Mam dość. Chyba się wyprowadzę do Szwecji czy innej Finladii. Ale od
początku...
Była sobie buzia z problemami, że ho ho. Oprócz prób pozbycia się tych
problemów cały czas szukała podkładu, który by jej problemy te pomógł
zamaskować. Znalazła produkt Lumene (a nawet dwa - ten w cielistym i ten
w granatowym opakowaniu) o kolorze 0 (słownie: "zero"). Kolorek śliczny,
ale po 3 godzinach ścierał się jak gumka myszka na papierze. Przyszło
olśnienie (ze strony sephorowej pani): Max Factor, Facefinity! Kolorek -
Ivory. Śliczny, jasny, kryjący... Ale rok czy dwa po tym odkryciu
zniknął. Nie ma. Kaput. No to jak nie ten, to inny - Lasting
Performance. Przyjemniejszy w obsłudze, o ładnym kolorku: Ivory nr 100.
Taki popularny podkład - ten na pewno będzie wieczny. A owszem. Nadal do
kupienia. Tylko nie w tym odcieniu, a 101 ivory beige. Kupiłam 3 razy
pod rząd. Na początku było ok - nie taki śliczny jak ten poprzedni, ale
można było używać. A teraz co? Kupiłam go po raz (chyba) czwarty - i
ciemność widzę, ciemność! Jest ze 2 tony ciemniejszy!
Ratunku - na co go zamienić? Żeby było to coś jaśniutkiego i kryjące, na
mieszaną cerę. Próbowałam kiedyś Clinique, ale wszystko ciemne.
Patrzyłam burżuja kiedyś jednego - ale na wizażu miał fatalne opinie.


PS. Cena - im mniej tym lepiej. Ale do 100 mogę dać.
PS2. Widizałam MF LP nr 100 na allegro, ale termin ważności pewno już
nie ten... czy go tylko z PL wycofali?

--
Czas jest graczem namiętnym co wygra
Bez szachrajstw każdą partię;
(Charles Baudelaire)