| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-11-07 14:57:43
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....Witam...
Użytkownik "Marek Pawlowski" <M...@f...edu.pl> napisał w
wiadomości news:3BE932C8.505@fuw.edu.pl...
[ciach]
> > Myślę, że
> > zewnętrzne, niezależne egzaminy są rozwiązaniem bardziej skutecznym.
> > One określają poziom i zakres materiału. I tu się chyba zgadzamy.
>
> Tak. Określeniu zakresu wymagań egzaminacyjnych służą standardy wymagań.
> Doprowadzeniu do ich wypełnienia służy proces edukacyjny.
jako kłusownikowi na tym terenie bardzo mi się podoba ta krótka, zwarta i
logiczna definicja tego całego uczenia się , zwanego czasami łażeniem do
budy... ;-)))
[ciach]
> > Czego mi jeszcze brakuje, to rzetelnych, obiektywnych rankingów szkół.
>
> Są możliwe jedynie w oparciu o egzaminy zewnętrzne.
> W murach szkoły wszelkie cuda są możliwe.
>
> Pozdrawiam,
>
> MP
Podsumowując szanownych dyskutantów: egzaminy zewnętrzne jak najbardziej -
nie ma opozycji, dość cudów w świadectwach szkolnych. Standardy - jak
najbardziej, niech uczeń też się dowie wreszcie co jest minimum, a co ponad
poziomy wylatuje. Tylko co do tytanicznej pracy przy pisaniu King's
Regulations a'la Polonaise - nie jest kwestią, czy piszą praktycy, czy
brodaci profesorowie wyższych uczelni - piszą wszyscy. Istotne jest to, że
skoro Ministerstwo Oświaty jest zdaniem przedmówców za krótkie aby to
zrobić, to czy jest wystarczająco poważne aby załatwić kasę na to dzieło?
Czy zlecając i odbierając to opracowanie będzie w stanie ocenić zgodność
zamówienia z otrzymanym dziełem? Przepraszam za pytania retoryczne - nie
interesuje mnie czy Min. Oświaty może i potrafi - ono POWINNO. Tylko czy się
poczuwa być wezwanym do tablicy? Ile jeszcze pokoleń ludu nad Wisłą spłynie
kanałem personalnym na zielone łąki z darmowym jedzeniem dla bezrobotnych
zanim jakiś bodaj polityk (nie mówię o mężach stanu, bo nawet o dobrego
polityka trudno) ruszy ten temat do przodu? "Czy się znajdzie jakiś Wandal
... Co zakończy raz ten skandal?" parafrazując nieśmiertelnego Boy'a
Kończę, pozdrowionka jak zwykle...
zairazki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-11-08 08:39:09
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....Roman Stachowiak wrote:
> Rozziew między teorią a praktyką niekoniecznie musi oznaczać, że ta ostatnia
> 'jakaś taka nie najlepsza'.
I wcale tego nie napisałem. Moim zdaniem jest nie najlepsza niezależnie
od rozziewu.
Teoria też pozostawia nie mniej do życzenia.
A dalej w związku z tym:
>> Sądzę, że wiele punktów widzenia trzeba uwzgledniać.
>> Także samorządowców, autorytety kultury, psychologów, pracodawców,
>> rodziców itp.
>
>
> Niemal wszystkie wzajemnie się wykluczają
To oczywiście niemal prawda. Gdyby były identyczne to nie trzeba by było
nic uzgadniać i uwzględniać. Cały problem polega na tym by znaleźć coś
co jest możliwe do zaakceptowania z punktu widzenia wielu ważnych
kryteriów akceptacji. I to ze świadomością, że z punktu widzenia każdego
z tych
kryteriów rozpatrywanego indywidualnie, nie będzie to rozwiązanie
optymalne.
> Jeszcze nie tak dawno był taki jeden Joker-wizjoner i na dodatek z misją do
> spełnienia. Fakt, że ta jego wizja nie miała szerszej akceptacji w niczym mu
> nie przeszkadzał.
I oczywiście w tym tkwił jego (jego urzedników) problem zwany potocznie
arogancją
władzy.
> A propos: jak określić wystarczający rozmiar szerokości akceptacji? Czy
> wystarczą samorządowcy + pracodawcy, czy też autorytety kultury + rodzice?
> Czy też wystarczy SLD + PSL + ew. Samoobrona, czy też musimy dodać do tego
> PiS i LPR? Dla każdej konfiguracji społecznej, kulturowej i politycznej
> wizja absolwenta będzie inna.
Sprowadza Pan problem do jego przegłosowywania, a przecież nie o to chodzi.
Oczywiście decydent ostateczny musi być określony. Myślę, że lepiej, by
był to decydent
pośredni. Rozumiem przez to takie rozwiązanie, w którym siły polityczne
(zgodnie z parytetami poparcia, które uzyskały - ubolewam, że były one
właśnie takie, ale
to mój problem) wskazują możliwie szeroko akceptowane gremium, które po
wyłonieniu jest w miarę autonomiczne i w miarę nieazleżne od bieżących
zakrętów
polityki. Obowiązkiem gremium jest nie tylko podjęcie decyzji, ale i jej
szczegółowe
uzasadnienie. To tak, jak w przypadku decyzji np. sądu. Jest on
niezawisły, ale jego
niezawisłą decyzję można podważyć, jeśli w jej uzasadnieniu pominięto
(nie odniesiono
się) do istotnych dla sprawy okoliczności. Ważną dla sprawy
okolicznością nie jest to
ilu świadków było przekonanych "że winny", ale każdy pojedynczy fakt czy
merytoryczny
(materialny lub formalny) argument podniesiony przez strony lub świadków
w postępowaniu.
Wracając do edukacji: dla gremium decyzyjnego - dla uzasadnienia jego
decyzji - powinien
być ważny i omówiony każdy merytoryczny argument podniesiony odnośnie
przedstawionych
wcześniej do oceny propozycji. Decydent działający na takiej zasadzie
nie ma prawa
odrzucenia argumentu merytorycznego na zasadzie np. "ankiety wilka"
("wiekszość pytanych
owiec stwierdziła, że mnie lubi"). Musi się odnieść do niego
merytorycznie i wskazać
na podstawie jakich innych przesłanek uznał argument za niemożliwy do
uwzględnienia.
Sądzę, że wszystkie siły polityczne i ukonstytuowane siły społeczne, w
których statutowym
zakresie działania znajdują się sprawy edukacji, powinny mieć prawo
inicjatywy kontrolnej
wobec podjętych decyzji właśnie w zakresie kompletności ich merytorycznego
uzasadnienia.
>> Mam tylko wątpliwości czy egzaminowanie w cyklu co trzy lata jest
>> dostatecznie
>> częste by wymusić jakość pracy uczących.
>
>
> Tym bardziej, że żaden z tych egzaminów nie ma najmniejszego wpływu na
> ukończenie szkoły (SP i Gimnazjum).
Ma ważny wpływ na szanse przyjęcia do wybranej szkoły następnego szczebla.
> Jakość pracy uczących może być
> niebotyczna, ale jeśli uczeń wie, że może przez cały nie uczyć się, zbierać
> najniższe oceny, a i tak - jeśli tylko PRZYSTĄPI do egzaminu (bez
> konieczności jego zaliczenia) - to szkołę ukończy, to motywacji - tej
> bezpośredniej - do nauki nie ma żadnej.
Tu Pan chyba coś pokrecił. Niby gdzie tak jest, że szkołę kończy się jedynie
dzięki "przystąpieniu"?
> Jaki procent uczniów kieruje się (na
> poziomie SP i Gim) motywacją sięgającą dalej niż rok czy dwa?
Pewnie ma Pan rację, że tkwimy po uszy w modelu motywacji do nauki
opartym o logikę doraźnie stosowanego kija i marchewki.
Taka mentalność weszła w krew nauczycielom, uczniom i rodzicom.
Nawet w najlepszych szkołach dla wyselekcjonowanej młodzieży
powtarzane są (przez wszystkie strony) komunały, iż trzeba stawiać
złe oceny aby zechcieli się uczyć. Dla mnie jest to dogłębnie chore,
a prawdziwe (niestety!) jedynie dzieki powszechności takiego przeświadczenia
i nie dopuszczaniu nawet myśli (też przez wszystkie strony), że mogło by
być inaczej, że motywacja może być inna.
>> Myślę, że wiedza i umiejętności
>> ucznia powinny być rozpisane na krótsze cykle i przynajmniej
>> potencjalnie (bo to
>> kosztuje) powinny podlegać weryfikacji.
>
>
> Co pół roku egzamin i sito? Coś mi tu pachnie japońskim wyścigiem
> szczurów...
Dzieci i młodzież mają czasem bardzo różne tempo rozwoju i dojrzewania
do pewnych
zachowań, myśli i treści. Dlatego na Pana pytanie odpowiadam: gdyby to
nie było
zbyt kosztowne to oczywiście egzamin tak, sito zdecydowanie nie. Sito
dopiero
na kilku pośrednich etapach (może trzech jak obecnie) ale na podstawie
analizy
zaliczeń wszystkich wymaganych umiejętności. Czyli egzaminy zawalone gdzieś
po drodze muszą być poprawione przed kolejnym przejściem przez sito.
Pozdrawiam
MP
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.edukacja
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-08 08:50:42
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....zairazki wrote:
> Istotne jest to, że
> skoro Ministerstwo Oświaty jest zdaniem przedmówców za krótkie aby to
> zrobić, to czy jest wystarczająco poważne aby załatwić kasę na to dzieło?
> Czy zlecając i odbierając to opracowanie będzie w stanie ocenić zgodność
> zamówienia z otrzymanym dziełem?
Napisałem wcześniej, że sądzę iż minister nie jest także statutowo
kompetentny
do podjęcia tego dzieła. Minister kieruje działami administracji rządowej,
a ministerstwo go obsługuje. Tymczasem tu jest problem polegający nie na
tym jak pokierować,
jsk posdministrować, ale jak ukonstytuować, jak zbudować drogi, po
których będą
się poruszać "kierowane" działy. Dlatego podtrzymuję opinię, że
przygotowanie reformy
oświaty przekraczało i przekracza kompetencje statutowe ministra.
Kompetencją ministra
jest jedynie pokierowanie jej przeprowadzeniem. O kompetencjach
merytorycznych dość pisano na tej grupie, by to powtarzać.
> Przepraszam za pytania retoryczne - nie
> interesuje mnie czy Min. Oświaty może i potrafi - ono POWINNO.
To właśnie nie jest prawda, jak napisałem wyżej.
Pozdrowienia,
MP
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.edukacja
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-08 14:21:10
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....> To oczywiście niemal prawda. Gdyby były identyczne to nie trzeba by było
> nic uzgadniać i uwzględniać. Cały problem polega na tym by znaleźć coś
> co jest możliwe do zaakceptowania z punktu widzenia wielu ważnych
Podejrzewam, że w ten sposób zaakceptować się da tylko to, że trzeba się
uczyć.
> Sprowadza Pan problem do jego przegłosowywania, a przecież nie o to
chodzi.
> Oczywiście decydent ostateczny musi być określony. Myślę, że lepiej, by
> był to decydent
> pośredni. Rozumiem przez to takie rozwiązanie, w którym siły polityczne
> (zgodnie z parytetami poparcia, które uzyskały - ubolewam, że były one
> właśnie takie, ale
> to mój problem) wskazują możliwie szeroko akceptowane gremium
W składzie 3 (słownie: trzy) osobowym :-(
Szerszego, akceptowanego przez wszystkie siły polityczne gremium, nie widzę.
> uzasadnienie. To tak, jak w przypadku decyzji np. sądu. Jest on
> niezawisły, ale jego
> niezawisłą decyzję można podważyć, jeśli w jej uzasadnieniu pominięto
W sądzie nie pracują wybierani przez siły poliyczne sędziowie. Są to ludzie,
którzy lata całe uczą się by zostać sędziami. Przy ferowaniu wyroków
opierają się na dowodach, a nie na opinii ugrupowań politycznych (patrz:
ostatni wyrok w sprawie "Wujka").
Jak można z sądem porównywać gremium, które Pan proponuje?
Blizsze zatem jest mi zdanie sąsiadującego w tym wątku "zairazki", że to do
Ministerstwa należy decyzja. Powinno ono konsultować swe decyzje z możliwie
szerokim gremium, ale ostateczna decyzja należy do niego.
(ciach)
> > Tym bardziej, że żaden z tych egzaminów nie ma najmniejszego wpływu na
> > ukończenie szkoły (SP i Gimnazjum).
>
> Ma ważny wpływ na szanse przyjęcia do wybranej szkoły następnego szczebla.
>
> > Jakość pracy uczących może być
> > niebotyczna, ale jeśli uczeń wie, że może przez cały nie uczyć się,
zbierać
> > najniższe oceny, a i tak - jeśli tylko PRZYSTĄPI do egzaminu (bez
> > konieczności jego zaliczenia) - to szkołę ukończy, to motywacji - tej
> > bezpośredniej - do nauki nie ma żadnej.
>
> Tu Pan chyba coś pokrecił. Niby gdzie tak jest, że szkołę kończy się
jedynie
> dzięki "przystąpieniu"?
Nic nie pokręciłem. Proszę zajrzeć do Rozporządzenie Ministra Edukacji
Narodowej z dnia 19 kwietnia 1999 r. w sprawie zasad oceniania,
klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania
egzaminów i sprawdzianów w szkołach publicznych, :
§ 24
Uczeń kończy szkołę podstawową, gimnazjum lub szkołę ponadpodstawową, jeżeli
na zakończenie klasy programowo najwyższej (semestru programowo najwyższego)
uzyskał oceny klasyfikacyjne wyższe od oceny niedostatecznej, a w przypadku
szkoły podstawowej i gimnazjum, jeżeli ponadto przystąpił odpowiednio do
sprawdzianu lub egzaminu, o których mowa w § 25 ust. 1 i 2.
§ 28
6. Uczeń (słuchacz), który nie przystąpił do sprawdzianu lub egzaminu
gimnazjalnego w terminie do dnia 31 sierpnia danego roku, powtarza ostatnią
klasę odpowiednio szkoły podstawowej lub gimnazjum oraz przystępuje do
sprawdzianu lub egzaminu w następnym roku. Przepisy ust. 4 i 5 stosuje się
odpowiednio.
§ 30
1. Wynik sprawdzianu lub egzaminu gimnazjalnego odnotowuje się na
świadectwie ukończenia szkoły. WYNIK NIE WPŁYWA NA UKOŃCZENIE SZKOŁY
(podkr.: moje)
> > Jaki procent uczniów kieruje się (na
> > poziomie SP i Gim) motywacją sięgającą dalej niż rok czy dwa?
>
> Pewnie ma Pan rację, że tkwimy po uszy w modelu motywacji do nauki
> opartym o logikę doraźnie stosowanego kija i marchewki.
> Taka mentalność weszła w krew nauczycielom, uczniom i rodzicom.
> Nawet w najlepszych szkołach dla wyselekcjonowanej młodzieży
> powtarzane są (przez wszystkie strony) komunały, iż trzeba stawiać
> złe oceny aby zechcieli się uczyć.
Ja czasami stawiam też oceny dobre.
Dla mnie jest to dogłębnie chore,
> a prawdziwe (niestety!) jedynie dzieki powszechności takiego
przeświadczenia
> i nie dopuszczaniu nawet myśli (też przez wszystkie strony), że mogło by
> być inaczej, że motywacja może być inna.
Na razie wszystko oprócz egzaminów opiera się o jakąś formę oceny.
Niezależnie od tego czy to będzie cyferka, czy elaborat pod nazwą 'ocena
opisowa' . Inne formy motywacji też są w szkole dopuszczalne ;-)
Tyle, że tekst: 'jak się nie będziesz uczył, pójdziesz ulice brukować' już
do uczniów nie przemawia. Już albo jeszcze.
> zbyt kosztowne to oczywiście egzamin tak, sito zdecydowanie nie. Sito
> dopiero
> na kilku pośrednich etapach (może trzech jak obecnie) ale na podstawie
> analizy
> zaliczeń wszystkich wymaganych umiejętności. Czyli egzaminy zawalone
gdzieś
> po drodze muszą być poprawione przed kolejnym przejściem przez sito.
I co wtedy zrobić z 'plewami' ? Rozumiem sito po liceum, rozumiem także sito
po gimnazjum, ale co z sitem po SP? Lepsze i gorsze gimnazja? Przecież
zgodnie z założeniami gimnazjum miało spełniać funkcję wyrównywania wiedzy i
umiejętności.
> Pozdrawiam
>
> MP
--
Pozdrawiam
RomanS
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-09 12:24:41
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....Roman Stachowiak wrote:
> Podejrzewam, że w ten sposób zaakceptować się da tylko to, że trzeba się
> uczyć.
Jeśli uzgadnianie zostanie sprowadzone do przekrzykiwania się i
przegłosowywania,
to niewątpliwie tak. Jeśli zasadniczym etapem uzgadniania będzie
przekonywanie,
to jest szansa, że nie. Tyle, że umiejętność przekonywania (do racji, a
nie do swojego
uśmiechu) to bardzo deficytowy towar. Z tym zgoda, ale to nie powód by
dawać
waklowera lub marzyć o Mojżeszu, Ludwiku, Stalinie czy Wiekim Bracie, który
weźmie sprawy w swoje mocne, nieomylne dłonie i wszystkich nas urządzi.
> W składzie 3 (słownie: trzy) osobowym :-(
> Szerszego, akceptowanego przez wszystkie siły polityczne gremium, nie widzę.
Przemawia przez Pana wielki pesymizm. To bardzo destruktywne.
> W sądzie nie pracują wybierani przez siły poliyczne sędziowie.
Ależ oczywiście, że w pewnym sensie tak! Proszę prześledzić procedurę
mianowania
sędziów, poczynając od góry.
> Są to ludzie,
> którzy lata całe uczą się by zostać sędziami.
A Pan by chciał, by kształt programowy i organizacyjny systemu edukacyjnego
załatwili nam posłowie po podstawówce przyuczeni na kursokonferencji?
Domyślam się, że nie i mi też nie o takich chodzi.
> Przy ferowaniu wyroków
> opierają się na dowodach, a nie na opinii ugrupowań politycznych
Dokładnie na takich podstawach powinno opierać się działanie każdego gremium
przygotowującego organizację dowolnego ważnego fragmentu funkconowania
państawa.
Na argumentach i ich wadze! Rola ugrupowań politycznych powinna polegać
na sprawnym wyszukaniu takich ludzi, którzy "uczyli się całe lata" i
udowodnili, że czegoś
się nauczyli, na kontroli, czy rzeczywiście zadziałali oni rzetelnie i
roztrzyganiu
tych kwestii, które nie są merytoryczne, a właśnie polityczne - na
przykład na jak
doskonałe rozwiązanie jest nas stać, biorąc pod uwagę jego koszty.
> (patrz: ostatni wyrok w sprawie "Wujka").
Tu pozostanę odmiennego zdania, ale to NTG,
> Jak można z sądem porównywać gremium, które Pan proponuje?
Moim zdaniem można i trzeba porównywać tryby podejmowania decyzji, wymogi
co do uzasadnienia i możliwość kontroli (j.w.).
> Blizsze zatem jest mi zdanie sąsiadującego w tym wątku "zairazki", że to do
> Ministerstwa należy decyzja. Powinno ono konsultować swe decyzje z możliwie
> szerokim gremium, ale ostateczna decyzja należy do niego.
Pomijając niewłaściwość "konstytucyjną", o której pisałem, myślę, że to
zawsze jest źle, gdy ta sama osoba tworzy dzieło mające służyć innym, a
potem je obsługuje. Nigdy potem nie można dojść czy to dzieło jest złe,
czy obsługa do kitu. Najczęściej staje na tym, że to odbiorcy wymagają
cudów-niewidów
("dziury w drogach były, są i będą, bo taka jest natura asfaltu i basta!").
> Nic nie pokręciłem.
Właśnie sam Pan odkręca, to co wyszło trochę koślawo w poprzedniej
wypowiedzi:
>> może przez cały nie uczyć się,
>> zbierać najniższe oceny, a i tak - jeśli tylko PRZYSTĄPI do egzaminu (bez
>> konieczności jego zaliczenia) - to szkołę ukończy,
>
Najniższe oceny, to oczywiście jedynki, a Pan słusznie prostuje, że
jednak trzeba
mieć te dwójki. Tylko o to mi chodziło.
> Na razie wszystko oprócz egzaminów opiera się o jakąś formę oceny.
Nieprawda! Pewnie odchował Pan już w jakimś stopniu własne dzieci?
Czy nigdy się nie zdarzło, by słuchały z zainteresowaniem tego co miał Pan
im do powiedzenia, pokazania, mimo, że nie wiązała się z tym
zainteresowaniem
żadna widoczna marchewka, ani żaden kij, ani nie straszył Pan ich
brukarzem?
Moim dzieciom nadal zdarza się mnie słuchać, mimo, że najstarszy syn ma
już prawie 16 lat. Boleję, że coraz rzadziej, ale to dlatego, że coraz
mniej mam
im do zaoferowania, coraz trudniej jest mi odpowiadać na ich potrzeby,
a widzę je wyraźnie. Wiem, że gdybym miał większą wiedzę, to chłonęli by
ją nadal,
oczywiście bardziej "na inspirację" i "na odpowiedź" niż na komendę.
Czy jest w tym wszystkim choć cień motywacji "marchewkowej" czy "brukowej"?
O tym piszę, a nie o cyferkach czy wymyślnych cenzurkach.
O odpowiadaniu na naturalne potrzeby i zainteresowania. O inspirowaniu
tych potrzeb i zainteresowań. I tylko niech Pan nie próbuje przekonywać,
że trzepakowcy, blokersi, komputerowcy czy wieczorni bywalcy wiaty na
wiejskim przystanku PKS-u nie mają żadnych potrzeb, żadnych
potencjalnych zainteresowań.
Dla nich tylko nie było żadnej rozsądnej oferty, poczynając od wieku
przedszkola. Później - gdy brak ciągłości ofert - podać rozsądną ofertę jest
coraz trudniej. Ale z tego nie daje się wyciągnąć wniosku, że jest to
niemożliwe. Liczne przykłady - kilka mógłbym podać z osobistych
doświadczeń - wyraźnie temu zaprzeczają.
> I co wtedy zrobić z 'plewami' ? Rozumiem sito po liceum, rozumiem także sito
> po gimnazjum, ale co z sitem po SP? Lepsze i gorsze gimnazja? Przecież
> zgodnie z założeniami gimnazjum miało spełniać funkcję wyrównywania wiedzy i
> umiejętności.
W tej chwili, jak rozumiem, na "plewy" (bardzo złe słowo, ale trzymam
Pana poetykę)
macha się reką, udając, że jest to machanie w stylu "jak się masz,
kochanie?".
Po prostu przeciąga się za uszy, rozumując - pewnie słusznie - że ta
szkoła to i tak
do niczego w życiu nie będzie im przydatna, poza tym, że trzeba ją
przetrwać.
Chore jest i podejście, i szkoła, która ma właśnie taki charakter.
Trudno zmienić jedno bez drugiego.
Jeśli szkoła ulegnie zmianie, tak by ukończenie jej na poziomie dostatecznym
oznaczało opanowanie żelaznego niezbędnika wiadomości i umiejetności
pomocnych w normalnym życiu (rozumienie źródeł wojen, korupcji i śmierdzącej
wody w studni uważam także za przydatne, a nie tylko umiejętność otwierania
puszki z piwem) to trzeba będzie - i warto będzie - stanąć na głowie, by
"plewy"
także otrzymały ten niezbędnik. Jak długo zaliczenie szkoły na poziomie
dostatecznym
oznacza opanowanie co drugiej umiejetności z listy akademickiej, czy co
drugiej
strony z encyklopedii, to nie jestem pewien, czy obecne "praktyczne"
podejście,
nie jest najlepsze.
Pozdrawiam,
MP
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.edukacja
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-09 13:13:24
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....Użytkownik "Marek Pawlowski" <M...@f...edu.pl> napisał w
wiadomości news:3BEBCAB0.30304@fuw.edu.pl...
[ciach całość dla uproszczenia]
wywołany przez przedmówcę do tablicy krótko określę mój pogląd:
Ministerstwo Oświaty ma:
załatwić kasę,
zamówić opracowanka wspominane przez przedmówców
zapłacić
przygotować i przedłożyć to, co dostanie Sejmowi etc...
dostać polecenia ustawowe i realizować ku chwale oświaty kraju nad Wisła
Chroń nas Panie przed programem, który wymyślą urzędnicy MinOsia dla
większej wygody swojej - to by była dopiero paranoja.
Powtarzam - kluczowa jest kasa do zapłacenia fachowcom za opracowanie owych
nowych King's Regulations a'la Polonaise. Trzeba ją wydać, a węc trzeba ją
najpierw załatwić. Za bezdurno luminarze naszej nauki z praktykami lub bez
pracowali już dostatecznie długo i dużo razy widzieli owoce pracy
wolontariatu na składzie makulatury...
pozdrowionka
zairazki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-09 13:21:12
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....zairazki wrote:
> Za bezdurno luminarze naszej nauki z praktykami lub bez
> pracowali już dostatecznie długo i dużo razy widzieli owoce pracy
> wolontariatu na składzie makulatury...
Amen!
MP
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.edukacja
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-09 15:21:38
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....
Użytkownik "zairazki" <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:9sgkqq$2t2$1@news.tpi.pl...
> Chroń nas Panie przed programem, który wymyślą urzędnicy MinOsia dla
> większej wygody swojej - to by była dopiero paranoja.
> Powtarzam - kluczowa jest kasa do zapłacenia fachowcom za opracowanie
owych
> nowych King's Regulations a'la Polonaise. Trzeba ją wydać, a węc trzeba ją
> najpierw załatwić. Za bezdurno luminarze naszej nauki z praktykami lub bez
> pracowali już dostatecznie długo i dużo razy widzieli owoce pracy
> wolontariatu na składzie makulatury...
> pozdrowionka
> zairazki
>
Uscislam. Trzeba dodatkowa kase na druga drupe ekspertow, zeby pilnowala
tej pierwszej :-)
ZS
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-11-09 16:30:35
Temat: Re: Jak wykorzystac komputery i W szkole uczymy sie .....
Użytkownik "zairazki"
> Chroń nas Panie przed programem, który wymyślą urzędnicy MinOsia
Przepraszam za wejście z małą szmatką na kurz - od kilku tygodni mamy MENiSa
[bez żadnych męskich aluzji ;-) oczywiście], ale nazwa witryny internetowej
jeszcze kilka dni temu nie była zmieniona.
--
leon
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |