Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Jak pomoc zonie? (dlugie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak pomoc zonie? (dlugie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-09-30 15:35:20

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "ajtne" <a...@C...op.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:blb9hj$era$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Dziwi mnie nazwanie przez Ciebie "plasterkiem" wydarzenia, które
> wiele kobiet z perspektywy czasu określa jako najdonioślejszy,
> najwspanialszy fakt zaistniały w ich życiu.

A mnie dziwi instrumentalne potraktowanie urodzenia dziecka
- jako leku na traumatyczne wydarzenie ;P

> Urodzenie dziecka
> potrafi przesłonić jej wszystko, co do tej pory wydawało się
> interesujące, sensowne czy warte starań i wysiłków.

Jasne. Mi też zmieniło perspektywę :)))

Niemniej uważam, że w omawianym przypadku należałoby
w inny sposób popracować nad problemem. Chociażby po to,
aby ta trauma nie wpłynęla na relacje matki z dzieckiem :|

> Jak zatem naprawić owe błędy i grzechy młodości ich obojga? Jak
> przywrócić kosmiczny porządek i harmonię Wszechświata? ;-) Nie
> widzę innego sposobu niż taki: on okaże się dla niej prawdziwą
> opoką, ona mu bezgranicznie zaufa - i urodzi mu dziecko, a jeszcze
> lepiej gromadkę dzieci.

Jakie: urodzi MU dziecko!!!?????

> Zatrze w ten sposób pamięć traumatycznego wydarzenia

Sławku! Jak się zaciera, tłumi, wypiera, to trauma dopiero zaczyna
hulać przybierając postać róznorodnych objawów!!!

> odkupi swoją winę,

Może tak, moze nie...

> być może odnajdzie sens istnienia

To możliwe.

> albo wręcz poczuje się szczęśliwa.

Możliwe...

> Wybacz, Joasiu, ale to Twoje rady wydają mi się "plasterkiem"
> na ranę. Nie neguję wartości określonych rytuałów czy psychoterapii,
> lecz w opisanym przypadku jest to tylko obchodzenie problemu
> dookoła, a nie rozprawienie się z nim.

Mogą Ci się wydawać. Jak i mi Twoje mogą się wydawać cokolwiek
nieadekwatne. A moze znajdziemy konsensus? ;)
Otóż wydaje mi się, że idealnie byłoby najpierw popracować
nad problemem żałoby i poczuciem winy, a gdy się to definitywnie
zamknie - rodzić dzieci i żyć długo i szczęśliwie.
Moim skromnym zdaniem oczywizda.

> Ciekawe, że kiedyś proponowałem zafundowanie sobie gromadki
> wnuków (zatem wcześniej gromadki dzieci)

Ano ciekawe ;))))) A tak w ogóle to masz dzieci?
(Wybacz, jeśli już kiedyś mówiłeś, a ja nie zakonotowałam,
ale niestety tylko tu kometuję ;))

> Ośmielę
> się wyrazić przypuszczenie, że nie jesteś osobą, która kiedyś
> przeprowadziła "zabieg", a która później urodziła dziecko.

Hmmm... Zastanawiałam się czy to pisać. ALe nieomal mnie
sprowokowałeś. To nieco inna sytuacja, niemniej....
Nie przeprowadziłam zabiegu, ale straciłam kruszynkę zanim zdążyłam
urodzić. Później urodziłam kolejne dziecko.
Z nienarodzonym żegnałam się na wiele sposobów, ale ciągle gdzieś
kołacze się w mojej świadomości... I teraz, po 8 latach, pisząc o tym
jeszcze płaczę, chociaż mój syn bawi się w drugim pokoju...
Dlatego temat jest mi jakoś bliski...

pozdrawiam

joa




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-10-07 17:43:27

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"ajtne" <a...@C...op.pl> tak mi odpisała:

> > Ciekawe, że kiedyś proponowałem zafundowanie sobie gromadki
> > wnuków (zatem wcześniej gromadki dzieci)
>
> Ano ciekawe ;))))) A tak w ogóle to masz dzieci?
> (Wybacz, jeśli już kiedyś mówiłeś, a ja nie zakonotowałam,
> ale niestety tylko tu kometuję ;))


Wybaczam! Tym bardziej, że napisałem to bardzo małym
drukiem. Otóż nie mam dzieci. W ogóle. :-)

Przy okazji proszę o wybaczenie. Twój komentarz aż się prosił
o komentarz, a tymczasem minął tydzień, jak nie raczyłem Ci
odpisać. Pomyślałby kto, że mnie zamurowało z wrażenia.
No dobrze, lekko mnie zamurowało. ;-)


> > Ośmielę
> > się wyrazić przypuszczenie, że nie jesteś osobą, która kiedyś
> > przeprowadziła "zabieg", a która później urodziła dziecko.
>
> Hmmm... Zastanawiałam się czy to pisać. ALe nieomal mnie
> sprowokowałeś. To nieco inna sytuacja, niemniej....
> Nie przeprowadziłam zabiegu, ale straciłam kruszynkę zanim zdążyłam
> urodzić. Później urodziłam kolejne dziecko.
> Z nienarodzonym żegnałam się na wiele sposobów, ale ciągle gdzieś
> kołacze się w mojej świadomości... I teraz, po 8 latach, pisząc o tym
> jeszcze płaczę, chociaż mój syn bawi się w drugim pokoju...
> Dlatego temat jest mi jakoś bliski...


Kilka powyższych zdań leciutko mną wstrząsnęło. Trudno mi o inne,
lepiej oddające istotę rzeczy sformułowanie. To fajnie, że "prawie"
udało mi się Ciebie sprowokować do osobistego wyznania. Jest
ono dla mnie podwójnie cenne. Po pierwsze, każdy konkretny,
z życia wzięty fakt jest więcej wart niż dziesiątki wydumanych
teorii czy banalnych stereotypów, którymi niekiedy od niechcenia
przerzucamy się na łamach grupy. Twoje argumenty "ważą" teraz
o wiele bardziej, niż to wcześniej mogłem sobie wyobrażać.

Po drugie - zgodzę się w tym miejscu z Jackiem Bocianem
(skądinąd kontrowersyjną MZ postacią grupy PSP), który
niedawno napisał:


> Tak sobie patrzę na spokojnie po tych postach waszych, czy
> naszych i wydaje mi się, że, jakoś tak spokojnie się zrobiło i
> rodzinnie. Wielu z użytkowników piszących (wcześniej) z dystanesem (na
> zimno, informacyjnie - mądrze) zaczyna dodawać elementy z własnej
> prywatności. Część zaczyna pokazywać twarz (fizycznie i
> psychologicznie) na różne sposoby-aleje grupowiczów, prywatne strony.
> Część zaczyna coś nieśmiało "przebąkiwać", część wtrąci jakieś własne
> jedno zdanie pomiędzy posty, a wszystko to robi wrażenie, jakby komuś
> (użytkownikowi) napisanie takiego jednego ważnego zdania coś ulzylo -
> no i dobrze oczywiście.
> Przypomina mi się stara zasada z psychologii, że im obiekt jest
> bardziej znany, tym prywatniej i bardziej osobiście go traktujemy
> [...]
> Zauważam też, taką..... - do momentu gdy ktoś ładnie i składnie
> odpowiada na kolejne posty, jest dla mnie wyłącznie literkami na
> ekranie, ale gdy ktoś wrzuci do rozmowy coś prywatnie od siebie (to
> się czuje) dla mnie przynajmniej (może dla innych nie) staje się
> ludzkim człowiekiem - co pozwala mi troszeczkę inaczej spojrzeć.


Wrócę w końcu do zasadniczego wątku naszej dyskusji. Jak
wspomniałem, Twoje argumenty w moim odczuciu sporo ważą,
co nie znaczy, że nie można ich (przynajmniej odrobinę) podważyć.


> [...] To nieco inna sytuacja, niemniej....


Faktycznie, to są nieco inne sytuacje, w kilku aspektach wręcz
zasadniczo różne. Tamta dziewczyna - w przeciwieństwie do
Ciebie - nie chciała swojego dziecka, nie straciła więc nic, czego
bardzo pragnęła. Zgaduję zatem, że boryka się ona przede
wszystkim z poczuciem winy, być może odczuciem złości
i żalu, cokolwiek zresztą spóźnionego. Zalecałbym więc pewną
taką ostrożność w przykładaniu Twoich emocji do jej osoby.
Zacytuję post Asmiry, napisany już niemal rok temu w wątku
"aborcja i etyka", który może nieco głębiej wyjaśni, co dzieje
się z dziewczynami po wykonaniu "zabiegu":


> Jako praktyk - wolontariuszka, która przez drobny czas siedziała
> w poradni i "wspierała" kobiety w ich decyzjach.
> To co się działo z wieloma kobietami już po usunięciu ciąży - wzmocniło
> u mnie przekonanie, że jest to tak ekstremalne przeżycie, iż po prostu
> powinno być zabronione prawem, a przynajmniej w jakiś sposób
> hamowane przez prawo (oczywiście biorę poprawkę na to, że po
> zabiegu zasadniczo pojawiały się ponownie tylko te kobiety - ja
> rozmawiałam głównie z młodymi dziewczynami, takimi w moim wieku -
> które przestawały sobie ze sobą radzić).
>
> Pewnie na reakcję ma wpływ samo nastawienie kobiety przed - jeżeli
> uważa, że po prostu usuwa przeszkadzający kawałek mięcha, taki guz,
> to i się zupełnie nie przejmie. Problem zaczyna się gdy ma wątpliwości...
>
> Ja bym odradzała usunięcia ciąży każdej kobiecie, której jedyną
> motywacją jest lęk przed przyszłością. Dziecko zmienia wszystko,
> na pewno komplikuje, trzeba zmienić powzięte plany (znacie na pewno
> dyskomfort jaki związany jest ze zmianą, zwłaszcza wymuszoną,
> decyzji) ale usunięcie ciąży jest sprawą nieodwracalną. A ciężko żyć,
> kiedy w którymś momencie życia nachodzi refleksja, że się zabiło -
> kogoś, własne dziecko. To jest chyba największy problem psychiczny -
> jak poradzić sobie z odczuciem/świadomością, że jednak to był człowiek.


Moim zdaniem kwestia aktualnych odczuć tamtej dziewczyny
to jeszcze mały pikuś. O wiele ważniejszym jest, że Twoje chwile
tęsknoty i smutku rozciągają się w jej przypadku na całą wieczność,
w dodatku nie widzę żadnej bariery powstrzymującej ją przed
pogrążaniem się w "fatalne stany świadomości". Dopóki Twój synek
bawi się w innym pokoju - zdrowy i szczęśliwy - "stać cię" na
chwilę zadumy i tęsknych wspomnień. Jednak los matki wyjątkowo
rzadko jest nieustającą sielanką. O wiele częściej są to wzloty
i upadki, momenty trwogi o zdrowie i życie dziecka oraz ogromnej
ulgi, gdy wszystko szczęśliwie się wyjaśnia. Co jakiś czas
kłopotliwe wydarzenia, choroby, dylematy wychowawcze...
Nie ma zbyt wiele czasu na zadumę i smutek, życie rwie naprzód,
a kochana, lecz bardzo absorbująca istotka potrafi niekiedy bez
reszty skupić na sobie uwagę matki (ojca zresztą również).

Żona "zagubionego" nie ma w tej chwili żadnego mocnego punktu
oparcia. Jej życie mija - jałowe i wbrew pozorom (mąż w pobliżu)
samotne. Nie wykluczam, że niektórzy psychoterapeuci są w stanie
takim osobom skutecznie pomóc. Podejrzewam jednak, że - jak
to zwykle w Polsce - trudno trafić na dobrego fachowca.
Zresztą jaki by to nie był cudotwórca, nie potrafi cofnąć czasu
i zmienić określonych faktów w życiu tego małżeństwa. Nigdy nie
osiągnie ono stanu beztroskiej pary, która chce używać życia,
a w jakiejś nieokreślonej przyszłości widzi siebie mgliście w roli
rodziców. Oni przed perspektywą rodzicielstwa już zostali
postawieni, zatem nie ma sensu udawać, że nic się nie stało.
Widzę w ich wypadku tylko dwa wyjścia: ucieczka do przodu
albo ucieczka... od siebie.


> pozdrawiam
>
> joa


Zdrowia życzę - synkowi również!

--
Sławek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-07 21:42:06

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "kaska" <m...@W...com> szukaj wiadomości tego autora

> Witam
> Nie wiem czy dobrze trafilem, ale jesli nie to prosze was o pokierowanie w
> miejsce gdzie otrzymam odpowiedz na moje pytania badz jakas porade.
> Sprawa jest nastepujaca. Kilka lat temu, wowczas moja dziewczyna, dzis moja
> zona, usunela nasze dziecko. Ja zachowalem sie strasznie nieodpowiedzialnie i
> nie bylem przy niej, jak szczeniak odsunalem sie i zostawilem ja sama z
> problemem.


no fakt, jak szczeniak to ty sie zachowales i naprawde dziwie sie twojej zonie
ze zdecydowala sie z toba zostac do konca zycia. wyrzadziles jej ogromna
krzywde, a ona mimo tego ci wybaczyla. chyba naprawde cie kocha, nawet bardziej
niz kochala swoje nienarodzone dziecko.
> Dzis mamy powazny klopot, poniewaz Ona nie moze sie z tego otrzasnac.

mysle ze jest tak, mimo tego ze cie kocha, zona podswiadomie obwinia ciebie za
to co sie stalo, wiec zadne twoje zabiegi jej nie pomoga.

i nie wiem co moze byc zrobione, znaczy sie nasowa mi sie jedno rozwiazanie,
czyli takie ze sie rozchodzicie i ty przestajesz jej przypominac o tym
strasznym wydarzeniu, no ale ty kochasz ja i na pewno nie chcesz sie z nia
rozwiesc, tak wiec nie wiem, ale pomodle sie za was.

kasia


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-08 07:55:47

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "Greg" <o...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

"kaska" w wiadomości news:2487.00000370.3f83332e@newsgate.onet.pl
napisal(a):
>
> no fakt, jak szczeniak to ty sie zachowales

Kasiu bez przesady - Slawek [am-pm] nie jest taki zly ;-)




pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-08 08:30:23

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "cbnet" <c...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Greg:
> ... bez przesady - Slawek [am-pm] nie jest taki zly ;-)

Miszczunio??? Nieeee, no skadze? On wcale nie jest zly.... ;)
jedynie ostro p.... ;)))

Czarek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-08 08:41:25

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Greg" napisał:

> > no fakt, jak szczeniak to ty sie zachowales
>
> Kasiu bez przesady - Slawek [am-pm] nie jest taki zly ;-)


Chwileczkę! Co nam tutaj Szanowny Kolega amputuje?

Faktem jednak jest, iż Kasia troszkę przesadza. Sam czasami
używam pojęć "dojrzały" i "niedojrzały" w odniesieniu do
mężczyzn, jednak nie chodzi mi o ich wartościowanie,
tylko umiejscowienie na osi czasu między punktami: kołyska -
grób.

Uważam, że "zagubiony" nie był w stanie zachować się inaczej,
niż się zachował. Realizował nieświadomie jakiś tam swój
wewnętrzny program na życie. Mówiąc dokładniej, postępował
według określonej, uruchomionej w stosownym czasie jednej
z męskich strategii (numer 2 ;-) ), które tu i ówdzie dość dokładnie
opisałem. Zresztą nie byłby w stanie zachować się inaczej nawet
wtedy, gdyby na wylot poznał mechanizmy ewolucyjno-psycholo-
giczno-emocjonalne, które nim powodują. Jeśli zatem o mnie chodzi,
całkowicie go rozgrzeszam. Niech on teraz zrobi względem siebie
to samo. Zresztą już się przyznał, że zachował się jak szczeniak,
zatem po co, droga Kasiu, powtarzasz bez sensu cudze argumenty?
Najważniejsze MZ na dziś to pozbierać kawałki skorup i spróbować
jakoś je posklejać. Ty natomiast proponujesz wyrzucić je na
śmietnik.

--
Sławek
(nie jest taki zły)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-08 10:33:55

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "Greg" <o...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Slawek [am-pm]" w wiadomości news:bm0ijd$on7$1@inews.gazeta.pl napisal(a):
>
> > > no fakt, jak szczeniak to ty sie zachowales
> > Kasiu bez przesady - Slawek [am-pm] nie jest taki zly ;-)
> Chwileczkę! Co nam tutaj Szanowny Kolega amputuje?

Kasia odpowiedziala nie pozostawiajac informacji kompu odpisuje. Ja nie mam
juz na swoim dysku postu, na ktory odpowiedziala wiec program pocztowy jej
odpowiedz podpial gdziekolwiek - wypadlo na Twojego posta. W podobnych
przypadkach bardzo latwo o niezrozumienie i wlasnie to 'amputowalem' ;-)

Kasiu! Pozostawiaj info komu odpowiadasz! :-)



pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-08 21:13:12

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "kaska" <m...@W...com> szukaj wiadomości tego autora

> "Greg" napisał:
>
> > > no fakt, jak szczeniak to ty sie zachowales
> >
> > Kasiu bez przesady - Slawek [am-pm] nie jest taki zly ;-)

hehehe

> Faktem jednak jest, iż Kasia troszkę przesadza.

no ja tak nie mysle, mi sie wydaje ze potraktowalam go i tak nadwyraz lagodnie:)

> Uważam, że "zagubiony" nie był w stanie zachować się inaczej,
> niż się zachował.

zagubil sie biedaczek? ciekawe co czula wtedy jego dziewczyna co? podziwiam
dziewczyne ze to wogole przetrwala bo jakby padlo na mnie to pewnie bym sie
zabila.opuszczona przez osobe ktora wydawala sie byc bliska, w ciazy, w strachu
przed reakcja rodziny. czy ty mozesz sobie to wyobrazic? nie sadze i watpie czy
kiedykolwiek bedziesz w stanie.

> Realizował nieświadomie jakiś tam swój
> wewnętrzny program na życie.

no tak zrobil dziecko ale zeby tak czuc jakas odpowiedzialnosc to nie. jaki to
mial byc plan? w zyciu nie zawsze jest tak jak bysmy chcieli. sztuka jest
stawic klopotom czolo, a nie uciekac z podkulonym ogonem.

>Mówiąc dokładniej, postępował
> według określonej, uruchomionej w stosownym czasie jednej
> z męskich strategii (numer 2 ;-)  ), które tu i ówdzie dość dokładnie
> opisałem.

a co jest strategia nr 1. pozniej przeczytam o twojej strategii.

>Zresztą nie byłby w stanie zachować się inaczej nawet
> wtedy, gdyby na wylot poznał mechanizmy ewolucyjno-psycholo-
> giczno-emocjonalne, które nim powodują.

zachowal sie jak zwierze, czujac zagrozenie uciekl nie zwazajac na nic aby
tylko chronic wlasna skore.

>Jeśli zatem o mnie chodzi,
> całkowicie go rozgrzeszam.

nie tobie jest to dane :)
>Niech on teraz zrobi względem siebie
> to samo. Zresztą już się przyznał, że zachował się jak szczeniak,
> zatem po co, droga Kasiu, powtarzasz bez sensu cudze argumenty?
> Najważniejsze MZ na dziś to pozbierać kawałki skorup i spróbować
> jakoś je posklejać. Ty natomiast proponujesz wyrzucić je na
> śmietnik.

przykro mi ze tak reaguje ale po prostu czytajac jego post wczulam sie w
sytuacje co musiala przezywac ta dziewczyna. mozesz uwazac ze przesadzam ale ja
mysle ze wcale tak nie jest.

pozdr

kasia
>
> --
> Sławek
> (nie jest taki zły)
>


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-11-02 07:03:02

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "ajtne" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:blutvm$dij$1@inews.gazeta.pl...

Wywlekam wątek z zaświatów, ale mam ku temu istotne powody.
Nieprzyzwoicie byłoby zostawić odłogiem Twój post Sławku,
a wcześniej nie mogłam z powodu długich nieobecności realnych
(wyjazdy) i wirtualnych (totalna awaria sprzetu).

> No dobrze, lekko mnie zamurowało. ;-)

Noo, to dałam Ci czas na zupełne ochłonięcie ;)))

> To fajnie, że "prawie"
> udało mi się Ciebie sprowokować do osobistego wyznania. Jest
> ono dla mnie podwójnie cenne. Po pierwsze, każdy konkretny,
> z życia wzięty fakt jest więcej wart niż dziesiątki wydumanych
> teorii czy banalnych stereotypów, którymi niekiedy od niechcenia
> przerzucamy się na łamach grupy. Twoje argumenty "ważą" teraz
> o wiele bardziej, niż to wcześniej mogłem sobie wyobrażać.

Dlatego pewnie tok-szoły mają większą oglądalność niż dyskusje
ekspertów ;)))) Ale faktycznie, mówilam o tym problemie od początku
z dużym zaangażowaniem emocjonalnym. W tym wypadku akurat
zbiegła się wiedza z doświadczeniem...

> Po drugie - zgodzę się w tym miejscu z Jackiem Bocianem
> (skądinąd kontrowersyjną MZ postacią grupy PSP),

No nie!!!!! Kontrowersyjny????!!!
Moim zdaniem to jeden z najbardziej wartościowych UGD!!!

> Tamta dziewczyna - w przeciwieństwie do
> Ciebie - nie chciała swojego dziecka, nie straciła więc nic, czego
> bardzo pragnęła.

Ech, ale poza świadomością tutaj może grać jeszcze instynkt.

> Zgaduję zatem, że boryka się ona przede
> wszystkim z poczuciem winy, być może odczuciem złości
> i żalu, cokolwiek zresztą spóźnionego.

I właśnie dlatego uważam, że nie można zapakować i zepchnąć tych uczuć.

> Zalecałbym więc pewną
> taką ostrożność w przykładaniu Twoich emocji do jej osoby.

Jak zauważyłeś zapewne, nie utożsamiałam ich.
Kontekst był inny, tylko strata taka sama...

> Moim zdaniem kwestia aktualnych odczuć tamtej dziewczyny
> to jeszcze mały pikuś. O wiele ważniejszym jest, że Twoje chwile
> tęsknoty i smutku rozciągają się w jej przypadku na całą wieczność,
> w dodatku nie widzę żadnej bariery powstrzymującej ją przed
> pogrążaniem się w "fatalne stany świadomości". Dopóki Twój synek
> bawi się w innym pokoju - zdrowy i szczęśliwy - "stać cię" na
> chwilę zadumy i tęsknych wspomnień. Jednak los matki wyjątkowo
> rzadko jest nieustającą sielanką. O wiele częściej są to wzloty
> i upadki, momenty trwogi o zdrowie i życie dziecka oraz ogromnej
> ulgi, gdy wszystko szczęśliwie się wyjaśnia. Co jakiś czas
> kłopotliwe wydarzenia, choroby, dylematy wychowawcze...
> Nie ma zbyt wiele czasu na zadumę i smutek, życie rwie naprzód,
> a kochana, lecz bardzo absorbująca istotka potrafi niekiedy bez
> reszty skupić na sobie uwagę matki (ojca zresztą również).

Tutaj pies pogrzebany. Uważasz, że to już nie boli tak, bo mam
co innego na głowie, i dlatego żonie "Zagubionego" TO tez by
się przydało. A ja uważam, że nie dzięki przepracowaniu problemu
(paskudne, paskudne wyrażenie, ale jasno oddające istotę rzeczy)
można dalej normalnie żyć. Bo inaczej nawet na wychowaniu kolejnego
dziecka ciążyłby jakiś cień...
.
> Widzę w ich wypadku tylko dwa wyjścia: ucieczka do przodu
> albo ucieczka... od siebie.

A ja uważam, że ucieczka nigdy nie jest dobrym wyjściem ;)))

pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszam za przestój w produkcji ;)

joa

> Zdrowia życzę - synkowi również!

Dzięki!!! Najlepsze życzenia jakie mogą być :)
Więc i Tobie i Twoim dzieciom, które jeszcze w chmurkach - zdrowia!


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-11-02 12:09:11

Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"ajtne" <a...@o...pl> napisała:

> Wywlekam wątek z zaświatów, ale mam ku temu istotne powody.
> Nieprzyzwoicie byłoby zostawić odłogiem Twój post Sławku,
> a wcześniej nie mogłam z powodu długich nieobecności realnych
> (wyjazdy) i wirtualnych (totalna awaria sprzetu).
>
> > No dobrze, lekko mnie zamurowało. ;-)
>
> Noo, to dałam Ci czas na zupełne ochłonięcie ;)))


Miło mi, że się odezwałaś. Faktycznie, całkiem ochłonąłem. :-)
Już nie będę odnosił się do meritum sprawy. Żałuję tylko,
że nigdy więcej nie pojawił się wątkodawca. Nie dodał nic
nowego, nie napisał, co z tej naszej wymiany "złotych myśli"
do niego dotarło, czy się przypadkiem czegoś przestraszył,
co ma zamiar zrobić - albo co już zrobił i jakie to dało efekty.


> > Po drugie - zgodzę się w tym miejscu z Jackiem Bocianem
> > (skądinąd kontrowersyjną MZ postacią grupy PSP),
>
> No nie!!!!! Kontrowersyjny????!!!
> Moim zdaniem to jeden z najbardziej wartościowych UGD!!!


Jedno nie przeczy drugiemu. Upieram się, że jest kontrowersyjną
postacią. Rogata z niego dusza. Już nie będę przywoływał jego
niesamowicie burzliwych początków na tej grupie (pod innym
zresztą nickiem).


> [...]
> A ja uważam, że ucieczka nigdy nie jest dobrym wyjściem ;)))


Nigdy nie mów nigdy. ;-) Co radzisz na przypadek pożaru (bez
sikawki w ręku) albo szarży nosorożca (bez spluwy pod pachą)
w afrykańskim buszu?


> pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszam za przestój w produkcji ;)


Phi! Mam na sumieniu o wiele dłuższe przestoje oraz kilka ważnych
wątków, które (oby nie na zawsze) pozostawiłem odłogiem. Zawsze
to raźniej znaleźć się w grupie podobnych grzeszników... ;-)

Do zobaczenia w nowych wątkach!

--
Sławek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Prośba - Negocjacje
tolerancja
Na kanapie...
Dylemat oceny?
Re: Nude Neighbour Tanning

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »