Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-06-26 08:37:19

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "janek" <r...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



"PowerBox" <p...@p...onet.pl> wrote in message
news:<9h7sl6$7th$1@news.tpi.pl>...

> DISCLAIMER:

> Zaznaczam, że wiele moich wcześniejszych idei wzbudza do tej pory silny
opór

> i kontrowersje na grupie. (ciach) Osoby o zatwardziałych średniowiecznych
poglądach i osoby wrażliwsze

> proszone są zatem o uznanie moich listów za spam i załozenie filtra na

> PowerBox.

Nie masz racji. Twoje idee nie budzą mojego oporu - nie mam pojęcia o
metodzie którą propagujesz. Nie podoba mi się to, jak piszesz: "trucizna",
"średniowieczne poglądy" itp. To jest wartościujące, prawda? Piętnujesz
oficjalną psychiatrię, terapeutów i lekarzy.

(ciach)

> A Tobie ile czasu zajmuje zaczęcie pozytywnego myślenia? Mi zajmuje 0.02

> mikrosekundy od czasu gdy się przyłapię na marudzeniu. Powtarzam jeszcze

> raz: metoda jest uniwersalna, krótkoterminowa, ponadkulturowa, bezlekowa i

> na tyle prosta, że co bardziej otwarci ludzie w lżejszych przypadkach mogą

> zastosować ją sami inni z pomocą terapeuty albo też sami tylko

> dłużej(przejście przez zakuty łeb wymaga terapeuty, najlepiej RTZ). W

> dodatku nigdy nie sugerowałem, żeby nie używać jak wy to nazywacie
"leków".

Ja mam poczucie, że sugerowałeś, że leki to coś gorszego. Po drugie chętnie
poczytam o tym bo po prostu nie wierzę, żeby istniała krótkoterminowa,
metoda terapii depresji pozwalająca pracować samemu i bez leków. Wierzę, że
można mieć sposoby na pozbycie się chandry ale mówimy o depresji.

> Jak metoda okaże się skuteczna, a okaże sie, to odstawi chemikalia(zdrowym

> ludziom mam na dzieję nie dajecie tego świństwa?!)

Jacy my? I dlaczego świństwa? Nie możesz się powstrzymać od tego
wartościowania.

(ciach

> Co do

> odpowiedzialności lekarzy (ciach)

>Ślepe zaufanie ludzi do białego

> fartucha owocuje (ciach) .....

> kalectwem, którego możnabyło

(ciach)

>Teraz mi powiedz jaką oni biorą

> za to odpowiedzialność do cholery. (ciach)

> Is that what you fucken mean?!!!

Nie o tym mówimy. Nie mówimy o sytuacji w służbie zdrowia tylko o tym że
stawiać diagnozy i leczyć powinien ktoś z wykształceniem i praktyką
zawodową. Znam takich psychiatrów i terapeutów. Mam do nich zaufanie. Nie
zamienię ich na książkę czytaną w domu i pozytywne myślenie.

> Jesteś w klasycznej pułapce własnego umyłu. Sam mówisz, że nie ważne co
ktoś

> mówi, tylko kto to mówi.

Jak wyżej. jestem pewien że jeżeli ten facet od twojej metody jest lekarzem
albo terapeutą to na pewno nie propaguje swej metody jako uniwersalnego leku
na depresję i nie pisze o lekach "trucizna"

(ciach)

> > Naprawdę nie sądzę

> > żebyś miał kontakt z ludźmi w prawdziwej depresji.

>

> Oczywiście, któregoś słonecznego dnia zamiast po gazetę sięgnąłem po

> literaturę psychiatryczna i tak dla jaj zacząłem się tym interesować
jakbym

> nie miał nic innego do roboty :)

Podtrzymuję to co powiedziałem. jakbyś widział człowieka w ciężkiej depresji
to nie pomyślałbyś, że może sobie sam w domu pomóc bez leków, z książką i
niewielką pomocą terapeuty. Ty po prostu miałeś zły nastrój skoro byłeś w
stanie czytać :-)) albo słuchać jak ktoś czyta i stosować się do tych
wskazówek.

(ciach)

> najnowsza medycyna. (Psychiatra z 20 letnim doświadczeniem nie może mając

> zakuty łeb tego znać,

(ciach)

> Leki, które przypisuje statystyczny

> psychiatra człowiekowi ze zdrowym mózgiem cierpiącym na zaburzenia

> emocjonalne moim zdaniem są niczym innym jak daniem w łeb, żeby w ogóle
"nic

> nie myslał". Powodują bezsensowne otępienie

Nie brałeś - nie wiesz - nie pisz bzdur.

(ciach)

Przy okazji istnieją

> prawdziwe leki antydepresyjne, ale są praktycznie niedostępne. >Właściwie
mam

(ciach)

(ciach)

>Niestety od niedawna w wielu krajach został wciągnięty

> na czarne listy na równi z heroiną i tylko gdzieniegdzie można go kupić

> legalnie, albo nielegalnie jako narkotyk. (ciach)

No widzisz wszystko to sprawa doświadczeń. ty lubisz sobie zapalić i uważasz
że to nic złego ale leki antydepresyjne to już trucizna. ja tam wolę brać
truciznę pod kontrolą lekarza. :-))



(ciach)

> Ich wzmocnienie pozytywne leży jednak w

> złym miejscu i za każdym razem jak przychodzi ten sam pacjent to wpada też

> kasura. Jak oni Was przekonują, że chcą Waszego szybkiego powrotu do

> zdrowia, to ja nie wiem.

Dobrzy terapeuci i lekarze nie narzekają na brak pacjentów. Skąd u Ciebie
ten uraz i ta podejrzliwość? Czyżby to spisek psychiatrów?

(ciach)

> Ale z drugiej strony tak ciężko Ci dostrzec światełko, że już się

> tylko możesz beztrosko śmiać gdy je zobaczysz? Co tutaj się dzieje? Po ilu

> to latach brania chemikaliów?

Rok + 3 lata terapii

>Jest mi przykro, że musiałeś jeść leki bo mam

> nieodparte wrażenie, że mogłeś brać je znacznie krócej jeśli byłeś

> nieszczęśliwy emocjonalnie i miałes zdrowy mózg.

Nie mogłem choć mózg miałem w dobrym stanie. Jak się na to zdecydowałem to
dopiero zrozumiałem jakim byłem jeleniem przez te wszystkie lata. Dlatego
piszę bo wiem, że sporo ludzi boi się psychiatry i leków. Wyobrażają sobie,
że ich to zamieni w rośliny. Może tak być - nie musi. trzeba znaleźć lekarza
któremu się zaufa - nie ma innego wyjścia. Dobry lekarz wcale tak chętnie
nie da ci konskiej dawki leków . Jak masz prawdziwą depresję to Ci książka
nie pomoże. Sam sobie też nie poradzisz ani nie postawisz diagnozy.

Też się zaczytywałem antypsychiatria (podejrzewam, że to jest Ci bliskie).
Brzmi ładnie ale rzeczywistość jest bardziej złożona.

(ciach)

pozdrowienia

jj

>



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2001-06-26 13:02:56

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> . Nie znam statystyki, ale
> > wyobrażam sobie, że przypadki ludzi z uszkodzonymi mózgami są
rzadkiością
> w
> > morzu ludzi nieszcześliwych z powodu odczuwanych emocji.
>
> To źle przypuszczasz. Mózg nie regeneruje się, a umiera codziennie.

Umierają komórki u każdego z nas, ale to nie uszkadza zasady jego działania
i w tym kontekście nie jest uszkodzeniem. Gdyby komuś zrobiono operację i
przecięto ważne połączenia i jego stan wynikałby z tego -nie nadawałby się
do leczenia przez terapeutę RTZ. Natomiast gdyby nawet ktoś miał operację i
jego stan nie wynikałby z faktu uszkodzenia-to możnaby z nim pracować.


> > > A co to ma do rzeczy w jakiej miejscowości lekarz praktykuje i czy mu
> > forsy
> > > starcza do pierwszego???
> > Jakby był rozchwytywanym ze świetnymi wynikami terapeutą, to starczałoby
> mu.
>
> Zaprzeczasz samemu sobie. Wtedy - jak rozumiem -szybko i definitywnie
> wyleczyłby wszystkich pacjentów i stałby się bezrobotny.

Gdyby tak wszyscy zrobili to może faktycznie by tak było.


> Bo emocje to mózg generuje jak i w ogóle
> całą psychikę.

Dokonałaś ważnego odkrycia klinicznego. Brawo. Myślę, że to przyspieszyłoby
w tak znacznym stopniu dojście do zdrowia pacjenta, że byś była zdumiona.


> > > Wobec tego dodam jeszcze jedno. Przyczyną depresji jest albo sytuacja
> > > traumatyczna albo choroba.
> > OK, jeżeli choroba mózgu to Maultsby jako RTZ jest bezradny i wkraczają
> > leki.
>
> Choroby mózgu tak, jak ja ją rozumiem, nie utozsamia się z chorobą
> psychiczną.

Może tak, może nie. Nie mam zielonego pojęcia. Wyobrażam sobie faceta z
przeciętym ciałem modzelowatym, który zachowuje się w miare normalnie.
Przypominam sobie też wielu facetów przy budce z piwem, którzy bez wątpienia
statystycznie w większości mają funkcjonalnie zdrowe mózgi a mają depresję i
nie wiedzą co z tym zrobić. Niestety nie mogę podjąć tematu chorób mózgu, bo
nie mam o tym zielonego pojęcia.

>
> Teraz zadam Ci absolutnie na serio pytanie. Podaj mi przykłady sytuacji
> traumatycznych, które wywołały u Twoich pacjentów depresję.
>
> Każda strata, a więc śmierć osoby bliskiej, utrata wolności, pracy,
dobrego
> imienia, zdrowia somatycznego, trudności w funkcjonowaniu spolecznym, mogą
> wywołać depresję.

Dochodzimy do sedna sprawy. A już się cieszyłem, że dokonałaś postępów.
"Jednak nie wszystko co się świeci jest terapeutycznym złotem". Niestety jak
wspominałem jedni pacjenci dokonują szybszych zmian, inni wolniejszych -to
zależy od stopnia ich jarzenia. Niestety obiektywna prawda jest taka, że
żaden z wymienionych przez Ciebie powodów nie powoduje depresji.
Przerażające jest to, że leczysz pacjentów tkwiąc w tak istotnym dla zdrowia
psychicznego błędzie. Weźmy losowo wybrany przykład. Strata pracy. Strata
pracy nie powoduje depresji. Niestety złudzenie jest tak ogromne, że
człowiek nieszcześliwy emocjonalnie nie jest w stanie początkowo tego
dostrzec. Strata pracy obiektywnie patrząc nie jest ani dobra ani zła. Po
prostu sobie jest. Można sobie łatwo wyobrazić faceta, który wyjeżdża na
urlop. Spędza 14 dni w kurorcie wyśmienicie się bawiąc. Jednak 2 dnia od
jego wyjazdu na urlop szef decyduje, że jednak go zwalnia. Już stracił
pracę, a on dalej się bawi. Jego bliska osoba nie zyje a on właśnie
świntuszy na dyskotece. Kanalia? Nie. Widać z tego, że pojawienie się straty
nie powoduje depresji. Jest to coś innego. Nie ma tutaj żelaznego związku
przyczynowo skutkowego tak jak pomiędzy włączeniem telewizora i pojawieniem
się obrazu. Obraz nigdy nie pojawia się bez włączenia i zawsze gdy się
włączy pojawia się obraz. To takie proste. (chyba, że jest uszkodzony
telewizor albo mózg blabla). W innej sytuacji mógł ktoś wyjechać na wakacje
i podejrzewać, że go zwolniono. Całe wakacje spieprzone, leki
antydepresyjne, totalny gnój a jego szef ani myśli go zwalniać. Tutaj nawet
nie wystąpiło żadne zdarzenie a facet ma depresję, czyli logicznie myśląc
najtwardsi powinni już widzieć brak jakiejkolwiek zależności, ale zdaję
sobie sprawę, że nie będzie tak łatwo z wieloma, szczególnie z tymi, którzy
mając zdrowy mózg niepotrzebnie żrą chemikalia latami. Złudzenie o tym, że
coś wywołuje depresję jest przeogromne i nie można się jemu oprzeć. Ktoś ma
raka i nie ma depresji a ktoś nawet nie ma poważniejszego problemu i cierpi
latami.
Zostawmy przypadek depresji gdy nie ma żadnego powodu w świecie fizycznym,
choć wiem, jak wielu cierpi z tego powodu. (nie ma rzeczy błahych
emocjonalnie, ta depresja może być tak samo ciężka jak inne. Słabo mi się
robi jak ani pacjent ani Dorrit nie wie co spowodowało jego stan i mimo to
leczą się dalej preparatami przez rok, pięć, dowolnie długo można tak się
leczyć)
Powiedzmy, że faceta zwolnili jednak. Przyjeżdża, dowiaduje się -depresja.
Gdyby przyjechał dzień wcześniej, albo póżniej to depresja objawiła by się
zgodnie z tym a zwolniony jest niezmiennie od 14 dni. Żadnego związku. W tym
momencie wielu(szczególnie ścisłych) już wyraźnie widzi, że związek do tej
pory oczywisty jest wątpliwy i masowo przeżucają się na wersje, że to
dowiedzenie się spowodowało. Jeszcze jesteśmy bardzo, bardzo daleko, ale i
tak to istotny postęp w rozważaniach. Więc nasz facet ma depresje bo jak
mówi zwolnili go. Ale jeszcze tego samego dnia uświadamia sobie, że przecież
dostanie wysoką odprawę dajmy na to i mija najgorsze przygnębienie.
Zwolnienie jest nadal takie jakie jest i nic nie robi. Następnego dnia
kombinuje sobie,że te pieniądze starczą na krótko i na pewno nie znajdzie
tak szybko pracy. Facet leży przez cały dzień w łóżku a zwolnienie nie
zmieniło się nic a nic, nawet się o niczym nowym nie dowiedział. Żona pyta
go, a on mówiże to przez to zwolnienie. Psychiatra daje mu mocniejsze leki.
Ale co powoduje,że raz jest lepiej raz gorzej i że nie można tego
przewidzieć kiedy zmieni się stan emocjonalny, jeśli nie uważana przez
wszystkich przyczyna, która była dawno temu i od tej pory nic już się z nią
nie działo. Inni w jego sytuacji wcale nie wpadliby w gorszy nastrój.
Pojechaliby na następne wakacje i zaczęliby od nowa albo przystąpiliby do
rozwiązania problemu. Pracę znaleźć można, ale nie przywróci sie życia kogoś
bliskiego. No tak, ale nie wszyscy wpadają w depresje i nie wszyscy trwaja w
niej latami. Związek jest żaden. Chodzi mi teraz tylko o to, że związek
pomiędzy chorobą, smiercią , niepowodzeniem a stanem emojonalnym, do tej
pory dla wszystkich nieszczęśliwych emocjonalnie tak oczywisty -w świetle
faktów jest niewielki(naumyslnie nie piszę w tym miejscu "żaden"). Ja na
przykład wolę dokładnie znać mechanizm powstawania moich emocji. Co takiego
dzieje się dalej od momentu zwolnienia z pracy do momentu czucia się
okropnie. Widzimy, że nawet nie musiało być zwolnienia, żeby czuć sie równie
okropnie. Dalczego mój mózg robi mi takie jaja? Dlaczego jestem taki
bezradny? Nie mam pojęcia co zrobic, żeby się tak nie czuć. -don't worry
buddy, wielu lekarzy też nie wie. Dlaczego wydarzenie trwające ułamek
sekundy "powoduje", że jestem przykuty do łóżka miesiącami, podczas, gdy
inni zwolnieni ze mną koledzy są zdrowi?
Nie będę tutaj opowiadać o powstawaniu emocji. Zamierzałem jedynie wskazać,
że zasadnicza przyczyna depresji leży zupełnie gdzie indziej niż twierdzi
Dorrt i ini nieszczęśliwi sami ze sobą ludzie. Wcześniej pojawił się wątek o
pozytywnym myśleniu. RTZ nie jest pozytywnym mysleniem, ani zaprzeczaniem
faktów, choć na marginesie zdumiewający klinicznie jest fakt, że osoby
zdrowe emocjonalnie myślą pozytywnie.


> > Myślę, że gdy przychodzi do niego pacjent to nie daje mu książki, tylko
z
> > nim pracuje i sprawdza, czy się nadaje do terapii albo czy nie potrzebne
> jest wejście farmakologa, żeby w ogóle dało się gadać.
>
> Przeciez pisałeś, że wystarczy kupić książkę.

Widziałem kilku, którym pomógł materiał przedstawiony w formie książki.
Autor też tak twierdzi. Na tej podstawie mówię, że w wielu wypadkach może to
pomóc a na pewno nie zaszkodzi.

> . Zacząłlem z nim gadać po swojemu
>
> Wyobraź sobie, że psychoterapeuci z pacjentem też "gadają po swojemu".
Ważniejsze jednak było to, co mówię niż w jaki sposób. Tym właśnie różni się
RTZ od innych terapii.


> > A co ma wspólnego białaczka z depresją?
> Proszę o poważną odpowiedź.
>
> Tyle, co śmiertelna choroba z weselem.
No widzisz, to dlaczego wcześniej twierdziłaś, że dzieci mają depresję, bo
są chore. Lepiej się zainteresuj dlaczego mają depresję. To ułatwi Ci ich
leczenie w takim samym stopniu jak posiadanie paszportu ułatwia
przekraczanie granicy.
Na postawione przeze mnie pytania i na to, dlaczego gdy ktos mówi "nie myśl
teraz o pomarańczowej lokomotywie" robisz dokładnie odwrotnie i choćby przez
ułamek sekundy o niej myślisz -znajdziesz odpowiedź we wspomnianym
podręczniku. Maultsaby Ci wszystko wyjaśni, tylko niestety będzie potrzebna
"zasadnicza zmiana koncepcji" i pokora ucznia z Twojej strony. Nie będzie
łatwo. To właśnie jest konkluzja wątku o zakutych pałach.
Jeszcze jeden cytat: "W rzeczywistości emocjonalnie szczęśliwi profesorowie
uniwersytetu wykazują-jeżeli chodzi o emocje-taką samą ignorancję jak osoby,
które wcześnie zakończyły swoją edukację. Jest to główny powód ich
nieszczęścia emocjonalnego -są ignorantami w sprawach emocji. Nigdy nie
miałem wykształconego pacjenta, który narzekałby na prostą i jasną logikę
RTZ, na prostotę ilustrowanej racjonalnej biblioterapii, którą rutynowo
stosuję".

Jeszcze jeden cytat dla tych, którzy bezgranicznie wierzą swojej "Dorrit" w
białym fartuchu i od lat nie znależli odpowiedzi na swoje dręczące problemy
emocjonalne. (znacie to jak przebrany za księdza naciągacz/złodziej jest w
100% skuteczny. Wszystkie babcie mu bezgranicznie wierzą.) Jest to także dla
tych, którzy obecnie nie wyobrażają sobie ani jedniego dnia swojego życia
bez tabletki uspokajającej, antydepresyjnej czy w inny sposób otępiającej.
"Przy stosowaniu tradycyjnej psychoterapii często ponad dwa tygodnie zabiera
ustalenie tak zwanej relacji terapeutycznej. Ponadto co najmniej tyle samo
czasu potrzeba na to, żeby zaczęły działać najbardziej popularne leki
antydepresyjne... Dlatego warto zapamiętać, że racjonalnie używany, zdrowy,
nie będący pod wpływem leków czy narkotyków mózg jast najszybszym,
najbezpieczniejszym i najbardziej wiarygodnym środkiem przeciwdepresyjnym i
uspokajającym".

Ostatnio oglądałem program o UFO(mogę wysłuchać dowolnie kretyńskiej
historii z uwagą "bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym"). Jakiś
przedsiębiorca budowlany w Stanach, poważny facet, widział, jak tysiące
innych ludzi coś dziwnego na niebie. To było silne, przeżycie, bo nigdy
czegoś podobnego nie widział. W wywiadzie mówi, że myślał, że jak o tym
opowie ludziom i swoim znajomym to wszyscy powiedzą wow!!, that was really
something! ale jak każdemu opowiadał to wszyscy stukali się po głowie i
dziwnie mu się przyglądali. Mam nieodparte wrażenie, że występuje tutaj w
podobnej roli. Jeszcze niedawno myślałem co zrobię jak naraz dostanę 20
próśb od zdesperowanych ludzi o ksero. Poważnie się nad tym zastanawiałem.
Jak jest każdy widzi. Od tego czasu zostałem tylko wyszydzony a jakby nigdy
nic pojawiły się na liście następne posty z cyklu: "kurde nie wytrzymam",
kobiety i mężczyźni" , "śmierć rodzica", "jak walczyć z nieśmiałością",
''nadmierna wrażliwość". Od tego czasu zjedliście może razem kilogram
świństwa i wychlaliście 300 l. alkoholu przespaliście kilka dni, a inni nie
spali kilka nocy. Mam wrażenie, że zachowujecie się jak banda obślinionych
świrów w pampersach, krórzy nie odróżniają gołej dupy, od zabawki, od
nabitego pistoletu i niezależnie co wam się pokaże tak samo beztrosko się
uśmiechacie w beczącym grymasie z pustym wzrokiem wylewając nagromadzoną
ślinę z ust.
A jak się nic nie pokaże też tak robicie. Może to moja wina nie potrafię do
Was dotrzeć. Czy naprawdę trzeba najpierw rozłupać czaszke o granitową
ścianę, znaleść się na dnie żeby otworzyć zakuty w cholerę łeb i odnaleść
drogę do lepszego życia. Sądząc po postach, to Cienki jesteś najbliższy
przemiany.
Naprawdę nie sądziłem, że to jest reguła. Uczeń jakiegoś znanego filozofa
zapytał go co zrobić by być tak mądrym jak on. Mistrz zaprowadził ucznia nad
rzekę, wsadził mu łeb pod wodę i po długiej chwili puścił i powiedział: Jak
będziesz pragnąć wiedzy tak jak przed chwilą powietrza, to nic cie nie
powstrzyma. Prostota jest porażająca.

To takie są dzieje postu o RTZ. Ja myślałem, że zaczynam delikatnie, że z
biegiem czasu pojawią się posty innej natury, np. ludzi wyleczonych z nerwic
i depresji, którzy jednak mają wewnętrzną świadomość, że długotrwały stres
nie przetoczył się przez ich organizm bez echa i będziemy przeć do przodu.
Jest tyle innych wspaniałych narzędzi samopomocy i rozwoju. Mam na myśli
rzeczy dystansujące pod pewnymi względami nawet RTZ, o których można by
gadać gdy ktoś nie ma czasu na RTZ nawet. (Parę razy uratowałem sobie tym
tyłek i wiem co mówię). A tutaj null, groud zero. Problem podstawowy. Sorry,
nie mam tutaj z kim rozmawiac, ja jestem na etapie psychologii sukcesu a nie
psychiatrii. Wolę iść na surfing niż na siłe Wam coś wciskać jak wyjść z
pampersa.
Pozdrawiam.



P.S.
(Dla osób mniej rozgarniętych i przykutych latami do łóżka z powodu depresji
przypominam, że posiadanie paszportu jest niezbędne do legalnego
przekroczenia granicy Rzeczypospolitej Polskej. Stan prawny na dzień
26.06.2001.)

"Poamrańczowa lokomotywa" to z dedykacją dla tych wszystkich, którzy mają
taki sam jak ja numer komórki: 333222111.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 14:22:57

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Eva" <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "PowerBox" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:9h8nru$le8$1@news.tpi.pl...
[...]
> -widzę elementy działania ucieczkowego. Też to kiedys miałem.
> Maultsby twierdzi, że "nie ma obiektywnie błachych problemów emocjonalnych.
> Za każdym razem, gdy ludzie stają się bardziej strapieni niż chcą , jest to
> znaczący problem".

Piszesz bardzo charyzmatycznie;) o tej metodzie.
To nie zlosliwosc:) - juz mnie prawie przekonales.

Jesli to taki proste, jak mowisz - przedstaw nam to krotko i przystepnie.
Eva


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 15:07:02

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Eva" <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Już nie musisz mi odpowiadać;).
Ten post trafił do mnie PO moim poście na ten temat, pomimo ze bylam on-line.
Wiem, ze masz rację. Mozna nie czuc sie nieszczesliwym, jesli sie tego chce. Czy to
jednak zapewnia
RUCH do przodu ? Trzeba zobaczyc z przodu cos rownie atrakcyjnego jak to do czego
przywiazalismy sie
( we wlasnym umysle) i z powodu czego czujemy sie nieszczesliwi.
A o ten zastępczy - rownie atrakcyjny CEL - najtrudniej.
Eva

Użytkownik "PowerBox" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:9ha6d6$3vb$1@news.tpi.pl...
> > . Nie znam statystyki, ale
> > > wyobrażam sobie, że przypadki ludzi z uszkodzonymi mózgami są
> rzadkiością
> > w
> > > morzu ludzi nieszcześliwych z powodu odczuwanych emocji.
> >
> > To źle przypuszczasz. Mózg nie regeneruje się, a umiera codziennie.
>
> Umierają komórki u każdego z nas, ale to nie uszkadza zasady jego działania
> i w tym kontekście nie jest uszkodzeniem. Gdyby komuś zrobiono operację i
> przecięto ważne połączenia i jego stan wynikałby z tego -nie nadawałby się
> do leczenia przez terapeutę RTZ. Natomiast gdyby nawet ktoś miał operację i
> jego stan nie wynikałby z faktu uszkodzenia-to możnaby z nim pracować.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 15:36:42

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> > (jakiś czas temu na grupie pewna dziewczyna pisała,
> > że nie będzie brała leków bo nie chce żeby się jej zmieniła osobowość).
> Może widziała kogoś, kto śpi 48 h po wizycie u psychiatry i czuła, że coś
> nie tak.... albo otępieńca, który będąc młodym człowiekiem w sile wieku nie
> może nawet prowadzić samochodu, ani prowadzić sensownej konwersacji przez
> dłuższą chwilę. Może widziała też ludzi, którzy po "lekach" przestali
> skarżyć się na depreche, ale wraz z tym odeszła ich barwa, zdolność do
> kochania, egzaltacji, pasji, poczucia energii i "inych uczuć w drugą
> stronę". Stali się zależnymi od porannej pigułki ociężałymi odludkami,
> zainteresowanymi tylko spaniem, oddaniem moczu(nawet nie jedzeniem) i
> gapieniem sie w telewizor.

Z tego co pamietam to sie bala ze po tych "lekach" straci uczucie jakie ja
laczy ze swoim nazeczonym. Calkowicie z reszta obawa uzasadniona.

Przeciw lekom mam 3 sprawy

- raz, skutki uboczne w postaci rozmaitej, czesto niszczacej normalne
funkcjonowanie

- dwa, jezeli cos ma zmieniac moj sposob odczuwania i myslenia POZA MOJA PELNA
KONTROLA to jest to dla mnie nieakceptowalne. Z tego powodu tez nigdy nie
siegne po narkotyk, nawet marihuane. Nawet alkohol ograniczam do jednego, max
dwu piw.

- trzy, patrzac na psychiatrie - niedawne jeszcze "leczenie" lobotomia,
dzisiejsze tortury kasujacymi pamiec elektrowstrzasami - juz cale szczescie
nielegalnymi w Texasie a niedlugo pewnie w innych cywilizowanych krajach - NIE
WIERZE zeby ci "lekarze" mieli jakiekolwiek skrupuly w niszczeniu czyjegos
zycia chociazby za pomoca lekow. Przeciez oni sie nawet oficjalnie przyznaja ze
nie wiedza jak dzialaja elektrowstrzasy! To przypomina takie cos: kon go kopnal
z lewej i facet zidiocial, moze jak go osiol kopnie z prawej to mu przejdzie?

Coz, nie mam dla tej dziedziny medycyny wiekszego powazania. A alternetywa na
pewno jest - poza nielicznymi beznadziejnymi przypadkami (uszkodzony mozg). A
ze naukowcy w to nie wierza - A NIBY SKAD MAJA WIEDZIEC O TYM? Czy ktos kto
sobie sam poradzil bedzie lazil do psychiatry zeby sie tym chwalic????? Nie,
wiec 99% osob (setki tysiecy? Miliony kazdego roku?) ktore sie same podniosly z
najciezszych reaktywnych depresji pozostaje nie znanych nauce.

emocjonalnie i prywatnie, bez szacunku dla niektorych

mSz

ps. zgadzam sie ze w pewnych wypadkach nalezy podciac troche depresje jezeli
jest beznadziejny stan. Ale do wszystkich diablow miesiac, dwa! Nie przez rok
czy dluzej na prochach!
Nie wiem czy wiecie, ale prawie wszyscy shool shooters (ostatnie lata w USA
fala wejsc do szkoly z automatem i strzelania na oslep) brali "leki". Wiekszosc
byla juz dawno PO depresji i tylko brali te swinstwa dalej.


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 16:19:18

Temat: Odp: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "krzysztof" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

A znasz kogos, kogo wyleczono z depresji (to jest taka choroba, a nie
stany depresyjne) bez pomocy psychiatry???
Krzysztof



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 16:38:01

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nie masz racji. Twoje idee nie budzą mojego oporu -
...
> Po drugie chętnie
> poczytam o tym bo po prostu nie wierzę, żeby istniała krótkoterminowa,
> metoda terapii depresji pozwalająca pracować samemu i bez leków.

Bardzo się cieszę się że masz otwarty umysł.
Mi to pomogło jak nic innego do tej pory w wielu dziedzinach życia.

>
> Jacy my? I dlaczego świństwa? Nie możesz się powstrzymać od tego
> wartościowania.

OK, trochę daję za mocno czasami...jak mam wrażenie, że tylko to dotrze



> Nie o tym mówimy. Nie mówimy o sytuacji w służbie zdrowia tylko o tym że
> stawiać diagnozy i leczyć powinien ktoś z wykształceniem i praktyką
> zawodową. Znam takich psychiatrów i terapeutów. Mam do nich zaufanie.

Dygresja była o stanie odpowiedzialności...

> Nie zamienię ich na książkę czytaną w domu i pozytywne myślenie.

To zdanie wytnij i przeczytaj ponownie po zapoznaniu się z metodą. Mówię
poważnie. NIe chodzimi przy tym o to, że masz zamieniać swoich na
książkę(NIGDY TAK NIE MÓWIŁEM -ósmy raz or so...), tylko, że wynika z tego
jak bardzo ciężko jest zmienić myślenie i jak kurczowo się tego trzymasz.
Później Ci się to wyda śmieszne.


Jestem pewien że jeżeli ten facet od twojej metody jest lekarzem
> albo terapeutą to na pewno nie propaguje swej metody jako uniwersalnego
leku
> na depresję i nie pisze o lekach "trucizna"

Słowo trucizna padło ode mnie i jest jedynie prywatnym moim poglądem.
Do jakich przypadków ta terapia jest odpowiednia pisałem wcześniej. Z
pewnością nie jest odpowiednia dla wszystkich i w tym świetle nie jest
uniwersalna.


> Podtrzymuję to co powiedziałem. jakbyś widział człowieka w ciężkiej
depresji
> to nie pomyślałbyś, że może sobie sam w domu pomóc bez leków, z książką i
> niewielką pomocą terapeuty. Ty po prostu miałeś zły nastrój skoro byłeś w
> stanie czytać :-)) albo słuchać jak ktoś czyta i stosować się do tych
> wskazówek.
Jak dobrze przeczytasz moje wypowiedzi, to zrozumiesz, że mimo bardzo złego
nastawienia do leków pisze o ich działaniu do momentu opanowania sytuacji. W
żadnym z moich listów nie znajdziesz słowa o odstawianiu leków zanim ktoś
nie wyzdrowieje, skoro podlega leczeniu u psychiatry. natomiast znajdziesz
tam teze, ze proces odstawienia leku będzie zdumiewająco szybki...



> Nie brałeś - nie wiesz - nie pisz bzdur.
Słuchaj, nie mam się co chwalić swoimi osiągnięciami w tej dziedzinie na
liście, bo to tylko woda na młyn dla tych, którzy twierdzą, ze jestem
niedoleczony. Jak zrozumiałem, że niepotrzebnie zbyt długo się meczyłem, że
straciłem zdrowie psychiczne i fizyczne, mało tego przyszłość i przeszłość
nawet straciłem, że straciłem młodość i przerwałem studia - to czuję się zły
oszukany i sfrustrowany zrobiony w trąbę przez kilku lekarzy a najbardziej
przez siebie samego. Jak zacznę opisywać przez co przeszedłem, to połowa
ludzi sie powiesi. Te listy mają dla nich być nadzieją i przyrzeczeniem
lepszej przyszłości.
W swoich osiągnięciach nie widzę nic dobrego poza tym, że gdyby nie one
byłbym teraz strasznym dupkiem i z codzinnymi problemami nie umiałbym sobie
poradzić tak skutecznie jak po tym kursie życia. Wiecie co, lubiłem jeździć
na różne wyjazdy z chopakami do lasu. Taki survival sobie urządzaliśmy.
Lubiłem to. uchodziłem za twardego faceta. To podejście mnie zgubiło, bo
zbyt długo chojrakowałem z chorobą. Niestety im bardziej byłem twardy i nie
zwracałem uwagi na swój stan, ze coś jest źle, tym bardziej bylo źle. A
byłem twardy do końca. W końcu mi rura zmiękła do zera. Całe szczęście to
samo podejście mnie ocaliło, bo w najgorszych momentach skrawkiem
świadomości mówiłem sobie, "że chcą mnie skurwysyny wypróbować!" Dzięki temu
nigdy się nie poddałem, bo byłbym dla siebie szmatą. Wcześniej nie mogłem
się nadziwić jak ktoś może popełnić samobójstwo. Doszedłem do stanu, kiedy
mój mózg totalnie zgłupiał. Byłem zniewieściałą szmatą psychofizyczną.
Momentami włączało mi się na ułamek sekundy jakby jakieś szumienie i
pędzenie wszystkich myśli w jednym kierunku z nieprawdopodobnym natłokiem.
To było straszne. Gdyby mi się to włączyło na 3 minuty znalazłbym sposób na
samobójstwo przywiązany w gumowym pokoju. Jak to zrozumiałem, wiedziałem, że
mam prawdziwe kłopoty. W dodatku zachojrakowałem jeszcze raz i któregoś dnia
napiłem się odrobiny wódki myśląc, że nie zaszkodzi. Wtedy było najgorsze,
co do tej pory przeszedłem w życiu. To rzężenie włączało mi się coraz
częściej na coraz dłużej. Raz zamarzałem w zimnej wodzie -to było nawet
przyjemne, ale coś takiego?!
Wówczas dopiero podjąłem serię decyzji. Były dwie najważniejsze: że zmienie
wszystko, co tylko podejrzewam wywołuje ten stan, i druga, że się nie poddam
ani teraz, ani później w czasie szukania odpowiedzi.



> No widzisz wszystko to sprawa doświadczeń. ty lubisz sobie zapalić i
uważasz
> że to nic złego ale leki antydepresyjne to już trucizna.

Widzisz, ja nawet tytoniu nie palę. Taki głupi to ja nie jestem.



>
> > to latach brania chemikaliów?
>
> Rok + 3 lata terapii



>
> >Jest mi przykro, że musiałeś jeść leki bo mam
>
> > nieodparte wrażenie, że mogłeś brać je znacznie krócej jeśli byłeś
>
> > nieszczęśliwy emocjonalnie i miałes zdrowy mózg.
>
> Nie mogłem choć mózg miałem w dobrym stanie. Jak się na to zdecydowałem to
> dopiero zrozumiałem jakim byłem jeleniem przez te wszystkie lata. Dlatego
> piszę bo wiem, że sporo ludzi boi się psychiatry i leków. Wyobrażają
sobie,
> że ich to zamieni w rośliny. Może tak być - nie musi. trzeba znaleźć
lekarza
> któremu się zaufa - nie ma innego wyjścia. Dobry lekarz wcale tak chętnie
> nie da ci konskiej dawki leków . Jak masz prawdziwą depresję to Ci książka
> nie pomoże. Sam sobie też nie poradzisz ani nie postawisz diagnozy.

Mimo to mając swoje doświadczenia nie zgadzam się z Tobą. Sam sobie
pomogłem. Tylko pacjent może sobie pomóc. Lekarz moze dać w łeb jak nie ma
lepszej koncepcji a jest kiepsko, lub doradzić mądzre co robić, albo czego
nie robić. Moi lekarze byli tylko w stanie dawać mi w łeb. To działało, ale
nie rozwiązywało problemu. Dusiło pewne symptomy, ale nie odnajdywało
przyczyny. Gdzieś to czułem.


> Też się zaczytywałem antypsychiatria (podejrzewam, że to jest Ci bliskie).
> Brzmi ładnie ale rzeczywistość jest bardziej złożona.
Twoja rzeczywistość nie jest bardziej złożona niż Twoje koncepcje, które je
tworzą. Nie znam ani psychiatrii, ani antypsychiatrii. Wiem natomiast co
działa a co nie. Zapłaciłem za tą więdzę pełną cenę, w zasadzie wszystkim co
miałem. Przy okazji, ciekawe, że potocznie się sądzi, że tego, co człowiek
przeżył nic mu nie zabierze. Jakie było moje zdumienie, gdy stwierdziłem, ze
moja kolorowa przeszłość wydaje mi sie tak samo straszna jak świat, jaki mi
się wówczas wydawał. Nie miałem już nigdzie schronienia.
Jak zrozumiesz, że możesz szybko się wyleczyć, to dopiero poczujesz się
łosiem. Ale to dopiero przed Tobą i to w dodatku jak dobrze pójdzie.
Najgorsze jest jednak to, że gdyby był tego jakiś sens chociaż, ale to jest
strata czasu, życia, pieniedzy, zdrowia bliskich. na końcu okazuje się, że
to wszystko niepotrzebnie-to jest cios właściwie, na który gwarantuję
Ci -nie jesteś przygotowany.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 16:43:00

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "janek" <r...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


<s...@g...pl> wrote in message
news:4a87.00000000.3b38ac09@newsgate.onet.pl...
> >
> > > (jakiś czas temu na grupie pewna dziewczyna pisała,
> > > że nie będzie brała leków bo nie chce żeby się jej zmieniła
osobowość).
> > Może widziała kogoś, kto śpi 48 h po wizycie u psychiatry i czuła, że
coś
> > nie tak(ciach)
> Z tego co pamietam to sie bala ze po tych "lekach" straci uczucie jakie
ja
> laczy ze swoim nazeczonym. Calkowicie z reszta obawa uzasadniona.
Równie dobrze mogła stracić uczucie na skutek depresji - bycie z człowiekiem
który jest w depresji to naprawdę ciężka sprawa.

> Przeciw lekom mam 3 sprawy
>
> - raz, skutki uboczne w postaci rozmaitej, czesto niszczacej normalne
> funkcjonowanie
Leki są bardzo różne. Oczywiście mają skutki uboczne ale zawsze jest coś za
coś.

> - dwa, jezeli cos ma zmieniac moj sposob odczuwania i myslenia POZA MOJA
PELNA
> KONTROLA to jest to dla mnie nieakceptowalne. Z tego powodu tez nigdy nie
> siegne po narkotyk, nawet marihuane. Nawet alkohol ograniczam do jednego,
max
> dwu piw.
Najzupełniej to rozumiem, ale mówimy o prawdziwej depresji. Postaw się w
takiej sytuacji: budzisz się rano, czujesz nieokreślony lęk. Nie jesteś w
stanie wstać od razu. Leżysz gapisz się w sufit. Mobilizujesz się i z
największym wysiłkiem jedziesz do pracy (spóźniasz się, szef się wkurza).
Nie możesz się skoncentrować. Wszystko robisz bardzo wolno - zawalasz
kolejną robotę. Nic cię nie obchodzi, robisz tylko to co konieczne żeby się
od Ciebie odpieprzyli. Jedziesz do domu, nie chce Ci się robić zakupów - i
tak nic Ci się nie chce jeść. Nie masz ochoty na nic. Nic Cię nie
interesuje. Towarzystwo ludzi Cię męczy (wszystkich), idziesz od razu spać
bo czujesz bezsens wszystkiego i lęk. Myślisz przed snem żeby się powiesić
ale to też wydaje Ci sie bez sensu - nie masz siły żeby zorganizować sznurek
i hak. A następnego dnia to samo: lęk, poczucie bezsensu i niemożności. I
tak na okrągło. A to nie jest jeszcze nic ciężkiego bo przecież jakoś
funkcjonujesz, prawda? Mógłbyś w ogóle nie być w stanie wstać z łóżka. No i
co w takiej sytuacji ? dałbyś się namówić na "truciznę"?


> - trzy, patrzac na psychiatrie - niedawne jeszcze "leczenie" lobotomia,
Bardzo dawne.
> dzisiejsze tortury kasujacymi pamiec elektrowstrzasami - juz cale
szczescie
> nielegalnymi w Texasie a niedlugo pewnie w innych cywilizowanych krajach -

to wszystko nie jest takie proste jak Ci się wydaje - nie znam się na tym
ale jak byś miał do wyboru umrzeć ze smutku albo przeżyć elektrowstrząsy to
co byś wybrał?

(ciach)
> Coz, nie mam dla tej dziedziny medycyny wiekszego powazania.
Szkodliwy przesąd - nie znasz prawdziwych chorych psychicznie wyobrażasz ich
sobie jako niezwykle wrażliwych ludzi którym psychiatrzy robią krzywdę.

>A alternetywa na
> pewno jest - poza nielicznymi beznadziejnymi przypadkami (uszkodzony
mozg).
Jasne, że jeżeli komuś mogą pomóc domowe sposoby to powinien ich używać. Ale
jak ktoś jest w stanie w ciągu 1-3 dni rzucić leki i sobie poradzić to
znaczy, że nie miał depresji tylko nieduży dołek. Po prostu źle go
zdiagnozowali. Nie trzeba chodzić do rejonowej Poradni Zdrowia Psychicznego
:-))

(ciach)
>Miliony kazdego roku?) ktore sie same podniosly z
> najciezszych reaktywnych depresji pozostaje nie znanych nauce.
Z całym szacunkiem jeszcze raz: nie wiesz co mówisz przeczytaj sobie bardzo,
bardzo złagodzony opis powyżej i spróbuj pomyśleć, że nie dotyczy on
ciężkiej depresji a czegoś lekko - średniego.

> emocjonalnie i prywatnie, bez szacunku dla niektorych
>
> mSz
>
> ps. zgadzam sie ze w pewnych wypadkach nalezy podciac troche depresje
jezeli
> jest beznadziejny stan. Ale do wszystkich diablow miesiac, dwa! Nie przez
rok
> czy dluzej na prochach!
Nie rozumiesz. Niektóre z tych leków działają dopiero po jakimś czasie -
dlatego musisz je brać długo. Nie działają natychmiast, nie wywołują stanów
pobudzenia, nie uzależniają fizycznie. Możesz nie czuć nawet , że coś
bierzesz. Po prostu jesteś w stanie żyć. Jak złamiesz nogę to nie zdejmiesz
gipsu po tygodniu, prawda?

> Nie wiem czy wiecie, ale prawie wszyscy shool shooters (ostatnie lata w
USA
> fala wejsc do szkoly z automatem i strzelania na oslep) brali "leki".
Wiekszosc
> byla juz dawno PO depresji i tylko brali te swinstwa dalej.
Jakie leki brali? Pod kontrolą lekarza czy sami? Czy nie brali leków
dlatego, że byli zaburzeni? Sam zauważ że logicznie to nie jest argument
przeciwko lekom.
>
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Pozdrowienia,
jj


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 16:52:31

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Gwidon S. Naskrent" <n...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 26 Jun 2001, PowerBox wrote:

> Bardzo się cieszę się że masz otwarty umysł.
> Mi to pomogło jak nic innego do tej pory w wielu dziedzinach życia.

Mogę powiedzieć tylko jedno - nie miałeś depresji, a wydawało ci się że
masz, bo widziałeś wszystko w czarnych kolorach, i z biegiem czasu coraz
bardziej się z tym przekonaniu utwierdzałeś - a potem nastąpił zwyczajny
efekt placebo.

--
GSN

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 17:38:43

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


> >  - dwa, jezeli cos ma zmieniac moj sposob odczuwania i myslenia POZA MOJA
> > PELNA KONTROLA to jest to dla mnie nieakceptowalne. Z tego powodu tez nigdy
> > nie siegne po narkotyk, nawet marihuane. Nawet alkohol ograniczam do
> > jednego, max dwu piw.

> Najzupełniej to rozumiem, ale mówimy o prawdziwej depresji. Postaw się w
> takiej sytuacji:
<ciach>
> dałbyś się namówić na "truciznę"?

Cholernie dobrze znam taki stan. Musze jeszcze przyznac ze go opisales dosc
delikatnie - w moim przypadku ta smola byla DUZO czarniejsza. Przez prawie
pelne 3 lata (z tego co wiem to jako depresje diagnozuje sie jezeli podobne cos
urztymuje sie ponad 2 tygodnie).

I jestem niesamowicie zadowolony ze nie dalem sie otruc tylko w koncu zaczalem
sam sobie pomagac.

> >  - trzy, patrzac na psychiatrie - niedawne jeszcze "leczenie" lobotomia,
> Bardzo dawne.

sprzed 30-40 lat. Zeczywiscie "bardzo" dawne. Do dzisiaj pewnie pracuja
niektorzy rzeznicy ktorzy takie cos robili.

> > dzisiejsze tortury kasujacymi pamiec elektrowstrzasami - juz cale
> > szczescie nielegalnymi w Texasie a niedlugo pewnie w innych cywilizowanych
> > krajach -

> to wszystko nie jest takie proste jak Ci się wydaje - nie znam się na tym
> ale jak byś miał do wyboru umrzeć ze smutku albo przeżyć elektrowstrząsy to
> co byś wybrał?
>

ZDECYDOWANIE wybieram smierc niz zycie bez wspomnien i bez pamieci. I wiem co
mowie. Szansa na calkowita amnezje jest bliska 10%, na czesciowa okolo 50%

> (ciach)
> > Coz, nie mam dla tej dziedziny medycyny wiekszego powazania.
> Szkodliwy przesąd - nie znasz prawdziwych chorych psychicznie wyobrażasz ich
> sobie jako niezwykle wrażliwych ludzi którym psychiatrzy robią krzywdę.

Albo "zle zdiagnozowanych". W/g polskego prawa wystarczy wykazac sklonnosci
samobojcze zeby bez sadu czlowieka uwiezic i torturowac. Zanim sie uda
udowodnic ze diagnoza byla bledna z czlowieka zostanie strzep. Z zupelnie
praktycznej strony - KTO W POLSCE DA PRACE komus kto byl chociaz kilka tygodni
w psychiatryku? Pewnie latwiej o prace po wiezieniu mniz po czyms takim.

> jak ktoś jest w stanie w ciągu 1-3 dni rzucić leki i sobie poradzić to
> znaczy, że nie miał depresji tylko nieduży dołek. Po prostu źle go
> zdiagnozowali.

Mnie wyjscie zajelo kilka miesiecy bardzo ciezkiej pracy nad soba.



--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 . 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Wyzwolenie ze zniewolen
inne grupy
szkoła wższa Psychologii Społecznej - kierunek SPIK
LUdzie pomozcie !!!!
czy można żartować z rzeczy poważnych?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »