Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-06-24 08:31:13

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: <c...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Mam pytanie:jaką przyjąć strategię ,aby pomóc mojemu najcudowniejszemu
> facetowi wyjść z depresji?Czy pocieszać,podtrzymywać na duchu,czy raczej
> krzyknąć,kazać wziąć się w garść?Zaznaczam,że to nie jest jakaś tam mała
> depresyjka,tylko deprecha w trakcie terapi z psychologiem.Może podzielicie
> się doświadczeniami?Mieszkamy razem 3 lata,wszystko ok' Jeśli ktoś może
> pomóc,to chyba tylko ja,bo przede mną się otwiera.Napiszcie o swychg
> doświadczeniach
>
>
w żadnym wypadku nie krzyczeć i nie kazać wziąć się w garść. polecam stronę
www.leczdepresję.org - są tam wskazówki dla rodziny. trzeba być z chorą osobą,
słuchać co ma do powiedzenia i wspierać. okazywać radość z najmniejszych oznak
poprawy i wiarę, że na pewno się wyleczy - bo z tego naprawdę można się
wyleczyć.
pozdrawiam\\cleo


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2001-06-24 14:36:24

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Dorrit" <z...@c...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "PowerBox" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:9h6vap$ip7$1@news.tpi.pl...
>
NIe mówię zeby odstawić leki i spróbować, tylko
> coś dokładnie odwrotnego: jeśli masz nieuszkodzony mózg to spróbuj tego a
> szybko odstawisz leki, bo nie będą już potrzebne.


A skąd człowiek w depresji ew. bliscy chorego mają wiedzieć, czy on ma mózg
uszkodzony, czy nie? Są uszkodzenia mózgu, niewykrywalne przez żadne testy i
aparaturę diagnostyczną, które manifestują się głównie w zaburzeniach
depresyjnych. Słyszałeś może o zaburzeniach depresyjnych na podłożu
organicznym? Ponadto nie mam juz Twojego posta w komputerze, ale odniosłam -
być może mylne wrażenie - iż sugerujesz, że antydepresyjne leki
psychotropowe uszkadzają mózg, więc powinien je odstawić a spróbować metody
tego "cudotwórcy" i leczyc się sam metodą gatka-szmatka.


Twoja odpowiedź na posta
> od tej dziewczyny brzmiała: "słuchaj dalej swojego lekarza z Pipidkowa,
> któremu nie starcza do końca miesiąca


A co to ma do rzeczy w jakiej miejscowości lekarz praktykuje i czy mu forsy
starcza do pierwszego???


i jedyne co może zrobic to przypisać
> leki otępiające a nie wskazać przyczyny".


Więc jednak generalnie uważasz, że leki "otępiają", czyli w pewien sposób
funkcjonalnie uszkadzają mózg, co dyskwalifikuje sens dalszej dyskusji.
Wobec tego dodam jeszcze jedno. Przyczyną depresji jest albo sytuacja
traumatyczna albo choroba. Wskazanie przyczyn nie jest równoznaczne z
wyleczeniem. To zaledwie pierwszy krok do adekwatnego doboru środków
leczniczych. Również żaden lekarz, nawet twój waszyngtoński szarlatan,
żadnemu pacjentowi nie da gwarancji wyleczenia, a jako nowator dysponuje
znacznie mniejszą ilością sukcesów niż dotychczasowe osiągnięcia całej
psychiatrii w leczeniu stanów depresyjnych.


Moja odpowiedź jest natomiast
> taka:
> "słuchaj co by Ci powiedział światowego formatu, uznany profesor
> psychiatrii z Waszyngtonu dysponujący najnowszymi rezultatami badań nad
> ludzkim mózgiem i wieloletnią praktyką kliniczną".
On Ci powie jaka jest
> przyczyna zaburzeń emocjonalnych.

U konkretnego pacjenta? Chyba przez telefon, ale pewnie nawet wtedy nie
zdecyduje się podać pacjentowi swojego podręcznika zamiast lekarstwa :). Ja
podejrzewam, że on wcale nie zechce leczyć chłopaka naszej Dyskutantki przez
telefon, bo za takie leczenie amerykańscy adwokaci łatwo puszczą lekarza w
skarpetkach :).


Ponadto mówię jak w
> tani sposób do niego i jego metody dotrzeć bez konieczności lecenia do
> Stanów, czekania w długiej kolejce i płacenia kilkuset $ za wizytę.


Powiedz to matkom dzieci chorych na białaczkę i czekającym na przeszczep
szpiku w Stanach. Może wystarczy kupić książkę za kilkadziesiąt złotych,
przeczytać i wmawiać bachorom, że są wyleczone.


Ty mówisz, że to bedzie trwało może nawet rok i może się dowolnie nawracać,
a ja, że odczuje się skutki terapii po 3 wizycie,


Więc zdecyduj się - po 3 wizycie, czy może po 3 rozdziale tego światłego
komiksu?


> Gdy przyjmieimy założenie, że to Maultsby ma rację (tak można przyjąć na
> potrzeby tej rozmowy do czasu zweryfikowania przez Ciebie jego metod
> profesora),


Gdybyś znał się na medycynie, wiedziałbyś, że taką "weryfikację" można
przyplacić odebraniem prawa do wykonywania zawodu.


to Twoj list krzyczący, że to bzdury może miec tak samo zły wpływ na ludzi,
których zblokuje i nigdy po to nie sięgną, jak dowolna inna
> szarlatańska wypowiedź.

No cóż, ja na podstawie swoich doswiadczeń zawodowych przyjmuję, że racji
nie ma.
>
> A nasz to, jak Anthony Robbins, "totalny laik", zagina psychiatrów na
oczach
> milionów widzów tym, że leczy np. fobie w ciągu kilkunastu minut (póżniej
to
> wymaga jeszcze ugruntowania

A kto to jest Anthony Robbins? Coś na kształt Kaszpirowskiego?


.Racjonalny, dorosły człowiek, z otwartym umysłem, odpowiedzialny, z bogatą
osobowością najpierw zaznajomiłby się ze źródłem, wypróbował metodę a
dopiero później by oceniał.

Wtedy nawet do leczenia ludzi nie byłby potrzebny uniwersytecki dyplom.
Wystarczałoby wypróbować cokolwiek np. maść tygrysią + kilka gramów sugestii
i leczyć, kosząc 1000$ za wizytę. Niektórzy laicy tak "leczą", z dobrym
skutkiem dla swojej kieszeni.
Dorrit

>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-24 15:00:27

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Dorrit" <z...@c...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik <m...@...pl> napisał w wiadomości
news:01fa.00000000.3b375b36@newsgate.onet.pl...
. Przejdź
> się do jakiegoś dobrego specjalisty i porozmawiaj z nim o swoich
problemach. Na
> pewno ci pomoże.

A Ty naucz się poprawnie pisać zamiast sadzić krzaki w każdym zdaniu. Może
wtedy chociaż sam zrozumiesz o co Ci chodzi. Specjalisty nie polecam .
Wystarczy nauczycielka od podstaw informatyki.
Dorrit
>
>
> Pozdrawiam
> Marek
>
>
>
> http://www.gapp.pl/forum/zdrowie/psyche/r-t-zach.htm
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-24 18:21:17

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Dorrit" <z...@c...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "PowerBox" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:9h7sl6$7th$1@news.tpi.pl...

> listy. Osoby o zatwardziałych średniowiecznych poglądach i osoby
wrażliwsze
> proszone są zatem o uznanie moich listów za spam i załozenie filtra na
.

Na tej grupie nie ma takich zwyczajów. Najwyżej Twoje poglądy zostaną
wyśmiane, wyszydzone i obrócone w perzynę


> A Tobie ile czasu zajmuje zaczęcie pozytywnego myślenia? Mi zajmuje 0.02
> mikrosekundy od czasu gdy się przyłapię na marudzeniu.


Byłbyś zatem znakomitym dealerem garnków Zeptera czy innych firmowych
naciągaczy z sekty sprzedawców bezpośrednich. Tam szkolenie młodego narybku
rozpoczyna sie właśnie od treningu pozytywnego myślenia, czyli jak
skutecznie naciągnąć frajera.


Powtarzam jeszcze
> raz: metoda jest uniwersalna, krótkoterminowa, ponadkulturowa, bezlekowa i
> na tyle prosta,


No właśnie. Dokładnie jak te garnki!


W
> dodatku nigdy nie sugerowałem, żeby nie używać jak wy to nazywacie
"leków".
> Jak metoda okaże się skuteczna, a okaże sie, to odstawi chemikalia


Jak "chemikalia" okażą się skuteczne, to odstawi się metodę? OK.


(zdrowym
> ludziom mam na dzieję nie dajecie tego świństwa?!)


Depresja może być symptomem choroby, chorobą i reakcją sytuacyjną. W
ostatnim przypadku pacjent formalnie chory nie jest. Ale leki zażywa.


Mowię to z taką
> odpowiedzialnością na jaką mnie stać,


Ale praktycznie to nie Ty odpowiadasz za pacjenta, więc mozesz sobie mówić
co zechcesz.


. Co do
> odpowiedzialności lekarzy to ostatnio Wprost pisało, że przez ich błędy
ileś
> tam tysięcy rocznie ludzi niepotrzebnie umiera lub zostaje kalekami. To
nie
> trzeba czytać gazet, żeby to zobaczyć. Ślepe zaufanie ludzi do białego
> fartucha owocuje zaszytymi nożyczkami, niewykrytymi chorobami, złymi
> lekarstwami, złym diagnozom, zarażeniem w szpitalu gronkowcem i żółtaczką,
> uciętymi niepotrzebnie kończynami i narządami, kalectwem, którego
możnabyło
> uniknąć, gdyby tylko leczyć się 500 km stąd.


To jest prawda, której przynajmniej ja nie myśle kwestionować.


Teraz mi powiedz jaką oni biorą
> za to odpowiedzialność do cholery. 1 rok w zawieszeniu nieprawomocny, bez
> grzywny w 1 przypadku na 1000 za przedwczesną, niepotrzebną śmierć


Takie jest polskie prawo. Też nie mówię, że dobre. Ale rozmawiamy o depresji
i leczeniu farmakologiczno-psychoterapeutycznym, a nie wszystkich chorobach
jakie istnieją i populacji wszystkich polskich lekarzy.

>
> > Naprawdę nie sądzę
> > żebyś miał kontakt z ludźmi w prawdziwej depresji.
>

> Oczywiście, któregoś słonecznego dnia zamiast po gazetę sięgnąłem po
> literaturę psychiatryczna i tak dla jaj zacząłem się tym interesować
jakbym
> nie miał nic innego do roboty :)


Jednak lekarze i psychoterapeuci nie pracują dla jaj, tylko dla pacjentów.


> Jeżeli chodzi o ten temat, to uważam, że trzeba chodzić do psychiatry i
brać
> "leki" jak się nie ma innego wyjścia. Powtórzę jeszcze raz, że zachęcałem
do
> porady u najbardziej rasowego psychiatry, skoro rezultaty u innego nie
były
> zadowalające.


OK! Z tym sie zgodzę. / i litosciwie zamkne oczy na "najbardziej rasowego"
psychiatrę :))). /


(osobna sprawa, że można dotrzeć do niego z dobrym skutkiem
> poprzez literaturę). Jeżeli jeszcze ktoś tego nie chwycił, to niech
> przeczyta kilka razy kilka powyższych linijek.


Już na wstepie podaje nr.telefonu, adres i wysokość honorarium ? Bo na
odległość chyba jednak leczyć nie będzie :). A co z jego odpowiedzialnoscią
za takie "leczenie"? Pomoże - jego zasługa, pacjent się powiesi - Bóg tak
chciał.

. (Psychiatra z 20 letnim doświadczeniem nie może mając zakuty łeb tego
znać, bo tego jeszcze nie było, gdy chodził do szkoły i
> kombinował jak wyleczyć się ze swoich problemów a w drugiej kolejności jak
> urwać się z zajęć)(przyp. tłum.:).


Acha. To tak ten naukowiec ocenia swoich kolegów po fachu i wielowiekowy
dorobek swojej specjalizacji medycznej?



. Przy okazji istnieją
> prawdziwe leki antydepresyjne, ale są praktycznie niedostępne.


Wskutek miedzynarodowego spisku psychiatrycznych "zakutych łbów" czyli
Amerykańskiej Federacji d/s Żywności i Leków zapewne?


. Niestety od niedawna w wielu krajach został wciągnięty na czarne listy na
równi z heroiną i tylko gdzieniegdzie można go kupić legalnie, albo
nielegalnie jako narkotyk.


Spadaj narkomanie!

> Jest mi bardzo miło (nie żartuję), ze mogłem komuś dostarczyć pozytywnych
> bodźców. To zdanie o dobrym nastroju to na razie jedyny pozytywny feedback
z
> tej grupy.


A mnie wszystko opadło, więc chyba viagrę zażyję chociaż kobietą jestem :(.


Co tutaj się dzieje? Po ilu
> to latach brania chemikaliów? Jest mi przykro, że musiałeś jeść leki bo
mam
> nieodparte wrażenie, że mogłeś brać je znacznie krócej jeśli byłeś
> nieszczęśliwy emocjonalnie i miałes zdrowy mózg.


Nie. Jednak kielich czerwonego wina wystarczy :))).
Dorrit



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-25 05:22:36

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "Dorrit" <z...@c...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "PowerBox" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:9h8nru$le8$1@news.tpi.pl...
. Nie znam statystyki, ale
> wyobrażam sobie, że przypadki ludzi z uszkodzonymi mózgami są rzadkiością
w
> morzu ludzi nieszcześliwych z powodu odczuwanych emocji.


To źle przypuszczasz. Mózg nie regeneruje się, a umiera codziennie.


>
>
> > A co to ma do rzeczy w jakiej miejscowości lekarz praktykuje i czy mu
> forsy
> > starcza do pierwszego???
> Jakby był rozchwytywanym ze świetnymi wynikami terapeutą, to starczałoby
mu.


Zaprzeczasz samemu sobie. Wtedy - jak rozumiem -szybko i definitywnie
wyleczyłby wszystkich pacjentów i stałby się bezrobotny.
> >
> >
> > i jedyne co może zrobic to przypisać
> > > leki otępiające a nie wskazać przyczyny".
>

> To że uważam, że otępiają nie znaczy, że uszkadzają. Jak przestają
działać,
> to otępienie mija. Gdyby uszkodziły mózg byłoby już inaczej niż przed
> zażyciem.

Patrząc z poziomu biochemicznego, pacjent trwale wyleczony to pacjent z
czynnościowo zmienionym mózgiem. Bo emocje to mózg generuje jak i w ogóle
całą psychikę.

>
> > Wobec tego dodam jeszcze jedno. Przyczyną depresji jest albo sytuacja
> > traumatyczna albo choroba.
> OK, jeżeli choroba mózgu to Maultsby jako RTZ jest bezradny i wkraczają
> leki.


Choroby mózgu tak, jak ja ją rozumiem, nie utozsamia się z chorobą
psychiczną.


Teraz zadam Ci absolutnie na serio pytanie. Podaj mi przykłady sytuacji
traumatycznych, które wywołały u Twoich pacjentów depresję.


Każda strata, a więc śmierć osoby bliskiej, utrata wolności, pracy, dobrego
imienia, zdrowia somatycznego, trudności w funkcjonowaniu spolecznym, mogą
wywołać depresję.


> Również żaden lekarz, nawet twój waszyngtoński szarlatan, żadnemu
pacjentowi nie da gwarancji wyleczenia


> Akurat nie mam pojęcia jak Maultsby zarządza gwarancjami.


Ale ja mam - umywa rączki :).



Odkąd pacjent
> leczy się sam, prawdopodobnie nie może zagwarantować, że każdemu pomoże
kto
> nie chce.


Ani kto chce :).


> U konkretnego pacjenta? Chyba przez telefon, ale pewnie nawet wtedy nie
> > zdecyduje się podać pacjentowi swojego podręcznika zamiast lekarstwa :).


> Myślę, że gdy przychodzi do niego pacjent to nie daje mu książki, tylko z
> nim pracuje i sprawdza, czy się nadaje do terapii albo czy nie potrzebne
jest wejście farmakologa, żeby w ogóle dało się gadać.


Przeciez pisałeś, że wystarczy kupić książkę.


. Zacząłlem z nim gadać po swojemu


Wyobraź sobie, że psychoterapeuci z pacjentem też "gadają po swojemu".


Lekarstwo alkohol odstawił szybko.


Alkohol nie jest lekarstwem.
>
>
> >
> >
> > Powiedz to matkom dzieci chorych na białaczkę i czekającym na przeszczep
> > szpiku w Stanach. Może wystarczy kupić książkę za kilkadziesiąt złotych,
> > przeczytać i wmawiać bachorom, że są wyleczone.
> A co ma wspólnego białaczka z depresją?
Proszę o poważną odpowiedź.

Tyle, co śmiertelna choroba z weselem.


. Zdumiewa mnie natomiast użyte słowo
> bachory. Nie mów, że to pieszczotliwie, bo przecież nawet na psa ludzie
nie
> wołają TY SUKO.


Na psa to może nie, ale na sukę...:))))).


.Jak Ty się w ogóle utrzymujesz w branży?
> Starcza Ci to czego sie nauczyłaś na studiach i praktyka?

Korzystam też z kursów specjalistycznych, z którymi w żadnym wypadku nie sa
tożsame skecze TV. A i jeszcze jeden drobiazg - nie jestem psychoterapeutką.

>
.
>
> Przepraszam, ale nie mogę zrozumieć związku pozytywnego myślenia z
> naciąganiem frajera w kontekście, o którym rozmawiamy.


Oni w to wierzą, podobnie jak Ty.


> Acha. To tak ten naukowiec ocenia swoich kolegów po fachu i wielowiekowy
> dorobek swojej specjalizacji medycznej?
>
> Mowi, że terapeuci uczą się z książek


Nie uczą się z książek. Psychoterapii nie da się nauczyć z książek! To
raczej coś takiego, jak kilkuletnie terminowanie u mistrza /superwizora/.


w których niewiele można znaleść o
> budowie i zasadzch działaniu mózgu w zakresie potrzebnym do psychoterapii.


Akurat to można znaleźć w książkach.

>
> >. Niestety od niedawna w wielu krajach został wciągnięty na czarne listy
na
> > równi z heroiną i tylko gdzieniegdzie można go kupić legalnie, albo
> > nielegalnie jako narkotyk.
>
>
> >Spadaj narkomanie!
>

> Dawniej amfetamina była w aptekach a morfina jest cały czas.
> Ani narkomania, ani alkoholozm, ani nawet wytężone ćwiczenia fizyczne mi
nie
> grożą. Z problemami emocjonalnymi radzę sobie na bieżąco, ucinam przy
> korzeniu. Napieprzać przestałem jakiś czas temu.


Ale czytając to, co piszesz, trudno się oprzeć wrażeniu, że skutki pozostały
:(
Dorrit
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-25 09:14:14

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> wnioskuję
> zupełnie
> > nie znasz RTZ(Racjonalnej Terapii Zachowania) Maultsby'ego. Byłoby
fajnie
> > gdybyś najpierw zaznajomiła się ze źródłem o jakim piszę a później
> wypowiadała kategoryczne wnioski
>
> Mam jeszcze fajniej, ponieważ od kilkudziesięciu lat zarówno teoretycznie
> jak i praktycznie zaznajamiam się z wszelkiego rodzaju zaburzeniami
> psychicznymi od depresji reaktywnej począwszy poprzez osobowość ze
> skłonnościami do reakcji depresyjnych, nerwice z dominantą symptomów
> depresyjnych do psychozy dwubiegunowej włącznie. Dlatego jestem i zawodowo
i
> empirycznie uprawniona do kategorycznych wniosków wiedząc również, ile
> szkody moga wyrządzić ludziom łatwowiernym i naiwnym takie rady jak Twoja.
> Wystarczy, że jako laik promujesz w sposób
> nieodpowiedzialny szkodliwe bzdury.

Jakie bzdury? Czy bzdurą jest mówić, że na świecie jest coś takiego jak
jeszcze mało znane RTZ i że można na to zwrócić uwagę? Dodatkowo mówię, że
RTZ prawidłowo zastosowane klinicznie oferuje mozliwość bardzo szybkiej
poprawy i odstawienia leków. NIe mówię zeby odstawić leki i spróbować, tylko
coś dokładnie odwrotnego: jeśli masz nieuszkodzony mózg to spróbuj tego a
szybko odstawisz leki, bo nie będą już potrzebne. Twoja odpowiedź na posta
od tej dziewczyny brzmiała: "słuchaj dalej swojego lekarza z Pipidkowa,
któremu nie starcza do końca miesiąca i jedyne co może zrobic to przypisać
leki otępiające a nie wskazać przyczyny". Moja odpowiedź jest natomiast
taka:
"słuchaj co by Ci powiedział światowego formatu, uznany profesor
psychiatrii z Waszyngtonu dysponujący najnowszymi rezultatami badań nad
ludzkim mózgiem i wieloletnią praktyką kliniczną". On Ci powie jaka jest
przyczyna zaburzeń emocjonalnych. Kiedy to już się zrozumie można ją szybko
usunąć zawężając problem do reedukacji emocjonalnej. Ponadto mówię jak w
tani sposób do niego i jego metody dotrzeć bez konieczności lecenia do
Stanów, czekania w długiej kolejce i płacenia kilkuset $ za wizytę. Ty
mówisz, że to bedzie trwało może nawet rok i może się dowolnie nawracać, a
ja, że odczuje się skutki terapii po 3 wizycie, efekty terapii są
długotrwałe i pozytywnie wpływają na wiele dziedzin życia pacjenta, bo
pacjent uczy się jak samemy sobie pomagać i jest w tym w 100% skutecznym
"laikiem".

Gdy przyjmieimy założenie, że to Maultsby ma rację (tak można przyjąć na
potrzeby tej rozmowy do czasu zweryfikowania przez Ciebie jego metod
profesora), to Twoj list krzyczący, że to bzdury może miec tak samo zły
wpływ na ludzi, których zblokuje i nigdy po to nie sięgną, jak dowolna inna
szarlatańska wypowiedź.

> I cóż tu powiedzieć? Nasuwa się nieodparte skojarzenie o małpie z brzytwą
w
> roli chirurga.
Rozumiem, że w Twoim przypadku dysonans poznawczy jest nie do zniesienia.
A nasz to, jak Anthony Robbins, "totalny laik", zagina psychiatrów na oczach
milionów widzów tym, że leczy np. fobie w ciągu kilkunastu minut(póżniej to
wymaga jeszcze ugruntowania) z którymi tacy lekarze jak Ty nie dają sobie
rady latami? (U niego jedna wizyta kosztuje podobno ponad 1000$).
>
> Jak rozumiem , została napisana na poziomie ćwierćinteligenta. Więc już to
> ją dyskredytuje w sensie naukowym.

No a co z teścią książki, której NIE ZNASZ ?? Argumenty wiotkie od samego
początku teraz dodatkowo Ci się wyraźnie kończą.

Myślę, że teraz problemem będzie przyznanie się przed samą sobą, że niektóre
moje argumenty są nie do zbicia. To taki ludzki bias, że jak się już raz
zajęło stanowisko, to ciężko (z całym szacunkiem dla konia) je zmienić i nie
ma wówczas znaczenia jak miażdżące argumenty padają z drugiej strony. Myślę,
że jako psychiatra czy terapeuta mogłabys zainteresować się co to jest
takiego, co pozwala "laikom" drwić z "profesjonalistów". Racjonalny, dorosły
człowiek, z otwartym umysłem, odpowiedzialny, z bogatą osobowością najpierw
zaznajomiłby się ze źródłem, wypróbował metodę a dopiero później by oceniał.
Tak ja to widzę.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-25 10:36:09

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "janek" <r...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Nie cierpię sposobu pisania Dorrit ale to ona ma rację nie ty. I nie chodzi
o to czy polecana przez Ciebie metoda ma sens czy nie. Gdyby w konkretnej
sytuacji konkretnemu pacjentowi to samo proponował terapeuta (biorąc za to
odpowiedzialność) to OK. Ale ty sugerujesz, że metoda jest uniwersalna i że
można ją tak naprawdę stosować w domu - w ciągu 1-3 dni odstawić leki i
zacząć myśleć pozytywnie. Wystarczy mieć zdrowy mózg. Naprawdę nie sądzę
żebyś miał kontakt z ludźmi w prawdziwej depresji.
Na skutek takich głupich postów ludzie rezygnują z porady psychiatry i leków
które mogłyby im pomóc (jakiś czas temu na grupie pewna dziewczyna pisała,
że nie będzie brała leków bo nie chce żeby się jej zmieniła osobowość).
Generalnie jednak Twój post wprowadził mnie w dobry nastrój (co nie jest
łatwe), dzięki.
Strasznie się uchachałem :-)))))) Fajnie posłuchać teoretyków. Jak mówił
Lec zawsze znajdą się jacyś Eskimosi którzy opracują dla mieszkańców Afryki
wskazówki do zachowywania się w czasie wielkich upałów.
pozdrowienia,
były konsument trucizny
jj


"PowerBox" <p...@p...onet.pl> wrote in message
news:9h6vap$ip7$1@news.tpi.pl...
(ciach).
> Tak ja to widzę.
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-25 15:39:35

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: <m...@...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dorrit przestań się ośmieszać i bezpodstawnie krytykować metodę o której nie
masz zielonego pojęcia !
Siano ci z butów wychodzi. Jak mawia moja babcia &#8222;Kołek może wyjść ze wsi ale
wieś z Kołka nigdy&#8221;.
Zrozum dziewczyno że nie jesteś żadnym autorytetem w tej dziedzinie a tylko
marnym zakompleksionym psychologiem który stara się &#8216;zresztą z kiepskimi
wynikami&#8217; pozować na wielkiego eksperta.
Czytam te forum od jakiegoś czasu i nie mogę znieść twojego zadufania. Przejdź
się do jakiegoś dobrego specjalisty i porozmawiaj z nim o swoich problemach. Na
pewno ci pomoże.


Pozdrawiam
Marek



http://www.gapp.pl/forum/zdrowie/psyche/r-t-zach.htm

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-25 17:34:40

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

DISCLAIMER:
Zaznaczam, że wiele moich wcześniejszych idei wzbudza do tej pory silny opór
i kontrowersje na grupie. Osoby o silnie i długoterminowo zakorzenionych
innych poglądach doświadczają dotkliwego dysonansu poznawczego czytając moje
listy. Osoby o zatwardziałych średniowiecznych poglądach i osoby wrażliwsze
proszone są zatem o uznanie moich listów za spam i załozenie filtra na
PowerBox.

>Gdyby w konkretnej
> sytuacji konkretnemu pacjentowi to samo proponował terapeuta (biorąc za to
> odpowiedzialność) to OK. Ale ty sugerujesz, że metoda jest uniwersalna i
że
> można ją tak naprawdę stosować w domu - w ciągu 1-3 dni odstawić leki i
> zacząć myśleć pozytywnie.
A Tobie ile czasu zajmuje zaczęcie pozytywnego myślenia? Mi zajmuje 0.02
mikrosekundy od czasu gdy się przyłapię na marudzeniu. Powtarzam jeszcze
raz: metoda jest uniwersalna, krótkoterminowa, ponadkulturowa, bezlekowa i
na tyle prosta, że co bardziej otwarci ludzie w lżejszych przypadkach mogą
zastosować ją sami inni z pomocą terapeuty albo też sami tylko
dłużej(przejście przez zakuty łeb wymaga terapeuty, najlepiej RTZ). W
dodatku nigdy nie sugerowałem, żeby nie używać jak wy to nazywacie "leków".
Jak metoda okaże się skuteczna, a okaże sie, to odstawi chemikalia(zdrowym
ludziom mam na dzieję nie dajecie tego świństwa?!) Mowię to z taką
odpowiedzialnością na jaką mnie stać, że warto się tym zainteresować. Co do
odpowiedzialności lekarzy to ostatnio Wprost pisało, że przez ich błędy ileś
tam tysięcy rocznie ludzi niepotrzebnie umiera lub zostaje kalekami. To nie
trzeba czytać gazet, żeby to zobaczyć. Ślepe zaufanie ludzi do białego
fartucha owocuje zaszytymi nożyczkami, niewykrytymi chorobami, złymi
lekarstwami, złym diagnozom, zarażeniem w szpitalu gronkowcem i żółtaczką,
uciętymi niepotrzebnie kończynami i narządami, kalectwem, którego możnabyło
uniknąć, gdyby tylko leczyć się 500 km stąd. Teraz mi powiedz jaką oni biorą
za to odpowiedzialność do cholery. 1 rok w zawieszeniu nieprawomocny, bez
grzywny w 1 przypadku na 1000 za przedwczesną, niepotrzebną śmierć Toich
najbliższych? Is that what you fucken mean?!!!
Jesteś w klasycznej pułapce własnego umyłu. Sam mówisz, że nie ważne co ktoś
mówi, tylko kto to mówi. Jak masz wątpliwości, to przeczytaj swoje zdanie u
góry. Ja mówie, to co mówie w tym konkretnym przypadku-żeby sie
zainteresowac -bo może pomóc.



> Naprawdę nie sądzę
> żebyś miał kontakt z ludźmi w prawdziwej depresji.

Oczywiście, któregoś słonecznego dnia zamiast po gazetę sięgnąłem po
literaturę psychiatryczna i tak dla jaj zacząłem się tym interesować jakbym
nie miał nic innego do roboty :)

> Na skutek takich głupich postów ludzie rezygnują z porady psychiatry i
> leków, które mogłyby im pomóc
Jeżeli chodzi o ten temat, to uważam, że trzeba chodzić do psychiatry i brać
"leki" jak się nie ma innego wyjścia. Powtórzę jeszcze raz, że zachęcałem do
porady u najbardziej rasowego psychiatry, skoro rezultaty u innego nie były
zadowalające. (osobna sprawa, że można dotrzeć do niego z dobrym skutkiem
poprzez literaturę). Jeżeli jeszcze ktoś tego nie chwycił, to niech
przeczyta kilka razy kilka powyższych linijek.
Na temat tradycyjnej terapii sądzę, że nie dociera ona do sedna problemu i
na dłuższą metę nie jest najbardziej skutecznym podejściem jakie zna
najnowsza medycyna. (Psychiatra z 20 letnim doświadczeniem nie może mając
zakuty łeb tego znać, bo tego jeszcze nie było, gdy chodził do szkoły i
kombinował jak wyleczyć się ze swoich problemów a w drugiej kolejności jak
urwać się z zajęć)(przyp. tłum.:). Leki, które przypisuje statystyczny
psychiatra człowiekowi ze zdrowym mózgiem cierpiącym na zaburzenia
emocjonalne moim zdaniem są niczym innym jak daniem w łeb, żeby w ogóle "nic
nie myslał". Powodują bezsensowne otępienie a wysiłki farmakologów
koncentrują się głównie na tym, żeby było ono jak najmniej odczuwalne. Takie
danie w łeb porównuję z podtopieniem tonącego przez ratownika, który nie ma
wystarczających sił i umiejętności, żeby go od razu wyciągnąć.(zadaniem
ratownika powinno być jaknajszybciej wyciągnąć a nie dalej topić tonącego).
To nie jest zasadnicze leczenie, ale przewrotnie przynosi krótkotrwały
skutek gdy nie wiadomo jak normalnie i od razu (szybko i bezlekowo)
wyciagnąć tonącego. Jeżeli to jest jedyna metoda jaką znacie, to moim
zdaniem ponad wszelką wątpliwość, należy ją stosować, żeby w ogóle się nie
utopił. Dlaczego inna metoda może być niezrozumiale bardziej skuteczna? -bo
dociera do sedna, do źródła powstania problemu. Przy okazji istnieją
prawdziwe leki antydepresyjne, ale są praktycznie niedostępne. Właściwie mam
na mysli substancje chemiczne, które pokonują barirę krew-mózg i tam
przechodzą w pewną substanję, która naturalnie występuje w każdej ludzkiej
komórce ciała i w tym sensie nie jest lekiem. Taki zwiazek chem. podany
śmiertelnie zgnojonemu pacjentowi powoduje,że po 30-40 min nie może się on
nadziwic jak piękny jest swiat i jak jeszcze przed chwilą mógł chcieć
popełnić samobójstwo. Niestety od niedawna w wielu krajach został wciągnięty
na czarne listy na równi z heroiną i tylko gdzieniegdzie można go kupić
legalnie, albo nielegalnie jako narkotyk. Doszło do paradoksu, gdzie
naturalna, nieszkodliwa substancja została wciagnięta do podziemia a
alkohol, jako nieporównywalnie bardziej szkodliwy i uzależniający można
kupic na każdym rogu. Psychofarmakolodzy już wiedzą o co chodzi. (jak daleko
się zapuściłem w tej dygresji z gazetą w słoneczny dzień. Ale najciekawsza
była jednak farmakognozja :)


> (jakiś czas temu na grupie pewna dziewczyna pisała,
> że nie będzie brała leków bo nie chce żeby się jej zmieniła osobowość).
Może widziała kogoś, kto śpi 48 h po wizycie u psychiatry i czuła, że coś
nie tak.... albo otępieńca, który będąc młodym człowiekiem w sile wieku nie
może nawet prowadzić samochodu, ani prowadzić sensownej konwersacji przez
dłuższą chwilę. Może widziała też ludzi, którzy po "lekach" przestali
skarżyć się na depreche, ale wraz z tym odeszła ich barwa, zdolność do
kochania, egzaltacji, pasji, poczucia energii i "inych uczuć w drugą
stronę". Stali się zależnymi od porannej pigułki ociężałymi odludkami,
zainteresowanymi tylko spaniem, oddaniem moczu(nawet nie jedzeniem) i
gapieniem sie w telewizor. Zamiast zbierać kasurę na wyjazd nad morze, albo
na dyskotekę -ciułają jak kupić kolejne 20 tabletek i kolejną wizytę u....
Trochę dostali w łeb od
"profesjonalistów". Naprawdę żadnej amatorszczyzny! (W tym samym Wprost
pisali o "amatorze" polaku, który "kleci" szybowce pod Bielskiem. Teraz 42 z
48 zawodników startujących w M.Świata podobno używa jego sprzętu). Gdyby
psychiatra dostawał kasurę od wyleczonego przypadku a nie od ilości wizyt,
to dziś zostaliby tylko najlepsi. Ich wzmocnienie pozytywne leży jednak w
złym miejscu i za każdym razem jak przychodzi ten sam pacjent to wpada też
kasura. Jak oni Was przekonują, że chcą Waszego szybkiego powrotu do
zdrowia, to ja nie wiem. Trochę przesadzam, ale coś w tym jest.
Nie przesadzałbym od razu ze zmianą osobowości. To jest tylko dla odzyskania
panowania nad maszyną. Gorzej jak profesjonaliści nie wiedzą co dalej zrobić
jak wstępnie odzyskali panowanie i dalej walą chemikalia bez pojęcia. Jakby
Cię ratownik wciaż podtapiał, to w końcu powiedziałbyś, że chrzanisz takie
wakacje i popłynął do brzegu. Hehe. Nie wiem czy wytrzymałbym rok brania
widząc jak moi koledzy cieszą się życiem. Rok! Jaka to strata czsu. Jeszcze
raz podkreślam, że moja wypowiedź od samego początku dotyczy ludzi
generalnie zdrowych i normalnych lecz nieszczęśliwych emocjonalnie. W ogóle
nie piszę spamu na temat ciężkich chorób endogennych, bo o tym nie mam
pojęcia. A lekarstwa są też znacznie slabsze, ale zasada ta sama(to może być
nieprawda, bo nie jestem farmakologiem a jedynie obserwatorem poczynań
farmakologów)
> Generalnie jednak Twój post wprowadził mnie w dobry nastrój (co nie jest
> łatwe), dzięki.
> Strasznie się uchachałem :-)))))) Fajnie posłuchać teoretyków. Jak mówił
> Lec zawsze znajdą się jacyś Eskimosi którzy opracują dla mieszkańców
Afryki
> wskazówki do zachowywania się w czasie wielkich upałów.
> pozdrowienia,

Jest mi bardzo miło (nie żartuję), ze mogłem komuś dostarczyć pozytywnych
bodźców. To zdanie o dobrym nastroju to na razie jedyny pozytywny feedback z
tej grupy.
Ale z drugiej strony tak ciężko Ci dostrzec światełko, że już się
tylko możesz beztrosko śmiać gdy je zobaczysz? Co tutaj się dzieje? Po ilu
to latach brania chemikaliów? Jest mi przykro, że musiałeś jeść leki bo mam
nieodparte wrażenie, że mogłeś brać je znacznie krócej jeśli byłeś
nieszczęśliwy emocjonalnie i miałes zdrowy mózg.

> były konsument trucizny - this changes everything...




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-06-26 01:18:45

Temat: Re: Jak pomóc mojemu mężczyżnie wyjść z depresji?
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> A skąd człowiek w depresji ew. bliscy chorego mają wiedzieć, czy on ma
mózg
> uszkodzony, czy nie? Są uszkodzenia mózgu, niewykrywalne przez żadne testy
i
> aparaturę diagnostyczną, które manifestują się głównie w zaburzeniach
> depresyjnych. Słyszałeś może o zaburzeniach depresyjnych na podłożu
> organicznym?

Tak, słyszałem. Ta terapia, jak sama nazwa wskazuje tego nie dotyczy. O tym
już pisałem. Natomiast dotyczy wielu innych negatywnych, samodestrukcyjnych
emocji. Depresja jest jedna znich. Nie podkreślałem tego za mocno, bo zdaję
sobie sprawę, że większość nieszczęsliwych emocjonalnie ludzi nie pojmuje
swoich stanów jako wyuczonych i mogą przedwcześnie odrzucić metodę myśląc,
że to akurat w ich przypadku nie zadziała. Nie znam statystyki, ale
wyobrażam sobie, że przypadki ludzi z uszkodzonymi mózgami są rzadkiością w
morzu ludzi nieszcześliwych z powodu odczuwanych emocji. Terapeuta szybko
zrozumie, że to jakiś inny cięzki przypadek, bo w takim razie terapii nie da
się zastosować- wynika to z samej metodologii terapii. Jeżeli metoda
polegałaby na zdjęciu kapelusza z wieszaka, to gdyby na wieszaku nie było
kapelusza to nie dałoby się jej z tego powodu zastosować. Dorrit, w związku
z tym, że niewiele rozumiesz z tego mojego pisania i do wszystkiego się
czepiasz to muszę tu zamieścić wyjaśnienie, że ta metoda nie polega na
zdjęciu kapelusza z wieszaka (tylko na zdjęciu beretu).


> A co to ma do rzeczy w jakiej miejscowości lekarz praktykuje i czy mu
forsy
> starcza do pierwszego???
Jakby był rozchwytywanym ze świetnymi wynikami terapeutą, to starczałoby mu.
>
>
> i jedyne co może zrobic to przypisać
> > leki otępiające a nie wskazać przyczyny".

> Więc jednak generalnie uważasz, że leki "otępiają", czyli w pewien sposób
> funkcjonalnie uszkadzają mózg, co dyskwalifikuje sens dalszej dyskusji.
To że uważam, że otępiają nie znaczy, że uszkadzają. Jak przestają działać,
to otępienie mija. Gdyby uszkodziły mózg byłoby już inaczej niż przed
zażyciem.

> Wobec tego dodam jeszcze jedno. Przyczyną depresji jest albo sytuacja
> traumatyczna albo choroba.
OK, jeżeli choroba mózgu to Maultsby jako RTZ jest bezradny i wkraczają
leki. Teraz zadam Ci absolutnie na serio pytanie. Podaj mi przykłady
sytuacji traumatycznych, które wywołały u Twoich pacjentów depresję.
Proszę o odpowiedź.

> Wskazanie przyczyn nie jest równoznaczne z
> wyleczeniem. To zaledwie pierwszy krok do adekwatnego doboru środków
> leczniczych.
Tak, to pierwszy i niezbędny krok. W przypadku RTZ pacjent leczy się sam tak
samo jak się wpakował w swój stan. Terapia mówi mu o co w tym wszystkim
chodzi i jak to odkręcić. Do tego potrzebna jest rozmowa albo inny sposób
komunikacji włączając książkę.

Również żaden lekarz, nawet twój waszyngtoński szarlatan,
> żadnemu pacjentowi nie da gwarancji wyleczenia
Akurat nie mam pojęcia jak Maultsby zarządza gwarancjami. Odkąd pacjent
leczy się sam, prawdopodobnie nie może zagwarantować, że każdemu pomoże kto
nie chce.

a jako nowator dysponuje
> znacznie mniejszą ilością sukcesów niż dotychczasowe osiągnięcia całej
> psychiatrii w leczeniu stanów depresyjnych.
Akurat nie wiem skąd ta pewność. Jego metoda jest znana na całym świecie. W
Polsce jest kilku z tego co wiem. Może w sumie wyleczyli mniej niż inne
podejścia ale za to z bardzo wysokim współczynnikiem, szybko i na trwałe.


> U konkretnego pacjenta? Chyba przez telefon, ale pewnie nawet wtedy nie
> zdecyduje się podać pacjentowi swojego podręcznika zamiast lekarstwa :).
Myślę, że gdy przychodzi do niego pacjent to nie daje mu książki, tylko z
nim pracuje i sprawdza, czy się nadaje do terapii albo czy nie potrzebne
jest wejście farmakologa, żeby w ogóle dało się gadać.

Ja
> podejrzewam, że on wcale nie zechce leczyć chłopaka naszej Dyskutantki
przez
> telefon, bo za takie leczenie amerykańscy adwokaci łatwo puszczą lekarza
w
> skarpetkach :).
Ja też bardzo wątpię w taki scenariusz. Musiałby być skrajnie
nieodpowiedzialny. Natomiast z książki można nauczyć sie metody na tyle, że
można pomóc sobie w zdumiewającym stopniu(jeśli się ma zdrowy mózg, bla
bla). Kiedyś siedziałem przy piwie z kolegą, który zaczął się skarżyć, na
kolejne niepowodzenie z laskami. Nosiło go i wlewał browce, zeby to
zagłuszyć. Nie chciał się tak czuć ani chwili dłużej i jedyne co mógł zrobić
to dać sobie w łeb. Zacząłlem z nim gadać po swojemu i nawet się nie
obejrzałem jak wyłożyłem mu wstęp. Za kilka dni uprawialiśmy razem sport i
pociągneliśmy rozmowę dalej. Jako, że rozmawiałem z inteligentnym facetem
szybko złapał sens i potrafił niektóre rzeczy zastosować od razu. Zrozumiał
potencjał metody, pożyczyłem mu książkę i nie ma problemu. Lekarstwo alkohol
odstawił szybko.


> Ponadto mówię jak w
> > tani sposób do niego i jego metody dotrzeć bez konieczności lecenia do
> > Stanów, czekania w długiej kolejce i płacenia kilkuset $ za wizytę.
>
>
> Powiedz to matkom dzieci chorych na białaczkę i czekającym na przeszczep
> szpiku w Stanach. Może wystarczy kupić książkę za kilkadziesiąt złotych,
> przeczytać i wmawiać bachorom, że są wyleczone.
A co ma wspólnego białaczka z depresją? Proszę o poważną odpowiedź. Czy ta
choroba wpływa jakoś somatycznie na powstanie depresji? Jeśli tak, to taki
przypadek leczy się w inny sposób. Zdumiewa mnie natomiast użyte słowo
bachory. Nie mów, że to pieszczotliwie, bo przecież nawet na psa ludzie nie
wołają TY SUKO.



Książka, którą mam pochodzi z małego nakładu fundacji Alterna. Egzemplarz
mam od chorego niegdyś na raka pacjenta, któremu dał to psycholog opiekujący
się grupą. Pacjent ma się bardzo dobrze.



> Więc zdecyduj się - po 3 wizycie, czy może po 3 rozdziale tego światłego
> komiksu?
Odczep się od tego komiksu, to bardzo nie pasuje, już o tym mówiłem.
Pasowało w pewnym kontekście i to nie do końca a teraz się tym posiłkujesz,
żeby mnie ośmieszyć. To jak długo trwa terapia zależy od pacjenta i
współpracy. Jeśli ktoś czyta książkę sam, to musi się zaznajomić z całością
i w dodatku prawidłowo to zastosować. Jednak zanim dojedzie do końca może
zaawansowac terapię.

>
> to Twoj list krzyczący, że to bzdury może miec tak samo zły wpływ na
ludzi,
> których zblokuje i nigdy po to nie sięgną, jak dowolna inna
> > szarlatańska wypowiedź.
>
> No cóż, ja na podstawie swoich doswiadczeń zawodowych przyjmuję, że
> racji nie ma.
Masz pełne prawo tak sądzić. Powiedz mi tylko co Ci szkodzi zaznajomić się
ze źródłem?


> A kto to jest Anthony Robbins? Coś na kształt Kaszpirowskiego?
No tak to jedyne skojarzenie jak nie może Ci się zmieścić w głowie, że
niektóre rzeczy można załatwić szybciej niż w rok.
Szkoda, że też o nim nie słyszałaś. Jak Ty się w ogóle utrzymujesz w branży?
Starcza Ci to czego sie nauczyłaś na studiach i praktyka? Wydaje mi się, że
nawet w ramach ciekawostki przyrodniczej możnaby się zainteresować
spektakularnymi sukcesami innych terapeutów i wybitnych nauczycieli
psychologii praktycznej, ze szczególnym naciskeim na "praktycznej". Tych
facetów w Stanach nie interesuje nic co nie działa, albo nie przynosi
natychmiastowych rezultatów. Jednak tak jak RTZ oni zajmują się tylko
osobami ze zdrowymi fizycznie mózgami).


> Wtedy nawet do leczenia ludzi nie byłby potrzebny uniwersytecki dyplom.
RTZ można sobie pomóc w tak znacznym stopniu samemu, że w części przypadków
wykwalifikowany instruktor nie byłby absolutnie potrzebny. Natomiast ta
książka RTZ jaką mam nie porusza zagadnień nawiązania kontaktu z pacjentem i
zwalczania oporu a także innych satelitarnych zagadnień terapii więc w wielu
przypadkach wyobrażam sobie instruktor byłby niezbędny.


> A Tobie ile czasu zajmuje zaczęcie pozytywnego myślenia? Mi zajmuje 0.02
> mikrosekundy od czasu gdy się przyłapię na marudzeniu.

Byłbyś zatem znakomitym dealerem garnków Zeptera czy innych firmowych
naciągaczy z sekty sprzedawców bezpośrednich. Tam szkolenie młodego narybku
rozpoczyna sie właśnie od treningu pozytywnego myślenia, czyli jak
skutecznie naciągnąć frajera.

Przepraszam, ale nie mogę zrozumieć związku pozytywnego myślenia z
naciąganiem frajera w kontekście, o którym rozmawiamy.

> Jak metoda okaże się skuteczna, a okaże sie, to odstawi chemikalia

Jak "chemikalia" okażą się skuteczne, to odstawi się metodę? OK.
OK, tylko to dłużej potrwa i potem zaraz znów przyleci po chemikalia

> Ślepe zaufanie ludzi do białego
> fartucha owocuje zaszytymi nożyczkami, niewykrytymi chorobami, złymi
> lekarstwami, złym diagnozom, zarażeniem w szpitalu gronkowcem i żółtaczką,
> uciętymi niepotrzebnie kończynami i narządami, kalectwem, którego
możnabyło
> uniknąć, gdyby tylko leczyć się 500 km stąd.

>To jest prawda, której przynajmniej ja nie myśle kwestionować.
Fajnie Dorrit, że znajdujemy powoli część wspólną

> Jeżeli chodzi o ten temat, to uważam, że trzeba chodzić do psychiatry i
brać
> "leki" jak się nie ma innego wyjścia. Powtórzę jeszcze raz, że zachęcałem
do
> porady u najbardziej rasowego psychiatry, skoro rezultaty u innego nie
były
> zadowalające.


OK! Z tym sie zgodzę. / i litosciwie zamkne oczy na "najbardziej rasowego"
psychiatrę :))). /


Acha. To tak ten naukowiec ocenia swoich kolegów po fachu i wielowiekowy
dorobek swojej specjalizacji medycznej?

Mowi, że terapeuci uczą się z książek w których niewiele można znaleść o
budowie i zasadzch działaniu mózgu w zakresie potrzebnym do psychoterapii.
Dlatego trudno się spodziewać dobrych rezultatów po mechaniku, który uczył
się z książek, w których nie wspominano nawet, że samochód ma silnik. Prawie
cytat mi wyszedł.

>. Niestety od niedawna w wielu krajach został wciągnięty na czarne listy na
> równi z heroiną i tylko gdzieniegdzie można go kupić legalnie, albo
> nielegalnie jako narkotyk.


>Spadaj narkomanie!

Dawniej amfetamina była w aptekach a morfina jest cały czas.
Ani narkomania, ani alkoholozm, ani nawet wytężone ćwiczenia fizyczne mi nie
grożą. Z problemami emocjonalnymi radzę sobie na bieżąco, ucinam przy
korzeniu. Napieprzać przestałem jakiś czas temu.

A mnie wszystko opadło, więc chyba viagrę zażyję chociaż kobietą jestem :(.

Nie. Jednak kielich czerwonego wina wystarczy :))).

-widzę elementy działania ucieczkowego. Też to kiedys miałem.
Maultsby twierdzi, że "nie ma obiektywnie błachych problemów emocjonalnych.
Za każdym razem, gdy ludzie stają się bardziej strapieni niż chcą , jest to
znaczący problem".



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Wyzwolenie ze zniewolen
inne grupy
szkoła wższa Psychologii Społecznej - kierunek SPIK
LUdzie pomozcie !!!!
czy można żartować z rzeczy poważnych?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »