynnik ludzki. Twierdzisz, że
mechanizm o wdzięcznej nazwie kobieta, działa inaczej niż mężczyzna. Zgoda.
Tak jest. Tylko że podmechanizm całego mechanizmu o nazwie pociąg do płci
przeciwnej, wcale nie działa w oderwaniu od mechanizmu głownego :) Innymi
słowy, nie można powiedzieć, że kobieta w kontaktach z mężczyzną działa w
sposób czysto instynktowny. Gdyby naprzykład temu mechanizmowi dać możliwość
odczuwania emocji, a nie tylko możliwośc działania zgodnie ze schematem
subskrybcji na listę kandydatów, to mogłoby się okazać, że istnieje szereg
czynników mogących znacząco wpłynąc na mechanizm dobierania :) Weźmy sobie
jakiegoś nieśmiałego faceta. Nawet mu przez ten nieśmiały łeb nie przejdzie
myśl, że kobieta stojąca naprzeciwko niego, będąca ideałem z jego marzeń -
może być równie nieśmiała jak on :) Nie wiem skąd to się bierze, ale patrząc
na drugiego człowieka i ewentualnie oceniając go, nie mamy świadomości
faktu, że może on własnie odczuwać dobrze znane nam z autopsji emocje. A już
napewno zapomina się o tym wtedy, gdy patrzy się na jakąs "sunię z dużymi
cycami" - przecie toto nie może kierować się znanymi nam uczuciami :)) Śmiem
twierdzić, że o ile róznice damsko męskie są i występują jak najbardziej, to
ich rola w nawiązywaniu kontaktów nie jest aż tak wielka, jak ją tu
przedstawiasz.

> [...] No właśnie, przedstaw nam tu
> migiem listę Twoich zdobyczy (koniecznie z referencjami),
> ty stary podrywaczu!

Jakieś 15 GB miesięcznie :))))

Na post po zbóju zaprosił
P.D.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 22:22:14

Temat: Re: I co ja mam o tym myslec?
Od: "Cien" <s...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

W news:Xns95F61B2F78098KOMINEK@127.0.0.1 KOMINEK napisał(a):

> Sukces rozpoczecia kazdego nowego zwiazku polega zawsze
> na tym, ze ktos robi ten pierwszy krok.

Inaczej się nie da.

> Nic prostszego i zarazem nic trudniejszego, jak byc tym,
> ktory wreszcie "powie to".

Prawda.

> Nie przejmuj sie tym. Zyj sobie dalej w tym swoim rozdarciu.
> Przyjdzie moment, ze nie wytrzymasz. Po prostu na to poczekaj.

Moim zdaniem najlepsza odpowiedź w tym wątku. Ale uważam, że nie zawsze się
to sprawdza. Bywa, że ludzie stopniowo odsuwają się od siebie uznając, że
druga strona jednak nie jest zainteresowana. Może dojść do tego, że zerwą
kontakt nim przyjdzie ten właściwy moment. Gdyby np. mieszkali obok siebie i
chcąc nie chcąc musieliby się kontaktować - wtedy szanse na to, że doczekają
się właściwej chwili rosną.


--
pozdrawiam
Cień


Przypomniała mi się pioseneczka Urszuli:

Dwoje niemądrych, w klubie samotnych serc
Całe długie noce i dnie
Żyją osobno, choć do siebie należeć chcą
I wierzą że lepiej będzie tak...
On bierze telefon by, do niej dzwonić lecz
"Co będzie jeśli u niej ktoś jest?''
Ona przenigdy, też nie zadzwoni nie
Niemądrzy i uparci ludzie, przecież...

Mają jeszcze czas
Mogą zmieniać świat
Mogą zacząć wszystko znów jeszcze raz
Mają tysiąc szans
Mogą wiecznie trwać
Zacząć wszystko jeszcze jeden raz...

Dwoje niemądrych, z klubu samotnych serc
Znów popełniają zaniechania grzech
On żałuje że pozwolił odejść jej
A ona wierzy że będzie OK
I nic nie zmienia się.
On pije i czeka na dzień
A ona znowu bierze coś na sen
Jasne że żadne z nich nie zrobi nigdy nic
Co za uparci ludzie to są!

Mają jeszcze czas...

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 22:54:12

Temat: Re: I co ja mam o tym myslec?
Od: KOMINEK <k...@o...org.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Cien" <s...@N...gazeta.pl> wrote in news:cu8pmm$a0p$1@inews.gazeta.pl:

> Może dojść do tego, że zerwą
> kontakt nim przyjdzie ten właściwy moment.

No tak, to jest ten slaby punkt, jednakze w takich momentach ja mowie:
stalo sie tak, jak mialo sie stac.
I tyle.
Po prostu ich drogi nie mialy sie zejsc.
--
Nudzisz sie? To napisz: k...@p...tv albo [zaGGadaj - 1209534] albo
[skype:kominek]


Lepiej nic nie mowic, niz glupio milczec.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-07 23:27:25

Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Od: Przemysław Dębski <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... MAX :)" <a...@p...not.pl> napisał w wiadomości
news:cu87bv.3vs7kt9.1@hr6k.h6f480c12.invalid...

> No bo... jeśli obie takie same, to IMO;) długo ze sobą nie pożyją (z
> nudów),
> gdyż wg tego Twojego Colomba się będą bardziej odpychać niż zasysać
> (choć to siły subtelne i nie zawsze rozpoznane, a jak jedna do tego
> wszystkiego
> raptus - to na siłę i wbrew będzie coś tam chciała... Ty wiesz lepiej co
> ;)).
> A jeśli naprzemienne, no to zawsze jakaś parówa odmiennego znaku się
> przyklei,
> albo do jednej albo do drugiej...

Mnogość róznorakich oddziaływań występujących, jest równoliczna z
rozgrywającymi się okolicznościami przyrody :)) Myślę, że powyższe zdanie
dobitnie oddaje sens ujmowania tego o czym mówimy w jedną spójną teorię -
tłumaczącą wszelkie możliwe przypadki :) Poza tym maliny mi się ostatnio
przejadły :)

Na post po zbóju zaprosił
P.D.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-02-08 08:03:56

Temat: Re: I co ja mam o tym myslec?
Od: Gandalf the Pink <GandalfDaPink@R'Han.com> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 07.02.2005 KOMINEK <k...@o...org.pl> napisał/a:
> No tak, to jest ten slaby punkt, jednakze w takich momentach ja mowie:
> stalo sie tak, jak mialo sie stac.
> I tyle.
> Po prostu ich drogi nie mialy sie zejsc.

To zrzucanie odpowiedzialnosci na los. Zrzucanie w momencie, w ktorym
moglibysmy sami nim pokierowac. Czasem wystarczy impuls, a fakt, ze ktos
nie podjal nawet proby wyzwolenia impulsu swiadczy wedlug mnie o
biernosci. A biernosc to slabosc.

--
G -=gandalf.uczucia.com.pl=-

A Freudian slip is when you say one thing but mean your mother.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 10


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

W zwiazku ?
Sumienie
ZAPROSZENIE: Dni Tybetu w Opolu, 17-18 lutego 2005
noga w drzwi
Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »