| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2005-02-06 22:39:17
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?Janusz H. wrote:
> vonBraun news:cu3keb$279a$1@news2.ipartners.pl :
>
>> eli wrote
>> w news://news.ipartners.pl:119/2dd0.00000158.42050022@
newsgate.onet.pl
>>
> /.../
>
> Bardzo to pedagogiczne, vonBraun.
> Dużo zdrowsze niż 'niekulturalne wyrazy'...
> ;-(((
>
> JH
Przeważyła wiara, że '(u)śmiech to zdrowie'
(przy całej świadomości pewnej niekonsekwencji) ;-)
vB
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2005-02-07 01:30:04
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?"eli" <k...@v...pl> wrote in
news:2dd0.00000158.42050022@newsgate.onet.pl:
> Co wy o tym sądzicie? Naprawdę coraz trudniej mi sie zyje
> w takim rozdarciu.
Sukces rozpoczecia kazdego nowego zwiazku polega zawsze na tym, ze ktos
robi ten pierwszy krok.
Nic prostszego i zarazem nic trudniejszego, jak byc tym, ktory wreszcie
"powie to".
Nie przejmuj sie tym. Zyj sobie dalej w tym swoim rozdarciu. Przyjdzie
moment, ze nie wytrzymasz. Po prostu na to poczekaj.
--
Nudzisz sie? To napisz: k...@p...tv albo [zaGGadaj - 1209534] albo
[skype:kominek]
TWoj penis jest cienki jak fajki,ktore jarasz [k2]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 01:55:34
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:cu5140$5g7$1@news.onet.pl...
> Tak, Misiu pisiu - tylko że ja mówiłem to w kontekście internetowych kontaktów :)
> Wejdź sobie na jakiegoś czata i popróbuj co jest bardziej skuteczne :)
Niemal zawsze piszesz sensownie, ale tym razem
niekoniecznie. ;-) Uważam, że praktycznie w każdym
kontekście jest to bardzo skuteczna metoda, musi się
tylko pojawić wcześniej jakikolwiek punkt zaczepienia.
Kiedyś wymyśliłem sobie taki model, który zachwycił
mnie swoją prostotą, a jednocześnie poraził głębią
odniesień do rzeczywistości. ;-) Wyobraź(my) sobie
związek dwojga osób jako dwie kulki połączone
sprężynką. Zacznijmy od sytuacji spoczynkowej:
sprężynka na luzie, kulki są w jakiejś tam odległości od
siebie. Co poczuje jedna kulka, gdy druga zechce się
do niej zbliżyć? SIŁĘ ODPYCHAJĄCĄ. Co poczuje
ta sama kulka, gdy druga zechce się oddalić? SIŁĘ
PRZYCIĄGAJĄCĄ. Jak wygląda sytuacja, gdy
jedna z kulek udaje, że nie interesuje się drugą,
posuwając (za przeproszeniem) swoją upatrzoną
trajektorią? Ta druga zaczyna - jak głupia - latać
dookoła pierwszej. Im bardziej lata, tym bardziej
czuje siłę działania sprężynki.
"To naprawdę działa!" - jak raz powiedział (przy
całkiem innej okazji) niejaki Kis Smis, który skądinąd
nie lubi mechanizmów. Całkiem skutecznie można
model "kulki-sprężynka (c)" podstawić do sąsiedniego
wątku ("W zwiazku ?"), zaczynającym się od jakże
odkrywczej myśli: "W kazdym zwiazku pelna wladze
ma ta strona, ktorej mniej zalezy na jego zachowaniu."
Albo w wątku "Czy można odzyskać miłość kobiety
(bardzo długie i pewnie nudne)", w którym Tomek
i MAX wymieniają swoje doświadczenia o wyznawaniu
miłości:
>> niedziała :/ jak jej to szczerze mówie : że Ją kocham to Ona mówi : ale teraz to
już niema znaczenia...
>
> ja tez raz tak powiedzilem dziewczynie to odpowiedziala
> ze nie chce mnie wiecej znac , zebym nie pisal i niedzwonil
> wiecej.
Gdyby chłopaki znali teorię "kulki-sprężynka (c)"
(w skrócie: "k-s (c)"), mogliby przewidzieć sobie zawczasu
potencjalne skutki swoich gorących deklaracji. Niestety,
nie znali - i spowodowali efekt odwrotny do zamierzonego.
Przedwczesne wyznania miłosne, ujawnianie nadmiernego
zaangażowania czy uzależnienia to nic innego tylko
napinanie (ściskanie) sprężynki. Na kogoś, kto akurat jest
mało zainteresowany działa to wyjątkowo odpychająco.
Całkiem dobrze schemat "k-s (c)" sprawdza się w związkach
początkujących, jak i tych na pozór dojrzałych i stabilnych.
Co się na przykład dzieje z jednym z małżonków, gdy ten
drugi zaczyna się "oddalać" i chrzani coś w stylu: "Potrzebuję
samotności, potrzebuję czasu, aby pewne sprawy przemyśleć"?
W pierwszym momencie ten pierwszy czuje siłę ciągnącą go
do tego drugiego (sprężyna się rozciąga). Skutkiem tego
rozpoczyna działania, które najczęściej są kompletnie chybione.
Staje się namolny, zdenerwowany i denerwujący, usiłuje
coś tam wyjaśnić czy zrozumieć ("Co się dzieje z naszym
związkiem?"), pojawia się zazdrość (najczęściej uzasadniona),
próby kontrolowania lub szpiegowania - jednym słowem
osaczanie na całego. Druga strona odczuwa coraz bardziej
nieznośny nacisk sprężyny, a jedyną ulgę może przynieść
pogłębienie się początkowego oddalenia - aż do finalnego
wystrzelenia jak z procy do innego układu kulkowo-
-sprężynkowego.
Tymczasem ktoś bardzo doświadczony, który teorię
i praktykę "k-s (c)" ma w małym palcu, w niepokojącej
go sytuacji postępuje dokładnie odwronie. Gdy druga
strona odstępuje o krok, sam pozostaje niewzruszony
w miejscu, a jeszcze lepiej robi, gdy odstępuje o pół
kroku. Gdy partner domaga się więcej przestrzeni czy
wolności, ten pierwszy wspaniałomyślnie na to przystaje,
a nawet drzwi klatki otwiera jeszcze bardziej. Trzyma
fason - jest spokojny, pewny siebie, pobłażliwy. Robi
wrażenie życzliwie zainteresowanego, lecz w żadnym
wypadku nie uzależnionego.
Niektórym łatwiej coś takiego zagrać, innym trudniej.
Na pewno pomaga coś, co określa się jednym słowem:
duma. Pomaga również mocno ugruntowane poczucie
własnej wartości, zdolności aktorskie oraz ten... no...
indiański chów. O ile oczywiście uzna(my), że gra jest
warta świeczki.
Ech, długo mógłbym tak ględzić na temat teorii "k-s (c)",
wyszukując na jej poparcie i rozwinięcie tysiące wątków
z dziejów PSP oraz listów do "Filipinki". Wracając jeszcze
na chwilę do początku - czyli metody podrywu na brak
podrywu - to oczywiście działa, ale nie tak skutecznie,
jak bardziej urozmaicone strategie, w rodzaju naprzemiennie
okazywanego zainteresowania i kompletnej obojętności
lub wycofania. Odpowiednia amplituda bodźców oraz
częstotliwość ich powtarzania potrafi szybko rozbujać
namiętność w obiekcie poddawanym tym manipulacjom.
Niektórym - lekko zwichrowanym psychicznie osobnikom -
- nieświadomie taka strategia sama wychodzi. Chodzi m. in.
o tych, co to nie cierpią samotności, ale boją się bliskości
("chce sie, ale boje sie").
Pora na podsumowanie wywodów. Należy jeść dużo
owoców i warzyw.
I jeszcze coś. Według mojej orientacji w jednym na mniej
więcej pięć do dziesięciu związków partnerom nie jest
JUŻ potrzebna (i JUŻ nigdy nie będzie) teoria i praktyka
"k-s (c)". To są naprawdę szczęśliwe i trwałe związki,
w których sielankę z rzadka zakłócają głośne krzyki, trzask
rozbijanych talerzy i walenie pięścią w stół. W końcu
nie samą miłością (choćby idealną) żyją ludzie.
--
Sławek
P.S. Nie nazywaj mnie Misiem pisiem, bo to jest zła pisownia.
W oryginale było: Misiu-pysiu.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 10:07:35
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Slawek w news:cu6hqj$q3r$1@news.onet.pl...
/.../
> model "kulki-sprężynka (c)" /.../
Ty to masz ... kulki :)). Tylko pozazdrościć ;).
Mechanika oczywiście bez zarzutu - w pełni po(d)pieram swoim siwym
włosem... ups.. głosem!!
Zastanowiło mnie tylko, czy aby następnym krokiem w udoskonalaniu
modelu (symbolu modelu), nie powinien być skrót "k-s-k" - oczywiście (c).
Model to doskonały, tak jak doskonałe są kule. Gorzej ze sprężynką ;).
Model mechaniczny moim zdaniem nieco kuleje (choć przemawia do mas).
Chciałbym zwrócić uwagę na zjawiska fizyczne występujące w momentach
pełnokontaktowego zbliżenia, kiedy to sprężynka zdaje się być przeszkodą
bądź niepotrzebną częścią garderoby kulek.
Chciałoby się ją wówczas odpiąć? No bo jak inaczej? Spręzynka mechaniczna
ma przecież swój wymiar!! Nawet po całkowitym ściśnięciu.
A jak tu się... kontaktować ... poprzez wymiar!!?
(poza tym można się w spręzynce zaplątać jak w pępowinie i nie daj boże udusić...)
Tak - moim zdaniem trzeba ją wtedy odpiąć, dla bezpieczeństwa.
Problem wyłania się jednak natychmiast po dokonaniu zbliżenia (wyrównania
potencjałów), kiedy to okazuje się, że nie wiadomo skąd pojawia się siła
odpychająca - tak jakby ktoś zapomniał odpiąć spręzynkę i cierpi ona straszne
katusze będąc ściśnięta... ponad siły.
Tu też wyłaniają się mniej lub bardziej subtelne różnice między kulkami, których
opisanie pozostawię następnym badaczom...
Może więc zamiast mechanicznego - model elektrostatyczny?;)
Spręzynka - permanentne, łukowate wyładowania elektryczne pełznące
po powierzchniach kulek, od miejsc najbardziej zbliżonych począwszy
(gdzie następuje ich inicjacja - zaczepienie się), ku miejscom coraz bardziej
od siebie oddalonym na powierzchniach, aż do momentu zerwania.
Barwny to widok... i trzeszczący (w szwach). Widzę, że nie zda egzaminu...
Nawiasem mówiąc, ciekawe co to będzie, jak między kulki zamiast sprężynki ...
wejdzie obca pasztetowa - jak myślisz PD?;)
Albo gdy w poluzowaną sprężynkę wplącze się trzecia kulka...
Takie małe "k-s-k-s-k" ?
;))
Jeśli ktokolwiek jeszcze zajmuje się uwiecznianiem na łamach serwisu psphome
najbardziej trafnych i oryginalnych postów - zgłaszam niniejszym
post Sławka [am-pm] do kategorii postów wybranych.
Pozdrawiam
... MAX :).
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 10:38:46
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:cu6hqj$q3r$1@news.onet.pl...
> Niemal zawsze piszesz sensownie, ale tym razem
> niekoniecznie. ;-) Uważam, że praktycznie w każdym
> kontekście jest to bardzo skuteczna metoda, musi się
> tylko pojawić wcześniej jakikolwiek punkt zaczepienia.
Tym razem jednak, musze obstać przy swoim :) Cała sztuka tzw. podrywu polega
własnie na stworzeniu owego punktu zaczepienia - to co się dzieje później to
już tylko konsekwencja. W realu nikłe są szanse na stworzenie owego punktu
metodą "na obojętność". Obojetnością można kuć żelazo aż do czerwoności, ale
wpierw trzeba znaleźć sposób na przytarganie tego żelastwa do kuźni :) Co
innego w necie. Statystycznie patrząc, większość facetów odzywających się do
kobitek na cztach i innych giegie, ma jeden cel - poświntuszyć sobie w mniej
lub bardziej subtelny sposób. Czytałeś mój tekst z wątku o liście
frankensztajna - o kubeczkach i dupczeniu ? :) No więc kobitka, do której
odzywa się facet który rozmawia normalnie, nie podrywa, nie świntuszy - ona
poprostu zaczyna się zastanawiać - "hmmm o co mu chodzi, ciekawe kiedy
przejdzie do tematu dupczenia" ... i masz już babe do kuźni przytarganą :) A
w realu ? No cóż - chyba średnio to by zadziałało - tym bardziej jeśli jest
się dobrym aktorem - wtedy obiekt naszych zabiegów mógłby uwierzyć w naszą
obojętność, co przyniosłoby skutek zgoła odwrotny od zamierzonego :) Druga
sprawa, nasze polskie baby są strasznie rozpieszczone, szczególnie co
ładniejsze egzemplarze - no nie wiem, być może gdzieś tam w nich siedzi
natura zdobywcy, na której wywołaniu możnaby oprzeć naszą taktykę, ale z
drugiej strony patrząc - czy oziębły facet stanowiłby dla nich wyzwanie ? :)
Już prędzej obstawiałbym układ, w którym natura księżniczki produkuje
niezaspokojoną chuć bycia zdobywaną, a brak zdobywania wywołuje zdziwienie i
zainteresowanie osobnikiem oziębłym - ale to tylko teroia. W praktyce
niezdobywana księżniczka, nie będzie próbować przymuszać nas do zdobywania,
tylko znajdzie sobie innego rycerza, przy okazji wywołując w nas zadrość.
Baby, baby są mściwe i przebiegłe :) Generalnie można z nimi grać w kulki,
jak opisujesz, ale jest to możliwe dopiero wtedy gdy taki kulkowy układ
zaistnieje. Od urodzenia, facet jest kulką z dyndającą sprężynką - łapanie
żeńskich kulek na spręzynkę i to jeszcze bez przynęty ? Możliwe, ale mało
skuteczne :) Pozatym, bez przynęty - od razu rodzi podejrzenie o
kłusownictwo :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 11:08:45
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Użytkownik "... MAX :)" <a...@p...not.pl> napisał w wiadomości
news:cu7i5t.3vs6mrt.1@hr6k.h58c1eb6a.invalid...
> Nawiasem mówiąc, ciekawe co to będzie, jak między kulki zamiast sprężynki
...
> wejdzie obca pasztetowa - jak myślisz PD?;)
> Albo gdy w poluzowaną sprężynkę wplącze się trzecia kulka...
> Takie małe "k-s-k-s-k" ?
Co ja myślę ? :) Myślę, że spręzynką będzie prawo Coulomba. Nie od dziś
wiadomo, że pasztetowa może mieć ładunek dodatni bądź ujemny. Oczywiście
taki wyizolowany układ ++- lub --+ nie ma szans na bycie stabilnym. Niemniej
jednak, nigdzie nie jest powiedziane że układ ma być stabilny :) Gdyby nie
było elektronów walencyjnych, co rusz wskakujących w inny atom - nie byłoby
prądu. A jak wiadomo, przepływ pradu czasem jest zjawiskiem pożądanym, a
czasem wrecz przeciwnie. :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 11:18:54
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?
Użytkownik "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:cu7i68$53c$1@news.onet.pl...
> [...] Gdyby nie
> było elektronów walencyjnych, co rusz wskakujących w inny atom - nie
byłoby
> prądu.
No dobra. Pomieszałem zjawiska fizyczne - ale wiadomo o co chodzi ? :))
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 11:20:16
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?Przemysław Dębski wrote:
>
> > [...] Gdyby nie
> > było elektronów walencyjnych, co rusz wskakujących w inny atom - nie
> > byłoby
> > prądu.
>
> No dobra. Pomieszałem zjawiska fizyczne - ale wiadomo o co chodzi ? :))
>
Walentynki?
--
Come In Number 51, Your Time Is Up
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 11:52:07
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?Użytkownik "... MAX :)"
> Tak - moim zdaniem trzeba ją wtedy odpiąć, dla bezpieczeństwa.
> Problem wyłania się jednak natychmiast po dokonaniu zbliżenia (wyrównania
> potencjałów), kiedy to okazuje się, że nie wiadomo skąd pojawia się siła
> odpychająca - tak jakby ktoś zapomniał odpiąć spręzynkę i cierpi ona straszne
> katusze będąc ściśnięta... ponad siły.
Tak się wydaje tylko kulkom, które nigdy naprawdę nie były blisko
z inną kulką (ich sprężynka ma na imię maxxxEGO ;)
> Tu też wyłaniają się mniej lub bardziej subtelne różnice między kulkami, których
> opisanie pozostawię następnym badaczom...
>/.../
> Nawiasem mówiąc, ciekawe co to będzie, jak między kulki zamiast sprężynki ...
> wejdzie obca pasztetowa - jak myślisz PD?;)
Łeee..
Z obcą pasztetową?? Pomiędzy?
Kompletne z(a)(m)ulenie?
Zanik przewodnictwa? ;)
> Albo gdy w poluzowaną sprężynkę wplącze się trzecia kulka...
> Takie małe "k-s-k-s-k" ?
Sprężynkę (z powodu odkształceń) można już wyrzucić na złom.
--
Następny badacz.
;)
> ;))
> Jeśli ktokolwiek jeszcze zajmuje się uwiecznianiem na łamach serwisu psphome
> najbardziej trafnych i oryginalnych postów - zgłaszam niniejszym
> post Sławka [am-pm] do kategorii postów wybranych.
To była moja piewsza! ;) myśl po lekturce Sławka.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-07 12:21:11
Temat: Re: I co ja mam o tym myśleć?"... MAX :)" <a...@p...not.pl> napisał w wiadomości
news:cu7i5t.3vs6mrt.1@hr6k.h58c1eb6a.invalid...
>> model "kulki-sprężynka (c)" /.../
> [...]
> Zastanowiło mnie tylko, czy aby następnym krokiem w udoskonalaniu
> modelu (symbolu modelu), nie powinien być skrót "k-s-k" - oczywiście (c).
> Model to doskonały, tak jak doskonałe są kule. Gorzej ze sprężynką ;).
> Model mechaniczny moim zdaniem nieco kuleje (choć przemawia do mas).
Odmawiam współpracy, jeśli chodzi o udoskonalanie modelu "k-s (c)". ;-)
Zamiast cokolwiek nowego wyjaśniać, będzie tylko komplikował
i zaciemniał sprawę. W rzeczy samej miał on tylko jakoś tam
przemawiać do wyobraźni (mas) w jednym z wielu aspektów
dość skomplikowanych relacji międzyludzkich.
> Chciałbym zwrócić uwagę na zjawiska fizyczne występujące w momentach
> pełnokontaktowego zbliżenia, kiedy to sprężynka zdaje się być przeszkodą
> bądź niepotrzebną częścią garderoby kulek.
Fuj, fuj! Model kulkowy nie zakłada pełnego zbliżenia kulek!
Normalny i pożądany stan jest wtedy, gdy kulki są przez długi
czas w pewnej odległości od siebie. Ich wspólna sprężynka
najwyżej się lekko się napina - raz w jedną, raz w drugą stronę.
Prekładając z polskiego na nasze wygąda to tak: partnerzy
niekiedy mają siebie dosyć, niekiedy tęsknią za sobą. Nic poza
tym. Nie pchają się na siebie emocjonalnie, nie włażą jedno
na drugie, pozostawiając wzajemnie istotny margines swobody
i niezależności. Inaczej zadusiliby się, a przynajmniej ten silniejszy
słabszego. Cokolwiek byśmy nie podkładali pod pojęcie "siły".
Tyle o kulkach na dzisiaj. Jeśli zaś masz na myśli "coś więcej",
jakąś "bezpośrednią" wymianę ładunków, to poniższe wydaje się
niezłym pomysłem:
> Może więc zamiast mechanicznego - model elektrostatyczny?;)
> [...]
> Barwny to widok... i trzeszczący (w szwach). Widzę, że nie zda egzaminu...
Oj, chyba tak. :-P
> Pozdrawiam
> ... MAX :).
Jako i ja pozdrawiam.
Kolanko :-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |