Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Mam doła:-((

Grupy

Szukaj w grupach

 

Mam doła:-((

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 21


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-04-17 23:19:24

Temat: Mam doła:-((
Od: "Dorunia" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dziś dowiedziałam się że brat teściowej nie żyje, smutne fakt i
przygnębiające teraz do tego przed świętami. Właściwie żal mi teściowej, bo
jako takich uczuć do brata nie miałam widziałam Go może z 5 - 6 razy w
życiu. No i do tego mój dół się powiększa bo mąż wraz z rodzicami i bratem
gnają na pogrzeb całe 300 km, pogrzeb w sobotę, a ja zostaję z dwójką
chorych zasmarkanych dzieci i czuję jak mnie gul zadusza i chce mi się wyć,
a bo to święta, a tu chore dzieci, a bo sama zostaję, a cała reszta ma mnie
w nosie, buuuu. Czuję się strasznie, wiem że to bliska rodzina, choć
kontakty luźne, wiem że dla Teściowej to duża strata, ale czy tak musi być
że wszyscy w takich dniach powinni się tam stawić, czy cała reszta jest nie
ważna, pewnie uznacie że marudzę, ale jest mi z tym wszystkim źle i chce mi
się popłakać ostro, pewnie jakaś dusza histeryczki siedzi we mnie, ale co
zrobić.

--
Pozdrawiam
Dorunia
Daniel (10.10.97) i Adaś (18.12.02)
Łódź


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2003-04-18 07:04:53

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora


> Dziś dowiedziałam się że brat teściowej nie żyje, smutne fakt i
> przygnębiające teraz do tego przed świętami. Właściwie żal mi teściowej,
bo
> jako takich uczuć do brata nie miałam widziałam Go może z 5 - 6 razy w
> życiu. No i do tego mój dół się powiększa bo mąż wraz z rodzicami i bratem
> gnają na pogrzeb całe 300 km, pogrzeb w sobotę, a ja zostaję z dwójką
> chorych zasmarkanych dzieci i czuję jak mnie gul zadusza i chce mi się
wyć,
> a bo to święta, a tu chore dzieci, a bo sama zostaję, a cała reszta ma
mnie
> w nosie, buuuu

Doruniu,
Trzymaj się. Zasmarkane i chore dzieci doporowadzają każdego do takiego
stanu.
Ale nie pisz, że jak mąż jedzie na pogrzeb swojego własnego wujka, to
oznacza, że "ma Cię w nosie", bo to rzeczywiście trąci niezłym
egocentryzmem.
Poza tym Twój Daniel to już duży chłopak, sam sobie da radę z wieloma
rzeczami - tak że nos musisz podcierać raczej tylko Adasiowi.
Głowa do góry i .....nie przesadzaj, co?
Nie zwalaj swojego złego nastroju na rodzinę, bo tym razem to jest
nietrafiony cel.
Ola (z zasmarkańcami, tylko młdoszymi)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2003-04-18 09:27:50

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Dorunia" <d...@w...pl> napisał w

> No i do tego mój dół się powiększa bo mąż wraz z rodzicami
i bratem
> gnają na pogrzeb całe 300 km,

Soreczki ... ale jak inaczej to sobie wyobrażasz ?
Przecież to najzupełniej normalne ... jadą 'pożegnać' bliską
im osobę.

Dlaczego Ty nie jedziesz z nimi ?


> pogrzeb w sobotę,

Czasu na umieranie się nie wybiera.


> a ja zostaję z dwójką
> chorych zasmarkanych dzieci i czuję jak mnie gul zadusza i
chce mi się wyć,

Smutno, że dzieci chore ... ale nie pogłębiaj tym swojego
doła. Prędzej czy później będą zdrowe - i tak na to patrz.
A że akurat stało się tak, że zostajesz sama z chorymi
dziećmi ... coż ... trudno.
IMO nie możesz miec pretensji do rodziny, bo oni przecież
nie jadą na festyn.


> a bo to święta, a tu chore dzieci, a bo sama zostaję, a
cała reszta ma mnie
> w nosie, buuuu.

A to już typowa chandra i użalanie się nad sobą ;-)
Wiesz, ze to nieprawda ... sorry, że to powiem ale w tym
wypadku Ty tu jesteś najmniej ważna. Jest pogrzeb, w takim a
nie innym terminie - oni _muszą_ jechać a Ty _musisz_
odnaleźć się w tej sytuacji tak żeby było dobrze (nie
zwalając winy na nich).


> ale czy tak musi być
> że wszyscy w takich dniach powinni się tam stawić,

Tak - to jest ważne.
Broń Boże nie życzę Ci (ani nikomu) ale jakbyś się czuła
jakbyś miała pogrzeb matki/męża/kogoś dzień przed Wigilią i
nikt by nie przyjechał "bo to przecież Święta tuż, tuż" ;-/


> czy cała reszta jest nie
> ważna,

Oczywiście, ze jest ważna ... ale w takiej sytuacji są
priorytety ... i pogrzeb i pożegnanie ze zmarłym jest tu na
pierwszym miejscu.


> pewnie uznacie że marudzę, ale jest mi z tym wszystkim źle
i chce mi
> się popłakać ostro, pewnie jakaś dusza histeryczki siedzi
we mnie, ale co
> zrobić.

No co powiedzieć ... rzeczywiście marudzisz ;-))
Może popłacz sobie, albo wina się napij ... i nie myśl już o
tym.


Pozdrawiam
MOLNARka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2003-04-18 10:17:05

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dorunia wrote:
>
> gnają na pogrzeb całe 300 km, pogrzeb w sobotę, a ja zostaję z dwójką
> chorych zasmarkanych dzieci i czuję

Hmmm.
Ze trzy lata temu spakowalismy caly dobytek, zamowilismy samochod
przeprowadzkowy i wlasnie wtedy okazalo sie, ze zmarl dziadek mojego
TZ i nazajutrz (czyli w dniu przeprowadzki) na drugim koncu Polski
(Szczecin, a Przemysl) odbedzie sie pogrzeb. To byla trudna decyzja.
TZ pojechal, bo stwierdzil, ze ON potrzebuje tam byc, znaczy -
wykluczylam motywacje "jade, bo wypada".
Ja sie zgodzilam, acz nastepnego dnia gorzko zalowalam swojej decyzji,
tachajac wory i kartony z IV p. i urzadzajac sie w obcym wtedy jeszcze
miejscu.
To byly dla mnie ciezkie chwile, wiem, ze i TZ nie bylo latwo.
Po jakims czasie wiedzialam juz, ze dobrze sie stalo.
Przeprowadzek przezylismy 7, dziadka pogrzeb odbyl sie jeden raz...

Pomysl dlugofalowo.
Szkoda, ze mieszkasz daleko, bo bym zajrzala powycierac troche te
nosy, zeby Ci humor poprawic! :-)))))))))))))))))))))

pzdr.
Dominika

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2003-04-18 12:29:39

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

MOLNARka wrote:

> Dlaczego Ty nie jedziesz z nimi ?

Przeciez napisala, ze ma chore dzieci.
Czy mialaby je targac ze soba na pogrzeb dla idei?

> Smutno, że dzieci chore ... ale nie pogłębiaj tym swojego
> doła. Prędzej czy później będą zdrowe - i tak na to patrz.
> A że akurat stało się tak, że zostajesz sama z chorymi
> dziećmi ... coż ... trudno.
> IMO nie możesz miec pretensji do rodziny, bo oni przecież
> nie jadą na festyn.

A ja w sumie Dorunie rozumiem. Wiem, ze czasu na umieranie sie nie wybiera,
wiem, ze moze czasem nie wypada nie jechac na pogrzeb (choc ja osobiscie tego
nie rozumiem), ale z drugiej strony ten czlowiek nie zyje i jest mu wszystko
jedno, czy jego siostrzeniec pozegna go na miejscu, nad jego grobem, czy tez
w odleglosci 300 km. od niego. Przeciez nikt nie zostawia go na pastwe losu -
bedzie mial pogrzeb, beda na nim najblizsi (z pewnoscia rodzenstwo, zona i
dzieci) i naprawde przyjazd siostrzenca jest tu tylko symbolem.
Oczywiscie symbole sa wazne, ale pamietajac o nich nie nalezy zapominac o
zywej zonie i zywych, chorych dzieciach, ktorzy w odroznieniu od nieboszczyka
potrzebuja pomocy i obecnosci w czasie_rodzinnych_swiat.
Co innego, gdyby sytuacja Doruni byla inna, ale nie jest.

> A to już typowa chandra i użalanie się nad sobą ;-)
> Wiesz, ze to nieprawda ... sorry, że to powiem ale w tym
> wypadku Ty tu jesteś najmniej ważna.

Jak mozesz tak mowic, ze jest najmniej wazna?

> Jest pogrzeb, w takim a nie innym terminie - oni _muszą_ jechać

Imho_musi_jechac najblizsza rodzina - rodzenstwo, dzieci, wnuki, zona
zmarlego.
[swoja droga - dlaczego mozna nie pojechac na czyjs slub, komunie, wesele,
chrciny i nie jest to zle widziane, natomiast nie pojechanie na pogrzeb
odbierane jest jako cos karygodnego?]

>> ale czy tak musi być
>> że wszyscy w takich dniach powinni się tam stawić,

> Tak - to jest ważne.

Dla kogo? Dla Ciebie bedzie wazne, zeby na Twoj pogrzeb przyszli wszyscy?
A moze chodzi Ci, ze wazne jest to dla rodziny zmarlego?

> Broń Boże nie życzę Ci (ani nikomu) ale jakbyś się czuła
> jakbyś miała pogrzeb matki/męża/kogoś dzień przed Wigilią i
> nikt by nie przyjechał "bo to przecież Święta tuż, tuż" ;-/

Nie wiem jak inni, ale mi osobiscie naprawde byloby wszystko jedno kto
przyjdzie, a kto nie i dlaczego na pogrzeb moich bliskich.
Wazne jest dla mnie, ze ja moja mame/ojca itp pozegnam, wazne jest, ze inni
pomysla o niej/o nim z daleka (byc moze odwiedza grob w innym czasie), ale
nie mialabym czelnosci wymagac od kogos, by stawial sie wbrew wlasnym
uczuciom (czy temu, jaka ma akutalnie prywatna sytuacje) na jego pogrzebie.
To nieludzkie.
Dla mnie szacunek dla zmarlego nie wiaze sie z przyjsciem na jego pogrzeb i
przygladaniem sie calej ceremonii. Po smierci szacunek dla kogos przybiera
aspekt duchowy i naprawde malo wazne jest, czy sie rzuci te grudke ziemi na
trumne, czy zlozy wieniec na grob. Wazne jest to, co ma sie w sercu, nawet te
300 km z dala od cmenatrza. Ale to tylko moja opinia.

> Oczywiście, ze jest ważna ... ale w takiej sytuacji są
> priorytety ... i pogrzeb i pożegnanie ze zmarłym jest tu na
> pierwszym miejscu.

A wiec jednak wszystko jak zwykle rozbija sie o priorytety.
Dla mnie wazniejsi sa zywi ludzie.
Oczywiscie nie mowie tu o sytuacji, gdy zmarly jest bliska rodzina, gdy
trzeba ten pogrzeb samemu urzadzic, bo nikt inny tego nie zrobi, gdy np.
trzeba innych na pogrzeb zawiezc itp. Ale jechac tylko dlatego, ze tak
nakazuja konwenanse?

> No co powiedzieć ... rzeczywiście marudzisz ;-))

A ja uwazam, ze ma prawo pomarudzic. Calkowicie ja rozumiem.
Zwlaszcza, ze nie zostala sobie z problemami na wlasne zyczenie.

Do Doruni:
nie martw sie i glowa do gory;
zycze Ci, zebys te swieta spedzila spokojnie i bez zadnych niespodzianek, a
chorobska dzieci odlecialy w niepamiec

Thalia





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2003-04-18 13:08:45

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "Dorunia" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dziękuje za Wasze wypowiedzi, ale ja nie zostałam rozkapryszona panienka.
Tylko mam w domu dziecko w wieku pięciu lat o poziomie rozwoju 3 lat, drugie
4 miesięczne, a do tego dziś spadała na mnie "radosna" nowina o tym że mój
syn starszy ma bardzo, bardzo wysoki poziom leukocytozy i jeśli za 5 tygodni
nie będzie lepiej to idziemy do hematologa. No a po za tym to słyszę że mój
mąż musi jechać na pogrzeb bo tak wypada, dla mnie nie jest to motywacja.
Zwłaszcza że jest to rodzina która nawet na nasze wesele nie raczyła się
zjawić, teściowa od lat zaprasza na swoje rocznice ślubu i nic, więc czemu
jedni muszą bo wypada, a drudzy.....?

--
Pozdrawiam
Dorunia
Daniel (10.10.97) i Adaś (18.12.02)
Łódź


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2003-04-18 14:00:08

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Thalia" <t...@p...onet.pl> napisał

> Przeciez napisala, ze ma chore dzieci.

Nie pytałam o dzieci a o nią.
Teoretycznie możnaby je z kimś zostawić ... ale ok -
rozumiem - cofam pytanie.


> A ja w sumie Dorunie rozumiem.

Ja też rozumiem ... jak się ma doła to każdy powód urasta do
rozmiarów słonia :-)


> ale z drugiej strony ten czlowiek nie zyje i jest mu
wszystko
> jedno, czy jego siostrzeniec pozegna go na miejscu, nad
jego grobem, czy tez
> w odleglosci 300 km. od niego.

A mi sie wydaje, ze to jest ważne, że ktoś się ze zmarłym
żegna na pogrzebie. To taki ostatni gest, który może zrobić.
Poza tym takie rzeczy robi się dla siebie (i przez pamięć
dla zmarłego) a nie dla rodziny.


> i naprawde przyjazd siostrzenca jest tu tylko symbolem.

Nie znamy relacji pomiędzy zmarłym a mężem Doruni - więc tak
naprawdę nie wiemy czy to symbol czy ważna rzecz dla niego.
Ja patrząc oczywiście ze swojego punktu widzenia nie
wyobrażam sobie, żeby na jakiś pogrzeb nie pojechac bo
jestem z tymi ludzmi związana.


> Oczywiscie symbole sa wazne, ale pamietajac o nich nie
nalezy zapominac o
> zywej zonie i zywych, chorych dzieciach, ktorzy w
odroznieniu od nieboszczyka
> potrzebuja pomocy i obecnosci w czasie_rodzinnych_swiat.

Dzieci nie są umierające a mąż nie wyjeżdza na całe święta
... nie dramatyzuj.


> Jak mozesz tak mowic, ze jest najmniej wazna?

Bo moim zdaniem jest (Dorunia mam nadzieję rozumie w jakim
kontekście to mówię ;-)
Jest pogrzeb - który nie odbędzie się w innym terminie.
Jest to rodzina męża - on musi jechać.
Są chore dzieci - czyli nie można ich zabrać.
I ona musi z nimi zostać i swoje humory gdzieś głęboko
schować ... bo inaczej sie tego załatwić nie da.
Mogłaby oczywiście postawić sprawę na ostrzu noża i nie
zgodzić się na wyjazd męża ... ale czy to byłoby poważne ?
IMO nie ... patrząc o jaki wyjazd chodzi.


> Imho_musi_jechac najblizsza rodzina - rodzenstwo, dzieci,
wnuki, zona
> zmarlego.

A wg. mnie muszą wszyscy, którzy zmarłego znali (ale to moje
zdanie i zdaje sobie sprawę, że niezbyt popularne).
Ważne jest też co _czuje_ dana osoba ... czy musi jechać,
czy może sobie odpuścić, czy robi to dla rodziny itd.


> [swoja droga - dlaczego mozna nie pojechac na czyjs slub,
komunie, wesele,
> chrciny i nie jest to zle widziane, natomiast nie
pojechanie na pogrzeb
> odbierane jest jako cos karygodnego?]

Może dlatego, ze jest to _ostatnia_ rzecz, którą dla
zmarłego możesz zrobić.
Jest to w jakiś sposób wyrażenie szacunku.


> Dla kogo? Dla Ciebie bedzie wazne, zeby na Twoj pogrzeb
przyszli wszyscy?

Wtedy będzie mi już chyba wszystko jedno ;-)
Choć patrząc z punktu widzenia religii i życia po śmierci
... gdzieś tam duchem będę obecna i na pewno byłoby mi milej
gdyby było więcej niż mniej osób.


> A moze chodzi Ci, ze wazne jest to dla rodziny zmarlego?

Pisze ze swojego punktu widzenia ... czyli osoby chodzącej
na pogrzeby.
Tak - to jest dla mnie ważne, zeby iść na pogrzeb znajomej
mi osoby.
Tak samo jak jest dla mnie ważne by być na ślubie czy
pamiętać o urodzinach i rocznicach.
Taki prywatny bzik.


> Ale jechac tylko dlatego, ze tak
> nakazuja konwenanse?

A może serce tak dyktuje ?


> A ja uwazam, ze ma prawo pomarudzic. Calkowicie ja
rozumiem.

Pomarudzić zawsze można - w końcu każdy z nas ma gorsze dni
i humory.


> Zwlaszcza, ze nie zostala sobie z problemami na wlasne
zyczenie.

Ale też nikt jej tak nie 'załatwił' dlatego żeby jej
przykrość sprawić a sam się zabawić.

Pozdrawiam
MOLNARka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2003-04-18 14:21:55

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Czy widzieliście tę reklamę, w której "Dorunia" <d...@w...pl> mówi:

>Dziękuje za Wasze wypowiedzi, ale ja nie zostałam rozkapryszona panienka.
>Tylko mam w domu dziecko w wieku pięciu lat o poziomie rozwoju 3 lat, drugie
>4 miesięczne, a do tego dziś spadała na mnie "radosna" nowina o tym że mój
>syn starszy ma bardzo, bardzo wysoki poziom leukocytozy i jeśli za 5 tygodni
>nie będzie lepiej to idziemy do hematologa. No a po za tym to słyszę że mój
>mąż musi jechać na pogrzeb bo tak wypada, dla mnie nie jest to motywacja.
>Zwłaszcza że jest to rodzina która nawet na nasze wesele nie raczyła się
>zjawić, teściowa od lat zaprasza na swoje rocznice ślubu i nic, więc czemu
>jedni muszą bo wypada, a drudzy.....?

Tak już bywa i nic na to nie poradzisz. Życie nie jest sprawiedliwe, i
chociażby dlatego uważam, że cokolwiek by ci nie mówili, prawo do swojej
chandry masz - współczuję takiego nieszczęśliwego zbiegu okoliczności i
życzę, aby wszystko się ułożyło dobrze...

Agnieszka (z koszem pełnym serca)
--
(-.-----------.- Folk Lore for the Masses -.----------.-)
("I nie musisz podkreślać swojego szmaciarstwa, to widać)
(w sposobie wypowiedzi." Piotr Majkowski )

--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2003-04-18 14:24:16

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora



"radosna" nowina o tym że mój
> syn starszy ma bardzo, bardzo wysoki poziom leukocytozy i jeśli za 5
tygodni
> nie będzie lepiej to idziemy do hematologa

IMo z tego wszystkiego, co napisałaś, to to jest najważniejszy powód Twojego
dołka, bo przecież pobyt z dwojgiem małych, chorych dzieci nie jest jeszcze
powodem, żeby wpadać w dołek.
A dopóki hematolog nie rozwieje Waszych wątpliwości, nerwy będą Cię
zżerać....Jak do stresu tego doszło przeziębienie dzieci i wyjazd męza ma
pogrzeb to rzeczywiście sytuacja jest niewesoła.
Na pocieszenie dodam, że gdyby te leukocyty były jakieś szczególnie złe, to
nikt by nie czekał 5 tygodni, tylko wzięliby Daniela do szpitala
natychmiast! Dlatego zapewne nie jest to "to najgorsze", co przez klawiature
przejść nie chce.....

Trzymaj się Doruniu! Przecież nikt Cię tu nie wyzywał od rozkapryszonych
panienek...

Ola
>

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2003-04-18 14:39:05

Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

MOLNARka wrote:

> Nie pytałam o dzieci a o nią.
> Teoretycznie możnaby je z kimś zostawić ...

No to juz byloby przegiecie na calej linii (imho oczywiscie).
Nie rozumiem, jak mozna byloby zostawić komus chore dzieci po to, by pojechac
na pogrzeb.

> Ja też rozumiem ... jak się ma doła to każdy powód urasta do
> rozmiarów słonia :-)

Ja to widze w odrotnej kolejnosci - ma dola, bo ma powazny (wg niej) powod ku
temu.

> A mi sie wydaje, ze to jest ważne, że ktoś się ze zmarłym
> żegna na pogrzebie. To taki ostatni gest, który może zrobić.

Zatem w tym przypadku nigdy nie dojdziemy do porozumienia, bo dla mnie nie
jest wazne miejsce pozegnania, tylko sam jego fakt. Mowimy wszak o pozeganiu
z dusza zmarlego, a nie o pozegnaniu z jego cialem (no chyba, ze wlasnie o to
Ci chodzi).

> Poza tym takie rzeczy robi się dla siebie (i przez pamięć dla zmarłego) a
> nie dla rodziny.

Dla siebie? Nie do konca Cie rozumiem.

> Nie znamy relacji pomiędzy zmarłym a mężem Doruni - więc tak
> naprawdę nie wiemy czy to symbol czy ważna rzecz dla niego.

Tak, tu masz racje.

> Ja patrząc oczywiście ze swojego punktu widzenia nie
> wyobrażam sobie, żeby na jakiś pogrzeb nie pojechac bo
> jestem z tymi ludzmi związana.

Dlatego pisalam, ze w przypadku nablizszej rodziny w ogole nie ma o czym
mowic.
Ale maz Doruni to siostrzeniec zmarlego i z tego, co pisala Dorunia, to
raczej mieli luzne kontakty.
[oczywiscie mozemy sobie jeszcze podyskutowac, czym dla kogo jest najblizsza
rodzina]

> Dzieci nie są umierające a mąż nie wyjeżdza na całe święta
> ... nie dramatyzuj.

Nie dramatyzuje. Zrozumialam, ze jedzie tam na takze na niedziele (skoro
pogrzeb w sobote, to rozumiem, ze nie bedzie tego samego dnia gnal z
powrotem, ale moge sie mylic).
Co do umierajacych dzieci - nie wazne, czy umierajace czy nie. Wazne, ze sa
chore, co w przypadku maluchow zawsze jest meczace dla rodzicow. Marudzenie,
placz, dodatkowe wymagania itp. to naprawde nie jest czyms, co nastraja
pogodnie.

> Jest to rodzina męża - on musi jechać.

W tym sek, ze (imho oczywiscie) wcale nie musi. Naprawde. Ale moze ja
faktycznie jestem nie z tej planety, skoro tak do tego podchodze.

> Mogłaby oczywiście postawić sprawę na ostrzu noża i nie
> zgodzić się na wyjazd męża ... ale czy to byłoby poważne ?

Oczywiscie, ze nie. Dlatego jedyne, co jej pozostalo to wyzalenie sie tutaj.

>> Imho_musi_jechac najblizsza rodzina - rodzenstwo, dzieci, wnuki, zona
>> zmarlego.

> A wg. mnie muszą wszyscy, którzy zmarłego znali (ale to moje
> zdanie i zdaje sobie sprawę, że niezbyt popularne).

Nie wiem, czy niezbyt popularne. A moze wlasnie tak. Moze moje zdanie jest
nie tego ;-)
Ja na przyklad nie uwazam, ze pogrzeb to obowiazek dla wszystkich znajomych
zmarlego.

> Ważne jest też co _czuje_ dana osoba ... czy musi jechać,
> czy może sobie odpuścić, czy robi to dla rodziny itd.

Tak, tu tez masz racje. Nie wiemy, jakie podjescie do tego wyjazdu mial maz
Doruni.

> Może dlatego, ze jest to _ostatnia_ rzecz, którą dla
> zmarłego możesz zrobić.
> Jest to w jakiś sposób wyrażenie szacunku.

O szacunku do zmarlego pisalam w poprzednim poscie.
Moim zdaniem sam fakt pojscia na pogrzeb nie ma z tym szacunkiem wiele
wspolnego.

> Wtedy będzie mi już chyba wszystko jedno ;-)
> Choć patrząc z punktu widzenia religii i życia po śmierci
> ... gdzieś tam duchem będę obecna i na pewno byłoby mi milej
> gdyby było więcej niż mniej osób.

Ale gdyby nie przyjechal Twoj siostrzeniec (zalozmy, ze go masz), poniewaz
musial zostac z zona i chorymi dziecimi w domu, to chyba nie mialabys do
niego zalu ;-)

>> Ale jechac tylko dlatego, ze tak
>> nakazuja konwenanse?

> A może serce tak dyktuje ?

Moze. Najlepiej niech Dorunia sama napisze.

Zastanawiam sie, jakbys zareagowala na nastepujacy post:
"Wiecie co, musze sie wyzalic. Moj tata zmarl kilka dni temu i jutro bedzie
pogrzeb, ktory przygotowalysmy razem z mama, moim mezem, pomogla tez moja
siostra. Wyslalismy powiadomienia do dalszej rodziny i okazuje sie, ze
bratanek mojego taty zadzwonil i powiedzial, ze niestety nie moze przyjechac
na pogrzeb, poniewaz ma jakies problemy rodzinne m.in. dwojke chorych dzieci
i nie za bardzo chce zostawiac w tej sytuacji zony sama. Jestem strasznie
rozzalona, bo nie rozumiem, jak mozna nie przyjechac na pogrzeb wlasnego
wujka tlumaczac sie choroba dzieci"

;-)) - oczywiscie potraktuj to z przymruzenem oka

Thalia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

"dziwny" małżonek?
-°-o-°-o-°-o
dotrzymywanie słowa
Instrukcja obsługi Kobiety :]
szukam sklepu z lnem

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »